Koleżanka jest w ciąży i do niedawna pracowała na umowę zlecenie. Powiedziała o ciąży pracodawcy, pogratulował jej, a następnego dnia zwolnił. Na pytanie dlaczego, odpowiedział, że koleżanka nie będzie mogła dźwigać ciężkich rzeczy.
Koleżanka oczy ze zdumienia przeciera... pracowała jako lektorka j. niemieckiego i największym ciężarem jaki dźwigała był podręcznik i teczka z kserówkami!
Pracodawca to cham. Ale ma to swoje uzasadnienie - istnieje przecież mnóstwo ciężarnych nastawionych roszczeniowo do pracodawców, zwalniających się ciągle "bo coś", wykorzystujących jak się da system i firmę dla której pracują. Mając przed oczami wizję urlopu, konieczności zatrudnienia po urlopie (i zatrudnienia oraz późniejszego wyrzucenia osoby na miejsce przyszłej matki) permanentnych zwolnień, bo dziecko chore, albo coś - wcale się facetowi nie dziwię.
Odpowiedz@Shineoff: Mam pracownicę z dziećmi. W porządku dziewczyna, nie nadużywa zwolnień, ale za to szkoła już zupełnie ma w d.., że ona, jako matka pracuje - ma się stawić w szkole w godzinach roboczych (7-15.00) i już, i wcale nie musi to być jakaś awaryjna sprawa. Ostatnio wymyślili sobie "piknik rodzinny" - w piątek do południa. Obecność obowiązkowa (albo rodzic z dzieckiem albo wcale). Na te pojedyncze dni dziewczyna wykorzystuje cały urlop + należne 2 dni na opiekę. Z tego względu może w wakacje wziąć sobie najwyżej tydzień urlopu (nie ryzykuje całych dwóch, bo się boi że na szkolne "wariacje" jej braknie, i urzędy też czynne tylko w godzinach 7-15.00, a czasem coś tam trzeba załatwić).
Odpowiedz@Shineoff: Tyle, że ten facet zatrudnił ją na umowę zlecenie. Czyli cała ta ochrona ciężarnych, o której wspominasz, nie miałaby tu miejsca.
Odpowiedz@katem: no to sad pracy i udowodnic, ze umowa ma znamiona umowy o prace
Odpowiedz@katem: Jeśli to umowa o pracę i trwa już co najmniej drugi rok kalendarzowy to urlop musi wykorzystać tak, ze w ciągłości ma pełne dwa tygodnie plus potem resztą dowolnie rozlokowana - tak mówi kodeks pracy i nie ma przebacz.
OdpowiedzDla mnie piekielny jest juz sam fakt, ze pracodawcy zatrudniaja ludzi na umowy zlecienie, gdy istnieja podstawy do zatrudnienia na umowe o prace. Czlowiek wykonuje co do niego nalezy, a w zamian dostaje stawke ponizej minimalnej placy, brak platnego urlopu i mozliwosc zwolnienia w kazdej chwili bez powodu. Dziwi mnie, ze taka forma "zatrudnienia" jest wciaz legalna. Jesli chodzi o wyrzucenie z pracy kobiety w ciazy, to juz brak slow po prostu...
OdpowiedzJest legalna, bo ludzie się na nią godzą. Nikt nie ukrywa przed nimi warunków zatrudnienia, a i tak taką umowę podpisują.
Odpowiedz@Ara: A maja wyjscie? Chyba tylko takie, zeby wyjechac za granice.
Odpowiedz@Ara: Legalności nie tworzy zgoda ludzka.
OdpowiedzJeśli nie będzie popytu, to nie będzie podaży. To, że ludzie wolą z dnia na dzień mieć co do garnka włożyć to nie wina pracodawcy. Gdyby ludzie solidarnie nie godzili się na takie umowy, to by ich nie było. Poza tym owszem, mają wyjście. Ja w życiu na taką umowę nie pracowałem i znam pełno ludzi, którzy również nie. Potrafię wymienić przynajmniej 7-8 firm które oferują od razu okres próbny na umowę o pracę i przyjmują nawet studentów na pół etatu.
