Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Studenci pracujący, chorzy przewlekle, studiujący dwa/trzy/ileśtam kierunków, dziewczyny w ciąży, matki małych…

Studenci pracujący, chorzy przewlekle, studiujący dwa/trzy/ileśtam kierunków, dziewczyny w ciąży, matki małych dzieci, osoby mające skomplikowaną sytuację rodzinną, mają prawo do Indywidualnej Organizacji Studiów (IOS).

U mnie na Uczelni, załatwienie tego dobrodziejstwa, polega na napisaniu stosownego podania do Dziekana, udowodnienia przyczyny starania się o IOS (np. ksero umowy o pracę), a następnie wydrukowaniu tabelki, w której prowadzący zajęcia określa ilość dopuszczalnych nieobecności na zajęciach (zazwyczaj 50%) i warunki zaliczenia przedmiotu.

Zbieranie podpisów odbywa się zaraz po wydaniu decyzji Dziekana o przyznaniu takowego przywileju, ale przed odebraniem tejże decyzji z dziekanatu (aby ją odebrać, muszę oddać uzupełnioną tabelkę do dziekanatu).
Aby usprawnić to wszystko i nie latać od wykładowcy do wykładowcy z ciągle to nowym papierkiem, większość prowadzących zajęcia już przy podpisywaniu tabelki, zaznacza sobie na listach obecności, że dany student IOS posiada. Większość wykładowców, nie wymaga też później potwierdzenia faktu IOSu, przez np. przedstawienie pozytywnej decyzji dziekana.

Fakt ten wykorzystują studenci kombinatorzy, którym IOS się prawnie nie należy, bo nie spełniają w/w warunków, więc nawet nie piszą podania do Dziekana. Ale...
Wcześniej opisaną tabelkę można wydrukować sobie ze strony dziekanatu i podstawić do podpisu każdemu wykładowcy. Studenci kombinatorzy zbierają podpisy, jak wykładowca od razu wpisze na swojej liście obecności IOS przy danej osobie jest radość. Czasami sami domagają się, aby wykładowca zapisał pilnie IOS przy ich nazwiskach (bo przecież jak przyjdzie się rozliczać za nieobecności, to nie mają dokumentu potwierdzającego IOS (tabelkę z podpisami, normalnie oddaje się do dziekanatu)), a jeśli wykładowca żąda przedstawienia pozytywnej decyzji Dziekana, odczekują tydzień, dwa i proszą o wykreślenie IOSu, bo decyzja była negatywna.
Podobno u 80% wykładowców to kombinatorstwo "przechodzi".

Dowiedziałam się o tym od koleżanki, która robi tak od II roku studiów (jesteśmy na V). A ja głupia czekałam na Indywidualną Organizację Studiów do teraz, bo w końcu mam stałą pracę...

uczelnia

by coccinelle
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mejra
10 12

Od tego roku IOS i tak niewiele daje. Ministerstwo wprowadziło nową ustawę,dzięki której można mieć max. 30% nieobecności. W praktyce wygląda to tak, że przeciętny student może mieć 2 nieobecności, a ten z IOSem 3.Mam 2letnią córkę ale IOS nie był mi wcześniej potrzebny, radziłam sobie, regularnie uczęszczałam na zajęcia. Teraz jestem w ciąży,jest trudniej. Każdą ewentualną nieobecność muszę odrobić. Gdzie tutaj sens IOSu?

Odpowiedz
avatar timo
8 18

I to jest właśnie przyszła "elita" narodu. Za takie coś powinien być natychmiastowy wylot z uczelni i sprawa karna. Nawet, gdyby się komuś wydało miesiąc przez końcem ostatniego roku, że zrobił tak na II roku, to i tak powinien wylecieć na pysk. Parę takich ukaranych dla przykładu i sprawa by się rozwiązała.

Odpowiedz
avatar nope
16 20

Dla mojej uczelni nie liczy się, że ktoś studiując dziennie pracuje. Skoro pracuje to ma pieniądze, żeby zasponsorować sobie studia zaoczne. Znajomi z IOS nie pojawiają się na uczelni przez cały semestr. Przychodzą tylko na egzaminy końcowe. Nie lubię takiego naciągania ;P

