Postanowiłam się zarejestrować, bo nie widziałam tutaj podobnej historii (a czytam od daaawna), może komuś się przyda i nie pozwoli się naciąć.
Jako iż pełnoletnia jestem już od ładnych paru lat,jakiś czas temu postanowiłam zebrać się w sobie i wreszcie dołączyć do zacnego grona kierowców.
(Zaznaczam, że to mój drugi kurs, pierwszy zrobiłam 7 lat temu, ale jako, że byłam młoda i głupia, a budżet nie pozwalał na szaleństwa olałam sprawę. Po przemyśleniu doszłam do wniosku, że bardziej opłacalne jest zrobienie kursu na nowo, niż dokupowanie pierdyliarda godzin i uczenie się wszystkich przepisów na własną rękę, tym bardziej, że w tym czasie dużo się w tej kwestii zdążyło pozmieniać.)
Wybrałam więc szkołę jazdy, pozbierałam wszystkie potrzebne dokumenty, zapłaciłam ile trzeba i rozpoczęłam kurs, miód, malina. Tym bardziej, że zapisałam się razem z Koleżanką - wiadomo, we dwie zawsze raźniej. Wszystko szło świetnie, instruktor sympatyczny, miły, ale przy tym konkretny i - wydawałoby się - kompetentny.
Wszystko szło świetnie, 30godzin teorii pykło, jazdy też szły nawet całkiem nieźle, aż przyszło do egzaminu wewnętrznego z teorii. Idziemy raźno, bo przecież umiemy. Na miejscu przyjmuje nas uśmiechnięty Instruktor, ja siadam do komputera jako pierwsza, odpalam wskazany program i już chcę zaczynać egzamin, kiedy Instruktor nagle wypala:
[I] Ale wie Pani, co będzie jak Pani nie zda?
[JA] (z uśmiechem) No jak to co? Opieprz od Pana i do domu się uczyć!
[I] No tak, ale jeszcze kara oprócz tego.
[Ja i Koleżanka] Jaka kara?!
[I] Finansowa.
Koleżankę zatkało.
[Ja] Co to znaczy kara finansowa? W jakiej wysokości?
[I] 30zł za każdy niezdany egzamin. Dopiero po zapłaceniu tej kwoty można się umówić na kolejny egzamin wewnętrzny.
[JA] Ale ja nie mam przy sobie gotówki. (Nic, że bankomat 10m od szkoły, nie chciałam tak od razu wyskakiwać z pieniędzy, bo ktoś mi powiedział, że mam zapłacić.)
[I] Nie szkodzi, zapłaci Pani następnym razem. Umowa słowna jest również umową wiążącą. Poza tym póki Pani nie zapłaci, to nie zostanie Pani dopuszczona do egzaminu.
Zaznaczam, że 30zł to kwota praktycznie równa kwocie, jaką trzeba zapłacić za egzamin państwowy w Ośrodku Ruchu. A rozmowa dotyczyła tylko egzaminu wewnętrznego, przeprowadzanego w szkole jazdy i nie liczącym się w zasadzie do niczego, przeprowadzanym na testach zgranych z płytki z 'Gazety Wyborczej' czy innego 'Dziennika ...', a jedynym 'zaświadczeniem' o jego przeprowadzeniu i wynikach miało być słowo Instruktora.
Nic to, Koleżanka się poddała na miejscu, ja twardo upieram się przy swoim, że tak, umiem, jestem pewna, chcę podejść do 'egzaminu'. Podeszłam, oblałam. Trudno. To, że pytania były z kosmosu to standard, ale to, że były w nich błędy gramatyczne niepozwalające na zrozumienie pytania już mnie lekko wkurzyło. Smaczku dodał też komentarz Instruktora:
[JA] To kiedy mogę przyjść na następny 'egzamin'?
[I] Jak będzie Pani miała 3 dychy.
W domu zrelacjonowałam wszystko Narzeczonemu. Wspólnie uznaliśmy, że to dziwne i nigdy nie słyszeliśmy, o żadnych dodatkowych opłatach za przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego, ale w sumie ja pierwszy kurs robiłam dawno, Narzeczony prawko ma od ponad 10 lat, przepisy się zmieniają ciągle, może coś przegapiliśmy. Popytaliśmy znajomych, wszyscy robili wielkie oczy.
W końcu padła decyzja: dzwonię do WORDu zapytać. Miła Pani mówi, że oni nie zajmują się nadzorowaniem szkół jazdy, każe dzwonić do Wydziału Komunikacji w mieście, w którym znajduje się szkoła. Ok. Dzwonię więc tam. Miły Pan pyta w czym rzecz. Mówię w skrócie o co chodzi, zaznaczając, że Instruktor jest jednocześnie właścicielem szkoły. Pan wysłuchuje, po czym rzecze tak:
[MP] Proszę mi powiedzieć jak się Pani nazywa, numer kontaktowy do Pani, w której szkole jazdy się to odbyło oraz imię i nazwisko instruktora, który to Pani powiedział.
