Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja poprzednia historia (i komentarze użytkowników piekielnych) skłoniła mnie do refleksji nad…

Moja poprzednia historia (i komentarze użytkowników piekielnych) skłoniła mnie do refleksji nad tym, jak postrzegana jest w naszym kraju wielodzietność.

Jako mama piątki dzieci (niedługo szóste przyjdzie na świat) często spotykam się z niezbyt kulturalnymi wypowiedziami związanymi z moją rodziną.

Wszystkim dookoła, nawet części mojej rodziny wydaje się, że żyje na koszt podatników, że dzieci chodzą zaniedbane, że się nimi nie zajmuje (bo jak można się zająć piątką dzieci?).

Usłyszałam nawet, że mając czwórkę dzieci nie powinnam adoptować dziecka zmarłej tragicznie siostry, bo to "patologia tyle dzieciarów mieć".

Czasami wybieramy się na zakupy z wszystkimi dziećmi. I chociaż mi jest obojętne zdanie innych ludzi to przykro mi, że moje dzieci muszą słuchać z ust obcych osób, że skoro narobiliśmy sobie dzieciaków to się teraz musimy męczyć.

Może takie zachowanie nie jest piekielne, ale na pewno jest... żenujące. W kraju, w którym za kilkadziesiąt lat nie będzie miał kto pracować na emerytów.

P.S. Wraz z mężem prowadzimy własne firmy i absolutnie nie żyjemy na koszt państwa.

by natasza
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bonsai
15 31

Częściowo ciebie rozumiem - jestem na etapie Głoszenia Wielkiej Nowiny [3 miesiąc ciąży]. 2 dzieci już mamy... Reakcja całej rodziny i znajomych? "No... tego... a gratulować?". Reakcja na informację, że gratulować bo od roku się staraliśmy? "A czemu myśmy nic o tym nie wiedzieli?!". Noś kurde, jakąś tak ludzie rzadko publicznie się chwalą samymi staraniami... EDIT: Rozumiem częściowo, bo ty na 100% spotykasz się z tym w jeszcze większej skali... Wszakże u mnie to tylko 3 Potworów będzie [bo kolejnych już nie planuję].

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2015 o 12:51

avatar natasza
10 26

@bonsai: Kiedy zaszłam w ciąże, bałam się mówić o tym komukolwiek. U mnie skończy się na szóstce dzieci :)

Odpowiedz
avatar Lorelai
6 14

@natasza: Wspaniale! Chciałoby się mieć tyle rodzeństwa i kochającą rodzinę:)

Odpowiedz
avatar Bydle
27 45

„Wszystkim dookoła, nawet części mojej rodziny wydaje się” Czyli czas zmienić to „dookoła” i odciąć tę część rodziny. (oczywiście nie upieram się - niektórzy lubią tak żyć ;-)) Mam w pracy kolegę wielodzietnego. Tyle o nim wiem. Że ma sporą gromadkę potomstwa. Czasem zgadamy się w porze rozliczeń podatkowych na ten temat. Inni (w pracy) tak samo. I to świetnie działa. :-)

Odpowiedz
avatar natasza
27 39

@bloodcarver: Ja mam swoją firmę, mąż ma swoją, do tego mamy kilka nieruchomości na wypadek, gdyby nasze biznesy nie wyszły.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
36 46

@bloodcarver: Skoro autorkę stać na opłacenie niani dla 3 dzieci (a to nie są tanie rzeczy) i mogła dokonać adopcji to musi mieć dosyć solidne źródło utrzymania i co najmniej bardzo dobre warunki bytowe. Natomiast dosyć znamienne jest to, że większości osób na samo sformułowanie "piątka dzieci" przed oczami pojawia się zaniedbana babina z mężem ochaplusem i gromadka zasmarkanych, brudnych dzieciaków, które mają co jeść tylko dzięki zasiłkom z MOPSU. Rodziny wielodzietne mają wyjątkowo paskudny PR.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 31

@grupaorkow: Jakoś o niani wzmianki w historii nie widzę. A adopcje dzieci po rodzeństwie obłożone są całkiem innym zestawem wymogów niż od obcych. Cóż, skomentowałem historię, nie przeprowadzałem śledztwa.

