Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W Polsce za czasów licealnych w kwestiach finansowych powodziło mi się marnie.…

W Polsce za czasów licealnych w kwestiach finansowych powodziło mi się marnie. Wiele rówieśników była wtedy na tyle niedojrzała by mi moją 'niższość' podkreślać. Jeszcze w liceum spakowałam się i pojechałam podbić Zachód. Nie zostałam królową, ani znaną aktorką, jednak w życiu sobie radzę.

I od kiedy zaczęłam sobie radzić nieco lepiej nagle pojawili się dawni "znajomi". Sytuacje w większości miały miejsce na facebooku, opiszę kilka.

Z jednym chłopakiem chodziłam do klasy dwa lata i przez całe dwa lata odezwał się do mnie może 3 razy, zawsze śmiał się z mojego starego telefonu. Jak się zdziwiłam, kiedy zaczął do mnie wysyłać wiadomości! Dwa razy odpisałam, ale on nalegał bym z nim porozmawiała, bo przecież tak dawno nie gadaliśmy. Okazało się, że jego siostra potrzebuje pomocy i czy nie mogłabym jej kupić biletu na samolot (o wartości 300zł + dodatkowe koszty) kartą kredytową. Oczywiście on by mi oddał kwotę za bilet, a najlepiej to jakbym miała konto w Polsce, bo dużo by zapłacił za przelew do mnie.

Jedną dawną "koleżankę" pokrzywdził los. Zaszła w ciążę w klasie maturalnej, po ojcu dziecka ślad zaginął, a ona dziecko zostawiła z babcią i wyjechała pracować jako sprzątaczka do kraju, w którym mieszkałam również ja. Wszystkie te informacje opisała już w pierwszej wiadomości. Koleżanka miała niewielka prośbę - przetłumaczenie krótkiego dokumentu. Tutaj się zgodziłam. Z czasem koleżanka zaczęła przysyłać kilkustronicowe teksty i błagała by je przetłumaczyć. Grzecznie ją poprosiłam, by znalazła kogoś innego do pomocy. Obraziła się.

Najbardziej zadziwiający był jednak kolega, któremu kąśliwe uwagi w stosunku do mnie w przeszłości zdarzały się dość często. Ten zaczął 'lajkować' i komentować każde moje zdjęcie. Pisał do mnie wiadomości, a w rodzinnym mieście nie omieszkał zaczepić mnie na ulicy. Wtedy się dowiedziałam jaka to ja fajna i ładna, i może byśmy spędzili trochę czasu razem. Najlepiej by było jakby on mógł przyjechać do mnie na tydzień czy dwa i wtedy spędzilibyśmy najromantyczniejsze chwile mojego życia.

Desperacja czy tupet?

by 8400111
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar SirCastic
2 16

...odpowiedź na pytanie "Desperacja czy tupet", w głównej mierze zależy od ...hmm... Twojego jestestwa. :)

Odpowiedz
avatar LenaMalena
18 20

@SirCastic: Albo dawni "znajomi" myślą, że jesteś głupia/masz problem z pamięcią, albo sami są głupi i sądzą, że byłabyś małostkowa, gdybyś jeszcze pamiętała ich złośliwości. Jakiś czas temu miałam sytuację, że przypadkiem na ulicy spotkałam dawną koleżankę (nie widziałyśmy się i nie gadałyśmy z 2-3 lata). Potem zasypywała mnie prośbami o spotkanie, a tylko po to, by poprosić, bym została jej świadkową na ślubie. Bo jestem dla niej taką bliską osobą!

Odpowiedz
avatar tvh
20 20

@SirCastic: Może trzecia opcja? Wcześniej były "końskie zaloty" a teraz przełamał w końcu nieśmiałość i przesadził w drugą stronę ;-)

Odpowiedz
avatar zielonylis
8 16

przydałaby się jeszcze drobna informacja jak dawno temu były te "czasy licealne" i ew. po jakim czasie przypomnieli sobie o Tobie dawni znajomi.

