Kolejna kandydatka na "matkę roku".
Siedzę sobie dzisiaj na przystanku autobusowym. Jako, że święto, ludzi mało, tylko ja i puszysta pani z dzieckiem. Co ważne dla historii, dziecko też do chudych nie należało. Nie powiedziałbym, że było grube, czy otyłe. Raczej miała nadwagę. Dziewczynka ok. 7-8 lat.
Dosiada się starsza kobieta(SK). Bardzo gruba. Fałdy tłuszczu wisiały, że widać je było przez suknie. Mówi do dziecka:
Sk: Przesuń się.
Dziecko się przesuwa.
Sk: Jeszcze się przesuń, taka gruba jesteś, że całą ławkę zajmujesz! (DO DZIECKA!)
Ja nie reaguję, w końcu matka zaraz dziecko obroni. A tu matka.
M: No, gruba jest, jak świnia! Widzisz? Gdybyś tyle słodyczy nie żarła, to byś taka gruba nie była!
Zatkało mnie. Centralnie mnie zatkało. Dziecko łzy w oczach, a matka z kobietą rozmawia o tym, jak jej dziecko słodyczami się objada i tyje... Przyjechał mój autobus. Nawet mi głupio, że się nie odezwałem... Nie wiedziałem, co mam zrobić. Tak, na 100% to było jej dziecko. Ale jak można winić za to siedmiolatkę, że jest gruba? Że je słodycze? Kto jej to kupuje?! MATKA! Więc niech dba o dietę córki, a nie, że przy ludziach ją poniża (szczególnie, gdy sama też jest gruba).
komunikacja_miejska przystanek
Zamiast się odezwać lepiej tekst na piekielnych walnąć... Brawo, Godna postawa obywatelska!!!!
Odpowiedz@iks: problem w tym, że to nie moje dziecko, poza tym nie miałem czasu na awantury, leciałem już na autobus bo następny za 3 godziny. poza tym byłem w lekkim szoku... Nie bardzo wiedziałem, co mam powiedzieć...
OdpowiedzJa tak tylko dodam, że wpychanie dzieciom słodyczy to nie zawsze wina rodziców... W szkole dzieciaki dostają cukierki na świetlicy "bo były grzeczne" - takie ilości, że w końcu musiałam porozmawiać z opiekunkami [Córa najadała się w tym i nie chciała jeść normalnego jedzenia w domu!]. Przyjście babci/cioci/wujka kogokolwiek bez przynajmniej jednej czekolady na dziecko? Niemożliwe... A ponieważ przychodzą często to i słodyczy dużo przynoszą [i to oburzenie, że większe ilości przejmuję i rozkładam np. na 3-4 dni]. Zwłaszcza teściowa długo się o to wydzielanie obrażała, bo "na pewno sama zjesz"... W sumie dzieciaki "z zewnątrz" dostają takie ilości słodyczy, że sama im ich praktycznie nie kupuję... Ot, raz w miesiącu średnio coś dostają od nas, a słodycze jedzą praktycznie codziennie... Gdybym tego nie pilnowała to Córa-niejadek szybko przestała by jeść zwykłe jedzenie, a Syn-żarłok szybko dorobiłby się nadwagi.
Odpowiedz@bonsai: Przynajmniej pilnujesz... Ale poniżać tak własne dziecko? Ta baba była nienormalna...
Odpowiedz@bonsai: masz rację, choć postawa matki naganna tu była. moja teściowa wpychała 10miesięcznemu synowi jakieś twarde ciastka z Biedronki, aż zaczęło się nimi dusić. co będzie potem???
Odpowiedz@Ferian: Poniżania dziecka przecież nie usprawiedliwiam - sama to przeszłam za dzieciaka... Dość gruba byłam [delikatnie mówiąc], a o ile moi rodzice mnie nie wyśmiewali, o tyle nie reagowali jak robili to inni [mój brat czy jego koledzy U NAS W DOMU] Właśnie dlatego aż tak bardzo interesuję się tym co i ile jedzą moje dzieciaki [syna lekko ograniczam, bo on je wszystko zawsze i wszędzie.. a Córe namawiam do owoców i sałatek jak zaczyna histeryzować, że utyła - nastolatka już, ma takie odpały żeby wcinać słodycze i jednocześnie nie jeść nic innego "bo jest gruba"] @the: ja wybrałam metodę "raz głośno i wyraźnie powiedzieć co o tym myślę"... Tak wyraźnie, że przez miesiąc się do mnie nie odzywała - to był piękny miesiąc. Nie polecam jeśli komuś bardzo zależy na dobrych kontaktach z teściową, mi to akurat lata koło nosa.
