Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W zeszłym roku 1/3 maturzystów nie zdała matury z matematyki. A jak…

W zeszłym roku 1/3 maturzystów nie zdała matury z matematyki. A jak patrzę na moją klasę, to jakoś mnie to nie dziwi.

Klasa humanistyczna. Boje były od pierwszego roku. Matematyczka straszna, niedobra, robi sprawdziany, zapowiedziane kartkówki i wstawia jedynki, jak ktoś nie umie dzielić i mnożyć! Klasa chciała zmiany nauczyciela, bo za ciężko. Dyrekcja klasę wyśmiała.

Pierwszy i drugi rok jakoś przeszły, ale w trzecim bezczelność pani profesor sięgnęła zenitu. Wyobraźcie sobie, że kazała pisać arkusze maturalne na zaliczenie! Żeby zdać, trzeba było mieć zaliczonych pięć takich arkuszy na 45% (maturę zdaje się od 30%). Nauczycielka organizowała zajęcia w poniedziałki o 6:00 rano, we wtorki o 7:00, w soboty o 9:00, czasem po lekcjach, żeby uczniowie mieli te trzy godziny na pisanie. No i cóż, 5 z 25 osób nie podołało tak trudnemu zadaniu, chociaż terminów było z 10. Rok niezaliczony, uczeń niedopuszczony do matury.

Jedna osoba jakoś zdała. Jedna, pomimo świetnych osiągnięć z angielskiego, nie dała rady. Zdarza się, może za rok. A trzy pozostałe awanturowały się, odgrażały prawnikami, kuratorium i plagami egipskimi. Rodzice stali za nimi murem. W końcu będzie wstyd wśród kolegów lekarzy i prawników przyznać się, że dziecko zna na pamięć co najwyżej menu wszystkich klubów nocnych w mieście, ale działania na ułamkach to już jakoś gorzej...

Awanturnicy coś osiągnęli. Co prawda biedne, pokrzywdzone duszyczki nie przystąpiły do matury, ale nauczycielka nie może więcej robić arkuszy maturalnych na ocenę. Wszak to stresowanie uczniów i w ogóle obraza majestatu. Ma ich przygotować do matury inaczej, ale równie skutecznie. Tak, klasy humanistyczne, które uczyła, miały średnią z matmy w okolicach 70%.

I nie wiem, czy bardziej mi żal nauczycielki, czy następnych roczników...

Liceum

by Triste
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar 8eska88
11 25

Bo społeczeństwo idiocieje. Bawią mnie komentarze w internecie, że "matura z matmy była trudna". Serio ludzie? W szkole miałam zawsze 3 z matmy, a jestem pewna, że z matury będę miała co najmniej 90%.

Odpowiedz
avatar Bialy_Lis
16 24

@8eska88: Zgadzam się. Nie chcę powiedzieć, że każdy, kto ma problemy z maturą z matematyki, jest z automatu kretynem, bo to nieprawda - każdy ma jakąś dziedzinę, z której jest kompletnym zerem i nie ma w tym, moim zdaniem, nic złego. Dużo zależy tez od nauczyciela, to oczywiste. Niemniej... moim zdaniem naprawdę trudno uwalić podstawową maturę z matematyki. Jestem matematycznym tumanem, już od podstawówki. Nigdy nie rozumiałam tego przedmiotu i, szczerze mówiąc, w pewnym momencie przestałam próbować. Byle mieć trzy i tyle. W klasie maturalnej odpuściłam kompletnie, nie odrobiłam ani jednej pracy domowej (nie jestem z tego dumna, ale mając wybór między matematyką, a biologią i chemią, z których zdawałam rozszerzenie, bez wahania poświeciłam czas tym drugi), na świadectwie dwója. A maturę napisałam na 86%. Bez większych przygotowań czy korepetycji. Da się? Ano da. Ta matura naprawdę jest tak przygotowana, żeby 30% dało się łatwo uzbierać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2015 o 20:27

avatar bakerinho
3 11

@plokijuty: 9

Odpowiedz
avatar tigotrios
3 3

@plokijuty: Tak, to "zadanie" jest świetnym testem na znajomość matematyki: jeżeli widzę, że ktoś tak zapisuje działania, to wiem, że zupełnie nie rozumie sensu notacji matematycznej.

Odpowiedz
avatar theQ
30 34

@TruskawkowyBigos: Należy umieć matmę? To nie polski, że masz trafić w klucz, zadania są jak na każdym innym sprawdzianie, jeśli umiesz dany dział, to umiesz je rozwiązać.

