W mojej pierwszej historii na tym portalu napomknęłam o postaci Piekielnej Zakonnicy, która przygotowywała mnie do komunii. Postanowiłam jeszcze raz zmierzyć się z demonem przeszłości. Historia, która do dzisiaj budzi we mnie duży smutek i niesmak.
Tak wyszło, że ta sama katechetka przygotowywała mnie w podstawówce do pierwszej Komunii oraz w gimnazjum do bierzmowania. Ot, z podstawówki w pewnym momencie ją przegnano ze względu na małą wytrzymałość psychiczną kilkulatków, więc trafiła się nam - młodzieży z ostatniej klasy gimnazjum. Jak już kiedyś pisałam, była to osoba wyjątkowo niemiła, zasadnicza i surowa. Zdarzało jej się nękać nas psychicznie i widać było po niej zapędy do kar cielesnych (raz lub dwa je nawet zastosowała, ale już po moim odejściu ze szkoły). Ale, jak wiadomo, połowa nastolatków narzeka na wrednych i niemiłych nauczycieli, więc rodzice raczej nie brali naszych słów odnośnie tej kobiety poważnie.
W gimnazjum chodziłam do kościoła dość regularnie, byłam grzeczna i byłam jednym z niewielu dzieciaków, którym zależało na posiadaniu tego sakramentu. Sytuacja zmieniła się tak ze trzy miesiące przed bierzmowaniem - bardzo nagle i tragicznie zmarła moja mama. Co raczej normalne u piętnastolatki, bardzo mocno to przeżyłam i moją przygodę z Kościołem przerwałam na jakiś czas, by w spokoju przemyśleć z Bogiem parę spraw i zdecydować, czy wybaczyć mu zabranie ukochanej osoby. Po tych kilku tygodniach w końcu jakoś się zaczęłam podnosić z dołka emocjonalnego i spróbowałam żyć normalnie. Nawet zdecydowałam się podejść do bierzmowania, bo byłam już w duchu trochę spokojniejsza.
Jeżeli chodzi o egzamin, był piekielnie trudny. Mogłabym go porównywać do zdawanej parę lat później matury. Był to egzamin ustny, który zdawało się pojedynczo i wieczorową porą w plebanii, trwał on około pół godziny na osobę i zdawalność wynosiła jakieś 50%. Było to między innymi wyrywkowe odczytywanie pytań z puli ponad 200, jakie dostaliśmy do wykucia na pamięć, przeglądanie indeksu w poszukiwaniu opuszczonych mszy i rozmowa na temat wiary własnej i rodziców. Odpytywanie poszło mi dobrze, równie dobrze udało mi się wyrecytować życiorys świętej, której imię chciałam wziąć. Katechetka jednak mocno skrzywiła się, gdy podałam jej indeks, w którym przez ostatnie półtora roku księża składali podpisy odnośnie mszy, w których uczestniczyłam. Nietrudno zgadnąć, że przez jakieś 2 miesiące poprzedzające ten egzamin w moim znajdowało się puste miejsce. Zapytana, czemu nie byłam na ostatnich ośmiu mszach, powiedziałam o mojej sytuacji rodzinnej.
Katechetka zerknęła na moje akta. Jak pewnie wyczytała, moi rodzice mieli tylko ślub cywilny. Nie byli szczególnie wierzącymi (a raczej - religijnymi) ludźmi, ale za to uczciwymi i dobrymi. Po spojrzeniu w te akta usłyszałam słowa, których nie zapomnę do końca życia:
- No i jak twoja mama stanie teraz przed Bogiem, skoro żyła tyle lat w grzechu? Trzeba było chodzić do kościoła i modlić się, to może by nie wylądowała w piekle.
W sumie nie pamiętam dokładnie, co stało się dalej. Wiem, że oczy mi zaszły łzami i nawet nie pamiętam, czy cokolwiek odpowiedziałam. Zwyczajnie stamtąd wyszłam.
A bierzmowanie mam, zdałam egzamin. Po tym wszystkim nie miałam nawet ochoty do niego podchodzić, ale nieświadoma szczegółów sytuacji rodzina mnie namówiła. Tylko że od tamtej pory zupełnie nie mam ochoty rozwijać wiary, którą miałam nawet po śmierci mamy.
kosciol
"Tylko że od tamtej pory zupełnie nie mam ochoty rozwijać wiary, którą miałam nawet po śmierci mamy." - tego zdania nie rozumiem, choć zauważyłam, że jest bardzo popularne wśród ludzi. Co ma jeden człowiek (na niewłaściwym miejscu) wspólnego z Twoją wiarą?