Odpowiedz
avatar archeoziele
-1 19

@bloodcarver: Poprzednia historia była o niani.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
1 19

@bloodcarver: O niani autorka pisze we wcześniejszej historii

Odpowiedz
avatar Agness92
10 20

@blair: z własnego doświadczenia (trójka rodzeństwa) wiem, że gromadka dzieci zajmuje się sama sobą i wymaga mniej czasu od rodzica niż jedynak, który nie ma się z kim bawić. Myśmy potrafili cały dzień przesiedzieć w "bazie" bez nadzoru rodziców.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
9 17

@blair: to jest kolejna interesująca rzecz. Pod memami i historiami o tym, jakie było dzieciństwo w latach 70 czy 80 wszyscy się zachwycają, że było tak super, bo kupa dzieci w chałupie, bo rodzice mieli gdzieś, bo dzieci same się chowały i wracały ze szkoły z kluczem na szyi, a tera to panieeeee! Nawet kanapki same nie zrobio... A jak ktoś pisze, że współczesne dzieci są kilka godzin dziennie pod opieką niani czy babci to jest wielki lament, że "narobili dzieciaków i się nie zajmujo". Nie mówię w żadnym wypadku, że Ty osobiście masz takie podejście, ale generalnie ludzie z internetów są strasznymi hipokrytami w pewnych kwestiach. A odnośnie tego o czym piszesz: moim zdaniem dzieci w większej grupce najchętniej socjalizują się same ze sobą i rodzice są im bardziej potrzebni w roli służby, która nakarmi, napoi i umyje, niż w roli towarzyszy do zabawy i przyjaciół.

Odpowiedz
avatar blair
-3 11

@grupaorkow: Ale to nie chodzi tylko o "role służby" czy o towarzysza o zabawy. Chodzi o to zeby dziecko zlapalo z rodzicem kontakt, o to zeby mialo do niego zaufanie i kiedy bedzie mial jakis problem to zeby mu o tym powiedzialo. Chodzi o to zeby dziecko czulo sie kochane przez rodzica. Jest wiele przypadkow kiedy to dzieciom "nic nie brakowalo", mieli duzo pieniedzy, fajne zabawki i ciuchy oraz zagraniczne wakacje.Tylko ze potem sie okazywalo ze dziecko i rodzic byli dla siebie obcymi ludzmi. Rodzic to nie sponsor. Ja nie twierdze ze bogaci rodzice sa zlymi rodzicami.

Odpowiedz
avatar Suzumushi
-1 1

@bloodcarver: Jak możesz komentować historie nie czytając ich dokładnie? Wróć, proszę, do podstawówki.

Odpowiedz
avatar marhef
21 35

Być może zazdroszczą, że jesteście w stanie utrzymać taką gromadkę. Ludzi najczęściej skręca jak widzą, że ktoś inny ma pieniądze, i wykorzystają każdą okazję i każdy fakt, żeby temu komuś dogryźć.

Odpowiedz
avatar Doczu
16 30

A miej takich ludzi w dolnej części pleców. Jesteście w stanie utrzymać piątkę dzieci, nie zasysacie do tego pieniędzy państwowych? No to chwała wam za to, że tworzycie kolejne pokolenie polaków! Moi dziadkowie są z wielodzietnej rodziny, coroczne zjazdy rodzinne były przeżyciem jakich mało (spotkania po ok 50. osób - z partnerami i dziećmi). A dziś dziwnym trafem model rodziny większej niż 2+2 jest uznawany za patologiczny...

Odpowiedz
avatar natasza
8 18

@Doczu: Ja uwiebiam święta i rodzinne spotkania, kiedy możemy usiąść przy wielkim stole :).

Odpowiedz
avatar kerownik
7 41

Natasza Z Twojej pierwszej historii wywnioskowałem, że nie czujesz się przymusowo obciążona taką gromadką i rozsądnie sobie z tym radzisz. Moje szczere gratulacje - tak trzymaj. Nie zwracaj uwagi na opinie malkontentów. Większość z nich to zwykłe trolle. Zwłaszcza na tym portalu niestety.

Odpowiedz
avatar Fergi
16 28

A mnie się wydaje że polacy to za często mają jedyny słuszny sposób na życie w głowach. Masz 10 kilo za dużo to na pewno jesteś zaniedbanym obżartuchem i leniem, lubisz sie oryginalnie ubierać-wariatka , pomylona uważaj na nią wiadomo co takiej wiedźmie strzeli do głowy. Masz inny zawód lub hobby niż reszta "Ziutków we wsi"-dziwak.I na tej samej fali , masz szóstke dzieci -patologia. Jak byłam dzieckiem znałam tylko jedną taką wielodzietną rodzinę i strasznie tym dzieciom zazdrościłam, że zawsze siebie mają. Teraz jak jestem dorosła, coż niewiele sie zmieniło dalej uważam że takie Bożego Narodzenie u nich wypada weselej a większość zmartwien dzieli sie na więcej a więc i na mniejsze część . Moim zdaniem bez względu na to czego sie twoje dzieci na słuchają i tak są na wygranej pozycji ,może po prostu warto im to uświadomić ,a co za tym idzie że takie gadanie wynika tylko z luckiej zazdrości o to że one mają więcej niż inni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2015 o 13:28

avatar natasza
15 19

@Fergi: Więcej dzieci to więcej problemów, ale zawsze powtarzam, ze cokolwiek by się stało mamy siebie.

