Wybrałam się pociągiem do Stolycy, na jeden dzień. To znaczy z samiuśkiego rana do pociągu i po południu powrót. Tu warto dodać, że jako osoba w trakcie edukacji w moim mieście korzystam ze zniżek "na legitymację uczniowską".
Być może niektórzy wiedzą, że w pociągach Kolei Mazowieckich istnieją bilety dobowe, w ramach których można przesiadać się dowolną ilość razy. Na te bilety nie ma zniżki uczniowskiej ani studenckiej, jest za to zniżka za wiek - bodajże do 26. roku życia. Oczywiście taki bilet trzeba wypełnić imieniem nazwiskiem i numerem - w moim przypadku - dowodu.
Kupiłam więc ów bilet, zajęłam miejsce, oparłam się o okno i leniwie przysypiałam, bo godzina wczesna, 7 rano (no dobra, z minutami ;)).
W końcu przyszedł [K]onduktor i klepie mnie w ramię, że bilety sprawdza.
Wciąż przytomna tylko częściowo podałam mu bilet i patrzę, jak mężczyzna mu się przygląda.
Poprosił jeszcze o dokument, a ja odruchowo podałam... legitymację, na którą jeżdżę autobusami.
[K] - Bardzo mi przykro, będzie mandat.
I wyjmuje swój bloczek, uśmiechając się przy tym złośliwie. To podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody.
[Ja] - Chwilkę, ale za co?
[K] - Numer dokumentu nie zgadza się z tym wpisanym na bilecie. To tak, jakby pani jechała bez niego, niestety muszę wystawić mandat.
[J] - Ojej, przepraszam, odruchowo podałam legitymację, już daję dowód.
Tu wyciągnęłam rzeczony kartonik i podaję go konduktorowi. Ten wziął go w rękę i sprawdził numery.
[K] - Ale teraz już za późno, na moją prośbę przedstawiła pani zły dokument, ja mam obowiązek wystawić pani mandat...
W tym momencie wtrącił się starszy mężczyzna siedzący obok:
[M] - Co pan, na łapówkę od dziewczyny liczysz? Pomyliła się, każdemu może się zdarzyć, ale jedzie z ważnym dokumentem i jak mniemam ważnym biletem. Da pan już jej spokój, o tej porze każdy jest nieprzytomny.
[K] - Takie są procedury, jakby była kontrola, miałbym nieprzyjemności. Ale niech będzie, w razie czego sytuacja nie miała miejsca.
Oddał mi dowód, bilet i odwrócił się do kolejnych pasażerów.
Teraz tak się zastanawiam - czy rzeczywiście są takie idiotyczne przepisy, czy to konduktor postanowił być piekielnym?
Nasze_kochane_pociągi
"Teraz tak się zastanawiam - czy rzeczywiście są takie idiotyczne przepisy czy to konduktor postanowił być piekielnym?" Zastanawiaj się dalej, bo przecież wyszukać w google regulamin to ponad siły i najlepiej jak ktoś przyjdzie i odpowie Ci na to pytanie.
Odpowiedz@Face15372: W publicznie dostępnych dokumentach nie ma instrukcji dla kontrolerów, ani regulaminu wg którego oni są rozliczani. Jakbyś użył np Google i poszukał, to byś to zauważył...
Odpowiedz"Teraz tak się zastanawiam - czy rzeczywiście są takie idiotyczne przepisy czy to konduktor postanowił być piekielnym?" Odpowiedź jest prosta. Jadąc pociągiem, masz obowiązek posiadać ze sobą ważny bilet. Jeśli bilet jest ze zniżką, musisz posiadać również dokument, który poświadcza, że masz prawo ze zniżki korzystać. W twoim wypadku wiek poświadczał i dowód, i legitymacja, ale skoro zdecydowałaś się wpisać numer dowodu, to dowód. Obie rzeczy przy sobie miałaś, okazałaś konduktorowi. Koniec tematu. A że wcześniej się pomyliłaś, nie ma najmniejszego znaczenia. Próbował cię nastraszyć i wyciągnąć łapówkę jak nic. Trzeba było spisać jego dane z legitymacji służbowej i przynajmniej postraszyć zgłoszeniem do Kolei Mazowieckich próby wyłudzenia przez pracownika.
OdpowiedzWidać pan konduktor jeszcze ze starej gwary "pierwsze słowo do dziennika drugie słowo do śmietnika". A tak poważnie, popełniłaś błąd który można było naprawić bardzo prosto więc tak, chciał cię naciągnąć.
Odpowiedz"Kupiłam więc owy bilet..." ów bilet, a nie owy. A konduktor piekielny.
Odpowiedz@Rammsteinowa: przyjęte, poprawione ;)
Odpowiedz@Rammsteinowa: Naprawdę warto wytykać autorce drobny archaizm? Język jest przecież żywy.
Odpowiedz@Raveneks: jaki archaizm?
Odpowiedz@Raveneks: To jest błąd, a nie archaizm. Język jest żywy, ale raczej błędów nie przyjmuje. Nie wytykam tylko grzecznie zwracam uwagę, więc nie wiem o co ci chodzi. A autorka poprawiła i bardzo dziękuję.:) I także nie wiem za co mnie zminusowano, ja tylko wytknęłam drobny błąd, ludzie...
OdpowiedzW środku nocy ostatnio jechałem KM9. Jako jedyny pasażer. Wsiadłem pierwszymi drzwiami, zagadałem do załogi czy to ten pociąg co trzeba, piknąłem kartę miejską o kasownik, usiadłem... Po chwili od ruszenua podchodzi konduktor i prosi o bilet z tymi słowami: "no ja wiem, że pan ma ważny, ale tu jest monitoring i jak się nagra że nie sprawdziłem to mi karę dowalą. A teraz idę do końca. Widzi pan, sam pan jedzie, ale iść muszę, bo kary..." Nie wiem jakie jeszcze durne zasady mają KM, ale ewidentnie ktoś tam zaszalał z wymyślaniem.