Odpowiedz
avatar Agness92
26 32

@TruskawkowyBigos: 100 punktow dla tego, kto mi powie jak mozna NIE zdac... polowa to abcd, reszta podstaw do wzoru z karty i jeszcze wystarczy 30%

Odpowiedz
avatar TruskawkowyBigos
2 24

Sama uczyłam się do matury prawie na samych arkuszach, dlatego trudno mi pojąć jak to zrobić bez. @Agnes92: dlatego dziwi mnie, że sporo osób matmy nie zdaje, skoro mam wzory i kalkulator to trzeba poprostu być debilem, żeby nie zdać.

Odpowiedz
avatar bonsai
17 19

@TruskawkowyBigos: na przykład nie wypisując takich pierdół jak dane czy robiąc wszystkie obliczenia w pamięci i wpisać sam wynik... Przynajmniej tak było, jak ja maturę pisałam [jeszcze z czasów nieobowiązkowej matematyki].

Odpowiedz
avatar grupaorkow
9 17

@Marunae: to się nazywa dyskalkulia. Dosyć rzadkie zaburzenie, osoby nim dotknięte nie są w stanie opanować matematyki mimo IQ na normalnym poziomie. Może się wiązać z innymi zaburzeniami rozwojowymi np. z autyzmem.

Odpowiedz
avatar julin685
1 7

Może nie uwierzycie, ale dla niektórych postawienie do wzoru podanego w zadaniu, licz podanych w zadaniu jest dla niektórych za trudne. Przykład: mój kolega po maturze w sierpniu napisał do mnie, czy mogę sprawdzić jedno zadanie, rozwiązałam je w pamięci, mimo późnej pory, a on miał je źle (treść to mniej-więcej: do którego okręgu należy punkt (1,2): A... B...).

Odpowiedz
avatar Triste
9 13

Gdyby nie zaangażowanie nauczycielki, problem miałaby spora część klasy. Niestety, spora część "humanistów" to obecnie osoby, które nie za bardzo mają pomysł, co robić ze swoim życiem, ale na pewno ich plan nie obejmuje systematycznej nauki matematyki. A jednak zadań na maturze jest tyle, że aby rozwiązać wszystkie, trzeba znać jednak jakiś schemat ich liczenia, nawet przy takich głupotach jak nierówności kwadratowe. I trzeba wiedzieć, jak narysować do tego wykres, co napisać w odpowiedziach... Tego w tablicach nie ma, więc jednak jakiś tam wkład pracy własnej jest potrzebny.

Odpowiedz
avatar KotSchrodingera
6 6

@Marunae: No jak Bohra kocham, nie jestem w stanie w to uwierzyć. Serio. Bez matmy nie opanujesz fizyki, żeby być z niej "świetna"... I poważnie podstawienie liczb do wzoru stanowi taki problem? Chyba się powinnam czuć wybitna, że umiem skorzystać z genialnej ściągi, jaką jest karta wzorów.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 16

Moja nauczycielka od matematyki w ogóle nie powinna nauczać. Robiła podstawowe błędy typu 2+2=5 i potrafiła pół lekcji się z nami kłócić, że to jest prawidłowy sposób.Na prośbę wytłumaczenia czegoś ponownie reagowała krzykiem. Oczywiście nic nie wytłumaczyła. Dyrektor zignorował naszą prośbę o zmianę nauczyciela, bo podobno to my się nie staraliśmy. Gdyby nie korepetycje i ćwiczenia na dużej ilości arkuszy nie zdobyłabym tych 30% na maturze.

Odpowiedz
avatar glan
4 10

@Habiel: Znam co najmniej dwa dowody na to, że 2+2=5. ;)

Odpowiedz
avatar Ahmik
5 7

@glan: ja znam jeden na to ze 1+1=3 w nietórych przypadkach moze wyjść nawet do 11 czy 15:D

Odpowiedz
avatar lasooch
7 7

@glan: To przecież bez dowodu widać, że 2+2=5 dla wystarczająco dużych wartości 2 ;)

Odpowiedz
avatar glan
10 10

@lasooch: Np 2 z VATem + 2 z VATem daje pięć.

