Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio pomagałam w restauracji koleżance i przypomniały mi się czasy kiedy dorabiałam…

Ostatnio pomagałam w restauracji koleżance i przypomniały mi się czasy kiedy dorabiałam jako kelnerka. Praca jak praca, jednak zdarzyło się kilka notorycznie powtarzających się piekielności, na które praktycznie nie wolno mi było reagować. Dlaczego? Wytłumaczę na końcu.

Restauracja w której pracowałam, składała się z sali mieszczącej ponad 250 osób, baru i kuchni. Lokal był czynny w godzinach 11:00 - 22:30, jednak kuchnia otwierana była godzinę później i zamykana godzinę wcześniej. Oznacza to, że o godzinie 11:30 można było przyjść napić się kawy lub drinka.
Informacje o godzinach otwarcia kuchni widniały w czterech językach na stronie internetowej, na tablicy postawionej przed lokalem i na każdej stronie w menu. Niestety dla niektórych to wciąż mało. Wiele osób oburzało się kiedy przychodziło do restauracji o godzinie 22:00 i nie mogło nic zjeść.

Klient nasz pan - mówi się, że lokal zamyka się o tej godzinie, o której wyjdzie ostatni klient. Niektórzy klienci lubili nadużywać swojej "władzy". Zdarzali się tacy, którzy przychodzili 10 minut przed zamknięciem kuchni, zamawiali bardzo dużo dań i siedzieli sobie nawet do czterech godzin po zamknięciu lokalu. Delikatne sugestie i prośby o opuszczenie lokalu spotykały się głównie z oburzeniem ze strony klienta.

Środek tygodnia, wczesna godzina, 90% stolików wolnych. Idę myć podłogę w części lokalu, gdzie nie ma żadnych klientów. Zgodnie z prośbą szefa stawiam żółtą, niemałą tabliczkę informującej o czynności, którą wykonuję. Niestety i na to znajdują się oporni. Pomimo, że w sali było pełno wolnych stolików, zawsze znalazł się ktoś, kto upatrzył sobie stolik znajdujący się na terenie świeżo umytej, a właściwie mytej podłogi.

Piekielni rodzice przychodzili z pociechami w wieku 1-10 lat i potrafili przesiedzieć w lokalu kilka godzin. Niech sobie siedzą, tylko, że ich dzieci szybko się nudziły. Rodzice zazwyczaj puszczali pociechy wolno, a te demolowały lokal lub przeszkadzały innym klientom. Szczytem głupoty była matka, która pozwoliła raczkować swojemu dziecku na brudnej podłodze pomiędzy kelnerami noszącymi gorące dania.

Restauracja dawała klientom możliwość rezerwacji telefonicznej lub poprzez stronę internetową, jednak kilka razy zdarzyło mi się spotkać grupę około 10 osób, która rezerwacji nie miała, ale obrażała się, kiedy nie było możliwości zorganizowania im miejsca. "Ta restauracja jednak nie taka dobra jak mówili".

Szef kazał nam takie zachowania olewać, głównie dlatego, że piekielnym nie wystarczyło zamarudzić i wyjść. W ramach zemsty awanturowali się lub opisywali na stronach internetowych z anonimowych kont tragedie, które ich w lokalu spotkały. Wszystkie zdarzenia były oczywiście podkoloryzowane lub zwyczajnie zmyślone, niestety raz zła opinia o lokalu trafiła aż do gazety, ponieważ lokal nie chciał przyjąć niepełnosprawnych. Niepełnosprawni przyszli grupą, oczywiście bez rezerwacji. Lokal był pełny, szef ich przeprosił i zaproponował inny termin plus zniżki. To nie wystarczyło i tak oto szef z lokalnej gazety dowiedział się, że dyskryminuje ludzi na wózkach inwalidzkich.

by 8400111
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ruuda25
9 11

Ludzka głupota nie przestaje mnie zadziwiać. Współczuję.