Odpowiedz@menevagoriel: Wiesz, jak to jest taka wiara typu "jak tylko coś złego się dzieje, to sorry, ale nie", to mnie już takie zdania nie dziwią.
Odpowiedz@menevagoriel: To proste. Bóg, Jezus i w pewnym sensie Kościół nauczają jak żyć. Jeżeli uczniowie związani przez długi czas z danym nauczycielem zachowują się karygodnie, to świadczy, że i nauczyciel nie jest zbyt dobry. A żeby pójść jeszcze dalej- zakonnica naucza, w imieniu ww., więc ich reprezentuje. Przeciwstawia się wartościom, których uczy. Ani Bóg, ani Jezus, ani Kościół Katolicki jej tego nie uniemożliwiają. To też źle o nich świadczy. Poza tym to nie jest odosobniony przypadek.
Odpowiedz@menevagoriel: taki ból zupy dla lepszego efektu dramatycznego. Coś jak wisienka na torcie i kurtyna.
Odpowiedz@menevagoriel: Wtedy zrozumiałam, ze chodzenie do kościoła i modlitwa wcale nie pomagają stać się dobrym człowiekiem, nie dają szczęścia i tak naprawdę nie są potrzebne do zbawienia. Chyba powinnam w paru miejscach tej historii zmienić "wiara" na "religia", by przekaz był trochę łatwiejszy do załapania. Byłam młodziutką osoba na zakręcie, która wymagała pokierowania w ważnych kwestiach życiowych. Uważam, ze to wydarzenie mocno wpłynęło na to, że Kościół zaczął mi się kojarzyć z ludźmi bez serca, którzy wierzą tylko w swoje zakazy i nakazy. Nie miałam jakiejś wyjątkowo mocnej wiary w Biblię, bo w tym wieku nie była dla mnie szczególnie zrozumiala. I, gdyby nie trauma z wieku nastoletniego, pewnie bym chętniej po nią sięgnęła po latach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2015 o 11:21
@clemcia: Co to jest "wiara w Biblię"? Mnie się to sformułowanie kojarzy z kreacjonizmem. A tak poważnie to mam wrażenie, że jesteś osobą o raczej słabej psychice, a z Twoich wypowiedzi aż bije swoistą naiwność. Nie mówię, że źle, ale na pewno nie ułatwi Ci to życia.
Odpowiedz@sixton: Wiara w Biblię to dla mnie przestrzeganie jej interpretacji narzuconej przez Kościół oraz w postać Jezusa, którego cuda (potwierdzone tylko przez słowa napisane tysiące lat temu) wymagają naprawdę ogromnej wiary, by uznać je za prawdę.
Odpowiedz@clemcia: no to musisz nauczyć się rozróżniać Chrześcijaństwo od Katolicyzmu. Katoliczką nie jesteś na pewno (sama to napisałaś: "chodzenie do kościoła i modlitwa (...) tak naprawdę nie są potrzebne do zbawienia.") Możliwe, że jednak jesteś Chrześcijanką. Radzę Ci poszukać grupy, która ma podobne poglądy i potrzeby, jak Ty. Inaczej zostaniesz jedną z wielu Polaków, którzy z bezmyślności i ignorancji deklarują, że są Katolikami.
Odpowiedz@sixton: "Co to jest "wiara w Biblię"? Mnie się to sformułowanie kojarzy z kreacjonizmem." A mnie z protestantyzmem. Jakoś tak. Albo z wiarą w istnienie Biblii. Ale to tak samo głupie sformułowanie jak "wiara w Jezusa", który przecież był postacią historyczną... W jego cuda i słowa można wierzyć, ale nie w samego Jezusa. O.o
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2015 o 14:00
Sfotografowałem pewien napis z grobowca "Bóg tak chciał". Jednak Bóg nikogo nie zabiera poprzez śmierć jak uczą księża. Sam apostoł Paweł napisał w liście do Hebrajczyków (Żydów) 2:14, że środki do powodowania śmierci ma sam Diabeł. Inną przyczyną śmierci może być, że znajdziemy się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Kolejną zaś my sami ponieważ jesteśmy niedoskonali - jak to większość mówi, nie ma nikogo idealnego. Przykład. Kiedy kierowca jadący pod wpływem środków odurzających zabije kogoś to na karę nie skazuje się Boga tylko tego kierowcę. Z drugiej strony warto spojrzeć na pewnego kilkuletniego chłopca z Grecji jak podszedł do sprawy tragicznej śmierci własnego ojca. Tak samo i jemu pop, którego nazywał dziadkiem, powiedział mu, że dobry Bóg chciał jego ojca u siebie, bo był dobrym człowiekiem. Po chwili zastanowienia chłopiec powiedział do popa: "Dziadek jest złym człowiekiem!". "Dlaczego tak mówisz chłopcze?". "Jakby dziadek był dobrym człowiekiem, to dobry Bóg wziąłby dziadka do siebie".
