Na co dzień nieskromnie myślę, że widziałem już każdy rodzaj debilizmu, braku wyobraźni, czy czegoś co po prostu jest tak abstrakcyjne, że nie mogę nawet temu znaleźć miejsca. Świeżak z ostatniej kategorii.
Przedwczoraj skończyliśmy instalację nowoczesnej (w porównaniu do poprzedniej z lat 90) instalacji P-poż (zraszacze, czujniki dymu/ognia, przyciski pożar, okablowanie i centralki kontrolne) w magazynie oraz punkcie przeładunkowym "SuperSzmatex9000" z odzieżą głównie używaną, ale też miały tam stanowiska inne firmy ze swoim towarem - ortaliony, kurtki przeciwdeszczowe, odzież sportowa, adidasy etc.
Czujniki temp/dymu z racji wysokości hali oraz tego, że miejscami liczba poziomów się waha, zostały umieszczone na wspornikach dachowych, sufitach poziomów, oraz na wysokości 4m na "regałach", na których stoją palety z zapakowanym towarem.
Jesteśmy debeściaki, po napełnieniu instalacji wodą nigdzie nawet najmniejszego przecieku, oddajemy do podpisu uprawnionym organom oraz właścicielowi i ja zaczynam weekend, reszta ferajny jedzie do Warszawy zakładać czujniki w nowo budowanym bloku mieszkaniowym - więc robota na tygodnie.
Śpię sobie snem sprawiedliwego, ale wybudza mnie marsz imperialny, szef dzwoni.
- Jest [długa cenzura], instalacja w XXXXXXX wystrzeliła w nocy, straty będą na pierdyliard pesos. Byłeś tam, to pomożesz mi to obejrzeć. Będę za 15 minut.
Co jak co, ale trochę mi się w kroku skurczyło na taką wiadomość, a że mam wyglądać w miarę wystawnie, to golę irokeza na zero i czekam na szefa, wskakując w wyjściowy kombinezon z logami firmy (na kontrolę etc musimy mieć wyjściowy kombinezon, polityka firmy - zwykle pracujemy w nocy, lub klienci nas nie widza wiec popylamy w roboczym).
Zbieram rykoszetem wkurzenie szefa przez półtorej godziny jazdy, na miejscu zbieramy mięso od kierownika obiektu na wejściu i obietnice pozwu na pierdyliard pesos. Ludzie ratujący swój przemoczony towar mordują nas wzrokiem i wyzwiskami pod nosem.
Bierzemy laptopa i idziemy do centralki. Mając kombinezon z logiem i nazwą firmy, czuję się gorzej niż Brytyjscy piloci podczas 1 wojny światowej jak godłem okazała się "tarcza strzelnicza". Szef ściąga loga i obserwujemy co się działo w systemie - pingi między czujnikami w porządku, żadnych metek "Awaria" = pytamy się kiedy odpalił alarm, przewijamy do odpowiedniego miejsca i widzimy.
Czujnik temperatury 4 = 21:37:23 - Alarm PPOŻ.
Czujnik dymu 4 = 21:37:25 - Alarm PPOŻ.
Czyli w sektorze z towarem na bank nie było awarii (gdyby było zwarcie, to nie byłoby podwójnego uruchomienia różnych czujników w różnym czasie).
Informujemy właściciela obiektu oraz kogoś z inspekcji kto się właśnie pojawił, że idziemy zobaczyć czujnik. Oczywiście nikt nam nie wierzy i wciąż słuchamy jak nas smarują, nie przejmując się, że idziemy 1 metr przed nimi. W międzyczasie magicznie pojawiać się zaczynają rzeczoznawcy od oceny szkód. Zaczynam się pocić mniej od szefa.
Drabiny nie ma w punkcie gdzie powinna być (na wysokość 4m drabiny są nieco długie, plus do niesienia takiej powinny być 2 osoby, BHP) Znajdujemy ją w 2 części hali, nikt nie pomaga mi jej nieść, szef w garniturze za 6kafli i z laptopem pod pachą. Na prośbę o pomoc kogoś z grupy wzajemnej adoracji, zostaję zlany, szef tylko spogląda na mnie przepraszająco.
