Pod jedną z historii wywiązała się dyskusja o tzw. PIPie czyli inspekcji pracy. Przypomniało mi to historię koleżanki.
Pewien przedsiębiorczy pan założył firmę usługową. Wynajął biuro, zatrudnił kilka osób (na tzw. śmieciówki) i wystartował. Firma o dziwo nie przyniosła od razu milionów, za to koszty trzymały stabilny poziom. Coś trzeba było zrobić. Wpadł on na piękny pomysł zatrudnienia połowy zespołu, na umowę o pracę i nakazania im wzięcia zwolnień lekarskich, na przynajmniej kilka miesięcy, ale pracować będą normalnie. Innymi słowy ciężar ich wynagrodzeń przeniósł z siebie na nas wszystkich.
Rzeczona wyżej koleżanka (nie wchodząc w szczegóły jak) dowiedziała się o całej sytuacji i postanowiła powiadomić inspekcję pracy, w zgłoszeniu opisała sytuację, podała wszystkie znane jej fakty, dane przedsiębiorstwa etc, wysłała i z poczuciem spełnienia obywatelskiego obowiązku zapomniała o sprawie. Do czasu.
Miesiąc później dostała list z PIP a w nim wezwanie do uzupełnienia braków: dokładnych danych pracowników, których dotyczył proceder i dat zwolnień lekarskich. Dostała 7-dniowy termin na uzupełnienie powyższego, w przeciwnym razie urząd odmawia kontroli. Oczywiście dostępu do takich danych mieć nie mogła, natomiast dla kontrolera dojście do tych informacji zajęłoby dosłownie chwilę. Na pismo nie odpowiedziała.
Szczerze mówiąc nie wiem czy podjęła dalsze działania, jak uda mi się dowiedzieć to dodam w komentarzu. Natomiast taka odpowiedź inspekcji zaskoczyła wszystkich, którym ją pokazała.
PIP
Głupia... fałszywe zwolnienia zgłasza się do ZUS, oni nie odpuszczają ;)
Odpowiedz@bloodcarver: Wtedy problem by mieli pracownicy, a nie pracodawca...
Odpowiedz@bloodcarver: Dokładnie tak jak napisała innaem tylko mnie wyprzedziła :)
Odpowiedz@innaem: Wtedy problem mieli by wszyscy: zleceniodawca oszustwa (pracodawca), oszuści (pracownicy) oraz współsprawcy lub niekompetentni durnie (lekarze). I tak powinno być.
Odpowiedz@bloodcarver: A co ma pracodawca do L4 pracownika? Pracownik przynosi, pracodawca respektuje. To że zmuszał? To nie jest sprawa dla ZUS. @mariamasyna: Nie napisała, tylko napisał. Nie wyprzedziła, tylko wyprzedził ;)
Odpowiedz@bloodcarver: szkoda,że taki myk nie podchodzi pod US... Ci to nawet na nieboszczyka by karę nałożyli..
Odpowiedz@innaem: "A co ma pracodawca do L4 pracownika? Pracownik przynosi, pracodawca respektuje. To że zmuszał? To nie jest sprawa dla ZUS." Pracodawca poniósłby odpowiedzialność gdyby podczas L4 pracownika ten przebywał w zakładzie pracy - o czym właśnie mówiła historia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 kwietnia 2015 o 18:03
@innaem: Wg historii to pracodawca kazał iść po fałszywe zwolnienia, pod groźbą utraty pracy. Czyżby historia została zmieniona? Szkoda, że jego pracownicy okazali się oszustami na zlecenie albo bezmózgimi amebami... Po podpisaniu umowy o pracę mogli przecież nie iść po fałszywki. Nie zwolniłby ich, bo by się bał że z nagraniem rozmowy pójdą do prokuratora. No ale do tego to musieliby mieć co najmniej intelekt tępego szympansa i jskieś resztki uczciwości...
Odpowiedz@innaem: W profilu ustaw sobie płeć. Pojawi się przy Twoim nicku taki fajny znaczek i wtedy jak ktoś się pomyli będziesz mógł zwracać uwagę a póki co jest to bezzasadne.
OdpowiedzDobrze że nie chcieli żeby jeszcze za nich poszła na tę kontrolę...
Odpowiedz@chiacchierona: Najlepiej, jakby od razu wyciągnęła od pracodawcy grzywnę i wpłaciła na ich konto ;)
OdpowiedzTak się zastanawiam - widziałaś te pismo z PiPu? Czy tylko koleżanka ci taki kit nawciskała?
Odpowiedz@iks: Widziałam, dlatego w sumie nie wiem co było dalej, bo cała historia była wstępem do pokazanego nam (kilku znajomym) wtedy pisma.
OdpowiedzTa połowa zespołu mogła podpisać umowę o pracę, a potem odmówić pójścia na L4. Gdyby pracodawca się pieklił, to postraszyliby go sądem pracy, skoro mają taką umowę już podpisaną.
Odpowiedz@Ara: Albo wręcz nagrać rozmowę i postraszyć zwykłym sądem, namawianie do przestępstwa jest karalne...
Odpowiedz