W miejscu obok którego pracuję, jest sobie całkiem sporawy plac.
Przecina go uliczka i jest otoczony z trzech stron przez budynki mieszkalne, a z czwartej kościół.
Co tydzień w niedzielę ku uciesze mieszkańców, oraz mnie zadeklarowanego twardo stojącego na ziemi ateisty, odprawiane są na nim dwugodzinne msze. W tym recytacja biblii i śpiewy z głośników, jak i ludzi zgromadzonych.
Nie mam nic przeciwko, aby sobie odprawiali msze, ale wolałbym aby robili to w pobliskim kościele. Szczególnie, że należy on do tego samego obrządku. A jak chcą sobie pośpiewać na świeżym powietrzu, to niech sobie pójdą na polankę do pobliskiego rezerwatu przyrody.
Uprzedzam pytania i wątpliwości - plac w całości należy do miasta i ktoś z urzędu wydaje im pozwolenia na zgromadzenie.
A najlepsze z tego wszystkiego jest to jak ludzie podchodzą do mnie w godzinach pracy i zaczepiają - no widzi pan co oni tu robią? Dlaczego nie pójdą do kościoła? Kto im dał pozwolenie?
Boże, widzisz i nie grzmisz...
Katostan
Śpiewy w rezerwacie? No, na pewno ich wpuszczą, żeby zwierzęta straszyli.
OdpowiedzŚpiewy na ulicy urządzają, ale koncert Nergala w zamkniętym pomieszczeniu oprotestują. Pieprzona logika.
Odpowiedz@Krolewna: A to akurat oni protestowali w sprawie koncertu Nergala? Może warto sobie jednak zdać sprawę, że słynne lewackie "ale przecież nie wszyscy są tacy" trzeba stosować nie, jak jest wygodnie, tylko zawsze, jeśli już się stosuje.
Odpowiedz@Ara: Protestowali kościelni ludzie z księciem na czele. A na ulicy modły odprawiają kościelni ludzie z księciem na czele (i to nie są jednorazowe 'wyskoki', bo wliczam do tego wszelkie procesje, pochody i pielgrzymki). Stąd wziął się mój komentarz.
Odpowiedz@Ara: Dokładnie:) Nie jestem katoliczką, ale jak wszyscy to wszyscy.
OdpowiedzKolego, żal mi Polski jak słyszę wywody ludzi takich jak ty. 92% polaków to katolicy (nawet jeśli w praktyce tylko połowa z nich chodzi do kościoła to i tak cała masa), nasza tradycja opiera się głównie na wierze, wielu ludzi wiara powstrzymuje moralnie przed przestępstwami. Mimo to znajdzie się zawsze jakiś niezadowolony ateista i będzie z wyższością patrzył na ludzi wiary. Żyjesz w społeczeństwie, nie w lesie. Tutaj mamy wolność wyznania, wolność słowa. Ciekawe jakbyś się cieszył, gdyby próbowali ci ją zabrać. No i tutaj powiedzmy sobie szczerze, nie uważam się za katolika, ale jak czytam takie pier*olenie to się we mnie gotuje. Miejcie młodzi ludzie do licha jakiś szacunek do kultury własnego kraju.
Odpowiedz@Devotchka: A co ma piernik do wiatraka? Niech sie modlą, w kościele. Dlaczego autor ma mieć szacunek do nich a oni do niego nie?
Odpowiedz@Devotchka: Dewotka?
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Nick zobowiązuje. Sama jestem ateistką od dawna, kościoły mi nie przeszkadzają, ba słyszę z mojego okna 2 na raz wybijające czas co godzinę. Ale jakby mi o 5 rano co tydzień w niedzielę pielgrzymka pod oknem przechodziła to bym się mogła zeźlić. Bardzo.
Odpowiedz@Devotchka: Mam szacunek do kultury. Chyba, że ta kultura wyje mi pod oknem lub budzi mnie o nieludzkiej godzinie, wówczas szacunek mnie opuszcza. Wolność wyznania mówisz... Ciekawe, jak Polacy zareagowaliby na muezina wzywającego na modlitwę x razy dziennie.