Odpowiedz@Shaienne: jeśli kobieta pracowała na umowie zlecenie, zamiast na umowie o prace, to może w sądzie wystarać się nie tylko o przywrócenie do pracy (ciężarnej nie można zwolnić), ale też o zaległe urlopy i świadczenia. O ile będzie miała na to w ciąży siłę i nerwy...
Odpowiedz@Ara: Alez oczywiscie, ze to nie jest wina pracodawcow! To wina systemu, w ktorym taka forma zatrudnienia jest w ogole legalna. @soraja: Ja juz przerabialam proby zmiany swiata na lepsze. Chcialam sie sadzic z moim pracodawca, ktory zatrudnial dziewczyny (nie mnie, zeby nie bylo) za uwaga! 400zl miesiecznie na pelen etat. Gdy przyszlo co do czego, dziewczyny sie rozmyslily, stwierdzily, ze one wola taka prace niz zadna i zeznawac nie beda, a bez swiadkow to ja sobie moglam go conajwyzej postraszyc.
Odpowiedz@Shaienne: Czyli uwazasz, ze to panstwo ma regulowac co jest dla obywateli dobre, bo sami nie sa w stanie? To alkohol tez nalezy zdelegalizowac, bo inaczej nieswiadome barany zapija sie na smierc? Jesli tego typu umowy nie beda nielegalne to obywatele jak barany beda je podpisywac? A nie prosciej po prostu nie podpisywac i jak pracodawca nie bedzie mogl znalezc pracownika, to po prostu zmieni oferte na lepsza?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2015 o 13:19
@Ara: Przeciez i tak znajda sie tacy, ktorzy beda pracowac na smieciowe umowy. Jesli nie Polacy, to imigranci z ubozszych krajow, jak Ukraina. Zreszta w innych panstwach UE takie umowy nie sa legalne i problemu nie ma.
Odpowiedz@Shaienne umowa zlecenie i o dzieło są konieczne i nie można ich zdelegalizować bez potężnych konsekwencji zarówno dla gospodarki jak i wielu pracowników. Chyba, że chcesz za każdym razem podpisywać umowę o pracę np z malarzem, który ma Ci tylko pomalować kuchnię. Problemem nie jest istnienie takich umów, tylko dawanie ich zamiast umów o pracę, co JUŻ JEST nielegalne, tylko nie ma komu tego przypilnować, bo ludzie nie zgłaszają się do PIPu.
Odpowiedz@zyxxx: Z zalozenia takie umowy sa korzystne dla obu stron. Problem pojawia sie, gdy pracodawcy proponuja umowy zlecania w momencie, gdy wystepuja podstawy, do zawarcia umowy o prace. Ja rozumiem, gdyby takie sytuacje mialy miejsce sporadycznie, ale tak nie jest. Zatrudnienie na umowe zlecenie to standard. Bardzo mnie dziwi, ze NIKT sie tym nie interesuje. Nikt nawet nie probuje zrobic z tym porzadku. O uznanie stosunku pracy mozna starac sie w sadzie, a pracodawce zazwyczaj stac na lepszego prawnika. Zreszta takie sprawy moga sie ciagnac, a pracownik (czesto juz byly) moze nie miec na to pieniedzy. Poszkodowany jest na straconej pozycji, czesto nie moze liczyc na zeznania wspolpracownikow, bo ci boja sie o utrate pracy.
