Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z gatunku tych uczelnianych. O panu wykładowcy i pani studentce. Historia…

Historia z gatunku tych uczelnianych. O panu wykładowcy i pani studentce. Historia w kilku aktach.

Akt I.

Jedne z ostatnich zajęć pan wykładowca prosi o przysłanie pracy zaliczeniowej. Pani studentka wysyła plagiat i jest bardzo zdziwiona, że nie otrzymała zaliczenia.

Akt II.

Pani studentka z jakiegoś powodu miała przygotować wypowiedź ustną na podstawie przeczytanej lektury. Pani studentka wychodzi na środek z urządzeniem mobilnym i czyta z urządzenia. Pan wykładowca głupi nie jest, włączył swoje urządzenie mobilne i znalazł "wypowiedź przygotowaną przez panią studentkę". Pan wykładowca się zirytował i nie zaliczył pani studentce owej prezentacji. Pani studentka poczuła się dotknięta do żywego i bardzo pokrzywdzona.

Akt III.

Pan wykładowca zlitował się nad biedną i pokrzywdzoną panią studentką i dał jej do napisania 3 strony na podstawie wybranej dowolnie przez nią lektury (byle w temacie jego zainteresowań naukowych ew. bliskiemu jego dziedzinie). Warunkiem zaliczenia był fakt, że biedna pani studentka musi to wysłać do innego wykładowcy aby ten zatwierdził tekst.

Akt IV.

Pani studentka napisała 3 (niepełne strony), z czego około 3/4 strony pierwszej to treść, która wg wytycznych powinna oscylować w granicach kilku linijek. Pozostała treść to krążenie wokół tego samego wniosku.

Akt V.

Pan wykładowca odmawia zaliczenia przedmiotu. Co robi dzielna studentka? Biegnie na skargę i zgrywa pokrzywdzone niewiniątko.

Czy to naprawdę wyczyn na III roku studiów napisać 3 (słownie: TRZY) strony?

Niestety tak kończy się prześlizgiwanie z semestru na semestr i ciągłe podkładanie prac napisanych przez kogoś innego.

Smutne jest tylko to, że przez biedną i pokrzywdzoną studentkę, to pan wykładowca będzie miał problemy.

by Kaetzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Marta
4 10

Gdzie takie "inteligentki" studiują? Państwowa czy prywatna uczelnia?

Odpowiedz
avatar dudusiakur
14 18

@Marta: W dzisiejszych czasach niestety określenie "dobrej państwowej uczelni" nie jest już tak trafne jak 20 lat temu.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
11 23

@Marta: obstawiam państwową, bo na wielu prywatnych by ją przepuścili bez słowa...

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
-4 14

@Marta: wszędzie. Dlatego rzuciłem studia. Miałem dość tej farsy, a kierunek i tak był dla mnie hobbistyczny. Na szczęście wielu pracodawców patrzy na stan faktycznej wiedzy a nie papierki.

Odpowiedz
avatar Ara
8 10

@grupaorkow: A Ty oczywiscie byles na wielu panstwowych i prywatnych uczelniach, by swoje subiektywne zdanie przedstawiac jako fakt :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@grupaorkow: nie zgodzę się z Tobą, ponieważ studiowałam na prywatnej uczelni i musiałam się uczyć. W mojej grupie na pierwszym roku zaczynało 48 osób a "magisterkę" broniło 19.

Odpowiedz
avatar Ara
8 14

@Madziara39: Daj spokoj, to nie ma zadnego znaczenia. Autorami tych opinii sa najczesciej albo przecietni studenci z panstwowki, albo nawet jeszcze nie studenci, ktorzy w zyciu prywatnej uczelni od srodka na oczy nie widzieli ale wiedza lepiej. Czyms sie musza przeciez dowartosciowac, a jak realnych sukcesow brak...

Odpowiedz
avatar inga
5 7

@Marta: Nie ma reguły. Uczę na niezbyt obleganym kierunku zaocznym na Bardzo Prestiżowym Uniwersytecie i obleganym kierunku na dobrej prywatnej uczelni. Studenci na tej drugiej są znacznie lepsi. Gdy proponowano mi prowadzenie tam zajęć, dostałam jasny komunikat - uczelni zależy na dobrych studentach, którzy będą najlepszą reklamą kierunku a nie trzymaniu miernot na siłę. Ale na taką postawę mogą sobie pozwolić tylko oblegane kierunki, nieważne, na jakiego typu uczelni.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 7

@Madziara39: są prywatne uczelnie i prywatne uczelnie. Niektóre poziomem prześcigają swoje państwowe odpowiedniki, a na innych wystarczy, że przyjdziesz na egzamin i się nie ślinisz... Znam panienkę z licencjatem, która nie wie ile milion ma zer.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 3

@Madziara39: Ilu z nich odpadło a ilu zrezygnowało z własnej woli?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@archeoziele: nie prowadziłam ewidencji :) ale sporą część grupy położył egzamin z mikroekonomii. Na pewno jakaś część grupy sama zrezygnowała, kulminacyjnym momentem była sesja na 2 roku IV semestrze.

Odpowiedz
avatar elda24
24 24

Dlaczego wykładowca ma mieć problemy? Przeciez ma dowody na niekompetencję studentki :)

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
4 14

Po pierwsze, dlaczego wykładowca ma mieć problemy? Na jednej ze znanych mi uczelni wykładowca uwalił pół kierunku i dalej szczęśliwie uwala kolejne połowy. I po drugie, czy ja jestem w teatrze, że muszę patrzeć na akty?

