Piekielny kierowca...
Jadę sobie do pracy. Rowerem. Najpierw wzdłuż ruchliwej szosy (trasa Warszawa-Poznań), skręcam na światłach i dalej wzdłuż spokojniejszej drogi dojazdowej do magazynów. Na tejże drodze przeważnie jeżdżą wielkie ciężarówy, zwane tirami. Ale, jako że zbliżała się 8 rano, to i osobówek sporo skręcało.
Nagle zdziwienie...
Dlaczego osiem osobowych samochodów stoi jeden za drugim?
Dlaczego ten TIR stoi, zepsuł się?
Dlaczego drugi, jadący z naprzeciwka, też się zatrzymał?
Otóż kierowca TIRA nr jeden musiał zapytać o drogę. Koniecznie kolegi jadącego z naprzeciwka. Blokując w ten sposób całą szerokość jezdni...
Ledwie ruszyli, a wszystkie osobowe wyprzedziły go jak szalone. Każdy kierowca trąbił. Kierowca TIRA pozdrawiał ich środkowym palcem i wyraźnie był zaskoczony.
Bo to takie niezwykłe, że o 7:50 ludzie się spieszą do pracy...
polskie drogi
Jak długo to trwało? Kwadrans? A może kilkanaście sekund? Dlaczego w Polsce wszyscy jeżdżą, jakby się mieli do arki Noego nie załapać? Skąd ten paranoiczny pośpiech i spontaniczna agresja? Piekielni to byli ci frustraci z osobówek i autor.
Odpowiedz@Fomalhaut: Ze dwie minuty na pewno. Ciekawe, jakbyś zareagował, gdyby kierowca jadący przed Tobą stanął na pogawędkę? No, ale przecież to normalne, że wszyscy mają w diaaaabły czasu i nikt się nigdy nigdzie nie spieszy... Praca nie zając, prawda?
Odpowiedz@singri: Dwie minuty to się zwykle na światłach stoi, czasem dłużej. A wielka ciężarówa z naczepą - to nie smart. Nie tak łatwo zawrócić na wąskiej drodze, w razie pomyłki. Gdyby zaszła taka konieczność, samochody pewnie czekałyby o wiele dłużej, niż te dwie minuty. Prowadzenie tira - to też praca.
Odpowiedz@singri: Nie pogawedke, ale zapytac o droge [chociaz to tez teoria, podejrzewam ze nikt nie slyszal o czym gadaja]. Jakby pomylil to jak mial zawrocic ciezarowka z przyczepa? Bardziej piekielni sa dla mnie kierowcy osobowek co MUSZA wyprzedzic ciezarowke albo kogokolwiek jadacego wolniej, BO TAK. 2 minuty, no bez jaj ze kazdy tak na styk przyjezdza.
Odpowiedz@Fomalhaut: Ja jeżdżę w kurierce sporą 3-osiową solówką. Długie to diabelstwo w cholerę i też często staję po prostu, włączam awaryjne i sorry memory, blokuję pas ruchu. Wolę zablokować drogę nawet na parę minut, niż potem kręcić by zawracać na wąskich drogach. Musicie sobie zdać sprawę - kierowcy osobówek, że ciężarówka to nie rower, to nie obróci w miejscu. Nie raz zła decyzja równa się, nie mam gdzie zawrócić przez najbliższe 10 kilometrów, albo więcej.
Odpowiedzpobawie sie w Wujka Dobra Rada - jeśli tak bardzo śpieszysz sie codziennie do pracy,wstawaj 10 minut wcześniej.Nie musisz dziękować.
Odpowiedz@dido0808: Pewnie. Autora wina, że nie śpi krócej i nie jedzie do pracy wcześniej, bo przecież jakiś niewinny kierowca może sobie zechcieć łamać przepisy ruchu drogowego. Pobłażliwość dla ludzi mających w czterech literach prawo od czasów komuny w ludziach nie umarła, jak widzę.
Odpowiedz@Ara: Nie o to chodzi. Wszystko zależy od tego, jak długo cała sytuacja trwała i czy rzeczywiście tylko pytał o drogę, czy chciał sobie z kolegą pogadać. Autorka napisała, że trwało to ok. dwie minuty, więc uznałbym to za niedogodność, której daleko do piekielności.
Odpowiedz@Ara: Tu już nie chodzi o pobłażliwość dla kretynów, bo to to swoją drogą. Zawsze, ale to ZAWSZE może się przytrafić coś nieoczekiwanego na drodze. Wypadek. Roboty drogowe, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Ulewa, śnieżyca, gęsta mgła - zależnie od pory roku. Zdarzeń losowych do wyboru, do koloru. Wyjazd do pracy, zwłaszcza takiej, gdzie dwie minuty spóźnienia robią różnicę, to proszenie się o kłopoty. Dziesięć minut w zapasie to dla mnie w takim przypadku minimum.
OdpowiedzNajgorsze co istnieje na tym świecie, to brak zrozumienia dla drugiej osoby. ... I pośpiech. Jestem kierowcą więc może wyjaśnię, choć już ktoś wcześniej to powiedział. Tir to nie rower, jeden błąd, zły wjazd i często taka sytuacja kosztuje albo minimum naście minut, albo całkowity paraliż ulicy, zrozumcie to. Dwa. Ludzie nie rozumieją, że kierowca zawodowy najczęściej jest pierwszy raz w życiu w danym miejscu i jest zagubiony. Jeżdżę od paru dobrych lat i przez ten okres może raz na dwa miesiące trafiam do firmy w której już byłem. I wyobraź sobie teraz, że nic nie wiesz, adres masz, ale pod nim jednak firma się nie znajduje, co masz zrobić? Nie wiem jak było w tej sytuacji, ale pieklenie się o 2-3 min. to czysty idiotyzm, serio. Btw. autorze uwierz na słowo: gdyby nie ten tirowiec i masa innych, wszystkie rzeczy które kupujesz... kupowałbyś tylko w dużych miastach bo o wiele wyższych cenach. Debili za kółkiem dużo, tirowcy święci nie są, ale troche zrozumienia...
Odpowiedz