Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielni ginekolodzy, czyli jak zniechęcić kobiety (zwłaszcza młode) do profilaktyki. W moim…

Piekielni ginekolodzy, czyli jak zniechęcić kobiety (zwłaszcza młode) do profilaktyki.

W moim rodzinnym, niemal 100-tysięcznym mieście, jest sporo przychodni ginekologicznych, dlatego też jeszcze przed moją pierwszą w życiu wizytą w takim miejscu wydawało mi się, że znalezienie fachowego lekarza nie będzie problemem. Nie? No to jedziemy!

Lekarka 1:
Miałam 18 lat i bardzo nieregularne cykle. Zapisywałam je sobie od ok. 1,5 roku i trwały 21-68 dni, nigdy żadna wartość się nie powtórzyła. To właśnie był główny problem, z jakim się zgłosiłam, bo przecież w tym wieku aż takich problemów już nie powinnam mieć. A zatem - moja pierwsza w życiu wizyta u ginekologa.

Lekarka prosi o ten magiczny kalendarzyk, po czym woła położną i zaczynają obie się śmiać, jak to nie potrafię sobie wypełniać i jaki absurd wynika z tych zapisków. Tłumaczę, że właśnie z tym przychodzę, ale kobieta najzwyczajniej... nie wierzy. Uważa, że kalendarzyki wypełniłam pod drzwiami, żeby nie wyjść na głupią. Poproszona o poważne podejście zapisuje mi jakieś zastrzyki na wywołanie krwawienia, których nie wykupuję, bo jakoś nie wierzę w jej profesjonalizm.

Lekarz 2:
U niego nie byłam - zniechęciły mnie doświadczenia przyjaciółki. W wieku 17 lat poszła do niego po tabletki antykoncepcyjne, i chodziła do niego ponad 2 lata. NIGDY jej nie zbadał- nie wykonał ani badań krwi, ani nawet badania na fotelu. Po prostu zapisywał jej tabletki.
Nie muszę dodawać, że jego klientelę stanowiły głównie młode dziewczyny, które wcale nie chciały być badane i bardzo odpowiadał im taki tryb "konsultacji"?

Lekarka 3:
Także zrezygnowałam z wizyty u niej, ostrzeżona przez dziewczynę przyjaciela. Podobnie jak ja, także i ona miała problem z nieregularnymi cyklami, tylko udała się z tym do innej lekarki. Kiedy okazało się, że dziewczyna w wieku 19 lat nie jest dziewicą a co gorsza, nie ma męża, została po prostu wyproszona z gabinetu.
Kiedy zbulwersowana i trochę niedowierzająca zapytałam o tę lekarkę moją mamę, odpowiedziała mi ze śmiechem, że ta kobieta (wówczas już niemal 70-letnia) traktuje w ten sposób kolejne pokolenie dziewcząt. Ponoć jest cudowna i troskliwa dla mężatek w ciąży, ale z zasady nie przepisuje leków antykoncepcyjnych, opowiada o max 30-procentowej skuteczności prezerwatyw i straszy, że nieurodzenie dziecka przed 25 rokiem życia zwiększa wielokrotnie ryzyko różnych rodzajów raka.

Lekarka 4:
Nie chciałam chodzić do tej samej lekarki, co moja mama i babcia, ale zachęcona ich opiniami w końcu się wybrałam. Trzeba przyznać, że do problemu podeszła poważnie, a jednak nie byłoby jej w tym spisie, gdyby wszystko poszło ok.
Otóż lekarka ta miała obrzydliwy zwyczaj plotkowania o pacjentkach. Kiedy tylko wchodziłam ja, natychmiast opowiadała mi, z czym przyszły poprzednie kobiety, szeroko komentując ich choroby, głupotę itp. Prośby pt. "może przejdziemy do badania" zwyczajnie nie skutkowały. Wielu kobietom to nie przeszkadzało, ale jednak ja nie zamierzałam ani słuchać o przypadłościach innych pacjentek, ani mieć świadomości, że gdy tylko zamknę drzwi, kolejna osoba dowiaduje się o moich własnych.

