Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pisałem poprzednio o smrodzie i wróciło wspomnienie. Lata 80’. Nasz pies, znaczy…

Pisałem poprzednio o smrodzie i wróciło wspomnienie.

Lata 80’.

Nasz pies, znaczy suka, rasy bokser (Gusia). Kochane wielkie bydlę, ale ze swoim psim niepojętym światem i odchyłami, których nie udało się moim rodzicom oduczyć (rodzice wzięli ją od ludzi, którzy zupełnie sobie z nią nie radzili). Sikanie na łóżko i masowa eksterminacja okolicznych kotów, to było jej hobby. Kolejnym było tarzanie się w padlinie i gdy tylko wyniuchała porządnie zgniłą padlinę, to dla niej były najlepsze perfumy. Piekielny, kochany pies.

Często z rodzicami i oczywiście z psem, gdy tylko przyszedł sezon, jeździliśmy na grzyby. Lasy Sobiborskie, pełne grzybów, niezbadanych do końca historii, a czasem i jakiegoś truchła. Na przykład takiej sarny – dla Gusi pełen wypas. Wysmarowała się tym gnijącym mięsem od czubka nosa do końca jej krótkiego ogona. Potem, zanim się ją zobaczyło między drzewami, najpierw było ją czuć.

Cóż, zaczynało się ściemniać, czas wracać do domu – kilkanaście kilometrów jazdy maluszkiem z psem walącym tak, że łzy płynęły. Do domu! Jak najszybciej! Wszystkie okna pootwierane na oścież, gaz do podłogi i jazda, jakoś wytrzymamy. No ale niestety, jak pech, to pech. Maluszek zapierdzielający 130 km/h, z moją szanowną rodzicielką za kółkiem, został zhaltowany przez panów z MO. Pan milicjant ładnie zasalutował i się przedstawił, spytał: „A co pani tak szarżuje” i wkładając łeb do auta już zaczyna prosić o prawo jazdy. Wystarczyły dwa wdechy. Nagle wyprostował się wyglądając dość niewyraźnie, odsalutował i stwierdza: „Proszę jechać”. No to pojechaliśmy.

Czasem w środkach komunikacji miejskiej można spotkać potwornie śmierdzącego menela, zazwyczaj ma dokoła siebie mnóstwo wolnego miejsca. Inkarnacja Gusi? A może totalny smród jest sposobem, by wszyscy Ci dali święty spokój?

by Shizoid
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar greenlady
-1 21

Pies lubiacy sie ubrudzic to jedno, ale tarzanie w padlinie i fetysz do martwych zwierzat - nie myslalas ze twoj pies moze przypadkiem czy nie brać to do pyska i dostać poważnej infekcji? W końcu to się rozkłada. Swoja droga, psa nauczyć można rzeczy nawet gdy jest starszy i z niefajnymi doświadczeniami. Zdrowiej będzie jak nauczyć go by omijał padlinę, moim zdaniem. Masz udomowionego psa, nie takiego co próbuje przetrwać i koniecznie odróżnia co można do pyska wziąć.

Odpowiedz
avatar Michail
1 9

@greenlady: To jest niestety chyba cecha wszystkich boskerów. Nasz się tylko raz wytarzał w kocie, który się wyłonił spod śniegu na wiosnę. Co do brania do pyska to raczej nie.

Odpowiedz
avatar luska
2 4

@greenlady: niektóre bernardyny też :/ Miałam kilka i dopiero ten ostatni taki numer wyciął z tarzaniem się w padlinie rozjechanego kota. I też wcale nie jadł. Po prostu tylko się tarzał. Dobrze, że było lato, psiak uwielbia wszelkiego rodzaju zbiorniki wodne od kałuży począwszy, przez starą wannę (tzw. prywatny psi basen) a na stawie skończywszy. Kilka wizyt nad stawem i gęste, długie futro przestało "jechać" truchłem a zaczęło mułem.

