Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cztery lata temu w środku lata wracałam z chłopakiem z wyjazdu. Zaprosiła…

Cztery lata temu w środku lata wracałam z chłopakiem z wyjazdu. Zaprosiła nas moja rodzina z Niemiec, a że byliśmy młodzi i nie było nas stać na inny daleki wypad, chętnie skorzystaliśmy. Pobyt upłynął bardzo miło, ale tydzień minął i czas było wracać do domu, miasta sąsiadującego z Katowicami. Przy przekraczaniu granicy koło Zgorzelca dzwoni telefon.

Okazuje sie że rodzicom chłopaka, dziś również kończącym urlop, zepsuł się samochód. Szczegóły nieznane, coś z akumulatorem. Jest późne popłudnie, a następnego dnia wolne od pracy święto kościelne. Rodzice zadzwonili po assistance (AC opłacone), zabrała ich laweta. Okazuje się, że nie zawiezie ich ona do domu na Górny Śląsk, a zostawi po przejechaniu 100 km (auto padło po niecałej godzinie drogi znad Bałtyku). Czego oczekują rodzice? Że weźmiemy ich na hol. Chcą żeby holować ich około 450 km, mniejszym samochodem. Nie chce się nam, zwłaszcza, że mamy do nich grubo ponad 500 km.

W końcu jednak decydujemy się im pomóc. Nie powinno się zostawiać tak bliskiej rodziny w potrzebie. Zresztą facet z 50-ką na karku chyba wie o co prosi, widocznie nic innego zrobić nie można. Kiedy zmieniamy trasę powoli się ściemnia. Po nich przyjeżdżamy późnym wieczorem. Na przywitanie oferowana jest nam, tfu, chłopakowi - kierowcy, kawa. Ale nie na stacji benzynowej, tylko czarna kawa bez cukru z termosu. Chłopak takiej nie cierpi, bierze dwa łyki na orzeźwienie, podpinamy hol i w drogę. Po bardzo męczącej nocy, podczas której jakieś 7 razy robiliśmy postoje by ładować ich akumulator, dojeżdżamy na Śląsk. W holowanym samochodzie akumulator zupełnie wysiadł, już nawet światła nie działają. Ale przynajmniej zrobiło się widno.

Ostatnie parędziesiąt km przez miasto jechaliśmy prawie dwie godziny. Strasznie frustrujące, ale w końcu w domu. Podziękowali, ale nie zająknęli się na temat paliwa. Po paru dniach pada pytanie, co z pieniędzmi za benzynę. Rodzice oddają nam za kupioną linkę holowniczą (którą od nas zabierają), ale nie zamierzają oddać za benzynę. Co z tego, że oszczędzaliśmy na swoich wakacjach na meble, remont.

Ostatecznie obrażają się na nas, ponieważ nie pożyczyliśmy im samochodu na zakupy, wiedząc, że ich się popsuł. Na uwagę, że nie mówili, że potrzebują pożyczyć samochód, odpowiedź, że trzeba się było domyślić. Tutaj wyjaśniam: do dwóch popularnych marketów na B. i L. mają 300 m. Po drodze lokalny ryneczek i masę innych sklepików. Powtarzanie przez nich, że chłopak jest "złym synem", nie wzięło się przecież znikąd.

tradycyjna śląska rodzina

by Nocnica
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar glan
34 40

Cieszcie się, że zadzwonili do was po pomoc a nie czekali aż się domyślicie. ;)

Odpowiedz
avatar Nocnica
15 17

@glan: Uśmiałam się :D Dokładnie powiedzieli, że trzeba się było domyślić, że mają pustą lodówkę, bo dopiero z urlopu wrócili.

Odpowiedz
avatar namiocik
-3 9

Co to jest "nocy podczas,"?

Odpowiedz
avatar Nocnica
9 11

@namiocik: Poprawione, dzięki.