Lekarz 5:
Sam lekarz świetny, piekielna była natomiast przychodnia. Po raz pierwszy udałam się do niego w ramach NFZ i po prostu mnie zmroziło kiedy okazało się, że tzw. "łącznik" (miejsce, gdzie kobieta przygotowuje się do badania), jest stale dostępny z obu stron. Kiedy pielęgniarka kończy papierkologię z pacjentką, wpuszcza ją do łącznika. Dziewczyna zaczyna się rozbierać, a w tym momencie z drzwi od strony lekarza wchodzi pacjentka po badaniu, zastając koleżankę z opuszczonymi majtkami albo na bidecie. Ot taka oszczędność czasu. Położna nie rozumie, w czym problem, "przecie każda ma to samo".
Do lekarza 5 chodzę ostatecznie prywatnie, bo jest pierwszym, który faktycznie fachowo podszedł do mnie jako pacjentki.

I jeszcze smaczek:
Lekarz 6:
Moja mama chodziła do niego przez wiele lat, zanim trafiła do Lekarki 4. Skarżyła się na pewne przypadłości, ale za każdym razem robił badanie i stwierdzał, że "taka jej uroda", "nie ma się czym przejmować", "w USG wszystko elegancko". Mama przestała mu jakoś wierzyć i poszła na konsultację do Lekarki 4. Wystarczająco wcześnie, żeby przeżyć, ale macicy i jajników nie dało się już uratować.

Chcę w tym miejscu zaznaczyć, że mam OGROMNY szacunek do wszystkich osób wykonujących zawody medyczne. Tym bardziej jest to przykre, że grupka tzw. "lekarzy" psuje reputację wszystkim tym, dla których naprawdę liczy się dobro pacjenta.

ginekolodzy

by ZemstaHoneckera
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bonsai
16 20

Taaa... znaleźć DOBREGO ginekologa w ciąży to jeszcze weselsze wyzwanie, zwłaszcza jak się jest nowym w mieście i nie ma mamy/babci/przyjaciółki, które doradzą. Właśnie mam zamiar zmienić lekarza po raz kolejny [nieźle, jak na 4 miesiąc]. Podejście doktorka do moich próśb o L4 [mam wymagającą, fizyczną pracę i poronienia ze sobą] skończyło się krótkim [na szczęście] pobytem w szpitalu.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
12 14

@bonsai: Myślałam najpierw, że szukałaś ginekologa, który byłby w ciąży! I jeszcze dobry do tego! To dopiero wymagania by były ;)

Odpowiedz
avatar bonsai
8 8

@Shaienne: jakby ciąża przebiegała prawidłowo to nie musiałabym się ginekologiem aż tak przejmować... ani jeździć do szpitala po nocach...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

@bonsai: jak widać jeszcze większy,gdy ciężarna nie jest mężatką....

Odpowiedz
avatar bonsai
2 2

@Day_Becomes_Night: e tam, w dzisiejszych czasach - kiedy kobiety często zachowują panieńskie nazwisko to lekarze zazwyczaj uwagi nie zwracają. Z doświadczenia mówię, jakąś tak do ołtarza mi nie po drodze...

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@bonsai: Poniekąd "znam Twój ból". Też pracuję fizycznie, codziennie jestem narażona na urazy. Będziemy się starać z narzeczonym o dziecko, a na L4 nie chciałabym tak od razu iść jakbym się dobrze czuła. Moja ginekolog (cudowna kobieta) powiedziała, że jak ciąża będzie ok to mogę pracować, oczywiście w granicach rozsądku, czyli np. zakaz dźwigania i wsiadania na młode konie. No ale dylemat będzie - czy funkcjonować względnie normalnie, czy od razu iść na zwolnienie pomimo dobrego samopoczucia.

