Dawno temu zamarzyło mi się być żołnierzem. Po czterech latach starania, byłam zmuszona sobie odpuścić. Poza tym mając dziecko i tak mogłam porzucić marzenie o obronie ojczyzny. Chciałabym opisać to, co dzieję się w szkołach oficerskich, a o czym głośno się nie mówi.
Badania lekarskie potrzebne do rekrutacji. Im wyższy stopień wojskowy ma twój rodzic, tym jesteś zdrowszy. Pewna dziewczyna miała wadę kręgosłupa, która dyskwalifikowała ją do czynnej służby wojskowej. Wcale nie ukrywała się z tym, że jej tata jest oficerem i jest w stanie córeczce załatwić kategorię zdrowia. Rzeczywiście, załatwił. Nie był to odosobniony przypadek.
Rekrutacja. Testy sprawnościowe poszły mi bardzo dobrze, ponieważ udało mi się uzyskać maksymalną liczbę punktów (każdy swój wynik zapisywałam i przeliczałam na punkty). Co ciekawe, do szkoły się nie dostałam, ale za to na liście osób przyjętych znalazła się córka jakiegoś dowódcy, którą prześcignęłam w każdej sprawnościówce i chłopak, którego ratownik musiał wyciągać z basenu, bo się okazało, że nie umie pływać(!).
Postanowiłam rok się przemęczyć na cywilnym kierunku, ponieważ od pewnego czasu takowe istnieją na wojskowych uczelniach. Łudziłam się, że następnym razem mi się uda. Oczywiście się przeliczyłam. Ale wiele ciekawych rzeczy zaobserwowałam jako cywil biegający po jednostce.
Wykłady mieliśmy razem z żołnierzami, dopiero na ćwiczeniach byliśmy dzieleni. Zgadnijcie, która część zebranych była najmniej zainteresowana zajęciami. Zgadliście. Studenci wojskowi zazwyczaj mieli w głębokim poważaniu wykładowców, a ci nie mogli im nic zrobić, bo nigdy nie wiadomo, czyje to dzieci. Później na egzaminach mieli problemy z podstawami przedmiotów, ale wystarczyło, że tatuś oficer przyszedł do szkoły lub tylko zadzwonił, a zaliczenia się sypały z nieba.
Wszyscy wchodzący na teren jednostki musieli mieć przepustki. My i wojskowi mieliśmy stałe przepustki ze zdjęciem. Ważni goście dostawali jednorazówki. Wszystko było zorganizowane tak, żeby osoby trzecie nie mogły przejść przez stróżówkę. Kiedy ochrona postanowiła nie wpuścić dziewczyny jakiegoś żołnierza, ten zadzwonił do taty. Dziewczyna dzięki temu mogła wejść bez jakiegokolwiek papierka. Cóż, są równi i równiejsi... Dla porównania, jeśli ktoś zapomniał wziąć z domu przepustki, musiał się po nią cofać, bo nie zostałby wpuszczony mimo, iż ochrona po jakimś czasie kojarzyła z twarzy studentów.
Czasami zdarzały się tam kontrole. Już 2 tygodnie przed wszystkie brudy były zmiatane pod dywan. Wyglądało to komicznie. Mycie okien, sprzątanie koszar, odrobaczanie pokoi (normalnie karaluchy nikomu nie przeszkadzały), zamiatanie placu defiladowego. Wszyscy dwoili się i troili, żeby tylko żadne nieprawidłowości nie wyszły na jaw.
Co jakiś czas żołnierzom robiono testy moczu na obecność narkotyków. Ci, którzy lubili imprezować, wcale nie ukrywali, jak przechytrzali żandarmerię prosząc kolegów/koleżanki o oddanie moczu do ich kubeczków. Ale żandarmi ponoć ich nawet za bardzo nie pilnowali, więc nikogo nie przyłapali na próbie sikania do cudzego kubka.
Straciłam wiarę w polską armię po tym, co widziałam. Większość żołnierzy w ogóle nie powinna tam być, ale rodzice pomogli, więc czemu nie skorzystać. Tylko że oni już na studiach odliczali czas do emerytury, olewali naukę, w głębokim poważaniu mieli procedury i regulaminy. Ważny był prestiż bycia oficerem, stała pensja i pewna praca. Zastanawiałam się czy podczas konfliktu też będą dzwonić do mamusi/tatusia, jeśli np. nie będą potrafili posługiwać się bronią.