Odpowiedz
avatar xpert17
28 34

Znajomy mi kiedyś taką historię opowiedział: ojciec zadzwonił do niego z pracy, że nie może odpalić samochodu i żeby ten znajomy jeszcze wziął brata i żeby przyjechali do niego do pracy i go popchnęli. No to pojechali, jeden ze swojego domu, drugi ze swojego (nie mieszkali już z ojcem), pół miasta każdy z nich przejechał tramwajami, stawili się pod miejscem pracy ojca, popchnęli mu samochód, silnik kaszlnął ale zaskoczył, zadowolony ojciec powiedział im przez szybę "no to dzięki" i odjechał, zostawiając ich z opadniętymi szczękami (mieszkali wszyscy w miarę w pobliżu siebie, więc nawet gdyby ojciec ich nie chciał odwozić po domach, to mógł bez problemu przynajmniej ich podrzucić w stronę domu).

Odpowiedz
avatar Grav
8 12

@zmywarkaBosch: Jeśli poszedł alternator a trzeba było jechać na światłach, to jest to jak najbardziej wykonalne. Ostatnio mi się rozpadł stary alternator, to po kilkuset metrach przez miasto miałem niecałe 7V z 12, które być powinny - nie działało nic oprócz wtrysków i świec po odpaleniu z kabli. A odpalany był 2x na odcinku dosłownie 6 przecznic od momentu zgodnu do dojechania do elektromechanika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@Grav: Min 2 godz. doładowywania żeby złapać trochę prądu. Długa ta noc.

Odpowiedz
avatar Kikai
23 37

@menevagoriel: Nawet jeśli pomogli, to a) zrobili to z dobrego serca i nie oczekiwali nic w zamian, b) oczekiwali czegoś w zamian, ale wtedy powinni jasno zakomunikować swoje oczekiwania dzieciom. I nie, rozsądnym oczekiwaniem nie jest, że syn ma być na każde zawołanie, bo to syn. Tak samo nie ma obowiązku pomagania własnym rodzicom tylko dlatego, że to rodzice. A sytuacja, w której ktoś znacząco poświęca swój czas, pieniądze, dobrą wolę itp., i zamiast podziękowań jeszcze słyszy pretensje, normalna nie jest.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
-5 43

@Kikai: ja też jechałam setki kilometrów, żeby pomóc tacie, który z pewnego powodu nie mógł wrócić samochodem do kraju. Rzuciłam wszystko i pojechałam i nie przyszłoby mi nawet do głowy prosić o zwrot za benzynę. A rodzice z historii podziękowali, tylko "nie zająknęli się na temat paliwa". I właśnie to boli autorkę - wraca do tego co chwilkę. Stąd moja odpowiedź. Oczywiście nie trzeba być na każde zawołanie, ale ja akurat uważam,że ma się obowiązek pomocy wobec własnych rodziców, ponieważ to są właśnie rodzice.

Odpowiedz
avatar hulakula
10 36

@menevagoriel: wyobraź sobie, że nie ma żadnego obowiązku pomagania, tylko dlatego, że rodzice. sorry, na relacje z dzieckiem- trzeba sobie zapracować, samo bycie rodzicem jeszcze niewiele znaczy.

Odpowiedz
avatar Kikai
14 22

@menevagoriel: "ale ja akurat uważam,że ma się obowiązek pomocy wobec własnych rodziców, ponieważ to są właśnie rodzice" Aha. Zawsze i wszędzie? Wliczając w to np. przyjechanie zza granicy w sprawie, w której rodzice poradziliby sobie sami? Nawet, jeśli rodzice zaniedbywali, bili czy upokarzali? Nawet jeśli domagają się od dorosłego dziecka pomocy po to, żeby uwiązać je przy sobie i wciąż kontrolować? Pomoc jest nadal obowiązkiem, bo to przecież rodzice? A już abstrahując od przykładu dysfunkcyjnych rodziców - dorosłe dzieci też mają prawo do własnego życia. Jasne, w idealnym świecie rodzice kochają dzieci, dzieci kochają rodziców i wszyscy pomagają sobie wzajemnie w razie potrzeby. Ale nie zawsze tak się da i nie zawsze tak być musi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 14