Odpowiedz
avatar bonsai
5 5

@Bryanka: No właśnie zajdź w ciążę i nagle okaże się, że to nie tak proste... Np. w ciąży bardzo niebezpieczne jest szarpanie - czy przy dorosłych koniach masz pewność, że nie zostaniesz nagle szarpnięta? Bo wiesz "E, na pewno nic złego się nie stanie" może skończyć się poronieniem... No i zastanów się co naprawdę możesz w stajni zrobić nie używając siły. Pozamiatać? Bo posprzątanie boksów może być już problemem. Może też okazać się, że nie możesz pracować, bo... śpisz... Ja teraz przez 3 miesiące spałam do tego stopnia, że schudłam 5 kg [nie jadłam, bo spałam jakieś 20 h/dobę]. Pracę mogłam sobie pod coś takiego ustawić i "zwolnić", ale w normalnej robocie musiałabym iść na L4. Ot, takie moje przemyślenia nt. ciąży i twojej pracy [też pracowałam w stajni lata temu]... Może pomogą ci na przemyśleniu jak rozwiązać problem z pracą w odpowiednim momencie.

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@bonsai: Również mam takie przemyślenia i dylematy chociaż boksów w stajni nie sprzątam i ciężkich prac nie wykonuję. Głównie zajmuję się treningiem, wykonuję zabiegi pielęgnacyjne i inne takie duperele.

Odpowiedz
avatar Agness92
20 28

Nie wiem, kto minusuje tę historię. Piekielna jest, dobrze napisana jest... ginekologia to jakis temat tabu?

Odpowiedz
avatar sixton
14 22

@Agness92: Albo ginekolodzy się skrzyknęli. :)

Odpowiedz
avatar sla
19 25

@Agness92: Przecież jak tak można dzielić się tak intymnymi szczegółami (problemy z menstruacją) na 'forum publicznym'! Serio takie komentarze tu widziałam...

Odpowiedz
avatar Carima
0 4

Od pierwszej wizyty w wieku 18 lat chodzę mniej więcej co pół roku prywatnie, zmieniałam lekarzy 2 razy, pierwszy raz z racji przeprowadzki, drugi z powodu niepewności co do metod leczenia ani ginekolog (chciała, żebym usunęła nadżerkę, podczas gdy kolejna lekarka mi to odradziła, bo jeszcze młoda jestem i nie można tak ingerować póki nic poważnego się nie dzieje, tylko cytologia co 6 miesięcy). Ale nie mam zastrzeżeń do procesu badań i podejścia do pacjenta w żadnym przypadku. Trochę boli to 100 - 150zł na pół roku, bo jako studentka na pieniądzach nie śpię, ale akurat w tym przypadku nie ufam lekarzom na NFZ...

Odpowiedz
avatar qulqa
4 4

@Carima: Tak się głupio składa, że ci sami lekarze pracują i na NFZ, i prywatnie. Tak, ci sami, niczym się nie różniący. I jeśli któryś jest kulturalny i rzetelny, jest taki sam zarówno tu, jak i tam. To samo z niedouczonym prostakiem. Może więc zamiast 'nie ufać' zorientuj się, w której przychodni przyjmuje twoja pani doktor 'na NFZ'?

Odpowiedz
avatar ZemstaHoneckera
2 4

@qulqa: Zgadzam się z Tobą w kwestii lekarzy, ale niestety są zatrważające różnice w sprzęcie, a w diagnostyce- zwłaszcza ciążowej- to czy np. USG jest "sprawne" czy "dosyć sprawne", ma ogromne znaczenie.

Odpowiedz
avatar Carima
-1 1

@qulqa: Niby tak, a jednak jak czytam komentarze na forach, to ci sami lekarze są nieco mniej mili dla pacjenta na NFZ bo nie mają z niego aż tyle kasy, a tutaj jak ktoś za 20min pracy daje przynajmniej stówkę, to lepiej być miłym, żeby pacjent wrócił i kolejną stówkę zostawił. A komfort w prywatnym gabinecie nie do porównania, nowoczesny sprzęt, pełne wyposażenie nawet takiej toalety, co jest może nie najważniejsze, ale miło się w komfortowych warunkach przygotować do dosyć mimo wszystko stresującego badania. Podobnie w sumie dentyści, ta sama kobieta na NFZ wstawiła mi plombę dużo gorszej jakości niż prywatnie. Ta pierwsza była ciemna, szorstka, a po dwóch latach się skruszyła i wypadła, a ta "opłacona" trzyma do dziś, gładka i w kolorze zęba.

