Wracam ze spaceru z psami i widzę sąsiada, który jest starszym, schorowanym i o ograniczonej mobilności człowiekiem. Leży na ziemi przed drzwiami do klatki schodowej, widzę obok niego jakąś kobietę. Pytam co się stało, na co ona odpowiada, że Pan się przewrócił i sama nie da rady go podnieść. Kucam przy sąsiedzie, mówię, że pomogę mu wstać. Sąsiad mówi coś o synu, więc kobieta zadzwoniła domofonem do mieszkania starszego Pana i rzeczywiście - syn był w domu, więc wyjaśniła sytuację i poprosiła go o zejście na dół. I tu zaczyna się piekielność.
Syn - dorosły facet po 40-tce - jakoś specjalnie się nie spieszył. Czekałyśmy z kobietą pod klatką, po chwili widzę, że idzie spokojnym, spacerowym krokiem po schodach. Gdy w końcu zszedł na dół i otworzył drzwi, włożył dłonie w kieszenie spodni, usta ułożył w dziubek, cmoknął i ze spokojem patrzył na leżącego na ziemi, sapiącego ojca. Patrzę na niego z niedowierzaniem. Pytam, czy mu pomóc: "nie". Facet dalej stoi i nic nie robi. W końcu podnosi wzrok na mnie oraz na kobietę i mówi, że sam nie da rady. Ja mały zonk, no ale okej, pomagamy staruszkowi wstać. Gdy w końcu udało nam się postawić go na nogi, weszliśmy do klatki. Syn nawet nie obejrzał się za siebie, pognał na górę (4 piętro bez windy), ojca nawet nie spytał, czy coś go boli, czy w porządku, czy pomóc.
Zastanawia mnie, jak można być tak obojętnym i to jeszcze w stosunku do własnego rodzica. Znieczulica pełną gębą..
Sąsiedzi Staruszkowie
Ciekawe kto tego syna wychował...?
Odpowiedz@ewilek: Czasami bywa tak, że nawet jeśli rodzice są dobrzy to i tak trafiają się takie kwiatki. W mojej rodzinie jest podobny przypadek, ale to na dłuższą historię
Odpowiedz@ewilek: Pewnie, ojciec jak najbardziej mógł do zachowania syna się przyłożyć, jednak rodzic to rodzic i w takiej sytuacji powinien pomóc jak najszybciej..
OdpowiedzMały wycinek prawdy. Piekielnie, owszem, ale nie wiemy DLACZEGO tak się zachował. A powodów mogło być wiele, i wcale nie jest oczywiste, że syn ponosi jakąkolwiek winę. Może jedynie był dla ojca tak samo troskliwy, jak kiedyś ojciec dla niego? A może i nie, nie wiemy i się nie dowiemy.
Odpowiedz@bloodcarver: To samo pomyślałam. Nie wiemy co działo się te lata w ich mieszkaniu. Tatuś mógł sobie na takie traktowanie zapracować. Czy to nadmiernym rozpieszczaniem synusia, czy też w bardziej hm... brutalny sposób.
OdpowiedzMimo wszystko to jest ojciec...
Odpowiedz@bloodcarver: Mimo wszystko dalej uważam, że jednak powinien pomóc bez względu na wszystko- w końcu jest jego ojcem.
Odpowiedz@Bianka: Spróbuj to odwrócić. Nie wiesz, jakim ojcem był ten starszy pan. Różnie to w życiu bywa, równie dobrze ojciec mógł kiedyś swojego syna "ledwie tolerować" - a nie powinien, bo w końcu to jego syn!
Odpowiedz@Deffie: Ech, jako osoba mająca dobre relacje od małego z rodzicami chyba nigdy po prostu nie zrozumiem takiego zachowania..
Odpowiedz@nik123: @Bianka: No to co z tego, że ojciec?
