Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia nie piekielna, ale z piekłem w tle. Postanowiłem wstawić okna w…

Historia nie piekielna, ale z piekłem w tle.
Postanowiłem wstawić okna w mieszkaniu, roboty może i niewiele, ale kamienica stara, mury pełne niespodzianek i okna ogromne. Umowa podpisana, ekipa pojawia się punktualnie w postaci mężczyzn dwóch.

Przywitałem się, pokazałem pomieszczenia, zaprowadziłem do kuchni i mówię, że kanapki, wodę, kawę i herbatę mają w ilościach nieograniczonych, piwo po pracy znajduje się w lodówce i mają zabrać, bo piwa nie piję, a o 14:10 mają siedzieć przy stole i spożyć obiad.
Faceci nie odezwali się ani słowem, pracę wykonali, obiad zjedli, piwo zabrali (i czekolady, bo się okazało, że rodziny i dzieci mają).

Po trzech tygodniach przyszła inna ekipa by sprawdzić, czy okna nie osiadły, co należy wypoziomować, dokręcić i założyć taki specjalny uchył, o którym poprzednia ekipa zapomniała. Weszło dwóch młodych chłopaczków z ustami w podkówkę i takich jakby przerażonych. Posadziłem przy stole, dałem kawę i ciasto, i pytam co się dzieje w tej firmie, że oni jacyś smętni, wystraszeni i wręcz po kątach się chowają.
- A bo wie pan - zaczął w końcu jeden. - My te okna już od lat wstawiamy i jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy choć szklankę wody dostali. Najczęściej to się klienci wydzierają i nie chcą płacić za robotę, mimo że naprawdę dobrze te okna robimy, i jak mieliśmy tu przyjść ten dinks zamontować, to już się zakładaliśmy czy awantura będzie mała czy duża.

Tu mnie zamurowało, bo wiadomo, że pracownik najedzony i napojony to człek zadowolony, i tak przyjemniej mu się robi.

uslugi

by jaszczur190
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar yannika
27 29

Ja się w sumie nie dziwię, na mnie ostatnio kominiarz patrzył jak na kosmitę jak spytałam, czy nie chcą z kolegą czegoś do picia. Ponoć byłam pierwsza w sporej kamienicy (a mieszkam na jednym z górnych pięter).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 26

Ja też zawsze oferuję coś do picia,gdy przychodzi do mnie ekipa. Kiedy wymieniali nam okna, panowie robotnicy też byli w szoku na widok przygotowanej dla nich herbaty. A może zdziwili się,że Polka zrobiła coś do picia Anglikom? Przecież takim okropnym narodem jesteśmy...

Odpowiedz
avatar Rak77
29 41

Zasadniczo to za pracę mają zapłacone. Jednak jak widzę fachowca z prawdziwego zdarzenia to i przysłowiową herbatkę i coś na talerzyku postawię. Piwa nie daję bo wychodzę z założenia że w pracy tylko na trzeźwo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 20

@Rak77: Mnie tez troche zdziwilo, ze zaproponowal piwo.

Odpowiedz
avatar zola1054
22 28

@Shaienne: Jasno napisane, że piwo mieli zabrać po pracy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@zola1054: Wiem, czytac potrafie. Mimo to wydaje mi sie to dziwne.

Odpowiedz
avatar Rak77
16 70

Tak a propos :) Cennik usług : - gdy klient czeka w drugim pokoju - 100 proc. ceny - gdy klient podgląda jak pracuje fachowiec - 100 proc. ceny plus dodatek 50 proc. - gdy klient podgląda pracę i ją komentuje - 100 proc. ceny plus dodatek 100 proc. - gdy klient podgląda pracę i ją komentuje oraz wie lepiej fachowca - 100 proc. ceny plus dodatek 200 proc. - gdy klient podgląda pracę, komentuje ją oraz wie lepiej i chce mu pomagać - 100 proc. ceny plus dodatek 500 proc.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
24 30

@Iceman1973: Nie, bo to po prostu nic oryginalnego, ten dowcip krąży od wielu lat.

Odpowiedz
avatar Xirdus
-4 22

@Iceman1973: To, czy przerwa była długa czy krótka, zależy w jakim towarzystwie się obracasz. Ja np. słyszałem ten żart po raz ostatni ledwo tydzień temu. I nie przejmowałbym się w ogóle minusami. Zauważyłem, że niektóre osoby na tej stronie, niezależnie co napiszą, zawsze dostają pewną ilość plusów/minusów. Np. moje komentarze od kilku miesięcy są minusowane poniżej poziomu, wszystkie bez wyjątku, ten co go właśnie piszę również. Albo komuś się nudzi i bota postawił, albo nudzi się jeszcze bardziej i ręcznie klika...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 26

@Betoniarka: ale nażarty jak dzik,facet lepiej pracuje. Warto być miłym dla usługobiorców. Wtedy masz lepszą jakość wykonanej pracy.

