Kuzynka moja, a właściwie piąta woda po kisielu, ale mieszkająca po sąsiedzku dorobiła się potomka. Eryk, chłopiec całkiem ładny i mało przypominający wyglądem kartofla, czyli zupełna odwrotność swojej rodzicielki. Teraz będzie miał około 2 lat, a więc stawia już całkiem żwawe kroki, czasem upadnie na twarz, ale generalnie radzi sobie całkiem nieźle. Kuzynka moja razem z sobie podobnym mężem zaczęła wypuszczać Eryka na piesze wycieczki dookoła swojego domu, oczywiście ogrodzonego, jakżeby inaczej.
Zanim kuzyneczka dorobiła się potomka, który gospodarstwo po niej przejmie, miała "psa stróżującego". Ot, zwykły kundel, 24 h na dobę zamknięty w kojcu, dość spory i kojec, i pies. Psiak raczej spokojny, nigdy nie chciał zwiedzać miejscowości na własną ręk... łapę, z kojca nie uciekał, jak ktoś przechodził, to też nie chciał gardła rozerwać. Nawet ręki odgryźć nie chciał. Właściwie to łasił się, byleby go po głowie pomiziać. Pies na dzień dzisiejszy miałby 8 lat, ale niestety nie doczekał tego wieku.
Dlaczego?
Otóż, gdy Eryk zaczął wychodzić na piesze wyprawy dookoła domu, pod okiem któregoś z rodziców, to pies zaczął się oblizywać. Bo psy normalnie się nie oblizują, one oblizują się tylko, gdy chcą pozbawić życia niewinną istotkę, zwaną dzieckiem.
Pies oblizywał się znacznie za często, jak na normalnego psa, a więc na pewno chciał Eryczka pożreć na śniadanie. Albo obiad. Albo kolację.
I tak pies zakończył żywot, uśpiony przez weterynarza, któremu zostało powiedziane, że pies ucieka, rzuca się na kury, dusi kaczki, no i przede wszystkim czyha na życie Eryka.
Na pewno to był taki łagodny psiak? Bo zbyt ddużo jest historii o atakach na dzieci przez " łagodne psy które tylko pobawić się chciały"
Odpowiedz@bunia: a co pies przez siatkę mógł zrobić? Jak wspomniałam - pies nigdy nie był wypuszczany poza kojec
Odpowiedz@anq: to samo co pies zrobił mojemu dziecku ni z tego ni z owego dziabnoł. Syn miał wtedy 2 lata i do tej pory panicznie boi sie wszystkich psów.
Odpowiedz@bunia: Jak dziabnął? Zza siatki? Takim sposobem, to i obcy pies z ulicy może chapnąć, kiedy dziecko rączkę wystawi.
Odpowiedz@eulaliapstryk: zgadza się może, dlatego też jest wojna z sąsiadem o wolno latające kundle. Pies ma być na swoim i koniec. Mam dość poszarpanych nogawek.
Odpowiedz@bunia: O czym Ty piepzrysz bez przeproszenia? Co Twoja sytuacja ma wspólnego z historią? Wyraźnie napisane że pies zupełnie nic nie zrobił a do tego zamknięty za ogrodzeniem.
Odpowiedz@minus25: pisalam w komentarzach ale powtórzę, pies był w kojcu dziecko wsadziło łapę zostało ugryzione, jak na tego psa to nawet delikatnie bo pies groźny. Dziecku nic się nie stało a kojec został lepiej zabezpieczony. Uspokajam wszystkich pies ma się dobrze. Chodzi mi o to, że jak dla mnie pies jest łagodny to nie znaczy że dla wszystkich. Poza tym łagodny pies w kojcu? Dla trgo pytam czy na pewno był łagodny. Poza tym nazywanie kuzynki kartoflem sugeruje że autor nie jest bezstronny.
Odpowiedz@bunia: A dlaczego dziecko wsadziło łapę do psa w kojcu? Po to jest rodzić żeby nauczyć dziecka nie pchać łap, a jak za małe na naukę to żeby pilnować. Nie wina psa, tylko Twoja że dzieciak ma traumę po ugryzieniu, bo TY nie dopilnowałaś.
Odpowiedz@Pierzasta: a pytaj się dziecka:) Było uczone i pilnowane ale czasami nie da się chodzić za dzieckiem krok w krok.
Odpowiedz@bunia: no to pretensje do siebie samej, nie do psa ani dziecka. Pisałaś "ni z tego ni z owego" i tu już miałam przed oczami obraz dziecka i pieska, które się kochają, bawią się, a tu nagle piesek zostawia mu na twarzy blizne na całe życie. Ale nie, oczywiście sytuacja była bardziej trywialna, jak się pcha łapy tam gdzie się nie powinno to się ma za swoje. Poza tym to że pies ugryzł niezbyt mocno świadczy o tym, że że był po prostu mądry. I koniec. Ugryzł go jak szczeniaka, czyli żeby upomniec, a nie zrobić krzywdę.
Odpowiedz@bunia: Biedne to twoje dziecko, skoro ma matkę, która uważa, że dwulatek słucha zawsze jak mu się coś powie i zapamięta żeby czegoś nie robić. Logika powala! Przecież mu powiedziałaś, że nie wolno, to nie wina dziecka, a psa. Stąd w głównej mierze się biorą pogryzienia dzieci przez psy - ze zidiocenia rodziców.