Odpowiedz
avatar ziaja
28 40

@Sharp_one: serio? pracowałeś kiedyś w knajpie? chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo wkurza fakt, że z założenia powinieneś skończyć o 23-24, a wychodzisz z roboty o 3-4 a czasem nawet 6 rano.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2015 o 0:02

avatar ziaja
3 17

@Zmora: Owszem, pracowałam. Ba, w dalszym ciągu pracuje!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 15

@ziaja: Sorry, ale jeżeli lokal jest otwarty "do ostatniego klienta", to takie są godziny pracy załogi a nie do 23-24. Jeżeli lokal ma napisane otwarte do 24 to ok, można poprosić klienta o wyjście plus zaproponować zapakowanie dań na wynos. Ale jeżeli lokal jest otwarty do ostatniego klienta, to wypraszanie klienta jest po prostu chamstwem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 czerwca 2015 o 21:33

avatar bazienka
10 14

@ziaja: nooo jak ja pracowalam w knajpie, to mielismy powiedziane ze platne jest pol godziny przed otwarciem i pol po zamknieciu. a jak sobie z takimi klientami przyhcodzacymi 5 min przed zamknieciem poradzimy, to nasza sprawa. no i informacja ze nie zostanie obsluzony byla zdecydowanie nie na miejscu. efekt yl taki, ze jedna czesc lokalu pol godz przed zamknieciem byla juz posprzatana z krzeslami na stolach swoja droga podziwiam odwage tych ludzi, a zwlaszcza jk awanturowali sie wkurzajac kucharza, kelnera ;) a i nie zapomne jak mi male dziecko wraczkowalo prosto pod nogi na zaplecze jak nioslam pelne wlasnie ugotowanego wrzatku czajniki... dzieciak ma szczescie ze poszlo nie na niego tylko na moj brzuch. wyjsc z pracy oczywiscie nie moglam, wiec siedzialam z tylko prowizorycznie zaopatrzonym oparzeniem jeszcze kilka godzin

Odpowiedz
avatar Iceman1973
7 9

@Sharp_one: Jedyna osoba która tu sobie kpi, to Ty. Skoro kuchnia jest zamykana na godzinę przed zamknięciem lokalu to owy klient ma godzinę czasu na zjedzenie tego co zamówił. A skoro siedzi z tym o godzinę, dwie czy nawet trzy dłużej, to jest po prostu najzwyklejszym w świecie kutasem, który lubi uprzykrzać życie innym. Ciekawe, czy taki jeden z drugim siedzieli by w robocie z dwie godziny dłużej bo jeszcze są klienci. Niejednokrotnie spotykałem się z takim zachowaniem a największe problemy zawsze robiły urzędasy, którzy się oburzali, że ktoś skończył pracę i chce po prostu iść do domu ale sami jak kończą pracę o 14.00 czy 15.00 to choćby stała tam jeszcze setka petentów, kończą i idą do domu... lub jakiegoś lokalu uprzykrzać życie innym ludziom.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 3

@Sharp_one: Jeśli jest podany czas otwarcia i zamknięcia lokalu to wg Ciebie co to jest? Skoro zamykamy o 23 to kuźwa zamykamy a przysłowiowe "do ostatniego klienta" przez samych klientów powinno być traktowane w rozsądnych granicach. Skoro zamykasz o 23 to chciałbyś siedzieć do 4 nad ranem bo jakiś przymuł chlipie jedno piwo przez 4 godziny? Ogarnij się człowieku!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

@Iceman1973: Sam się ogarnij, bo sytuacja Cię przerasta najwidoczniej. Wszystko zależy od informacji dla klienta. Jeżeli informujemy klienta, że "do ostatniego klienta" to do 7 rano nawet ma prawo siedzieć. Jak właściciel ustala czas otwarcia na "do ostatniego klienta" to się z załoga tak dogaduje żeby nie narzekali jak klient siedzi długo. Wypraszanie klienta po informacji "do ostatniego klienta" jest po prostu buractwem.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 2

@Sharp_one: Sytuacja przerasta jedynie Ciebie ale tak niestety jest gdy ktoś próbuje błyszczeć wiedzą teoretyczną bo w praktyce doświadczenie ma zerowe. Ty chyba chłopie żyjesz w innej czasoprzestrzeni. A już na pewno nie w Polsce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

@Iceman1973: Wbrew Twojej opinii polska to nie jest cebulowo buraczany bantustan gdzie się ludzi traktuje jak zwierzęta i daje limity na zjedzenie posiłku w restauracji a potem wyrzuca z lokalu. na pewno żyję w innych sferach niż Ty, sądząc po głupotach które wypisujesz. Stołujesz się chyba na melinach co najwyżej.