Odpowiedz
avatar elda24
-4 34

Puszczanie psa po lesie podczas grzybobrania to troche niefajne. Raz, ze pies byl niebezpieczny a dwa - las to dom dzikich zwierzat a nie domowych psów. Wiem, ze to bylo dawno temu, ale obecnie tez są takie kwiatki, co będą krzyczeć "ale mój pies sie musi wybiegac". Niech sie wybiega, byle nie w lesie, bo to nie jest miejsce dla psów, które mogą atakować inne zwierzęta, szczególnie gdy lubią atakować koty w okolicy domu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 21

@elda24: Chodzę z moimi kotami do lasu na spacery (nie pytaj jak, po prostu zawsze za mną idą - zabawny widok :D), i uwierz mi, zdarzały się konfrontacje z psami... I nie ma opcji, żeby pies kota w lesie schwytał. Z wiadomych przyczyn :)

Odpowiedz
avatar veriki
-1 25

@elda24: To może doradź mi elda, gdzie mogę zabrać swojego psa, żeby mógł się spokojnie wybiegać?

Odpowiedz
avatar mitzeh
-4 24

@veriki: np. do specjalnie do tego przeznaczonych miejsc, jak parki dla psów. Ewentualnie do zwykłego parku, ale pod warunkiem, że Twój pies potrafi się zachować w takim miejscu (dużo ludzi, dzieci, rowerzyści jeżeli są tam też ścieżki rowerowe) - nie rzuca się na ludzi, słucha komend, wraca, kiedy go zawołasz i nie wypróżnia się, gdzie popadnie (chyba że po nim posprzątasz). A jeżeli nie potrafi się zachować... no to najpierw trzeba się tym zająć.

Odpowiedz
avatar Zmora
6 28

@veriki: Wedle opinii na tym portalu to nigdzie nie może. Sporo osób tu wręcz twierdzi, że pies ma być zawsze obowiązkowo na smyczy (i w kagańcu) niezależnie od lokalnych przepisów i okolicy. Bo tak i już. W parku nie można, bo tam są ludzie, a "nigdy nie wiesz, co twojemu psu odbije" (co tam, że mój pies np. jest dobrze wytresowany). W lesie nie można, bo zwierzęta (choć na żadne jeszcze w życiu nie trafiłam, jak np. na grzyby chodziłam, za to widziałam sporo saren na polach i dzików przebiegających przez ulicę w okolicach dość odległych od najbliższego lasu z prawdziwego zdarzenia). Zresztą nie bardzo rozumiem w jaki sposób dobrze ułożony pies (czyli nie latający jak dziki i nie ujadający bez sensu) jest bardziej straszny dla dzikich zwierząt niż jego właściciel, ale to inna kwestia. Nawet na odludnym polu nieużytkowanym od lat na kompletnym zadupiu nie można, bo też na pewno są tam ludzie, a jak nie to są tam zające. A specjalnie przeznaczone miejsca dla psów albo nie istnieją w danym miejscu, albo są 2mx2m. Także w gruncie rzeczy chyba nigdzie nie można.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2015 o 12:45

avatar Nietoperzyca
12 14

@Zmora: W 2005 roku w Łodzi otworzono specjalny "Psi park". Kosztował ok. 50 tys. złotych. Już pierwszej nocy kosze na odchody wrzucono do stawu, połamano płotki z toru przeszkód a torebki na odchody porozrzucano po całym parku. Miasto kilkakrotnie inwestycję remontowało - w końcu dało za wygraną. Kiedy wandale nie mieli czego niszczyć wyrwali kostkę brukową z alejek.

Odpowiedz
avatar sla
7 11

@Zmora: W przypadku lasów chodzi o małą zwierzynę - zające i takie tam. Osobiście zająca w lesie w życiu nie widziałam, jednak dziki i ślady ich działalności już jak najbardziej. Starcie dzik vs pies może być całkiem ciekawe. Trzymajmy więc się przepisów. Pies bez smyczy w parku w centrum miasta - nie, nieważne, jaki twój pies jest ułożony i grzeczny. W miejscach, gdzie ludzi jest mało, nie ma dzieci i rowerzystów przejeżdżających co chwilę - może być. Lecz właściciele psów sami stworzyli sobie ten problem ignorując przepisy więc nie dziw się, że wielu ma po prostu tego dość.