Odpowiedz
avatar Fergi
3 7

@natasza: z probłemami chodziło mi raczej o pomaganie sobie nawzajem jak dorosną."Więcej dzieci to więcej problemów"-Tak na marginesie, to tez niekoniecznie, zależy od dzieci czasami z jednym np.chorym wiecej problemów niż z 10 zdrowych.

Odpowiedz
avatar Szyszkowa
23 25

Zawsze, ale to ZAWSZE znajdą się tacy, którzy będą chcieli Ci na siłę życie układać. Dla jednych mąż będzie za dobry dla Ciebie, dla innych Ty będziesz za dobra dla męża. Będziesz zarabiać za dużo albo za mało. Będziesz zbyt pobłażliwa lub zbyt surowa. Będziesz miała za dużo dzieci albo za mało. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jak to ktoś kiedyś stwierdził. Jeśli spełniasz się jako matka tej licznej gromadki i jesteś szczęśliwa z życia jakie prowadzisz - olej innych. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie pasowała jakaś Twoja postawa. Szkoda czasu na zamartwianie się.

Odpowiedz
avatar wumisiak
11 13

@Szyszkowa: "Punkt widzenia" to jest bardzo niebezpieczna rzecz. ;-) Gdzieś wyczytałam takie mądre spostrzeżenie, że ludzie mają różne horyzonty i dopiero w momencie, gdy taki horyzont myślowy człowieka skurczy się do rozmiarów punkciku, to powstaje punkt widzenia właśnie. ;-)

Odpowiedz
avatar archeoziele
17 23

@wwj1: Autorka raczej nikogo nie spłodziła ani nie spłodzi. Za to urodzić może.

Odpowiedz
avatar natasza
11 17

@wwj1: Gdyby miała dwa pokoje przy czwórce dzieci na pewno nie mogłabym adoptować kolejnego dziecka (tym bardziej nastolatka).

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 22

@wwj1: Prawie wszyscy operują tu zdaniem "jak Was stać to i 10 machnijcie". Dlaczego uważacie, że tylko pieniądze są wyznacznikiem do posiadania dzieci? A co z czasem dla tych dzieci? Z uwagą im poswiecaną? Ja przyznaję, jako jedynaczka, mogę mieć zanurzone rozumienie tego, jak to jest mieć rodzeństwo. Niemniej jednak wydaje mi się, ze dzieci z rodzin wielodzietnych muszą zabiegać o uwagę rodziców. Nie wierzę, może się mylę, ze masz Autorko czas dla nich wszystkich.

Odpowiedz
avatar sla
6 14

@Grejfrutowa: Nie zapomnij o tym, że dzieciaki w rodzinach wielodzietnych mają także siebie nawzajem.

Odpowiedz
avatar SunAmelia
3 13

@Grejfrutowa: Dzieci z rodzin wielodzietnych owszem musza czasami zabiegac o czas rodzicow, ale zazwyczaj poprostu ciesza sie bawiac razem. Dzieki temu czas rodzicow jest zaoszczedzony. Dodakowo czesto starsze potomstwo opiekuje sie mlodszym. Wiec czesto im wiecej dzieci tym lzej rodzicom (pod pewnymy wzgledami). Niemniej, przy duzej ilosci dzieci potrzebne sa duze pieniadze - szczegolnie w dzisiejszych czasach, gdzie podreczniki zmieniaja sie co rok.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 19

@SunAmelia: Nie powinno się dzieci obarczac opieką nad młodszym rodzeństwem. Co innego wspolna zabawa, co innego jak starsze ma swoje plany, a rodzice mu mówią, by się np. zajął bratem, bo oni np. wychodzą wieczorem.

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 17

@Grejfrutowa: Nie tylko o opiekę nad młodszymi tu chodzi. Przede wszystkim starsze dzieciaki mogą zająć się domem. Jedno pozmywa, drugie odkurzy, trzecie pranie powiesi i już rodzice mają o wiele więcej czasu.

Odpowiedz
avatar bonsai
14 18

@archeoziele: zdecydowanie popieram takie podejście... Też obecnie oszczędzam olbrzymie ilości czasu [na sen, przez ciążę mogłabym bez przerwy spać :P], bo córa pozmywa naczynia, a syn odkurzy :). Podobnie z praniem, kurzami i tysiącem innych domowych drobiazgów... Dzieciaki wiedzą, że faktycznie kiepsko się czuję ostatnio więc pomagają chętnie - lubią być potrzebne.