Odpowiedz
avatar Dedi
2 2

To zależy jak się zdefiniuje dodawanie :)

Odpowiedz
avatar chiacchierona
29 31

Tak ogólnie to się zgadzam, że klasa niepoważna, mentalnie zatrzymali się chyba w podstawówce. Z drugiej strony, mnie dojazd do liceum zajmował ponad godzinę, jakbym miała być w szkole na 6 to musiałabym wstać ok 4... 7 też by mnie nie urządziła a w sobotę miałam inne zajęcia. Rozwiązywanie arkuszy nie było złym pomysłem ale można to było jakoś inaczej zorganizować. Poza tym, chyba po coś są lekcje matematyki przez 3 lata liceum, skoro ktoś dobrnął do III klasy to chyba powinien maturę zdać. Ten kto dojrzał do matury, uczciwie robiłby je w domu a całej reszcie powtórzenie egzaminu rok później tylko na dobre by wyszło.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
32 52

Muszę stanąć w obronie tych uczniów. Zajęcia w szkole o 6 rano to jakiś żart. Po to są lekcje, żeby do matury przygotowywać się na lekcjach. A godziny dodatkowe są z definicji dodatkowe i nauczyciel nie może ich traktować jako okazji do machnięcia klasówki czy nadgonienia materiału. A druga sprawa - na ocenę końcową składa się kilka różnych elementów, które MUSZĄ zostać uwzględnione (klasówki, kartkówki, odpowiedzi ustne, prace domowe, aktywność na lekcjach etc.). Nie wolno wystawić oceny tylko na bazie sprawdzianów i to robionych poza godzinami lekcyjnymi (!), o takiej porze dnia, że nawet krowy jeszcze śpią. Szkoła średnia to nie studia, zasady zaliczenia przedmiotu ustala ministerstwo i kuratorium, a nie prowadzący i jego widzimisię. Fakt - matura jest łatwa, fakt, że trzeba być kompletnym łosiem, żeby jej nie zdać, ale faktem jest też to, że nauczycielka łamała podstawowe reguły, które ją obowiązywały.

Odpowiedz
avatar rahell
15 23

@grupaorkow: zgadzam się z Tobą. Właśnie jestem w trakcie pisania matur i też miałam podobną sytuację z nauczycielką od matematyki. Byłam w klasie humanistycznej, więc możecie się domyślić, że moja klasa miała problemy z tym przedmiotem. Niestety podejście profesor M. było dość specyficzne, wielokrotnie powtarzała z pełną powagą, że frekwencja jest ważniejsza niż wiedza. W związku z tym zorganizowała "dodatkową" godzinę matematyki, która w praktyce była obowiązkowa. Nie była wpisana w plan lekcji, nie mogła w związku z tym być wpisywana do dziennika. Nie przeszkadzało to nauczycielce rozliczać uczniów z obecności na niej; a odbywała się w takich godzinach, że połowie osób bardzo nie pasowała. Efekt był taki, że pani profesor nie interesowała się uczniami najsłabszymi, żeby im pomóc się podciągnąć, ani dobrymi, żeby pokazali innym jak wykonywać zadania. Jej uwaga skierowana była na tych, którzy z różnych powodów opuszczali "dodatkowe" lekcje. Skutek? Słabi się nie poprawili, mocni nie szlifowali umiejętności, ale frekwencja, a jakże, wzrosła. Nic to, że kilka osób prawdopodobnie maturę oblało. Pani M. nie daje też do myślenia fakt, że jej klasa (o profilu matematycznym) jest najsłabsza w całej szkole. Bo frekwencję mają wysoką :) Uprzedzam ewentualne wątpliwości: nie twierdzę, że te kilka nieznanych matur to w 100% wina nauczycielki. Jednak chyba nikt nie zaprzeczy, że sposób nauczania realnie wpływa na poziom wiedzy.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
13 15

@Triste: za moich czasów nauczyciele jakoś potrafili mieścić się w wyznaczonym czasie, zarówno z programem, jak i z testami, a tych rozwiązywaliśmy na kopy. I mimo, że nie chodziłam do jakiejś wybitnej szkoły nie było nawet jednej osoby, która nie zdałaby matury.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 30

Najlepiej byłoby powrócić do czasów z przed reformy. 8 lat podstawówki, 4liceum lub 5 technikum. Tylko zlikwidować maturę na rzecz egzaminów wstępnych na studia lub egzaminów zawodowych. Dzisiejsza edukacja polega na ciągłym powtsrzaniu tego samego materiału. Po co cały czas wałkować te same tematy o starożytnych Grekach? A gdzie miejsce na historię współczesną? A może najlepiej poświęcić więcej czasu na naukę ortografii? Albo zamiast jakiś paraboli nauczyć porządnie tego co naprawdę jest potrzebne?