Odpowiedzzgadzam się z bloodcaver: może nie ma dymu bez ognia? Może ten stary teraz i niedołężny facet w latach swojej świetności fizycznej był niezłym sadystą dla swojego synka? traci się wówczas serce...
OdpowiedzNawet jeśli tak było, według mnie w takiej sytuacji każdemu należy się pomoc. Aby wytłumaczyć dlaczego, musiałabym strasznie zagłębiać się w rodzinne sprawy. Ale jak to za każdym razem mówi mój tata, lepiej pomóc, żeby mieć samemu czyste sumienie, żeby nikt (nawet Ty sam/a) nie mógł zarzucić braku pomocy najbliższej rodzinie.
Odpowiedz@edisia: wybacz, chętnie przedstawiłabym twojemu ojcu moich protoplastów... Osobiście nie zrobiłabym nic więcej niż ten syn... a i tak byłoby to więcej niż otrzymałam od nich. Nie bez powodu od tych ludzi uciekłam, mimo że z natury jestem bardzo rodzinną osobą... trudno, pozostało mi wyżywanie się "rodzinnie" na teściowej ;).
OdpowiedzSytuacja dla mnie piekielna podwójnie. Zachowanie syna i wasze... Syna, bo zachował się jak się zachował i prawdy na temat wychowania syna nie znam. Oceniam sytuację obecną. A wiem, że czasem jest tak, że syn mógł być dobrze wychowywany, ale w pewnym momencie większy wpływ mają znajomi, dziewczyna czy żona. Druga sprawa, to fakt, że zamiast pomóc starszemu człowiekowi (rozumiem, że kobieta sama by go nie podniosła, ale wy we dwie już tak) to czekałyście chwilę czasu. Podkreślasz, że człowiek leżał na ziemi. Ja bym się czuła bardzo niekomfortowo będąc przy kimś kto leży na ziemi i nie może się podnieść i czeka na pomóc.
Odpowiedz@Latte: Przy większości chorób i urazów pozostawienie poszkodowanego w pozycji leżącej do czasu, aż zjawi się ktoś, kto wie (np karetka albo ktoś z rodziny, kto wie jak postępować), jest właśnie najbezpieczniejsze. Oczywiście po upewnieniu się, że oddycha, ale jak mówi to musowo oddycha.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2015 o 7:30
@Latte: Pytałam się Pana, czy coś go boli i że chcę pomóc mu się podnieść z kobietą obok, ale upierał się, że "syn, syn, poczekam na syna, nie boli". I oczywiście, że czułam się niekomfortowo. Ale nie chciałam na siłę mu pomagać, bo jeszcze bym pogorszyła sytuację. A skoro wzywał syna, to myślę, że wiedział co robi i że czuł, że nic z nim gorszego się nie stało.
OdpowiedzIle jeszcze potrzeba kursów, szkoleń i akcji społecznych dotyczących udzielania pierwszej pomocy, żeby wiedzieć, że takiego człowieka pod żadnym pozorem nie można ruszać? Starszy człowiek przy upadku mógł się połamać, a Wy przy próbie pomocy mogłyście mu jeszcze bardziej zaszkodzić. Nie mówiąc już, że starszy pan, po wstaniu z Waszą pomocą mógł się jeszcze raz przewrócić. Prowadzenia człowieka w takim stanie po schodach nawet nie skomentuję... Karetkę trzeba było wezwać. Potem syna. Nie ma za co.
Odpowiedz@Kurka: Wszystko mozna, co nie mozna, byle z wolna i z ostrozna. Karetka, to niezly pomysl, ale gosc mogl do czasu jej przyjazdu "odwalic kite", dlatego NAJPIERW zawsze trzeba zorientowac sie, czy nie wymaga DORAZNEJ I NATYCHMIASTOWEJ pomocy i udzielic jej ewentualnie w miare wlasnych mozliwosci!
