Będzie o tym jak pracowałem w kawiarnio-restauracjo-ciastkarnio-piekarni.
Jako student szukałem dorywczej pracy na kilka godzin w tygodniu, ot żeby pokryć bieżące wydatki. W końcu znalazłem robotę, jako sprzątacz w kuchni (wyraźnie zaznaczone zostało, że sprzątam wyłącznie w kuchni, nigdy na sali. Pewnie dlatego, że zatrudniony byłem na czarno.) We wspomnianej kawiarnio-restauracjo-ciastkarnio-piekarni. Pasuje, żadna praca nie hańbi, zwłaszcza, że zarobki całkiem ładne.
Już tam nie pracuję. Sumienie i troska o własne zdrowie mi nie pozwalało. Oto kilka przykładów jak funkcjonowała ta kawiarenka.
1) Pracowałem we wtorki, środy i soboty. Pewnego razu w środę nie mogłem pracować, lecz koleżanka (przy okazji współlokatorka) opowiedziała mi jak siostra szefa (niby zwykła pracownica, ale jednak "najważniejsza") rozlała na podłogę puszkę fasolki w sosie. Nic ciekawego, pomyślałem. Gdy przyszedłem do pracy w sobotę na podłodze, dokładnie w przejściu między salą a kuchnią, poślizgnąłem się na tej nieszczęsnej fasolce. Nikt jej nie ruszył przez trzy dni. Takie "porządki" nie były czymś niezwykłym. Często na sobotniej zmianie musiałem sprzątać kilkudniowe, rozbite na podłodze jajka czy też rozlaną śmietanę.
2) Nie ma płynu do mycia podłóg? Użyj wybielacza (nie wiem czemu ale było go na zapleczu co najmniej kilkadziesiąt butli). Nie ma płynu do zmywania naczyń? Używajcie wybielacza. Nie ma płynu do dezynfekcji rąk? Macie przecież wybielacz. I tak bywało nawet po kilka dni. Ja nosiłem gumowe rękawice (sam musiałem sobie kupić), jednak reszta obsługi miała zakaz noszenia takich, bo "muszą mieć gołe ręce żeby w razie czego nie szarpać się z nimi, gdy pójdą obsługiwać gości". Nie muszę chyba wyjaśniać jak wybielacz działał na dłonie i drogi oddechowe. O kontakcie z jedzeniem, naczyniami itd nawet nie wspomnę.
3) "Myjcie ręce po każdej czynności, używajcie różnych noży do surowego i gotowanego mięsa" mawiał szef. Po czym zabierał się za porcjowanie surowego kurczaka, a następnie na tym samym blacie i tymi samymi brudnymi rękami wykładał półprodukty do przyrządzania kanapek. Co tam, wytarcie rąk o fartuch wystarczy.
4) Szef nie widział absolutnie nic złego w tym, że podjadał z przygotowanego już do podania posiłku np. plasterka bekonu lub kilku frytek. Palcami naturalnie, tymi od babrania się w surowym mięsie.
5) "Za długo zmywasz podłogę". (pomińmy milczeniem sensowność zmywania podłogi PODCZAS pracy wszystkich kucharzy, kelnerów itd). Poprosiłem więc o wyjaśnienie jak mógłbym robić to szybciej.
Odpowiedź? "Od dziś masz robić tak jak ja”- Szef napełnił wiaderko wrzątkiem i wybielaczem (a jakże), a następnie zamaszystym ruchem rozlał po całej kuchni, wliczając w to nisko poustawiane naczynia, część blatów a także nogi wszystkich pracowników w kuchni. Dodam tylko, że dla dziewczyn obowiązkowym elementem stroju były baleriny lub niskie trampki. Oparzenia były, refleksji ze strony szefa natomiast żadnej.
Zapytacie czemu nic nie zrobiłem? Ja, albo ktoś inny z obsługi?
Za innych nie odpowiem, ale ja coś zrobiłem. Praca nie była mi "potrzebna", nie była kwestią życia i śmierci, więc nie bałem się zwolnienia i na każdej zmianie trułem cztery litery szefowi na temat niedociągnięć i potrzebnych zmian. Wreszcie, przed przerwą świąteczną zapowiedział "wielkie zmiany mające na celu poprawienie standardów higieny i bezpieczeństwa w pracy".