Odpowiedz
avatar archeoziele
30 32

Na zasiedzonych klientów mieliśmy sposób. Najpierw kelnerzy gasili światła przy stolikach (oczywiście nie tym z klientami). Potem zasuwali rolety. W tym samym czasie kucharze gasili palniki i sprzątali kuchnię (kuchnia była wyspą na środku sali także klienci doskonale widzieli co tam się dzieje). Na koniec kelner odpalał odkurzacz. Tę aluzję łapali nawet najbardziej oporni.

Odpowiedz
avatar paski
7 9

@archeoziele: Mieliście odkurzacz! Za czasów studenckich pracowałam w ośrodku wczasowym z jadalnią na około 100 osób + osobna sala dla dzieci z kolonii (na około 80 osób). Lataliśmy z miotłami. A w zasadzie to powinniśmy na miotłach zeby to dokładnie sprzątnąć, ale wiesz… Jakoś się nie dało. :D

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 9

@paski: Mieliśmy wypaśny odkurzacz który wył jak syrena na HMS Hood. Sala była duża, cała pokryta wykładziną. Miotłami albo domowym odkurzaczem sprzątalibyśmy to przez pół nocy. A tak to odkurzaczem raz dwa się przeleciało.

Odpowiedz
avatar nisza
23 23

Co do gazety, to szef powinien chyba zażądać sprostowania?

Odpowiedz
avatar Toki221
20 26

Z doświadczenia wiem ,ze niepełnosprawni to w większości przysłowiowe święte krowy i nic nie dało by takie sprostowanie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 31

Ech ci niepelnosprawni. Wszedzie pieja zeby ich traktowac normalnie bez wzgledu na ich defekty, ale jak czegos im sie nie da to dyskryminacja i nienawisc... A tu prosze, bo ja jezdze na wozku to mi sie specjalne traktowanie nalezy. Nie mam nic do niepelnosprawnych, ale wkurza mnie roszczeniowa postawa u takich bardziej zdefiniowanych grup spolecznych.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
15 19

Co do zamykania kuchni zdarzyła mi się piekielność z drugiej strony. Szedłem z dziewczyną i akurat naszła nas ochota na kolację. Jak to bywa w okolicach rynku w Krakowie zostaliśmy zaczepieni przez promotora lokalu i postanowiliśmy skorzystać i zjeść coś w pewnej meksykańskiej restauracji na Floriańskiej (nie pamiętam nazwy). Było około 21.30, ale wyszliśmy z założenia, że skoro nas zapraszają, to wiedzą co robią, a żadnej planszy z godzinami otwarcia nie było. Zaraz po wydaniu dania dostaliśmy rachunek (kelnerka nie była o niego poproszona), drugi raz podeszła może 2 minuty później pytając, czy chcemy coś z baru, bo zamykają i jeszcze trzeci zdołała dać nam do zrozumienia, że nie jesteśmy tu mile widziani. Pierwsza i ostatnia obecność w tym lokalu. Rozumiem, że każdy chce skończyć pracę i iść do domu, ale w takim razie nie nagabuje się gości, żeby weszli coś zjeść w porze zamykania.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@Sharp_one: ja bym powiedziala- ok ale za 10 minut zamykamy ;) ewentualnie zaproponowala na wyos

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

@bazienka: Jeżeli byłaby 23:50 a restauracja czynna do 0:00 to ok. Ale jeżeli restauracja jest czynna "do ostatniego klienta" to z jakiej racji miałabyś zamykać za 10 minut skoro jest klient?

Odpowiedz
avatar maulwurf
4 6

@Sharp_one: a moze tak czytaj ze zrozumieniem to co jest w historii? "Informacje o godzinach otwarcia kuchni widniały w czterech językach na stronie internetowej, na tablicy postawionej przed lokalem i na każdej stronie w menu."

