Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja opisana przeze mnie w mojej poprzedniej historii jest tylko jedną z…

Sytuacja opisana przeze mnie w mojej poprzedniej historii jest tylko jedną z wielu piekielności, które spotkały mnie ze strony policji, a raczej policjantki prowadzącej śledztwo. Tę historię zamieszczam, gdyż może ktoś znajdzie się w podobnej sytuacji (choć nikomu takiego traktowania nie życzę) i będzie mógł uniknąć wielu rzeczy.

Moja "przygoda" zaczęła się w 2014 r. Od 29 października przebywałam w domu rodzinnym (290 km od miasta, w którym studiuję). Później od współlokatorów dowiedziałam się, że 30 października odbyło się przeszukanie i zarekwirowanie wszelkich sprzętów elektronicznych znalezionych w mieszkaniu, gdzie wynajmowałam pokój. 31 października w godzinach popołudniowych odebrałam połączenie od numeru zastrzeżonego. Okazało się, że dzwoniła do mnie policjantka prowadząca śledztwo. Rozmowa przedstawiała się mniej więcej tak:

[P]olicjantka: Dzień dobry, Piekielna, Komisariat Piekielny, zapewne znane już pani nazwisko.
[J]a: Nie, pierwszy raz słyszę to nazwisko i nie rozumiem skąd miałabym je znać.
[P]: Wie pani, nie chciałabym do pani domu rodzinnego wysyłać funkcjonariuszy policji, więc niech pani doceni moją inicjatywę, zapraszam panią na przesłuchanie na poniedziałek.
[J]: W poniedziałek jestem jeszcze nieobecna.
[P]: Zatem wtorek. Jest pani młodą osobą i szkoda byłoby gdyby w takim wieku sobie coś przegrzebać, więc naprawdę niech pani doceni moje działania.
[J]: Może by mi pani chociaż powiedziała w jakim charakterze jestem wezwana?
[P]: Na razie jako świadka, więc też proszę to docenić.
[J]: To może mi pani łaskawie powie, gdzie mam się stawić?
[P]: Ach, tak. Komisariat X, piętro x, pokój x.

Na przesłuchaniu 4 listopada dowiedziałam się, że sprawa dotyczy przestępstwa internetowego zgłoszonego przez kobietę, której imię i nazwisko pierwszy raz w życiu słyszałam. Ktoś włamał się na jakieś jej konta i szantażował ją. Przestępstwo zostało popełnione w wakacje 2013 roku, czyli dokładnie wtedy kiedy przebywałam w domu rodzinnym. Ponoć obecna sieć internetowa znajdująca się w mieszkaniu, gdzie wynajmowałam pokój była z tą sprawą powiązana. Zresztą nie tylko obecna, lecz poprzednia z czasów, kiedy tam jeszcze nie mieszkałam. Warto podkreślić, że nie korzystałam z tych sieci, gdyż miałam inne źródło dostępu do internetu.

Policjantka zażądała ode mnie wydania mojego telefonu komórkowego i laptopa. Laptop w tym czasie przebywał w serwisie, gdyż oddałam go na gwarancję z powodu wady fabrycznej. Policjantce wydało się to bardzo podejrzane. Zresztą jej nastawienie do mnie, nim jeszcze ze mną rozmawiała. było negatywne. Jeśli chodzi o telefon to był to jeden z tych, które mogą łączyć się z siecią internetową przez wifi, dlatego miałam go oddać. Na nic zdało się tłumaczenie, że został on zakupiony w lutym 2014 roku, czyli pół roku po popełnieniu przestępstwa. Zostałam przez policjantkę zastraszona, że muszę oddać telefon, że jeśli tego nie zrobię będę mieć kłopoty. Jeśli nie oddam go dobrowolnie to policjantka naśle na mnie innego funkcjonariusza, który odbierze mi te rzeczy siłą. Gdybym wtedy posiadała te informacje co dziś, za nic bym telefonu nie oddała. Jednak było to moje pierwsze przesłuchanie, nie wiedziałam wielu rzeczy, byłam zastraszona i przetrzymywana przez ponad 4 godziny.

Niestety telefon oddałam. Policjantka nie pozwoliła mi zachować karty SIM, ale łaskawie miałam szansę spisać potrzebne numery. Dopiero na tym przesłuchaniu dowiedziałam się, że w moim pokoju odbyła się rewizja i to nie z informacji wprost, lecz musiałam rozpoznać, które rzeczy są moje. Zbyt wiele nie zabrali: płytkę cd i pendrive'a.

