Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Prowadzę małą firmę projektową, głównie wod-kan, ale także trochę hydrotechniki. Niedawno zgłosił…

Prowadzę małą firmę projektową, głównie wod-kan, ale także trochę hydrotechniki.
Niedawno zgłosił się do mnie klient kończący budowę pensjonatu. Potrzebował projekt przyłącza wodociągu i kanalizacji oraz "jeszcze taki drobiażdżek - zobaczy pan na miejscu".

Przyjeżdżam. Przyłącza to nie problem - długie (ponad 800m w linii prostej do sieci), ale bez niespodzianek. Ale za to "drobiażdżek" po prostu zwalił mnie z nóg:

W dolnej części ogromnej działki płynął malutki strumień, więc pan inwestor, żeby na czas budowy mieć wodę, sobie go spiętrzył. I to dość "konkretnie" - zalana powierzchnia to na oko jakieś 5-7 arów. Teraz potrzebuje projekt, żeby to zalegalizować. Mówię, uczciwie, że tego nie da się zalegalizować. Co więcej, moja znajomość tamecznych RDOŚ-u* I RZGW** wskazuje, że jeżeli "dzikie" spiętrzenie wyjdzie na jaw to pan - w najlepszym wypadku - zapłaci drakońską karę. Pan jednak się upiera, że "sprawa jest już omówiona w RZGW i Urzędzie Melioracji. Wszystko mi przyklapną, potrzebuję tylko projektu technicznego". Znam te instytucje, więc trudno mi w to uwierzyć, ale pan nie daje się przekonać. Chce projekt techniczny i już.

Dwa dni później mamy podpisać umowę. Pan przychodzi z prawnikiem i propozycją tekstu umowy. Objętość imponująca - 28 stron (zwykle podobne umowy to maks 6-7). Zaczynam czytać. Umowa skonstruowana jest na zasadzie zagadania - przepisane definicje wszelkich użytych zwrotów, treść "dygresyjna"- co kawałek odwołanie do dalszych lub wcześniejszych punktów. Dlatego czytanie idzie mi powoli, co niezmiernie irytuje pana inwestora "wszystko jest tak jak się umawialiśmy, a ja nie mam całego dnia". Ta nerwowość wzbudza moje podejrzenia. I faktycznie zasadne: z pokrętnej treści i piętrowych odwołań wynika nie tylko to, że warunkiem rozliczenia umowy jest uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego oraz pozwolenia na budowę (na co jak już pisałem nie ma żadnych szans) ale także to, że biorę pełna odpowiedzialność, za już wykonaną samowolkę...

Pytam czy taka interpretacja jest właściwa i mówię, że na wszelki wypadek zadzwonię po mojego prawnika. Panowie bez słowa zbierają papiery i wychodzą.
Mam nadzieję, że nie znajdą naiwnej ofiary.

Podkarpacie

by Trzosnek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
33 35

Ktoś mniej życzliwy, po wyłapaniu takich drobnych druczków, mógłby zadzwonić do RZGW/Melioracji i się upewnić, czy są świadomi spiętrzenia.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
28 30

@SirCastic: Bardziej życzliwy właśnie. Dla kolegów po fachu.

Odpowiedz
avatar yannika
39 41

Zamiast "mieć nadzieję" to poinformuj RDOŚ i RZGW o tym co pan zrobił i co próbuje z tym zrobić dalej.

Odpowiedz
avatar Grav
27 29

@yannika: Faktem jest - jeśli pójdzie zgłoszenie z aktualną datą, to umowę podpisaną przez jakiegoś biednego naiwniaka z datą późniejszą da się podważyć.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
11 21

Zgadzam się z tym, że sprawę wypadałoby zgłosić ale tego co by to przyklepał jakoś nie byłoby mi żal. Umowy się czyta a głowa służy do myślenia a nie tylko do ozdoby. Nie wiem czy chciałabym żeby kanalizację projektował mi ktoś tak durny jak potencjalna ofiara opisanego cwaniaczka.

Odpowiedz
avatar Garrett
13 13

A po co facet próbował to legalizować? Żeby w stawie rybki hodować? Gość ryzykuje grubymi karami, ciekawy jestem po co mu to ...

Odpowiedz
avatar SirCastic
8 8

@Garrett: Zwłaszcza że ziemia pod wodami płynącymi chyba z automatu na własność Skarbu Państwa przechodzi.

Odpowiedz
avatar iks
23 25

Jak nie zgłosisz tego do odpowiednich instytucji to przykro mi bardzo ale będziesz gorszy niż potencjalny jeleń. Ty posiadasz wiedzę o zniszczeniu czegoś co formalnie należy do wszystkich.

Odpowiedz
avatar tigotrios
6 6

A RDOŚ i RZGW to mają te gwiazdki w nazwach, czy gdzieś wcięło przypisy?

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
1 1

tak jak inni radzą zrób coś z tym, bo gość przegiął, pal licho że "się zalał", ale jak próbuje oszukać ciebie i pewnie twoich kolegów po fachu to nie ma taryfy ulgowej. W końcu kogoś znajdzie, choć wątpliwe, aby taka umowa miała jakieś poważne skutki, ale w sadzie trzeba będzie ją obalać.

Odpowiedz
Udostępnij