Odpowiedz@plokijuty: Po pierwsze trzeba by zamienić "Bóg tak chciał" raczej na "Bóg dopuszcza". Bo to nie jest tak, że Bogu zależało na śmierci tej osoby. A tej opowiastki nie rozumiem, może dlatego że jestem przed kawą jeszcze ale tam jest: "dobry Bóg chciał jego ojca u siebie, bo był dobrym człowiekiem." "Dziadek jest złym człowiekiem (...)Jakby dziadek był dobrym człowiekiem, to dobry Bóg wziąłby dziadka do siebie"
Odpowiedz@imhotep: Jakby dziadek był dobrym człowiekiem Bóg zabrałby go najpierw, przed tatą
Odpowiedz@plokijuty: Wyjaśnij mi czemu śmierć jest według ciebie czymś złym (pochodzącym od diabła). To po prostu naturalna kolej rzeczy, dla nas morze wydawać się zła bo odbiera nam kogoś kogo kochamy Jednak dla osoby wierzącej jest to jedynie chwilowa rozłąka.
Odpowiedz@Eander: 1 List Pawła do Koryntian 15:26. Gdyby śmierć była dobra to Bóg nie chciałby jej usunąć jako ostatniego wroga.
Odpowiedz@Eander: Morze to jest szerokie i głębokie.
Odpowiedz@plokijuty: 1 List Pawła do Koryntian 15:20-28 "20 Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy* spośród tych, co pomarli. 21 Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. 22 I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni*, 23 lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy*, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. 24 Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. 25 Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy*. 26 Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. 27 Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego*. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. 28 A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich." Nigdy nie cytuj pojedynczego zdania wyrwanego z kontekstu większej wypowiedz obojętnie jakiej ponieważ prowadzi to do przekłamań. W przytoczonym przez ciebie fragmencie śmierć nazwana jest "wrogiem" ponieważ jest ograniczeniem a Bóg jako wszechmogący pokona wszelką "Zwierzchność, Władzę i Moc". @Zmora: Przepraszam wszystkich za błąd
Odpowiedz@Eander: Idąc twoim tokiem myślenia to Jezus podczas kuszenia, odpierał zarzuty Szatana pojedyńczymi wersetami, jako takimi wyrwanymi z kontekstu, zamiast przytaczać cały ich ciąg (Mateusza 4:1-10; [Powtórzonego Prawa (5 Mojżeszowa) 8:3; 6:16; 10:20]). Z drugiej strony w tak zwanym Nowym Testamencie najwięcej jest cytatów za pomocą pojedyńczych wersetów ze Starego Testamentu. Czasami unaocznienia, uwypuklenia lub wyjaśnienia. Bardzo rzadko można spotkać cytowany ich ciąg. Czasami są skracane jak w wypadku 10 przykazań do 2, zamykających się w słowach Jezusa: "Masz miłować Boga i masz miłować bliźniego".
Odpowiedz@plokijuty: Wyrwanie czegoś z kontekstu oznacza zacytowanie części wypowiedzi nie zgodnie z sensem całego tekstu, a nie po prostu zacytowanie pojedynczego zdania. Przepraszam jeśli wyraziłem się nie precyzyjnie ale chodziło mi o to żebyś przed zacytowaniem czegokolwiek sprawdził o co chodzi w "całym" tekście i w jakim kontekście użyto fragmentu który chcesz cytować.
OdpowiedzCo to znaczy nie byli szczególnie wierzącymi? Albo się wierzy, albo nie. Nie może być jajko w połowie zepsute. Hmmm. Chyba już wiem skąd się to bierze. To zwykli ludzie przez swoje wybory. Zindoktrynowana tłuszcza, która się nie potrafi wyrwać z umysłowego więzienia jakie stworzył dla nich kler. To twoja rodzina, sąsiedzi i znajomi są winni, że kler się panoszy. Wśród zindoktrynowanej tłuszczy bowiem dokonuje się wybór na posłów i ministrów. To oni właśnie zostają dyrektorami szkół. Ludzie, których myślący obywatelu mijasz codziennie na ulicy są przyczyną - klęczą co niedziela wysłuchując głupot klechy i za chwilę wpuszczą go do swego domu aby wręczyć kopertę. Czarną sektę trzeba zdelegalizować. Tylko kto ma to zrobić skoro sam jest zindoktrynowanym piankolizem?