Wspinam się po czujnik 4, zdejmuję go i oglądamy go już w biurze ochrony, gdzie szef rozmontowuje go na części.
W kratkach widać sadze, ktoś nieumiejętnie go też przetarł, widać też stopioną delikatną siateczkę z plastiku.
Robimy kolejne zdjęcia czujnika. Pokazujemy to na dowód, że nasza instalacja nie dostała jobla i nie wystrzeliła sama z siebie.
Właściciel obiektu mówi, ze chce zobaczyć monitoring w takim razie.
Nagrań magicznie brak tylko z 2 kamer. A raczej, "błąd odczytu", właściciel rycząc jak bizon wzywa Merlina z IT, który mówi, że da się odczytać, bo są kopie jeszcze na drugim serwerze, ale z racji tego że nie ma prądu w obiekcie głównym, to musi iść podłączyć dysk do swojego laptopa. Wraca z dyskiem po 5 minutach. Po chwili w pokoju nieźle wrze, lata takie mięso, że rude portowe pracownice by zbladły. Szef idzie zapalić z nerwów, jak wyjdą to dostanę pierwszy, pięknie...
Godzinę, którą wypełniały telefony, oraz zamieszanie - generalnie okazuje się, że (już ex) współwłaściciel obiektu... (nagroda Darwina dla niego), wieczorem po odbiorze chciał sprawdzić czy nasza instalacja działa, bo nic nie mrugało i nie świeciło... Wyszedł więc z genialną inicjatywą... No, przystawił do czujnika zapalniczkę benzynową.
Bijąc tym nowy rekord głupoty, z którą się prywatnie spotkałem.
Przeprosin żadnych oczywiście.
firmy
Takiej bajzlu narobił, że teraz to chyba Wy powinniście go pozwać.
Odpowiedz@dymek91: Dokładnie, dodatkowa fakturka za pofatygowanie się w wolny dzień czy to noc.
OdpowiedzŚwietnie napisana historia, super się czytało, napięcie zbudowane... i to parsknięcie śmiechem przy "pierdyliard pesos" :P Pozdro dla wkurzonego El Comendante i gratulacje za ogarnięcie grande burdelu w tamtej uroczej hacjendzie. Ole! :P
OdpowiedzWidać trzeba montować lampki, żeby mrugało, świeciło, i uspokajało durniów. W sumie to czy nie po to są światełka na czujnikach ruchu, czytnikach kart wejściowych, itp?
OdpowiedzFajnie się czyta! Ale nagrodę Darwina dostają potencjalni samobójcy. Także tu nie pasuję zbyt logicznie
Odpowiedz@krzysieks: nagrodę Darwina dostają ci, którzy swoją głupotą skutecznie wyeliminowali swoje geny z przyrody. Czyli jeśli samobójcy, to nie potencjalni, a skuteczni - i bezdzietni!
Odpowiedz@krzysieks: Na upartego "samobójca ekonomiczny" czy coś w tym typie :-)
Odpowiedz@krzysieks: toć gość jest potencjalnym samobójcą! Przecież ludzie obecni na hali, ratujący swój towar, gdyby wiedzieli co ten idiota zrobił, ukamienowali by go przemoczonymi adidasami na miejscu.
Odpowiedz@sapphire101: Dzięki za komentarz. Wyobraziłem sobie kamienowanie przemoczonymi adidasami.
Odpowiedz@sharpy: Nie tylko ty :D
OdpowiedzFajnie, że historia się dobrze dla was skończyła, tylko z drugiej strony jakoś tak żal, że nie można zrobić nic gościowi, który to wszystko wywołał. Bo pobudka w nocy, całość wyprawy i związany z nią stres to za pewne żadna strata dla sądu.
Odpowiedz@imhotep: Czy ja wiem? Mamy tu chyba: 1)przestępstwo (zniszczenie towaru) 2)ukrywanie i zacieranie śladów, 3)próba (?) obarczenia odpowiedzialnością innych 4) stracony czas, nerwy, koszty dojazdu, wynagrodzenie dla osób które dojechały w nocy, wystawienie na szwank dobrego imienia firmy montującej instalację. Dobry prawnik pewnie dużo znajdzie, tylko czy warto się bawić w sądy, bo solidny rachunek za bezzasadne wezwanie, dojazd, oględziny i ekspertyzę można i bez tego wystawić.
