Ostatnio w mojej okolicy otwarto nową kręgielnię lub raczej coś na zasadzie centrum rozrywki - kręgle, dart, bilard, bar. Nawet się ucieszyłam, bo ze znajomymi lubimy coś czasem wyskoczyć w coś pograć i zawsze fajnie mieć takie miejsce w pobliżu. Wybraliśmy się tam w ostatni weekend.
Pierwsze wrażenie fajne, surowy wystrój a'la amerykańskie bary dla twardych facetów, rockowa muzyka w tle. Chcieliśmy najpierw zamówić drinki, a potem rozejrzeć się i zdecydować, gdzie się usadzić. Podchodzimy do baru, za barem niunia z telefonem w ręce. Kompletnie nie zwróciła na nas uwagi, a gdy kolega ją zawołał i zapytał czy możemy coś zamówić, stwierdziła, że nie jest barmanką, tylko kelnerką i mamy czekać na barmana. Po paru minutach z zaplecza wychodzi barman, przaśny łysiejący grubasek po trzydziestce, który olewając nas równie mocno, co kelnerka, zaczął z nią bezwstydnie flirtować obłapując przy tym jej uda. Na kolejną prośbę kolegi o przyjęcie naszego zamówienia burknął, że mamy sobie znaleźć miejsce to przyjdzie kelnerka z kartami i weźmie zamówienie. Przy barze zamawiać nie można. Aha. Szkoda, że kelnerka nam tego 10 min wcześniej nie powiedziała.
No nic, siadamy sobie, zjawia się kelnerka z notatnikiem i długopisem, bez kart. Na nasze pytanie, czy możemy je dostać oznajmia, że wszystkie są przy innych stolikach. Zamawiamy, koledzy po mocniejszym drinku, ja z koleżanką po koktajlu. Chłopcy na swoje napoje nie narzekali, ja natomiast jako mojito otrzymałam jakiejś słabej jakości alkohol (raczej nie rum) dopełniony najtańszą lemoniadą z marketu i kostką lodu, koleżanka w ramach "pinacolady" - prawdopodobnie ten sam tani alkohol z mlekiem.
Zdenerwowałam się na poważnie, bo sama jako barmanka nie zabieram się za drinki, których nie znam/nie umiem/ nie mam odpowiednich składników. Idę więc do baru z reklamacją, na co facet stwierdza, że "każdy barman ma swój sposób na koktajle". Zaproponowałam mu, aby sam sobie swoje twory wypił, a mi podał whiskey z colą, lecz oddzielnie, bo nie wiadomo, może i to zepsuje przy mieszaniu.
Dla relaksu postanowiliśmy zagrać w darta. Ja rozumiem - lokal nowy, sprzęt może używany, żeby było taniej, ale żeby 3 z 5 automatów do darta działały na zasadzie "rzuć - podejdź do maszyny - dociśnij lotki, aby automat naliczył punkty"? Następna reklamacja na barze, bo automat darmowy nie jest, a nie działa prawidłowo. Reakcja? "Trzeba mocniej rzucać".
Odechciało nam się jakichkolwiek rozrywek w tym lokalu, poprosiliśmy o rachunek. Kelnerka przyniosła i nawet go nam nie pokazując wymieniła sumę, która wydała nam się naprawdę przesadzona, poprosiliśmy więc o łaskawe pokazanie rachunku. Pomijam śmiesznie wręcz wysoką cenę drinków (10-12 euro, gdzie normalnie jest to cena za drinka w naprawdę dobrym klubie, a nie podrzędnym barze), rozumiem naliczenie tych dwóch "Koktajli", których nie wypiłyśmy, ale zaraz, jakie piwa? Jaka pizza? Mówimy więc kelnerce, że w życiu tego nie zamawialiśmy. Niunia oczy jak 5zł i mówi:
- Ale wasi znajomi tak!
- Jacy znajomi?
- No ci, co tu siedzieli...
- Przecież my nie znamy tych ludzi.
- Ale oni sobie wyszli bez płacenia, myślałam, że wy zapłacicie.
- No to są chyba żarty, proszę to odjąć od rachunku.