@Kikai: a ja się zgadzam menevagoriel. Jeżeli rodzice spełnili dobrze swój rodzicielski obowiązek, byli kochający i oddani dla swoich dzieci, to dzieci również powinny pomagać rodzicom, wtedy kiedy potrzebują, a nie stawiać warunki. W przypadku rodzin patologicznych, którzy bili i pili i stworzyli piekło dzieciom, moralnego obowiązku nie ma, mimo tego ludzie pomagają rodzicom i w takich sytuacjach. Taką postawę podziwiam, bo świadczy o tym, że liczy się "być" a nie "mieć"

Odpowiedz
avatar Kikai
6 12

@funmilayo: "W przypadku rodzin patologicznych, którzy bili i pili i stworzyli piekło dzieciom, moralnego obowiązku nie ma, mimo tego ludzie pomagają rodzicom i w takich sytuacjach. Taką postawę podziwiam, bo świadczy o tym, że liczy się "być" a nie "mieć"." Ja nie podziwiam, ja współczuję, bo to najlepszy dowód na to, jak ciężko jest wyzwolić się spod wpływu toksycznych rodziców, nawet w dorosłości. A moralność i postawa "być zamiast mieć" może się przejawiać na wiele sposobów, nie tylko w pomaganiu rodzicom za wszelką cenę, również swoim kosztem.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
7 9

@Kikai: ale w tym przypadku nie było mowy o patologii. Chodziło o kosztowną pomoc rodzicom.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
0 8

@menevagoriel: właśnie to co napisałaś w ostatnim zdaniu jest bardzo ważne, tak że minusującym współczuję.

Odpowiedz
avatar anonimek94
4 10

@menevagoriel: A jeśli dziecko musiałoby się zapożyczyć aby rodzicom pomóc to też ma taki obowiązek? Nie każdego stać na nagłą, kosztowną pomoc, tymbardziej, że pewnie była inna możliwość.

Odpowiedz
avatar Kikai
3 9

@menevagoriel: żeby była jasność: pisząc o kosztach miałam na myśli koszty emocjonalne, czasowe etc., nawet nie w pierwszej kolejności finansowe. A że w tym przypadku nie było patologii? Nie odnoszę się akurat do historii Nocnicy, tylko do Twojego posta, tego o obowiązku pomagania rodzicom - dowolnym rodzicom - ponieważ są rodzicami. (Swoją drogą, "patologia" to pojęcie skrajne. Między patologią a "idealnymi" rodzicami - są tacy? - istnieje całe spektrum doświadczeń, a ja nadal uważam, że pomaganie rodzicom czy innym krewnym jest w wielu przypadkach opcjonalne i zależy od danych osób, od jakości relacji itp. Można, czasem jest to bardzo szlachetne i jak najlepiej świadczy o pomagających, ale obowiązku jako takiego nie ma).

Odpowiedz
avatar hulakula
4 6

@menevagoriel: sorry, jak już ktoś powiedział- jest cąłe spektrum sytuacji - pomiędzy idealną rodziną a patologią. to, że w tej historii nie ma mowy o patologii, nie oznacza, że w tej rodzinie nie było innych dysfunkcji. imo- koszty nie mają znaczenia. powiem rzecz straszną: niektórym ludziom nie pomogę, nawet jeśli wiem, że to mnie nie będzie kosztować ani złotówki.