Odpowiedz
avatar Shido
2 2

@Sharp_one: Co do porównania w pierwszej twojje odpowidzi. Piekielne w komentarzu pod którym teraz jest ta dyskusja jest to, że zostali zaproszeni do środka przez pracownika, po czym tak potraktowani. Natomiast w głównej historii, nagabywania nie ma, jest za to klient który wchodzi przed zamknięciem i siedzi niewiadomo ile. Co do "otwarte do ostatniego klienta" godziny otwarcia są, tak więc to "do ostatniego klienta" jest zwyczajem, jaki starają się DODATKOWO praktykować, żeby nie było sytuacji że godzina 22:30 i "wszyscy won". Tylko raz w życiu spotkałem się by na tabliczce z godzinami był zwrot "do ostatniego klienta"

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@Shido: 'do ostatniego klienta', czyli czas poza godziami otwarcia ( plus cos na sprzatanie), obsluga ma poswiecac w ramach wolontariatu? nie kazdy szef za taki czas placi

Odpowiedz
avatar voytek
3 9

to czemu nie pozwal gazety? mjąc za świadków pracowników i być może nagrania z kamer?

Odpowiedz
avatar zlotareneta
12 14

Dlatego właśnie nie znoszę zasady "klient nasz pan". Bo niestety niektórym bucom przewraca się od tego w głowach. Wydaje im się, ze skoro płacą, to automatycznie awansują do rangi świętej krowy. A prawda jest taka, że tak jak wiele jest lokali, w których można zjeść/wypić/coś kupić, tak samo wielu jest klientów. I tym dobrym, sensownym lokalom ubytek jednej świętej krowy nie robi aż takiej różnicy, jak się krowom wydaje. To raz. Po drugie zaś, każdy z nas gdzieś pracuje i każdy z nas jest gdzieś klientem. Chcesz być po ludzku, z szacunkiem traktowany w swojej pracy? To zrozumiałe. Ale czy wydaje Ci się, że inny człowiek, w innej pracy nie ma takiego samego pragnienia? Jak to więc jest, że buce głośno domagają się swoich praw, nie łapiąc, że inni ludzie też prawa mają? Zanim zaś niektórzy z komentatorów postanowią pokroić mnie na kawałki za moje zdanie, chciałabym jedno podkreślić: Jestem jak najbardziej za tym, że obsługa restauracji, sklepów itp. ma obowiązek być uprzejma i traktować klienta z szacunkiem. To nie tylko część ich pracy, ale też bycia człowiekiem. Chyba szczególnie odnosi się to do restauracji właśnie, które z założenia są miejscami relaksu i oderwania od szarej rzeczywistości. Nie popieram jednak założenia, że klient to król, a obsługa to w najlepszym wypadku służący, którym wolno jest spełniać życzenia. Klienta tak samo powinna obowiązywać zasada, że drugiego człowieka należy traktować uprzejmie i z szacunkiem. Jeśli jej nie rozumie i nie wprowadza w życie, to niestety - wypad do przedszkola, na douczenie. To, co teraz zaś rozumiane jest pod zasadą "klient nasz pan" to jakaś smutna parodia relacji międzyludzkich. Z niecierpliwością czekam na dzień, kiedy ludzie się wreszcie ogarną i zaczną się nawzajem traktować po ludzku. Coś mi się wydaje jednak, że w tym życiu się nie doczekam...

Odpowiedz
avatar FireWall
0 0

W knajpie mojej znajomej obowiązuje taka sama zasada otwarcia lokalu. Do ostatniego klienta. Z tym, że u niej, kuchnia jest otwarta do 21:30 czyli do tej godziny można zamawiać dania. Często zdarza się tak, że właściciel (który co drugi dzień siedzi w lokalu, na przemian ze swoim wspólnikiem), mówi kelnerkom, że już nic nie sprzedają. Dziewczyny wtedy zaczynają sprzątać, gasić poszczególne światła i grzecznie mówią, że nic nie sprzedają i za chwilę zamykają lokal. Zdarzają się ludzie niezwykle oporni, nie raz zdarzały się osobniki, które twierdziły, że jak kupią jeszcze jedno piwo to lokal nie wiadomo ile zarobi na tym.

Odpowiedz
Udostępnij