Odpowiedz
avatar Mei
11 13

@Grejfrutowa: Jak już kilka osób powiedziało wcześniej: jest zasadnicza różnica między "obarczaniem", a naturalną pomocą w domu. Z rodziny wielodzietnej nie jestem, ale za to jestem najstarsza z trójki rodzeństwa, więc siłą rzeczy pierwsza zaczęłam pomagać w domu i przy rodzeństwie i miałam najwięcej obowiązków. I to było normalne, że musiałam czasem odebrać siostrę ze szkoły, albo brata z przedszkola i nie mogłam tego dnia iść spontanicznie na zakupy z koleżankami. Albo musiałam pozmywać, poodkurzać czy rozwiesić pranie zamiast oglądać film. Albo pomóc któremuś z rodzeństwa w lekcjach. Ale przede wszystkim uwielbiałam się z nimi bawić. I bynajmniej nie czułam się wyzyskiwana, ale dumna, że mogę pomóc i że rodzice uważają mnie za na tyle odpowiedzialną, że powierzają mi opiekę nad młodszymi dzieciakami. Kiedy rodzice musieli/chcieli gdzieś wyjść, zostawałam z dzieciakami i się dobrze bawiliśmy. Kiedy ja musiałam/chciałam gdzieś wyjść, nigdy nie było problemu, rodzice byli w domu, a jeśli oni też nie mogli, podrzucali maluchy babci/cioci/znajomym na kilka godzin, nie było mowy o wymuszaniu na mnie niańkowania jeśli psuło mi to jakieś ważne plany. Chyba że była to sytuacja bardzo niespodziewana i awaryjna, ale takie zdarzyły się tylko dwa razy w ciągu mojego życia i były całkowiecie uzasadnione. Pomoc rodzicom i opieka nad młodszym rodzeństwem to nie niewolnictwo, ale rzecz całkiem naturalna, młodość to czas kiedy trzeba się wyszaleć, ale też nauczyć odpowiedzialności, grunt to zdrowa równowaga.

Odpowiedz
avatar archeoziele
7 11

@Mei: Nie wiem co za imbecyl Cię zminusował, ale masz całkowitą rację- przekazanie dziecku części obowiązków domowych jest elementem wychowania. I to bardzo ważnym, bo nauczy dziecko, że samo się nie zrobi.

Odpowiedz
avatar ijabuba
5 7

@Grejfrutowa: To jest najnormalniejsza rzecz pod słońcem :) Na dodatek uczy dziecko co to jest obowiązek. Dzieci wyobraz sobie maja tez obowiazki , nie tylko przywileje :)

Odpowiedz
avatar loczek0blond
2 18

@hitman57: Wiesz co, z moich obserwacji dotyczących rodzin wielodzietnych i z jednym lub dwójką mogę śmiało stwierdzić, że rodziny z mniejszą ilością pociech częściej ingerują w życie sąsiadów niż wielodzietni...

Odpowiedz
avatar ciara
10 18

@hitman57: jest cos takiego jak bunt 2-latka. I kazde dziecko to przechodzi, wtedy nie ma zmiluj. Ma byc tu i teraz. Nie zycze nikomu tego przechodzic. Moja cora tak plakala, ze az wymiotowala - za kazdym razem. Ale czy to patologia odrazu? Albo dziecko potwor? Bez przesady

Odpowiedz
avatar bonsai
4 12

@hitman57: może się czepiam, ale piszesz w obu wypadkach o 2 dzieci... a to jeszcze nie wielodzietność ;). Przyznam, że spotkałam się tylko raz z "wielodzietnymi bachorami". Zazwyczaj dzieci w rodzinach wielodzietnych są całkiem nieźle wychowane...

Odpowiedz
avatar wumisiak
7 9

@hitman57: "Po prostu w którymś momencie wszyscy wielodzietni przestają nad tym panować i ich życie wchodzi z butami w życie innych" - naprawdę WSZYSCY? A skądże ty masz takie statystyki? ;-) Znam wspaniałą rodzinę wielodzietną. Z jedenastką dzieciaków, z których obecnie połowa jest w wieku szkolnym, od "przedszkolowego" po licealny. I to są jedne z najlepiej wychowanych dzieci, jakie poznałam, a znam wiele. Rodzice mają dla nich czas, nikomu nie wchodzą na głowę, potrafią się zachować i pomagać sobie, choć nie wychowują się wzajemnie. Mają genialne relacje z rówieśnikami, są bardzo otwarte i empatyczne, a przy tym świetnie sobie radzą w szkole, bo bystre to i pracowite. A ta druga, starsza połowa rodzeństwa to całkiem normalni, porządni dorośli ludzie. A według twojego wykładu także u nich powinien nadejść ten moment, kiedy "przestaną nad tym panować"... Hm, czyżby?

