O tym, jak do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja.
Miałem współlokatorkę. Wspólne mieszkanie szło całkiem nieźle, bez większych problemów. Do czasu.
Słowem wyjaśnienia, jeśli chodzi o sprzątanie, dzieliliśmy się obowiązkami. Jednak jeśli chodziło o zmywanie, po pewnym czasie pojawił się problem. Dużo gotowałem, a co za tym idzie, dużo naczyń pozostawało do umycia. Nie zawsze chciało mi się robić to od razu, więc przez chwilę stały w zlewie. W tym czasie współlokatorka zazwyczaj gotowała sobie, naczynia wstawiając do zlewu. Gdy przychodziłem pozmywać w końcu swoje rzeczy, czasem zmywałem również i jej. Ot, ja nic nie stracę jak poświęcę na to parę minut więcej, a przynajmniej będzie nieco czyściej w kuchni.
Jednak po pewnym czasie okazało się, że szanowna współlokatorka przestała w ogóle pojawiać się w pobliżu zlewu w celu innym niż pozostawienie tam kolejnego garnka, talerza, czy kubka po kawie. Postanowiłem od tego momentu zmywać na bieżąco i sprawdzić co się stanie. Było to w poniedziałek.
Stosik naczyń urósł sporo. W okolicach czwartku, współlokatorka stwierdziła, że tak być nie może. Wywiązał się dialog:
[W]: Jak tak siedzisz w domu, to mógłbyś trochę ogarnąć w tej kuchni. (Plan miałem tak ułożony, że 2 dni miałem wolne).
[Ja]: Ok, z tym że tam nie ma moich rzeczy do mycia.
[W]: No i co z tego? Syf jest, trzeba posprzątać.
Przytaczanie całej dyskusji nie ma sensu, gdyż przybrała ona postać pętli. Ostatecznie gary stały do piątku. A współlokatorka w ramach sankcji przestała się odzywać. Co niestety nie świadczy o tym, że miałem spokój - stała się dość hałaśliwa, ale to materiał na inną historię.
Napisz wiecej!
OdpowiedzTakie pytanie: Czy ktos Cie przymusza do mieszkania z ta osoba? Nie? To moze zamiast wylewac zale na piekielnych zajalbys sie szukaniem wyjscia z tej jakze trudnej sytuacji. Wystarczy poszukac innego wspollokatora lub sie przeprowadzic. Jeszcze chyba sie nie spotkalam z sytuacja, w ktorej dwie (lub wiecej) nieznajace sie nawzajem osoby mieszkaja razem na niewielkim metrazu i nie dochodzi miedzy nimi do spiec. Moral? Zaakceptuj wady wspollokatora albo zamieszkaj sam.
Odpowiedz@Shaienne: Zdaje się, że ten portal służy przedstawianiu piekielnych zachowań, prawda? Mój wpis to nie jest żadne wylewanie żali- sprawa już jest zamknięta, minęło sporo czasu. Zgodnie z celem tego portalu chciałem przedstawić piekielne zachowanie współlokatorki. Jej wadą było to, że zostawiała, delikatnie mówiąc, bałagan. Było mi to obojętne, zaakceptowałem to. Jej gary jej sprawa. Ale wymaganie ode mnie, abym sprzątał jej syf przekroczyło pewną granicę. Lubię pomagać innym, ale nie lubię, gdy ktoś uważa, że mam obowiązek coś dla niej zrobić.
Odpowiedz@Inanita26: Decydujesz sie z kims dzielic prywatne zycie to zaakeptuj niedogodnosci jakie sie z tym wiaza. Dla mnie to, co ktos robi we wlasnym mieszkaniu (o ile jest to legalne) nie jest absolutnie piekielne. Moglby nawet narobic na srodku pokoju, jak mu z tym dobrze. Opisywanie czyjejs prywatnosci na tej stronie po prostu mnie odrzuca, obrzydza. Albo sie nawzajem akceptujecie albo nie, ale to juz nie moja sprawa. Jestem zdania, ze sprawy PRYWATNE powinno sie rozwiazywac w czterech scianach, a nie dzielic sie tym z innymi.
Odpowiedz@Shaienne: Ok, jak to pięknie napisałaś, niech narobi, ale niech nie każe mi potem tego sprzątać- to jest główna myśl mojej historii. Co do kwestii prywatności: mogłabyś tak powiedzieć, gdybym zamieścił wszelkie dane kontaktowe, zarówno moje, jak i współlokatorki. A tu nie ma nic, nawet imion. Powtórzę: sprawa już jest zamknięta, sytuacja miała miejsce jakiś czas temu. Przypomniało mi się o niej, więc napisałem o piekielnym zachowaniu.
OdpowiedzTa! Bo współlokatora dostaje się ot tak, na pstryknięcie, prawda?
OdpowiedzShaienne, jakby ten współlokator narobił Ci na środku twojego pokoju nie powiem co, to też byś stwierdziła, że nie będziesz się wtrącać bo to jego życie i niech sobie robi co chce?
OdpowiedzKobieta z którą mieszkam (i u której wynajmuję pokój) nie dość, że nie sprząta, to jeszcze zużywa moje kosmetyki i dolewa do nich wody, żeby nie było 'widać' zużycia oraz spłukuje podpaski w toalecie. Natknęłam się raz na zużytą... Ludzie są okropni.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 maja 2015 o 20:38
@Krolewna: to dolej do szamponu rozjasniacza a do zelu pod prysznic jakiegos barwnika do ciala :)
Odpowiedz@bazienka: Poważnie to kiedyś rozważałam, jednak mimo wszystko właścicielka ma kilka ogromnych plusów (często wyjeżdża, jest 'cicha'), więc chyba zaryzykuję ponowne mieszkanie z nią. Przy okazji poćwiczę anielską cierpliwość. ;)
OdpowiedzTwoja rozmowa brzmi identycznie jak większość moich rozmów z siostrą. Siostra pracuje w szpitalu w związku z tym odmawia wykonywania jakichkolwiek obowiązków domowych bo "ma ciężką pracę" a ja "i tak się obijam". I też dyskusja zawsze kończy się fochem.
OdpowiedzMieszkałem kiedyś z osobnikami, z którymi też się całkiem nieźle mieszkało. Generalnie jak musiałem coś pozmywać, a w zlewie były jakieś ich pojedyncze talerze czy sztućce, to też je bez zbędnego gadania zmyłem. Niestety w drugą stronę to nie działało i jak oni coś zmywali a w zlewie był jakiś mój talerz, to go nie umyli, choćby miał im przeszkadzać :)
OdpowiedzWspółlokatorzy bywają okropni. Mam dokładnie to samo. Zmywasz za nie z dobrej woli, a one zostawią twój nóż w zlewie, bo nie będą za ciebie sprzątać... zresztą historii z nimi to ja mam na pęczki...
OdpowiedzNiestety, ale takich to jest na pęczki. Sam nie wiem, czy gorszy jest niesamowity gul o jedno brudne naczynie (podczas, gdy samemu się zostawia na cały dzień, bo nie ma czasu), czy sytuacja, gdy na brudnych garach rozwija się grzybna cywilizacja -_- Szkoda, że tak mało ludzi obsługuje rozszerzenie zwane "empatia". Skoro ja zmywam czasem po Tobie, nie zaszkodzi chociażby nie marudzić, albo nie robić syfu. Najgorsze jest to, że oni to pewnie wynoszą z domów...
OdpowiedzCóż, zostawianie góry garów "na później" kiedy się ma współlokatorów jest mega piekielne, więc chyba pasujecie do siebie ;P
Odpowiedz