Łódź, ulica Narutowicza. To było chyba przeznaczenie, bo autobus odjechał, dosłownie, minutę przed czasem, więc musiałem kopytkować na dworzec pieszo.
Pod sklepem leży mężczyzna, jakaś Starsza Pani [SP] trąca go laską. Pan ubrany dość marnie, ale nie wyglądający na bezdomnego. Obok jakaś pusta butelka po wódce. Moja pierwsza myśl - pijany. No, ale nie ma co generalizować. Podchodzę i pytam, czy trzeba pomóc. Na to paniusia:
SP - A gdzie, naje*ane to to, leży tylko, ludzi straszy.
Naturalnie paniuchna nadal trąca leżącego swoją laską. Założyłem więc rękawiczki jednorazowe (apeluję i zachęcam - noście dla własnego bezpieczeństwa), nachylam się nad tym człowiekiem i pytam, czy mnie słyszy. Strasznie bełkocze, ale alkoholu nie czuć. Nade mną zrobiło się nagle zbiegowisko kilku osób. "Macam" tył głowy faceta i widzę, że jest trochę krwi. Poprosiłem o to, aby jeden z mężczyzn przyglądający się "szopce" zadzwonił na pogotowie. On się natychmiast zmył. Razem z nim większość osób. Podeszła jakaś uprzejma kobieta, która zaoferowała, że zadzwoni, ale poprosiła, żebym jej mówił, co ona ma powiedzieć dyspozytorowi. Zgodziłem się. Na to jednak Starsza Pani musiała wtrącić swoje 3 grosze:
SP - Ale on pijany, Pani nie dzwoni!
Ja - Proszę Pani, jeśli nie chce Pani pomóc, to proszę przynajmniej nie przeszkadzać.
SP - Pani nie dzwoni, on jest nachlany!
Ja - Proszę Pani, powtarzam, że ten Pan wymaga pomocy lekarskiej, proszę się nie wtrącać.
W tym czasie, na całe szczęście, druga kobieta wykonywała już telefon. Staruszka jednak nie ustawała w protestach:
SP - Pijanego wozić na szpital?! A nigdy! Pani nie dzwoni, a Pan dohtóra nie zgrywa! Pijany, to niech leży! Na Policję, nie Pogotowie!
Stwierdziłem, że tego już za wiele i (przyznaję, poniosło mnie, przesadziłem) wydarłem się:
Ja - No wypie*dalaj, stara kwoko!
Staruszka szok, kobietka z telefonem szok i chyba nawet ten półprzytomny nieborak lekko oprzytomniał. Babuszka zanosząc się lamentem, jaka to młodzież jest bezczelna, odeszła w swoją drogę.
Po chwili dyspozytor przyjął zgłoszenie i kazał czekać na pogotowie. Kobieta, która dzwoniła, przeprosiła mnie i spytała, czy może już iść, bo musi odebrać dziecko ze szkoły. Oczywiście podziękowałem jej za pomoc i "puściłem wolno".
Na karetkę czekaliśmy ze 20 minut. Nie to jednak było piekielne. Pan co jakiś czas znów zdawał się "odpływać". Obok nas przeszło w tym czasie kilkadziesiąt osób i NIKT nie zaoferował swojej pomocy.
Pierwsza pomoc
Wszystko spoko, starsza pani piekielna, ale po co inne osoby miałyby jeszcze pytać, czy pomóc? Skoro stałeś i najwyraźniej pilnowałeś leżącego, to po co ludzie mają robić sztuczny tłum?
Odpowiedz@Drago: Popieram - nauczono mnie, żeby zawsze jak widzę kogoś potrzebującego pomocy reagować... ale jak widzę, że ktoś już pomaga i ma sytuację na moje oko opanowaną nie podchodzę. Wolę nie przeszkadzać, nie utrudniać nikomu pomocy i nie rozpraszać.
Odpowiedz@bonsai: I nie robić niepotrzebnego zbiegowiska.
OdpowiedzTaa... Zostawić, bo pijany. Ale laską se potrąca, a co.
Odpowiedz@zielony_szwin: Słyszałem, że starszym ludziom się wybitnie nudzi, to może dlatego? :D Co do historii - reakcja słuszna. Temperament można mieć, ale są pewne granice.
