Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od jakichś dwóch miesięcy szukam pracy. Pomimo studiów dziennych, mam w tym…

Od jakichś dwóch miesięcy szukam pracy. Pomimo studiów dziennych, mam w tym semestrze niewiele zajęć, dlatego pełna spokoju zaczęłam przeglądać oferty. CV rozesłane w kilkadziesiąt miejsc, telefonów z propozycją rozmowy kwalifikacyjnej było kilka.

Telefon 1:
- W takim razie prosimy o stawienie się tego i tego dnia o godzinie 12:00 na rozmowę.
- Wie Pani, mam właśnie o tej godzinie egzamin na uczelni. Czy mógłby to być jakikolwiek inny dzień lub inna godzina?
- Niestety nie, przykro mi.

Może i to nic dziwnego, że to ja się muszę dostosować. Tyle że w wymaganiach oferty był status studenta, a telefon przypadł w sam środek sesji egzaminacyjnej.


Telefon 2:
Wszystko ładnie i pięknie. Praca na cały etat. Mówię o moim braku dyspozycyjności w jeden dzień w tygodnia, który mogę nadrobić w weekend. Pani po drugiej stronie słuchawki mówi, że to żaden problem, weekendy jak najbardziej wchodzą w grę. Przyszłam na rozmowę tylko po to, by dowiedzieć się, że - owszem - jest to problem, a firma w weekend nie działa, do tego każdy pracuje w systemie 8-16, bez nadgodzin lub elastycznego grafiku. Oczywiście, oni również wymagali statusu studenta, ani słowa o konieczności trybu zaocznego.


Telefon 3:
- Pani jest dyspozycyjna od poniedziałku do piątku?
- Nie, jeden dzień w tygodniu muszę być na uczelni. Ale, o ile mi wiadomo, Państwo szukali osoby na pół etatu? Wtedy byłoby to do pogodzenia.
- Nie, nie! My szukamy na cały etat.

Sprawdziłam ogłoszenie. "Pół etatu" stało jak wół, po poprzedniej rozmowie nawet przestałam aplikować na pełne etaty.


Telefony 4 i 5 okazały się ładnie ubranymi w słowa w ogłoszeniu oszustwami dotyczącymi inwestycji emerytalnych, czy wciskaniu elektryczności. Co prawda, moja kandydatura przeszła bez żadnych problemów, ale odmówiłam wciskania ludziom takiego oszustwa, i to jeszcze na własną odpowiedzialność.


Telefon 6 był z dość przyjemnej firmy. Mój wymiar czasu studiów omówiony już podczas rozmowy telefonicznej i podobno nie stanowił problemu, na rozmowie podobnie. Miało być to pół etatu oraz czasami dłużej, w ramach zastępstwa lub przy nawale pracy. Rekruter był na tyle miły, że zadzwonił z odmową. Dowiedziałam się, że wszystko poszło mi dobrze, tylko znaleźli kandydatów, którzy byli bardziej dyspozycyjni ode mnie i to mnie wykluczyło.


Już nie wspominając o tym, jak drastycznie podskoczyła liczba telefonów z "super jedynymi ofertami" lub "zaproszeniami na pokaz garnków", odkąd zaczęłam wysyłać CV numerem telefonu do jednostek oferujących zatrudnienie. Wiele z nich pewnie wystawia ogłoszenia tylko po to, by aktualizować bazę numerów do wciskania takich rzeczy.


Każda z firm, gdzie wysyłałam swoje CV, wpisywała w wymagania lub atuty "status studenta". Nie, nie studenta zaocznego, nie było też ani słowa o dyspozycyjności w każdy dzień tygodnia. W większości też pojawiło się nęcące "elastyczny grafik".
Szkoda tylko, że większość pracodawców widzi w studencie tylko ulgi podatkowe, a nikt nie zwraca uwagi na to, że nie bez powodu te ulgi są - bo zatrudnianie studenta wiąże się z pewnymi ustępstwami w jego kierunku. W ten piękny sposób osoby po studiach tracą możliwość zatrudnienia, a studenci swój czas na aplikowanie na oferty, które w rzeczywistości nadają się głównie dla tych, co edukację już zakończyli.

pracodawcy

by clemcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ziaja
16 18

Mam podobnie, też studiuje dziennie, przez telefon wszystko super extra, nie ma problemu, a na rozmowie nagle wymagają pełnej dyspozycyjności..