Jeśli chodzi o samo przeszukanie. Nie byłam podczas niego obecna, lecz to co zastałam po powrocie to jedna wielka masakra. Panowie policjanci myśleli, że chowam coś w łóżku. Łóżko nie było w zbyt dobrym stanie, a po ich gwałtownym rozłożeniu prawie nie nadawało się do użytku. Pościel, która leżała na łóżku po przeszukaniu była rozrzucona na podłodze. W pokoju miałam opakowanie rękawic gumowych kupionych za pieniądze mojej grupy ćwiczeniowej. Były nam niezbędne do wykonywania doświadczeń podczas ćwiczeń laboratoryjnych. Okazało się, że panowie policjanci nie posiadali swojego sprzętu więc przywłaszczyli sobie moje rękawice i ten fakt, oczywiście, nie został nigdzie odnotowany.

Jeśli chodzi o losy mojego telefonu. Myślałam, że nie zajmie to zbyt wiele czasu, więc pożyczyłam nieużywany numer znajomego i doładowywałam go małymi kwotami, tak by mieć kontakt z moimi bliskimi. Niestety był przetrzymywany na tyle długo, że musiałam wyrobić duplikat karty SIM, aby nie stracić środków z konta. Wykupione przeze mnie promocje, których zawsze używam, przedawniły się.

16 grudnia 2014 r. policjantka wydała postanowienie, na mocy którego wszystkie moje rzeczy nie zostały dalej uznane za dowody w sprawie. Nic na nich nie znaleźli. Zadzwoniłam, żeby dowiedzieć się kiedy mogę odebrać rzeczy: tydzień po uprawomocnieniu wyroku, czyli jeśli osoby, które otrzymały pisma nie złożą zażalenia w przeciągu tygodnia od odbioru pisma. Wszystkie osoby podawały adres z tego samego miejsca.

Po miesiącu dalej nie miałam żadnej informacji. Zadzwoniłam ponownie. Policjantka wciąż nie dostała wszystkich potwierdzeń.
Kolejny telefon po 2 tygodniach, pani policjantka jest na 2 tygodniowym urlopie. Telefon do naczelnika: okazuje się, że no jest 2-3 dni po terminie, gdzie te rzeczy powinny być odebrane, ale bardzo prosi żeby poczekać aż pani wróci z urlopu.

Po tygodniu telefon do policjantki: ta sama informacja, co miesiąc wcześniej. To już była jakaś parodia. W końcu 27 lutego 2015 roku byłam odebrać moje rzeczy. Nie dostałam żadnego potwierdzenia odbioru (uwagę na to zwróciłam dopiero po fakcie). Złożyłam zeznania na temat poniesionych przeze mnie kosztów. Komentarz policjantki "ale jakie koszty niby pani przez to poniosła?!". Po 1,5 tygodnia dostałam odpowiedź wprost z prokuratury: poniesione przeze mnie koszty nie są uznawane za spowodowane prowadzeniem postępowania.

Sprawa laptopa. Mój laptop miał taką wadę, że zawędrował, aż do Niemiec. Miał uszkodzoną obudowę i wadę dysku twardego, wszystkie części zostały wymienione na nowe, na co miałam potwierdzenie. Z przesłuchania przez policjantkę dowiedziałam się, że chodzi głównie o dysk twardy, aby biegły mógł odzyskiwać z niego zdjęcia i inne rzeczy.

Kiedy wypytywałam policjantkę o zwrot telefonu, ona wypytywała mnie co z moim laptopem. Dostałam wezwanie na 26 stycznia 2015 r. na przesłuchanie celem oddania laptopa. Tak się złożyło, że miałam wtedy egzamin. Poinformowałam o tym policjantkę telefonicznie. Wyraziła wielkie oburzenie, że egzamin jest dla mnie ważniejszy niż przesłuchanie i kazała mi donieść jej pisemne usprawiedliwienie nieobecności. W czasie odbioru mojego telefonu zaniosłam pismo z serwisu, mówiące o tym, że mój laptop ma nowy dysk. Pani policjantka zaczęła kręcić nosem, że coś z tym papierkiem jest nie tak, no ale dołączy go do akt. Wręczyła mi kolejne wezwanie na 9 marca 2015 roku.

Stawiłam się wtedy oczywiście bez laptopa. Pani bardzo oburzona, że oni dalej KONIECZNIE POTRZEBUJĄ tego laptopa i skoro odmawiam oddania, to ona przesyła sprawę do prokuratury i dostanę stosowne pisma. Złożyłam zatem zeznania, że laptopa już nie posiadam, gdyż go sprzedałam. Pani stwierdziła, że i tak ta sprawa idzie do prokuratury.

