Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ciąg dalszy sądowych opowieści. Dzisiaj - PIENIACZE. Pewnie każdy wie o jaki…

Ciąg dalszy sądowych opowieści.
Dzisiaj - PIENIACZE.

Pewnie każdy wie o jaki typ osób chodzi. Ich sprawy - pozwy, zawiadomienia, prywatne akty oskarżenia zajmują bardzo dużo czasu, bo pieniacze zawsze mają wiele do powiedzenia, tudzież napisania zwykle rzeczy mało istotnych. Często w ten sposób usiłują wylać swoje frustracje, zyskać uwagę, zemścić się na osobach, w których upatrują wrogów. W większości jednak to osoby z pewnymi formami zaburzeń psychicznych, które wpisują się w folklor każdego sądu, lub innych instytucji. O ile ich poziom roszczeniowości, wściekłości na cały świat i wyżywania się, najczęściej na pracownikach sekretariatu, nie wykracza poza pewne standardy, nie zasługują na miano piekielnych.

Ci prawdziwie piekielni, to osoby wbrew pozorom bardzo racjonalne, nawet inteligentne (przyznam z niechęcią), ale przy tym pazerne i roszczeniowe. Znaleźli sposób na życie, jak zarobić, ale się nie narobić. Dzisiaj nie będzie o konkretnej sprawie tylko o nietypowej Taktyce (przez wielkie T), stosowanej od kilku lat w wielu regionach Polski, w tym u mnie, najczęściej
przez osoby mieszczące się w podanym przeze mnie powyżej opisie.

Wyobraźcie sobie przykładowo Pana X. Nasz hipotetyczny bohater, przed laty miał sprawę w sądzie, w której popełniono błąd - najczęściej nierozpoznanie jednego z jego formalnych wniosków, podczas gdy sprawa merytorycznie toczyła się dalej lub bardzo późno wyznaczono kolejny termin rozprawy. Pan X składa więc w tej sprawie skargę na przewlekłość. Dla wyjaśnienia skarga ta służy kontroli terminowości oraz formalnej prawidłowości podejmowanych przez sąd czynności w określonych warunkach (oczywiście w olbrzymim skrócie). Co istotne, w razie uznania zasadności skargi, skarżącemu przyznawane jest zadośćuczynienie.
Tak też było w przypadku Pana X, uznano błąd sądu, który przedłużył postępowanie i Pan dostał od Skarbu Państwa określoną kwotę. Za błąd zapłacili więc podatnicy, czterocyfrową kwotę. Sprawę przegrał, ale nie było to od tej pory dla niego istotne.

Okazało się to świetnym pomysłem na biznes. Pan X od tego czasu zaczyna składać liczne pozwy, początkowo przeciwko ludziom i instytucjom ze swojego otoczenia, potem już wszystkim naokoło. Nawet 20 - 30 miesięcznie. Żadna ze spraw nie ma podstaw prawnych, czy też zgłoszonego jakiegokolwiek materiału dowodowego. A jak wam napisałam w pierwszej mojej historii pozwać można wszystkich o wszystko. Wszystkie pozwy Pana X badane są najpierw formalnie, dopiero prawidłowo skonstruowany pozew może trafić do oceny merytorycznej na rozprawę. Pan X w tym czasie składa skargi na przewlekłość, licząc że i tym razem sąd wyższej instancji coś znajdzie. To zawiodło, sprawy kończyły się za szybko, gdyż za szybko dochodziło do rozpraw i oddalenia powództwa. W skrócie, brak zarobku.

Zmiana taktyki.
Liczba pozwów w miesiącu uległa podwojeniu, przy czym pozwy ograniczały się do sformułowania przykładowo "żądam od Prezydenta Miasta 1 mln zł jako zadośćuczynienia" i tyle... Za to pełno było w nich bełkotu oraz zakamuflowanych wniosków natury formalnej - zwolnienia od kosztów sądowych, ustanowienia pełnomocnika z urzędu, zabezpieczenia roszczenia, wyłączenia większości pracowników sądu od rozpoznania sprawy, dopuszczenia mediów do rozprawy itp.
Te wnioski musiały być rozpoznawane w pewnej logicznej kolejności w różnych terminach.