Odpowiedz
avatar elda24
4 8

@veriki: Do parku? W sumie, to mnie to nie interesuje gdzie, byle nie dokuczal dzikiej zwierzynie. Też mam psy, które nie chodzą wiecznie na smyczy, wiec wielbiciele 4-bogów niech się tak nie bulwersują moja opinią na temat spuszczania zwierzaków ze smyczy w środku lasu, psa możecie sobie spuszczac na głównej ścieżce, póki pies nie pogna za zwierzyną, jak juz ją wyniucha. Nie wiem tez do jakich lasów jeździcie, bo nawet w tych w okolicach Łodzi są dziki i zające, które łatwo spotkać a u mojego teścia to sarny i łosie są częstymi gośćmi.

Odpowiedz
avatar magiczna_niewiasta
-5 7

@elda24: W dzisiejszych czasach już nigdzie psa nie można spuścić, w lesie nie - bo zwierzyna, w parku nie - bo ludzi, nawet na polu zdarzyła mi się sytuacja, że baba z dzieckiem w wózku zrobiła mi awanturę o biegającego luzem psa (na tej łące wszyscy chodzą z psami). Ale ludzie często sami przepisów nie znają, u mnie jest tak, że pies ma mieć albo kaganiec, albo smycz. Nie ma obowiązku posiadania obydwu tych rzeczy, ale jak to pies z kagańcem na pysku biega? Przecież może się na kogoś rzucić. A miejsc "dla psów" nie ma, za małe miasto na takie coś.

Odpowiedz
avatar Zmora
-3 7

@sla: Starcie dzik vs człowiek też musiałoby być interesujące, a jakoś ludziom na smyczy nie każą chodzić. I żeby nie było. Ja ze swoim psem do lasu nie chodzę (bo zwyczajnie nie ma lasu w okolicy), ale po prostu jak dla mnie argumentacja smyczy w lesie się nie do końca kupy trzyma... Przecież jak pies zna komendy, to co za różnica? To nie jest tak, że jest w lesie zwierzyny tak gęsto jak ludzi w parku. @elda24: Nie wiem. Ja w lesie poruszam się zawsze po ścieżce, choć nie zawsze głównej. Zwierzyny jeszcze nie widziałam (ślady są, jasne, ale zero żywego ducha). @Nietoperzyca: Tak żartobliwie: http://pl.memgenerator.pl/mem-image/lodz-pl-ffffff-17 A tak serio, to wandali się wszystkich powinno zamknąć i tyle byłby spokój. Nie rozumiem, dlaczego właściciele psów mają cierpieć, bo jakaś banda debili się nudzi.

Odpowiedz
avatar sla
5 7

@Zmora: Człowiek widząc dzika raczej zacznie uciekać, nie włączy mu się instynkt łowiecki i nie spróbuje go zaatakować :). Zdziczałe psy bez właścicieli są w lasach problemem dla zwierzyny. Są także ostrzeliwane przez myśliwych. Idąc więc z psem do lasu dla jego własnego bezpieczeństwa lepiej trzymać go na smyczy - by jakiś idiota nie stwierdził 'pies, mogę strzelać, po co rozglądać się za właścicielem'. Poza tym, są miejsca, gdzie tą zwierzynę faktycznie widać.

