Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Z pamiętnika laborantki. Każdy, kto pracował z ludźmi wie, że często tłumaczenie…

Z pamiętnika laborantki.

Każdy, kto pracował z ludźmi wie, że często tłumaczenie wielu spraw bywa problematyczne. Lub po prostu osobie, która dzień w dzień po kilkanaście/kilkadziesiąt razy wyjaśnia tę samą sprawę, wydaje się ona tak bardzo prosta i jasna, że jak tu w ogóle można mieć jakieś pytania.
Dłuższy już czas temu zmieniłam miejsce pracy. Tzn w obrębie tej samej firmy inna lokalizacja, na drugim końcu miasta. W poprzedniej jak to z ludźmi, jedni rozumieli, co się mówi, innym trzeba było powtórzyć/wyjaśnić dodatkowo, ale powiedzmy w granicach normy. W nowym miejscu czasami wątpię, czy wyrażam się po polsku. Nie ma niemalże dnia bez jednej z poniższych (lub podobnych) sytuacji.

J - ja
P - pacjent

Epizod 1.
J - Wyniki można odebrać u mnie, od 7 do 10.
P - (jak gdyby kończąc za mnie niedopowiedzenie) A po 10 w rejestracji.
J - Nie, po 10 już nie można, nigdzie. Tylko u mnie od 7-10.
P - Dobrze. Ale po 10 będą w rejestracji?
J - Nie. Można odbierać tylko do 10, później nie.
P - Dobrze, dobrze. To ja sobie odbiorę po południu w rejestracji.

Epizod 2.
Wydaję pacjentce wyniki. Kartka wydruku z jednym badaniem, drugie "tajne", schowane w kopercie.
P - (trzymając w ręku kopertę) - A co to tu jest za karta?
J - To jest koperta, a w niej jest część wyników.
P - Aha... A ja miałam mieć dwa badania, a tu jest tylko jedno (podaje mi wydruk).
J - Drugi wynik jest w kopercie.
P - Aha... (wpatruje się dłuższą chwilę w kopertę opisaną tylko swoimi danymi). A powie mi pani co to znaczy?

Epizod 3.
Pani prosiła o fakturę na badania prywatne. Przyszła po odbiór na drugi dzień; przy wykonywaniu badań uprzedzałam, że wyniki będą jutro, ale na fakturę być może trzeba będzie poczekać dwa dni. Podaję zaklejoną kopertę.
P - Tutaj już wszystko jest?
J - Proszę zobaczyć, ja tego nie pakowałam, więc nie wiem, czy udało się wystawić fakturę.
Pani otwiera kopertę, wyjmuje z niej dwie kartki, wynik na zielonej karteczce A5 i fakturę na zwykłej białej komputerowej kartce A4 z napisem na samej górze wielkimi bykami "faktura".
P - (po chwili wpatrywania się w obie kartki) I co? Jest wszystko?
J - Tak, biała kartka to faktura, a zielona pani wyniki badań
P - Aha... (chwila wpatrywania się). A powie mi pani, czy ja jestem chora? (i podaje mi... fakturę).

Epizod 4.
A właściwie nie epizod, bo o ile poprzednie konkretne sytuacje zdarzyły się raz, opisane są poglądowo, podobne zdarzają się bardzo często, to ta jest codziennością.
Pacjent wyciąga z moją stronę pojemnik z moczem
J - Słoiczek proszę postawić na szafce.
Szafka w gabinecie stoi jedna, na niej stoją już kubeczki poprzednich ludzi, dodatkowo ja wskazuje na nią ręką (kulturalnie, otwartą dłonią, nie palcem).
P - Gdzie? (rozgląda się po gabinecie stojąc może metr od szafki).
Powtórzenie "Na szafkę, obok innych kubeczków" czasem załatwia sprawę, choć równie często następuje ciąg dalszy dialogu.
P - Ale ja mam niepodpisany.
J - Dobrze, proszę postawić, zaraz podpiszę.
P - ALE JA MAM NIEPODPISANY!
Tu następuje podsuwanie mi kubka z czyimiś sikami pod nos, nie przesadzam, kilkanaście cm od twarzy. Często niedokręconego, kapiącego. Jeśli nie wykaże się refleksem - prosto na moje kolana.