Wczoraj, tj. 19 marca dowiedziałam się od sąsiadki, że 18 marca w czasie, kiedy przebywałam na zajęciach, policja próbowała dostać się do mojego aktualnego miejsca zamieszkania. Nie zastała nikogo, więc zaczęła wypytywać sąsiadów czy z mojego mieszkania nie ma przypadkiem jakiejś tajnej drogi ucieczki.
Zatem spodziewam się kolejnego przeszukania.

Ostatnia sprawa, którą opiszę: kompetencja policjantki. Pisma, które od niej otrzymywałam zawierały więcej błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, logicznych i składniowych niż zeszyt dziecka z wczesnych klas podstawówki. Np. "nr.", "zwrócić OSOBĄ uprawnionym" czy brak przecinków przed "który, która, które" etc. Co więcej, kiedy czytałam składane przeze mnie zeznania nie było lepiej. Spotykałam takie kwiatki jak: "internatowa" zamiast "internetowa"; "MIAŁEM" zamiast "miałam", że o zmienianiu kontekstu moich słów nie wspomnę. Oczywiście, kiedy zwracałam uwagę na takie rzeczy, pani policjantka patrzyła na mnie spod byka i jedyny tekst na jaki się zdobyła to: "nie słyszałam, żeby pani mówiła, że w tym miejscu mam postawić przecinek. To są zeznania a nie dyktando."

Jestem świadkiem w sprawie, o której praktycznie nic nie wiem, a jestem nękana gorzej niż niejeden podejrzany.

by Anitude
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PablooS
6 16

Tylko dlaczego drugi raz wrzucone?

Odpowiedz
avatar Anitude
12 30

@PablooS: Powtarza się tylko kwestia telefonu, pozostałe piekielności nie były wcześniej opisane. Umieściłam wszystkie kwestie, żeby przedstawić całą historię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 33

Nie znam się, ale chyba musisz wynając prawnika i wywalczyć odszkodowanie o nękanie. Bo zabrali się za śledztwo z takich rozmachem jakby to o morderstwo chodziło.

Odpowiedz
avatar majkaf
-4 20

@funmilayo: nie znam się, ale się wypowiem...

Odpowiedz
avatar kayetanna
17 19

@Anitude: Wiele punktów prowadzi darmowe porady prawne, np. przy wydziałach prawa uniwersytetu czy urząd miasta/dzielnicy. A być może pomocy w Twojej sprawie podjąłby się jakiś student ostatnich lat za darmo bądź symboliczną opłatę. Kichać odszkodowanie, ale radziłabym dowiedzieć się dokładnie jak wyglądają procedury w takich przypadkach i co możesz Ty zrobić i co mogą zrobić Tobie. Wnioskuję, że tematyka prawna jest Ci obca, a polskie prawo lepiej chroni przestępcę niż świadka, także zgłoś się gdzieś dla własnego dobra.

Odpowiedz
avatar Darrjus
7 15

@anitude czyli rozumiem ze historia napisana tylko po to by sie nia pochwalic. Bo przeciez nie zrobisz nic bo sie boisz/nie masz pieniedzy/nie chce ci sie/bo tak. Jak by to o mnie to bym sie dowiedzial o bezplatne porady prawne. Tak sa. Ale nie sory ci się nie chce.

Odpowiedz
avatar chwilowy
2 4

@kayetanna: zawsze jej ktoś mówi/ppisze o tym ze istnieją darmowe porady prawne. może jest uposledzona albo to po prostu fejk bo nie mona być tak głupim.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
-5 27

Policyjna wataha bawi się na koszt obywateli a jak przyjdzie co do czego to umywa ręce, jak w tej ostatniej akcji co ojciec przyjechał po dziecko, jakieś dresy go skopały a pały się patrzyły i nie zrobiły nic. Albo w Legionowie młody chłopak musiał zginąć przez niebieskie ścierwo bo miał przy sobie gram marihuany. Ale najgorsze są atencyjne karierowiczowskie szuje jak Maniutek Sokołowski co to nawet benzyny na patrolu nie powąchał a dopchał się na rzecznika i bryluje, ale łazi tylko do największych stacji bo gdzie indziej to posyła swojego pachoła zastępcę. A jak pije ostro w hotelu w Dźwirzynie z Karolakiem to nie płaci za wódę! Mówi nieprawdziwe rzeczy o Panu Zbigniewie Stonodze a gdy Pan Zbigniew kupił jego dług to Maniek zaczął go nękać i grozić procesami. No ale szary człowiek się nie liczy a Pan Policjant ma kajdanki, spluwę, odznakę i mu wolno w majestacie prawa na przykład wepchać żonę na lukratywne stanowisko oficera łącznikowego polskiej ambasady w Londynie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2015 o 17:44

avatar Soraiya_Farooq
1 5

@Drill_Sergeant: jak zwykle w formie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 27

Takie pytanie: dlaczego latasz na każde pierdnięcie tej policjantki? Trzeba było jej powiedzieć: "Proszę o wysłanie oficjalnego wezwania na przesłuchanie".