Odpowiedz
avatar Zmora
-3 3

@sla: Przecież z daleka i tak nikt tej smyczy nie zauważy. Ja rozumiem, że jest problem, jak pies obiega daleko, ale jaka jest różnica między psem na 5m smyczy od psa bez smyczy w odległości 5m od właściciela? Natychmiast jak smyczy nie ma, to strzelać zaczynają? Zresztą, może ja jestem trochę spaczona, ale wydaje mi się, że jednak na spacer w lesie (czy to z psem, czy bez) idzie się po ścieżce a najczęściej po szlaku. Na szlaku strzelają?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@sla: O tu Ci muszę sprostować z tym instynktem łowieckim ;) Znajomy pracował w lesie. Miał za zadanie wycinać niepotrzebne krzaki. Służyła mu do tego taka jakby maczeta. Nagle coś się rusza w krzakach. Wychodzi dzik. Wielki dzik. Znajomy patrzy na dzika, dzik na znajomego i tak jakoś niezręcznie się robi. Znajomy pomyślał, że jak zacznie uciekać, to dzik ruszy za nim. Co miał zrobić... uniósł maczetę i z okrzykiem bojowym pognał na dzika. Dzik zbiegł :) Druga sytuacja. Moja siostra biega sobie po lasach. Przed nią górka (w dół), a na dole dzik. Nie wiedziała co zrobić, chude to to i takie niepozorne, no ale nic - zawracać nie będzie. Zbiegła zatem sprintem z góry, drze się, najgroźniej jak może, a tu wystraszony dzik zaczyna kwiczeć, nie wiedząc co się dzieje i ucieka na oślep. Ciężko mają te dziki na Kaszubach :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Zmora: Już wyjaśniam. Na smyczy pies jest bezpieczny ze względu na to, że jest blisko pana i myśliwy nie odważy się strzelić - za duże ryzyko postrzelenia człowieka. Poza tym tak czy siak smycz widać przez lunetę. Gdzieś tam, mimochodem słyszałam, ale nie wiem czy to prawda, że myśliwi mogą sobie strzelać, jak pies znajduje się ponad 30 m od właściciela. Ale nie wiem czy to prawda. W razie czego trzymam psa komendą zawsze na ten dystans. I spacerujemy z daleka od ambonek. Dobra znajomość terenu się przydaje. No i oczywiście, jak widzę gdzieś w pobliżu człowieka - to pies, bez dyskusji, na smycz. Ona nie gryzie, ale człowiek może się bać. Niestety, nie wszyscy właściciele zdają sobie z tego sprawę i mają w nosie, że ktoś się zbliża.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2015 o 8:42

avatar Zmora
-2 2

@zielony_szwin: Chyba nie do końca zrozumiałaś. Ja w komentarzu nie prosiłam o wyjaśnienia, a jedynie sugerowałam, że to nie fakt posiadania smyczy jest istotny, a odległość psa od właściciela, niezależnie czy na sznurku czy nie.

Odpowiedz
avatar manson1205
-2 10

Dawno się tak nie uśmiałam :D Spoko historia.

Odpowiedz
avatar luska
3 11

@Zmora: maluchem? Kolega potrącił kurę. Kura pobiegła dalej bez problemów, on miał wgiętą maskę.

Odpowiedz
avatar Zmora
0 6

@luska: Przy 130km/h? NAwet jakby jechali samochodem z gąbki, to by mogli kogoś zabić, przy takiej prędkości.

Odpowiedz
avatar bonsai
7 9

@luska: wygiętą maskę? Wielka ta kura była...

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 17

Maluchem 130 km/h? To chyba jakiś podrasowany musiał być, zważywszy trzy osoby + duży pies w środku. Ale mnie bardziej interesuje KTO siedział z psem na tylnym siedzeniu w maluchu (chyba innej opcji nie ma?), bo tam się wchodzi odchyliwszy przednie siedzenia i jest PIEKIELNIE mało miejsca? Na moje oko - łachy do wyrzucenia, tapicerka do wymiany, trzy tygodnie wietrzenia.

Odpowiedz
avatar ieyasu
4 4

@Armagedon: Jak to kto? Z tyłu zawsze siedziały dzieci. Moja druga połowa też miała podobną przygodę. Spaniel teściowej uwielbiał krowie placki.

Odpowiedz
avatar Shizoid
4 4

@Armagedon: Z psem siedziałem ja, oczywiście z tyłu. A maluszkiem matka potrafiła wyciągnąć i 150 km/h. Przy długiej prostej i z górki zmieniała się geometria karoserii:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2015 o 22:28

avatar karpkiller
0 0

@Shizoid: taaaaaaaa, a ciekawe skąd wiedziała że 150 skoro prędkościomierz był wyskalowany w maluchu do 140? Jak mnie denerwuje takie pierniczenie. A 150 maluchem to chyba w ostatnią drogę w przepaść.

Odpowiedz
avatar aegerita
4 4

Piekielni przede wszystkim byli Twoi rodzice - raz, że pozwalali psu biegać bez kontroli po okolicy i zabijać koty, a dwa (tu przede wszystkim matka jako kierowca, ale drugi dorosły nie zareagował), że stworzyli zagrożenia na drodze z tak błahego powodu, jak smród. Do Ciebie trudno mieć pretensje, bo pewnie bardzo mały byłeś - dlatego bokserka mogła Ci się wydawać "wielkim bydlęciem". Tak naprawdę suka tej rasy jest średniej wielkości ;-)

Odpowiedz
Udostępnij