Odpowiedz
avatar anonimek94
3 7

@Lorelai: Może Ty, ale co Ci daje przyzwolenie aby oceniać innych, czy jeszcze lepiej - rozkazywać innym? Bo właśnie to robisz, prawisz morały in twierdzisz, że każdy ma obowiązek pomóc rodzicom. A brzmisz jakbyś chciała swoją opinię przedstawić jako fakt, jakby to był conajmniej obowiązek prawny. Widzisz, każdy ma swoje życie. Ja też pewnie starałabym się pomóc rodzicom, ale z własnej woli a nie z poczucia obowiązku. Jednakże w takiej sytuacji, rodzice pewnie nawet nie fatygowaliby mnie, poradziliby sobie inaczej. W szybszy, mniej kosztowny i bardziej praktyczny sposób. A 'bezwzględu na sytuacje' może powiedzieć tylko osoba naprawdę nie znająca realiów życia, no i cóż mająca bardzo wyidealizowane podejście. Sytuacja ma bardzo duże znaczenie, jeżeli państwo byłoby małe (np. taka Łotwa) to co innego, mówimy jednak o Polsce i o tym, że autorka wracała z zagranicy. Skoro jej chłopak był zmęczony (trudno go winić) to jazda raczej nie była bardzo bezpieczna. lepiej wylądować w szpitalu ale ze świadomością, że wypełniło się swój 'obowiązek'? No bez przesady - tymbardziej, że tak jak mówię, rodzice mogli się lepiej zabezpieczyć, czy wymyślić coś innego.

Odpowiedz
avatar Nocnica
3 3

@menevagoriel: Patologia to za mocne słowo, ale na temat tych rodziców mogłabym opowiedzieć wiele historii. Jak na razie najbardziej piekielna para w moim życiu.

Odpowiedz
avatar Kikai
7 9

@Lorelai: "Czytając twoje odpowiedzi, hmm szczerze współczuję twoim rodzicom, że wychowali dziecko, które uważa że nie ma obowiązku im pomagać w potrzebie." (Schodzimy na poziom argumentów ad personam, tak?) To współczuj im nadal, proszę bardzo. Wychowali dziecko, które - żeby daleko nie szukać - akurat dzisiaj spędziło trzy i pół godziny pomagając w pracach montażowych - i nie usłyszało od ojca nawet "dziękuję" na do widzenia (nic zresztą zaskakującego, gdyby podziękował, to dopiero byłaby anomalia). Całe życie wychowywałam się w identycznym przymusie, że pomagać trzeba zawsze, "bo rodzice" i "oni zawsze mogą wymagać wszystkiego". Dopiero niedawno zaczęłam się uczyć, że czasem można i warto powiedzieć "nie" - czego każdemu życzę, choć dla osób z podobnie przepranym mózgiem jest to trudne, widzę na swoim przykładzie. I nie, nie wciągajmy w to słów "życie, ostatni grosz". Piękne, patetyczne hasła, a życie zwykle składa się z bardziej prozaicznych form pomocy (np. jeżdżenia po pracy na drugi koniec miasta, żeby wymienić sprawnej matce baterie w pilocie, bo ona "potrzebuje") nie wzruszających przypadków oddawania komuś ostatniej działającej nerki.

Odpowiedz
avatar Lorelai
-4 4

@anonimek94: Nikogo nie oceniam. A już tym bardziej nie rozkazuję. Wniosek nasuwa się sam po przeczytaniu komentarza. I nie mam wyidealizowanego świata. Wracałam już nie raz z Hiszpanii do chorych rodziców. Ba! Zrezygnowałam z pewnych rzeczy ( nieważne jakich) by mamę zabrać na wczasy, na które nigdy nie byłoby ją stać.

Odpowiedz
avatar Kikai
6 8

@Lorelai: Tak, potrzebuję. A Ty nie potrzebujesz różnych rzeczy od swoich rodziców, w tym okazywania miłości, uwagi, docenienia starań? Gdyby np. mama zabrana na wczasy tylko narzekała, że hotel nie taki, że robisz jej łaskę, że się nie postarałaś, że jej się przecież należy - byłabyś skłonna stawać na głowie, żeby organizować jej kolejne wyjazdy? Pytania retoryczne. Nie zamierzam tu wdawać się w dalszą dyskusję na temat tego, na ile toksyczna lub nie jest moja czy Twoja rodzina. Przypomnę tylko, że to, że rodzice nie są skrajną patologią (np. nie piją na umór), nie musi z nich czynić ideału - ani z ich stylu wychowywania czy odnoszenia się do dzieci. Podobnie jak dziecko, również dorosłe, z własnymi potrzebami, to nie patologia.

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 4

@Lorelai: Przeczytaj jeszcze raz swoj komentarz. Tak ocenilas ludzi ktorzy nie pomagaja swoim rodzicom, czy nie czuja takiego obowiazku. I jezeli Ty tak zrobilas, to w porzadku, ale nie kazdy musi.