Odpowiedz
avatar natasza
1 1

@hitman57: Mój partner jest bardzo wyczulony na punkcie zachowania dzieci w miejscach publicznyvh i od samego początku uczyliśmy ich, że w domu można szaleć, ale wśród ludzi trzeba się zachowywać tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Na zakupy z nami idą w parach :D

Odpowiedz
avatar Xenopus
3 3

@natasza: Jeżeli to prawda, to ucz mnie mistrzu. I poważnie: ogromny szacunek. Wiem jak ciężko jest zająć się jednym dzieckiem próbując jednocześnie w miarę wydajnie pracować, a co dopiero piątką. A zarzuty o nie poświęcanie dzieciom uwagi, bo, o zgrozo, wynajmujesz nianię można o kant czterech liter potłuc. Czasem człowiek potrzebuje chwili dla siebie a dla dziecka sto razy gorsze jest mieć na codzień zmęczonego, sfrustrowanego i wiecznie gdzieś się spieszącego rodzica, niż spędzić raz czy dwa w tygodniu dwie-trzy godziny z nianią gdzie w tym czasie rodzice wezmą oddech. Bez przesady. Helikopterowe wychowanie może i jest teraz promowane, ale nie prowadzi do niczego dobrego.

Odpowiedz
avatar natasza
2 2

@Xenopus: Staram się spędzać z dziećmi tyle czasu, ile potrzebują a wbrew pozorom mam o wiele więcej "wolności" niż miałam przy dwójce dzieci. Moje najstarsze dziecko ma 16 lat i mimo wielu obowiązków chętnie zajmuje się młodszym rodzeństwem:)

Odpowiedz
avatar Agness92
1 1

@Xenopus: co roku moja mama (z moim mlodszym rodzenstwem i czasami mna) jej siostra i znajomi (wszyscy dzieciaci) jezdza w jedno sprawdzone miejsce na wakacje, w sumie jest jakies 7-8 dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Co drugi dzien wieczorem chodzimy na lody do sasiedniego miasteczka (bo facet od lodow wyprawia cuda na kiju) jakies 20 minut noeoswietlona droga, bez chodnika. Wszystkie dzieci ida w kamizelkach grzecznie trzymajac sie sznurka. Da sie :)

Odpowiedz
avatar Mei
18 20

Nie przejmuj się, ludziom nie dogodzisz. Nie masz i nie chcesz mieć żadnych dzieci? "Co z ciebie za kobieta?" "Społeczeństwo się starzeje, pomyśl o kraju?" "Kto ci będzie pomagał na starość?" Masz jedno? "Pewnie wpadka" "Jedynaki to rozpieszczone, roszczeniowe bachory, na pewno wychowujesz bezstresowo i wyrośnie na pasożyta albo ćpuna" Masz troje albo więcej? "Patologia, mnożą się jak króliki i żyją z zasiłków na pewno". Tylko rodziny 2+2 są społecznie akceptowanym modelem. Jeśli masz za co utrzymać dzieciaki i zapewniasz im odpowiednią opiekę i troskę, jesteś wielka i nie przejmuj się tym, co mówią inni. Muszą sami być niezadowoleni ze swojego życia, że czują potrzebę dogadywania innym.

Odpowiedz
avatar ciara
5 11

Gratuluje i zazdroszcze! Sama chcialabym miec 4. Mam prawie dwoje :D

Odpowiedz
avatar choleraa
2 6

@ciara: To samo miałam napisać :)

Odpowiedz
avatar digi51
12 20

Sama mam 4 rodzeństwa i dobrze pamiętam głupie komentarze rówieśników i ich rodziców, że niby jesteśmy patologią. Fakt, nie byliśmy bardzo bogaci, ale niczego nam nie brakowało, moi rodzice nigdy nie wyciągali rąk po zasiłki, nie chcieli niczego za darmo, jak było ciężko to musieliśmy zaciskać pasa i tyle. Pamiętam też takich cwaniaków, co mieli po 1-2 dzieci i kombinowali jak mogli byle tylko załapać się na jakieś zasiłki, darmowe obiady, nie płacić za wycieczki itd. I oni nazywali nas patologią :) Podziwiam takie rodziny jak Twoja, bez cienia ironii mogę powiedzieć, że jesteście przykładem dla innych rodzin, choć oczywiście posiadanie dzieci oraz ich ilość to już indywidualna kwestia, każdy powinien mieć tyle ile chce i na ile go stać. Czytając komentarze niektórych debili pod Twoją historią o niani (kretynka o nicku Toyota_hilux to już chyba pobiła wszelkie rekordy bezczelności i głupoty) przyszło mi tylko do głowy, że ci, którzy zarzucają Ci żerowanie na społeczeństwie i żebranie o zasiłki sądzą sami po sobie - pewnie sami wystają pod MOPSem i wykłócają się o 100zł zasiłku "bo mnie się należy" i boją się, że robisz im konkurencję :)