Odpowiedz
avatar sla
20 28

@Day_Becomes_Night: Być miłym to jedno. Gotowanie, robienie kanapek według mnie to przesada. Jakość powinna być identyczna w każdym przypadku, to świadczy o profesjonalności usługodawcy.

Odpowiedz
avatar bonsai
16 18

@sla: Przyznam, że jak do tej pory tylko raz zostałam poczęstowana obiadem u klienta... Ale herbatka to co absolutnie normalnego. Szkoda tylko, że wolę szybko wziąć się za robotę i herbatkę wypiję co najwyżej na koniec, na zimo ;).

Odpowiedz
avatar sla
7 15

@bonsai: Herbatka także zależy od okoliczności. Mi taras robią już z pół roku i jakby regularnie mnie budzili i ściągali z łóżka 'bo herbatka' to chyba szlag by mnie trafił. Jakby wymagali jeszcze obiadku to bym się chyba wyprowadziła na czas remontu...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2015 o 13:47

avatar falka_85
30 32

Szczerze mówiąc to nigdy nie zdarzyło mi się proponować majstrom obiadu, piwa czy czekolad dla dzieci (WTF?), a przy budowie i wykończeniu domu trochę się ich przewinęło. Woda, herbata to nie ma problemu (tzn. dopiero jak już mieliśmy kuchnię), ale bez przesady z szykowaniem obiadu czy robieniem kanapek. Mnie w pracy szef obiadów też nie przynosi, żeby moją efektywność podnieść.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 10

Zadowolony pracownik to dobry pracownik, a przede wszystkim warto być miłym.

Odpowiedz
avatar bonsai
7 9

@sla: oczywiście - ja pojawiam się u klientów na średnio 2 godziny, przed 10 rano raczej się nie przyjeżdżam [jestem śpiochem i nie będę tego zmieniać!] ;). Klientów też raczej staram się nie zajmować, zazwyczaj dobrowolnie siedzą i gapią się co robię. No i oczywistym jest, że ja się o tą głupią herbatkę nie dopraszam! O obiad tym bardziej nie prosiłam, zostałam postawiona przed faktem [a raczej talerzem :P] dokonanym. No, raz mi się zdarzyło poprosić o szklankę wody...

Odpowiedz
avatar archeoziele
24 26

@Betoniarka: Jak miałam w domu remont generalny to też zapewniałam robotnikom obiad. Z prostej przyczyny- chłopaki pracowali jak wielkie mrówy- przychodzili o 8 rano. Wychodzili różnie, ale rzadko kiedy udawało im się wyjść przed 18. A parę razy chcieli coś pilnie dokończyć więc siedzieli i do 21-22. Byli bardzo wdzięczni za możliwość zjedzenia czegoś na ciepło. A chałupę zrobili mi perfekcyjnie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
8 16

@Day_Becomes_Night: I tu się mylisz. Nawet bardzo, bardzo, bardzo. :) Nażarty jak dzik jak to określasz to tylko patrzy gdzie się walnąć w kimono. Ogólnie jest tak, że głodny to zły a nażarty to śpiący. To musi być tak pośrodku. Wtedy praca wre ja woda w czajniku.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 8

@Day_Becomes_Night: Przecież usługobiorca to klient, a nie "facet, który pracuje"...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2015 o 21:41

avatar Betoniarka
8 8

@archeoziele: W zeszłym roku miałam remont przedpokoju, wyrywanie starych futryn, wstawianie nowych, kładzenie kafelków i takie tam. Brzmi może mało piekielnie, ale trwało ze dwa tygodnie. Ja się obiadami nie przejmowałam, ale mój facet raz ugotował wielki gar gulaszu i robotnicy (a było ich aż dwóch) odmówili tłumacząc, że szkoda czasu na jedzenie, kiedy robota czeka, że żony w domu z obiadami czekają, a kanapki mają ze sobą. I że jak człowiek porządnie najedzony to mu się robić nie chce. I tak pracowali od 9 do 17, dzień w dzień oprócz niedziel, bez żadnego wydziwiania z obiadami. A panowie starsi, więc mogli być przyzwyczajeni, że robotnika to się inaczej traktuje. Ja też pracuję od 8 do 16 i nie wymagam, żeby mi w pracy obiad fundowali. Widać wszystko zależy od człowieka.

Odpowiedz
avatar archeoziele
6 6

@Betoniarka: Panowie raczej młodzi byli. Obiadu się nie domagali, ale w moim domu zawsze staramy się ugościć nawet kogoś, kto u nas pracuje.