[JA] (lekko skonsternowana, bo przecież chciałam się tylko anonimowo dowiedzieć a tu się szykuje afera) Nazywam się Taka Owaka, numer 123-456-789, szkoła jazdy Piekielny, instruktor pan Jan Piekielny.
[MP] Dziękuję za informację, pani Taka. Proszę o chwilę cierpliwości, ja skontaktuję się z panem Janem, wyjaśnię zaistniałą sytuację i oddzwonię do pani, dobrze?
[JA] (w lekkim szoku) Dobrze, dziękuję.
Po 10 minutach dzwoni telefon.
[MP] Pani Taka Owaka? Dzwonię w sprawie sytuacji w szkole jazdy Piekielny, którą mi Pani zgłaszała. Przed chwilą rozmawiałem z panem Janem Piekielnym. On twierdzi, że ta kara finansowa to miał być tylko żart, który miał Panią zmobilizować do nauki.
[JA] Aha... Ale wie Pan, ja tam byłam z koleżanką i naprawdę, jeśli to miał być żart to wyjątkowo kiepski, bo żadna z nas tego tak nie odebrała, a i pan Piekielny też się jakoś nie śmiał.
[MP] Wie Pani, jest to pierwsze tego typu zgłoszenie. Jeśli sytuacja się powtórzy wyciągniemy wobec pana Jana odpowiednie konsekwencje, ale w chwili obecnej nie jestem w stanie nic zrobić. Chciałem jednak poinformować Panią, że ani Instruktor, ani właściciel szkoły jazdy nie ma prawa żądać od Pani ŻADNYCH dodatkowych opłat, jeśli zapłaciła Pani ustaloną cenę za kurs. Cena ta nie może się także zwiększyć w czasie trwania rozpoczętego już kursu. Wyjątkiem są materiały dydaktyczne, które może Pani kupić w szkole jazdy, oraz dodatkowe godziny ćwiczeń praktycznych, które mogą się odbyć na Pani życzenie i są dodatkowo płatne. W związku z zaistniałą sytuacją ma Pani prawo w ramach opłaconego kursu przenieść się do innej, wybranej przez Panią szkoły jazdy, a pan Piekielny ma obowiązek wydać Pani całą dokumentację dotyczącą Pani kursu. Gdyby miała Pani jeszcze jakieś wątpliwości, proszę dzwonić, postaramy się to jak najszybciej wyjaśniać.
Parę dni później Koleżanka wybrała się do szkoły po jakieś materiały i nasłuchała się od Instruktora, że "Ta Owaka to się taka miła wydaje, a jak przyjdzie co do czego to mi syfu narobiła w Wydziale Komunikacji!" I że zamiast grzecznie zapłacić, jak mi kazano, to ja nasłałam na niego Urzędników! I że on chciał dla mnie dobrze i był miły, ale skoro ja taka jestem, to dobrze, niech mi będzie, on już ODE MNIE żadnych pieniędzy nie chce!
Koleżanka się zastanawia, czy jej pieniędzmi też gardzi, czy jednak będzie się musiała również pokusić o telefon do WK.
Tak więc moi mili: gdyby ktoś z Was spotkał się kiedyś z procederem dodatkowych opłat za jakiekolwiek 'egzaminy' czy inne dziwadła w szkole jazdy, to wiedzcie, że instruktor/kierownik/właściciel szkoły NIE MA PRAWA tego robić! Nie płaćcie żadnych dodatkowych pieniędzy, a w razie wątpliwości kontaktujcie się z Wydziałem Komunikacji w Waszym mieście!
szkoła_jazdy nauka_jazdy
Dwa pierwsze akapity zbędne, niepotrzebnie wydłużają historię.
Odpowiedz@PooH77: A właściwie to trzy, z czego ten trzeci najbardziej.
Odpowiedz@PooH77: Wiem, wiem... na upartego dałoby się to zawrzeć w trzech zdaniach. Tylko, że chciałam ująć większość szczegółów historii. Jak lubisz w trzech zdaniach - przeczytaj jeszcze raz pierwszy akapit i zastosuj się do ostatniego zdania :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2015 o 19:08
@taka_owaka: A ty przeczytaj raz jeszcze ( a może - po raz pierwszy?) 5. punkt zasad obowiązujących na tym portalu... Te kilka zdań niczego, kompletnie niczego istotnego nie wnoszą do historii, a wydłużają ją bezsensownie. Uwielbiam czytać, codziennie siedzę przy jakiejś książce, ale tu nie o to chodzi, więc porady dla nie lubiących czytać możesz sobie w buty wsadzić - będziesz wyższa.