Odpowiedz
avatar 8400111
16 18

Oj no taka stara nie jestem, z 10 lat minęło ;) A przypominali sobie w różnych odstępach czasowych, kolega od zalotów to ok. 3 lata temu. W międzyczasie przypominała sobie o mnie też bliższa i dalsza rodzina - temat rzeka ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@8400111: a kto bilet by mu ufundował? To już zakrawa o sponsoring :)

Odpowiedz
avatar jass
-3 3

data urodzenia Autorki jest przecież zawarta w jej nicku ;)

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
32 38

Chyba raczej bezczelność. Obecnie mieszkam i pracuję w Danii, wyjazd niby był trzymamy w tajemnicy ale jak to w małej wsi każdy dowiedział się. Każdy również wiedział że byłam w trudnej sytuacji i dlatego wyjechałam, wtedy udawali że mnie znają zapewne śmiali się za moimi plecami z moich kłopotów. A teraz nagłe zainteresowanie jak sobie radzę, jak z kasą i przede wszystkim z pracą i mieszkaniem i czy może pomogę. Mnie to bawi. Pewnie jak zjadę do domu dopiero będę miała przyjaciół i jaką będę su*ą, bo przyjechałam zagranicy i nic nie stawiam. Norma, za chwilę idę zrywać te swoje pieniądze z drzewa i pozbierać z ulicy. :)

Odpowiedz
avatar Moby04
-1 3

@GorzkaCzekolada: Sam mieszkam w Niemczech. Wcześniej mieszkałem w Holandii. A może niedługo przeniosę się do kolejnego kraju. W moim przypadku sam sobie radzę na każdym kroku ale co złego w podpowiedzeniu, gdzie szukać pracy, jak ogarnąć urzędy czy ubezpieczenie medyczne, etc? Nie, nie mówię o dawaniu kasy, noclegu czy co tam jeszcze - ot, kilka słów przez tel (jak zadzwonią) albo jakimś kanałem internetowym (skype, google, facebook, gg, irc, cokolwiek). Jeśli ktoś był dla Ciebie świnią to czemu Ty masz być taka sama? Może lepiej pokazać wyższy poziom?

Odpowiedz
avatar imhotep
4 22

Ciekaw jestem ile informacji o sobie udostępniasz na facebooku, skoro ludzie ci wiedzą, że nieźle sobie radzisz.

Odpowiedz
avatar Sukkub
19 23

@imhotep: Wystarczy, że wiedzą, że jest "zagranicą", a tam przecież kasa na ulicach leży :)

Odpowiedz
avatar falka_85
15 15

@imhotep: myślisz, że musiała udostępniać tak znowu wiele informacji? Wśród wielu ludzi panuje tak silne przekonanie co do kokosów zarabianych zagranicą, że z automatu przyjmują, że, kogo jak kogo, ale takiego emigranta to przecież stać.

Odpowiedz
avatar Shima
10 10

Wystarczyłoby, gdyby wystawiła jedno czy dwa zdjęcia z jakiejś wycieczki, albo zdjęcie z pięknie wystrojonym mieszkaniem w tle. Mamy nawet czasem opowiadają sąsiadkom o takich rzeczach, to nie takie trudne się dowiedzieć ;)

Odpowiedz
avatar Eloe
15 19

Wybacz, że pytam ale dlaczego masz te osoby wśród znajomych?