Ból czterech liter spowodowany tym, że się nie dostałam, już dawno mi minął. Pozostał jedynie żal, że nasze wojsko to w dużej mierze zbiorowisko "plecaków", którzy bardzo często nie mają żadnych patriotycznych wartości. Nie chcę generalizować, bo zdarzali się ludzie, którzy chcieli się szkolić i do szkoły poszli z własnego powołania i z pomocą rodziców, jednak były to pojedyncze przypadki.
wojsko polskie
Też kiedyś próbowałem się dostać. Na badaniach lekarskich rozmawiałem z ludźmi co ich skłoniło do kandydowania. Kiedy zobaczyłem tłumy przed gabinetami byłem szczęśliwy, że w Polsce jest tylu patriotów, którzy chcą oddać życie za ojczyznę i poświęcić się w całości dla dobra kraju tak jak ja. Kiedy zacząłem rozmawiać załamałem się, bo nie było ani jednej osoby, która chciałaby służyć- wszyscy chcieli pracować. Mówili tylko o pieniądzach, emeryturach i rodzinach w wojsku. Raz jedna dziewczyna powiedziała: "w sumie nawet nie wiem czemu chcę tam iść, wujek jest oficerem i mówi, że jest spoko, i mi pomoże, więc czemu nie". Potem zobaczyłem ją na liście przyjętych. Jeśli dojdzie do konfliktu zbrojnego, to raczej nie ma co liczyć na takie wojsko.
OdpowiedzWojsko nie jest dla kobiet. To męska przygoda z wszystkimi męskimi aspektami, powiedziałbym nawet że męskość męskiego męstwa jak to było od zarania dziejów. Wiem bo byłem w zielonym syfie za Gierka i to było wojsko a nie armia panienek co to nawet nie wiedzą kiedy jest święto lasu ani czym różni się wicek od filca albo dziadka. Jestem ciekaw czy kiedy kobieta zechciałaby iść regularnie falowo to jak by jej zrobili kręcenie wora? Też mi się poza tym nie widzi wymierzanie takiej pannie karczycha czy zrobienie jej szafy grającej. Mówię wam drogie panie zostawcie wojsko bo to syf, rzucanie mięchem, walenie wódy, onanizm pod prysznicamui, gnojenie kociarstwa a zamiast strzelania będą was stare trepy gonić do mieszania zaprawy na budowie swojej daczy albo malować trawę na zielono będziecie bo generał przyjeżdża. Dwa kurde lata w tym syfie i tyle co się nauczyłem to wierszyka: "Ja kot szarobury, Z kitą zadartą do góry, Wyższą niż pałac kultury, Niegroźny dla otoczenia, Proszę o pozwolenie, Do wozu wskoczenia."
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Oj widac ,ze dawno wtycznosci z wojskiem nie masz i zyjesz tym co było kiedys
Odpowiedz@Mavra: jprl...
Odpowiedz@Mavra: Drill to parodia trolli z onetu, ma to wpisane w profilu.
OdpowiedzSpędziłem w wojsku kilka lat jako mięcho armatnie i prawda jest że mało jest tam patriotów i nie oszukujmy się ludzie tam idą bo jest to jakaś alternatywa, stała na czas wypłacana pensja i w miarę dobra, szeregowiec z dodatkami i wysługą ma około 3 tysięcy. Ale prawdą jest że na stopniach oficerskich jest pełno plecaków mających ojców oficerów. Zresztą do pewnego czasu były przyznawane punkty podczas przyjęcia do szkoły oficerskiej, za posiadanie w rodzinie wojskowego. Nawet na organizowanych sprawdzianach z WF dla przyszłych szeregowych zawodowych, spotkałem się z przypadkami że żony wojskowych miały ułatwioną sytuacje aby się dostać do korpusu szeregowych. Nie liczcie na patriotyzm w czasach gdy ludzie nie maja co do garnka włożyć a wojsko staje się pewna alternatywą choć nie do końca bo szeregowiec może być na kontrakcie tylko 12 lat i wychodzi do cywila bez praw emerytalnych a o służbie stałem to sobie może tylko pomarzyć. Drill_Sergeant może i ma racje że to męska przygoda choć zdarzyło mi się widzieć kobiety które były w wojsku sprawniejsze od niektórych mężczyzn. No i nie zapominaj Drill_Sergeant że nie ma teraz wojska z poboru ani 450 tysięcznej armii tylko mamy około 90 tysięcy zawodowych żołnierzy, wiec nie ma mowy teraz o kręceniu wora itp. Co do rzucania mięsem to to się nie zmieniło i tutaj akurat żal mi kobiet w mundurach bo szybko nasiąkają specyfika wojska i także rzucają miechem :) Budowy co prawda odpadają ale kilka lat temu była afera z pewnym generałem któremu żołnierze zawodowi rąbali drewno na jego posesji i wozili to drewno wojskowym starem :) A tutaj dowód dla ciekawych: http://www.fakt.pl/zolnierze-harowali-na-ranczo-generala,artykuly,153601,1.html
OdpowiedzW przynajmniej jednej polskiej szkole oficerskiej testy sprawnościowe przy rekrutacji są na zaliczenie, a nie wliczane do rankingu. Liczy się głównie wynik matury.
