Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Udało mi się znaleźć pracę. Nie jest to praca marzeń, ale nie…

Udało mi się znaleźć pracę. Nie jest to praca marzeń, ale nie mam tendencji do wybrzydzania, a warunki i przełożeni wydają się być w porządku, więc od dwóch tygodni uczestniczę w (trwającym łącznie 3 tygodnie) szkoleniu.

Moje miasto nie jest metropolią, ofert pracy jak na lekarstwo, a bezrobocie niestety nie spada. W związku z tym oprócz mnie na szkoleniu jest 8 innych osób i właśnie o tychże osobach będzie moja historia.
Jako wyjaśnienie dodam, że w naszej dziewięcioosobowej grupce tylko 2 panie są po 30-stce i posiadają już swoje rodziny, w tym dzieci. Pozostałe osoby (łącznie ze mną) to studenci chcący dorobić przez wakacje, a jak będzie się dało połączyć grafik ze studiami w październiku, to będziemy zainteresowani przedłużeniem współpracy.

1. Pierwszy dzień szkolenia, dużo uśmiechów, zapoznawanie się z innymi uczestnikami szkolenia i kadrą, sympatyczna atmosfera. Do momentu, aż rozmowa z główną (P)rzełożoną zeszła na temat ustalania grafiku. Zaczęło się od niewinnego pytania 'co porabiacie w wolnym czasie?', na które prawie zapieniła się jedna z uczestniczek szkolenia, nazwijmy ją (B).

(B): Ja to mam małe dziecko, dlatego sobie nie wyobrażam przychodzenia do pracy przed 10 rano. A wychodzić muszę najpóźniej o 16, bo do 16:30 jest czynny żłobek, a ja muszę zdążyć przecież syna odebrać.
(P): Rozumiem, ale przecież na rozmowie wstępnej zostałaś poinformowana, że praca jest w systemie zmianowym, są również zmiany od 15 do 21 wieczorem. Poproszę cię później o zapisanie preferencji, w jakich godzinach możesz pracować, ale pomyśl również o tym, czy będziesz mogła zorganizować od czasu do czasu zastępstwo przy opiece nad dzieckiem. A czemu możesz pracować dopiero od 10 rano? Żłobki są otwierane dużo wcześniej.
(B): Ja nie mam możliwości zorganizowania żadnego zastępstwa, nie ma mi kto z dzieckiem zostać! A poza tym nie będę dzieciaka zwlekać z łóżka o 6 nad ranem, bo mały jest, musi się wysypiać przecież!

W międzyczasie (B) rzucała jeszcze uwagami na temat dyskryminacji matek na rynku pracy i tego, że nie będzie spędzała calutkich dni w pracy, bo przecież dziecko potrzebuje obecności matki w domu.
Moje wrażenia z tej sytuacji? Cóż, może młoda i głupia jestem jeszcze, ale na rozmowie kwalifikacyjnej mieliśmy naprawdę dokładnie wyjaśniony system zmian, a skoro (B) się na to zgodziła, to kompletnie nie rozumiałam jej późniejszych pretensji.

2. Szkolenie wygląda tak, że codziennie jest prowadzone przez innego trenera, który wyjaśnia nam 'swoją' działkę i przekazuje nam wiedzę z zakresu, za który jest odpowiedzialny. Na wstępie zostaliśmy poinformowani, że przerwy planowe są co 2 godziny, ale do toalety można wychodzić bez wcześniejszego zapytania. Dodatkowo w trakcie szkolenia można jeść, więc jeśli ktoś zgłodnieje nie musi prosić o pozwolenie, ani wychodzić z sali. Jednym słowem, luzik.

