Kilka lat temu kupiliśmy M5, ale że pieniędzy na remont już zabrakło, postanowiliśmy przez 2 lata wynajmować je studentom (w sumie 5 osób).
Mieliśmy dość sporą rotację lokatorów, bo to głównie studenci i młodzi pracujący. Była jasna zasada, że dwie skargi od sąsiadów na kogoś, to ten wylatuje (w sumie tylko raz musiałem z tego skorzystać) ale tak poza tym jakoś mocno się nie przyczepialiśmy jak sobie gospodarowali. W mieszkaniu panował wieczny bałagan, ale wiedzieliśmy że czaka nas remont generalny, więc specjalnie nie komentowałem. Przewinęło się paru piekielnych lokatorów, ale w tej historii ciężko będzie wymienić jednego winnego.
Raz w miesiącu zaglądałem do studentów odebrać pocztę i kwitki. Pewnego razu czuję, że coś w kuchni capi (dużo mocniej niż zwykle). Szukam źródła zapachu - jest to garnek z pomidorówką która skisła. Sugeruję lokatorce która akurat była w kuchni, że mogłaby to sprzątnąć, ona odpowiada że "tu każdy sprząta tylko po sobie", i że jako jedyna kobieta w tym mieszkaniu tym bardziej nie będzie po tych brudasach sprzątała, bo jeszcze się lenie przyzwyczają.
Miesiąc później ponownie zaglądam do studentów i w progu uderza mnie nieziemski smród. Idę do kuchni i widzę ten sam garnek co miesiąc temu. Z lękiem podnoszę wieczko - skiśnięta pomidorówka już dawno zamieniła się w "grzybową" i od smrodu kręci mi się w głowie.
Zwołuję szybko zebranie lokatorów - po kolei każdy wypiera się, że to jego garnek.... W końcu dochodzą do olśnienia - "To Lokatora X! Przecież on jako jedyny zupy sobie gotował!" Pozostawiłem ich z tym odkryciem i wyszedłem. Miesiąc później garnka nie było, smród wywietrzał dopiero w trakcie remontu po doprowadzeniu kuchni do stanu surowego.
Teraz puenta - Lokator X wyprowadził się ponad 2 miesiące wcześniej. Jak upartym trzeba być żeby przez 2 miesiące znosić taki smród, bo "każdy sprząta tylko po sobie" i jak niekomunikatywnym by nie odkryć czyj był garnek?
lokatorzy
Całkiem pocieszni ci studenci. :D
OdpowiedzW sobotę miałam gości. Też nie posprzątam po nich. Po co? Niech każdy sprząta po sobie. Jak wpadną za miesiąc - będą mieli co robić.
Odpowiedz@Toyota_Hilux: Co innego będąc w gości, a wynajmując pokoje. Skoro byłaś ich gospodarzem, to w twoim zakresie powinno być pilnowanie porządku, lub powiedzenie im przynajmniej po tym jak nabałaganili że powinni to posprzątać, a nie czekać na kolejną wizytę.
OdpowiedzRozumiem zasadę, każdy sprząta po sobie, to ma sens, szczególnie jak ktoś gotuje żarcia na cztery gary tylko dla siebie, a ktoś inny w małym rondelku, ok. Tylko jeśli od jakiegoś czasu bym widziała "bezpańskie" jedzenie, które śmierdzi, to bez pytania bym je wywaliła i gar umyła, a nie czekała na cud albo, że gar albo jego zawartość, sama wskoczy do zlewu i się wykąpie. Swoją drogą, że też im fetor z gara nie przeszkadzał, no chyba że byli przyzwyczajeni do osobliwej palety zapachu :/
Odpowiedz@mesiaste: Bo to debile byli!
Odpowiedz@mesiaste: abstrahując od tej konkretnej sytuacji to bardzo złą taktykę byś przyjęła, mycie bezpańskich garów niechybnie prowadzi do sytuacji gdy wszystkie nagle stają bezpańskie, a ty w kółko myjesz cudze brudy. Oczywiście postępowania lokatorów nie ogarniam, bo to że stojącym dwa (?) miesiące brudnym i śmierdzącym garem nikt się nie zainteresował i nie szukał winnego, nie da się ogarnąć. A może oni po prostu oczekiwali, że brudne gary współlokatora, który się wyprowadził same z siebie rozpłyną się w niebycie jak da się im dostatecznie dużo czasu? ;-)
Odpowiedz@falka_85: Może czekali aż pomidorówka sama się wyniesie? Z historii wynika, że było blisko :)
Odpowiedzciekawe co oni studiowali?