Odpowiedz
avatar choleraa
-1 29

Sądzę, że swoim rodzicom pomogłabyś bez mrugnięcia okiem..

Odpowiedz
avatar Nocnica
0 10

@choleraa: Oj, nie, nie pomogłabym im. Nie daliby mi okazji! Nie wpadliby na tak idiotyczny pomysł :)

Odpowiedz
avatar piwarium
35 37

Ciężko mi w to uwierzyć. Czekali na Was jakieś 8 godzin, Wy wydaliście na paliwo jakieś 400zł w obie strony, a wystarczyło kupić akumulator za 200zł w hipermarkecie i normalnie jechać do domu.

Odpowiedz
avatar gretelka
13 15

Dokladnie o tym samym pomyslalam, byloby taniej i szybciej.

Odpowiedz
avatar Grav
3 9

@piwarium: Chyba że umarł alternator.

Odpowiedz
avatar Nocnica
6 8

@piwarium: Zorientowali się późnym popołudniem w niedziele, następny dzień był wolny od pracy (15 sier 2011). Mogliby zajechać lawetą na warsztat i prosić grzecznie o pomoc, ale nie wiadomo kiedy by ich przyjęto. Może trzeba byłoby przedłużyć urlop - a to koszta. Taniej, bo za darmo, można było dzwonić po syna.

Odpowiedz
avatar Nocnica
4 6

@gretelka: Taniej dla kogo? Wszak oni za holowanie nie płacili.

Odpowiedz
avatar piwarium
3 3

@Nocnica: Mieli lawetę z tytułu assistance do 100km. W promieniu 100km z pewnością był jakieś całodobowe tesco lub chociaż jakaś większa stacja benzynowa. Na stacji przy moim mieszkaniu są akumulatory (raptem 3 wielkości, ale wystarczające - najtańszy do małego benzyniaka, do dużego benzyniaka i mocniejszy do diesla).

Odpowiedz
avatar Jorn
8 14

Wiesz, jaki jest twój problem w związku z tą historią? Taki, że nie masz pojęcia, o czym piszesz i twoja bajka się kupy nie trzyma. Jeśli problem jest z akumulatorem, to po odpaleniu można jechać, tylko trzeba uważać, żeby silnik nie zgasł, bo znów z odpaleniem może być kłopot. Oczywiście mogło chodzić nie o akumulator, ale o brak ładowania i stąd konieczność przerw, ale wtedy też hol nie był potrzebny, bo po awaryjnym doładowaniu jakiś czas można normalnie jechać.

Odpowiedz
avatar RuDaBdg
3 7

@Jorn: Jeśli chodzi o samochód, to wcale nie musi być fake. Miałam podobną sytuację - najpierw wyłączyło się radio, potem zaczęły światła przygasać, w końcu silnik padł. Miałam szczęście, że zdążyłam zjechać na pobocze, gdzie samochód mógł spokojnie stać. Po jakimś czasie, gdy przyjechał po mnie mąż, samochód udało się odpalić, ale mocy wystarczyło tylko na przejechanie miasta - jechałam za mężem (pilotował mnie, nie chciał holować) 'po ciemku'. Już zmierzchało, więc praktycznie każdy samochód z naprzeciwka dawał mi znaki, że jadę na ślepo. Na wylotówce z miasta, gdy zatrzymaliśmy na światłach, samochód umarł i już nie dało się go odpalić. Skończyło się holowaniem i wymianą alternatora. Co do relacji z rodzicami - nie przyszłoby mi do głowy żądać pieniędzy, ale znając moich czy męża rodziców wiem, że sami by zaproponowali zwrot kosztów.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@xpert17: W tekście historii jest napisane, że problem dotyczył akumulatora.

Odpowiedz
avatar Nocnica
-4 4

@Jorn: Nie dam sobie ręki uciąć, że był to akumulator, może acelerator? Pamiętam ładowanie go na poboczach i to, że auto kiedy już stanęło np. pod koniec, w mieście z trudem zaczynało toczyć się z powrotem.