Odpowiedz
avatar Kaetzen
-3 13

@Rammsteinowa: Jak za każdego studenta na kierunku wydział dostaje pieniadze to jak sadzisz dlaczego moze miec problemy? Co do aktów to serio nie było się już do czego przyczepić?

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
1 3

@Kaetzen: Co do tego nie jestem pewna, ale przejdź się na wydział mechatroniki na AGH, pierwszego semestru i zapytaj jak walczą o przetrwanie.;) Daleko mi bardzo do osoby czepialskiej, jednak akty są w utworach scenicznych, tu jedynie mogą być sytuacje, więc razi mnie to w oczy. http://sjp.pl/akt

Odpowiedz
avatar Kaetzen
5 9

@Rammsteinowa: Odsyłanie do sjp jest zbędne. Z tego co wiem powinnam uważać na pisanie "rzułf" albo "rurza" a w jakiej formie historia została opisana historia to wg mnie jest czepialstwo. Mam rozumieć, że jeśli ktoś wrzuca na piekielnych dialog to też źle bo to wolno tylko Platonowi? W każdym razie szkoda mi czasu na takie bzdury więc z mojej strony EOT.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
-3 9

@Kaetzen: Ech... Wskazuję tylko źle użyty element historii. Wybacz, ale dialogi są w każdej powieści, więc twój przykład jest wyjęty z tyłka, a akty jak się zdaje jedynie użyte w tragediach. Są po prostu źle użyte, zwracam na to uwagę. Ja tu cię nie trzymam i nie zmuszam do komentowania, jeśli chcesz to żegnam.:)

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
0 2

@Rammsteinowa: Bo czasami jest tak na uczelniach, że jeden czy dwa przedmioty mają robić tzw. "odsiew" i wykładowca z nich ma prawo uwalać studentów jak leci. Poza tym, z przedmiotów na których ludzie lecą masowo rzadko kto tak naprawdę przychodzi na skargę do dziekana. A jak już jakiś student się poskarży to dziekan ma obowiązek wezwać prowadzącego w celu wyjaśnienia sprawy i to prowadzący ma udowodnić, że zrobił wszystko aby student mógł przedmiot zaliczyć. I teraz dużo zależy od dziekana - jak mu zależy na kasie, to i tak i tak poprze studenta. Jak dziekan jest normalny, to wysłucha obu stron i wyda wyrok sprawiedliwy, czyli np. panience z historii każe spadać na drzewo.

Odpowiedz
avatar tick
2 2

@TheCuteLittleDeadGirl: Może być też inaczej. Pierwszy semestr przepuszczają, drugi leci po bandzie na jednym przedmiocie (np. biochemii na pewnym UP ;) ). Pierwszy termin - zalicza 1/4 Drugi termin - 1/4 (z pierwotnej liczby zdających) Trzeci termin - kolejna ćwiartka Pozostała 1/4 - warunek i kasiorka leci. Co lepsze, to pytania na egzamin są znane, oficjalnie dostępne (sama Pani Profesor je udostępnia, a pytania są niezmienne), a mimo to, 1/4 ląduje na warunku :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

Niestety, ale takie są realia na polskich uczelniach. Byle tylko utrzymać kierunek, dostać dotacje wykładowcy na mojej uczelni byli w stanie iść na rękę na maxa. Mieliśmy na moim kierunku tzw. rozliczenie roczne, czyli zdawaliśmy indeks po semestrze letnim, raz w roku. W gruncie rzeczy ze zdawaniem/zaliczaniem egzaminów/przedmiotów z semestru zimowego działy się cuda na kiju. Np. ja zdałam egzamin w sesji zimowej na ocenę 4+. Koleżanka w tej sesji egzamin oblała, ale wykładowca 2 nie wstawił, bo po co? Na sesji poprawkowej powtórka z rozrywki, potem poprawki ciągnęły się cały semestr letni, w gruncie rzeczy dziewczyna zdała egzamin w czerwcu (!), na ocenę 4. Oczywiście kochany pan wykładowca wpisał ocenę w rubryczkę jako pierwszy egzamin (czyli jakby zdała w pierwszym terminie), z datą wsteczną, styczniową. Ot, takie wspomnienia z uczelni :P

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
1 1

bolesne są (dla normalnych studentów) sytuacje, kiedy taki jeden cwaniak olewa wszystko ciepłym moczem, a wykładowcy idą mu na rękę jak tylko się da i w końcu cwaniak zdaje. miałam kilka sytuacji, że musiałam tłumaczyć się z jednej nieobecności ponad limit, a cwaniak przyszedł raz na miesiąc i wykładowca jeszcze się cieszył i kazał mu tylko zrobić małą bzdurkę na zaliczenie.

Odpowiedz
avatar Ferian
1 1

Z jakiej racji wykładowca ma mieć problemy? Grupa się wstawi i wszystko, to on decyduje komu zaliczy komu nie, ma do ego podstawy, każdy może potwierdzić... U nas tacy wylecieli już w pierwszym miesiącu i nie było zmiłuj.

Odpowiedz
avatar s0vi3t
0 0

A potem wielkie zdziwienie, że po studiach nie ma pracy, papierkiem można się podetrzeć, a polskie uczelnie są nic nie warte...

Odpowiedz
Udostępnij