Odpowiedz@bonsai: Generalnie popieram Twoje poglądy, ale określanie syna mianem "żarłok" jest trochę przykre, tym bardziej, że jak sama wspominasz, sama przeszłaś w dzieciństwie poniżanie na tle wagi....
Odpowiedz@Eve: jest różnica w sposobie mówienia danego słowa z różnym ładunkiem emocjonalnym. W efekcie to samo słowo może być odbierane pozytywnie i negatywnie... Swoją drogą on naprawdę je tyle co dorosły chłop pracujący przy kopaniu rowów [czy innej wyczerpującej robocie fizycznej]...
Odpowiedz@Eve: Żarłokiem równie dobrze może być szczupła osoba z bardzo szybkim metabolizmem, więc określenie kogoś takim mianem w żaden sposób nie opisuje jego sylwetki, a co za tym idzie- nie jest obraźliwe. Chyba, że ciebie to obraża, ale w takim razie określenia "niejadek", "łasy na czekoladę" albo "mięsożerca" też można uznać za "przykre".
OdpowiedzJa jebie .. Zwykle nie uzywam wulgarymow ale trzesie mna gdy rodzice nie pilnuja tego, co i w jakich ilosciach jedza ich dzieci, ewentualnie upominaja ,,nie jedz tyle'' nie tlumaczac dlaczego - dzieciakowi w podstawowce sprawa kalorii, cholesterolu, cukrzycy i calej reszty wydaje sie tak odlegla jak stad do marsa! Dzieciaki nawet nie bardzo wiedza co to jest wiec dlaczego mialyby sie przejmowac? Jedza bo im smakuje, bo mama, ciotki i babcie podsuwaja pod nos..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2015 o 15:17
Pomijając roztrząsanie co dziecko je i ile, bardziej mnie uderzyła sama postawa matki: jak słusznie zauważyła autorka to ona w części odpowiada za to co jej dziecko je i ile, i czy nie ma jakiś chorób, które dodatkowo by nadwagę powodowało. Bardziej mnie jednak wkurza, że zamiast krótko i zwięźle powiedzieć obcej babie, aby się odczepiła od młodej i nie odzywała do niej w tak obcesowy sposób, to jeszcze ją dopinguje we wbijaniu szpili, własnemu dziecku. Serio, mały człowiek w gruncie rzeczy bardzo dobrze rozumie co się o nim mówi i jak mówi, a ponadto nie życzyłabym sobie jako matka aby osoba, która sama ma problemy z utrzymaniem prawidłowej wagi, pouczała mnie w taki sposób i strofowała moje dziecko.
Odpowiedz@mesiaste: Jaka autorka?!
Odpowiedz@Ferian: mój błąd, przepraszam.
Odpowiedz@mesiaste: Ech... Ale nie jesteś pierwszą osobą, nie wiem, czemu tyle ludzi uważa mnie za kobietę... Chyba powinienem rozważyć operację zmiany płci xD
Odpowiedz@Ferian: wystarczy zaznaczyć w opcjach swoją płeć, a wtedy przy nicku pojawi się znaczek, który tą płeć określi i problem z głowy, operacja niepotrzebna ;)
Odpowiedz@krecius: No proszę, człowiek uczy się całe życie!
Odpowiedz@Ferian: czy to ironia? :D
Odpowiedz@krecius: Nie, po prostu ja + komputer = http://www.if.pw.edu.pl/~pluta/pl/dyd/mtj/zal99/obierak/nucleartest10.jpg
Odpowiedz@Ferian: czyli autoironia, co podpada pod ironię:)
Odpowiedz@mesiaste: jakby mi OBCY BABSZTYL dziecko obrazal, to w umierkowanie wybrednych slowach zaraz by uslyszal, ze ma sie nie wtracac w cudze sprawy
OdpowiedzBaba trzasnieta, matka jeszcze bardziej :/
OdpowiedzWbrew pozorom, wielu rodziców stosuje metodę "na zawstydzanie" w różnych sytuacjach co jest taką głupotą, że aż brak słów. Najpierw odbiorą tak dzieciakowi resztki pewności siebie a potem jest lament "Bo ta moja Kasia to taka niedojda i nierozgarnięta, a inne dzieci takie rezolutne!" oczywiście przy dziecku coby dobić jeszcze bardziej...
Odpowiedz@chiacchierona: To jest najokrutniejsze co może byc. Moja matka też raz sie tak wyrwała kiedy byłam w podstawówce. ''Bo xyz jest lepsza z matematyki niż Ty!'' - ''to sobie zaadoptuj xyz a mnie oddaj do domu dziecka!Proszę bardzo, już się pakuję''. Metoda prosta, acz skuteczna.