Odpowiedz
avatar doktorek
14 26

Czy Wy, za tą granicą, nie przesadzacie aby trochę? Ja wiem, że zawsze znajdą się osoby, które próbują wykorzystywać takie okazje, ale niedługo to strach się będzie odezwać do Was z obawy o posądzenie o interesowność. Zwłaszcza, że dawniej, przed erą facebooka, po szkole zwykle traciło się kontakt z wieloma osobami. Teraz łatwo je odnaleźć w sieci. I powstaje problem. Zapytać co u nich słychać? Czy od razu wezmą to za "przypomnienie po latach" i chęć wykorzystania? Co do chłopaka. Ludzie z wiekiem się zmieniają i zmieniają się ich priorytety. Często jest tak, że ktoś kto podobał nam się w czasach szkolnych, przestaje robić na nas wrażenie w życiu dorosłym, a czasami nawet zastanawiamy się jakim cudem mogliśmy tą osobę uważać za atrakcyjną. W innej sytuacji "kopciuszek" klasowy z biegiem czasu zaczyna nam się coraz bardziej podobać i nie możemy uwierzyć, że kiedyś na tą osobę nie zwracaliśmy uwagi. Ty też się zmieniłaś. Z osoby, która niewiele miała do zaoferowania w wieku szkolnym, stałaś się ciekawą osobą, która umie sobie w życiu radzić. W związku z tym realnie wzrosła Twoja atrakcyjność. I nie chodzi tu tylko o pieniądze. Choć często sobie tego nie uświadamiamy, ale wiążemy się z osobami, które coś nam mogą dać (czy to w sferze materialnej, duchowej, intelektualnej, czy emocjonalnej). Osoby, które nic nie wnoszą, nie są atrakcyjne. Może faktycznie ten Twój znajomy ze szkoły teraz dopiero zauważył jaką osobą jesteś. Możliwe również, że to w czasach szkoły to były takie końskie zaloty albo go onieśmielałaś i by nie przyznać, że się mu podobasz, udawał, że Cię ignoruje lub Ci dogryzał. Możesz nie odwzajemniać jego, nagle okazanej, "sympatii", ale czy faktycznie to tylko bezczelność i interesowność z jego strony? Oczywiście mogę się też mylić i chłopak bezczelnie próbuje Cię wykorzystać. Zależy od tego w jaki sposób on Ci to wszystko proponował. Często jest tak, że ludzie którzy coś zdobędą (bogactwo, sławę, znaczenie) nagle tracą znajomych, rodzinę i przyjaciół. Dzieje się tak często dlatego, że przestają w tych osobach widzieć równych sobie w relacjach partnerów, a widzą w nich tylko petentów, którzy z pewnością chcą ich wykorzystać. Wydaje mi się, że wielu z tych którzy wyjechali w "wielki świat" i tam sobie poradzili też dotyka ten problem.

Odpowiedz
avatar kaede
11 15

@doktorek: po tym fragmencie ''Najlepiej by było jakby on mógł przyjechać do mnie na tydzień czy dwa i wtedy spędzilibyśmy najromantyczniejsze chwile mojego życia.'' raczej wnioskuje, że facet próbował znaleźć darmowe lokum. Choć oczywiście historia rodem z Kopciuszka chwyciła mnie za serce i fajnie gdyby tak rzeczywiscie było :) Pff ''wielki świat'', jak przeprowadziłam sie do Wawy to osoby które chodziło z mną do LO (nie byliśmy nawet 'znajomymi', wymienilismy tylko kilka razy 'czesc' w szkole) nagle zaczeły sie odzywać i prosić o pomoc z praca/mieszkaniem/noclegiem. Żeby było śmieszniej to odległość od mojego rodzinnego miasta do stolicy to 100km.. To po prostu ten typ wygodnych ludzi, którzy traktuja innych jak agencje pośrednictwa pracy albo darmowe wakacje. :)

Odpowiedz
avatar doktorek
9 11

@kaede: Może i masz rację. I pewnie tak było w tej opisywanej sytuacji. Choć często mam wrażenie, że wiele osób tak boi się wykorzystania, że z góry zakłada najgorsze intencje ze strony znajomych.

Odpowiedz
avatar doktorek
12 12

@Zeus_Gromowladny: Po fizyce. I mam jaja, więc Pani ze mnie nie lepsza niż Grodzka. :-)

Odpowiedz
avatar paski
0 8

@doktorek: W sumie trochę masz racji, ja na pewno cierpię na jakiś strach przed wykorzystywaniem do tego stopnia, że pomagam tylko rodzinie, partnerowi i kilku najbliższym, zaufanym przyjaciołom. Kiedyś pomagałam bardzo chętnie zwłaszcza osobom, które były za granicą krócej niż ja, nie znały za dobrze języka i poświęcałam im swój czas na wycieczki po urzędach i tak dalej, ale wiara w ludzi ulatuje czasem gdy ktoś widzi miękkie serce i wykorzystuje to bez skrupułów. Miałam miękkie serce i twardą dupę, teraz mam na odwrót. No i jeszcze jedno, gdy ktoś się do mnie niespodziewanie odzywa nigdy nie zakładam z góry, że czegoś ode mnie chce. Zaczyna się zwykle od co słychać a potem w trakcie rozmowy wychodzi reszta :)

Odpowiedz
avatar kaede
6 6

@doktorek: coz tylko autorka historii wie na pewno ^^ znam pare małżeństw które zaczynały od końskich zalotów, wiec i tutaj tego nie wykluczam.