Odpowiedz
avatar ShinigamiSama
14 18

@Day_Becomes_Night: Ja bym chętnie wróciła, gimnazjum to nieporozumienie. Szkoda, że finansowo nie da się zamknąć teraz tego wszystkiego... I łatwo sobie popatrzeć jak się poziom zmienia. Akurat ja jestem na mat-fizie, toteż co do innych przedmiotów się nie wypowiem, bo nie mam rozeznania. Ale my na przykład nie używamy współczesnych podręczników. Używamy tych, których już nie drukują, sprzed ledwo kilku lat - jakiś ośmiu. Bo już w nich jest masa tematów, które wycięto. Plus dodatkowe książki. A jak zajrzycie do starych, z okolic wojny, to się okaże, że materiał ze studiów był niekiedy w podstawie... Ale historia współczesna jest, pierwsza klasa liceum. Mam świetnego historyka, nie narzekam. Ortografii też bym nie polecała - to tak naprawdę musi wyniknąć z czytania i tyle. Za to ciekawa rzecz jest taka, że ja na przykład nie mam chemii. Human nie maniekiedy wosu (u nas na pewno). A, hm, chemia jest na większości ścisłych kierunków. Za to dwie godziny religii muszą być w planie... Matura niech i zostanie. Ale żeby nie była taka, o której nauczyciel mówi, że mamy nie używać poszczeólnych twierdzeń i pisać jak dla idioty żeby się sprawdzający nie pomylił...

Odpowiedz
avatar doktorek
17 21

@Day_Becomes_Night: A co jest naprawdę potrzebne? Dla każdego ucznia co innego będzie naprawdę potrzebne, bo wybierze inną ścieżkę życiową. A teraz spróbuj ułożyć program dla masowej szkoły, który nie zawiera rzeczy, które dla kogoś nie będą naprawdę potrzebne. Drugi problem to taki, że uczeń (ani nikt inny) tak naprawdę nie wie dokładnie co mu będzie w życiu potrzebne, a co całkowicie zbędne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 25

@Day_Becomes_Night: "Albo zamiast jakiś paraboli nauczyć porządnie tego co naprawdę jest potrzebne?" Swiat opiera sie na prawach fizyki, a ta na matematyce. Nie pisz wiec, ze zamiast "jakiejs paraboli" uczniowie powinni sie uczyc czegos innego (ortografii?). Akurat matematyka jest bardzo potrzebna, bo uczy logicznego myslenia (i myslenia w ogole, co w szkole jest rzadkoscia, przeciez lepiej klepac formulki na pamiec). O ile bez znajomosci ortografii czlowiek moze sobie swietnie radzic (sa slowniki), o tyle bez umiejetnosci logicznego myslenia jest juz ciezej.

Odpowiedz
avatar ShinigamiSama
13 17

A, i wracając do tematu posta, bo kompletnie odeszłam od meritum - nauczycielka świetna, ale też bym pewnie nie zdała. Z dojazdami nie mam szans pojawienia się na szóstą czy nawet siódmą. A u nas polonistka radzi sobie świetnie w godzinach z tłumaczeniem nam, ścisłowcom wszystkiego co trzeba. I nawet nam program rozszerza o dodatkowe lektury (ja tam lubię czytać, ale uczenie klasy mat-fiz polskiego bywa zadaniem nie do pozazdroszczenia).

Odpowiedz
avatar Pendrak
23 29

Zawsze w okresie maturalnym przypomina mi się, że nieznajomość/ brak umiejętności matematycznych nie czyni humanistą. A media tylko pogarszają sytuację. Czemu nikt nie pokazuje ludzi po klasach ścisłych, którzy mówią że polski był okropnie trudny? Dlaczego istnieje zezwolenie na głupotę matematyczną? 90% zadań maturalnych wymaga użycia 4 podstawowych działań! A nauczycielka jak najbardziej w porządku. Szkoda tylko że zaliczenia odbywały się tak rano. U nas było to rozwiązane tak, ze oprócz określonej ilości godzin lekcyjnych mieliśmy doliczone kilka godzin w tygodniu zajęć przygotowujących do matury, były one obowiązkowe i każdy miał je zapisane w swoim planie. Maturzyści mają naprawdę mało godzin lekcyjnych w tygodniu, zazwyczaj zajęcia kończą się między 12 a 13 więc jeśli ktos zostanie do 15 to nie jest to koniec świata.