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
31 33

student = student niestudiujący orzeczenie o niepełnosprawności = sprawny elastyczny czas pracy = zapiernicz piątek świątek i niedziela wymagane doświadczenie = przyjmiemy syna wicedyrektora Szkoda, że w bagnie tych wszystkich kłamliwych ofert toną te poważne; ale z drugiej strony jest tak samo, na rozmowy ciągle przychodzą wieczni bezrobotni z przekoloryzowanymi CV

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

@PiekielnyDiablik: No niestety, zgadzam się z powyższym. Na studiach dziennych też szukałam pracy dodatkowej w zawodzie zbliżonym do studiowanego kierunku, na jednej z rozmów zostałam odrzucona, ponieważ studiuje i nie jestem dyspozycyjna. W takim razie po co w ogóle zapraszali na rozmowę?

Odpowiedz
avatar PolitischerLeiter14_88
-1 27

bo polscy pracodawcy wgl nie widza w pracownikach ludzi tylko jakies wyjatkowo uporczywe narzedzia zlodziejsko doomagajace sie wyplaty zamiast wspanialej satysfakcji

Odpowiedz
avatar Shi
3 15

Pewnie te wszystkie oferty pracy dla studentów na dziekance, a głupie studenty uczące się myślą, że dla nich :P

Odpowiedz
avatar Shi
7 7

@Shi: widzę, że wyczuwanie sarkazmu w narodzie ginie i obowiązkiem stają się dopiski w stylu "sarkazm mode: off" itp.

Odpowiedz
avatar NocnaMara
6 10

"Status studenta" a nie "bycie studentem" :D Część studentów idzie "na semestr" bo są zniżki, ulgi, pracodawcy chętniej przyjmują...zwłaszcza gdy nasz student na zajęcia nie przychodzi i to jest całkiem pokaźna grupa. Ci "studenci" pośrednio też są winni takiej sytuacji a firmy powinny darować sobie przynajmniej tak rażących, oczywistych kłamstw jak cały etat zamiast połowy. Co do "fałszywych ofert" powinny być za nie kary gdyż jest to jawne wprowadzanie w błąd, możliwe nawet, że kary są ale "kto by to zgłaszał". Według mnie ludzie zawsze gdy na ich niekorzyść przedstawiono ofertę która realnie okazuje się być gorsza np. 7 zł. za godzinę zamiast 9 zł. nigdy nie podejmować takiej pracy (jeśli tylko mogą sobie na to pozwolić) bo to tylko utwierdza w przekonaniu, że kłamstwo może być bezkarne a nawet się opłacać.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
13 15

Kłamliwe opisy, to już zaczyna być męczące, a dotyka wielu branży: "samodzielne mieszkanie", "bezwypadkowy", "w taki sposób zgłasza się do nich więcej ludzi" - genialnie głupie tłumaczenie. Spotykam je na piekielnych w wielu historiach od sprzedawców samochodów, poprzez najem mieszkań, po pracę. Jaki inteligentni marketingowcy wymyślają ciągle taką samą taktykę. Przecież kłamstwo ma krótkie nogi i szybko okazuje się co jest nie tak. Jakie są szanse na sprzedanie czegokolwiek, komuś kto właśnie odkrył, że go oszukują.

