Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiejsze dwie sytuacje z polskich dróg, obie z udziałem pojazdów nauki jazdy:…

Dzisiejsze dwie sytuacje z polskich dróg, obie z udziałem pojazdów nauki jazdy:

1) Bytom, ruchliwe skrzyżowanie, ruszam na zielonym i właściwie od razu muszę hamować, bo z bocznej ulicy, ewidentnie na czerwonym (skoro ja zdążyłem być już prawie w połowie niemałego skrzyżowania, nie ruszając zbyt dynamicznie), wjeżdża małe czerwone autko. Jakież było moje zdumienie, kiedy na jego tylnej klapie odczytałem dumne słowa "jazda egzaminacyjna"... Ale o ileż większe było moje zdziwienie, kiedy autko jakby nigdy nic toczyło się dalej, chociaż po drodze były co najmniej 2 stacje benzynowe i przystanek z zatoką, na które egzaminator mógł kazać egzaminowanemu zjechać celem zamiany miejsc z wiadomym wynikiem egzaminu.

Za moich czasów za wjazd na czerwonym świetle i wymuszenie pierwszeństwa egzamin przerywało się natychmiast, w pierwszym miejscu umożliwiającym bezpiecznie zatrzymanie. Czyżby niż demograficzny dotknął już nawet WORDy?

2) Powiatowe miasteczko, tak się złożyło, że miałem coś do załatwienia w centrum, więc mimo istnienia obwodnicy musiałem wjechać w wąskie uliczki pomiędzy starą miejską zabudową. Przez te uliczki toczy się przede mną zestaw nauki jazdy kategorii C+E (ciężarówka z przyczepą). I nie mam pretensji, że toczy się w porywach 20 km/h, w końcu każdy kiedyś zaczynał naukę (choć moim zdaniem instruktor nie powinien wypuszczać na miasto W GODZINACH SZCZYTU kogoś, kto ewidentnie sobie nie radzi, pozwalając mu się najpierw oswoić z zestawem przy mniejszym ruchu). Pretensje mam o to, że:
a) w przyczepie nie działają OBYDWA tylne światła pozycyjne
b) w przyczepie działa tylko jedno światło hamowania
c) przy włączeniu kierunkowskazu robi się tzw. "choinka", czyli świeci/miga wszystko bez ładu, składu i logiki, będąc całkowicie nieczytelne dla kierowcy z tyłu.

Kiedyś również miałem okazję robić prawo jazdy kat. C+E i wówczas każda jazda rozpoczynała się od kontroli oświetlenia pojazdu (i paru innych rzeczy), co zresztą jest podstawowym zachowaniem kierowcy każdej kategorii (wymaganym przepisami). Zastanawia mnie jakość kształcenia w tej szkole jazdy, bo z jednej strony przecież niesprawny sprzęt to dla nich antyreklama, a z drugiej wpajanie przyszłym kierowcom (tym bardziej zawodowym!), że po co dbałość o światła, hamulce, płyny, stan techniczny itp. - ważne, żeby do przodu jechało. A w razie czego "wal po osobówkach".

Jakbym miał podsumować jednym słowem: żenada.

by timo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar k4be
15 15

Sytuacja pierwsza - egzamin zapewne już się zakończył, i kierował egzaminator.

Odpowiedz
avatar timo
9 9

@k4be: na kolejnych światłach staliśmy obok siebie i miałem okazję się przyjrzeć - starszy facet ze smyczą na szyi (zapewne identyfikatorem) i podkładką z papierami siedział na fotelu pasażera, więc raczej był to egzaminator.

Odpowiedz
avatar Rak77
11 11

@timo: bo to był egzamin sponsorowany :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2015 o 19:41

avatar egow
1 1

@k4be: to samo pomyślałem - żaden kursant nie przejedzie na czerwonym, niedoświadczeni kierowcy wymuszają pierwszeństwo, ale czerwone światło odróżnić umieją... Ponadto teraz każdy pojazd egzaminacyjny ma kamery. Żaden egzaminator nie pozwoli, nawet opłacony, zrobić czegoś takiego i zdać egzaminu - po prostu straciłby prace natychmiast. Moze ściemniać, że nie zauważył jak kursant coś źle zrobił, ale przejazd na czerwonym?

Odpowiedz
avatar FelixStark
2 2

@egow: Egzamin zdawałem trochę ponad 2 lata temu, więc trochę procedur jeszcze pamiętam i wygląda to tak, że egzamin praktyczny trwa 45 minut. Egzaminator może skrócić ten czas przez zakończenie egzaminu z wynikiem pozytywnym lub negatywnym. Może również ten czas wydłużyć, ale sprawa tyczy się liczby 45- mianowicie nawet jeśli egzaminator obleje kursanta przed upływem 45 minut jazdy, to ten ma prawo kontynuować jazdę aż do uplywu tego czasu, coś na zasadzie dodatkowego kursu :) Nie jestem tylko pewny czy przejazd na czerwonym nie stanowi wyjątku i czy nie oznacza definitywnej zmiany osoby prowadzącej pojazd. Często bywa też tak, że o negatywnym wyniku egzaminu kursant dowiaduje się dopiero gdy wróci do WORDu, więc chyba nie ma co się spinać :) Możliwe, że po prostu niedoszły kierowca skorzystał z prawa, które mu przysługuje :)

Odpowiedz
avatar egow
0 0

@FelixStark: właśnie o to mi chodzi - autor w historii sugeruje, że niż demograficzny i zda przejeżdżając na czerwonym. Ja uważam, że nawet opłacony egzaminator tego nie przepuści.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 16

"chociaż po drodze był (...) przystanek z zatoką, na które egzaminator mógł kazać egzaminowanemu zjechać" Taak, gratuluję znajomości przepisów PORD. Gdyby to był Twój egzamin też byś oblał.