Odpowiedz
avatar Jimmy
5 13

Skoro wychowujecie piątkę (a niedługo szóstkę) dzieci, zapewniacie im dobre warunki do rozwoju i nie pasożytujecie (prowadzicie własne firmy, jak sobie wyobrażam generuje to nawet dodatkowe miejsca pracy!) - to wraz z mężem nie zasługujecie na krytykę tylko na Order Orła Białego. Koniec, kropka :)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
5 15

Wypowiadałem się w Twojej historii o niani ale nie patrz przez pryzmat tamtej wypowiedzi, że mam coś do wielodzietności. Tam nie doczytałem dokładnie stąd było moje pytanie. Wyminusowane jak stąd do Afryki ale cóż... na tym portalu opisywani są piekielni a wśród komentujących też tacy są. Lepiej komuś zasadzić 20 minusów i banować minusami każdą kolejną wypowiedź niż np logicznie wytłumaczyć... Ale wracając do tematu. Ilość dzieci to prywatna sprawa danej rodziny i nic nikomu do tego. my z żoną mamy tylko córkę bo później niestety komplikacje po wypadku samochodowym uniemożliwiło nam posiadanie kolejnego vel kolejnych dzieci. Dlatego np zostaliśmy rodziną zastępczą i trafiło do nas przyrodnie rodzeństwo, których mamusia wolała towarzystwo "panów i alkoholu". I powiem /ci, że reakcje wielu ludzi są podobne. Sens inny ale nie znają tematu wpieprzają swoje trzy grosze. Winne są tutaj głównie media i ich nagonki z fałszywymi informacjami. I potem się słyszy jak to rodziny zastępce biorą dzieci by na nich zarabiać i nie pracować, jak to biją i maltretują te dzieci... Na początku gotowało się we mnie i starałem się tłumaczyć ale po czasie mi przeszło i mam to głęboko tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Oboje z żoną pracujemy zawodowo, specjalnie na przyjęcie tych dzieci powiększałem mieszkanie i by zmniejszyć koszty wszystko robiłem sam, bez udziału firm a mimo to zawsze się znalazł burak, który wiedział lepiej po co to robimy... no dla kasy przecież.

Odpowiedz
avatar vonflauschig
3 21

@butterice: Trzeba mieć? Bo jeśli nie, to co? Ja mam 2, stać mnie na jeszcze 2, ale nie chcę. JA i MĄŻ nie chcemy, ale możemy. Jesteśmy złymi samolubami?

Odpowiedz
avatar Iceman1973
4 18

@vonflauschig: Nie rób szumu tam gdzie nie trzeba. Idź się przewietrz, napij ziółek i luz.

Odpowiedz
avatar bonsai
1 13

@vonflauschig: 3 głębokie wdechy proponuję ;). Przecież rozmawiamy o tym, że każdy powinien mieć tyle dzieci ile chce [pod warunkiem, że danej ilości jesteśmy w stanie dobre warunki zapewnić], a nie "robić, dopóki mnie stać" ;).

Odpowiedz
avatar sla
9 13

@bonsai: Właśnie, tylko komentarz butterice zabrzmiał nieco inaczej... Zwłaszcza ze słowem 'trzeba'.

Odpowiedz
avatar notodziesiec
9 23

@vonflauschig: Jesteśmy złymi samolubami? Jeśli pytasz o system solidarnego zaopatrywania na starość emerytów w pieniądze, to tak, jesteście samolubni, bo piramida finansowa (potocznie zwana ZUS) wymaga, jak Amway, AmberGold, SEC, MMM, SEG, BKO, GTK-I czy piramida Madoffa,stałego dopływu nowych członków.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2015 o 17:27

avatar Zmora
1 5

@sla: No, ludzie. Jakiś ból dupy się tu robi. Naprawdę, wydaje mi się, że "tyle ile można kochać i wychować" zależy nie tylko od środków finansowych i czasu, ale też od mentalności danej osoby. Czyli miej tyle dzieci ile chcesz i tyle.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
4 10

Znam to podejście doskonale, bo mój ojciec do dzisiaj nie może przeboleć, że nasi sąsiedzi z dołu mają 3 dzieci (może i więcej, nie wnikam). Wg niego sąsiad to z tego powodu "dzieciorób, leń i prostak" (na serio nie mam pojęcia, dlaczego akurat leń i prostak, on sam też mi nie potrafi wytłumaczyć). Poza tym "na pewno ma jakieś nieciekawe układy, skoro go stać na tyle dzieci". Ogólnie słuchając ojca wysuwa się wniosek, że dużą rodzinę w tych czasach posiadają tylko osoby nieodpowiedzialne. Albo takie, które "są ze wsi i wyniosły z rodzinnego domu, że musi być pełno bożydarów, to tak się rozmnażają na potęgę". To, że ktoś może zwyczajnie chcieć mieć więcej niż 2 dzieci nie wchodzi w grę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 13