Odpowiedz@PooH77: mam 183 wrostu, nie potrzebuję :)
OdpowiedzJeżeli Pan chciał takiej opłaty to należało poprosić o paragon lub fakturę z odpowiednim opisem. W przypadku odmowy jest jasne, że to próba wyłudzenia dodatkowych pieniędzy.
Odpowiedz@fizia: Taki był plan B na wypadek, gdyby nie udało się uzyskać żadnych wiarygodnych informacji - pójść, zapłacić i żądać odpowiedniego poświadczenia zapłaty zawierającego zarówno kwotę jak i dokładny opis za co zapłacono :)
Odpowiedzi co nikt nie zawiadomił prokuratury o probie wyłudzenia? a kolezanka tylko słuchała zamiast natychmiast zawiadomic stosowne wladze? skoro nikt nie chce ingerowac tojak w tym kraju ma byc dobrze///
Odpowiedz@voytek: Zawiadomiłam Wydział Komunikacji, który nadzoruje szkoły jazdy i w przypadku skrajnych naruszeń - zamyka szkołę. Poza tym - co jest zawarte w historii - nie miałyśmy pewności, czy tak na pewno nie można, dopiero pan z WK potwierdził moje przypuszczenia.
Odpowiedz@taka_owaka: tak jest jak przyszli kierowcy sa idiotami i wybieraka badziewie. robilem kat.B w LOKu w drugiej polowie '97 i nie zaluje. a instruktor byl dodatkowo nauczycielem fizyki. teoria zdana za pierwszym razem (test z 1-3 poprawnymi odpowiedziami), a jazda za drugim (pelny plac+miasto)
Odpowiedz@pawel78: Istotny jest przede wszystkim instruktor, nie szkoła. Poza tym LOK (gdzie post zajechał mi reklamą) LOKowi nierówny. W moich okolicach raczej bym odradził tą szkołę jazdy poza 1 instruktorem, który po pewnym czasie się stamtąd wyniósł i rozkręcił własny, mały biznes.. Poza tym egzamin teoretyczny zmienił się dosyć mocno od 97 roku, także nie ma sensu porównywanie. No chyba, że chciałeś się pochwalić osiągnięciami :)
Odpowiedz@pawel78: Mądry Polak po szkodzie. Za pierwszym razem wybrałam dużą szkołę jazdy, z ogromnym 'przerobem' kursantów, i mnóstwem reklam. Skończyło się tak, że musiałam się douczać na własną rękę, bo każde zajęcia odbywały się z innym instruktorem na zasadzie 'który akurat jest wolny', a żaden z nich nie wiedział czego mnie nauczył (bądż nie nauczył) poprzednik. W związku z tym kończąc kurs np. plac i parkowanie równoległe miałam opanowane do prefekcji, a nie miałam pojęcia co jest podmaską. Za drugim razem wybrałam więc małą szkołę jazdy, gdzie od początku do końca jest jest jeden instruktor i ma dobre opinie... i też źle.
Odpowiedzbrzmi znajomo.. Olsztyn?
Odpowiedz@ewlinea: Nie, okolice Szczecina :)
OdpowiedzKiedy historia miala miejsce? Obecnie na początku kursu pobiera się z Wydziału Komunikacji numer kandydata na kierowce. Postepy w nauce, w tym wynik wewnętrznego egzaminu teoretycznego są zgłaszane do urzędu. Bez tego nie można rozpocząć zajęć praktycznych. Takie sa przepisy od sierpnia 2014, więc jeśli historia jestw kmiarę świeża to test z płytki dołączonej do gazety brzmi co najmniej podejrzanie.
Odpowiedz@sweetsecrets: Po części masz rację, ale nie do końca. Nie możesz przystąpić do egzaminu teoretycznego na WORD, jeżeli nie masz zaliczonego egzaminu teoretycznego wewnętrznego, natomiast zajęcia praktyczne jak najbardziej mogą być robione. Do egzaminu na WORD, również nie dopuszczą, jeżeli nie zaliczysz egzaminu wewnętrznego praktycznego, czego najczęściej w rzeczywistości nie można nazwać egzaminem, a zwykłą jazdą. Jeżeli chodzi egzamin z gazety to zgadzam się z Tobą w 100%, ośrodki szkolenia kierowców, mają swoje własne testy, które dodatkowo zapisują, czy egzamin został zakończony wynikiem pozytywnym lub negatywnym, ilość procent poprawnych odpowiedzi, oraz liczba poprawnych odpowiedzi. Znajoma robiąc prawo jazdy pod koniec 2012r mówiła, że za jej czasów, było tak samo. Tak więc jedyne co się tak naprawdę zmieniło, to pula pytań, które zazwyczaj są idiotyczne. Jak to powiedział właściciel OSK, w którym odbywałem kurs:"Firma zewnętrzna, zatrudniona do napisania pytań, miała płacone od pytania a nie bazy pytań". Przez co, spotkałem się na egzaminie z pytaniem o minimalną długość drążka dźwigni zmiany biegów, wymiary tablicy rejestracyjnej oraz wymiary nalepki (tej na przedniej szybie) z numerem rejestracyjnym. Informacje świeże, bo egzamin miałem w grudniu zeszłego roku ;)
Odpowiedz@sweetsecrets: Sytuacja miała miejsce jakiś miesiąc temu. Właśnie ze względu na formę egzaminu napisałam, że nie liczy się do niczego. Powinna być 'oficjalna' baza pytań, gdzie przed rozpoczęciem egzaminu wpisuje się swój pesel a po zakończeniu drukuje świstek z danymi osoby zdającej i wynikiem egzaminu.