Odpowiedz
avatar pawel78
-1 5

@bonsai: a to zalezy co chcesz od ginekologa;) Znalem dobrego dla kobiet, jak i dla kierowcow. @ZemstaHoneckera: niektorzy lekarze sa znani z tego, ze potrafia zalatwic dokumenty lub leki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2015 o 11:27

avatar bonsai
8 10

@pawel78: tak po prawdzie - chcę, żeby badał mnie zgodnie z zaleceniami oraz WYSŁUCHIWAŁ jak mu tłumaczę czemu nie jestem w stanie pracować... A już na 100% oczekuję takiego podejścia, żebym nie wysłuchiwała "lekkiej wiązanki" na jego temat, po tym jak lekarka w szpitalu dowiaduje się jak jest przez lekarza moja ciąża prowadzona. Przy mojej pracy - automatyczne L4 powinna dostać absolutnie każda, nawet najzdrowsza, ciężarna... Cóż, ja mogłam o tym nie wiedzieć, lekarz powinien.

Odpowiedz
avatar netqa
10 12

Znam to, 10 lat szukałam ginekologa. Tak jak ty miałam bardzo nieregularne cykle. Od pierwszej do drugiej miesiączki minął u mnie ponad rok, a potem to już była czysta loteria. O potwornym bólu czy wręcz gorączce nie wspomnę. Odpowiedź większości lekarzy na te dolegliwości: "zajdzie pani w ciążę, to minie", albo "przepiszemy tabletki". Ale diagnozy nie było nigdy. Dopiero w zeszłym roku zdiagnozował mnie super lekarz - zespół policystycznych jajników. I żadną ciążą mnie nie mamił, tylko powiedział: albo tabletki anty i złagodzimy dolegliwości, albo przeciwbóle. Wyleczyć się tego niestety nie da :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Niestety, mi trafil sie jeszcze bardziej piekielny ginekolog. Kilka juz lat temu (gdy bylam jeszcze mloda, glupia i naiwna) bylam u lekarza w przychodni na Woli (dokladniej na Gorczewskiej). Ginekolog (na oko okolo 65 letni) zaczal od badania piersi, mimo ze przyszlam z czyms zupelnie innym. Robil to jakos dziwnie dlugo i dokladnie, ale nigdy wczesniej nie mialam takiego badania, wiec pomyslalam, ze tak ma byc i postanowilam przetrzymac. Podczas badania na kozetce rzucal dwuznacznymi zartami i probowal pogladzic mnie po udzie, ale w tym momencie nie wytrzymalam i wyszlam z gabinetu, praktycznie bez slowa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@qulqa: Nie chodzi o sam fakt, ze badal piersi, a w jaki sposob to robil. Teraz juz wiem jak POWINNO wygladac badanie piersi, wtedy nie wiedzialam, wiec uznalam to za normalne. Z perspektywy czasu moge stwierdzic, ze lekarz mnie zwyczajnie obmacywal.

Odpowiedz
avatar kolorowa7
0 0

Mam szczęście, że za pierwszym razem trafiłam na profesjonalną panią ginekolog.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 6

@qulqa: łooo, powiało grozą.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

@qulqa: dobra madralo, a jesli nie ma w danej pracy stanowiska, na kt moglby szef przesunac? albo jest, ale do wypelniania tych obowiazkow trzeba miec kwalifikacje, ktorych akurat kobieta w ciazy nie posiada?

Odpowiedz
avatar natalia
2 4

@qulqa: Paaaaani, ciąża to nie chorooooobaa. Źle się czuje? Wymiotuje całymi dniami? Nie je? Schudła 8 kilo? Śpi po 18 godzin dziennie? Plecy bolą i nie da rady siedzieć? Mdleje pięć razy na dzień? No ale paaaanii, pani nie jest chora... Zresztą to jeszcze tylko tydzień, już wytrzyma... Rozumiem, że wiele kobiet w ciąży idzie na zwolnienie przez głupi kaprys, ale kurcle, nie wszystkie! Uważam, że żadna kobieta nie powinna pracować całą ciąże, że każdej kobiecie należy się zwolnienie w dwóch-trzech ostatnich miesiącach ciąży, jeśli sobie zażyczy. Z kolei na inne miesiące tylko i wyłącznie wtedy, gdy są ku temu konkretne powody. A jeśli nie chce pracować na początku ciąży, to rzeczywiście, niech idzie na urlop.