Odpowiedz
avatar Bezpaniki
0 0

@the: I do tego tylko zostało jeszcze zrobić lodzika i jest git - pełny pakiet bo zapłata za pracę już "majsterom" nie wystarcza

Odpowiedz
avatar Etincelle
17 17

Ja co prawda o zupełnie innej branży napiszę, bo pracowałam jakiś czas w teatrze dla dzieci, ale tak mi się skojarzyło. Ze spektaklami czasem wyjeżdżaliśmy, graliśmy gościnnie nie tylko w teatrach z prawdziwego zdarzenia, ale i domach kultury, szkołach, festynach... kto zaprosił i zapłacił. ;) I też różnie było, ale baaardzo rzadko się zdarzało, żeby nie dostać nic. Kawa, herbata - właściwie norma. Zdarzały się kanapki i obiady - te ostatnie najczęściej w przedszkolach/szkołach właśnie, bo tam i kuchnia była. Na jednym festynie na wakacjach dostaliśmy jakieś "papierki" upoważniające nas do żarcia ze wszystkich stoisk w ilości nieograniczonej. :D Tak więc różnie bywa. ;) Aczkolwiek fakt, zgadzam się, że praca powinna zostać wykonana niezależnie od tego, za to się dostaje pieniądze, a reszta to ewentualny miły dodatek.

Odpowiedz
avatar Olena
29 33

Panowie przybyli do mnie wstawiać drzwi. Od progu pytam czy kawa czy herbata, może zupki - spora część mężczyzn w mojej rodzinie pracuje w budowlance więc z zasady ugaszczam ich tak, jak chciałabym żeby ugoszczony został mój Tato czy Wujek. Chłopaki spojrzeli na siebie i w śmiech. Właśnie przyjechali od pani, która odmówiła im użyczenia wiadra wody do zaprawy bo przecież za "obrobienie" drzwi już zapłaciła więc woda powinna zawarta być w cenie. Kilka litrów sprezentował im sąsiad piekielnej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2015 o 14:27

avatar Olena
15 21

@the: Bez przesady, nie uważam żeby oszczędne używanie zdrobnień mogło być uznane za infantylne. Panowie przybyli do mnie w okolicach południa. Wykucie starej ościeżnicy, wstawienie nowej, poziomowanie drzwi, montowanie zawiasów, "obrobienie" ściany wokół nowej ościeżnicy to zdecydowanie więcej niż 2-3 godziny. Wczesną wiosną jest chłodno a praca w dużej mierze na zewnątrz. Uważam, w związku z tym, że zaproponowanie ciepłego napoju czy prostego posiłku nie uwłacza mojej godności.

Odpowiedz
avatar Pinki
8 10

@Olena: Nie chcę generalizować, ale mam wrażenie, że osoby mające w swojej rodzinie kogoś pracujacego przy remontach i innych fizycznych pracach częściej zaproponują coś do picia czy do przekąszenia, bo wiedzą, jaka ta praca potrafi być ciężka i wyczerpująca. I nie mówię, żeby każdego dnia wielgachnej ekipie serwować dwudaniowy obiad, ale zaproponowanie kawy czy herbaty to dla mnie norma, nie wiem, tak po prostu zostałam wychowana.

Odpowiedz
avatar unitral
7 17

W Austrii ponad połowa ludzi proponuje coś do picia, 1/10 coś do jedzenia. Częściej proponują osoby starsze i Austriacy. Świadczy to o szacunku do pracownika. Czasem zdarzy się "Trinkgeld" po wykonanej pracy. Klient płaci firmie, nie pracownikowi. Pieniędzy brać generalnie nie wypada. Czasem dadzą piwo, ale kategorycznie i z uśmiechem musimy odmówić. Austriacy lubią kapować:-) Zresztą i tak nie pijemy alkoholu, co ich strasznie dziwi, bo przecież Polacy to tak strasznie piją...