(B) wraz z drugą 'panią po 30-stce' miauczą o przerwę praktycznie co godzinę. Obydwie nie palą, jeść przy ludziach się nie wstydzą, ale przerwę chcą koniecznie TERAZ, bo im potrzebna. To nic, że reszta grupy robi notatki, a one przeszkadzają. Oczywiście do zawodzeń o przerwę dochodzą anegdotki o ich dzieciach, a nawet o działkach, gęsiach i innych pasjonujących sprawach, którymi koniecznie chcą się podzielić. W związku z tym szkolenie się opóźnia. Pod koniec każdego dnia wywiązuje się mniej więcej taka dyskusja między (T)renerem, a (B) i jej koleżanką:

(B): Czy moglibyśmy dzisiaj skończyć szkolenie wcześniej? Tak z pół godzinki chociaż, bo i tak się już sporo dziś nauczyliśmy...
(T): Ale zostało nam do przerobienia jeszcze sporo materiału, jutro już nie będzie powtórki, bo będziecie mieć szkolenie z innego działu. Możemy nie robić przerwy, to może uda nam się nadgonić i puszczę was parę minut wcześniej.
(B): Ale jak 'nie robić przerwy'? Przerwa musi być, odpocząć trzeba chociaż chwilę, kawę wypić.
(T): Kawę możecie wypić tutaj. Im dłużej rozmawiamy o przerwie, tym mniej mamy na nią czasu, więc wróćmy do tematu.
(B): O jeeeeezu, ile można się uczyć...

Swoją drogą, nikt poza tymi dwiema paniami tak o przerwę nie walczył. Materiał trudny, branża coś w rodzaju doradztwa medycznego, odpowiedzialność spora, więc większości zależało, żeby naprawdę dobrze zrozumieć nasze obowiązki, a nie tylko odbębnić i iść do domu.

3. Mój faworyt.
Drugiego dnia szkolenia, czyli już po spotkaniu z kierowniczką, na którym powiedziane było że umowę o pracę można dostać po miesiącu pracy, (B) i jej koleżaneczka podczas przerwy zaciekle o czymś dyskutują, zaaferowane jakby w totka wygrały. Zaciekawiona pytam, o czym rozmawiają:

(B): A bo my tu z Kasią dobry plan mamy! Przepracujemy ten miesiąc, ja dzieciaka do matki zawiozę, żebym nie musiała ze zmianami kombinować, Kasi mąż niedługo na urlop idzie, to jej maluchów będzie pilnował, więc też dyspozycyjna będzie i jak już dostaniemy umowę na czas nieokreślony, to od razu na chorobowe idziemy. A co! Minimum trzy miesiące przesiedzimy, niech nam płaci firma, jak taka bogata i tyle ludzi zatrudnia. A jak się będzie dało, to i dłużej się pobyczymy na zwolnieniu, ja i tak nie mam zamiaru tu pracować, ze staruchami i inwalidami się użerać codziennie, to nie na moje nerwy jest!

Generalnie nie wiedziałam jak zareagować i w momencie pożałowałam, że wdałam się w dyskusję i to na własne życzenie. Prawnikiem nie jestem, pojęcia nie mam czy na umowie na czas nieokreślony taki manewr jest w ogóle możliwy, ale porządnie mnie ich podejście rozzłościło. Nie dość, że przeszkadzają przyuczać się do pracy osobom którym zależy, to jeszcze nie mają oporów przed mówieniem praktycznie obcej osobie o planach okradania firmy nie tylko z pieniędzy, ale i z czasu, jaki im poświęca. A w dodatku wystawiają piękne świadectwo innym mamom, które poszukują pracy i są odprawiane z kwitkiem.
Mam nadzieję, że pracy nie dostaną, bo na ostatni dzień szkolenia zaplanowany jest test, który ma sprawdzać, czego się nauczyliśmy i czy można nam powierzyć obowiązki. Dlatego też każdy pilnie robi notatki i zadaje tysiące pytań, by jak najlepiej się przygotować nie tylko do testu, ale i do pracy. Każdy poza Szanownymi Mamusiami...

praca

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
60 64

Podkablować kretynki i nie mieć z tego powodu ŻADNYCH wyrzutów sumienia. Najlepiej jakoś spróbować aby znów zaczęły gadać o tym zwolnieniu i je nagrać, by nie było, że próbujesz po prostu pozbyć się rywalek. Przez takie durne klempy pracodawcy nie potrafią zaufać rodzicom z małymi dziećmi, czy po prostu kobietom, bo "wykombinują ciążę i na L4 pójdą, po co mi to" - a które naprawdę chcą pracować.