Odpowiedz
avatar Draco
4 8

Clemcia szczerze przyznam, że nie sądziłem, że są jeszcze takie osoby jak Ty, które wciąż myślą normalnie i nie poznały jeszcze tego bagna ze sztuczkami pracodawców. Pracodawcy szukając kogoś ze statusem studenta, poszukują osoby której zatrudnienie będzie dla nich tanie. Na początku korzystali z tego prawdziwi studenci i to działało, do chwili, gdy po stronie pracodawców i pracowników nie pojawili się "cwaniacy". Wygląda to tak, że co roku olbrzymie rzesze młodych ludzi idą zdobyć status studenta. Zapisują się na kierunki typu "obieranie bananów", "malowanie trawy" na Wyższych Szkołach Gotowania na Gazie. Część tych kierunków jest BEZPŁATNA i w trybie dziennym, ale za część trzeba płacić. Opłaty te wlicza się w "koszty pracy" takich osób ze statusem studenta. Część takich osób też idzie na normalne uczelnie, ale wybierają tam najmniej wymagające kierunki, na których bez problemu będą przechodzić z semestru na semestr. Takie osoby olewają chodzenie na studia i pokazują się tam kilka razy w semestrze. Czemu? Bo pracują przez 8 godzin dziennie na normalnym stanowisku pracy, tyle, że na umowie zlecenie. Zatrudnianie takich osób opłaca się też pracodawcom bo nie muszą ponosić kosztów jak przy pracownikach zatrudnianych na umowę o pracę. Niestety mamy spaprany system. Ludziom i pracodawcom opłaca się korzystać z "umowy zlecenie" i zerowych opłat za ubezpieczenie w przypadku osób ze statusem studenta. Sam pracowałem, będąc studentem zaocznym i po studiach, na umowę zlecenie. To co robiłem spokojnie można było podciągnąć pod pracę na etacie, ale nikt tego nie robił... bo mi się opłacało pracować w ten sposób. Pracodawce było stać na zatrudnienie kilkunastu pracowników, więc mieliśmy pracę. W umowie ustalaliśmy ilość dni płatnego urlopu jaki nam przysługiwał, a w przypadku zwolnień lekarskich też dostawaliśmy za te dni kasę. Pracodawca podkreślał wielokrotnie, że pracujemy jak na umowie o pracę, więc on nam te rzeczy gwarantuje. Co ciekawe gdyby ten pracodawca chciał zatrudnić nas na umowę o pracę na minimalnej stawce, to musiałby zwolnić 1/3 osób. A my byśmy zarabiali o około 300-400 zł mniej.

Odpowiedz
avatar clemcia
4 6

@Draco: Na samej górze w CV mam wpisany trzeci rok studiowania na czołowym polskim uniwersytecie, do tego w miarę szanowany kierunek. Z tego raczej powinno wynikać, że jakoś na te studia muszę chodzić i nie jestem osobą, która tylko podpiła legitymację i więcej się na uczelni nie pokazała. Dlatego tez dziwi mnie, że oddzwaniają osoby, które szukają tych cwaniaków, którzy na studia poszli tylko dla tańszych biletów i łatwiejszego znalezienia pracy.

Odpowiedz
avatar Kecaw
12 14

Czyli "musisz być 18 latkiem który skończył magistra, przeszedł wszystkie możliwe kursy, zna dziesięć języków, ma orzeczenie o niepełnosprawności ale i tak będzie pracował jakby był co najmniej atletą, studiował ale tylko słownie bo będziesz pracował na cały etat ale płaca jak na 1/4, będzie wyzysk, mobbing wymagane prawo jazdy kat.B i prywatny samochód który będziesz używał w robicie i za benzynę ci nie oddamy. A tak w ogóle to jeszcze ty nam płać to będzie dobrze"

Odpowiedz
avatar NobbyNobbs
8 8

@Kecaw: a potem komentarze, że człowiek to nierób, bo jest tyle ofert pracy.

Odpowiedz
avatar mejoza
1 1

A teraz z innej strony. Chciałam pracować jako pizzer. Ciężka praca mi nie przeszkadza, zarobki w porządku. Zostałam przyjęta praktycznie od razu, rozmowa kwalifikacyjna trwała może 5 minut. Martwiło mnie to trochę że wszystko załatwione jest tak szybko. Co się okazało po tygodniu? Że w ciągu miesiąca ponad 50 osób nie przyszło nawet na dzień próbny, a kilkanaście zrezygnowało po jednym dniu. Dodam tylko, że też jestem studentką w trybie dziennym i nie stanowiło to żadnego problemu.

Odpowiedz
Udostępnij