Odpowiedz@Fergi: najwięksi bałaganiarze studentka z socjologii i student z ASP (o tym gościu zrobię jeszcze kiedyś osobnego posta), był jeden elektronik z polibudy, ale ten o dziwo najbardziej dbał o porządek (pewnie dlatego że często nowe dziewczyny u niego gościły)
Odpowiedz@bulhakov: nie dziwi mnie, że w takim smrodzie żadna miejsca na dłużej nie zagrzała ;)
Odpowiedz@bulhakov: no patrz a stawiałam na biologię, chemię, botanikę czy coś w stylu wtedy można by tą zupę potraktować jako experyment, jakaś taką kreątywna formę nauki.;-p
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2015 o 1:18
@Fergi: Pewnie Chemie, a ten gar był ich zaliczeniem dyplomowym. Czy jakaś pracą.
OdpowiedzMoże lokatorzy nie ruszali gara bo mieli nadzieję, że urosną mu nóżki i zacznie wyłazić z kuchni, używać łazienki i innych pomieszczeń a wtedy automatycznie będzie jedna osoba więcej do podziału rachunków. Przedsiębiorczy studenci :)
OdpowiedzZapewne wielu z Was się obrazi za to, co napiszę ale to niestety jest prawda. Kiedyś, wiele lat wstecz studiowali ludzie, którzy się do tego nadawali. studiowali Ci z większym parciem do nauki i wiedzy. Dziś na studia oprócz tych opisanych powyżej pchają się także różnego rodzaju dupki, którzy idą tam tylko po to, by dłużej za przeproszeniem gówno robić a na końcu z miernym wynikiem zdobyć papierek. Z takiego człowieczka niestety nic nie będzie. Skoro w czasie studiowania tacy inteligencją nie grzeszą to po uzyskaniu przed nazwiskiem inż., lub mgr inż., tej inteligencji, wiedzy, chęci do pracy też im nie przybędzie. Jak to kiedyś ktoś powiedział: Oprócz wyższego wykształcenia, dobrze byłoby posiadać jakieś średnie wyobrażenie i co najmniej podstawowe wychowanie. Pozdrawiam
Odpowiedz@Iceman1973: Ale czemuż się obrażać, jak to sama prawda jest? Serio, jestem studentem rok trzeci, kierunek z klasy średniej wyższej (czyli niestety nie geodezja, matematyka, fizyka, medycyna etc, ale daleko mi do poziomu zarządzających kanapkami w MC). I to, co się widzi wśród studenciaków to jest paranoja. Brak wychowania to swoją drogą, choć nie on najbardziej boli (większość studentów jednak ogarnia, że prowadzący to prowadzący i wie lepiej). Mnie niesamowicie wkurza skamlanie i łaszenie się o dodatkowy termin, dopytkę itd. Żywię przekonanie, że takie sposoby to skończyły się w gimnazjum, ale jak widać - kładzenie po sobie uszu wciąż działa dobrze. A druga sprawa - syfiarze. Mnie naprawdę zastanawia bardzo mocno fakt, jak można robić wokół siebie syf w stylu "nie zmywam garów przez 4 dni, bo mi się nie chcę", "nie zamiatam pokoju przez miesiąc, bo mi się nie chcę", "śpię na wpół rozwalonym łóżku, bo mi się nie chce". A już motywacja "nie piorę, bo pralka zepsuta, co tydzień jeżdżę do domu, mamusia zrobi" mnie kompletnie rozkłada. Serio - nie potrafię ogarnąć, jak można mieć po 22 lata i dalej być taką wegetatywną roślinką, co to bez pomocy rodziców zwiędnie w tydzień (nie umie gotować, prasować, do pracy nie pójdzie, bo 1 dzień w tygodniu zajęć to za dużo, muszę się przecież wysypiać do 14). To jeszcze lenistwo, czy już choroba?
OdpowiedzCzasem jak czytam te historie studenckie to się cieszę, że na studiach mieszkam z członkami rodziny :O
Odpowiedz@lashandviagra: Dokładnie, ja dojeżdżałem do liceum 40 kilometrów, byle nie mieszkać w żadnym internacie, potem dojeżdżałem na studia dojeżdżałem 100 km do miasta, w którym studiowałem, i też wracałem zawsze do domu. Nigdy nie miałem tej "przyjemności" mieszkania w akademiku/bursie/internacie ani niczym takim, a jak wynajmowałem pokoje, to tylko sam. I powiem Wam - bezcenne! :-)
Odpowiedz