Odpowiedz@Devotchka: patrz, taka laicka Francja, a najwięcej przestępstw popełniają religijni fanatycy... A, i przekaż to Hitlerowi. :)
Odpowiedz@Devotchka: Jakby "wybili" katolików to by co, pożal się boże "ateiści" cieszyli. I tak jak na Zachodzie, w takim Anglistanie na przykład, od groma ciapatych. Lepiej? Już wolę te msze przez głośniki i bożocielne procesje raz w roku.
Odpowiedz@Devotchka: Wolność jednego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. Zbyt głośne, częste i intensywne wydarzenia, mogą przeszkadzać okolicznym mieszkańcom. Czy będą to cotygodniowe targi rybne, czy koncerty metalowe czy zgromadzenia religijne - jakiekolwiek będą tam ryby, zespoły czy wyznania - w nadmiarze mogą naruszać prawo do niezmąconego, niedzielnego wypoczynku mieszkańców. I widać po artykule że naruszają... P.S. A zgodnie z naszą tradycją powinni się tam, na tym skwerku jeszcze uchlać i pobić, też będzie ok?
Odpowiedz@Katka_43: Wolisz raka czy hiva?
Odpowiedz@Devotchka: 92% katolików? A Świadkowie Jecowy, Protestanci, Judajści, Mormoni, Adwentyści, Muzłumanie, Baptyści, Prawosławi i ateiści stanowią pozostałe 8% ? Katolików w Polsce jest ok. 32%, ludzi "wierzących nie praktykujących" 25% - lecz są to tylko tradycjonaliści, obchodzący święta kościelne, niekiedy nie wiedzący dlaczego.
Odpowiedz@jasiu_z_wsi: Jak to było? Najwięcej to jest "praktykujących, nie wierzących"... Pokazać, że się chodzi do kościoła, pokazać się w nowej kreacji i fryzurze, oczywiście samochodem podjechać, żeby wszyscy sąsiedzi widzieli.
Odpowiedz@jasiu_z_wsi: spokojnie, koleżance się pomyliły po prostu roczniki statystyczne. Tak o kilka wieków.
OdpowiedzPsy obszczywają drzewa, niedźwiedzie pocierają dupami pnie, tak zwierzyna znaczy swoje terytorium. Watykan stawia kościoły i pomniki, krzyżuje ściany rzekomo polskich urzędów, a katole drą ryje na miejskich placach. Nieważne ile pobudują kościołów, świątyń opaCZności, sanktuariów, i tak będą odprawiać modły na ulicach.
Odpowiedz@Fomalhaut: I tak od 2 tys. lat, psy szczekają, karawana idzie dalej. Mnie nie przeszkadzają, zacznie mi przeszkadzać jak ciapaci się rozplenią, bo islam dla mnie to jest dopiero chora ideologia.
Odpowiedz@Katka_43: Chora ideologia islamistów jest o 600 lat młodsza od chrześcijaństwa. I, doprawdy, nie jestem pewien, czy chrześcijaństwo 600 lat temu nie było ideologicznie co najmniej równie chore i agresywne. I kto wie, czy Kościół FSM za piętnaście wieków nie będzie nabijał na pal za herezję szpinakowo-serową.
Odpowiedz@Katka_43: a znasz Koan? a Biblie?
Odpowiedz@jasiu_z_wsi: Znam parę koanów, np. ten: Uczeń pyta - Czym jest Budda? Mistrz odpowiada - Trzy funty lnu.
Odpowiedz@sharpy: Jak mnich buddyjski zamawia hotdoga w Nowym Jorku ? "Make me one with everything"
OdpowiedzAteista wzywająca Boga to rzadkość, ateista piszący imię Boga z dużej litery to już karykatura ateisty.
Odpowiedz@kijek: Zaczął nowe zdanie od wielkiej litery, więc trochę przesadzasz. Co do samego wzywania boga, to masz rację.
Odpowiedz@kijek: nie rozumiem z czym masz problem. Jak ktoś pisze "bóg" to może mieć na myśli jakiegokolwiek boga, niekoniecznie tego, w którego wierzą chrześcijanie. Za to "Bóg" oznacza tego konkretnego, którego wyznaje duża część naszego społeczeństwa. Ot, takie doprecyzowanie. To, że nie wierzę w Allaha nie oznacza, że będę jego imię pisać z małej litery, to przecież nazwa własna. A w języku polskim piszemy je używając wielkiej litery.