Odpowiedz@zmywarkaBosch: "Co to znaczy nie byli szczególnie wierzącymi? Albo się wierzy, albo nie. Nie może być jajko w połowie zepsute." Może. Ja np. jestem agnostykiem, nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem wierząca, ale z całą pewnością nie nazwałabym się ateistą, bo są rzeczy, których nie potrafię sobie wytłumaczyć inaczej jak boską interwencją.
Odpowiedz@jabuszko: Widzę że rozumienie kontekstów przekracza twoje możliwości poznawcze. Tłumaczę jak krowie na miedzy: wiara - wiara katolicka. A nie wiara jako taka.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: "klęczą co niedziela wysłuchując głupot klechy" a możesz się podzielić tymi "głupotami" (jakieś konkrety) czy może już dawno w kościele cię nie było i powtarzasz tylko slogany?
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Co to znaczy że nie byli szczególnie wierzący - już wyjaśniam. Rodzice wierzyli w Boga, wierzyli w sprawiedliwość po śmierci, ale zrzucali to w swoim życiu na dalszy plan. Nie mieli sprecyzowanej wizji Boga, nie uczestniczyli w religijnych spotkaniach, raczej nie zaprzątali tym swojej głowy za często i nie czynili dobra dla Boga, tylko dla samych siebie. Jak wolisz, mogę zmienić na "nie byli zbyt religijni", chociaż to też nie jest idealne powiedzenie.
Odpowiedz@jabuszko: Skoro są rzeczy, które potrafisz wytlumaczyć sobie wyłącznie boską interwencją to jesteś teistką, a nie agnostyczką.
Odpowiedz@jabuszko: "@zmywarkaBosch: "Co to znaczy nie byli szczególnie wierzącymi? Albo się wierzy, albo nie. Nie może być jajko w połowie zepsute." Może. Ja np. jestem agnostykiem, nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem wierząca, ale z całą pewnością nie nazwałabym się ateistą" Nie, nie może. To nie jest tak, że niewierzący=ateista. Ateista wręcz zapiera się (powiedziałabym, że wierzy, ale zaraz mnie zjedzą), że Boga nie ma. Niewierzący tylko nie wierzy lub nie wie, że on jest. Agnostyków generalnie spokojnie można zaliczyć do niewierzących. "są rzeczy, których nie potrafię sobie wytłumaczyć inaczej jak boską interwencją." W takim razie jesteś wierząca i tyle, a nie agnostyczką. Od kiedy to agnostycy tłumaczą sobie cokolwiek boską interwencją? Ktokolwiek kto tak robi, wierzy w Boga, bożka czy coś takiego.
Odpowiedz@clemcia: W jakiego Boga? W Wisznu? W Jahwe? W Manitou? W Buddę? Więc w co w końcu? Jaka to wiara i jaka to religia? A może w księdza? @Eander: Nie było mnie jakieś circa 45 lat. Właśnie żeby nie słuchać tych głupot. O ilości diabłów na łebku szpilki, o wtrącaniu się klechów w każdą najintymniejszą sferę życia człowieka itp. itd. Jak dla ciebie te głupoty są źródłem wiedzy to gratulacje ;)
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Wiec nie wiesz o czym księża mówią na kazaniach teraz, a kościół również się zmienia z czasem. Nie mówię że zmiany są zawsze na lepsze i że niema w nim dewotów, głupców czy zwyczajnie ludzi którzy nigdy nie powinni znaleźć się na jakimś stanowisku bo się do tego nie nadają. Kościół tworzą ludzie i niema powodu by był w jakikolwiek sposób doskonalszy niż inne ich twory. Dlatego powinniśmy jako jego członkowie reagować na zachowania, czy praktyki sprzeczne z wiarą, a nie chować głowę w piasek i uciekać.
Odpowiedz@beatrice00: Nie, bo zasadnicza różnica pomiędzy ateistą a agnostykiem polega na tym, że ten pierwszy ZAPRZECZA istnieniu Boga, a ten drugi nie. Dla świętego spokoju możesz przyjąć, że jestem człowiekiem wątpiącym - tak będzie dobrze?