Nie podzielam Waszego optymizmu w TYLKO JEDNEJ KWESTII, a mianowicie CZASU. Nic do Ciebie nie mam, martwię się tylko w takich przypadkach, że im więcej rodzeństwa, tym częściej starsze siostry i bracia opiekują się młodszymi dziećmi i zamiast korzystać z młodości stają się mistrzami pieluch :/ Oczywiście nie mówię, że Ty tak masz, ale z drugiej strony ile trzeba mieć czasu, aby każdemu poświęcić go tyle, ile potrzebuje? Uważam, że trzeba mieć rodzeństwo, ale spójrzmy prawdzie w oczy: miłość matczyną się mnoży, ale czas niestety trzeba podzielić. Z całego serca życzę Ci szczęścia, powodzenia i oczywiście wytrwałości! Dzieci to zawsze dar :)

Odpowiedz
avatar z_lasu
7 9

@sotalajlatan: Widzisz, według mnie rodzina to zestaw naczyń połączonych. I nie jest niczym nagannym to, że starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym. Oczywiście na miarę własnych możliwości. Taka opieka wzmacnia więzi rodzinne, uczy empatii, odpowiedzialności i uczy samodzielności. Dzieci potrzebują akceptacji, wyznaczonych granic, czułości, pewnego schematu dnia - to nie wymaga olbrzymiej ilości czasu. Czas przy wspólnym posiłku jest czasem wzmacniania rodzinnych więzi, całus na dobranoc czy przegonienie strachów spod łóżka też nie są wyjątkowo czasochłonne. Tym bardziej, że gdy dzieli się pokój z siostrą lub bratem można wspólnie przeganiać potwory siedzące za szafą i nie angażować do tego rodziców. Zresztą do pokoju w którym mieszka rodzeństwo prawie żaden potwór nie ma odwagi się wprowadzić :). Dzieląc zwykłe prace domowe na więcej osób można wygospodarować więcej czasu dla każdego domownika - w tym również dla rodziców. A obowiązki domowe może mieć już i trzylatek (wsypanie karmy dla kota, wyciągnięcie sztućców ze zmywarki, poskładanie własnych zabawek). Taka wspólna dbałość o dom bardzo wzmacnia rodzinne więzi. A przy wspólnym pieczeniu sobotniego ciasta łatwo o zwierzenia i wspólne rozwiązywanie indywidualnych problemów. I dobry rodzic widzi gdy dzieje się coś złego u któregoś z dzieci, choćby było ich i dziesięcioro.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 kwietnia 2015 o 22:14

avatar bonsai
4 6

@z_lasu: dodam tylko, że moja szwagierka jest niezwykle dumna z tego, że przewijać dzieci nauczyła się w wieku 10 lat ;). Fakt, że nie rodzeństwo, a siostrzeńców... ale się nauczyła i dumy jej to nie umniejsza :P.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 5

@sotalajlatan: Ja to widzę inaczej. Im więcej rodzeństwa tym więcej osób obdzielonych obowiązkami domowymi. Ergo- tym więcej czasu wolnego ma każdy z domowników.

Odpowiedz
avatar Ellie
1 7

Gratuluję licznej gromadki :) Przykro czyta się jednak komentarze, gdzie na dzień dobry większość pyta, czy nie żyjesz oby na koszt państwa. Taka nasza polska mentalność... wszędzie wsadzić swoje 3 grosze. Uwielbiam szufladkowanie.

Odpowiedz
avatar nuclear82
4 6

Najprościej jest ocenić kogoś poprzez jakiś stereotyp. Inna sprawa że w tym kraju obecnie panują wyjątkowo niesprzyjające warunki do zakładania większych rodzin. Po prostu za dużo to kosztuje, chcąc utrzymać rodzinę 2+2 musisz mieć dochód na gospodarstwo przynajmniej 7,000/miesiąc, 2+3 to już tak z 9 tys a 2+5... no rośnie to w strasznym tempie z każdym kolejnym dzieckiem, szczególnie po wejściu w wiek szkolny. Zanim zaczniecie mi wytykać te cyfry, chodzi mi o ŻYCIE. Nie wegetację od 1 do 31 i kupowanie najtańszego żarcia z półek leader price. A czemu wielodzietnych rodzin nie-patologicznych jest tak mało? Bo mało jest gospodarstw o takim dochodzie, a jeśli ten dochód juz jest wystarczająco duży to rodzice po prostu nie chcą / nie mogą / nie mają czasu na kolejne dzieci.