Odpowiedz@rahell: "Boże widzisz i nie grzmisz" to jest odniesienie do kogoś kto w mniemaniu ateistów NIE ISTNIEJE nie ma go rozumiesz? więc albo się szczyci swoim ateizmem i tym ateistą jest albo kończy zdanie przywołując uwagę kogoś kogo wg autora nie ma. Nie widzisz tu hipokryzji?
Odpowiedz@kijek: ale przecież ja się odnoszę tylko i wyłącznie do tego, że się czepiasz użycia wielkiej litery. Co do samego używania takiego zwrotu przez ateistę się nie wypowiadam, bo najzwyczajniej w świecie nie mam na ten temat zdania. Ani mnie to ziębi ani grzeje.
Odpowiedz@rahell: "Jak ktoś pisze "bóg" to może mieć na myśli jakiegokolwiek boga (...). Za to "Bóg" oznacza tego konkretnego, którego wyznaje..." No nie masz racji... Słyszałaś kiedyś o bezimiennych bogach? Bo ja nie. Każdy bóg, bożek, bóstwo, czy to starożytny, czy pogański, czy indiański, muzułmański, czy hinduski - każdy ma swoje IMIĘ pisane wielka literą. Mało tego. Nie trzeba do niego dodawać słowa "bóg", bo słysząc imię Allach, Brahma, Wisznu, Światowid, Manitou - dokładnie wiesz, o kim mowa. Jedynie bóg katolicki, z całkiem niejasnych dla mnie przyczyn, oficjalnie imienia nie ma. Choć występuje ono w Biblii dziesiątki razy - Kościół uparł się, by jego bóg pozostał bezimienny. (Za to diabeł imię ma, a jakże, mianowicie Szatan.) Więc nie widzę powodu, by słowo "bóg" pisane było wielką literą, bo katolicki bóg nie nazywa się "Bóg", tylko Jehowa (lub Jahwe).
Odpowiedz@Armagedon: Teoretycznie masz rację, a praktycznie mówiąc 'bóg' możesz nie mieć żadnego konkretnego boga na myśli. Po prostu, jakikolwiek bóg z tych wymienionych. Nie musisz ich przecież wymieniać: np Allach, Jahwe, Bóg lub jakiśtam jeszcze inny bóg - wygląda to conajmniej zabawnie ;) A tak już się przyjęło,że Jeghowa lub Jahwe to bóg żydowski. I jeśli katolikom powiedziałabyś, że to właściwie jedna i ta sama 'osoba' to wiele z nich wyzwałoby Cię od bezbożników czy po prostu stwierdziliby że jesteś idiotką i obraziliby się. Nie mówię oczywiście, że wszyscy ale już mnie to kiedyś spotkało kiedy nieśmiało stwierdziłam,że Jezus był Żydem. W każdym razie w wielu krajach mówią o bogu katolickim, pisze się to z wielkiej litery, więc właściwie można to chyba uznać za oficjalną nazwę... No chyba, że się będziesz ze słownikami kłócić, ale możesz nie zdążyć wywalczyć czegokolwiek przed swoją śmiercią ;)
Odpowiedz@kijek: W Zeusa nie wierzę. W Odyna też. Ale nazwy osobowe w naszym języku zwykło pisać się dużą literą. Słowo "bóg" odnosi się do istoty nadrzędnej w jakiejkolwiek religii. Natomiast "Bóg" jasno określa, że chodzi o boga chrześcijańskiego. Armageddon, w języku arabów Allah oznacza po prostu boga. Tak samo jak Jahwe po hebrajsku. Co do Wisznu czy Światowida to jest jeden problem- oni przynależą do religii politeistycznych, więc muszą mieć imiona.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2015 o 23:06
@Armagedon: czasem mi się wydaje, że mówię kompletnie niezrozumiale. Notorycznie spotykam się z tym, że ktoś nie rozumie, co miałam na myśli. I to nie jest żadna ironia w Twoją stronę @Armagedon. Naprawdę odnoszę takie wrażenie. Do sedna. Nie twierdzę, że bogowie są bezimienni. Mówię tylko, że słowo "bóg" może odnosić się zarówno do Zeusa, Arymana, jak i do Latającego Potwora Spaghetti. Więc jest nieprecyzyjne. Za to jak ktoś pisze "Bóg", to przynajmniej w kulturze europejskiej wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Nie mówię też, że to jest jego jedyna słuszna nazwa. Po prostu nie zgadzam się z @kijek, który nie widzi sensu w stosowaniu wielkiej litery przy nazywaniu boga, w którego wierzą chrześcijanie.