Odpowiedz@bloodcarver: Oj durne zasady mają, durne... Innym razem byłam świadkiem jak pewna pani ledwo zdążyła na pociąg, więc wskoczyła w najbliższe drzwi i ruszyła do przodu pociągu, celem namierzenia konduktora i zakupu biletu (przynajmniej tak twierdziła, że na pociąg biegła, przez okno nie patrzyłam, ale rzeczywiście szła do przodu z walizką). Pan konduktor akurat bilety sprawdzał i wystawił pani mandat, gdyż... pani nie weszła do pierwszego wagonu. Nawet stwierdził, że skoro na "swojej" stacji pani nie zdążyła, to na najbliższej powinna wyjść z pociągu i udać się do pierwszego wagonu, bo on na środku pociągu wystawić jej może co najwyżej mandat ;)
Odpowiedz@Quaraliel: A to to wynika z popularności podejścia "wsiądę ostatnimi, zanim dojdę do pierwszych to będzie moja stacja". Ludzie naprawdę tak robią, z wyrachowania. Wszyscy? Nie. Ale widać dość wielu by zmienić przepisy.
OdpowiedzWeź pod uwagę że taki gagatek ma 20% do kieszeni od każdego wypisanego mandatu i zawsze szuka dziury w całym.
OdpowiedzRóżni są kontrolerzy, przeważnie piekielni, bo squrwiały charakter idzie w parze z odpornością, która pozwala dłużej utrzymać się w takiej pracy. Zatem próbują słabszym i mniej rozgarniętym wmusić mandat. Pozostaje spisać kanara, zbierać dowody i magiczne słowa o skardze czy odwołaniu.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: W tym roku jeździłam prawie co tydzień, więc kilka sytuacji widziałam - zdarzały się, owszem, sytuacje w których pan konduktor wciskał mandat niemal na siłę i za każdym razem słyszałam pytania o odwołanie się - konduktorzy raczej się tym nie przejmują, powiedziałabym wręcz, że ochoczo (a może złośliwie, bo są pewni swych racji?) instruują ludzi jak i gdzie się mają odwołać, jaki mają na to czas itd.
OdpowiedzA mi się ani razu nie zdarzyło natknąć na piekielnego kontrolera, choć swego czasu jeździłam sporo. Ba! Nawet trafiali się kontrolerzy wspaniali. Jeden nie budził mnie, jak usnęłam, nie ukrywam - ze zmęczenia. O tym, że kontroler już był, poinformował mnie dopiero współpasażer ;) Inny natomiast zauważył, że kupiłam przez pomyłkę zły bilet - ze zniżką studencką zamiast uczniowskiej. Nie był problemu z dopłaceniem różnicy, nie dostałam żadnego mandatu. Na dodatek nie miałam odliczonej kwoty, pan nie miał jak wydać, więc wypisał mi odpowiednią notatkę, żeby mi zwrócili w kasie :)
Odpowiedz@Triste: Podejrzewam że mocno to zależy od szczęścia oraz od firmy. Ja niestety spotkałem w życiu tylu kontrolerów-s*****synów, że mam do końca życia uraz do przedstawicieli tego zawodu.
OdpowiedzNie tak dawno jechałam pociągiem razem z grupą uczniów (szkoła średnia, może ostatnia klasa gimnazjum) razem z nauczycielką. Jeden z uczniów nie miał legitymacji co się okazało podczas sprawdzania biletów, więc nauczycielka (jako opiekunka grupy) musiała dokupić bilet dla niego. Dopiero jak zapłaciła się zorientowała, że coś nie gra, bo powinna wg regulaminu dopłacić do ulgowego, który miała dla tego ucznia. Zgłosiła to konduktorce, która ją sprawdzała a ta jej powiedziała, że to już za późno i ona nic z tym nie może zrobić...
Odpowiedz[edit do komentarza wyżej] powinna tylko dopłacić, a konduktorka policzyła jej cały bilet.
Odpowiedzdobre:) jakby zamiast biletu pomyłkowo paragon podać, a potem zaraz bilet, też by się wymądrzał? pewnie wymyślił to na poczekaniu, żeby frajerów doić.
OdpowiedzStrasznie bardzo denerwuje mnie jak ktoś pisze "stolyca" "warszafka" "warsiawka" kurcze no, czemu w przypadku innych miastach się takich "zdrobnień" (o ile to tak można nazwać) nie używa? Jak się nie podoba, nie musicie tu przyjeżdżać...:P
Odpowiedz@Jocker698: Przecież wy sami tam mówicie (chociażby na dworcu pociąg do LublYna). A co do historii - odmów przyjęcia mandatu. Niech wezwą SOKistów czy co tam mają i udowodnij, że masz przysługującą zniżkę. Gwarantuję Ci, że do etapu SOKistów nie dojdzie.
OdpowiedzChciał cię naciągnąć. Najskuteczniejsza metoda jaką wypracowałem na takie sytuacje to wyrwać dokument i powiedzieć: "no to teraz dokument może zobaczyć tylko policja, który z nasz wzywa?". Jak do tej pory zawsze okazywało się że jednak nie ma potrzeby i że trzeba jeszcze to przemyśleć :)
OdpowiedzMoim zdaniem historia jest zmyślona. Chyba że chodziło o brak wpisanego numeru dokumentu na bilecie
Odpowiedz