Odpowiedz
avatar Shakkaho
2 20

Człowieku, o 'śląskiej rodzinie' to gówno wiesz, więc nie szafuj bzdurnymi podpisami.

Odpowiedz
avatar Nocnica
-4 6

@Shakkaho: Wiem tylko tyle, ile sama doświadczyłam. Nie generalizuję na wszystkich, chodzi mi tu o tę opisaną rodzinę.

Odpowiedz
avatar Cefik
2 2

@Nocnica: Używając słowa 'tradycyjna' generalizujesz.

Odpowiedz
avatar egow
1 1

@Cefik: tradycyjna to nie synonim do przeciętna.

Odpowiedz
avatar Krzysztof
4 6

Nieco dziecinnie wygląda ta historia. Holowanie odbywało się autostradami? Jakie ubezpieczenie?Autorka twierdzi, że AC, może jakiś "chory" pakiet, bądz Ubezpieczyciel? AC/Assistance zapewnia bez płatny nocleg w hotelu średniej klasy, powrót do miejsca zamieszkania pociągiem/samolotem w zależności od odległości od tegoż miejsca/w przypadku braku możliwości naprawy samochodu na miejscu, w określonym czasie/.Przynajmniej tak jest w moje polisie.Tak na marginesie, ale dotyczy to jednego z komentatorów - przekręcenie kluczyka w pozycję zapłonu, nawet z w pełni naładowanym, sprawnym akumulatorem, nie uruchamia wspomagania kierownicy i wspomagania hamulców w jakimkolwiek samochodzie - nawet z systemem SBC lub elektrycznym serwem kierownicy, bądz w przy napędzie hybrydowym i to we wszystkich jego rozwiązaniach.. Nie wiem jak jest w samochodach Tesla, jeszcze tego nie przerabiałem.

Odpowiedz
avatar Nocnica
-2 4

@Krzysztof: Jak wiadomo autostadami nie wolno holować, ale w sumie zgadłeś. Ostatni odcinek przed miastem przejechaliśmy autostradą. GPS nas na nią naprowadził, mimo że zaznaczone było by autostrady omijał. Oczywiście zobaczyliśmy oznaczenia, ale choćby i była możliwość zawrócić, byliśmy zbyt padnięci, by jechać na około. Pakiet AC wykupiono w popularnej firmie, która ogłasza, że ma najtaniej. Rodzice chłopaka nie przeczytali umowy (sic!) i o tym na jakie warunki się zgodzili, dowiedzieli się właśnie w tej historii. Nie chciałam by historia wyszła za długa, ale teraz widzę, że im więcej szczegółów tym lepiej. Dzięki za uwagi!

Odpowiedz
avatar sevenwishes
-1 1

Troszkę mnie zniesmacza podejście niektórych ludzi do kwestii drobiazgowego rozliczania się za benzynę przy podwózce. No,jeśli to ponad 500 km to jeszcze, ale niektórzy traktują jak oczywistość że powinno się im zapłacić za przejazd w inną część tego samego miasta. Ludzie! jeśli wpadnie do was do domu ktoś z rodziny czy przyjaciół i poczęstujecie ich obiadem to też chcecie zwrot kasy za jedzenie? dla mnie do tego typu grzeczności/przysług należy też podwiezienie kogoś. Wśród rodziny i bliskich przyjaciół powinna obowiązywać zasada: dziś ja zrobię coś dla ciebie, jutro ty mi też pomożesz. I to oczywiste a nie z wyrachowania. A niektórzy czekają na zwrot za benzynę bo kogoś podwieźli parę ulic...

Odpowiedz
avatar egow
2 2

@sevenwishes: parę ulic jak parę ulic, ale są ludzie których można podwozić co 2 dzień o parę ulic, a potem chcą zwrotu kasy za np. piwo które u nich wypijesz. I co, będziesz za frajera robić? Z niektórymi trzeba się rozliczać co do grosza ;)

Odpowiedz
Udostępnij