Z pamiętnika pielęgniarki w laboratorium.
Urządzenia elektroniczne mają to do siebie, że niestety czasami się psują. Wiemy o tym, prawda? Po ostatnich dwóch dniach mam nieco inne wrażenie.
W środę rano zepsuła mi się kasa fiskalna. Telefon do serwisu, możliwości naprawy "na odległość" wyczerpane, trzeba oddać do punktu. W tej sytuacji nie mam prawa przyjmować pacjentów na badania odpłatnie, po prostu nie mogę. I nie ma możliwości przysłania paragonu razem z wynikiem, uregulowania należności "z dołu" itd. Nie są to moje wymysły, tylko przepisy.
Rozumiem, że komuś taka awaria mogła pokrzyżować plany, ale bądźmy dla siebie ludźmi. Przez 2 dni nasłuchałam się... Dużo. Poniżej kilka perełek.
Perełka 1.
Wchodzi pan w średnim wieku, po usłyszeniu uprzejmej informacji, że niestety nic nie załatwi, zaczyna mówić podniesionym, agresywnym tonem:
- To dlaczego nie ma o tym żadnej informacji? Do czego to podobne? Ja się tyle w kolejce naczekałem i teraz mi pani mówi, że stałem tu na próżno? (Przed nim była jedna lub dwie osoby, nie więcej).
Prowadzę pana przed drzwi pokoju, które przy wchodzeniu musiał otworzyć (w sensie, że nie wchodził zaraz po kimś, przez otwarte), więc na pewno widział ich "zewnętrzną" stronę, pokazuję dużą, wyraźnie wypisaną kartkę.
Reakcja: "Tak? Jest kartka? Nie zauważyłem".
Po czym wyszedł, ani do widzenia, ani przepraszam, ani pocałuj mnie gdzieś.
Perełka 2.
Pani 50+, ze skierowaniem od lekarza, ale chciała również kilka badań dokupić. Informuję, że z takich a takich przyczyn nie ma możliwości. Ponownie słyszę roszczeniowy ton.
- Ale ja POTRZEBUJĘ je mieć na jutro!
Tłumaczę, że nie mogę nic zrobić, że takie przepisy, jeśli to takie pilne, to tuż obok, w sąsiednim budynku jest szpital i tam wszystko załatwi.
- Ale ja chcę tutaj zrobić badania, a nie pani mi każe gdzieś biegać.
- Nie każę, tylko proponuję. Ja z przyczyn losowych pomóc nie mogę, ale 20m dalej będzie pani bez problemu przyjęta.
- Ale ja nie wiem, gdzie w tym szpitalu jest laboratorium, nie będę biegać i szukać.
Jałowa dyskusja, dużo wielkich słów w rodzaju "bałagan, dezorganizacja" (które moim skromnym zdaniem nijak się mają do sytuacji, ale może się mylę), wyczekujące patrzenie na mnie wzrokiem bazyliszka, jakbym miałam powiedzieć abrakadabra i kasa sama się naprawi.
W każdym razie końcówka rozmowy brzmiała tak:
- Nic nie poradzę, takie rzeczy czasami się psują, pani się nigdy nic w domu nie zepsuło?
- Tak, ale dlaczego zepsuło się jak JA przyszłam?
Trzaśnięcie drzwiami.
Zepsuło się jak pani przyszła zapewne dlatego, że jestem niedobra i zepsuła specjalnie, żeby jej zrobić na złość. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
słuzba_zdrowia
A czy jest jakiś powód dla którego nie można mieć jakiejś kasy w zapasie? Gdzieś ją upchnąć w magazynie i w razie czego nie czekać aż ta "podstawowa" zostanie naprawiona.
Odpowiedz@Byczek1995: To jest mały punkt pobrań, pokój wynajęty od przychodni. Nie ma magazynu, a i z miejscem w samym labo bardzo kiepsko
Odpowiedz@ejcia: trochę słaby argument, bo najmniejsze kasy fiskalne są rozmiarów mniej więcej terminala kart płatniczych. To się da trzymać w niewielkiej szufladzie, i bez problemu przewozić. Po to je zresztą stworzono. Akumulatorek dzięki któremu nie musicie wstrzymywać sprzedaży z powodu braku prądu, to tylko dodatkowy bonus.
Odpowiedz@bloodcarver: taką własnie mam, ale ostatnio musiałam dobrze pogłówkować, gdzie by tu upchnąć dodatkową pieczątkę - datownik. Wielkości trochę ponad pudełko zapałek
OdpowiedzKilka? Co najwyżej dwie..
OdpowiedzCo do perełki nr. 1, to chyba faktycznie wywieszenie informacji o awarii nie byłoby takim wielkim wysiłkiem a dużo ułatwiłoby pacjentom.
OdpowiedzNiewyraźnie napisane, że była kartka w przedsionku?
Odpowiedz@marchewkowe_pole: Ze swojej pracy wiem, ze ludzie przepraszam za słowo, ale nie potrafią czytać. Naprawdę :-(
Odpowiedz@XTamaPotter: Mimo wszystko takich kartek z informacją powinno być więcej (wejście/recepcja/itd)
Odpowiedz@XTamaPotter: wiesz co, po tym jak widzę obłędną ilość i nieaktualność kartek wiszących w placówkach "okołozdrowotnych", to nie dziwię, że ludzie je ignorują.
Odpowiedz@Gregorius: Tak, niech sobie jeszcze na czołach napiszą...
Odpowiedz@takajakas: Za co przepraszasz, bo nie rozumiem...? @marchewkowe_pole: To już teraz wiem, kto jest bohaterem pierwszej akcji.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: dzięki za minusy, ale piszę o tym co widzę, placówki zdrowia są oklejone samymi ważnymi nieaktualnymi kartkami, które najczęściej nas nie dotyczą. Ludzie przyzwyczaili się że i tak o aktualną wersję muszą pytać, bo sytuacja zmienia się 3x dziennie.
OdpowiedzMarudzisz. W normalnym biznesie jest normą rezerwowa drukarka fiskalna, inaczej biznes leży. Wiem, że nie jest fajnie, tak zamrozić sobie forsę, żeby stała i się kurzyła, ale alternatywa jest gorsza.
OdpowiedzSłabiutki serwis. Do mnie przyjeżdża z kasą serwisu i pożycza na czas naprawy. Tak samo ksero czy inne ustrojstwo
Odpowiedz@Rak77: Nie sądzę, żeby serwis pożyczył Ci swoja kasę fiskalną na czas naprawy, ponieważ uruchomienie każdej kasy/drukarki fiskalnej (tzw. ufiskalnienie urządzenia) powoduje jednorazowe i nieodwracalne przypisanie jej do konkretnego nru NIP. W pamięci fiskalnej urządzenia zapisywane są wszystkie transakcje. W przypadku kontroli US musiałbyś lecieć do serwisu po "swój" fragment pamięci fiskalnej - co jest niewykonalne. Chyba, że nie mówisz o kasie FISKALNEJ tylko o zwykłej drukarce paragonów (czego się już chyba nie stosuje - przynajmniej ja od wielu lat nie spotkałem).
Odpowiedz