OdpowiedzA potem na froncie telefon do taty/mamy: "Mamoo, ale tu strzelają, powiedzcie im żeby przestali."
Odpowiedz"Pewna dziewczyna miała wadę kręgosłupa, która dyskwalifikowała ją do czynnej służby wojskowej." Cóż, w takim razie na polu będzie łatwym łupem i mięskiem armatnim, więc nie twój problem.;)
OdpowiedzZabrać im ten socjalny zapiecek i zobaczymy ilu patriotów i szeryfów zostanie w wojsku i policji , bo to ten sam poziom nepotyzmu. Polska armia kojarzy mi się jeszcze tylko ze złomowiskiem, a przymiotnik zawodowa traktuje w ramach żartu słownego, w 39 wytrzymaliśmy miesiąc, w realiach dzisiejszego pola walki nie zdzierżylibyśmy ni pacierza. Nie mamy kim i czym walczyć, a ci tzw żołnierze to pasożyty socjalne, którym pasuje od czasu do czasu przypomnieć kto się składa na ich status pączka w maśle i nie piszcie mi ,że wojsko wykonuje różne inne zadania, za darmo tego nie robią. Co do kobiet w wojsku zgadzam się ,z sierżantem pewnych biologicznych i fizjologicznych różnic panie nie przeskoczą i nie będą choćby nie wiem jak Pitery , Szczuki i inne jadowite gadziny twierdziły inaczej, pełnowartościowymi żołnierzami i policjantami i nie zmieni tego żadna akcja PR, czy kolejne części GJ Jane
Odpowiedz@WscieklyPL01: Wiesz, tyle tylko że dzisiaj wojny nie wyglądają jak sto lat temu, gdy do boju szły tysiące z pieśnią na ustach i łopoczącym sztandarem. Dzisiaj wojna to konflikt specjalistów. No i czemu kobieta miałaby być gorszym dajmy na to pilotem myśliwca? Albo kierowcą czołgu? Mięśni do tego nie trzeba.
Odpowiedz@archeoziele: Racja. Babki w wojsku dają radę. Sprawnościowo też.
Odpowiedz@archeoziele: Nie do końca. Fakt że nie idzie się do boju na bagnety ale wielu spraw nie przeskoczysz. Ładowniczego w czołgu rodziny t-72 niema ale 40 pocisków po 50kg sztuka trzeba ręcznie załadować. W Lepardach nawet automatu ładowania niema. W piechocie też dużo lżej nie jest. Taki moździerz z płytą swoje waży. Pilot samolotu odrzutowego jest tak dobry jak wytrzymały na przeciążenia. I tu kobiety też są na przegranej pozycji. A jeśli o równouprawnieniu to czemu normy testów fizycznych dla kobiet są inne, czytaj łatwiejsze?
Odpowiedz@Rak77: No i dodam wagę człowieka z całym sprzętem. Jeśli to nawet ja jestem mężczyzną i niosę ten moździerz, albo ładuję te pociski, to jeśli mi się coś stanie to wolałbym, żeby ktoś wyniósł mnie spod ostrzału albo z płonącego czołgu. Kobieta może mnie nie udźwignąć. I dotyczy to wszystkich rodzajów wojsk- zarówno w piechocie, lotnictwie jak i w marynarce może zajść błyskawiczna potrzeba przeniesienia kogoś, czegoś, odgruzowania itp. Niestety kobiety stoją tu na przegranej pozycji, a przez to, że jakaś drobna dziewczyna dostała się do wojska, bo przecież mamy równouprawnienie to w sytuacji kryzysowej mogą zginąć ludzie.
Odpowiedz@WscieklyPL01: szczerze? pracuje w mundurowce, w SW, i kazdego dnia wielokrotnie moge zwyczajnie wylapac w ryj ryzyko zawodowe jedni pracuja na wysokosciach, drudzy musza sie szarpac albo maja zagrozenie zdrowia/zycia ( bo jak ktos ma dozywotke za wielokrotne morderstwo, to juz mu nie robi) to tyle jesli chodzi o socjal ;) gdyby bie to, to zapewniam cie, ze nie bylaby to najbardziej rozchwytywana praca
Odpowiedz@szymox: @Rak77: Ja pracując jakiś czas temu na magazynie nosiłam paczki ważące po 50 kg (nikt się jakimiś normami nie przejmował, robota na "śmieciówce"), a jestem raczej szczupła i niezbyt umięśniona. I wcale nie było to dla mnie problemem, owszem zmęczenie po pracy było, ale następnego dnia mogłam dalej nosić paczki. Mój chłopak natomiast ma dużo mniejszą wytrzymałość - jednego dnia ponosi kilka cięższych rzeczy, a przez trzy następne ledwo szklankę utrzyma w dłoni. Z normami macie rację - powinny być takie same dla kobiet i mężczyzn, bo sprawność fizyczna czy udźwig nie zależą aż tak bardzo od płci.