OdpowiedzNo ale jeżeli osoba wskazana/poproszona o wezwanie karetki,olewa proźbę i ucieka to już mówimy o znieczulicy.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Jak powiadają: karma wraca. Może kiedyś też będzie potrzebował pomocy i będzie miał problem.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ja bym powiedziała, że nawet o przestępstwie.
OdpowiedzW "świętym mieście" jadąc samochodem ulicą Kiedrzyńską zauważyłem leżącego gościa, a obok niego rower, ludzie przechodzili, i patrzeli i szli dalej. Zadzwoniłem na 112, powiedziałem co widziałem. - A pijany? - No nie wiem, jadę autem, pani zrobi co uważa, jak pijany, to zmarznie (to zima była) a może potrącony, albo zawał? - No to my kogoś wyślemy, najpierw patrol a potem zobaczymy... nie wiem jak się to skończyło, nie miałem czasu stanąć, jeżeli to był pijany zimowy rowerzysta to policja zapewniła mu problemy, a jeżeli zawał to po przybyciu policji a potem pogotowia, to ....
OdpowiedzDotykanie chorego, zwłaszcza jego krwi, bez rękawiczek zakrawa na próbę samobójczą.
Odpowiedz@Zmora: autor wspomniał,że POSIADAŁ przy sobie parę jednorazówek,oraz ZACHĘCAŁ czytelników do noszenia przy sobie takowych w razie W
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Chyba ci komentarz obcięło, bo jakieś takie samotne "W" masz na końcu. Zresztą ja nie krytykuję autora, ani się do niego nie zwracam, tylko podkreślam, skoro historia już kwestię rękawiczek poruszyła. :P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 maja 2015 o 19:06
@Zmora: zwrot "w razie W" oznacza mniej wiecej "w razie potrzeby". Jest pełny, nie niedokończony :)
Odpowiedz@ejcia: Aha. Dzięki, pierwsze słyszę o takim zwrocie. Choć może trochę brak kropki mnie zmylił. Dzięki. :)
OdpowiedzZmora, wez juz idz, beznadziejne z ciebie stworzenie... Aa. I nie wracaj.
Odpowiedz@Zmora: Nigdy o godzinie W nie słyszałaś? To źle świadczy o naszym szkolnictwie...
Odpowiedz@archeoziele: Jezu, jasne, że słyszałam. Ale kto powiedział, że każda wielka litera "W" ma mi się od razu kojarzyć z godziną W? Szczerze mówiąc, to pomyślałam ze to jakiś skrót od słowa "wypadek". Nie znałam zwrotu i nie skojarzyłam jego pochodzenia. Czy to już takie przestępstwo? @Marunae: Spadaj.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2015 o 2:44
Dokładnie. Nie trzeba robić zbiegowiska, chociaż sądzę, że nawet bez Ciebie mogło by być mizerne zainteresowanie. Sama kiedyś w środku dnia leżałam długą chwilę po wywrotce na rowerze i nie mogłam z bólu sie ruszyć, a nikt nie podszedł. Do nastoletniej dziewczynki
Odpowiedz@ejcia: kiedyś na lodzie wywinęłam przepięknego orła, zakończonego widowiskowym przywaleniem głową... Widziało to 2 panów zajętych skuwaniem tego lodu [na moje nieszczęście - zaczęli od 2 końca]. Ich reakcja? Oparcie się o "skuwaczki" i zastanawianie się jak szybko się pozbieram....
OdpowiedzStaruszka upierdliwa, trzeba przyznać - niektórzy ludzie taki mają charakter (nie tylko starzy), ale żeby tak do niej bluznąć, z akcentem na "stara". Każdy z nas stary będzie.
OdpowiedzA zalytać można co Panu było? Pogotowie wyjaśniło? Bo np. Taka sytuacja moze sie wydarzyć np. Osobom chorym na cukrzyce :) Wiem z doświadczenia, bo sama choruje. Gdy spadnie nam cukier naprawdę bardzo nisko, to możemy zemdleć... I wtedy co? Kto pomoże takiemu człowiekowi, bo pewnie "nachlany". Powiem tylko, że takim osobom można pomoc zaledwie w przeciągu ok. 15 minut podając specjalny zastrzyk (który zawsze powinnismy mieć ze sobą). A nie każdy cukrzyk nosi opaski na ręku z napisem "mam cukrzyce w razie wypadku (...)". Gratulacje starzej pani, ktora tylko "potykała" sobie leżącego z krwawiącą głowa Pana.....
Odpowiedz