Odpowiedz@rahell: e kto napisał, że mam problem? ot po prostu wyszedł piękny paradoks :)
Odpowiedz@rahell: nie czepiam się, a tylko napisałam co widzę Bycie ateistą jest niezwykle modne zauważyliście? ale nadchodzą święta i sporo tych ateistów bierze w nich udział "bo rodzina" "bo nie chcą im przykrości robić" "bo choinka to nie katolicki zwyczaj a zapożyczony" bo wymówek jest wiele tylko ateistów w okresach świątecznych malutko.... i tylko dlatego zwróciłam uwagę bo taki piękny wstęp o ateiście, a tak spaprane zakończenie :) to taki ateista przez malutkie "a" co pewnie w ostatnie święta dymał z koszyczkiem do kościoła coby za bardzo paluszkiem go nie wytykali ;)
Odpowiedz@kijek: ateista piszący Bóg a nie bóg - to osoba, która szanuje poglądy innych i chce aby szanowani jej poglądy. Dlatego Koran, Biblia, Mahomet, Jehowa, itd. pisze wielką literą. Ateista to nie dzikus, który musi lżyć katolików, a osoba, któa ma swoje poglądy i córce, która zaszła w ciąże nie wieży, że nigdy z mężczyzną nie spała, a katolik w to wieryć powinien, już raz tak było!
Odpowiedz@kijek: Słowo klucz na dziś to "ironia".
Odpowiedz@kijek: No tak, lepiej by ateista / agnostyk dostawał wysypki na cokolwiek związanego z religią katolicką i zwyczajami. Odwiedzając rodziców w święta mam spalić im choinkę? Zamknąć się w jakimś pokoju z fochem? Nie zjeść nic, bo to 'tradycyjna, katolicka kolacja'? Mi samej świąt organizować się nie chce. Ale potrafię uszanować czyjeś zwyczaje, czyjąś tradycję, przyjechać, posiedzieć przy stole, złożyć życzenia, dać prezenty i nie widzę powodu dlaczego miałabym się na siłę buntować.
Odpowiedz@rahell: może chrześcijanie, skoro uznają doktrynę Kościoła, czytają Małego Gościa Niedzielnego, dzwonią do Radia... to jeżdżą Samochodami, mieszkają w Mieście, pracują w Firmie, jadą na Wczasy, sprzedają Produkt, kupują Ciuchy, kto ich tam wie?...
OdpowiedzNie to, że się czepiam, ale o dziwo "ateistom" zazwyczaj przeszkadzają tylko msze i procejsje. Nie przeszkadzaja im parady równości, nie przeszkadzają turyści na czele któych stoi przewodnik z mikrofonem głośnikiem, nie przeszkadzają im strajki, nie przeszkdzają im wyceczki szkolne, nie przeszkadza im żadna grupa społeczna oprócz wierzących.
Odpowiedz@8400111: Zdaje mi się, że wszystko to co wymieniłeś przechodzi pod oknami i chwilę potem tego nie ma, a nie stoi 2 godziny w jednym miejscu.
Odpowiedz@8400111: Skąd niby taki dziwny wniosek? Oczywiście, parady równości na pierwszym miejscu...
Odpowiedz@sla: Wolę zawodzące babcie niż zboka z waginą na łbie.
Odpowiedz@8400111: Mnie wszytko przeszkadza.
Odpowiedz@Katka_43: Gdzie ty w Polsce spotkałaś zboka (skąd wiesz, że to zbok) z waginą na łbie? Poza tym, ja wolę dziwnie wyglądającego pana od wyjącego chórku. Na pana mogę nie patrzeć, uszu zaś nie wyłączę.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Chwilę? Ja tam mieszkam w miejscu gdzie w sezonie pełno wycieczek. Czy mi przeszkadza czy nie - żyję wśród ludzi o różnych poglądach i zainteresowaniach. Ktoś lubi zwiedzać, niech zwiedza. Zawsze mogę zostać pustelnikiem. Historia i tak zostanie zarchiwizowana. @sla: Z piekielnych, a skąd niby ma być :)
Odpowiedz@8400111: Taka dola. Ja mając zamiar zamieszkania w Krakowie będę musiała się liczyć z tłumem turystów, tramwajami i wszystkim co hałasuje pod moim oknem. Ale to nie to samo co dwugodzinna msza.
