Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z jajem. Na moim osiedlu znajduje się niewielki sklepik, pół-samoobsługowy. Większość…

Historia z jajem.

Na moim osiedlu znajduje się niewielki sklepik, pół-samoobsługowy. Większość produktów podają ekspedientki, ale jest też chłodziarka, z której bierze się do koszyka rzeczy samemu. Są tam różne serki, twarożki, mleko, soki „jednodniowe” i różne takie. Są też jajka.

Robię tam zakupy praktycznie codziennie, zawsze wszystko świeże, w miłej atmosferze, z dziewczynami za ladą jesteśmy praktycznie na „ty”, z właścicielem też nieraz udało mi się pogadać. Miło, przyjemnie, wygodnie, bo blisko z siatami do domu. A ostatnio w tych siatach, między innymi pół tuzina jajek w kartonowym pudełku, coby sobie jajecznicę na śniadanie zrobić.

Następnego dnia zabieram się za robienie jajecznicy. Boczek pokrojony, szczypiorek pokrojony, patelnia się grzeje – czas wbić jajka do szklanki i śniadanie zaraz będzie „podano”. Biorę jajko, uderzam w nie nożem i... jajo eksploduje. Eksploduje na wszystkie strony zielonkawą galaretą, fragmentami skorupki i niesamowitym smrodem. Ja w szlamie, kuchnia w szlamie, fetor taki, że ledwo powstrzymałem wymioty. Po pierwszym szoku – szybka akcja ratunkowa: ściągnąć ciuchy i cisnąć je na balkon, pootwierać wszystkie możliwe drzwi i okna, a potem, na golasa, na wdechu, zacząć zmywać tę przypominającą smarki, śmierdzącą maź. Jak najszybciej, bo gdy zaschnie, to będę miał poważniejszy problem.

Uff... Posprzątane. Ciuchy w pralce, ja w wannie. Wietrzenie trwało dobrych kilka godzin.

Jeszcze tego samego dnia skoczyłem z resztą jajek do mojego sklepiku, trzymając pudełko jakby to była nitrogliceryna (wydrukowany na pudełku okres przydatności do spożycia twierdził, że jajka są ok) i opowiedziałem ekspedientce, co się wydarzyło, że może powinni sprawdzić partię, czy coś. Ta zrobiła wielkie oczy i skoczyła po właściciela, który akurat był na zapleczu. Szef szybko przyszedł, wysłuchał, oddał pieniądze i w głębokiej zadumie powiedział: „Dziwne, to już drugi taki przypadek w tym tygodniu”...

Minął jakiś czas. Robiłem kolejne zakupy, gdy zagadnęła mnie ekspedientka: „A pamięta Pan tę historię z jajkami? Jeszcze kilka osób przyszło z identycznym problemem. Szef przejrzał monitoring. I co zauważył? Jakiś gnojek podmieniał jajka, wyjmował jedno z kieszeni i wkładał do pudełka!”.

Wszyscy w sklepie zaczaili się na chłopaczka (15 lat) i w końcu go dorwali. Była policja, szybkie zapoznanie się ze sprawą, chłopaczek przyznał się na miejscu rzucając w pewnym momencie (obrona doskonała), „Bo te k***y nie chciały mi sprzedać piwa!”

Wróżę dzieciakowi świetlaną przyszłość: ambitny, zawzięty i przede wszystkim cierpliwy. Kupił jajka, odczekał, aż się popsują i przeprowadził swój „Mały Sabotaż”. Szacun. A ja wciąż czuję lekki dreszczyk emocji, gdy rozbijam jajko.

sklepy

by Shizoid
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
27 29

Nic, tylko trzymać takie bomby na wypadek wojny. Broń rażąca :D

Odpowiedz
avatar Ostryy13
-5 7

W koncu jest stosowane cos taliego jak ladunki odorowy czy jak to tam zwal

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
22 26

Trzeba bylo zmusic gowniarza do zezarcia tych smierdzacych jaj, niech tam nawet sobie popije piwem !

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@ZaglobaOnufry: tykająca bomba biologiczna.

Odpowiedz
avatar veriki
23 33

@sasilla: A jak miał to zrobić? Wbił do szklanki w końcu, a nie na patelnie od razu.