Odpowiedz@Shaienne ale to już jest nielegalne. Wystarczy pójść do PIP i chętnie przyjdą dowalić karę. Pracodawca może mieć prawnika, ale akurat sąd pracy bardzo lubi stawać po stronie pracownika (a przynajmniej takie doświadczenia mają moi znajomi), więc jeśli faktycznie są przesłanki, że umowa była umową o pracę, to sprawa jest wygrana. Tylko ludzie muszą zgłaszać. Rozumiem, że każdy boi się nawet o tak bylejaką pracę i niechętnie pójdzie zgłosić "pracodawcę", ale zawsze można to zrobić kiedy i tak odchodzi się z firmy, jako prezent pożegnalny. Zawiadomić jednocześnie sąd pracy, PIP i ZUS i z głowy. Sąd może sprawę odroczyć, PIP może się lenić, ale ZUS niepłacenia składek na pewno nie zignoruje. Przepisy są, mechanizmy są, tylko nikt z nich nie korzysta - więc po co tworzyć kolejne, skoro ich również nikt nie będzie wykorzystywał?
Odpowiedz@zyxxx: Fakt, mechanizmy sa, ale nie zawsze dzialaja jak nalezy. Co innego jakby takie sytuacje byly sporadyczne, ale w momencie gdy taka praktyka traktowana jest jak cos zupelnie normalnego, to mozna chyba twierdzic, ze mechanizmy zawodza. Myle sie?
Odpowiedz@Shaienne: zgadza się, zawodzą. Jak każde. Ale jak mają działać skoro nikt nie chce informować odpowiednich instytucji? Widzisz nieprawidłowość, pisz do PIP i ZUS. Wprowadzanie nowych przepisów które będą równie nieskuteczne jak te, a przy okazji dowalą tym kilku osobom które wykorzystują umowy cywilnoprawne zgodnie z przeznaczeniem, nie jest właściwym rozwiązaniem.
Odpowiedz@zyxxx: Skoro tak malo ludzi informuje odpowiednie instytucje to znaczy, ze jest tego jakas przyczyna i nie chodzi mi tutaj o strach przed utrata pracy. No, bo co takiemu przecietnemu Kowalskiemu da zgloszenie pracodawcy do ZUS? Nikt w ZUS-ie mu nie zwroci wyrownania za zalegle wyplaty (jesli na przyklad pracowal na umowe zlecenie za stawke ponizej najnizszej krajowej). Przecietny Kowalski musi widziec wymierne korzysci, jesli ma cokolwiek gdziekolwiek zglosic. Dlaczego z gory zakladasz, ze nowe przepisy beda rownie nieskuteczne? W innych krajach dzialaja, wiec czemu w Polsce nie moga? Poza tym, pracodawcy zamieszczaja ogloszenia na portalach internetowych, w ktorych proponuja umowy zlecenia i dolaczaja opis stanowiska, z ktorego jasno wynika stosunek pracy. Wystarczyloby tylko, zeby odpowiednie sluzby sie tym zainteresowaly.
OdpowiedzA na jakiej podstawie zwolnił, skoro to była umowa-zlecenie, czyli umowa na wykonanie określonych usług? I skoro to szkoła językowa, to zapewne w określonym czasie. Sprawa do wygrania w sądzie.
Odpowiedzokreslona usługa mogło to byc np. przeprowadzenie kursu in company przez 2 tyg. W takim wypadku typowym jest podpisanie umowy zlecenie. Niekoniecznie musiala pracowac w szkole której podpadało by to pod umowe pod prace (np. prowadzenie zajec niemieckiego z dziecmi na pol etatu przez 2 semestry). Jak dla mnie historia jest nieprecyzyjna, dałam minusa.