Odpowiedz
avatar blaszka
2 10

@Pendrak: Maturzyści mają mało godzin lekcyjnych w tygodniu? Dobre. Sama kończyłam najwcześniej 14:30. A byłam od 8.

Odpowiedz
avatar MrPen
1 3

@Pendrak: Żałuję, że nie chodziłem do Twojej szkoły w klasie maturalnej. Sam kończyłem najwcześniej o 15.30. 2 razy w tygodniu. Oprócz tego dwa razy o 18.00 i raz o 19.00.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

Ja jakoś na testach próbnych na początku 3 klasy liceum miałam 14%, ale wynikało to z tego, że z matematyką nigdy się nie lubiłam, a i zawsze miałam nauczycieli, którzy gloryfikowali tych dobrych uczniów, tych mniej zdolnych jakoś przepychali dalej i olewali fakt, że ktoś czegoś nie rozumiał. Ale zawzięłam się i chodziłam na korki i rozwiązywałam x testów do skutku i na tej właściwej wyciągnęłam już 52%, co już było wielkim sukcesem biorąc pod uwagę moją niechęć i antytalent do matematyki. Ale też fakt faktem, że zadania były schematyczne i czasami jedynie dane były inne. Akurat był wtedy pierwszy rok obowiązkowej matury z matematyki.

Odpowiedz
avatar Jeremiah
17 19

zgadzam się w 100% jest tylko jedno ale: godziny 6,7 rano w tygodniu oraz sobota(!) to nieludzkie. Zwłaszcza, że trzeba brać pod uwagę, że niektórzy uczniowie mogą mieszkać daleko.

Odpowiedz
avatar Shakkaho
14 24

@katem: Jakby nie robiła na tych dodatkowych zajęciach OBOWIĄZKOWYCH TESTÓW, to by się nikt nie czepiał! Spróbowałaby mnie taki ujstwa odwalać to trafiłaby prosto do kuratorium.

Odpowiedz
avatar Zmora
20 22

U mnie matematyczka miała taki system, że poprawy czegokolwiek można było pisać tylko w poniedziałki o 7 rano. Szkoła bardzo dobra, więc większość osób dojeżdżało z daleka codziennie. Efekt? Po 2-3 sprawdzianach nawet najwięksi matematyczni idioci zaczęli wyciągać się na dwóje przy pierwszym podejściu, byle tylko nie pisać poprawek.

Odpowiedz
avatar Triste
-5 9

@Zmora: A u nas dokładnie odwrotnie. Poprawy można było pisać tylko przed lekcjami, więc o 7:10, ale ludzie woleli nie przyjść na sprawdzian właściwy, i napisać kiedy indziej, żeby wiedzieć, z czego był test, albo mieć ten jakże istotny tydzień na "douczenie się". W efekcie na właściwe terminy zjawiała się niekiedy połowa klasy, a czego spora część nie zdawała. Standardem było poprawianie poprawy poprawy, w niektórych przypadkach...

Odpowiedz
avatar VAGINEER
1 1

U nas na matmie jeśli ktoś nie przyjdzie na sprawdzian, nie musi pisać go wcale,a jakoś nie ma plagi nieobecności. Poprawiać można tylko 1 i 2, nie można z poprawy dostać oceny wyższej niż 3 - bo poprawy są z zagadnień podstawowych.

Odpowiedz
avatar Sophie000
23 23

Jedną z rzeczy która zawsze mnie zadziwia to szufladkowanie klas według profilu. Jesteś na humanie = matematyka to twój wróg. Mat-fiz? Polski to najgorsza rzecz która może Cię spotkać.

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 12

@Sophie000: Wiesz, może i tak, ale w sumie chyba trochę głupio, żeby osoba, która umyślnie poszła do mat-fizu miała największe problemy z matematyką i fizyką... Jak się ma takie problemy, to się wybiera inny profil klasy. A język polski to naturalny przeciwnik wszystkich przedmiotów ścisłych, bo np. interpretacja tekstu wymaga jednak innych zdolności, niż tylko logiczne myślenie i dobra pamięć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2015 o 2:40

avatar hudba
2 12

@Zmora: Jestem na humanie (w su.ie to już po- matury), a matematykę uwielbiam. Coś ze mną nie tak? :D

Odpowiedz
avatar kissedbyfire
-2 6

@hudba: ja tak samo. Nawet rozszerzoną w piątek zdawałam i myślę, że ok 90% będzie :D