Odpowiedz@tvh: ale chyba trzeba wyciągnąć jakieś konsekwencje? bo chyba niemożliwe, że skończy się na tym, że sprawca zamieszania stał się eks wicedyrektorem
Odpowiedz@funmilayo: W tym już głowa właściciela obiektu. Tak czy owak nie sądzę, aby jedyną konsekwencją było odseparowanie się od niego. Być może stracił na przykład swoje udziały we własności na poczet odszkodowania za spowodowane straty.
Odpowiedznie znam się dlatego pytam, może nie wiem jak to działa, ale dlaczego w takiej sytuacji rozwalił się cały system przeciwpożarowy, a nie tylko uruchomiły się systemy gaszące pożar?
Odpowiedz@funmilayo: "Wystrzeliła" nie znaczy, że się system rozwalił. Generalnie takie systemy mają za zadanie podać wodę czy inne środki szybko. Stawiam, że strzelił w sensie uruchomił się gwałtownie.
Odpowiedz@bloodcarver: ok, tak podejrzewałam, ale opisane tak jakby cały system poszedł ;)
Odpowiedz@funmilayo: Bo zazwyczaj cały system albo przynajmniej cała sekcja odpala na raz. Przynajmniej tak mi mówiono. chodzi o to, żeby graty które jeszcze się nie palą, nie miały okazji zacząć.
OdpowiedzPierwsze pytanie do klienta powinno brzmieć: jesteście pewni, że nic się nie paliło?
OdpowiedzA mnie intryguje czego oczekiwal sprawca calego zamieszania, przystawiajac zapalniczke do czujnika? Moze myslal, ze zrosi go cieply, letni deszcz?
OdpowiedzPo pierwsze - zraszacze nie włączają się bez powodu - czytaj. wysokiej temperatury. Zbudowane są w taki sposób, aby po pęknięciu rurki szklanej wypełnionej odpowiednią cieczą odblokowały wypływ wody. Do tego potrzebna jest tylko i wyłącznie temperatura powyżej tej podanej na rurce (od 75 do nawet 150 stopni Celsjusza). Po drugie - zadymienie czujnika powoduje włączenie alarmu na centrali i jeśli takowy nie będzie odwołany w odpowiednim czasie - powiadomienie odpowiednich służb. Czasem centralę ustawia się na bezzwłoczny alarm w obiekcie i uruchomienie ochrony przeciwdymnej - klapy, wentylatory, przesłony... Po trzecie - czujnik przed zdjęciem powinien zostać sfotografowany, odczytany przy pomocy odpowiedniego urządzenia, następnie trzeba w central i zdezaktywować dany czujnik lub sekcję i dopiero można zdjąć czujnik. Tak, że jak dla mnie ta historia to mija się z prawdą o kilka kilometrów...
Odpowiedz@unitral: Po pierwsze - zraszacze nie włączają się bez powodu - czytaj. wysokiej temperatury. Zbudowane są w taki sposób, aby po pęknięciu rurki szklanej wypełnionej odpowiednią cieczą odblokowały wypływ wody. Do tego potrzebna jest tylko i wyłącznie temperatura powyżej tej podanej na rurce (od 75 do nawet 150 stopni Celsjusza). -A słyszłeś o zraszaczach które się nie "włączają"? -Nie wszystkie pracują pod ciśnieniem. Po drugie - zadymienie czujnika powoduje włączenie alarmu na centrali i jeśli takowy nie będzie odwołany w odpowiednim czasie - powiadomienie odpowiednich służb. Czasem centralę ustawia się na bezzwłoczny alarm w obiekcie i uruchomienie ochrony przeciwdymnej - klapy, wentylatory, przesłony... -Po raz kolejny kolego, mało w życiu widziałeś, choć scenariusz który -opisujesz jest bardzo w naszym kraju popularny. Po trzecie - czujnik przed zdjęciem powinien zostać sfotografowany, odczytany przy pomocy odpowiedniego urządzenia, następnie trzeba w central i zdezaktywować dany czujnik lub sekcję i dopiero można zdjąć czujnik. -A to już zależy od systemu. Więc powtórzę mało kolego w życiu widziałeś.