Na większość postanowień Pan X składałśrodki odwoławcze - często po terminie, czasem z opłatą, czasem bez, co rodziło kolejne postanowienia. W skrócie biurokratyczny
koszmar. A Pan X doskonale o tym wiedział.
Na tych sprawach można było nauczyć się procedury cywilnej i prawidłowego rozpoznania kilkunastu wniosków i zażaleń na raz, w który to cykl niedługo później wplątywała się dodatkowo obowiązkowa skarga na przewlekłość. Spraw w przeciągu miesiąca
potrafiło być około czterdziestu, z czego w każdej ze spraw trzeba było wydać mnóstwo postanowień, podjąć czynności co do zażaleń i skarg, przekazywać akta wyżej, pilnować terminów, kolejności postanowień. Wszystko pod groźbą uwzględnionej skargi na przewlekłość. Pisma też były ciekawie skonstruowane, często kilkanaście kartek nieczytelnego pisma i w środku niespodzianka - wniosek, który należy rozpoznać w terminie 3 dni. Było to nawet dla doświadczonych sędziów i referendarzy bardzo trudne do ogarnięcia, gdyż pan X czyhał na każdy błąd.

Myślicie sobie - super, niech się urzędasy uczą procedury. Problem jest jednak w tym, że na przestrzeni kilku lat kosztowało to naprawdę wiele pracy wielu pracowników, które w tym czasie mogłyby się zająć tymi poważnymi sprawami, a nie kimś, komu ewidentnie nie zależy na żadnej sprawiedliwości. Wreszcie po bardzo dużym zaangażowaniu pracowników wielu wydziałów w wielu sądach, udało się niejako ujednolicić praktykę stanowiącą odpowiedź na tę TAKTYKĘ. Nie wyeliminowało to tych zachowań, ale znacznie skróciło czas pracy nad tymi bezprzedmiotowymi sprawami, które nigdy nie wchodziły na etap sporu merytorycznego.

Wiele sądów ma takich swoich naczelnych pieniaczy, ludzi stosujących podobne techniki, które z wymiarem sprawiedliwości mają tyle wspólnego co nic. Sama wielokrotnie mordowałam się z podobnymi technikami, mając bolesną świadomość całkowitej
bezsensowności mojej pracy. Każdy pozew, nawet w przypadku nazwisk nam znanych, musi być jednak traktowany indywidualnie, a nie z góry skazany na tzn. "uwalenie", tylko szkoda, że inne pozwy muszą czekać w kolejce.

by FioletowyKolnierzyk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
5 25

Zabawne, przez podziały wiersza w przypadkowych miejscach tekst wygląda na niezbyt umiejętnie skopiowany skądś. W świetle ostatnich oskarżeń o to, że te historie sądowe są kopiowane / podkradane...

Odpowiedz
avatar kamykpk
3 23

@bloodcarver:Tak, wyglada na skopiowany z natatnika w ktorym zapewne autorka redagowala swoj teks, Sherlocku!

Odpowiedz
avatar Dark_Messiah
20 30

@bloodcarver: Chyba się za bardzo napinacie nad tymi historyjkami, jeśli ktoś uważa że nie jest prawdziwa daje minus i tyle, po co się napinać. Dla mnie laika sądowego brzmią ciekawie wiec sobie czytam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 19

@kamykpk: Tylko, że zawijanie wierszy w notatniku, nie powoduje powstania białego znaku w tekście. Innymi słowy, to że notatnik przechodzi do następnej linii, nie jest rozpoznawane jako "enter" i skopiowanie tego tekstu nie przeniesie identycznie nowych linii, geniuszu informatyczny!

Odpowiedz
avatar azer
7 17

@innaem: Mylisz się. Przygotowuję teksty (raczej obszerne) w notatniku i wklejam gotowe na forum (nie piekielni.pl), potem muszę edytować i likwidować białe pola, mimo że nie klikałam w enter. Ot informatyczna magia, która potrafi wnerwić a zarazem uczyć cierpliwości. A sądowe historie potrafią być piekielne nawet poprzez same procedury. Czytam z dużym zainteresowaniem.

Odpowiedz
avatar FioletowyKolnierzyk
6 10

@bloodcarver: Jeśli ktoś zasługuje na miano "geniusza informatycznego" to tylko ja. Po ponownym stawianiu systemu w laptopie, jakoś nie mam czasu zainstalować OpenOffice. Rzeczywiście teksty skopiowane wprost z notatnika wyglądają jeszcze gorzej, więc edytowanie tak obszernego tekstu już na Piekielnych nie zawsze wychodzi zgodnie z wyszukanymi oczekiwaniami niektórych podejrzliwych odbiorców. :)

Odpowiedz
avatar SirCastic
2 8

@bloodcarver: rany, że poloniści nie mają roboty i się czepiają piekielnych - to się da wytłumaczyć, ale że teraz już informatycy ?!

