Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracując w warsztacie samochodowym, jak w każdej innej branży usługowej, można zapoznać…

Pracując w warsztacie samochodowym, jak w każdej innej branży usługowej, można zapoznać się z najróżniejszymi typami ludzi, którzy nas odwiedzają. Sam samochód, trochę jak pies, w jakiś sposób interferuje z osobowością właściciela, ukazując różne ludzkie słabości, pasje i piekielności.
Pokusiłem się o spisanie różnych, czasem pojawiających się (nie zawsze piekielnych) typów Spaliniarzy. I Spaliniarek.

Typowy Janusz. Typowy Janusz zwraca się do mechaników per "ty", domaga się natychmiastowego wjazdu do warsztatu i sprawdzenia, co stuka i puka w jego aucie (Janusz prawie zawsze ma diesla). Po stwierdzeniu, co się zepsuło, Janusz wymaga szczegółowej listy potrzebnych części, które Janusz kupi przez internet, na giełdzie, albo znajomy mu załatwi. Kiedy części już przybędą, Janusz wraz ze szwagrem i kolegą Zdziśkiem wymienią sami "na garażu". Janusz w wersji ekstra (lub jak szwagier nie ma czasu) próbuje, jak szef nie widzi, umówić się "na garażu" z którymś z mechaników, by ten "zrobił mu" za flaszkę, lub inną niewygórowaną sumę pieniędzy.
Szef wyczuwa Januszów jak pies androidy, stosuje wtedy, zarezerwowaną na specjalne okazje broń: "diagnostyka przedserwisowa, 60zł".

Kobieta. Kiedy coś się dzieje z samochodem, kobieta przyjeżdża i mówi co się dzieje. My sprawdzamy. Dogadujemy szczegóły i naprawiamy co trzeba. Jeśli warsztat traktuje kobietę poważnie i nie naciąga na kasę, wykorzystując jej niewiedzę, kobieta staje się stałą klientką. Jeśli poziom usług jest odpowiedni, zaczynają przyjeżdżać koleżanki Kobiety.

Kobieta "Blondynka". W sumie nie wie, czemu przyjechała na warsztat. Chyba coś się dzieje, ale nie wie co. Albo facet jej kazał. Tylko doświadczenie mechaników, ich spostrzegawczość i wnikliwa diagnostyka może uratować Blondynkę i jej auto. W którym właśnie skończyły się hamulce, nie ma oleju w silniku, albo, co gorsza, olej jest, ale wlany do zbiorniczka retencyjnego układu chłodzenia. A`propos oleju. Jeśli załoga warsztatu ma choć odrobinę oleju w głowie, to ona wykonuje wszystkie manewry autem Blondynki w warsztacie i jego okolicy, zwłaszcza, jeśli stoją tam auta innych klientów...

Mężczyzna. Mężczyzna przyjeżdża, bo wie co się stało. Albo co się stanie. Mężczyzna ma już części, wie, co trzeba zrobić, jak, czym i gdzie. I za ile. Czasem rzeczywiście wie. Czasem przywiezione części pasują. Czasem to, co kazał zrobić pomaga. Bywa jednak całkiem często tak, że Szef wypowiada sakramentalną formułę: "a może tym razem my sprawdzimy, co się dzieje?". Albo "niech się pan nie denerwuje, odda pan sprzedającemu, to tylko przesyłka na pański koszt, a my za ten czas, żeby było szybciej, zamówimy pasującą część. W tej samej cenie, przywiozą nam ją za dwie godziny..."

Pan Darmoszka. Pan Darmoszka wcale nie jest biedny. Pan Darmoszka kupił, czasem bardzo drogi, samochód i uważa, że na tym inwestycje muszą się zakończyć. Auto ma jeździć i jeździć - za darmo. Perspektywa wydania choćby złotówki na części i naprawy jest dla Pana Darmoszki równie miła, jak pomysł usunięcia owłosienia łonowego za pomocą miotacza ognia. W świecie Pana Darmoszki istnieją tylko używane części z internetu, no ewentualnie te chińskie, zrobione z najtańszych otrąb ryżowych. On nie przyjmuje do wiadomości, że tłumika nie da się po raz dziesiąty pospawać. To olej się kiedyś wymienia? Te opony mają jeszcze 0,00001mm bieżnika i na pewno wytrzymają jeszcze co najmniej jeden sezon. I że niby dlaczego w naszym warsztacie nie zakładamy używanych klocków hamulcowych? Jak to niebezpieczne? Ktoś już ich używał i były dobre. Kiedy Pan Darmoszka płaci w kasie, ma taką minę, że wiemy to na pewno - jesteśmy złymi ludźmi.