Odpowiedz@DotykAniola: Obecnie można podejść do egzaminu teoretycznego "z marszu", nie musisz uczęszczać na kurs. Dopiero jak nie zdasz to trzeba grzecznie udać się na wykłady. Jeśli jednak decydujesz się na udział w szkoleniu teoretycznym prowadzonym pzez ośrodek to jak nie zdasz nie powinieneś być dopuszczony do samochodu i w moim ośrodku sumiennie tego przestrzegają (i bardzo dobrze). Zdaję za miesiąc :)
Odpowiedz@sweetsecrets: Chyba jednak nie do końca znasz obowiązujące przepisy. Egzaminy wewnętrzne zdaje się po ukończeniu: -szkolenia teoretycznego -szkolenia z pierwszej pomocy -szkolenia praktycznego. Nie było żadnego obowiązku zgłaszania informacji o postępach w nauce i wynikach egzaminów wewnętrznych... Od stycznia 2013 roku do Wydziału Komunikacji zgłaszano jedynie informacji o terminie egzaminów wewnętrznych, oraz informację o zakończeniu szkolenia. Obowiązek ten został ZNIESIONY w sierpniu 2014 roku. Obecnie aktualizacja Profilu Kandydata na Kierowcę w systemie teleinformatycznym jest potwierdzeniem zdania egzaminów i ukończenia kursu. Kopie arkuszy egzaminacyjnych są przechowywane razem z pozostałymi dokumentami kursanta. Co do państwowego egzaminu możesz go zdawać ile razy Ci się podoba i nikt nie zmusi Cię do udziału w zajęciach z teorii, to Twój wybór i Twoje pieniądze. Oficjalna baza pytań egzaminacyjnych zostanie ujawniona w drugiej połowie roku i będzie zawierać ponad 2000 pytań. A co do baz pytań używanych podczas egzaminów wewnętrznych to większość ośrodków szkolenia kierowców używa takich samych płyt, jakie te które są rozdawane kursantom.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2015 o 16:03
Czy poprzedni kurs skończyłaś? Bo jeśli tak, to nie masz obowiązku zdawać egzaminu wewnętrznego. To że kupiłaś drugi kurs to wyłącznie Twoja sprawa, dla wydziału komunikacji liczy się ten pierwszy, o ile jest ukończony. W grudniu zdawałam testy po 12 letniej przerwie i nikt nie wymagał ode mnie żadnych dodatkowych dokumentów, poza tymi które leżały w wydziale komunikacji.
Odpowiedz@kala289: Tak, wiem o tym, że mogłam po prostu wykupić godziny jazdy i podejść do egzaminu, ale uznałam, że w przeliczeniu na liczbę godzin praktycznych, które musiałabym dokupić, żeby się na nowo nauczyć jeździć, taniej wyjdzie zrobić drugi kurs.
Odpowiedz@taka_owaka: Nie o to chodzi. Kurs jak najbardziej mogłaś wykupić cały, bo to akurat racja że wyjdzie taniej niż same godziny jazdy. Natomiast w dokumentach w wydziale komunikacji figurujesz jako osoba z ukończonym kursem. Nie potrzebujesz żadnego kwita ze szkoły jazdy.
OdpowiedzNaprawdę musiałaś dzwonić po wszystkich świętych, żeby o to zapytać? Wybacz, ale nie ogarniam...
Odpowiedz@AimeeSi: nie ogarniasz czego? Tego, że jak nie wiem , to próbuję się dowiedzieć?
OdpowiedzTak się akurat składa, że ośrodek może pobierać opłatę za każdy kolejny egzamin wewnętrzny po pierwszym niezdanym. Wyobraźcie sobie sytuację, że przychodzi jakiś nieuk, zdaje 10 razy, instruktor musi tracić czas i ma to robić za darmo? Albo egzamin praktyczny? Każdy przejechany kilometr to koszt dla ośrodka, też miał by to ktoś robić za darmo, bo komuś nie idzie? Zastanówcie się :)
Odpowiedz