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Napisałam. W Boga. W chrześcijaństwie bóg to właśnie Bóg, jakoś nie kojarzę innych nazw. Nie wiem, o co Ci chodzi.
Odpowiedz@jabuszko: Nie. Wytłumacz mi proszę, jakim cudem wątpisz, skoro są rzeczy, które tłumaczysz sobie boską interwencją?
OdpowiedzKolejny dowód na to że kościół posoborowy ma tyle wspólnego z kościołem katolickim co krzesło z krzesłem elektrycznym. Polecam ze swojej strony wspólnoty tradycjonalistyczne na przykład Bractwo św. Piusa X, Bractwo św. Piotra albo Instytut Dobrego Pasterza gdzie zastaniesz Kościół pozbawiony nawiedzonych idiotek-katechetek po menopauzie a odnajdziesz systematyczny i tradycyjny wykład wiary katolickiej bez wydziwiania i nowinkarstwa.
OdpowiedzW każdej firmie znajdziesz takie przypadki. A "kościół" jest tylko dość specyficzną firmą. Moja żona jest wierząca w stopniu podobnym do połowy Polaków, więc chciała ślub kościelny. Tym bardziej, że u niej "na wsi" to by jej chyba nie darowali samego cywilnego. Z tego powodu i ja musiałem postarać się o bierzmowanie (którego nie dostałem dawno temu, bo powiedziałem księdzu, że nie będę mu w ramach tego grabił liści przed kościołem). Ostatecznie "załatwienie" bierzmowania trwało 5 minut (+ ceremonia oczywiście) i kosztowało 100zł "na kwiaty do kościoła". A słyszałem, że i za 50zł da rade. Więc czym jest ten kościół, jeśli nie firmą naciągającą ludzi?
OdpowiedzDo autorki: częściowo rozumiem Twoje zgorzknienie, zdarzyła mi się podobna sytuacja... ale zastanów się, czy Twoja wiara potrzebna jest Tobie, czy katechetce/księdzu/rodzinie? Wiem że jest łatwiej, gdy osoby pretendujące do miana autorytetów faktycznie nimi są, ale życie nie jest tak różowe. Jest dużo sposobów, by "rozwijać wiarę", jak to nazywasz, a Kościół to nie tylko wojujące katechetki i surowi dla wszystkich poza sobą samymi księża... często się zapomina, że Kościół to wszyscy wierni, jeśli więc chcesz (może nie chcesz, a wtedy mój wywód możesz spokojnie zignorować;)) być jego częścią, to skup się na swoim rozwoju, a nie pojedynczych, bezmyślnych i okrutnych wypowiedziach wariatów/głupców. Tacy są wszędzie. PS. Mega-trudny egzamin? ;) kaman, pamiętam swój, też było 200 pytań (fakt, że podzielono nam je na kilka etapów), ale połowa dotyczyła banałów. A już rozmowa o wierze to chyba nie egzamin ;)
OdpowiedzA to nieczuła zdzira...
OdpowiedzMoże i nieczuła zdzira, ale w punktu widzenia religii miała rację. bo niby sa te wszystkie przykazania, grzechy, ale niech no tylko ktoś odważy się powiedzieć ,że Bog może za to ukarać no to jest ostatnim draniem. Pan Bóg musi wybaczyć, musi przyjąć do nieba. Nieważne, że żyjesz w grzechu i nie stosujesz się do przykazań, możesz być pedofilem, oprawcą czy gejem. Przecież nieważne co mówią przykazania i biblia, one tak sa dla jaj i jako temat do kazań, a nie na poważnie.
OdpowiedzMoże niekoniecznie w kontekście tej historii, ale nie rozumiem ludzi, którzy idą do bierzmowania tylko żeby mieć ślub kościelny... dla mnie to jest piekielne.
Odpowiedz@Anonimowa234: Poco bierzmowanie do kościelnego, zawsze mozna bez koscielny miec tyle ze więcej sie zapłaci.
OdpowiedzDlatego ja nie wierze w te bajeczki o bogu i dzieki temu zakonnice czy inne osoby z tym zwiazane nie czepiały sie nigdy mnie gdy chodziłem do szkoły :)
Odpowiedz"(...) w spokoju przemyśleć z Bogiem parę spraw i zdecydować, czy wybaczyć mu zabranie ukochanej osoby." Jakie to smutne, ze w Kościele Katolickim ludziom brak podstawowej wiedzy o Bogu... Oraz jak widać również osób, które sa odpowiednio usposobione, by pełnić swe funkcje.
Odpowiedzk^&*(we bym zabił...
Odpowiedz