Odpowiedz
avatar archeoziele
6 10

Czy sądy nie mają możliwości ukrócenia tego typu sprawy? W niektórych sprawach za samo założenie sprawy trzeba zapłacić mniejszą lub większą sumkę. Która w przypadku zasadności jest zwracana, ale dość skutecznie odstrasza pieniaczy.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 7

@archeoziele: Oczywiście miało być "w niektórych krajach"/

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 5

@Rak77: To czemu nie można gościa ukrócić wlepiając mu opłaty? Po 500 zł od sprawy załatwiłoby problem.

Odpowiedz
avatar leevran
11 11

Opłata sądowa jest (w przypadku pozwów) proporcjonalna do żądanej kwoty, to raz, a dwa - z tekstu wynika, że wnosi o zwolnienie od kosztów, wtedy od razu płacić nie musi - dopiero po ewentualnym oddaleniu wniosku. Ot taka biurokracja, która biednych pomaga chronić a inni to wykorzystują.

Odpowiedz
avatar FioletowyKolnierzyk
5 5

@archeoziele: Właśnie o to chodzi. Składa pozew wraz z wnioskiem o zwolnienie od kosztów. Taki wniosek ma swoje warunki formalne, potem postanowienie jest zaskarżane, a łączenie ze wszystkimi wezwaniami trwa to barrrrdzo długo. Teoretycznie opłata od 1 mln pozwu to 50.000 zł.

Odpowiedz
avatar ewlinea
5 23

Dla was to zawsze wszystko fejk

Odpowiedz
avatar archeoziele
16 20

@Lukasz28volvo: A wiesz kto płaci za prowadzenie takich spraw? Nie sąd, nie państwo. Tylko podatnik.

Odpowiedz
avatar anonimek94
4 4

@Lukasz28volvo: Chyba przeczytaliśmy inne historie. Przecież on nie bronił swojego, a wyłudzał zadościuczynienie. Przecież im więcej wniosków składał tym dłużej każdy z nich będzie rozpatrywany, jest to normalna kolej rzeczy i on to wiedział i dlatego to robił. Składał wnioski bezpodstawne. Gdyby były to wnioski logiczne i naprawdę miałby ku temu porzesłanki (a nie tylko zadościuczynienie) to nikt by się nie czepiał, bo wtedy właśnie dostawałby to co mu się należy. A w tym przypadku sam sobie tworzy sytuacjęaby mu się należało... Za pieniądze podatników. Zwykli mieszkańcy są poszkodowani bomoże braknąć pieniędy na inne cele.

Odpowiedz
avatar leevran
12 14

Pamiętam u nas był pewien szanowny Pan, sprawa w Ns'ie toczyła się od 2006 roku, sędzia w sprawie zmieniał się chyba z pięć razy a ja zdążyłam dwa razy zmienić wydział - gościu przynajmniej trzy razy w tygodniu był w sądzie, składał miliony wniosków, zazwyczaj bezsensownych. Wnioski składały się głównie z kserokopii z akt sprawy x 20. Wnioski oddalone, no to zażalenie. Wniosek uwzględniony? Nie ważne i tak zażalenie. Oczywiście skargom na przewlekłość też końca nie było, całe szczęście nie uwzględnione, bo jakby nie patrzeć, jego wnioski były rozpatrywane ekspresowo. To już jest chyba styl życia tych ludzi. Kiedyś jak nie było go dwa tygodnie w sekretariacie, to myśleliśmy, ze biedak umarł...

Odpowiedz
avatar Feniks06
1 1

Niby racja... z drugiej strony natworzyliście tego bzdurnego prawa tyle, że przeciętny Kowalski nie ma szans się w tym połapać więc teraz zobaczcie jak to jest znaleźć się po drugiej stronie lustra.

Odpowiedz
avatar wwj1
-1 1

Mieczem wojujesz, od miecza giniesz! Trzeba jeszcze bardziej skomplikować polskie kodeksy karne, cywilne, podatkowe. Samo Państwo umożliwia takie działania. Chcieliście, to macie, można by rzec. Wiem, że to nie wina całej armii pracowników, ale jednak to w sądownictwie powinno istnieć silne lobby dążące do maksymalnego uproszczenia systemu. Widocznie nie jest to sędziom, prawnikom na rękę...

Odpowiedz
avatar havaria
0 0

Na moim wydziale też podobną anegdotę opowiadali. Ale oczywiscie, nie twierdze, że gdzies/kiedyś tak nie było, bo to prawda, że sąd musi odpowiedzieć na każde pismo. Sama w sądzie nie pracuję, ale robię w prawie i odręczne wnioski/wezwania to jest koszmar.

Odpowiedz
Udostępnij