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Tja, ale tą pomocą jest upewnienie się, że oddycha (co akurat zrobili, nawet jeśli przypadkiem), nie krwawi itd. I tyle, tu nic więcej nie trzeba było. Targanie gościa po schodach zazwyczaj NIE JEST dobrą opcją.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Wolałabym żebyś mnie nie ratował. Raz już musiałam zdzielić przez łeb(dosłownie) babę, która kolesia po wypadku na rowerze chciała rwać za ręce na nogi...
Odpowiedz@Rammsteinowa: Czyli wedlug was najlepiej jest W KAZDYM NAGLYM PRZYPADKU tylko zadzwonic po pomoc n.p. na pogotowie, a nastepnie poprzygladac sie spokojnie, nic dalej nie robiac, bo moznaby cos zrobic nieprawidlowo? Kon by sie usmial, a i kodeks karny ma na to inne zapatrywanie, za nieudzielanie pierwszej pomocy W MIARE SWOICH MOZLIWOSCI. Nigdzie nie mowilem o "rwaniu za rece i nogi"! Zostawianie chorego bez proby mozliwej (sensownej) pomocy jest WPROST NIESLYCHANYM IDIOTYZMEM, niczym niewytlumaczalnym.
Odpowiedz@Kurka: Oczywiście, masz rację, ale pytałam Pana, czy go coś boli, że mogę pomóc wstać, ale on cały czas mówił o synu, że na niego poczeka i że wszystko okej. Nie chciałam na siłę go podnosić bo jeszcze mogłabym pogorszyć sytuację, co sama zresztą zauważyłaś. Po wstaniu- z tego co mówił- "jest dobrze", więc na szczęście chyba nic większego się mu nie stało..
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie mówię tutaj o kompletnym braku udzielenia pierwszej pomocy, tylko o wyłączeniu pewnych zachowań, które pomocne może niekoniecznie są. To właśnie zasady pierwszej pomocy mówią, że jeśli się nie jest pewnym stanu osoby i nie zagraża to w żaden sposób jej życiu (np. pożar) to należy poszkodowanego zostawić w miejscu, w którym leży i ułożyć w bezpiecznej pozycji. Podnoszenie takiej osoby jest ryzykowne, nawet jeśli osoba sama mówi, że nic jej nie jest. Moja koleżanka po wypadku samochodowym miała wstrząśnienie mózgu, ale wstała i przeszła jeszcze parę metrów chwiejnym krokiem, po czym upadła. Nawet jak leżała była przeciwna wezwaniu karetki. @Bianka: Tym razem akurat nie, ale na przyszłość radziłabym wziąć pod uwagę to o czym mówię. Dobrze, że w ogóle ktoś się zainteresował. Przykre, ale w obecnych czasach już to jest wyczynem.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: A kiedy ja coś takiego powiedziałam? Po prostu stwierdziłam, że podnoszenie osób po wypadku na proste nogi to największy debilizm, bo można taką osobę uziemić na wózku albo jeszcze gorzej. Pomoc oczywiście, że tak, folia NRC na przykład i inne podstawowe rzeczy, które zapewnią bezpieczeństwo poszkodowanego. Nigdzie nie piszę, że wezwać pomoc i sobie pójść jak ktoś się wykrwawia pod moimi nogami. Aczkolwiek zawsze mnie uczono, że pomaga się na tyle ile się umie czyli jak nie umiem np. usztywnić nogi to tego nie robię, bo mogę przebić tętnicę itp. Polskie prawo nakazuje pomagać w miarę możliwości i w sumie to zobowiązuje człowieka do wezwania pomocy, bo nikt go nie rozliczy z tego, że nie pomógł, bo mógł nie umieć, bać się i tak dalej.
OdpowiedzMoże wystarczy zapytać tego starszego pana, czym zasłużył sobie na takie traktowanie. Bo na mur zasłużył.
OdpowiedzAle syn skvrwiel albo ojciec skvrwiel
Odpowiedz