Odpowiedz
avatar bonsai
20 24

@Blaise: popieram... Przez takie radosne kombinatorki ostatnio lekarz potraktował mnie jak wyłudzacza L4 - mam specyficzną pracę i chciałam się dowiedzieć co mi wolno a co nie... Dodatkowo mam ciążę z problemami [plamienia, bóle brzucha i inne takie]. Żeby było weselej wcale nie chcę L4 [chociaż obecny lekarz zabronił mi mniej-więcej 3/4 obowiązków... jeśli w efekcie na ZUS nie wyrobię o faktycznie na L4 pójdę, opłacanie firmy 'bo tak' mi jednak nie pasuje].

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 29

Podkablować, mówisz? Meh, w życiu na nikogo 'nie doniosłam' :D Poza tym sprawa jakoś personalnie mnie nie dotyczy, ponieważ przejście na umowę o pracę zamiast zwykłej 'śmieciówki' nie jest w tej firmie takie proste. Poza miesiącem pracy, powiedzmy wstępnym liczy się też produktywność, kontrola jakości i inne skomplikowane rzeczy. Ogólnie mówiąc trzeba do całkiem wysokiego progu efektywności dojść, by o taką umowę się ubiegać. A szczerze mówiąc nie sądzę, że Paniom będzie się chciało starać o takie pierdoły jak umiejętne wypełnianie formularzy, czy dokładne badanie potrzeb każdego pacjenta. Podejrzewam, że same zrezygnują, a przynajmniej taką mam nadzieję :D Swoją drogą, w poprzednią sobotę odbyła się firmowa impreza (dość huczna), na którą zostaliśmy zaproszeni i też sporo piekielności było ze strony Pań Mam. W wolnej chwili opiszę, bo naprawdę było ciekawie :)

Odpowiedz
avatar glan
14 16

@elfia_luczniczka: Opisuj! Napisz też jak się skończyło szkolenie i jak im poszedł test.

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 2

@elfia_luczniczka: ale wiesz co, wpieniają mnie firmy, które tak z umowami kombinują byle tylko człowiekowi mniej zapłacic i łatwiej się go było pozbyć. Więc w sumie to jaki pan taki kram :P

Odpowiedz
avatar Mirame
3 3

@Blaise: Też mi tego brakuje w tej historii - reakcji pozostałej większości grupy. Zupełnie nie rozumiem - jak ktos zachowuje się niewłaściwie, to reaguję. Tymczasem szkolenie się opóźnia, kombinatorki zastanawiają się, jak oszukać firmę i wyrobić złą opinię matkom (w tym, w przyszłości - być może i autorce), a jedyna reakcją autorki jest... historia na piekielnych. Wow.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
26 30

Niektóre mamusie wykorzystują fakt posiadania dziecka nadgminnie. U mnie w pracy są trzy dzieciate. Na wszystkie dni wolne od szkoły,one biorą urlopy. Bo nie mają z kim dzieci zostawić( kurcze, a ojcowie to co???) Od razu, po Nowym Roku, lecą z tą sprawą do menagerki. Jedna z nich, musi mieć wolne w weekend. Bo oczywiście nie ma co z dzieckiem zrobić.

Odpowiedz
avatar 8400111
25 27

U mnie jeszcze dochodzi bijatyka o urlopy w okresie wakacyjnym. Przecież jak ktoś ma dziecko to MA pierwszeństwo do rezerwacji, a jak coś mu nie pasuje, to zawsze TRZEBA zrozumieć, ze ma dzieci kiedy prosi o zamianę. Jak się nie ma dzieci to zapewne nie ma się rodziny i przyjaciół, więc na wolnym na pewno mu nie zależy.

Odpowiedz
avatar paski
4 14

@8400111: Nie wiem gdzie mieszkasz, ale ja mieszkam na wschodzie Niemiec i z tego co słyszałam od partnera i jego rodziny, znajomych a także w mojej własnej pracy, to tutaj jest normalne, że osoby dzieciate mają pierwszeństwo do urlopu w miesiące wakacyjne. Ot, polityka prorodzinna. Nie mam dzieci ale w sumie mi to nie przeszkadza bo osobiście wolę urlop pod koniec sierpnia/początek września.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 10