Jakie to były zmiany? Właściwie były tylko dwie. Na drzwiach do kuchni przymocowano tabliczkę "wstęp tylko dla personelu", zaś każdy pracownik został zobowiązany do noszenia papierowej czapeczki, chyba żeby włosów nie gubić.
Tego dnia zrezygnowałem z pracy. Postanowiłem życzliwie zadzwonić po tą straszną inspekcję, może jakaś kara finansowa otrzeźwiłaby nieco szefa. Nie zdążyłem. Tego samego dnia, według relacji współlokatorki, przyszło dwóch panów w białych fartuchach i ledwo nadążali z notowaniem nieprawidłowości. Knajpa zamknięta na dwa tygodnie, i tyle czasu ma właściciel na cudowne "naprawienie" swojej kawiarni. Ciekawe czy mu się uda.
Mógłbym pisać jeszcze długo, ale jakoś nie chcę się na wieczór denerwować. Jeśli zechcecie - napiszę innym razem.
pipidówa w UK.
Dobrze,że ktoś to zgłosił. Dziś przycziłam jak jedna koleżanka używała płynu do czyszczenia kibli do mycia podłogi... Różnymi cudami nie widami podłogę się myło, ale takie coś mnie rozwaliło...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Płyn do czyszczenia kibli to przecież głównie wybielacz, więc prawie tak samo jak w historii. :P
Odpowiedz@Zmora: druga chciała użyć proszku do kafelek/ wanien etc, ale wybiłam jej to z głowy
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ten kafelek - tych kafelków.
Odpowiedz@Armagedon: Taaaa... teoretycznie masz rację. Niezaprzeczalnie! A praktycznie już już Cię widzę np. w markecie budowlanym jak pytasz: - A do tych kafelków będzie pasowała ta fuga? Na bank 95% społeczeństwa użyje formy "kafelek". Dlaczego? A cholera wie, chociaż wielce prawdopodobnie jest to, że gdyby mieli się zastanawiać nad tym czy kafelek lub kafelków to już po chwili w warzywniaku prosili by o kilogram jabłków i gruszków. P.S. Nie bierz zbyt poważnie mojego wpisu jak zwykle...
OdpowiedzW pewnym sklepie spożywczym na śląsku, codziennie myje się podłogę domestosem wymieszanym z kretem (bo tak fajnie ten brud schodzi)
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: przecież rozcieńczony domestos jak najbardziej nadaje się do mycia podłogi, nawet na opakowaniu jest instrukcja stosowania w przypadku zmywania dużych powierzchni, takich jak podłogi w szpitalach. Jak płyn jest "do kibla" to znaczy, że jest skażony? :P
OdpowiedzChcemy, napisz jeszcze :)
Odpowiedz@gretelka: Jak tylko skończę pisać esej (termin do środy,trzymaj kciuki!) to obiecuję napisać :)
Odpowiedz@minus25: Napisz, napisz - przeczytam w piatek, jak oddam swój esej, który teraz uporczywie ignoruję dzięki między innymi twojej historii :D
OdpowiedzŁadnie piszesz, więc popraw "dla tego" i będzie super :).
Odpowiedz@Face15372: Dzięki, poprawione.
Odpowiedzhah,po doczytaniu do punktu o uzyciu wybielacza bylam pewna, ze rzecz dziala sie w UK. Brytyjczycy maja wybielaczowy fetysz.
Odpowiedz@Johanna: Myślałem że tylko u mnie takie odchylenia mieli :)
OdpowiedzAkurat wybielaczem zdążyło mi się podłogę myć - żeby pozbyć się zapachu 4 szczeniaków. Tyle, że potem to zmywałam wodą, a potem zwykłym płynem...
Odpowiedz@WodaOdOgorkow: Jest wiele mniej inwazyjnych środków do usuwania zapachów. Wybielacz użyty na niewłaściwym podłożu, materiale, zniszczy go.
OdpowiedzLudzie, wy się ekscytujecie wybielaczem stosowanym do czyszczenia podłóg. A przecież chodzą po tym świecie rodzice dzieci autystycznych ("oczywiście" autyzm nabyty na skutek szczepionek), którzy korzystają z niego jako "leku" na autyzm. Aplikowany w formie lewatywy.
Odpowiedz