Epizod 5.
Znów klasyk i codzienność.
Pacjent siada na fotelu, podaje mi lewą rękę.
J - Proszę zacisnąć pięść.
Zaciska. Prawą.

Epizod 6.
Wywieszona na drzwiach duża drukowana kartka "5.06 (piątek po Bożym Ciele) laboratorium nieczynne."
Działo się to we wtorek. Pani przeczytawszy kartkę odeszła z kwitkiem, bo spostrzegła tylko słowo "nieczynne", myśląc, że odnosi się do dnia dzisiejszego.

Nie wiem, dlaczego tak jest, tak ogromna różnica w zdolności myślenia i pojmowania ludzi z dwóch dzielnic tego samego miasta. Przy tym często nie są to starzy ludzie. Pani z przykładu 2 miała max 30 lat. Nie można tego złożyć na karb stresu przed badaniem, zaspania i braku porannej kawy, bo te czynniki dotyczą ludzi w obu miejscach.

słuzba_zdrowia

by ejcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nietoperzyca
9 13

Taka mała uwaga - jeśli piszesz o 2015 r. to "piątek po Bożym Ciele" to 05.06. ;) A co do opisanej przez ciebie różnicy w dwóch laboratoriach to pokuszę się o optymizm. Może w poprzednim większość pytających już zrozumiała i przyjęła do wiadomości twoje wyjaśnienia? Zostaliby wówczas tylko ci, do których nic nigdy nie dotrze. A w nowym laboratorium masz jeszcze po prostu dużą pedagogiczną pracę do wykonania. :)

Odpowiedz
avatar ejcia
9 11

@Nietoperzyca: Dzięki, data poprawiona :) A co do pracy pedagogicznej - w pierwszym miejscu byłam krócej niż tu :)

Odpowiedz
avatar glan
9 17

Epizod 3 - tak, pani była chora na fakturozę.

Odpowiedz
avatar zieziura
8 18

akurat jesli chodzi o epizod drugi to ja też bym zapytała co to znaczy ? Nigdy nie dostałam badania w kopercie tajnego ? Może się wystraszyła, ze coś źle itp. Grzecznie zapytała co to znaczy bo nie wiedziała czy to źle czy dobrze, że dostała tak wyniki

Odpowiedz
avatar michaup
3 11

@zieziura: Z tego co wiem, to laborant ma zrobić wynik. Ocena należy do lekarza prowadzącego.

Odpowiedz
avatar diabelskieziele
6 14

@michaup: Tak, ale kobieta nie zrozumiała dlaczego jeden wynik jest w kopercie, a drugi nie (ja też nie rozumiem) i po prostu zapytała - miała do tego prawo. Piekielności w tym nie widzę żadnej.

Odpowiedz
avatar ejcia
0 8

@diabelskieziele: Piekielności nie ma, bo nikt z siebie osiołka nie robi specjalnie, ale jeśli tłumaczę, że część wyników jest w kopercie, to patrzenie na kartkę "luzem" i twierdzenie że tu nie ma wszystkiego nie jest specjalnie bystre

Odpowiedz
avatar kayetanna
-1 5

Może trafiłaś do dzielnicy "bardziej wtórnych analfabetów"? Chyba w każdym mieście są takie miejsca, gdzie mieszkają mniej ogarnięci ludzie, biedniejsi, tacy którym w życiu nie do końca wyszło. Albo może Ci są bardziej zapracowani i mózgi w pracy zostawiają...:P

Odpowiedz
avatar nisza
1 5

@diabelskieziele: ad. 1- to mówi "proszę pani, a czy nie dałoby rady jakoś inaczej, bo.." i tu podaje powód. Plus zapewne ma możliwość upoważnienia kogos do odbioru (Choć ok, nie każdy ma kogo upoważnić).