Odpowiedz@chiacchierona: "Bo ta moja Kasia to taka niedojda i nierozgarnięta, a inne dzieci takie rezolutne!". - Brrr, aż mi całe dzieciństwo przed oczami przeleciało... Moja mama uwielbiała wykazywać się powalającą konsekwencją, najpierw radząc mi, bym "ignorowała głupie zaczepki" (nie byłam szczególnie lubiana w podstawówce i często wręcz bałam się dzieciaków z klasy), a potem narzekając, że "nawet się postawić nie umie, zawsze jak taka sierota". Plus, zawsze gdy przy mnie rozmawiała ze znajomymi: "Czemu się wtrącasz, jak dorośli rozmawiają?! Jakieś durne komentarze! Taki wstyd!" naprzemienne z "No i czemu stałaś jak takie ciele, nic się odezwać nie umiesz! Wstyd tylko przynosisz!" - do wyboru, do koloru. Nie ma to jak mieć odpowiedź na każdą sytuację...
Odpowiedz@Bialy_Lis: Łączę się z tobą w bólu. Jako dzieciak i "wczesna" nastolatka musiałam przejść sporo operacji = sporo narkoz. O ile jako dzieciak jeszcze to jakoś znosiłam, to w połączeniu z nastoletnią burzą hormonów zrobiło mi się combo stulecia i miałam ok. 10kg nadwagi. Mojej matki nie obchodziło, że nie jest to moją winą (miałam ścisłą dietę, ćwiczenia etc. etc.) i korzystała z każdej okazji, żeby publicznie, głośno rzucić do mnie tekstem typu "ty gruba świnio", "Boże, koszulka rozmiar większa, a nie da się twojego sadła w niej ucisnąć", "nie mam z ciebie żadnego pożytku, tylko wstyd mi przynosisz". Hitem było, kiedy w moje własne urodziny sięgnęłam po jeden, słownie jeden kawałek sernika i dostałam po łapach z tekstem "nie żryj tyle, spaślaku, nic tylko byś słodkie wpieprzała"... A potem wielkie zdziwienie, że dziecko ma kliniczną fobię społeczną i nie chce nawet wyjść z pokoju, dopóki wszyscy domownicy nie zasną. Sposoby "leczenia" mojej fobii też miała zacne - wyzywanie mnie od wariatek, pi*d życiowych i tchórzy. Odbudowanie jakiegokolwiek poczucia własnej wartości zajęło mi 5 lat i potrzebowałam do tego pomocy przyjaciół, dowartościowujących mnie wykładowców fotografii i chłopaka (dopiero on się złapał za głowę, że przecież mam obecnie książkową wagę, więc dlaczego uważam się ciągle za grubasa). Dlatego uważam, że powinny być testy na macierzyństwo i dlatego ja osobiście NIGDY nie zdecyduję się na posiadanie dzieci, bo wiem, że skończyłyby z równie zwichrowaną psyche, co moja.
Odpowiedz@Nemesis92 Robiłam niemal identycznie.
Odpowiedz@chiacchierona: "Bo ta moja Kasia to taka niedojda i nierozgarnięta, a inne dzieci takie rezolutne". "Czemu się wtrącasz, jak dorośli rozmawiają?!" naprzemienne z "No i czemu stałaś jak takie ciele, nic się odezwać nie umiesz!". Moja rodzina w 100%. Dodałabym do tego jeszcze pytania w stylu "Chcesz pierogi czy frytki?" po czym gdy mówię frytki od razu pada "Odgrzałam ci pierogi". Natomiast gdy na podobne pytanie odpowiadam "Wszystko jedno" to jest narzekanie że ja taka niezdecydowana jestem i że wszystko jest na głowie rodziców. Przecież to samodzielnym trzeba być, decyzje podejmować, w końcu życie jest ciężkie i wymaga odpowiedzialności! Stwierdzenia typu "Bo A. (córka sąsiadki/koleżanki z pracy/etc) tak ładnie umie tańczyć a ty to dwie lewe nogi masz" lub "Bo sąsiadka chwaliła się że B. zdała prawo jazdy za pierwszym razem a mnie wstyd było powiedzieć że ty oblałaś więc powiedziałam że ty też! Pamiętaj żeby przy niej nie wspominać że ty jeszcze nie masz prawa jazdy." to norma. I też przed zakończeniem terapii wolę nie mieć dzieci. Albo będę robić dokładnie to samo co rodzice i dziecko wyrośnie na znerwicowaną jednostkę albo będę pozwalać mu na wszystko żeby "uczyło się samodzielności" i dziecko wyrośnie na rozpuszczonego bachora.