@8400111: u mnie w okresie wakacyjnym, czy w czasie ferii, wtedy gdy jest największy zap%ol, odpada parę osób. Bo matki idą na urlopy.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 21

@Day_Becomes_Night: @8400111: Wiecie co, ale czepianie się matek, że chcą brać urlopy wtedy, kiedy ich dzieci mają wolne, to już jest lekka przesada. Dorosły człowiek może sobie wziąć urlop kiedy mu się podoba w gruncie rzeczy (chyba, że liczba klientów czy ilość pracy w danym okresie nie pozwala, ale mniej więcej), a dzieci mają wolne z góry narzucone w określonych datach i nie mogą się od tak ze szkoły zwolnić. Naprawdę, nie wiem jak można nie rozumieć, że rodzice chcą na wakacje z dziećmi pojechać, a nie bez nich. A że wszystkie dzieci mają wolne narzucone w tym samym okresie, to nic dziwnego, że matki też wszystkie starają się brać urlopy w tym samym okresie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 maja 2015 o 16:38

avatar Bastet
10 10

@Zmora: Problem w tym, że niektórym też zależy na urlopie w terminach wakacyjnych z różnych powodów.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 5

@Bastet: Nie no, jasne. Dlatego ja w pewnym sensie mogę zrozumieć czepianie się sytuacji, w której np. matki mają pierwszeństwo wyboru urlopów, itp. Ja jedynie mówię, żeby się nie czepiać samego faktu, że one by chciały dostać urlop w ferie. Tak jak Day_Becomes_Night ma im za złe, mówiąc: "u mnie w okresie wakacyjnym, czy w czasie ferii, wtedy gdy jest największy zap%ol, odpada parę osób. Bo matki idą na urlopy.". Ale przecież gdyby był taki zapie*dol, że reszta zespołu nie da rady, to przecież nikt by nikomu urlopu nie dał w tym okresie, więc może lepiej czepiać się pracodawcy, a nie matek? Bo wniosków urlopowych to każdy może sobie składać ile mu się żywnie podoba, ale ile urlopu i kiedy dostanie to już decyzja kogo innego. A że matki składają wnioski akurat na dni wolne od szkoły, to nic niezrozumiałego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 maja 2015 o 14:08

avatar basshunter
-2 8

@Zmora: Jak byłem mały modliłem się, żeby moja mama nie mogła dostać wolnego jak mam ferie! Oczywiście, kocham moją mamę, ale... NO CHYBA ROZUMIECIE. xdddddddddddddddd

Odpowiedz
avatar chwilowy
3 3

@Day_Becomes_Night: ja odnoszę wrażenie ze kobiety z dziećmi są jak bez ręki. Nagle wszystko dla nich bo mają dzieci. Skoro są tak mało zasadne to trza było dzieci sobie nie robić.

Odpowiedz
avatar Albertowy
3 3

@paski: Czyli Ci co nie posiadają dzieci urlopy w październiku lub w lutym mam rozumieć? Ja już to przechodziłem z jedną "współpracownicą". Wtedy dwoje dzieci 12 i 14 letni chłopcy. Ona nie może mieć 2 zmiany, bo kto chłopcom zrobi kolację i położy ich spać. A urlopy letnie planowane mieliśmy w połowie stycznia. I tylko ona wiecznie zmieniała grafik tuż przed okresem letnim, bo przecież "ona ma dzieci!". Trwało to 4 lata. Aż szef miał dosyć i wręczył "konfliktowej" (bo tak ją nazwał) wypowiedzenie z powodu stwarzania konfliktu w zespole.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
35 35

Najgorsze jest to, ze przez takie babsztyle (bo inaczej sie tego nazwac nie da) wszystkie mlode matki wrzucane sa do jednego worka i niechetnie zatrudniane.