Odpowiedz
avatar luska
9 21

Wychodzę z założenia, że od kilku obiadów, kanapek, herbat i napojów jeszcze nikt nie zbiedniał, a przy okazji sobie i ekipie roboczej można ulepszyć, przyspieszyć i umilić robotę. A te ciepłe lub zimne dania/napoje w zależności od pory roku powinny być wskazane. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach za usługę się płaci i nic nie powinno mnie więcej obchodzić. Parę różnych ekip roboczych na swoim podwórku i w domu już przeżyłam, i w efekcie wychodzi mi, że takie gesty są dla mnie bardziej opłacalne. Jeśli to były ekipy "prywatne" (np. tynki, meble na wymiar), zawsze szef obniżał cenę usługi w stosunku do tej zawartej na umowie. Jeśli to były "państwowe" (np. wodociąg, solary), ekipa była w stanie poprowadzić rurę w miejscu dla mnie mniej dewastującym ogródek, wyjaśnić "łopatologicznie" zasady funkcjonowania i przełączania urządzeń przy solarach, podczas gdy sąsiedzi dostawali do ręki tylko instrukcję. Każda ekipa nigdy też nie kończyła pracy w czasie regulaminowym. Zawsze zostawali dużo dłużej i w efekcie dużo szybciej miałam w domu spokój. Talerz ciepłej zupy w zimny dzień, czy chociażby zimna woda w upał, to dla mnie ludzki odruch a nie fanaberia. Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest coś ugotować, jak się pracuje. Też tak mam, ale zawsze dzień wcześniej gotowałam zupę, panowie otrzymywali instrukcję pod tytułem: tutaj zupa, talerze, czajnik, łyżki, pierogi, patelnia, olej, kubki, herbata, kawa. Byli w stanie sobie sami podgrzać. Ostatnio wymieniałam dach na dużym budynku gospodarczym- bardzo, bardzo dużym budynku. Oprócz pokrycia, trzeba było wymienić jeszcze niektóre krokwie i wszystkie "łaty". Panowie zrobili to w trzy dni. Sąsiad wymieniał tylko pokrycie, na budynku o 1/3 krótszym. Ekipa oczywiście nie dostała jedzenia, żadnego picia, mimo upałów. Panowie skończyli po ponad tygodniu. Nigdy nie pracowali dłużej niż max. 8 godzin, w tym wliczony wyjazd na obiad do pobliskiego zajazdu.

Odpowiedz
avatar bonsai
14 20

@sla: przyznam ci się, że ja wobec budowlańców zawsze miałam takie podejście jak Luska... Opłacało mi się, chłopaki zawsze starali się iść mi na rękę [z iloma drobiazgami pomagali mi z sympatii nie zliczę], siedzieć do późna byleby szybko skończyć, a przeciąganie roboty praktycznie się nie zdarzało [no raz, jak burze i powodzie były]. Jednocześnie mojej matce z twoim podejściem za robotę ta sama ekipa NIGDY nie została po godzinach, trzymali się ściśle umowy i z niczym nie pomogli sami z siebie [pomóc przenieść ciężki śmietnik na 2 koniec podjazdu? mowy nie ma]. W końcu, przy kolejnej robocie, postawili warunek - pracują wyłącznie jak mojej matki nie ma. Tu naprawdę chodzi o zwykłą ludzką uprzejmość oraz nie traktowanie jak roboli. Ps. Była to jedyna ekipa w okolicy specjalizująca się w renowacji budynków takich jak nasz... Wiedzieli na ile mogą sobie w związku z tym pozwolić ;).

Odpowiedz
avatar falka_85
0 8

@luska: ta ekipa od sąsiada to chyba działała na zasadzie "na złość mamie odmrożę sobie uszy". Przecież kasę dostają "od wykonanej roboty", a nie w systemie "dniówek", więc im szybciej uwiną się z robotą tym więcej zarobią. Cienia logiki w ich działaniu nie widzę.

Odpowiedz
avatar bonsai
8 10

@sla: między mną a matką różnica była WYŁĄCZNIE w zachowaniu i traktowaniu po ludzku... Kawę od niej też dostawali - my też kawosze, a skoro była w domu to dostawali. W twoich postach mam wrażenie jakbyś nie rozumiała różnicy między uprzejmością a włażeniem komuś do d*py.

Odpowiedz
avatar luska
8 10

@falka_85: cóż, jeśli masz upały sięgające 33*C w cieniu plus wilgotność 80%, bo takie były dni w ubiegłym roku, akurat jak zmienialiśmy dachy, to spróbuj przynajmniej wyobrazić sobie jak się będzie czuł twój organizm wystawiony na bezpośrednie działanie słońca z góry i rozprażonej blachy z dołu. Ekipa od sąsiada, jadąc na obiad, znikała na 3-4 godziny, pojawiała się potem na godzinę, dwie i do domu. Najwidoczniej szefowi nie kalkulowało się w kosztach leczenie swoich pracowników z udaru, może nie miał w tym czasie innych zamówień i mógł sobie pozwolić na powolną realizację. Ta ode mnie, miała obiad na miejscu, przeczekiwała najgorętszy czas w cieniu i kończyła pracę dopiero po zachodzie słońca. Nikt im tego nie proponował. Mimo upałów udało im się skończyć bardzo szybko, bo dla nich to było wygodne. Dla mnie i wygodne, i opłacalne (mniejszy rachunek od wcześniejszej umowy). Ciężko jest pracować fizycznie od rana do ciemnej nocy, nawet z przerwą kilkugodzinną, faszerując się kanapkami. Jeśli ktoś ci pójdzie na rękę to ty też jesteś w stanie. Przynajmniej w tym mniej piekielnym świecie ludzie tak robią. Nauczono mnie w domu, że tak jak ja chciałabym być potraktowana przez ludzi, to też mam ich tak traktować. Zapracowuję w ten sposób sobie również na opinię, bo wbrew pozorom, świat usług jest mały i ma miedzy sobą kontakty. Jeśli jedna ekipa przekaże innej, że traktuję robotników z szacunkiem i życzliwie, o wiele łatwiej jest mi potem dogadać się z kolejnym wykonawcą.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 9

