Honda w końcu się sprzedała. Ale dziś o tym kto jej nie kupił. Nie kupił jej Maruda, jak go roboczo z Małżem nazwaliśmy.
Maruda marudził. Maruda marudził przez cały tydzień. Bite 7 dni. Maruda nie dzwonił. Maruda wysyłał smsy. O różnych porach. Wypytywał o wszystko. Na wiele z tych pytań mój Mąż nie znał odpowiedzi, bo nie jest mechanikiem samochodowym. Za to Maruda był nie tylko marudą, ale i znawcą Hond. Powątpiewał w naszą Hondę, bo on już pół roku szuka Hondy dla narzeczonej i nie może znaleźć. Wszystko w smsach. Na kilka sugestii, żeby w końcu przyjechał i zobaczył, przejechał się, odpowiadał że nie, bo on nie wie czy mu się opłaca i zadawał kolejne pytania z zakresu mechaniki --'
Nadeszła niedziela i rozdzwoniły się telefony (w niedzielę więcej osób ma na to czas). Zadzwonił także Maruda. I to Maruda przyjechał jako pierwszy. Mąż jak do niego wychodził, to pod nosem coś mruknął, że wcale mu nie chce sprzedawać tej Hondy, ale z ciekawości zobaczy, co Honda Master ma do powiedzenia w praktyce.
Maruda nie przyczepił się do niczego. Przejechał się, obejrzał z każdej strony i słowem się nie odezwał. W końcu chyba do niego dotarło, że wszystko, co mój Mąż mówił, było zgodne z prawdą.
I wyobraźcie sobie, że Maruda nie chciał podjąć mimo wszystko decyzji sam, tylko powiedział, że przyjedzie z ową narzeczoną za dwie godziny. MM zaprotestował, bo za 15 minut kolejne osoby przyjeżdżają. Maruda nie chciał dać zaliczki, więc Honda nie została dla niego zatrzymana.
25 minut po tym, jak Maruda odjechał, MM wrócił do mieszkania z gotówką i umową sprzedaży. Nabywca był zachwycony, zapłacił, podziękował i odjechał. Można? Można.
MM zawiadomił sms-em Marudę, że Honda została sprzedana.
Odpowiedź Marudy: "Jak to????"
Ano tak to.
Honda Master
nic piekielnego porostu zwykly nieogarniety ciec ktory sam sobie zaszkodzil
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: Bardzo piekielny. Powinien przynieść gotówkę w zębach, o nic nie pytać i jeszcze przeprosić, że jaśnie państwu czas zajmuje.
Odpowiedz@Jorn: a i owszem :) Jaśnie Państwo mieli mnóstwo marudów :) Poprzednia moja historia opowiada właśnie o tym.
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: piekielne może być zasypywanie wiadomościami.
Odpowiedz@Jorn: Czy: 1. Przeczytanie ogłoszenia ze zrozumieniem, 2. zebranie kompletu pytań w kwestiach nie uwzględnionych w ogłoszeniu i zadanie ich w jednej transzy, zamiast rozwlekania tego na kilkadziesiąt SMSów w różnych godzinach w przeciągu tygodnia - to takie wielkie, jaśniepańskie wymogi?
Odpowiedz@Jorn: Obaj z tym powyżej jesteście chyba takie same ciecie jak ten Maruda. Dla Ciebie to normalne, ze facio przez bity tydzień smędzi w smsach o byle gówno zamiast po prostu przyjechać, zobaczyć, ocenić i kupić lub nie kupić? Paru jemu podobnych i człowieka po tygodniu szlag trafi.
OdpowiedzUwielbiam takie sytuacje. Wszystko jest w porządku ale próbuje zbić cenę swoim niezdecydowaniem i w tym czasie okazja mu ucieka. Bezcenne!!!!
OdpowiedzTak to w zyciu bywa, kto pierwszy, ten lepszy, albo - kto za dlugo glowkuje i kombinuje, ten traci okazje. Jasne, jak szklo.
OdpowiedzTo i dobrze się stało. Taki człowiek, jak ten w historii, jest zdolny, po kilku latach użytkowania, zadzwonić z pretensjami, że coś mu tam nie działa, albo piszczy i stuka.
Odpowiedz@sharpy: czasami pytanie wynika z odpowiedzi na poprzedbnie pytaniw
Odpowiedz@pawel78: to fakt - nie powinniśmy odpowiadać na te smsy :/
Odpowiedzczy tylko mnie irytuje nazywanie męża małżem?
Odpowiedz@jagababa91: także lubię określenie: "ten facet, co ze mną mieszka" :)
Odpowiedz@jagababa91: ale o co chodzi? czy to taka wielka obraza zostać nazwanym przez swoją ślubną Mięczakiem? i to z podtypu Muszlowców
OdpowiedzMinus za nazywanie męża "małżem". Kretyński zwyczaj.
Odpowiedzno właśnie: "Jak to???? -przecież ja już polizałem, więc była moja!!!!"
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: xD
OdpowiedzMiałem identyczną sytuację jak sprzedawałem auto. Koleś ze świętokrzyskiego. Dzwonił codziennie przynajmniej 3-4 razy i umówił, że na oględziny w ASO za tydzień(!). Chciał, żebym ogłoszenie z portalu aukcyjnego ściągnął bo go RACZEJ weźmie. Nie zrażony, aukcje zostawiłem. W międzyczasie miałem kilka telefonów. Codziennie dzwonił i pytał o to o tamto. Poprosił o zdjęcie szyb (rocznik czy się zgadza na każdych szybach) a po wysłaniu i odczekaniu godziny zadzwoniłem do niego czy doszło, usłyszałem "wiem Pan co, ja nawet na to nie rzuciłem okiem, ale skoro Pan to wysłał, to pewnie wszystko jest ok". Ręce mi opadły bo specjalnie maszerowałem do auta by zrobić te zdjęcia. Była sobota, dzwoni chłopaczek, ze znalazł ogłoszenie i czy może przyjechać, mówię ok tylko, że będzie ojciec bo ja na uczelni jestem. Przyjechał, ponoć aż wypieków dostał jak zobaczył auto (fajnie zmodzone, wypielęgnowane). Po 20 minutach od smsa od ojca,że przyjechali, dostałem wiadomość, ze auto sprzedane! Nic się nie targował! A maruda, a to może 1500 by Pan spuścił a to, opony do wymiany i też coś spuścić trzeba (?!) - opony 3 letnie, Veredesteiny, z połową bieżnika?! Z bananem na twarzy poinformowałem marudę, że auto sprzedane ;)
Odpowiedz@komono: ja to myślę że większość tych marudzących to zwykli handlarze próbujący jak najwięcej zbić cenę i jeszcze na tym sporo zarobić.
Odpowiedz@komono: piąteczka :)
Odpowiedz