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@bazienka: Ano ja prawdopodobnie będę miała taką sytuację gdyż mam samodzielne stanowisko, a innego "lżejszego" nie ma. I bardzo możliwe, że pracować będę mogła maksymalnie do 3-4 miesiąca JEŚLI dobrze pójdzie. Znajoma z tej samej branży tak próbowała pracować, ale już w 3 miesiącu poszła na zwolnienie chociaż czuła się nieźle. Dlaczego? Przy treningu kilka razy posikała się w siodło i puściła pawia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@natalia: Szczerze mowiac 2-3 ostatnie miesiace ciazy dla mnie byly chyba najlepsze. Mialam mnostwo energii i sama chcialam wracac do pracy, do tego przeszly mi wszystkie dolegliwosci zwiazane z ciaza, ale musialam siedziec na zasilku, do pracy pojsc nie moglam (takie prawo w kraju, w ktorym mieszkam). Natomiast w pierwszym trymestrze spedzalam 75% czasu (w ktorym nie spalam) wymiotujac, a wtedy zdobyc zasilek bylo baaardzo trudno. Kazdy lekarz mowil "Ciaza to nie choroba", nie widac nawet brzucha, wiec w czym problem? Tylko gdzie tu logika? Bez sensu jest ustalanie odgornie kiedy ciezarna ma pracowac, a kiedy nie. Do kazdej kobiety trzeba podejsc indywidualnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Przykrą prawdę opisałaś. A już nie rozumiem, co takiego jest w słowie "dziewica", że lekarze badać nie chcą? Oczywiście najczęściej jest to zagorzały katolik (tutaj cud, że tabletki anty wypisywał, bo u mnie to mowy nie było, choćbym s*ała pod siebie z bólu).

Odpowiedz
avatar natalia
1 3

Fajne jest jeszcze ochrzanianie pacjentek, że przyszły na pierwszą wizytę w wieku z dwójką na przedzie. No tak, zawiniłam, przepraszam, chcę to naprawić, już lecę do mojego wehikułu czasu żeby pójść wcześniej, to się więcej nie powtórzy!

Odpowiedz
avatar Mirame
0 0

@natalia: Nie bardzo rozumiem, dlaczego co niektórzy mają z tym właśnie taki problem... Jeżeli dziewczyna jest dziewicą, nie planuje współżycia w najbliższym czasie, nie ma żadnych zdrowotnych problemów na tym tle, nic nie wzbudza wątpliwości czy obawy, to też niejedokrotnie się nie wybiera. Ot, życie.

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

@Mirame: To po pierwsze, a po drugie przyszła właśnie taka 24latka do ginekologa, mówi że to jej pierwsza wizyta. I ginekolog na nią zaczyna krzyczeć. Po co? Co to da? Zmieni coś? Nagle się okaże, że pacjentka chodzi regularnie od 16tego roku życia i jest ok? Rozumiem uświadomić, że od tej pory powinna chodzić regularnie, cytologia, badanie piersi bo nowotwory, choroby itp itd, ale po co dopytywać, czemu nie była wcześniej, gadać, że trzeba było iść lata temu, wyzywać od nieodpowiedzialnych? Przecież to nic nie da. Jak dla mnie to po prostu wyżywanie się na pacjentkach i tyle. Ja miałam to szczęście, że pani była bardzo miła i wyrozumiała, zbadała od stóp do głów, odpowiedziała na wszystkie pytania, powiedziała co i jak, ale wiele moich koleżanek nie wyniosło z wizyty nic poza szczerym wstrętem do ginekologa.

Odpowiedz
Udostępnij