Odpowiedz@rahell: minus ode mnie niechcąco, miał być plus, zdecydowanie!
Odpowiedz@bunia: Nie wiem czy to moje zboczenie ze względu na kierunek studiów (filologia polska), czy mam ostatnio zbyt dużo styczności z matkami, ale zauważyłam taką zasadę, iż kobiety posiadające dzieci kompletnie zapominają, jak się pisze po polsku. Że nie dziabnoł, tylko dziabnął, nie dla tego, tylko dlatego itp. I taka zależność: im bardziej matka nie ma racji, tym większe błędy w pisowni popełnia. NORMALNYCH mam nie mam tu na myśli, więc mam nadzieję, że żadnej takowej nie urażę :)
Odpowiedz@elfia_luczniczka: pieluszkowe zapalenie opon mózgowych- tak to się nazywa :)
Odpowiedz@bunia: Cytując Carlina, "you got yourself a stupid fucking kid".
OdpowiedzLudzie są nienormalni. Żaden weterynarz nie powinien usypiać zdrowego psa. Nawet jeśli pies warknie na dziecko, czy "krzywo spojrzy" to nie jest powód do zabijania go. Przecież ostatecznie można oddać do adopcji, do schroniska... A w pierwszej kolejności - spotkać się z treserem, behawiorystą, uszczelnić ogrodzenie kojca. Jest mnóstwo sposobów. Istnieje również wiele osób, które z psem/kotem/królikiem/papugą się wychowywały i wyszło im to na dobre. Nie szanuję ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta pod przykrywką "troski o dziecko". To żadna troska. Rozumiem, że jak kolega w klasie będzie dziecko przezywał to rodzice tez najchętniej go zabiją?
Odpowiedz@Shineoff: Dokładnie! Niektórzy ludzie zbyt łatwo szastają życiem innych istot.
Odpowiedz@Shineoff: Z tego co wiem, to weterynarze nie chcą "ot tak" usypiać zdrowych psów (tego pewnie solidnie "przekonali"). Moi znajomi mieli kiedyś problem z psem - przybłędą, wyglądającym trochę jak amstaf (kawał drania z solidnym pyskiem). Dawali mu jedzenie, żeby się nie dobrał do zwierząt w gospodarstwie, potem zamknęli go "na wybiegu". Ogólnie pies był pieruńsko niebezpieczny, nawet syn gospodarzy bał się do niego wejść, a jak jakaś kura do niego wpadła, to już nie wyszła... Nie wiem, co się z psem stało, ale wet uśpić nie chciał - bo chory nie jest, a w schronisku powiedzieli, że wezmą, jeśli dostaną regularnie kasę na jego utrzymanie. Wypuścić go nie chcieli, bo się bali, że zrobi komuś krzywdę... Ale fakt, że w historii opisanej przez anq trochę przegięli...
Odpowiedz@zgredek: Byłabym mocno przerażona mając psa w typie amstafa, który by nie był wytresowany. Spotkania z treserem nie są jakieś porażająco drogie, a efekty są zazwyczaj bardzo dobre. Można też psa wykastrować aby zminimalizować agresję (ale nie zawsze to działa). Wychowywałam się z dwoma wielkimi rottweilerami (wytresowanymi przez profesjonalistę, spotkania trwały ok. roku) - psy były łagodne jak baranki, nigdy na mnie nie warknęły, kochałam je i świetnie się razem bawiliśmy. Szczerze mówiąc jedyny pies jaki mnie gryzł i warczał to mały kundelek, którego nikt nie wytresował (bo taki mały to po co). Praca z psem jest bardzo ważna, to nie jest stworzenie, które samo z siebie wie jak się zachowywać do ludzi i dzieci.
OdpowiedzSens historii bardzo ciekawy, ale jej sposób przedstawienia - tragiczny. Niestety ale nie masz daru pisania.
OdpowiedzPsy oblizują się jak chcą pokazać innemu psu, czy jak moglo byc w tym przypadku dziecku komunikat "nic do ciebie nie mam". Dlatego tez psy np w sytuacji kiedy ktos robi mu zdjecie, a on czuje sie "atakowany" odwraca glowe unikajac wzroku, oblizujac sie i przelykajac sline. Byłam niedawno na szkoleniu odnosnie komunikacji i tak mowila psia behawiorystka
Odpowiedz@gargamel3d: nie za bardzo ;) oblizywanie się psa, to znak, że psiak się stresuje i czeka na naszą reakcję - jeżeli sami lekko obliżemy usta, będzie to znak dla psa, że jest OK i może się uspokoić. Podobnie jest z ziewaniem, z tym, że ziewając pies chce uspokoić drugiego psa/człowieka
Odpowiedz@tick: A ziewanie u kotów też coś oznacza? Serio pytam. Bo jak na razie, mnie się wydaje, że ziewaniem komunikuje tylko tyle, że by pospał i mam mu zjeżdżać z kanapy. :D
Odpowiedz@eulaliapstryk: nie mam pojęcia :D specjalizuję się w psowatych
Odpowiedz