Odpowiedz
avatar the
-1 11

moja kumpela ma 7 dzieci i od zawsze opowiada o durnych komentarzach ludzi. a u niej w domu na obiedzie panuje tak rodzinna atmosfera i zorganizowanie, że wychodzić się od nich nie chce :) wielodzietne rodziny są super.

Odpowiedz
avatar 8eska88
3 5

Ludzie są beznadziejni. Współczuję takich komentarzy. Uważaj, czy czasem dzieci ich nie słyszą- pamiętam jak byłam mała ktoś powiedział moim rodzicom coś w stylu: po co wam tyle dzieci, to ostatnie wpadka? Jest nas troje, a ja jestem najmłodsza, potem mi musieli rodzice tłumaczyć, że chciana byłam. Nie wiem ile miałam lat, chyba 6/7 i mnie to ruszyło bardzo. A trójka to jeszcze wcale nie dużo :).

Odpowiedz
avatar natasza
2 2

@8eska88: Już nie raz usłyszały wiele przykrych rzeczy (nawet od nauczycieli w szkole), ale to chyba materiał na kolejną histrię.

Odpowiedz
avatar Caryca
0 2

A ja gratuluję takiej fajnej rodzinki. Też chce mieć swoje dzieciaki, ale póki co słyszę od męża, że nie teraz... A za chwilę stuknie nam 30...

Odpowiedz
avatar xenomii
3 3

@Caryca: ja pierwsze miałam w wieku 34 (no nie do końca, syn się urodził w styczniu, a ja czerwcowa :P). W październiku będzie numer dwa, czyli różnica między brzdącami będzie niecałe dwa lata. Namawiaj męża, nam zegar bije szybciej niż facetom.

Odpowiedz
avatar Ahmik
4 4

Znam rodzinę z 9 dzieci. Mąż pracuje za granicą, 2 najstarszych razem z nim (o ile wiem oboje po studiach). 3 z kolei dziecko jest na studiach. pozostała 6 w domu z matką i babką. I matka ma czas dla każdego, choć bawią się głownie we własnym gronie, ale i przytulić na dobranoc, czy porozmawiać mama zawsze czas znajdzie. Dzięki internetowi i skype dzieciaki mają kontakt z tą najstarszą 3 i ojcem. I bodajże jak ostatnio się z nimi kontaktowałam, to tylko 3 czy 4 najmłodszych ma wspólny pokój z którego o ile wiem powoli będą się wynosić do własnych (no na co 3 czy nawet 6 letniemu dziecku swój własny prywatny pokój, jak może spać z rodzeństwem i bawić się też, a jak zechce samotności to zawsze się ustronny kącik znajdzie, choćby w szopie czy stodole). Dzieciaki zadbane, zaopiekowane. Z najstarszą dwójką za młodu szalałam po pensjonacie w którym mieszkali i prowadzili, oraz pomagałam im pokoje sprzątać...

Odpowiedz
avatar jonaszewski
2 2

Ja takiego podejścia nie rozumiem. Właśnie tacy jak Ty powinni mieć piątkę dzieci, skoro już ktoś musi. Tymczasem u nas jest kult biedy i patologii - jak ktoś ma rentę, bezrobotnego męża i szesnaścioro dzieci, to wszyscy się nad nim litują i ślą paczki. Bo to "po bożemu". A zamożnych nikt nie zachęca do rodzenia. I pytanie za sto punktów: kogo chcemy mieć więcej, zamożnych czy biedaków?

Odpowiedz
avatar k0ziol
0 2

Mam 6 rodzeństwa, czyli moi rodzice mieli nas siódemkę. I teraz trochę o ludziach - że patologia to słyszałem i ja często. Jak moje mama była w ciąży ze mną (piąte) to jej "koleżanki" mówiły, że jak to ona się nie wstydzi i powinna wyskrobać. Z tego co mi wiadomo, moja rodzicielka po tym wstydziła się wychodzić z domu. I tak na nią patrzeli, jak jakaś patologia. A teraz te same 'koleżanki" (dobrze że wtedy przestała z nimi przystawać) mówią, jak to jej zazdroszczą, że tyle dzieci i na starość będą odwiedzać. Same często oczywiście mają 0-1 dzieci, które reguły mają na rodziców wywalone. No i jak porozmawiam czasami z osobami, których rodziny są małe, to zazdroszczą, że u nas jak na święta się zbierzemy, to jest kilkanaście osób przy stole. I to są rodzice, dzieci z partnerami i babcia. Dla mnie to za głośno ^^

Odpowiedz
Udostępnij