Odpowiedz
avatar timo
5 9

Też miałem IOS przez prawie całe studia (ze względu na pracę oraz na drugi kierunek), czasem korzystałem z różnych ułatwień (w końcu po to go sobie załatwiłem), ale, kurde, bez przesady. Raczej w takim kierunku, żeby dogadać się z prowadzącym na inny termin zaliczenia, jeśli w sesji - co zdarzało się dość często - kolidowało z terminem innego zaliczenia czy egzaminu. Najważniejszym przywilejem było to, że osoby z IOS miały pierwszeństwo przy zmianie grup wykładowych/ćwiczeniowych, przez co - jeśli trzeba było zmienić grupę ze względu na kolizję zajęć - nie było problemu typu "nie ma miejsca w grupie, bo już się ktoś przepisał" - IOSowcom należało się jak psu buda. Chyba przez całe studia miałem tylko 2 przypadki, że korzystałem z 50% "legalnej" nieobecności, kiedy kolidowały mi zajęcia na dwóch kierunkach, a każde były tylko w jednej grupie (zajęcia ze specjalizacji) i nie było jak się zamieniać, więc chodziłem na zmianę. Natomiast jeśli pojawiał się przedmiot pokrewny z już zaliczonym w toku drugiego kierunku, to można było zaliczyć np. tylko różnice programowe, zamiast całego materiału. Tak naprawdę nie były to jakieś luksusu dla posiadaczy IOS, ale coś ułatwiały. Oczywiście byli cwaniacy, którzy próbowali różnych sztuczek, ale takie coś, jak opisywane w historii, było nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

bo IOS to właśnie dla kombinatorów jest.. Na mojej byłej uczelni oprócz zgody dziekana, przed złożeniem wniosku trzeba było mieć zgodę opiekuna roku. Oczywiście opiekun roku wydawał zgody według widzimisię. Ponadto studiowanie dwóch kierunków na tej uczelni nie było dobrze widziane. O zdawaniu przedmiotu w terminie zerowym można było zapomnieć. Wykładowcy często mówili, że to Pani problem, że chce dwa kierunki studiować.

Odpowiedz
avatar kubeck30
5 5

IOS? Ciekawe na jakiej uczelni? O jak ja bym chciał miec taką możliwość. 2 razy się musiałem wznawiać na ostatni rok, bo niezaliczony semestr z powodów nieobecności wynikających z pracy. Nie jakiś notorycznych. 1-2 cwiczenia/laboratoria jedyne dostępne terminy były w godzinach 9-15, czyli kiedy pracujący człowiek nie siedzi na kawce z sąsiadką. Np na 9 zajęć laboratoryjnych na 3ch mnie nie było. Kiedy poszedłem do prowadzącego, że chcę te zajęcia jakoś odrobić, to prawie sie na mnie wydarł, że "jak? Ja go nie traktuję poważnie to On tez nie będzie specjalnie mi nic organizował" Wyciągnąłem wtedy złą kartę z rękawa: "Przepraszam, ale nie mogłem, byłem w pracy, nie mogłem wyjść". Podziało to jak przysłowiowa płachta na byka. Oczy mu sie zaświeciły dziwnym blaskiem, twarz zaczerwieniła i wykrzyczał mi, że "to są studia dzienne, jeśli chce pan pracować i studiować to trzeba było się na zaoczne zapisać! Nie mam już nic do powiedzenia!" - w sumie ani razu nie przeklął, ale i tak buractwo i zero zrozumienia. PS, moja kochana uczelnia PWR, wtedy sie nauczyłem, że praca nie jest tam "atutem" jak człowiek mógłby sie łudzić "bo studiuje dzienne i udało mu sie znaleźć pracę w zawodzie, więc to jakieś osiagnięcze, uczelnia powinna promować takie postawy, prawda?" Jakże sie wtedy myliłem i jakże prawdziwym stał sie cytat z "chłopaki nie płaczą" "Panie kolego, strudenci jeszcze gotowi pomyśleć, że jesteśmy tu dla nich" (chyba nie przekręciłem)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2015 o 9:01

avatar Jorn
3 3

Najbardziej piekielne w tym wszystkim jest to, że IOS jest jakimś przywilejem, na który trzeba zasłużyć i o który trzeba prosić władze uczelni. Tam, gdzie ja studiowałem indywidualny tok studiów był obowiązkowy dla wszystkich. Każdy student sam pilnował, żeby się zapisać, a potem zaliczyć odpowiednie przedmioty dla swojego kierunku, a uczelnia to sprawdzała w momencie złożenia pracy licencjackiej lub magisterskiej. Oprócz zdobywania wiedzy, studenci uczyli się też odpowiedzialności za swoje działania i organizacji ważnych dla siebie spraw.

Odpowiedz
avatar moris
0 2

Ja studiowałem wychowanie fizyczne i ios w teorii przysługiwał osobom z pierwszą klasa sportowa (reprezentant kraju). Praktycznie wyglądało to tak ze przyznawali każdemu kto złożył podanie. Grasz w B-Klasie? Masz iosa. Jest to tylko i wyłącznie dla kombinatorów i cwaniaków którym nie chce się chodzić na zajęcia

Odpowiedz
Udostępnij