OdpowiedzTo, co dzieje się w wojsku jest straszne. Testy sprawnościowe - masz brzuch jak kobieta w ciąży będąc facetem? A to dobrzy koledzy załatwią zwolnienie, bo jak to tak kogoś wyrzucić? Po angielsku ledwo dukasz, lub nawet nie to? Oj tam, załatwi się. Upiłeś się i kogoś pobiłeś? Zamieciemy pod dywan, nikt nie zauważy (osoba pobita ucierpiała dosyć poważnie). No i moralność w ich wykonaniu. Jesteś żoną mundurowego, a on stosuje wobec ciebie i dziecka przemoc psychiczną? Spoko, inni wojskowi z którymi pracujesz okażą wsparcie mówiąc, że nie powinna od niego odchodzić, bo będzie zamieszanie i to źle wpłynie na jego wizerunek. <- tę walkę chyba przegrałam i babka została z mężem tyranem. Dotychczas poznałam dwóch w miarę normalnych żołnierzy, ale mieli wtedy dopiero po 24 lata, więc jeszcze wszystko przed nimi.
Odpowiedz@Drago: Jestem z moim żołnierzem już ponad 12 lat i żadnej przemocy od niego nie doświadczyłam. Jest naprawdę kochającym człowiekiem, który nie szuka okazji, żeby kogoś skrzywdzić, nawet jak gdzieś zapije. Proszę o zaprzestanie takiego generalizowania, bo trochę mi przykro jak to czytam. Mój mąż i jego koledzy to wspaniali ludzie, żołnierze z powołania i nie ukrywam, niektórzy wywodzą się z rodzin o żołnierskich tradycjach, ale to sprawiło, że patriotyzm i chęć służby Ojczyźnie mają we krwi. Oczywiście, było na szkole kilku typowych plecaków, ale jednak większość to naprawdę spoko faceci. A tak jeśli chodzi o angielski, to akurat wiem, ze test, który zdają jest dość trudny i poważnie traktowany. Nie przepycha się wszystkich, jak leci, tylko jeśli ktoś nie zda, normalnie powtarza na kolejnym roku cały kurs.
OdpowiedzGdy każą idę, gdy nie każą leżę. Jak dobrze być żołnierzem, żołnierzem. I możesz w swą niewinność wierzyć szczerze. Jak dobrze być żołnierzem, żołnierzem.
Odpowiedzco do protegowania, to osobny temat natomiast wiesz jak wygladaly moje badania do SW? dialog z chirurgiem: - zdrowa pani? - no mam nadzieje... ( pieczatka, podpis) i tak razy parenascie jedynym lekarzem, ktory mnie przebadal rzetelnie byl ginekolog testy sprawnosciowe? mialam ostatnio takie okresowe. poskakalismy pobiegalismy, jak ktos nie wyrabial norm to wpisywali wynik bliski dolnej granicy, i do przodu ;)
OdpowiedzKrótko: -rekrutacja- mówisz, że REGUŁĄ jest, że dostają się osoby z plecami, a osoby "z powołania" to PRZYPADKI. Jest dokładnie odwrotnie, osoby z plecami to PRZYPADKI, które i tak muszą sobą coś reprezentować, beznadziejnym żaden wuj nie pomoże. Przechwalanie się nowo poznanych koleżanek na rekrutacji- żaden argument; -testy sprawnościowe- prześcignęłaś koleżankę, a to ona się dostała?- testy to 1/4 punktów to zdobycia, podstawa to matura; -obserwacja życia wojskowego jako student cywilny- nie wiem o której uczelni mówisz, ale u mnie cywile mają zerowe pojęcie co się dzieje u wojskowych, a historie opowiadane w akademikach odłożyłbym na półkę razem z "Harrym Potterem' i "Narnią"; -sprzątanie w koszarach- koszary sprzątane są codziennie, obligatoryjnie. Jeśli jest kontrola sprzątane są na wysoki połysk; -kontrole antynarkotykowe- jak możesz mówić, że żandarmeria nie jest czujna i nie sprawdza dokładnie? Przeszłaś taką kontrolę? Nie. -o tym, że podchorążowie olewali studia, wykłady, regulaminy nawet nie chce mi się mówić, tak to jest głupie. Podchorąży ma obowiązek być na każdym wykładzie, kilkukrotna nieobecność jest podstawą do relegowania z uczelni. Za to cywile, jestem pewien, każdym wykładem są ZAFASCYNOWANI. Podsumowując- przemawia przez Ciebie pewnie żal.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2015 o 20:57