Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tematy szkolne. Od października starałam się o stypendium. Ponieważ w tym roku…

Tematy szkolne.

Od października starałam się o stypendium.

Ponieważ w tym roku zmienił się regulamin, zapowiadało się na większe utrudnienia, ale tego to ja się nie spodziewałam.

W pierwszych dniach października potruchtałam do dziekanatu z kompletem niezbędnych papierów i... pocałowałam klamkę. Właściwie, żadna nowość, ale z racji tego, że dziekanat funkcjonował tak, jak chciał, a ja miałam plan napakowany ćwiczeniami, tylko dwa razy w tygodniu miałam kilka minut przerwy, by do niego pójść.

Następnym razem miałam więcej szczęścia, pani Sucha (bo tak ją nazywamy) była, nawet mnie przyjęła, po czym nawrzeszczała na mnie, zwracając się do mnie w liczbie mnogiej, że od tego roku dokumenty należy składać w Komisji. I że należy czytać regulamin!

Regulamin czytałam, ledwie pół strony, ani słowa o zmianie miejsca składania wniosków. Dopytuję się jednak Suchej, czy w Komisji wydziałowej czy ogólnej?
Sucha nie wie.

Popytałam, pochodziłam, wniosek w końcu złożyłam. Tzn. oddałam ksero ksera ksera i mam czekać na wprowadzenie danych do systemu, do 15.10 będzie, potem należy dane zatwierdzić, składać papiery.

15.10 idę ponownie do Komisji, bo danych jak nie było tak nie ma, a dziś mija termin składania wniosków. Faceta, który może dane wprowadzać nie ma i nie wiadomo kiedy będzie.

Piszę wniosek o przywrócenie terminu, zostaję zlana ciepłym moczem po całości, bo odpowiedź jaką dostaję, to tylko biadolenie, że z mojej winy przekroczyłam czas na złożenie.

Dane zostały wprowadzone 22.10, zatwierdzam, czekam na potwierdzenie, wiedząc, że i tak jeden miesiąc mam do tyłu, ale może chociaż zwrot dostanę, jeśli przed końcem miesiąca złożę. Dupa tam, zatwierdzone zostaje dopiero 14.11, z kompletem dokumentów i wydrukiem z USOSa muszę się stawić u Suchej, co też robię.
I okazuje się, że komplet jednak nie jest kompletny, bo załączniki mam, ale rozliczenie zarobków rodziców jest potrzebne.
Wnerwiona jestem, bo w regulaminie nic nie ma o tym, nigdy nie żądano tego w przypadku stypendium dla niepełnosprawnych, ale baba nie da się przegadać, więc dzwonię do rodziców, żeby załatwiali, bo potrzebuję. Niestety, nie udało się dosłać wszystkiego do dnia mijającego terminu, więc kolejny miesiąc w plecy.

Ze wszystkimi wnioskami, załącznikami pojawiam się ponownie w dziekanacie. Mam ze sobą wszystko, nawet ksero legitymacji i dowodu, byle mnie nie odesłała.
Ale zamknięte. Z powodu choroby. Na tydzień. W mordę jeża, nietoperza...

W końcu, na początku grudnia, już z ognikami w oczach wpadam do dziekanatu, składam wszystko co trzeba i... dowiaduję się, że ani pierdyliard załączników nie był potrzebny, ani rozliczenie rodziców.
Pytam się, tępoty, po jaką cholerę mi kazała to przynosić, że termin minął - naprawdę, swój zarówno ton jak i język tylko z racji dobrego wychowania hamowałam.

Sucha odpowiada: - A, dużo ludzi było pewnie, to się pomyliłam, jak mówiłam, że trzeba przynieść.

Ale wzięła. Miałam czekać na decyzję. Decyzja przyszła po 15.12, więc pieniędzy nie dostałam, ale zwrot mi dadzą w styczniu, dobra nasza.

Już prawie radośnie piszę do rektora, opisując sytuację, że nie z mojej winy jestem prawie tysiaka w plecy, bo jakby nie było, lwią część tej miesięcznej kwoty wydaję na leki i dojazdy do lekarzy i prywatne wizyty.

Póki co, na odpowiedź jeszcze czekam, ale czemu ja dziś o tym piszę? Ano pieniądze dostałam w styczniu, w lutym również, ale na USOSmaila dostałam dziś wiadomość. Od Suchej.
"Jeśli nie odbierzecie Państwo decyzji, (...) wypłacanie stypendium zostanie wstrzymane" (liczba odbiorców: 1. Znów jestem tłumem).
A czemu to takie zabawne?

Dwa tygodnie temu, gdy byłam decyzję odebrać, Sucha oznajmiła mi, że "akurat się gdzieś jej zapodziała, nie ma czasu na szukanie kartki i macie nie blokować kolejki".

Dziekanat

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Jasiek5
15 17

Myślę że nadeszła pora aby wysmarować pismo do Rektora Uczelni i opisać w nim całość tych perypetii krok po kroku począwszy od października. Zanieść osobiście do sekretariatu Rektora i złożyć je za potwierdzeniem odbioru na kopii pisma.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
4 14

wiem, ze to nie jest fajne ale "stypendium" dzisiaj, to praktyczny egzamin z biurokracji...