Odpowiedz
avatar Zmora
3 7

@hudba: Nie zrozumiałaś. Chodzi mi o to, że jak ktoś ma problemy z matematyką i matematyki nie lubi, to zwykle ląduje w humanie, a nie w mat-fizie. Jak ktoś ma problemy z polskim i go nie lubi to zwykle ląduje np. w mat-fizie czy bio-chemie, a nie w humanie itd. Nie twierdzę, że wszyscy w mat-fizie nie lubią i nie umieją polskiego, a wszyscy w humanie nie umieją i nie lubią matmy. Proszę mi nie wmawiać, że generalizuję. Po prostu, na logikę rzecz biorąc i wierząc w rozsądek uczniów, więcej jest osób (przynajmniej teoretycznie), które nie lubią polskiego w mat-fizie niż w humanie, stąd wspomniane "szufladkowanie". I nie twierdzę, że szufladkowanie jest dobre czy złe, jedynie wyjaśniam skąd się wzięło.

Odpowiedz
avatar kissedbyfire
1 7

@Zmora: ja to rozumiem, ale miec 30% z matury podstawowej to nie jest wielki wyczyn.a jak sama nazwa mówi "Liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCE", więc po wyjściu z takiej szkoły powinno się umieć coś więcej niż 3 przedmioty rozszerzone w profilu

Odpowiedz
avatar KotSchrodingera
0 4

@Zmora: Dziwny tok rozumowania. W praktyce wyglądało to tak, że w moim liceum na 10 klas najlepszą klasą był biol-chem razem z mat-chemem, za nimi mat-fiz. Przez najlepszą rozumiem ogólną średnią uczniów i wyniki z matur na poziomie podstawowym, bo to zdają wszyscy. Obaliłam teorię?

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@kissedbyfire: @KotSchrodingera: Czytanie ze zrozumieniem was, jak rozumiem, boli, prawda? Czy ja wspominałam cokolwiek o wynikach matur? Czy ja twierdziłam, że profil jest wymówką, by nie zdać matury z tego a tamtego przedmiotu? Czy ja w ogóle wysnuwałam jakąkolwiek teorię? No ludzie, ja tylko mówię, że jeden przedmiot może być trudniejszy niż drugi i że można go mniej lubić niż drugi, i że często to się łączy z profilami klas (bo po to one są, by robić więcej tego, co się lubi niż tego, czego się nie lubi, przecież). Naprawdę takie trudne jest zrozumienie kilku prostych stwierdzeń? Po prostu żeście sobie coś uwidziały, po czym hop-siup klapki na oczy i w d*pie po prostu wszyscy mają, co miałam na myśli. Kurna, matura to jednak jest za prosta. A jak ktoś nie jest w stanie napisać którejkolwiek części matury na te ledwie 30%, to jest idiotą, niezależnie od profilu i predyspozycji. Tyle.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2015 o 23:56

avatar Dedi
11 13

Ja pisałem starą maturę. Nie było matmy obowiązkowej. Na koniec technikum miałem dopalacz, czyli 2, mocno wywalczony z nauczycielką. Po 10 latach przerwy odważyłem się i poszedłem na studia na kierunek techniczny, jeden z najtrudniejszych. Miałem 3 semestry matmy i wszystkie zakończyłem oceną 4. Potrafię obliczyć najtrudne całki, równania różniczkowe itp. Uczyli mnie sami doktorzy. Mam ochotę iść do niej i pokazać jej ten indeks. Niestety większość matematyków ze szkół poniżej niz studia to oszołomy o niespełnionych ambicjach. Z powołaniem to naprawdę rzadkość.

Odpowiedz
avatar Allice
14 14

Ludzie, 30% z matury podstawowej, przy uwzględnieniu tego ze ma się praktycznie wszystkie wzory podstawione pod nos i jeszcze nie trzeba mnożyć w słupku bo jest kalkulator to naprawdę nie jest wielka filozofia. wystarczy umieć korzystać z podanych rzeczy z czym humaniści nie powinni mieć chyba problemów. A rozwiązywanie arkuszy jest słuszne, typ zadań często się powtarza