@luska: ja rozumiem, że tak to działa, ale zdecydowanie nie podoba mi się podejście robotników - dostałem obiad, to zrobię szybciej. Jeśli to jest warunek dobrego tempa pracy, to chyba zleceniodawcy powinni zostać o tym poinformowani wcześniej? Zrównywanie karmienia kogoś z grzecznością jest dla mnie co najmniej dziwne, przecież kultura to coś innego. Można coś dać, jeśli ktoś chce, ale praca PROFESJONALISTY nie powinna być od tego zależna. Moja mama robiła jakiś czas temu remont generalny mieszkania, łącznie z wymianą kaloryferów, sufitami podwieszanymi, wyrównywaniem podłogi, skuciem baranka ze ściany, wymianą drzwi i jakimiś tam innymi (nie wiem, nie mieszkam już tam). I raz byłam, poprosiła, żebym została, jak będzie ekipa. Wyjęła panom herbatę, kawę (sama nie pije, ale dostaje od pacjentów na koniec turnusu - może tych, co nie dają, ma gorzej traktować, jeśli wracają? :D), wodę mineralną i tyle. A co do obiadów - zamawia w pracy, ma wykupione na miesiąc dla siebie i dla mojego brata, porcje są duże, więc jak jestem, to nie ma problemu, ale dla panów już nie wystarczyłoby. To teraz nie wiem, ja mam siedzieć i specjalnie im obiad robić? Czy ona po pracy ma lecieć szybko na zakupy i gotować? A może specjalnie wieczorem, żeby gotowe było? Ja rozumiem jeszcze, że jak ktoś tak czy siak będzie gotował, ale jeśli wiąże się to ze specjalnym przygotowywaniem obiadków, a remont trwa długo, to jednak chyba trochę kosztuje - nie tylko pieniędzy, ale i czasu. Zresztą, właśnie mama na pewno zachowywała się grzecznie i kulturalnie, mimo że panom jedzonka pod nos nie podstawiała - mamy zatrzęsienie restauracji i barów u nas, panowie sobie mogli wyjść, zjeść i wrócić, nikt nad nimi z batem nie stał, mogli sobie też coś przynieść i odgrzać w mikrofalówce chociażby (jak ktoś podniesie krzyk, że budowlaniec po prostu musi dostać dwudaniowy polski obiad "jak u mamy" ;) to wyśmieję :P). No i jeszcze jedno. Ja nienawidzę zmywać, moje gary stoją całymi dniami ;p. Jeśli ekipa jest duża i remont długi, to nie uśmiecha mi się myć góry talerzy po panach dzień w dzień. Więc nie wiem, wodę im mogę rzucić, jak chcą, to niech kawę/herbatę sobie sami robią, czajnik od tego jest, a jedzenie niech sobie zorganizują we własnym zakresie: przyniosą/wyskoczą do baru/kupią coś, co można podgrzać w mikrofali. Ja nie gotuję co dziennie, jak już się wezmę, to gar czegoś wystarczy mi na kilka dni, poza tym jak już robię to "dziwne" rzeczy, czyli żadne tam schabowe, a coś, co wymaga 2 godzin w kuchni, bo akurat mam ochotę i na pewno nie będę robić w ilości hurtowej, żeby zniknęło mi następnego dnia. A że jednak najczęściej sama zjem jakąś kanapkę, to jakbym robiła remont, raczej nie dostosowywałabym się do ekipy. Natomiast nie przeszkadzałoby mi właśnie, gdyby sobie coś odgrzali czy wyskoczyli do baru.

Odpowiedz
avatar Animan
5 15

Bo ludzie myślą że pracownik taki to powinien jeszcze po nogach całować za to że może u klienta coś zrobić. Kulturą i spokojem można załatwić znacznie więcej niż krzykami ale niektórym tego nie idzie wytłumaczyć. Ja tam sobie nie wyobrażam żeby przyszli do mnie robotnicy i miałbym im choćby szklanki wody nie dać.