OdpowiedzO SK: Po pierwsze - nie powinna mówić "przesuń się" ale np: "Przepraszam, czy mogłabyś się przesunąć?" Po drugie - Debilka. Sama otyła, a zwraca w ten sposób uwagę innym? WTF? Ja bym jej dała z plaskacza w tepy ryj, tak, że by się kobita przewróciła, i bym jej wręcz ROZKAZAŁA by przeprosiła dzieciaka. I nie spieszyłabym się już ani trochę. A matce bym powiedziała, że ona sama wygląda jak świnia. Ale dodatkowo jest tępa.
Odpowiedz@pokrzywdzona: myślisz, że by to coś dało?
Odpowiedz@minutka: zatkała by jej japę. tekst: "buhahahła, dwa wieprze zakwiczały" lub przyganiał kocioł garnkowi,by wystarczyły.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Albo wywołała by awanturę... Tak się składa, że pracowałem w podstawówce przez rok... Próbowałem porozmawiać z rodzicami o tym, że ich dzieci bawią się telefonami na zajęciach i prosiłem, by nie dawali sześciolatkom telefonów do szkoły, albo porozmawiali z nimi o tym (Ja się wychowałem bez telefonu aż do gimnazjum) no dobra, argument musze wiedzieć co się z dzieckiem dzieje itp, ok... Ale Niektórzy mówili "Moje dziecko ma prawo, bo to jego telefon i może się nim bawić kiedy chce" I co mam jej powiedzieć? A potem awantura, bo jej Zosia czy Kamilek są gorsze z angielskiego (bo nie uważały...) I to moja wina. A ja nie mam prawa im zwrócić uwagi bo znowu mi ktoś przyjdzie, że na mnie skargę do dyrektora złoży... Boże, ja kocham pracować z dziećmi, ale nienawidzę rodziców... Nawet lekkie zwrócenie uwagi na problem może wywołać 3 wojnę światową... Ale oczywiście było też wielu normalnych i rozsądnych rodziców. Jednak osoba z historii raczej do takich nie należała.
Odpowiedz@Ferian: Amen... Ostatnio byłam pilnie wzywana do szkoły na rozmowę z psychologiem odnośnie Młodego. Pojechałam dość zdenerwowana, ponieważ pani przez telefon nie chciała mi powiedzieć o co chodzi tylko "pani psycholog wszystko powie". U Młodego podejrzewają dysleksję, chodziło wyłącznie o zgodę na badania pod tym kątem. Nauczycielka BAŁA SIĘ sama ze mną o tym porozmawiać, ponieważ większość rodziców reaguje potężną awanturą [rozmawiałam z nią później, żeby jednak mnie tak nie straszyła ;)]. Podobno należę do mniejszości, ponieważ od razu, bez namawiania zgodziłam się na badania, a nie wywoływałam burzę w szklance wody pt."Moje dziecko nie jest idiotą!" I nie, nie mam pretensji do nauczycielki - na jej miejscu też wolałabym zrzucić ryzyko awantury na kogoś innego... Pretensje mam raczej do trzepniętych na rozumku rodziców, przez których nauczyciele reagują tak, a nie inaczej.
Odpowiedz@bonsai: Nawet jej się nie dziwię... Niektórzy nawet grożą skargami, wywaleniem z pracy itp itd...
Odpowiedz@minutka: dziecko by wiedzialo, ze matka je akceptuje, wspiera i stoi za nia murem?
OdpowiedzJak ja dobrze to znam... Rodzice, babcia, rodzeństwo, sąsiadki. Babcia o tyle ciekawie, że najpierw wyzwie od grubych kluch, poopowiada jak to źle grubym w życiu, a potem wepchnie trzy kotlety. Często się nie pamięta zdarzeń z okresu, gdy się miało 7-10 lat, zawsze coś się zapomni, przeinaczy, dopowie. Ale to, co najgorszego się usłyszy na swój temat, zostaje na zawsze, słowo w słowo i przypomina się w najgorszych momentach życia. Bardzo współczuję takim dzieciom, bo często to nie ich wina, że są jakie są, a właśnie rodziców/dziadków/cioć, a także dlatego, że sama przez to przeszłam i wiem, że nawet takie dziecko, które drze się przy najmniejszym bólu fizycznym, może stłumić ogromny ból psychiczny, udawać, że go to nie dotyka, a czuć się jak ostatnie gówno.
OdpowiedzI nie rozumiem, dlaczego się nie odezwałaś. Nadwaga dzieci to wina rodziców.
Odpowiedz@InuKimi: Sam do końca nie wiem. Mam mieszane uczucia...
Odpowiedz@Ferian: Pewnie po prostu Cię trochę zatkało, zdarza się. W internecie to potem każdy mądry, nie? Co to by nie powiedział... :) Ciekawe kto mnie tak zminusował. :D
Odpowiedz