Odpowiedz
avatar sla
23 25

Jeśli w firmie ktoś myśli to na takim szkoleniu powinna być osoba podstawiona. To idealny sposób by sprawdzić co prezentują sobą kandydaci na pracowników :).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

Pomysł ciekawy, nie powiem :D Ale w naszej grupce jest na to nikła szansa - dwie kombinatorki i siedmioro studenciaków chcących mieć co wpisać do cv :D

Odpowiedz
avatar bonsai
14 18

@elfia_luczniczka: akurat studencik świetnie by się sprawdził na moje oko...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

A niechaj się okaże, że któreś z nas jest podstawione - ja tam nie mam nic do ukrycia, z powierzonych obowiązków się wywiązuję jak najlepiej, więc przyłapać mnie nie mają na czym :D

Odpowiedz
avatar Ahmik
26 26

@elfia_luczniczka: uśmiałabym się, jakby tym podstawionym była jedna z 'matek'...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 24

Pamiętam, że gdy przyszłam do pracy jako bezdzietna panienka, to w kółko tylko słyszałam, że muszę pracować, bo nie mam rodziny, nie mam dzieci, więc mam masę wolnego czasu - reszta ma dzieci, więc wolne im się po prostu należy. Gdy po ślubie zaszłam w ciążę, to usłyszałam, że nooo teraz to będę tylko na zwolnienia chodzić, że dzieci mi się zachciało. A tymczasem człowiek chce pracować, uczciwie zarabiać, a jednocześnie pragnie założyć rodzinę, bo to w większości jest jednym z głównych życiowych celów. A tutaj przychodzą mamusie, które najchętniej siedziałyby w domu leżąc i pachnąc, przez co wszystkie matki są od razu traktowane przez pracodawcę jako wróg i kombinator w jednym.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 maja 2015 o 20:56

avatar kasmo
20 20

tylko nie dawajcie im notatek, i napisz jak było z testem

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

@SilesianGirl: Niby dlaczego? Nie napisałam elaboratu na temat wyrozumiałości stałych użytkowników w stosunku do nowicjuszy tego portalu, tylko kulturalnie się przywitałam. Tak Cię boli te kilkanaście literek? ;)

Odpowiedz
avatar inga
5 5

A mi się to spodobało :) Zwłaszcza, że wieńczyło historię napisaną lepiej niż wiele wcześniejszych, autorstwa doświadczonych piekielnych. Tak trzymać! Powodzenia na teście, koniecznie daj znać, jak poszło :)

Odpowiedz
avatar LenaMalena
8 8

Zachowania tych dziewczyn przypominają mi zachowanie studentek ode mnie z grupy. Najchętniej chciałyby, żeby podczas 90 minutowego wykładu przerwy były dwie, żebyśmy później zaczęły i wcześniej skończyły i chyba naiwnie myślą, że dzięki temu będzie mniej materiału do zaliczenia. Może Twoje też czekają tylko, żeby powiedzieć, że tego i tego nie powinno być na egzaminie, bo było powierzchownie omówione?

Odpowiedz
avatar komentator555
8 8

A potem takie klępy narzekają na to, że "kobiety są dyskryminowane na rynku pracy"

Odpowiedz
avatar LenaMalena
1 1

@komentator555: To chyba może być przykład głupich dziewczyn, które gdyby nie mąż i dziecko nie poradziłyby sobie w dorosłym życiu. A tak w mężu mają wsparcie finansowe, a w dziecku wymówkę do wszystkiego.

Odpowiedz
avatar kawa06
1 1

Odniosę się do punktu 1 z Twojej wypowiedzi. Kilka lat temu sama miałam do czynienia w podobnym podejściem jednej mamusi. Razem z koleżanką pracowałyśmy bardziej w godzinach popołudniowych, i dobrze się dogadywałyśmy. Praktycznie nigdy nie prosiłyśmy szefów o przesunięcie godzin na rano. Do czasu jak szefostwo postanowiło zatrudnić nowe osoby. Jedna z nich, na szkoleniu które miałyśmy z koleżanką przeprowadzić, zaczęła prawie krzyczeć na nas, że ona nie będzie pracować w takich godzinach bo ma dziecko w przedszkolu. Byłyśmy w szoku, przecież to podstawa na rozmowie że mówi się o godzinach pracy i tu masz, piekelnica, że tak nazwę. Ostatecznie godziny zostały nagięte dla tej pani, co niestety było początkiem kolejnych fanaberii innych, nowych pracowników.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
1 1

Ach, gdzie się podziały pracownice takie jak moja matka, która jednego dnia była w pracy do 16, zaś następnego o 6 rano mnie urodziła...

Odpowiedz
Udostępnij