Odpowiedz
avatar Anitude
-1 13

@innaem: Nie na każde, uwierz mi. Tylko pierwsze było telefoniczne, a jak napisałam w historii, wtedy wielu swoich praw nie znałam. Kolejne przychodziły listownie, bo powiedziałam jej, że bez takich nie będę przychodzić. Wyjątkiem był odbiór telefonu, ale na tym bardzo mi zależało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 23

@Anitude: to pisz kwity do naczelnika/komendanta. Dwóch znajomych z liceum robi w policji i z ich opowieści wiem, że jak na kogoś idzie skarga, to z reguły nikt nie bawi się w dochodzenia. Pojadą tej policjantce po premii albo awansie, to się nauczy.

Odpowiedz
avatar Anitude
-5 11

@innaem: Rozmowa z naczelnikiem nic nie dała. Skargę mam napisaną i będę ja zanosić, ale pewnie efekt będzie podobny do kosztów - niezbędne czynności.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@innaem: "...że jak na kogoś idzie skarga, to z reguły nikt nie bawi się w dochodzenia" hahaha. Większej bredni nie czytałem od wieków.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@Anitude: jak nie do komendanta tamtejszej jednostki to do komendy wojewodzkiej, oczko wyzej, najlepiej dw komendanta lokalnego :)

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
-2 24

Jeśli tak studiujesz jak piszesz, to strach się bać co będzie jak skończysz studia. Koszmar!

Odpowiedz
avatar NataDiana01
20 20

Ja prdl... wynajmij sobie prawnika albo cierp na długie lata! Co z tego, że jesteś na utrzymaniu rodziców. Sama mówisz, że jesteś nękana, a tak być nie może. Wynajmij szybko prawnika.

Odpowiedz
avatar tollat
8 12

@NataDiana01: dokładnie. nic się nie zmieni, policyja dalej będzie robiła co im się podoba jeśli nikt nie będzie reagował na ich poczynania...

Odpowiedz
avatar xpert17
14 14

@ZaglobaOnufry: natomiast w Polsce każdy ma obowiązek zeznawać jako świadek. Wcześniejsze rady są słuszne: MUSISZ wynająć dobrego prawnika. Nie ma że "nie stać mnie". Potraktuj to jako wypadek losowy - tak jakby Ci urwało nogę albo spaliło się mieszkanie. Pożycz, wyżebraj, zliwkiduj książeczkę mieszkaniową, whatever - ale znajdź dobrego prawnika. Inaczej możesz tego żałować do końca życia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 11

@xpert17: Autorka pewnie liczy, że uzyska darmową poradę i rozwiązanie sytuacji na piekielnych.

Odpowiedz
avatar asmok
3 3

@ZaglobaOnufry: Tak, w Polsce jest inaczej. W Polsce tylko oskarżony może odmówić zeznań. Świadkowie mogą to zrobić wyłącznie gdy ich zeznania mogą być niekorzystne dla członków rodziny, czy jakoś tak.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
5 5

No dobra, historia rzuciła trochę światła na całość, ale nie wiele możemy pomóc, jedna rada - profesjonalna pomoc prawna. Widać, że nie wiesz/nie chcesz, dzielić się szczegółami personalnymi i technicznymi sprawy, nawet tak jest lepiej. Wiesz oni się też trochę w tej sprawie cackają. Gdyby to były zwykłe listy z pogróżkami, wymuszenie haraczu przez zakapiorów z jakiejś meliny. Zgarnęli by wszystkich na 3m-ce do aresztu wydobywczego i mieli by po sprawie. A tak to muszą dowodów i sprawców po całym kraju szukać...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2015 o 20:59