Odpowiedz@Rammsteinowa: To jest 12-20 godzinna "msza" ;) Ze mnie dupna katoliczka, ale z tego co wiem nie ma dwugodzinnych mszy co niedzielę. Mszy w niedzielę jest kilka i zaczynają się w większości od godziny 6:00, co godzina zaczyna się nowa msza. Ksiądz z placu zagina czasoprzestrzeń? Druga sprawa - wątpię by wystawali tam dwie godziny w śniegach, w deszczach czy wiatrach - pogoda nie zawsze jest idealna. Dałam minusa, bo historia wygląda na pokolorowaną. Jedni przeżywają piekielności, drudzy pragną się na główną dostać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2015 o 10:53
@8400111: Wygląda, że mało wiesz - Suma...albo zwykła msza + majowe... albo fanaberie księdza czy wiernych/ogłoszenia, różańce, godzinki, litanie itp..... da się.
Odpowiedz@SirCastic: w mojej miejscowości jak się proboszcz dorwał i do kazania i ogłoszeń to wychodziło prawie 2 godziny, kazanie spokojnie 30-40 minut i ogłoszenia co najmniej 20... a pomiędzy lubił sobie jakieś śpiewy urządzać (w sensie śpiewał bardzo dużo rzeczy co się w większość kościołów normalnie odmawia).
OdpowiedzCo jak co ale mnie też powoli zaczynają podobne sytuacje denerwować. Wielki hejt na Jehowych jest za "porozmawiajmy o bogu" a dawno nie natknęłam się na żadnego. Za to ostatnio zebrałam z 5 ulotek o drogach krzyżowych i podobnych, zaliczyłam 2 wizyty z informacjami o jakiś wydarzeniach czy namawianiu na wstąpienie do duszpasterstwa, a, jeszcze z pytaniem czy na pewno nie chcemy kolędy przyjąć. Do tego ostatnio wielka akcja ewangelizacyjna w postaci grilla, tańców i śpiewów pod oknem gorąco reklamowana przez megafon i "reklamy" kredą na chodnikach
OdpowiedzNie chodzi o modlitwę, ale, by inni widzieli bogobojnych - tyle razy były wałkowane te tematy
OdpowiedzOde mnie minus za pomysł wysyłania ich do rezerwatu. Od tego jest rezerwat by tam ludzie żadnych masówek nie odstawiali. Mało nam przyrody zostało, niszczenie jej w imię twojej wygody - egoizm. Pozwolenia na takie akcje wydawane są w imieniu samorządu. Wymieńcie samorząd jak wam się nie podoba. A jak większości się podoba, to się wyprowadź. Ale rezerwatu nie próbuj niszczyć, to nieuczciwe.
OdpowiedzCoś mi się to dziwne wydaje. DWUGODZINNE msze? CO NIEDZIELĘ na placu, który jest o krok od kościoła?
Odpowiedz@minutka: Katole (nie obrażając katolików) miewają takie akcje.
Odpowiedz@minutka: Mam foto zrobić? Serio co tydzień odbywają się dwugodzinne msze na placu który jest o krok od kościoła. Msze odbywają się na pl. Szembeka w Warszawie , a przy ul. Chłopickiego 2 jest kościół. Zobacz na mapę.
Odpowiedz@Cekin: Na placu Szembeka? Co tydzień? Dwugodzinne msze? Ale na pewno nic nie brałeś?…
Odpowiedz@Cekin: Tylko że pl. Szembeka jest placem przykościelnym. Kościół stoi tam już długo. Także, Twoje narzekanie to tak jak narzekanie ludzi mieszkających przy Okęciu że im samoloty przeszkadzają. Jeżeli ktoś był pierwszy to reszta się do niego dostosowuje. Jak wprowadzisz się koło gospodarstwa rolnego to od rana będą maszyny wyjeżdżać, krowy muczeć i obornikiem śmierdzieć. Jak koło lotniska to samoloty będą hałasować. Jak koło meczetu to będą zwoływać głośno na modły. A jak koło kościoła, to czasem msze będą głośne. Życie, trzeba się dostosować do społeczeństwa.