Odpowiedz
avatar krecius
13 21

Śmieszą mnie niektóre komentarze. Sla, nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś gotowała robotnikom obiad, kupowała dla nich kawę czy mleko. Czytaj uważnie. Jeśli jednak ja mam taką ochotę - to to zrobię. I nic Ci do tego. Teksty, że to przesada i robotnicy przyszli pracować, a nie jeść - chyba coś tu nie gra. Dla Was przesada, dla innych coś normalnego. Nie kumam tej nagonki.

Odpowiedz
avatar Rak77
-1 15

@krecius: No cóż, dla @sla ważniejsze są biedne kotki niż ludzie.

Odpowiedz
avatar sla
0 16

@krecius: Niektórzy faktycznie tego wymagają. W tym problem. Normalnym zachowaniem według mnie jest bycie miłym i uprzejmym, karmienie obcych ludzi wymagane być nie powinno (a w przypadku @bonsai - było). Chcesz to rób. Nie będę ci tego bronić. Jednak proszę też zaakceptować moje stanowisko, fakt, że dla mnie jest to maksymalnie kłopotliwe i uciążliwe oraz niewymaganie tego ani nieuzależnianie od 'obiadku i kawki' jakości wykonanych prac.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2015 o 21:46

avatar bonsai
6 8

@sla: jak już o mnie piszesz... GDZIE JA WYMAGAŁAM KARMIENIA?! Jak mnie w pracy poczęstowano obiadem - nie wymagałam, zjadłam z uprzejmości... Jak u mnie budowlaniec zapomniał śniadania - zauważyłam, to spytałam się czy mu kanapki nie zrobić. Litości trochę nad człowiekiem mam, zapomnieć każdy może a sama nie chciałabym głodna cały dzień robić... Zwłaszcza, że sklep daleko i nie ma jak "po bułkę" wyskoczyć. Za to jak zamawiali u mnie jedzenie [piekłam własne chleby, robiłam domowe wędliny + własne jajka = przepyszna jajecznica] to już za to płacili uczciwie, tak jak każdy.

Odpowiedz
avatar bonsai
9 11

@sla: w sumie od mojej matki wymagali, żeby przestała ich traktować równie uprzejmie jak psy, a nie żeby wokół nich skakała... Chociaż ja akurat twierdzę, że dla psów matka była jeszcze całkiem miła, ich traktowała bardziej jak Hrabina pomywaczkę. Ja wokół chłopaków skakałam, bo lubię skakać wokół ludzi ;). Ale, że np. w wolnych chwilach [zdarzało się, że na konkretnym etapie pracy 1 robił, a 3 siedziało i czekało aż skończy] potrafili mi trawnik skosić czy drewno porąbać to już inna sprawa... Albo biegali na około całego budynku, bo kwiatki wysiałam i nie chcieli mi ich zadeptać...

Odpowiedz
avatar luska
9 9

@sla: nikt nie pisze o uzależnieniu jakości pracy ekipy od dodatkowych usług inwestora. Ani u mnie, ani u sąsiada robotnicy wcale nie zrobili czegoś lepiej lub gorzej. Za to zrobili to szybciej. Moje podejście do robotników skutkowało tylko/aż ugodowym podejściem do pracy. Chce pani wodociąg puścić przez roboczą część podwórka, a nie ryć ładny trawnik i niszczyć piękne drzewka? Proszę bardzo, kopiemy tam gdzie pani pasuje. Sąsiad nie uprosił. Jest w planie? Jest i tak ma pójść. A to, że ekipa mogła nieco modyfikować i nanieść poprawki, było tylko dobrą wolą robotników. Dla nich mniej papierkowej roboty. Dobre rady w stylu: pani sobie jeszcze dodatkowo zamontuje taki sterownik, bo mimo, że w projekcie unijnym nie jest ujęty, to poprawi parametry współpracy między solarami a CO... I całe mnóstwo dobrych rad, informacji, których absolutnie nie byli zobowiązani udzielać, bo są wszak instrukcje obsługi. A sąsiad siedzi i studiuje instrukcje... A rachunek to obniżamy o 500 zł... Odrobina zrozumienia drugiego człowieka i postawienia się w jego sytuacji. Żadna ekipa nie oczekiwała niczego dodatkowego, ale każda zostawiła jakiś bonus.

Odpowiedz
avatar sla
-3 11

@bonsai: To w takim razie nie zachowywała się tak jak ja. Bo ja być miła potrafię , nie traktuję ludzi jak szmaty (no chyba, że zasłużą), lecz w moim konkretnym przypadku zachowanie jak w historii czy samo podanie jedzenia bądź czegoś poza wodą byłoby wchodzeniem w dupę (z różnych powodów). Jeśli ktoś tego ode mnie oczekuje to żegnam. Jeśli zaś komuś robienie kaw czy dzielenie się zupą i obiadem nie przeszkadza to zabraniać mu tego nie będę, po prostu proszę ode mnie tego nie wymagać. Uważam także, że jeśli nie zostało ustalone inaczej, to do takiej pracy każdy powinien zabierać jakieś drugie śniadanie i butelkę wody czy czegoś do picia.