avatar mrija
3 11

Historia byc moze oparta na prawdziwej podstawie, ale przekoloryzowana jak Cartoon Network. Zacznijmy od tego, ze Policja miała prawo zadac od Ciebie zarowno lapka jak i telefonu, a jesli nie bylas uprzejma udowodnic, co sie z nimi dzieje lub ze zostaly kupione po popelnieniu przestepstwa (np poprzez okazanie umowy) to i wzywac do wydania przedmiotow. Przeszukanie pod nieobecnosc wlasciciela pomieszczenia lub osoby przybranej do czynnosci nie ma zadnej wartosci dowodowei i w zyciu w nie nie uwierze. Tak samo proba dostania sie do mieszkania, i to swiadka a nie podejrzanego, pod jego nieobecnosc. Zanim zacznieszy wyliczac szczegolowo literowki popelnione w protokole dodaj moze, czy protokol nie byl aby pisany na komputerze, a piszaca go policjantka, zmeczonaTwoja roszczeniowa postawa i brakiem wspolpracy nie zrezygnowala z poprawienia go, zeby sie Ciebie jak najszybciej pozbyc. Policje obowiązuje calkiem sporo przepisow, i zapewniam, ze zaden funkcjonariusz nie zryzykuje ich naruszenia tylko po to, zeby dreczyc niewinne studentki. PRL na szczęście juz dawno mamy za soba.

Odpowiedz
avatar notaras
2 2

@mrija: "Przeszukanie pod nieobecnosc wlasciciela pomieszczenia lub osoby przybranej do czynnosci nie ma zadnej wartosci dowodowei" A to dlaczego? "Tak samo proba dostania sie do mieszkania, i to swiadka a nie podejrzanego, pod jego nieobecnosc." Policja ma prawo dokonać przeszukania (bez zgody sądu/prokuratora) wtedy kiedy istnieje uzasadnione podejrzenie, że w danym miejscu znajdują się dowody ważne dla sprawy, a zwłoka mogłaby powodować ich zniszczenie. Takie przeszukanie musi być zatwierdzone przez sąd/prokuratora w terminie 7 dni od dokonania. I obecność właściciela nie ma żadnego znaczenia w przypadku przeszukania "na legitymację".

Odpowiedz
avatar mrija
0 0

@notaras: Oczywiście, że masz rację, dzięki za zwrócenie uwagi;) Strasznie mi wstyd za takiego byka, nawet pisanie w nerwach, na szybko i z komórki mnie nie usprawiedliwia. Niemniej wracając do historii: pierwsze przeszukanie, o którym pisze autorka raczej nie odbyło się "na blachach", skoro dowiedziała się o nim od współlokatorów. Zakładam, że ktoś musiał być w mieszkaniu obecny skoro wiedzę o przeszukaniu miał, i może wobec tego do tego kogoś należy skierować pytanie, co się stało z rzeczami autorki. Druga "próba dostania się do mieszkania" jest za to totalnie niewiarygodna: sprawa toczy się już któryś miesiąc, dane kontaktowe autorki są Policji znane, telefon "proszę przyjechać i otworzyć nam mieszkanie" jest bardziej prawdopodobny niż odstąpienie do czynności i "wypytywanie sąsiadów o tajne drogi ucieczki". Poza tym z historii wynika, że podstaw do ponownego przeszukania jej mieszkania nie było w tamtej chwili żadnych. No, chyba że autorka nieco mija się z prawdą i w sprawie nie jest świadkiem a podejrzaną. Przyłączam się zatem do prośby użytkownika poniżej mnie o ograniczenie przez autorkę kiepskich kryminałów.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@notaras: no to teraz poprosilabym o stosowne zezwolenie sadu. z adekwatna data

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Pytanie nie na temat, ale może ktoś mi podpowie...Czy na przesłuchaniu w charakterze świadka może byc obecny adwokat?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2015 o 18:01

avatar bazienka
-1 1

powiem ci lepiej, jesli bedziesz unikac stawienia sie w sadzie mozesz dostac do 30 dni kary porzadkowej aresztu witamy w PL gdzie zlodzieje maja wiecej praw niz ludzie uczciwi

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@bazienka: za co minus pytam sie? polecam poczytac rozdz 31 kpk :) co do drugiej czesci... u mnie na jednostce osadzony zaatakowal oddzialowego. oddzialowy spacyfikowal go ze wzgledu na bezposrednie zagrozenie zdrowia/zycia. wszystko na kamerach itp. i co? i oddzialowy bedzie mial prokurature na glowie i postepowanie bo " nie dochowal czynnosci sluzbowych" tzn. nie wezwal do zachowania zgodnego z prawem i podporzadkowania sie poleceniom uprawnionego ( bo troche nie zdazyl jak zlodziej zamachnal mu sie " z banki") witamy w PL

Odpowiedz
avatar chwilowy
0 2

Zmyslona historia. Już 2 razy o tym pisała i 2 razy w koło powtarza ze jest tylko biedna studentką i nawet na bezpłatną poradę prawną jej nie stać.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 0

zapewne się nie doczekamy, ale oczekujemy ciągu dalszego, bo sytuacja wyglądała na rozwojową

Odpowiedz
Udostępnij