Odpowiedz
avatar timo
0 12

@simmik: a Tobie gratuluję znajomości realiów. W praktyce bardzo często zamiana po niezdanym egzaminie następuje na przystanku. Zresztą jeśli egzaminowany robi takie numery, jak wjazd na czerwonym i wymuszenie pierwszeństwa, to przerwanie egzaminu w pierwszym bezpiecznym, nawet jeśli niedozwolonym, miejscu jest zapewne mniejszym zagrożeniem, niż kontynuowanie jazdy. Pomijam już fakt, że cytowanie wyrwanych z kontekstu fragmentów wypowiedzi w celu dopasowania ich do tego, co samemu chce się przekazać, trąci poziomem "prasy wysokiego lotu", typu Fakt.

Odpowiedz
avatar martka89
12 12

Nawet zakładając, że nie było miejsca do bezpiecznego zatrzymania, to egzaminator powinien pilnować sytuacji i przy wjeździe na czerwonym od razu zahamować. Przyznaję, że raz sama oblałam egzamin na samym środku ruchliwego ronda i musiałam sama zjechać do najbliższej bocznej uliczki - egzaminatorka wtedy mówiła mi po kolei co mam robić nawet bardziej dokładnie niż wcześniej instruktorzy. Ostatecznie jak ktoś nie umie jeździć na tyle, że oblewa, to tak właśnie powinni reagować egzaminatorzy, bo w sumie ryzykują nawet własne życie :)

Odpowiedz
avatar pawel78
4 4

@timo: widzialem egzaminatora-debila, ktory kazal zatrzymac sie na pasach. W zeszlym tygodniu podczas egzaminu kierowcy 5 razy zgaslo auto. Jakis czas temu kierowca podczas egzaminu na placu WORDu skasowal ogrodzenie i auto - potrzebna byla laweta

Odpowiedz
avatar timo
0 2

@pawel78: jak robiłem B, dobre -naście lat temu, to jedna pani (tuż przede mną, czekałem już w kolejce na placu) pięknie wpakowała się autkiem egzaminacyjnym w betonowe ogrodzenie, na szczęście przed płotem rosła dorodna tuja, która nieco zamortyzowała, a i prędkość była na poziomie piechura, więc straty nie były wielkie. Dosłownie chwilę później (kiedy wyjeżdżałem z placu na miasto) kolejna - tak, też pani - tak zajęła się szukaniem biegu (dosłownie - patrzyła w dół na dźwignię), że nie zauważyła, że samochód z niezaciągniętym "ręcznym" stacza się po niewielkiej pochyłości placu w tył... Sądząc po fakcie, że była tam bariera energochłonna (taka stalowa, jak często przy drogach) i że nie wyglądała ona dziewiczo, to chyba owa pani nie była pierwszą osobą, która spowodowała "zjechanie" autka po placu...

Odpowiedz
avatar pandora
8 8

Co do spostrzeżenia przy pierwszej historii - jeżeli WORDy dopadłby niż demograficzny to właśnie z powodu małej liczby chętnych musieliby częściej uwalać za pierdoły, a nie przymykać oko na łamanie przepisów ;)

Odpowiedz
avatar timo
4 6

@pandora: też tak myślałem, ale słyszałem wersję alternatywną: niż demograficzny - mniej zdających - redukcja etatów w WORDach - obawa egzaminatorów przed skargami - przymykanie oka na błędu na egzaminach.

Odpowiedz
avatar DotykAniola
4 4

Sytuacja pierwsza- egzamin na pewno został zakończony, w samochodach egzaminacyjnych są zamontowane kamery, włączające się automatycznie po włożeniu kluczyka do stacyjki. Nagrania z kamer sprawdzane są komisyjnie, więc w przypadku gdyby egzaminator przymknął oko na takie zachowanie, zostałby zwolniony dyscyplinarnie jak i również czekała by go niemiła wizyta w prokuraturze a następnie w sądzie. W obecnych czasach kursantów oblewa się za dwukrotne zgaśnięcie silnika, bo i na to nie zawsze mogą przymknąć oko.

Odpowiedz
avatar timo
6 6

@DotykAniola: i naprawdę wierzysz, że KAŻDE nagranie jest oglądane? Przecież to nierealne, skoro sprawdzane maja być "komisyjnie", to - zakładając, że "komisja" liczy 3 osoby - w każdy egzamin zaangażowane musiałyby być 4 osoby (instruktor i 3 z komisji). WORDy generalnie są jednostkami, które finansowo wychodzą na plus, więc skoro egzamin kosztuje 140 zł (chyba), z czego trzeba opłacić prąd w budynku, paliwo do auta, utrzymanie nieruchomości, pracowników administracyjnych, wymianę aut co jakiś czas, pensje egzaminatorów i wiele innych rzeczy, to gdzie zostaje kasa na "komisję"? Nawet, jeśli koszty to tylko 50% (a zapewne jest to znacznie więcej), to za 70 zł nie opłacisz pracy 4 osób przez kilkadziesiąt minut - to nie jest Wiesiek spod monopola, który pójdzie pomachać łopatą za 8 zł/h. A może uważasz, że robią to wolontariusze? Podsumowując: piszesz bzdury. Nagrania są przeglądane wyłącznie na wniosek egzaminowanego lub w razie wypadku (ewentualnie innych nieprzewidzianych zdarzeń).

Odpowiedz
avatar kala289
0 0

@DotykAniola: "W obecnych czasach kursantów oblewa się za dwukrotne zgaśnięcie silnika" - 12 lat temu też za to oblewano.

Odpowiedz
Udostępnij