Odpowiedz
avatar sla
0 10

@luska: Za to u mnie, lata temu (może była jeszcze inna mentalność) pan wręcz oczekiwał kawek. Od dziecka. Latałam więc jak głupia robiąc kawy, herbaty i dostawałam jeszcze listę wymagań oraz zażaleń. Jak napisałam wyżej - ja będę miła, grzeczna, uprzejma, uśmiechnę się, porozmawiam chwilę (mimo, że tego akurat nie lubię) lecz dla mnie kanapki czy obiad jest znaczną przesadą i tego nikt u mnie nie uświadczy. Staram się być maksymalnie nieproblematyczna i oczekuję tego od drugiej strony.

Odpowiedz
avatar luska
5 7

@falka_85: dokładnie rok 1993. Gmina (a nie ja osobiście) postanowiła pociągnąć wodociągi po wioskach. Przyjechali jacyś fachowcy (geodeci?), pomierzyli, sprawdzili z planem działki, popatrzyli gdzie dom, szambo, rury melioracyjne, przewody elektryczne (u mnie akurat idą ziemią), budynki gospodarcze i z jakiegoś sobie znanego powodu wyznaczyli przebieg przyłącza po lewej stronie budynku gospodarczego, czyli dokładnie przez środek mojego ogródka. Ekipa robocza zgodziła się zaś poprowadzić przyłącze po prawej stronie budynku gospodarczego, czyli przez tzw. część roboczą podwórka. Musieli tylko zmiany nanieść na planach. Czemu decyzja geodetów(?) była inna, nie mam pojęcia. Może chodziło o to, że wg ich planu przyłącze szło w linii prostej od głównego wodociągu, zaś to co robili robotnicy, szło pod kątem? Tyle, że wg planu geodetów przyłącze dochodząc do domu musiało skręcić pod kątem prostym, żeby "wyjście" od wodociągów było w garażu a nie w salonie. Uwierz, że zrozumienie urzędniczych pomysłów, zwłaszcza w tamtych czasach było nieco trudne, a walczenie z nimi było kompletną głupotą, bo tylko utwierdzało urzędnika w swoim pomyśle. U sąsiada też przyłącze mogło iść od tyłu domu, po kawałku działki jeszcze nie zagospodarowanej, ale geodeci zaplanowali od frontu, po ogródku. Co do tego instalatora, to też nie moja prywatna inwestycja, ale gminna z funduszy unijnych. Wykonawca wywiązał się sumiennie z punktów zawartych w umowie. Nic go nie obligowało do wyjaśniania szczegółowego, wszak każdy otrzymał instrukcję. Ekipa była zobowiązana do pokazania co jest czym i jak się nazywa oraz w jakim przypadku zwrócić się po pomoc do serwisu. A ja miałam wyjaśnione "łopatologicznie", obrazowo i ze szczegółami. Zaś wszystkie moje prywatne inwestycje, zawsze kończyły się rabatami przy płaceniu rachunku.

Odpowiedz
avatar falka_85
0 0

@luska: no właśnie tak mi to wszystko PRL i "czy się siedzi czy się leży" pachniało. Na szczęście, przynajmniej z moich doświadczeń wynika, że jest o niebo lepiej. Tylko raz mieliśmy z mężem projektanta "nie naszego" tylko wynajętego przez gazownię, bo trzeba było pociągnąć do nas gazociąg przez drogę, działkę sąsiada i naszą, samo przyłącze było już w naszej gestii. Uzgodnione było wszystko, nie tylko trasa gazociągu, ale np. sąsiad wyraził zgodę na wykopki u niego pod warunkiem, że roboty będą się odbywać po żniwach. W najbliższym czasie szykuje się też przebudowa niskiego, które biegnie przez naszą działkę i też mamy warunki pod jakimi zgodzimy się na wejście ekipy. Opcja, że gmina zarządza roboty i kopią ludziom po prywatnym terenie jak im się umyśli to horror jakiś. Jeżeli chodzi o instalatorów to każdy czy od CO, czy od głupiej bramy garażowej (dwa przyciski na pilocie, jedna wajcha do ryglowania i sznurek od odłączania napędu, czyli generalnie prościzna) przeprowadzali szkolenie i kazali za sobą powtarzać. Zawsze wydawało mi się, że to standard profesjonalnej obsługi klienta, że udziela mu się odpowiedzi na wszystkie pytania i na każdym etapie.