Odpowiedz
avatar pandora
46 46

I naprawdę sprawdzacie tak absolutnie każde jajko przed rozbiciem? Bo sprawdzenie wybiórczo 2-3 jajek z partii też nie ma sensu jeżeli szczeniak do opakowania podłoży tylko 1-2 zepsute...

Odpowiedz
avatar sasilla
-1 15

@pandora: Tak, oczywiście, że każde. I tak jajka myję przed użyciem, więc puszczenie na sekundę do pojemniczka nie robi żadnej różnicy.

Odpowiedz
avatar butterice
-3 9

@sasilla: @kertesz: A nie prościej wbijać jajko wpierw na jakiś talerzyk czy do filiżanki??? To jest najpewniejszy sposób, bo organoleptyczny i wzrokowy. :) Oczywiście nie działa jak chce się mieć ugotowane... ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@sasilla: Też słyszałam o "próbie wody", ale mam wrażenie że to działa tylko na te sklepowe. Dostaje świeże, wiejskie jajka prosto od kury i praktycznie zawsze jak je wkładam do wody nie leżą idealnie na dnie, tylko którymś końcem delikatnie się unoszą. Mam całkowitą pewność, że dostaję świeże jajka, jak tylko kurki zniosą, więc metoda jak dla mnie średnia. Może da się tak wykryć całkowite zbuki gdy jajko całkiem się unosi, ale żeby nie jeść jajek jak którymś końcem się unoszą? Bez sensu. Te jajka nadal są pyszne :) Na sklepowych nie testowałam.

Odpowiedz
avatar asmok
6 6

@kertesz_haz: Ja mam prostszą metodę. Jak rozbiję i śmierdzi - znaczy popsute. Jak nie śmierdzi - można jeść. :) A tak poważnie, to zgadzam się z @Indescriptible. Świeże jajko, po wrzuceniu do wody, nigdy nie leży poziomo na dnie. Z tymi "sklepowymi" zdecydowanie jest coś nie tak. Tym bardziej, że te które przechodzą próbę wody mają jakąś dziwną konsystencję i zapach. Przynajmniej w porównaniu z takimi prosto od kury. Te które próby wody nie przechodzą po rozbiciu są bardziej zbliżone do normalnych jajek.

Odpowiedz
avatar Rak77
28 28

@Zlotowa85: A zabiłeś kiedyś psa? O człowieku nie wspomnę? Wiem że to miała być taka figura retoryczna ale w przysłowiu jest zbić a nie zabić psa.

Odpowiedz
avatar ejbisidii
25 25

W XXI wieku nawet robienie jajecznicy jest niebezpieczne... :o

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
21 21

Kombinował, ale źle. bo taka zemsta biła bardziej w klientów, niż w sprzedawczynie. Lepiej dział przedziurkowana konserwa rybna za radiatorem chłodziarki*. Taki stary sposób stosowany przez niezadowolonych klientów. *- jeśli w waszym sklepie zacznie coś śmierdzieć, to wiecie gdzie sprawdzać

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2015 o 15:31

avatar butterice
3 7

Z dziecięcych wakacji na wsi pamiętam zbuki (zepsute jajka) znalezione na strychu. Samo powąchanie ich prowadziło do odruchu wymiotnego, nie można było tego opanować. Nie zapomnę nigdy tego smrodu. Współczuję bo po czymś takim chyba bym przestała jeść jajka. :D

Odpowiedz
avatar szafa
9 13

A mojej osobie się podoba, że dalej chodziłeś do tego sklepu :).

Odpowiedz
avatar katarzynaky
9 9

Doskonale rozumiem ten dreszczyk emocji.. Kiedyś chciałam usmażyć sobie jajecznicę (mieszkam na wsi, swojskie jajka) i podczas wybijania ich do miski z jednego wypadł mi naprawdę duży kurczaczek! Naprawdę niesmaczny i ciężki widok. :-)

Odpowiedz
avatar guineaPig
4 4

A ja głupia myślałam, że stuletnie jaja to tylko chiński "rarytas" :D

Odpowiedz
avatar asmok
2 2

@guineaPig: Ale te marynowane to są całkiem smaczne :)

Odpowiedz
Udostępnij