Zapłaciliśmy oczywiście tylko za swoje zamówienie, niepocieszona kelnerka zaczęła sprzątać stolik obok z niedopitymi piwami i niedojedzoną pizzą. Wychodząc z knajpy zauważyliśmy chłopaków, których rachunek usiłowano nam wcisnąć. Palili najspokojniej na świecie papierosy przez knajpą. Zapytaliśmy więc czy wracają jeszcze do środka. Odpowiedzieli zgodnie, że owszem, że wyszli tylko zapalić. Musieli być miło zaskoczeni widząc opustoszały stolik :)
Kręgielnia
Po pierwsze to chyba oczy nie jak 5 zł, a jak 2 euro, to jest bodajże największa moneta w Eurolandzie. Po drugie - poszła dziunia na możajto i lotki, kilkukrotnie pozwoliła się obrazić i zignorować, zamiast po minucie wyjść trzaskając drzwiami. Zaprawdę gratuluję determonacji i cierpliwości. Po trzecie wreszcie. Mowa o euro, więc ciekaw jestem w jakim to kraju obowiązuje tak wyrafinowany standard obsługi klienta. P.S. A może to miejsce jest pralnią brudnych pieniędzy? Obsługa udaje, że obsługuje, podłe drinki udają te lepsze, automaty udają, że działają.
Odpowiedz@Fomalhaut: Ty i te twoje wysublimowanie komentarze. Odechciewa się na nie odpowiadać. Gdyby był to standard obsługi w kraju, w którym mieszkam, to historia by się tu nie znalazła.
Odpowiedz@Fomalhaut: lokalna waluta w danym miejscu nie ma wpływu na wielkość pięciozłotówki.
Odpowiedz@digi51: NIe chcę za bardzo wchodzić wam między wódkę a zakąskę, ale w tym fragmencie: „kilkukrotnie pozwoliła się obrazić i zignorować, zamiast po minucie wyjść trzaskając drzwiami” IMHO ma rację. :-)
OdpowiedzCiekawi mnie jak skończyła się sytuacja dla tych nieszczęśników, którym sprzątnęli pizzę sprzed nosa... ;)
Odpowiedz@Hancia: Mówiąc szczerze, mnie też :)
OdpowiedzWidać, że ktoś połasił się na "łatwy" zarobek (knajpa) i traktuje klientów jak frajerów i dojne krowy...jak sądzę, do czasu, bo ludzie dość łatwo selekcjonują miejsca do picia i zabawy.
OdpowiedzHue hue hue, założyłem sobie bar wydałem trochę piniądza na rzeczy trzeciej kategorii (co czasem nie jest złe, w zależy jakim stanie to jest) i będę zarabiał miliuny z frajerów! a zaraz? gdzie są klienci ? co ? opłaty? ale że jaki sanepid ? co ?
OdpowiedzMusieli być miło zaskoczeni widząc opustoszały stolik Nie mogli być. Bo opustoszały to nie to samo, co sprzątnięty.
Odpowiedza moze nalezalo wezwadc kierownika a nie barmana? a za probe wyludzenia - wezwac policje!
OdpowiedzTy to chyba masz pecha i piekielnych spotykasz na każdym kroku. Nie kwestionuję absolutnie prawdziwości historii, zastanawiam się po prostu, jak to robisz? Swoją drogą, gdybym zobaczyła pusty stolik z żarciem też bym pomyślała, że klienci wyszli.
Odpowiedz@katarzyna: Na każdym kroku? :D Bo wrzucam historie o chamskich/nieodpowiedzialnych/głupich ludziach i zachowaniach, które można spotkać na każdym kroku? Nie wiem czy chamska obsługa w knajpie czy nieodpowiedzialny współpracownik to coś, co nie zdarza się każdemu? Poza tym, no cóż, takie zajęcia sobie wybieram (sprzedaż na Allegro, korepetycje, gastronomia), gdzie o piekielność nietrudno. A i tak wybieram tylko te, moim zdaniem najciekawsze ;) Uważam, że każdy ma tak naprawdę jakąś piekielność do opowiedzenia - nie każdemu chce się opisywać, a takie niby nieistotne, lecz irytujące sytuacje zdarzają się każdemu.
Odpowiedz@katarzyna: A co do pustego stolika z żarciem - no cóż pracuję w knajpie, jeżeli widzę pusty stolik z żarciem, za które nie zapłacono, pierwsze, co robię to rozglądam się w knajpie i przed knajpą za klientami, którzy przy stoliku siedzieli.
Odpowiedztaa... poradnik jak ubić interes, zanim się na dobre nie rozkręci
Odpowiedz