Odpowiedz
avatar Sway
9 9

@doktorek: Trochę się zgadzam z tym, że ludzie dostają jakiegoś kręćka, że wszyscy chcą ich wykorzystać. Bo ja np. nigdy nie miałam tak, żeby ktoś zwracał się do mnie po bezinteresowną pomoc (bezinteresowną oczywiście z mojej strony ;) ). Właściwie rzadko zgłasza się do mnie po pomoc ktoś spoza moich przyjaciół, czy bliskich znajomych... A jak już, to zawsze pomagam i nawet symboliczną czekoladę, czy piwo dostanę. :) Może to kwestia, że autorka w czasach liceum stała się trochę ofiarą, a potem ci ludzie myślą, że dalej można nią pomiatać i że za kawałek sympatii zrobi wszystko?

Odpowiedz
avatar nuclear82
0 8

@doktorek: Teraz w ludziach zakorzeniła się jakaś obsesja na punkcie wykorzystywania i dojenia za nic w zamian. Nacięli się na takie coś raz, potem drugi, na trzeci już nie mają ochoty i wtedy wyolbrzymiają, traktując WSZYSTKICH jak złodzieja i naciągacza. Owszem, wkoło masa ludzi tylko czeka na okazję by kogoś wykorzystać i wydymać. Nie znaczy to jednak że wszyscy tacy są. Ja stworzyłem trwały związek z kobietą której 20-25 lat temu nie trawiłem. Docinaliśmy sobie non stop, pluliśmy na siebie na przerwach, nieraz ją w tej podstawówce trzepnąłem przez łeb, ona mnie zresztą też :) Czy to znaczy że jesteśmy jakąś patologiczną parką? Chyba dokładnie na odwrót. Ciężko znaleźć drugą taką co by się bardziej kochała nawzajem :) Ocenianie drugiego człowieka tylko na podstawie zachowań sprzed tak długiego czasu to straszny błąd. Za historię leci minus.

Odpowiedz
avatar the
-4 4

@doktorek: popieram. i dodam-miałam bezrobotną koleżankę, która znała perfect angielski. wyjechała na 4 lata, znalazła pracę, zarabiała sporo, luksusowo żyła. nie wiem, czy pomagała komuś, ale była bardzo lubiana, kontaktowa, pisała na NK o sobie. po 4 latach wróciła, bo tęskniła za krajem. oszczędności przepiła, zakupione dobra w większości sprzedała. wniosek? - naprawdę ktoś, kto pracuje za granicą, nie musi robić wrażenia :)

Odpowiedz
avatar falka_85
1 1

nuclear to czym się takim razie kierować w ocenie? Pewnie są sytuacje, że ludzie wyolbrzymiają pojedyncze incydenty z odległej przeszłości, bo ktoś tam na nich krzywo spojrzał 20 lat temu. Pewnie są też sytuacje spod znaku, kto się czubi ten się lubi. Zbyt pamiętliwym nie warto być. Ale często jest tak, że ludzie doznali wielkich krzywd ze strony rówieśników. Jeżeli sięgnę pamięcią do lat szkolnych to od razu stają mi przed oczami osoby, które nie mogły spokojnie przejść korytarzem, pójść do toalety, były bite, popychane, okradane, które ciągle były ofiarami szykan, wykluczania poza grupę, wyzwisk, naśmiewania, w najróżniejszy sposób okazywanej wrogości. I tu sytuacja wygląda zgoła inaczej.