OdpowiedzPatrząc na komentarze nasuwa mi się tylko jedna myśl. Pracodawcy są źli i trzeba z nimi walczyć w sądzie, bo zatrudniają na umowy zlecenie, albo na niepełny etat i mają czelność zwalniać ludzi, system jest zły, bo takie umowy są legalne, a biedne kobiety heroicznie łączą pracę z macierzyństwem. Ludzie, nie żyjemy w utopii i jak ktoś słusznie zauważył - póki pracownicy godzą się na takie warunki, to tak będą mieli. W tej chwili koszty umowy o pracę są wygórowane (zusy, podatki itp) i nic dziwnego, że zarówno pracodawcy jak i pracownicy chcą to obejść. Ponadto samo prowadzenie jakiegokolwiek biznesu w Polsce nie jest przyjemne, zewsząd rzucane są kłody pod nogi, ogromne podatki, urzędnicy utrudniają jak mogą, nic dziwnego, że ludzie kombinują jak się da. Dopóki ten złodziejski system będzie taki a nie inny, dopóty ludzie będą pracowali jak w Bangladeszu. I nie jest to wina pracodawców.
OdpowiedzO ile pamiętam, prawo zakazuje by kobieta w ciąży nosiła po schodach więcej niż 2kg. To nie jest dużo. Jak od tego odejmiesz ćwierć kilo na szklankę z herbatą i z pół na masę plecaka/aktówki, to na kserówki zostaje naprawdę niewiele, a papier jest ciężki. Takie prawo... Jeśli go kiedyś jakaś ciężarna ścigała o te kilka deko za dużo, albo kogoś z jego znajomych, to nie było opcji, by zachował się inaczej.
Odpowiedz@bloodcarver: weź pod uwagę, że to jest prawo pracy i dotyczy tylko osób, które mają podpisaną umowę o pracę, a nie umowę zlecenie. Gdyby ta kobieta była objęta Kodeksem Pracy nie można by jej zwolnić.
Odpowiedz@grupaorkow: A gdyby była poszkodowaną ciężarną której kazali dźwigać, miałaby większe szanse w sądzie pracy wygrać sprawę o uznanie istnienia stosunku pracy - kolejny powód by ją zwolnić.
Odpowiedz@grupaorkow: Nie byłbym taki pewien czy historia nie ma przekłamań. Niby umowa-zlecenie. Ale w takim razie nie ma opcji "zwolnił". Albo jedno albo drugie. Więc trudno wyrokować na podstawie tak nieprecyzyjnej historii. Może była na okresie próbnym i wyleciała żeby nie dostać umowy o pracę. Może nie zwolnił na drugi dzień jak w histrii, tylko nie podpisał kolejnej umowy bo się bał sprawy o ustalenie stosunku pracy. Sporo jest możliwych wariantów bardziej prawdopodobnych od tego w historii. No w części z tych możliwości wcale nie byłby piekielny.
Odpowiedz@bloodcarver: teraz też można się powołać na to, ze pracodawca jej rozwiązał umowę, powołując się na kodeks pracy, który jej przecież nie obowiązywał
Odpowiedz@asmok: W tej historii nie jest ważne precyzyjne słownictwo, nikt tej kobiecie w papiery nie patrzy. Piekielnym nie jest sam fakt zwolnienia czy rozwiązania umowy a jego uzasadnienie! Czyli zwalniamy kobietę bo rzekomo nie powinna dźwigać, mimo że pracuje głową, głosem i kilkunastoma skserowanymi kartkami o wadze 200 gram. To co mnie dziwi na piekielnych to doszukiwanie się w historiach drugiego, piątego i setnego dna i czepiania jakichś nieistotnych szczegółów. To nie rozprawa przed sądem.
Odpowiedz@skara: No właśnie bez tych szczegółów i precyzyjnego słownictwa, nie znamy tła, więc nie możemy osądzić pracodawcy czy był piekielny czy nie. A co do samego powodu zwolnienia, to co miał powiedzieć? "Rozwiązujemy umowę bo jest pani w ciąży"? Tak prosto z mostu? Jeśli naprawdę obawiał się, chociaż trochę, sprawy o ustalenie stosunku pracy, to taki tekst zabrałby mu sporo argumentów. Poza tym - to by było jednak chamskie. Lepiej skłamać niż być chamem. A że on nieudolnie to inna sprawa.
Odpowiedz