OdpowiedzNagroda Darwina może być przyznana tylko wtedy, kiedy osobnik na stałe wyeliminuje swoje wadliwe geny z puli : D
Odpowiedzjak to przeprosin żadnych? sprawa do sądu z powodztwa cywilnego o próbe zepsucia dobrej opinii firmy z żadaniem zamiesczenia przeprosin na pierwszej stronie największej gazety w mieście - koszt adwokata ze 2 tys. - zysk w postaci darmowej reklamy - kilkakrotnie wyzszy!
Odpowiedz@voytek: Nie ma psucia dobrej opinij o ile nie obwiniali ich publicznie. A tego żaden sąd nie uzna, skoro wszystko działo się na miejscu zdarzenia i przez telefon. Prędzej przejdzie usiłowanie wyłudzenia, czy coś.
OdpowiedzDziałam w branży ppoż kilkanaście lat. Na budowach przerabiałem różnych pajaców. Na szczęście z reguły instalacje były przed uruchomieniem i kończyło się wywaleniem delikwenta z budowy. Gorzej jak instalacja wodna była pod ciśnieniem lub instalacja monitoringu była po uruchomieniu i próbach. Zastanawia mnie natomiast zastosowanie do aktywacji zaworu sekcji zraszaczowej (to taka gdzie głowice są normalnie otwarte) JEDNEJ czujki. Choćby czujka miała masę detektorów (dymu, ciepła, tlenku węgla) i umożliwiała separację aktywacji, to fizycznie jest to nadal jedno urządzenie. Do aktywacji instalacji gaśniczych stosuje się uruchomienie minimum dwóch urządzeń w strefie - tzw grupa AND, dająca potwierdzony alarm w strefie. Stosowanie jednego to proszenie się samemu o kłopoty w razie awarii elektroniki czujnika (przerabiałem takie historie wielokrotnie, czujki po prostu czasem się psują). Gdyby właściciel obiektu z historii miał kumatego prawnika, to ten zdarłby z firmy instalatorskiej ostatni grosz za popełniony błąd w sztuce. Na szczęście znalazł się winny i nikt głębiej nie wnikał w temat.
Odpowiedz@woodpecker: ja w historii nie widzę stwierdzenia, że czujnik dymu i czujnik temperatury były fizycznie jednym urządzeniem. Że będąc w tym samym miejscu miały ten sam numer to niby musiały być jednym sprzętem? Poza tym nie rozumiem twojej pewności, że każdy kto zamawia instalację ppoż chce zaczynać gasić dopiero, gdy płonie już kilka regałów towaru.
Odpowiedz@bloodcarver: Kwestia zrozumienia działania takich urządzeń. Czujka dymu wykrywa zagrożenie na etapie tlenia - wtedy wydziela się najwięcej dymu. Do pełnego pożaru jest jeszcze trochę czasu - wszystko zależy od materiału, który ma się zapalić. Czujka temperatury reaguje na przyrost temperatury w jej otoczeniu w określonym odcinku czasu. Zbyt wolny przyrost nie spowoduje alarmu. Raz: mowa w historii jest o jednej badanej czujce, a dwa: czasy wzbudzenia są różne o 2 sekundy. Mamy możliwość na warsztacie zbadania takiego urządzenia i podany czas reakcji, o ile jest prawdziwy, jest adekwatny do pojedynczego urządzenia wielosensorowego. Stąd takie wnioski - skrzywienie zawodowe, połączone z doświadczeniami z dochodzeń "co, gdzie kiedy i od czego...". Co do gaszenia płonących regałów, to instalacja tryskaczowa, chroniąca takowe musiałaby być wadliwa żeby do tego dopuścić.
OdpowiedzZrobił wam awanturę, bo system.. działał?
Odpowiedz