Odpowiedz
avatar Mirame
8 8

To ja mam chyba szczęście albo ludzie się mnie boją ;) Po świecie włóczę się od skończenia liceum i o ile zdarzy się czasami prośba o przetłumaczenie kilku zdań na jakiś język, czy o poradę, jak wyjechać; o tyle do portfela ani mieszkania nie próbował mi się nikt dobierać :) Współczuję. Tak na marginesie, "wiele rówieśników była wtedy na tyle niedojrzała" tak trochę jakby nie brzmi ;) Powinno być "wielu rówieśników było wtedy na tyle niedojrzałych" :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Mirame: mnie też nikt nie nęka. Pewnie dlatego,że nie mam fb a i większość mojej klasy z liceum też emigrowała.

Odpowiedz
avatar Mirame
4 6

@Day_Becomes_Night: A ja FB mam i nawet go bardzo lubię, ot, dla dziennikarza to niezwykle łatwo dostępne źródło informacji ;) Niemniej jednak zawsze słyszałam, że mam "dominującą osobowość", cokolwiek to znaczy, więc sobie wydedukowałam, że ludzie - znając mnie - raczej obawialiby się komentarza zwrotnego na bezczelne próby wykorzystania od lat nieistniejącej znajomości... albo po prostu mam szczęście do znajomych :D

Odpowiedz
avatar Mirame
3 5

@the: Pomijając fakt, że moja kariera dziennikarska rozwija się w innym języku, to masz jakiś konkretny problem z tym związkiem frazeologicznym? :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

aż dziwne,że do mnie nikt się nie odzywa z czasów podstawówkowych/gimnazjalnych, gdy również byłam kozłem ofiarnym. Może dlatego, że mój profil jest całkowicie zablokowany i tylko znajomi mają dostęp do informacji o tym gdzie wyemigrowałam i co robię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

@funmilayo: ale mogą dowiedzieć się od Twojej rodziny czy znajomych. A " zaatakować" Cię, gdy będziesz np.na urlopie w kraju.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@Day_Becomes_Night: Nikt mnie nie atakuje. Tak w ogóle to nie wiem czy wierzyć w te historie, wyjazd zagranicę od czasów wejścia do UE i strefy Schengen to już nie egzotyka, a każdy może wyjechać, ponadto ceny biletów lotniczych dramatycznie się obniżyły co jeszcze bardziej ułatwia sprawę.

Odpowiedz
avatar falka_85
6 6

@funmilayo: uwierz, uwierz, znam takie przypadki z autopsji. Zapewne co innego gdy ktoś wyjeżdża do pracy zagranicą jako lekarz czy inżynier, którego na dodatek złowił headhunter w Polsce. Co innego jak bezrobotny bez znajomości języka emigruje w poszukiwaniu pracy na zmywaku, w rolnictwie, na taśmie w fabryce. Bilet to pikuś, raptem kilka stówek (chociaż dla wielu osób to i tak spory wydatek), ale potrzebne są też pieniądze na życie zanim znajdziesz pracę i dostaniesz wypłatę. No i przydałoby się też gdzieś mieszkać. A realia są takie, że jak nie masz pracy nikt Ci mieszkania nie wynajmie, a nawet jak już masz pracę to nie masz referencji od poprzedniego landlorda, co też jest sporym utrudnieniem. Więc ludzie często korzystają z uprzejmości rodziny czy znajomych, którzy przenocują, podpowiedzą, pomogą załatwić, użyczą auta itd. I wszystko jest ok dopóki o przysługę proszą rzeczywiście bliskie osoby. Gorzej jak ktoś na ulicy nie poznawał, a nagle się powołuje na stare znajomości.

Odpowiedz
avatar no_serious
-3 5

Coraz mniej rozumiem innych ludzi. Chyba naprawdę jestem dziwna, bo nigdy nie przyszłoby mi coś takiego na myśl..

Odpowiedz
avatar Dominik
0 2

O jakie to znajome. Technikum konczylem w koncu lat 80, rodzice po rozwodzie, matka biedna, stary wszystkich olewal. KIlka lat temu zapisalem sie do NaszejKlasy - za czasow jak to jeszcze nie byl komercyjny serwis. Od razy znalazl sie ten, co mnie najbardziej tepil i wysmiewal a teraz sie zaczal przymilac. Byl coraz nachalniejszy, wiec skasowalem konto, bo NK sie zepsula w tym czasie. FB nie mam o mial nie bede.

Odpowiedz
Udostępnij