Dzisiejszy dzień przypomniał mi wydarzenie sprzed kilku lat - trochę zabawne, trochę piekielne.
Na pewnym etapie mojej edukacji miałam matematyczkę - postrach szkoły. Kobietę, która nigdy nie chorowała, nie przekładała sprawdzianów i nie zapominała o niczym. Nauczycielkę surową, ale sprawiedliwą - i co najważniejsze, naprawdę potrafiącą uczyć.
Mieliśmy zapowiedziany sprawdzian - duży zakres materiału, moim zdaniem trudnego, a więc spore wyzwanie. Jak zawsze imię, nazwisko, pani nauczycielka pisze na tablicy zadania dla grup A i B... Liczymy.
Pierwsze kilka przykładów, większość uczniów dookoła blednie. Trudne, nawet bardzo trudne. Męczą się, pocą, załamują ręce... A pracy nie ubywa, na tablicy wciąż kolejne i kolejne... Praca trwa, w klasie aż brzęczy od wzmożonych procesów myślowych.
Nagle - dzwonek, koniec lekcji! Patrzę na własną kartkę - zrobiona dopiero połowa zadań! Kiedy to minęło?
Koledzy i koleżanki chyba wcale dalej się nie posunęli, zewsząd przerażone spojrzenia - pała jak w banku.
Na to matematyczka spokojnie wstała i ruszyła do drzwi.
-Proszę pani, a sprawdziany?
Wyrwał się ktoś nieco odważniejszy.
Na to matematyczka odwróciła się twarzą do klasy i z jadowitym uśmieszkiem rzekła:
- Prima Aprilis.
Tego żartu raczej nie zapomnę.
szkoła matematyka sprawdzian prima aprilis nauczycielka nauczyciel
Zabawne? Tak. Piekielne? Nie bardzo.
Odpowiedz8/10
OdpowiedzFajne bardzo, tylko to raczej na wspaniałych się nadaje :D
Odpowiedz@borowik85: No nie wiem, sytuacja była cokolwiek stresująca dla całej klasy... xD
OdpowiedzNiezłe. :) Nauczycielka z, hm, poczuciem humoru.
OdpowiedzTakie rzeczy to może w latach 80-90 tych by przeszły. Ale dzisiaj, kiedy szkoła jest maksymalnie zbiurokratyzowana? Nie za bardzo sobie wyobrażam jak nauczycielka to potem wpisała do dziennika na przykład.
Odpowiedz@I_Human: kto powiedzial, ze wpisywala? pewnie wywalila te kartki albo ich nawet nie zbierala
Odpowiedz@bazienka: To logiczne, że kartkówek nie sprawdzała. Chodzi o to, co wpisała jako temat lekcji. Nauczyciel musi się rozliczyć z każdej godziny, jest sprawdzany. Na każdy temat lekcji jest określona liczba godzin lekcyjnych. Więc możliwe, że później jakieś zagadnienie na które przeznaczone są 2 godziny, zostało streszczone na jednej lekcji.
Odpowiedz@lady0morphine: Równie dobrze mogła nazwać to w dzienniku powtórką materiału.
Odpowiedz@I_Human: Mam 20 lat, to było w (5,6 ?) klasie szkoły podstawowej - mama tam pracuje, ma sprawdzić w dziennikach co wpisane? :D Nie no - po prostu było to wpisane jako powtórka, tak sądzę. I nie da się ukryć, że była to naprawdę dobra powtórka. :p
Odpowiedz@lady0morphine: no bardzo jest sprawdzany. Tak sprawdzany, że hoho. U mnie nauczyciele nagminnie wpisywali jakiś temat, a robili coś kompletnie innego i nikt nigdy ich na tym nie złapał.
Odpowiedz@grupaorkow: A ilu nauczycieli w ogóle nie wpisywało tematów do dziennika. Tylko później, na koniec semestru, wymyślali jakieś cuda.
Odpowiedz@grupaorkow: Mnie się również wydaje, że może wpisać do dziennika co chce. Mój ulubiony przykład: Klasa pierwsza gimnazjum, 10 lat temu. W ostatnie dni przed wakacjami moja polonistka wpisała w dziennik temat: "Pan Tadeusz - epopeja narodowa". Ponieważ było już po radzie pedagogicznej i miała sporo pracy z wypisywaniem świadectw, po prostu włączyła nam kasetę z filmem "Krzyk" i walczyła z dokumentami. Minęły wakacje, wróciliśmy do szkoły i coś przeskrobaliśmy. W celach dyscyplinarnych zostaliśmy przepytani. Nikt nie umiał odpowiedzieć na pytanie "Co to jest <<epopeja>>?", więc solidarnie, całą klasą otrzymaliśmy oceny niedostateczne.
Odpowiedz@archeoziele: żeby tylko tematy... Miałam w gimbazie nauczyciela, który na lekcjach nie robił nic - dosłownie nic. Gadaliśmy, odrabialiśmy inne lekcje, czasami graliśmy na komputerach (bo często zajęcia były w sali informatycznej). Tylko raz na ruski rok pojawiały się bardzo łatwe sprawdziany. Więc oczywiście pod koniec semestru zawsze brakowało nam ocen. Pan nauczyciel siadał z dziennikiem i cichaczem dostawiał brakujące oceny za prace domowe, odpowiedzi etc., w sposób zgodny ze swoim widzimimię i ogólnym poziomem ucznia - jak ktoś miał piątki z innych przedmiotów, to mu dopisywał piątki, jak ktoś się słabo uczył, to dopisywał tróje. I wszyscy byli zadowoleni :)
Odpowiedzkiedyś to i żartować potrafiono na poziomie!
Odpowiedz@voytek: Nie tak dawno. ;)
OdpowiedzSpoko nauczycielka.
Odpowiedz