Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może nie powinnam dodawać tej historii, ale być może komuś pomoże. Z…

Może nie powinnam dodawać tej historii, ale być może komuś pomoże.

Z racji tego, że zaczęłam studiować przeniosłam się z małej wsi do dużego miasta. Studiuję zaocznie więc zaczęłam szukać pierwszej pracy.
Znalazłam dość szybko, w małym markecie.
Poszłam na rozmowę, wszystko fajnie, umowa zlecenie, stawka godzinowa też nie najgorsza.

Pracowałam tam dwa miesiące i teraz już nie dziwię się, dlaczego była tam tak ogromna rotacja pracowników. Pierwszą umowę dostałam po kilku dniach od rozpoczęcia. Fajnie. Pracowałam, zarabiałam na mieszkanie, ogólnie sielanka.

W sklepie tym przy kasie stały zdrapki, takie w których można wygrać pieniądze po zdrapaniu pola i przy odrobinie szczęścia. Zdrapki te stały na ladzie w plastikowej szafeczce, niczym nie zabezpieczone, po 10 sztuk każdej a rodzajów było około 20. Zdrapki kosztowały od 2 zł do 10. No każdy wie. Były na wyciągnięcie ręki klienta a raczej złodzieja, jak już pisałam NICZYM niezabezpieczone.

Jak łatwo się domyśleć zdrapki te zostały ukradzione. Z 200 sztuk zostało 5. Oczywiście na mojej zmianie, ja pracowałam na kasie przy której były one sprzedawane. Załamałam się, powiedziałam o tym szefowej na co ona tylko ruszyła ramionami. Gdy zapytałam co mam z tym zrobić ona odpowiedziała że to moja sprawa i ona nie wie. Załamałam się jeszcze bardziej, bo powinnam rozliczyć się z tych zdrapek, a one zginęły więc będę musiała oddać kwotę około 800zł. To był piątek, weekend miałam wolny. Wracając do domu po skończonej zmianie, załamana nie wiedziałam co zrobić. 800zł to prawie moja cała wypłata.

Nie spałam całą, noc. Myślałam co z tym zrobić. Z samego rana zadzwoniłam do sklepu z pytaniem co z tym zrobić i ile mam oddać. Nie znałam wtedy moich praw jako pracownika. Powiedziano mi tylko, że mam czekać do poniedziałku jak przyjdę do pracy. To co się stało opowiedziałam siostrze, ona podzwoniła po ludziach i pytała mnie co mam napisane na umowie. Miałam stanowisko: wykładanie towaru. Nic o kasjerze-sprzedawcy. Nic o odpowiedzialności materialnej.
Siostra kazała mi w żadnym wypadku nic nie podpisywać w sklepie, bo nie mogą żądać ode mnie oddania tych pieniędzy ponieważ ja zgodnie z umową nawet nie pracuję na kasie. Tłumaczyła mi że to nie moja wina, że nie były zabezpieczone a powinny, że sklep powinien to zgłosić do lotto, na policję. A moja szefowa nie zrobiła kompletnie nic.

Tak, w sklepie były kamery, ale tego szefowa też nie raczyła sprawdzić. Po prostu totalnie to olała, myśląc, że oddam pieniądze za te zdrapki. Uzbrojona w wiedzę i z lekkim strachem poszłam w poniedziałek do pracy. Pod koniec zmiany podeszła do mnie szefowa z karteczką i kazała podpisać. Oczywiście powiedziałam że nie. Na kartce było, że biorę zaliczkę z wypłaty na kwotę 730zł, czyli tyle za ile zginęło zdrapek. Nie było natomiast napisane, za co ta zaliczka. Kiedy powiedziałam, że nie podpiszę, szefowej zrzedła mina. Zaprosiła mnie do pokoju socjalnego i zaczęła na mnie krzyczeć, że muszę oddać, że to moja wina że ukradli (wtf?), że nie pilnowałam (tak tak, mam oczy dookoła głowy. Tutaj muszę dodać, że od kasy i od zdrapek musiałam czasem odejść na jakieś 3-4 metry jeśli ktoś chciał ciasto/ciastka/cukierki bo były na wagę).

Grzecznie, bez nerwów odpowiadałam że nie oddam tych pieniędzy, że wiem, że jest na to ubezpieczenie i że to prawie cała moja wypłata i nie będę miała z czego żyć. Ona zaczęła na cały sklep krzyczeć, że są inne sposoby żeby ściągnąć ze mnie te pieniądze. Z racji, że skończyłam już zmianę, przebrałam się i wyszłam.