Odpowiedz
avatar Bastet
7 9

@diabelskieziele: Co do epizodu 4 - naprawdę uważasz, że kładzenie cieknącego pojemnika z moczem komuś na biurku przy papierach jest normalne, podczas gdy pracownik dokładnie pokazuje gdzie należy ten pojemnik postawić? Gdy pracowałam w laboratorium szpitalnym, dyżury były w jednym pomieszczeniu. Stół na badania był przy wejściu przy zlewie, mała ława z obrusem przy której spożywałyśmy posiłki, na drugim końcu. Też regularnie pacjenci z zewnątrz na prośbę "proszę postawić na stole przy zlewie" lecieli do przodu i stawiali brudne pojemniki z moczem na obrusie przy naszym śniadaniu - też uważasz to za normalne?

Odpowiedz
avatar ejcia
4 6

@diabelskieziele: odbiór wyników - w pełni się zgadzam, że czasami może to bardzo utrudniać, nie moja decyzja, tylko zarządzenie "góry", którego nie mogłam zmienić, choć próbowałam. Osikanego słoika brac do ręki nie muszę, można np "bezdotykowo" przykleić karteczkę z kodem kreskowym, a potem trzymając palec na tejże naklejce podpisac nazwisko. a jeśli już koniecznie trzeba wziąść do ręki, np poustawiać, równo jeden przy drugim bo robi sie mało miejsca mam czas założyć rękawiczkę. A pani z przykładu 6 nic mi nie zrobiła, każdemu zdarzy się nie doczytać, za pokojarzyć itd. Ale w tym miejscu zdarza się to częściej niż gdzie indziej o o tym jest ta historia. Ci ludzie nie sa piekielni w ścisłym tego słowa znaczeniu, po przecież nie robią tego specjalnie.

Odpowiedz
avatar diabelskieziele
0 2

@ejcia: Dobra to nie jest miłe, ale jeśli ktoś nie rozumie, że należy położyć w danym miejscu to zawsze można powiedzieć "proszę chwileczkę zaczekać, zaraz od pana/pani wezmę". Ludzie są różni, dla niektórych już samo przekroczenie progu laboratorium/szpitala/przychodni wywołuje stres. Nie każdy jest na to odporny i Ty jako laborantka powinnaś o tym wiedzieć. Jeżeli ktoś wybiera sobie pracę wśród ludzi to powinien liczyć się z tym, że nie wszyscy będą idealni. Bywam często w szpitalu, więc wiem jak takie miejsce działa na niektórych ludzi. Dopóki nie są chamscy i złośliwi to nie jest tak źle.

Odpowiedz
avatar Tojot
1 1

@ejcia: Epizod 4. Spróbuj postawić na szafce małą tackę żeby wydzielić miejsce na nową próbkę. Wtedy będziesz mogła mówić: - Słoiczek proszę postawić ODDZIELNIE na tacce. Na pewno pomoże.

Odpowiedz
avatar inmymind
5 5

Granica między "irytujący" a "piekielny" dla każdego jest w innym miejscu. No i jeśli rzeczywiście pewne sytuacje są codziennie to mogą doprowadzić do szewskiej pasji. Spotykane za to sporadycznie - wyłącznie śmieszą. Dla mnie opisane historie to raczej do kategorii "facepalm" (czy jest polski odpowiednik tego sformułowania?) niż piekielność.

Odpowiedz
avatar michaup
-2 4

@inmymind: Twarzodłoń, albo Twarzoręka. Zależnie od źródeł stosowane też jako Twarzopalma. Z góry nie ma za co :)

Odpowiedz
avatar inmymind
0 0

@michaup: Ja wiem jak to można przetłumaczyć, ale raczej o słowo typu "żenada" mi chodziło, ale oddające dokładnie to, co wyraża się przez facepalm... Słowo "żenada" - jakkolwiek dobre - jednak weszło w codzienny język na tyle, że przestało wyrażać rzeczywiste zażenowanie.