Odpowiedz
avatar Ahmik
4 10

Budowlaniec też człowiek- więc przerwa obiadowabędzie krótsza jak będą mieli jedzenie na miejscu, a nie będą musieli latac do jakiejś knajpy. Tak samo napoje ciepłe(przecież nie przyniosą czajnika i prądu ze sobą, a z termosu jest niezbyt smacznie...) albo zimne (mają przynieść lodówkę i prąd?). Jeśli ekipa dobrze szybko pracuje i jest miła- to czemu nie poczęstować zupą- będzie lepiej zrobione, bo docenią gest:D

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
2 4

Swego czasu na jednym z osiedli, gdzie kiedyś mieszkałem po 10 latach postanowili docieplić budynki. Dodatkowo postanowili wymienić metalowe płyty balkonowe na jakieś tworzywo bo to co zamontowane było przy budowie to już prawie samo odpadało na spawach. Prace na balkonie przeprowadzał gość na linie. na naszym balkonie 2 dni robił. Akurat wyszło, ze była już jesień i nie za ciepło. Także i u nas dostał kawę i ciastka bo akurat były. Mimo, że nam się nie przelewało wtedy. Czy był zaskoczony nie wiem. Czy wykonał prace jak należy - tak ale że nie potrzebowaliśmy nic ekstra, zrobił po prostu swoje i podziękował za poczęstunek. Z naszej klatki schodowej tylko u nas miał okazję dostać kawę i ciastka, bo matka miała rentę i cały dzień w domu siedziała. Reszta sąsiadów w tym czasie siedziała w pracy i domy były puste.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

Jak mi facet całą sobotę meble skręcał (dorabiał sobie w weekendy), to dostał obiad, napoje, ile chce + jeszcze 50 zł więcej, niż zażądał za usługę. Facet naprawdę przygotowany był, kanapki, termos z kawą, ale jak sam powiedział - u niektórych nawet szklanki wody z kranu by się nie dostało. Inna sytuacja, jak np. chodzi o malarzy - tutaj koleżanka miała sytuację, że "majstrowie" myśleli, że ona będzie latać i im w kółko kanapeczki, śniadanka, obiadki robić (serio, nawet swoich kanapek na 2 śniadanie nie mieli, potrafili wejść do kuchni i upomnieć się o obiad - dla czterech chłopa!). Malowanie miało trwać tydzień, a żywność kosztuje. Tutaj powinni pomyśleć i zrzucić się sami na jakąś pizzę, zakupić żywność "w proszku", przynieść więcej kanapek - a nie wymagać, bez żadnego uzgodnienia, że usługobiorca im zapewni całodzienne wyżywienie przez tydzień.

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

"wiadomo, że pracownik najedzony i napojony to człek zadowolony" No nie wiem, czy takie wiadomo, w mojej firmie na 12 godzin fizycznej męczącej roboty mamy dwie przerwy... jedną 15 minut, drugą 5.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
5 5

Majster, który u mnie robił remont, miał historię zgoła odwrotną: kiedyś pracował dla jakiejś pańci, która miała też restaurację, więc z dobrego serca zaproponowała mu obiadki - wiadomo, w kuchni zawsze coś zostanie, więc po co ma się zmarnować. Dobre serce skończyło się po robocie - on wystawił rachunek za pracę, ona za obiadki. Od tamtej pory zawsze ma swoje kanapki i boi się przyjmować cokolwiek od zleceniodawców ;)

Odpowiedz
avatar Kamisha
5 5

A ja mam takie pytanie... Czym się różni praca osoby, która montuje coś u kogoś w domu, od każdej innej? Czemu robotnik miałby dostać ode mnie obiad/napój/cokolwiek, a np. taka pani kasjerka już nie? Pytam poważnie. Oboje dostają za pracę wynagrodzenie, oboje mogą i powinni wziąć kanapki i picie do pracy. [i tu poszły pochopnie kliknięte minusy :D] Ale żeby nie było, że jestem taka niedobra, to powiem, że proponowaliśmy chociaż kawę robotnikom, którzy u nas wymieniali rury w pionie. Odmawiali, bo mieli własną, ale tak sobie nas zapamiętali, że przybiegali do nas po czystą wodę do kawy nawet jak pracowali kilkanaście klatek dalej ;) "Bo państwo byli tacy uprzejmi..." - czyli coś na rzeczy jest, że ludzie traktują robotników jako zło konieczne...

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 4

@Kamisha: no a czy trochę sami na to nie zapracowali? Bo masz rację z tym, że w innych zawodach jakoś nikt się nie dopomina o jedzenie i nikt z klientów nie uważa tego za normalnie. Ba, to jest taka zasada, jak dawanie łapówek lekarzom i to raczej wszyscy piętnują. Przyspieszenie operacji za pieniądze? Zło... Obiad warunkiem szybszego wykonania pracy? Przejaw grzeczności.

Odpowiedz
Udostępnij