Odpowiedz@poprostumort: Plac należy do miasta. Msze na tym placu przeszkadzają mieszkańcom. Niech pójdą do kościoła. Dlaczego nie pójdą do kościoła? @janhalb Tak w niedziele od 2 miesięcy od godziny 16 do 18. Podejdź zobacz.
Odpowiedz@Cekin: Nie wiem na jakiej zasadzie podnajmuja oni ten plac. Wiem tylko tyle, że mieszkając przy kościele trzeba się liczyć z tym że będą głośniejsze msze czasami, zwłaszcza że nie robią tego mega rano ani późno wieczorem. Po prostu wyznaje zasadę żyj i daj żyć innym. Jeżeli będziemy tak przewrażliwieni na hałasy to co gdy np. sąsiad zrobi remont albo sąsiadka imprezę? Mieszkanie w mieście wiąże się z takimi atrakcjami. Jeżeli komuś to przeszkadza aż tak bardzo to można się przeprowadzić. za mieszkanie przy pl. Szembeka można dostać całkiem ładny domeczek na Białołęce czy Wawrze.
OdpowiedzPomijając piekielność dla mieszkańców, to Ty każdą niedzielę w pracy kiblujesz, że Cito tak BAAAAAAAARDZO przeszkadza?
Odpowiedz@moodlishka: nie wiem czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak praca weekendowa obejmująca piątek, sobotę, niedzielę i dni świąteczne
Odpowiedz@kissedbyfire: Łał dzięki, nie wiem jak wyglądałoby moje życie, gdybyś mnie nie uświadomiła. Autor nie zaznaczył w historii w jakim trybie pracuje, więc logicznym wydało mi się zadać to pytanie. Ale jak zawsze znajdzie się wszystkowiedząca mądra inaczej głowa, która czyta w myślach autora i odpowiada nie na temat.
Odpowiedz@moodlishka: Z reguły piątek- poniedziałek 9-19 :)40h tygodniowo.
OdpowiedzGratuluję wyobraźni
OdpowiedzAhh gównoburza a ja nie mam popcornu
OdpowiedzKit jak niewiadomo co. Przyznaj się, zależy ci na fejmie, to czepiłeś się starej śpiewki o "tych złych katolach".
OdpowiedzU nas chodzą na polankę. Rezerwat to nie jest, ale ładny lasek... Współczuję. Mnie co prawda dzwony się odzywają, ale jak się mieszka blisko cmentarza z kościółkiem, to się nie narzeka - na szczęście parady połączone ze śpiewaniem są tylko kilka razy do roku. Do któregoś komentatora - nawet krótki pobyt w Turcji nauczył, że taki muezin to przydatny człowiek - od razu wiesz, która jest godzina, zegarka nie trzeba nosić ;)
OdpowiedzMieszkałam tuż obok kościoła. Dzień w dzień, punkt 7 są dzwony. W lecie, przy otwartym oknie to potrafi obudzić-ale nie mam pretensji, bo wynajmując mieszkanie wiedziałam, co jest obok. Zdziwiłam się dopiero, kiedy zaczęły się drogi krzyżowe i lud z kościoła wyszedł na ulicę, robiąc kółko wokół mojego i sąsiedniego bloku. To nic, że było ciemno, ja zobaczyłam grupę ludzi (nie słyszałam śpiewu, bo miałam głośno muzykę na słuchawkach), która powolutku idzie to pomyślałam, że apokalipsa zombie dzieje się naprawdę. Ale po zdjęciu słuchawek, gdy usłyszałam ten ryk - roześmiałam się. A jeszcze lepiej, kiedy zrobili sobie stację przy śmietniku. Nie podoba mi się to, bo moim zdaniem dla wyznawców powinien być kościół czy inny budynek i jakieś tereny przynależące, a nie hajda w miasto, blokujemy całą uliczkę, samochody i ludzie nie mają jak się wcisnąć. I każda inna religia również powinna mieć swoje miejsca.
OdpowiedzOstatnie zdanie rządzi :)
OdpowiedzA jak male
OdpowiedzMatko, no to naprawdę piekielny problem. Ludzie chyba nie mają o czym już pisać.
Odpowiedz