Odpowiedz
avatar sparxx
4 4

Istnieje zjawisko zwane "zespołem białego fartucha", pojawia się w wyniku urazu związanego np. z pobytem w szpitalu. Osoby nim dotknięte nawet nie muszą wiedzieć, że dolega im coś takiego. Jakikolwiek kontakt z osobami związanymi z medycyną - pielęgniarka, recepcjonistka, nawet bywa, że sprzątaczka - wywołuje u nich syndrom objawów charakteryzujący się właśnie tym, co opisujesz. Z takimi osobami należy rozmawiać jak z dzieckiem, wytłumaczyć, jak trzeba to powtórzyć. Nie zrozumieją czemu na nich krzyczysz, bo i tak czują się bezradni. Mówisz że ich zachowanie jest piekielne, ale dla kogo bardziej - dla Ciebie, czy dla nich samych? I czy w obecności dyrektora placówki zachowałabyś się wobec nich tak samo?

Odpowiedz
avatar ejcia
5 5

@sparxx: Wskaz mi proszę, w którym miejscu na kogoś krzyknęłam lub odezwałam się w sposób nieuprzejmy. Poza tym jeśli przeczytrasz co odpisałam użytkownikowi diabelskieziele zauważysz, że ja wcale nie uważam tych ludzi za piekielnych. zastanawiam się jedynie nad powodem, dla którego epidemia syndromu białego fartucha ogarnięta jest jedna dzielnica, a inna nie. Wyobraź sobie, ze jedziesz zatłoczonym autobusem i ktoś Cię przypadkiem nadepnął. Spoko, zdarza się. Ale jeśli jeździsz codziennie i codziennie ktoś inny Cię nadepnie, to w końcu zaczniesz sie zastanawiać: w autobusie nr 5 rzadko kto mnie nadepnie, a w nr 8 co chwila, prawda? Ale jest to nagromadzenie drobnostek. Najpierw nadepnął Cię Kowalski, potem Nowak, a jeszcze później Iksiński. Podeptany jesteś jak trawa na pastwisku, ale w przypadku tego konkretnego Nowaka drobiazg. To miałam na myśli :)

Odpowiedz
avatar szamanisko
0 0

Niektórzy ludzie są po prostu zbyt odporni na wiedzę..... :)

Odpowiedz
avatar magnetia
0 0

Co co szóstki, to widziałam na własne oczy podobny przypadek. Pracuję na dworcu, który otwierają o 6.00, a kasy są czynne od 7.00. Na drzwiach wisi ładna tabliczka z informacjami o tym. Najpierw idą godziny otwarcia dworca, potem otwarcia kas. No i kiedyś stoję tam minutę przed 6.00 i czekam, aż ochrona otworzy drzwi, kiedy to podchodzi też jakaś para koło czterdziestki: [kobitka łapie za klamkę, zamknięte] Babka: A co to, nieczynne? Facet: Jak to...? Czekaj, co tam jest napisane... Babka: A, że od siódmej... co? Dopiero od siódmej? Boga się nie boją, pracować się nie chce... na tym zimnie mamy czekać na autobus? Gdybym nie miała za sobą już jakiegoś stażu pracy, to pewnie bym ich wyprowadziła z błędu i zaliczyła sobie dobry uczynek, ale wybaczcie, no nie mam siły, zresztą reakcje o takiej barbarzyńskiej porze, czwartą zmianę ranną pod rząd, trochę opóźnione. Napisane jak wół, że kasy od 7.00, hala od 6.00, a pod spodem jeszcze, że poczekalnia nocna tam a tam + prosta mapka. Moment po ich odejściu ochroniarz otworzył drzwi. Po prostu ilość tekstu większa niż dwa słowa jest dla wielu osób wyzwaniem zbyt dużym, co potwierdza też przypadek z fakturą. To się nazywa analfabetyzmem wtórnym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2015 o 12:09

Udostępnij