Odpowiedz
avatar PizzaPlease
11 13

Przecież za takie coś powinna wylecieć z hukiem i mieć dożywotni zakaz pracy biurowej

Odpowiedz
avatar Melon
10 12

W dziekanacie to chyba za karę ludzie pracują, jak tak czytam te niektóre perypetie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Melon: niekoniecznie. Mam też drugą babkę od spraw studenckich (tyle, że się stypendiami nie zajmuje) i jeśli chodzi o podpięcia, informacje, to kobieta wszystko powie, ba! doradzi, jak trzeba i kłopotów nie robi. A i w zeszłym roku miałam na innym kierunku przyjemną kobietę, która może i studentów nie lubiła, ale była kompetentna. Takie panie Halinki się jednak gdzieś tam trafiają ;)

Odpowiedz
avatar Okocim
-1 1

Czyżby UW?

Odpowiedz
avatar mrkjad
6 10

Jako osoba doświadczona w wykłócaniu się o swoje na uczelni radzę: pisz do ministerstwa (może być mail) a jeśli komisja/dziekanat nie przestrzegała regulaminu to odwołuj się a w razie czego idź do sądu administracyjnego. To twoje prawo i naprawdę warto z niego korzystać. Zwłaszcza ministerstwo jest spoko, bo nawet nie trzeba wychodzić z domu :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@mrkjad: Owszem, tylko tak myślę: jak ja mam to udowodnić, że chodziłam i np. było zamknięte? Że babka "pomyliła się"? Sprawa wygląda tak, jak zaznaczyłam w historii, że ja mogłam tylko dwa razy w tygodniu przychodzić, z racji planu, a zawsze jest argument, że przecież przez kolejne dwa dni też był otwarty dziekanat. I koniec końców, w regulaminie jest zapis o zmianie sposobu składania wniosku (z formy papierowej na elektroniczną i papierową) ale szczegółowych informacji brak. Do rektora piszę, ale podejrzewam, że dalej to nie przejdzie, bo mimo, że na Suchą mam nerwy, to ona nie złamała prawa.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@zegarka: obawiam się, że skoro nie masz żadnych potwierdzeń swoich wizyt to niestety nic nie wskórasz :/ Miałam nieco podobną sytuację - komplet dokumentów złożony w terminie, a jakoś w okolicy końca listopada/początku grudnia pojawiły się decyzje i wyrównania. Pojawiły się u innych, bo u mnie nie. Zaraz następnego dnia poszłam do Działu Pomocy Materialnej dopytać, o co chodzi. Pani uspokoiła, że nie wszystkie wnioski jeszcze rozpatrzone bo coś tam, następne posiedzenie Komisji będzie za 2 tygodnie, proszę przyjść wtedy. Przyszłam - ta sama śpiewka. Trzy razy tak chodziłam, niestety nie żądając przy tym podpisania przez kobietę żadnego poświadczenia, że byłam się dowiadywać. W końcu w połowie stycznia okazało się, że jeden ze składanych przeze mnie dokumentów zaginął (!), oczywiście ani nikt nie poczuwał się do winy, ani do odpowiedzialności, że tyle razy odsyłano mnie z nieprawdziwą informacją. Musiałam donieść dokument jeszcze raz, ale już z nowym wnioskiem - na luty. A stypendium za 4 miesiące przepadło, mało się tam nie rozpłakałam. Oczywiście odwołanie napisane do Komisji niczego nie zmieniło :/

Odpowiedz
avatar jurki2121
1 1

W chwili obecnej mam pracę i jest mi lepiej. Natomiast również studiowałem. Pochodzę z biednej rodziny i musiałem studiować zaocznie jednocześnie pracując na budowie za 5zł/h po 10-12 godzin dziennie. Do miasta uczelnianego miałem 150km i jadąc na zjazd w drodze powrotnej czasem brakowało na bilet (noclegi, jedzenie opłaty uczelniane itd.). Tak było całe studia. W międzyczasie zostałem wych..any kilka razy próbując znaleźć pracę na miejscu. Tak było przez całe studia, potem szukanie pracy (również wiatr w oczy bez szans na dobrą pracę). Na uczelni stypendium nie dostałem ani razu, bo limit wyczerpany na niepełnosprawnych. Pracy nie mogłem znaleźć, bo jakbym może sobie rękę uciął, to dostanę, bo dotacja będzie z pfronu. Tak było zawsze i ubodzy obecnie szukający pracy są dyskryminowani przez swoją "pełnosprawność". Rozumiem pomoc kalekom i upośledzonym, ale jeśli będzie to kosztem tych "na prawdę" zdolnych do pracy, to wszyscy wyjedziemy zagranicę, ciekawe kto wtedy będzie robił na "klasy niepracujące" w tym kraju? Współczuję chorym i kalekom, ale nie można zarzynać dojnej krowy, by nakarmić te jałowe. To właśnie to niszczy nasz kraj - głupota.

Odpowiedz
avatar jurki2121
2 2

Swoją drogą panie w dziekanacie (niemalże na każdej uczelni) faktycznie plan pracy wzięły chyba z naszego sejmu. Powinny mieć co najmniej licencjat, a nie mają. Student jest dla niej, żeby ona miała pracę, ale jednocześnie ma jej dać spokój i nie przychodzić z niczym do niej. Odsyłanie z pokoju do pokoju, a jak już wyjdzie, że się motają, to "bo robicie zamieszanie! Ustawić się, albo wchodzić pojedynczo!"

Odpowiedz
avatar aza246
0 2

Nie rozumiem, jak osoba pretendująca do miana inteligenta nie wie, że istnieje poczta i listy za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Skoro był taki problem z odbiorem pisma, to należało je wysłać. W przypadku braku odpowiedzi wysyłać ponaglenia w ten sam sposób.

Odpowiedz
avatar aza246
2 2

c.d.Wtedy ma się twarde dowody na bezczynność uczelni. I jest o czym pisać do Ministerstwa.

Odpowiedz
Udostępnij