Po debiutanckim sukcesie postanowiłem iść za ciosem. Dziś nie o rodzinie, nie o samochodach. Dziś będzie o popularnych tu historiach z najmem mieszkania. Kto wie, może w tej historii nawet ja zostanę piekielnym?
Chcąc znaleźć z kolegami mieszkanie na październik, rozpoczęliśmy poszukiwania blisko dwa miesiące wcześniej. Już nie pierwszy to nasz najem (każdy mieszkał wcześniej gdzie indziej, a chcieliśmy zamieszkać paczką), więc wiedzieliśmy na co już warto uważać.
Zapomnieliśmy o czynniku ludzkim. Po znalezieniu świetnego miejsca w fajnej lokalizacji i akceptowalnej przez wszystkich cenie, zaczęliśmy mieć już tylko roszczenia.
Jak od właściciela się dowiedzieliśmy po najmie (wcześniej te informacje świadomie zataił), Internet działa tylko wtedy gdy wieje wiatr wschodni, a ciepła woda jest darem niebios i otrzymamy ją tylko po odprawieniu wystarczającej ilości modłów.
Nie zwlekając już w pierwszym tygodniu poinformowaliśmy właściciela, że rezygnujemy z najmu i zostajemy do końca miesiąca.
Właściciel w przeddzień wyprowadzki nie szczędząc w słowach powiedział, że z kaucją się możemy pożegnać, bo umownie się przyjmuje, że okres wypowiedzenia to jeden miesiąc, a nie jak w tym przypadku 26 dni! Co ważne dla historii, właściciel mieszkania popełnił jeden błąd. Nie spisał z nami umowy najmu ani inwentaryzacji na samym początku. Miał to zrobić "Jak będzie na dniach przejazdem to wpadnie'.
W związku z powyższym nie byliśmy zobowiązani do żadnego okresu wypowiedzenia, ale właściciel szedł w zaparte, bo 'zazwyczaj tak jest' i kaucje zobaczymy jak świnia niebo.
Bez chwili namysłu wkroczyłem akcji racząc właściciela taką wiązanką: "Dobrze, nie ma sprawy, proszę zatrzymać kaucję. My w tym czasie - jako iż nie było umowy ani inwentaryzacji, zabierzemy sobie wszystko. I Choćbym miał kafelki z łazienki zębami zrywać i sprzedawać je po 10gr., to sobie tę kaucję odbijemy".
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po 20 minutach Pan przyjechał z pieniędzmi i pobitym rekordem świata w paleniu 10 papierosów na czas.
mieszkania najem studia
Czasami tak się zdarza, że typowemu Januszowi trafi się mieszkanie jak ślepej kurze ziarno, w spadku po babce czy innej teściowej, wtedy typowy Janusz ewoluuje jak pokemon – w Janusza biznesu. Nie rozumiem co tacy ludzie chcą osiągnąć zatajając niektóre wady mieszkania. Liczą na to, że jak już ktoś wynajmie to będzie płacił i mieszkał, bo mu się nie będzie chciało przeprowadzać, czy co?
Odpowiedz@paski: Na Facebooku jest taki fan page "chu^%we mieszkania do wynajęcia". Polecam obejrzeć galerie i poczytać komentarze ;)
Odpowiedz@paski: Niektórzy właśnie takie myślenie mają. Pamiętam okres, gdy sama szukałam mieszkania. Jeden pan wystawił ogłoszenie ze zdjęciami przedstawiającymi słoneczny, mały pokój, wraz z nowymi meblami. Na miejscu okazało się, że pokój ten, to jakiś składzik, a jasno było, gdyż słońce wpadało przez otwarte drzwi. Dodam do tego, że zamiast mieszkania był punkt wulkanizacji. Przedsiębiorczy pan stwierdził, że ludziom to bez różnicy czy mieszkają w mieszkaniu, czy dzielą łazienkę, lodówkę, pralkę i prawie całą przestrzeń z pracownikami.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2015 o 0:17
Jeśli nie spisał umowy to zapewne nie płacił też podatku. Bardziej bałabym się trybików Urzędu Skarbowego niż dewastacji mieszkania (które zapewne też nie było jakimś pałacem).
OdpowiedzBardzo kreatywnie :-). Tak trzymaj!
Odpowiedzrównie dobrze mógł wam nie oddawać kaucji bo nie bylo umowy. ale brawo że udało się go przekonać
Odpowiedz