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

Większość tego, czego uczą w szkole w zakresie podstawowym nie przyda się nikomu do życia. Znane są kwejki i inne demotywatory, gdzie gimbaza żali się, że uczą się wyliczać deltę, a nie potrafią policzyć, ile wynosi vat czy procent od czegoś. Jednak zgadzam się z przedmówcami, że osoba o IQ nieco wyższym niż but, zaliczy maturę na wymaganych 30%. Ja sama miałam fatalną nauczycielkę w liceum, która wolała opowiadać o swoim mężu, niż nas uczyć. I mimo, że jestem kompletnym kretynem, jeśli chodzi o matematykę, bo mimo, żem na ogół bystra dziewucha to ogarnięcie tych wszystkich, dziwnych rzeczy było dla mnie abstrakcją. A zdałam. No dobra, może te 34% wyglądało miernie przy innych 90tkach i setkach, bo tu się wykułam, ale jest? Jest. I sądzę, że każdy, absolutnie każdy, jeśli ma chęci i przysiądzie do tego, to zda z palcem w uchu na minimalnym. A za przykład znów dam siebie, bo wybrałam takie studia, gdzie niestety, może nie tyle matematyka, co powiązane z tym przedmioty w planie się znajdują, ale się uparłam, bo kierunek właściwie humanistyczny i taki, jaki chciałam. I jak przyjdzie sesja, to kuję - ale zaliczam. Więc się da.

Odpowiedz
avatar Pendrak
10 10

I tu się mylisz, delta pojawia się w liceum, a procenty wałkuje się przez semestr gimnazjum i nie są to tylko zadania w stylu oblicz 25% że 100. Liczy się obniżki, wyprzedaże, oprocentowanie kredytów a także lokat o podatkach nie wspomnę. Jeśli ktoś twierdzi że nie umie policzyć vatu to znaczy że nie potrafi wykorzystać informacji, które już posiada. Możliwe też ze trafił na okropnego nauczyciela, ale chyba nie ma zbyt wielu nauczycieli, którzy nie potrafią przekazać najprostszych informacji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Pendrak: zauważ, że mówię, że pojawiają się takie obrazki w sieci, gdzie dzieciaki się skarżą na tę nieszczęsną deltę i vat - nie ja osobiście. I w szkole uczyłam się o oprocentowaniu kredytów itp. jednak nie na matematyce, a na przedsiębiorczości.

Odpowiedz
avatar jackskellington
7 9

Też uczyłam się na takich arkuszach, z taka samą zasadą - 45% to gwarancja zdania. U nas w szkole było w ogóle zabawnie. Uczęszczałam wtedy do szkoły plastycznej. Mieliśmy oprócz normalnych przedmiotów, lekcje rzeźby, rysunku, malarstwa, podstaw projektowania, jubilerstwa, metaloplastyki, fotografii, duuużo by wymieniać, codziennie mieliśmy ok 10 godz lekcyjnych, pracy było dużo ale nikt nie narzekał. W czasie kiedy ja byłam pierwszym rocznikiem który miał zdawać obowiązkową maturę z matematyki, wszedł jakiś cichy przepis że podobno szkoły plastyczne (muzyczne i chyba taneczno baletowe) będą odciążone tą nieszczęsną matematyką. O tym że jednak będziemy ją pisać, dowiedzieliśmy się prawie pod koniec drugiej liceum, gdzie mieliśmy rok na przygotowanie się z tego przedmiotu. Cała reszta szkół, szła już maturalnym trybem nauczania od pierwszej liceum (chyba że ktoś też miał taka sytuację jak ja:P). U mnie sytuacja wyglądała tak że z przedmiotów artystycznych średnią miałam 6,0 ale z ogólnokształcących.... ledwo 3,0, zresztą jak większość młodych ''artystów'' z mojej szkoły. W tym momencie wszystkim się zapaliło koło czterech liter, wszyscy byliśmy matematycznymi tumanami, zdarzyło się parę ''piątkowych'' osób, nie powiem. Wszyscy jak jeden mąż zakuwaliśmy z matmy, ja wzięłam sobie korki by w końcu napisać matmę na fantastyczne 35% :D Od zawsze szczerze nienawidziłam matematyki ale uważam że nawet najgorszy tuk jak ja, z odrobiną poświęcenia, jest w stanie zdać tą matmę i mieć to z głowy. Wszyscy wtedy zdaliśmy matmę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2015 o 17:48

avatar G3r
-2 6

Akurat matura z matematyki jest najprostszą maturą. Macie podane gotowe wszystkie wzory, wystarczy tylko użyć ich w odpowiednim zadaniu. Jedynie wyjątkowy idiota by nie zdał. Co do nauczycielki to wprowadziła i tak łagodną punktację, ja w liceum z angielskiego miałem próg zaliczenia od 60% ( minimum 70% z testów aby zdać ). Matematyka była zaliczana od 70% - klasa o profilu informatycznym więc raczej zrozumiałe. Ale cóż, maturę z angielskiego zdałem na 90%, matmę na 96% przy średniej ocen w graniach 3,5 :)