Poczytałam w Internecie, że nie muszę tego oddawać, mogę postraszyć ją Inspekcją Pracy itp. Na drugi dzień poszłam do pracy mimo, że miałam wolne, powiedziałam, że nie mam nawet umowy na ten miesiąc i jeśli do dziesiątego (był siódmy) dnia tego miesiąca nie dostanę wypłaty, to zgłaszam sprawę do sądu. Bardzo zdziwiona była kierowniczka, że nie mam umowy (kierowniczki były 3) uznała, że tamte musiały zapomnieć i dała mi do podpisania umowę za zeszły miesiąc, który już przepracowałam. Podpisałam, podziękowałam, jeszcze przypomniałam, że czekam na wypłatę i tak oto pożegnałam się z tym sklepem.
Oczywiście całą wypłatę dostałam na konto.

Niedawno rozmawiałam z koleżanką z tej pracy, też się zwalnia, bo pracownice muszę płacić dosłownie za wszystko co zrobią klienci, czasem przez przypadek, czasem nie.

pierwsza praca

by ebuu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar vonflauschig
21 27

Super, otrzymalas swoje pieniadze. A ktoras z Was, tych, co odeszly - zglosila to do PiP? Czy tylko sie cieszycie, ze kasa jest, a inni niech sie tez natna?

Odpowiedz
avatar GorzkaCzekolada
24 30

@ebuu: Ależ mnie takie podejście zwyczajnie wkurza. Pewnie nie ma sensu, pracowałaś na innym stanowisku niż wykazywała umowa, kazali Ci zwracać za ukradziony towar, chociaż tego absolutnie nie mogą, pracowałaś bez umowy ale grzecznie podpisałaś że pracowałaś, aby mieć wypłatę. Ale dałaś im popalić nie? To bez sensu dalsze konsekwencję wobec tego sklepu. A potem oburzenie że rynek pracy jest chu*owy. I będzie.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@zielony_szwin: no ale ej co jej szkodzilo po tym jak juz nie pracowala w tym sklepie, dostala wyplate- zglosic wyludzenie, probe wyludzenia na policji? naslac pip? no jaki problem? lepiej sie zmyc, nie reagowac i pozwolic by dalej szukali naiwnych, ktorych jak widac nie brakuje

Odpowiedz
avatar Face15372
9 23

Poproszę o akapity, ten klocek jest ciężkostrawny :).

Odpowiedz
avatar ebuu
17 23

@Face15372: Okej, już poprawiam :). I dziękuję za uwagę :)

Odpowiedz
avatar Face15372
7 17

@ebuu: Dziękuję.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
21 25

No i bardzo dobrze zrobiłaś. Nawet w najbardziej praworządnym kraju będzie gnojony ten, kto się nikomu nie poskarży. Aha, koniecznie zgłoś sprawę ginących losów. To są druki ścisłego zarachowania, każdy ma numer seryjny i można unieważnić określoną partię. To nie jest taki sam towar, jak np. parę tabliczek czekolady. Zresztą niechęć kierowniczki do zgłaszania tych kradzieży odpowiednim instytucjom daje powód do domysłu, że ma coś wspólnego z tym tajemniczym zniknięciem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
17 17

@Fomalhaut: Dokładnie o tym samym pomyślałam. Jeszcze ten brak chęci do przejrzenia nagrania z monitoringu. Podejrzane...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 13

@Armagedon: nie zawsze warto szukać złych intencji w czymś, co można wyjaśnić zwykłym lenistwem i niekompetencją... Zgłaszanie, monitoring - to zajmuje czas.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lutego 2015 o 8:03

avatar ebuu
1 3

@Fomalhaut: Zaraz po tej sytuacji, szefostwo zmieniło z 10 sztuk każdej zdrapki na 1 sztukę każdej. Polak mądry po szkodzie :)

Odpowiedz
avatar kasan1512
16 16

Typowe przerzucanie ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej na pracownika. Jeśli pracodawca chce mieć ułożone losy w tym miejscu to niech sam ich pilnuje albo liczy się z ich kradzieżą. Skoro było na to ubezpieczenie, to podejrzewam, że kasę mogli ciągnąć od pracownika i od ubezpieczyciela...

Odpowiedz
avatar PablooS
5 5

@kasan1512: Ja tu bardziej myślę, że sama kierowniczka to ukradła/ukryła by naciągnąć na zaliczkę, która pójdzie do jej kieszeni.

Odpowiedz
Udostępnij