Odpowiedz
avatar Animan
1 1

Kiedyś matura była dla tych co się uczyli a teraz wydaje się niektórym że ona z marszu przysługuje każdemu. Sam w tym roku podszedłem do matury ( stara podstawa) i powiem jedno, banał. Uczyłem się i powtarzałem cały materiał we własnym zakresie( czyli mnóstwo zadanek + od czasu do czasu jakiś arkusz maturalny) oraz w szkole ciągle były powtórki + co 3 tygodnie po 50-60 zadań do zrobienia na ocenę. Mimo że nie byłem nigdy zbyt dobry z matmy, bo zawsze leciałem na 2 i 3, to jednak jakoś dałem radę. Jeszcze wieczorem miałem dostęp do wszystkich zadań rozwiązanych w całości i po sprawdzeniu wyniku mam ~90 %. To naprawdę nic trudnego ale tak jak napisałem, niektórym to się wydaje że matura się po prostu należy bo tak. A niech sobie mają tą maturę, proszę bardzo. Tylko niech się nie zdziwią gdy zostaną wyje*ani na zbity pysk na uczelni po pierwszych egzaminach

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Akurat tutaj jestem za uczniami. Egzamin typu matura to istna głupota, a jeszcze gorsze jest to, że teraz ludzie muszą koniecznie tą matematykę zdawać. Jak zdawałam ja, takiego obowiązku nie było, z mojej klasy do matematyki nie podszedł nikt i jakoś się dało radę osiągnąć coś w życiu. A nauczycielce się należało, że jej się do tyłka dobrali. Jak wymyśla sobie "udogodnienia" do i tak poronionego systemu nauczania, to wreszcie się znalazł ktoś, kto jej zamknął drogę do "ułatwiania" uczniom życia.

Odpowiedz
avatar Triste
0 0

@piekielnakunegunda: Bo ja wiem, czy taka głupota? Ostatnio się mówi o tym, jakie to szczęście, że w klasach 1-3 zaczęli już uczyć ludzie, którzy zdawali obowiązkową maturę z matematyki, bo nauczyciele bez niej mieli problem z nauczaniem tego przedmiotu... Ogólnie jak ktoś ma wykształcenie średnie, to chyba dobrze, że nie tylko zna jakieś minimum z polskiego i angielskiego, ale też z matmy. W końcu po coś te szkoły są. A wielu maturzystów nie jest pewnych, co będzie robić przez resztę życia. Kompletnie nie rozumiem, czemu sądzisz, że to były "udogodnienia" dla nauczycielki. Ja bym osobiście nie potrafiła się tak poświęcić uczniom jak ona. Miała w sumie jeden dzień wolny w tygodniu, ogromne ilości testów do sprawdzenia i serio mnóstwo energii musiała włożyć w to, żeby nauczyć opornych choćby podstaw...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@piekielnakunegunda: i tym sposobem dojdziemy do jeszcze wiekszej degeneracji... kiedys matura to bylo cos, a mgr to nobilitacja a teraz? to moze dawajmy magistra od razu po skonczeniu klas 1-3? i nie stawiajmy ocen?

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

to teraz komunikat, dla osob, ktore uwazaja na pielieknosc te 45%: proponuje sie pociac i skoczyc u mnie zdawalo sie od 51%, na studiach od 61%, jakbym przyniosla 30% z jakiegokolwiek sprawdzianu, to rodzice mieliby z.ebke, ze zaniedbuje nauke pamietam sprawdzian z podstaw gramatyki niemieckiego, gdzie progiem przyswoitosci bylo nie 30% a 90 i sprawdzian z matmy, po ktorym wiekszosc klasy miala 100% wiec nauczyciel stwierdizl, ze spr nie byl na 5 i wstawil ludziom czworki zeby miec te 30% trzeba byc tylko ciut madrzejszym niz maszyna losujaca nie oslabiajcie mnie a organizacja zajec poza planem to jedyna piekielnosc jaka tu widze

Odpowiedz
avatar noelphenols
0 0

Historia identyczna jak w 7lo w Bydgoszczy

Odpowiedz
Udostępnij