Tuner. Tuner ma zazwyczaj najmocniejszą wersję silnikową danego modelu samochodu. Moc tę już dawno zwiększył. O swoim aucie wie wszystko. Zawsze przywozi swoje części, zazwyczaj bardzo drogie. Zawsze należy robić to, co każe. Można się od niego sporo nauczyć. Pieści nasze uszy słowami "przy 160 mam podsterowność", "niestabilne ciśnienie doładowania przy 5 tysiącach obrotów" albo "drgania przy hamowaniu z 200km/h". Tuner potrafi przyjechać, założyć super drogie tarcze hamulcowe i metaliczne klocki najlepszej firmy, następnie przegrzać je na Track Day`u w weekend i w następnym tygodniu z uśmiechem przyjechać założyć jeszcze droższe. Jak to mawia Guy Martin "Nie ma takiej rzeczy jak tanie ściganie". Otoczony szacunkiem i należycie dopieszczony Tuner staje się wizytówką firmy. Samochody Tunerów, jeśli akurat nie stoją na hali, parkujemy zawsze w widocznym miejscu.

"Tunningowiec". Tunningowiec zazwyczaj posiada kilku(nasto)-letni samochód klasy kompakt z niewielkim i ekonomicznym silnikiem, który kiedyś kupił jego dziadek. W rękach Tunningowca pojazd ten przechodzi metamorfozę i staje się bolidem z Szybkich i Wściekłych. Wnuczek katuje do niemożliwości Bogu ducha winne auto, które dziesięć lat temu zwyciężyło w klasie "ekono" Tygodnika Działkowca. Nalepki "Tunning", "Sport", "Rally" oraz napojów energetycznych z daleka informują innych frajerów na drodze, że nie ma żartów. Przyciemniane szyby, tylne lampy i niebieskie diodki są niezbędne przy prędkościach powyżej 300km/kwartał. Bodykit trzymający się na klej, zipy i słowo honoru budzi zrozumiałą zazdrość innych Tunningowców. Każdy Tunningowiec wie, że nic tak nie zwiększa osiągów pojazdu oraz prestiżu właściciela, jak średnica rury wydechowej. Z tego oto powodu auto Tunningowca posiada wiadrowydech o średnicy większej, niż średnica butli gazowej w bagażniku. Wydech ten zapewnia akustyczne tsunami, porównywalne z pierdzeniem Godzilli. "Tunningowcy" na warsztacie są równie lubiani jak granaty z wyciągniętą zawleczką. Ich pojazdy zazwyczaj są ofiarami licznych przeróbek prosto z forum w necie. Nic już nie da się normalnie zrobić, a dotykanie misternie posklecanych na drut i taśmę klejącą patentów dostarcza emocji, które znają saperzy.

Maniak. Maniak, ogarnięty swą manią posiada irracjonalny samochód. Bez sensu, niepraktyczny, nieekonomiczny. Stary. Nie ma do niego części. Nie ma instrukcji. Konstruktor maniakalnego pojazdu zazwyczaj też był maniakiem i zadbał, żeby jego mechanizmy działały w sposób inny niż w normalnych autach. Taki pojazd w końcu znajduje swego pana. Niczym Jin i Jang stają się swoim dopełnieniem. Maniak zaczyna odyseję po warsztatach, starając się naprawić, poprawić, odrestaurować obiekt swej obsesji.
Większość warsztatów spławia Maniaków. Szybciej i wygodniej zmienić klocki, tłumik i rozrząd w popularnych do bólu autach, niż doktoryzować się nad ikoną motoryzacji lat 70`tych. Są też warsztaty, które dobrze wiedzą, że Maniak chętnie zapłaci za poświęcony czas, pod warunkiem, że coś zostanie naprawione "nareszcie", lub zwyczajnie "dobrze". Nic tak nie koi skołatanego serca Maniaka jak słowa "możemy to dorobić" i "to się da zregenerować".

warsztat samochody usługi klient

by arai
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar lenalena
32 38

Ależ to cudownie się czyta!:)

Odpowiedz
avatar Grav
12 16

Tak sobie na to patrzę i chyba jestem gdzieś pomiędzy "mężczyzną" - bo zazwyczaj wiem co może mojemu autku dolegać, ile to mniej-więcej kosztuje, ale zdarzyły mi się i pomyłki; a "januszem", bo faktem jest, że ostatnio sobie próbowałem części kombinować - przynajmniej póki się nie okazało, że warsztat te części ma za jakieś 15% pieniążków więcej, ale za to bez zawracania mojej głowy kompatybilnością. Kilkunastoletnie Mitsu z jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie silników z tamtych lat, mam nadzieję, nie kwalifikuje mnie jeszcze do kategorii Maniaka? :D Tak czy siak - piękne zestawienie ;)

Odpowiedz
avatar arai
9 9

@Grav: A dlaczego miałbyś nie być Maniakiem? Podziwiam i lubię ludzi, którzy mają dość fantazji i uporu, by mimo trudności jeździć dziwnym autem. Zresztą, starczy zobaczyć, czym przyjeżdża do pracy nasza warsztatowa ekipa, żeby wiedzieć, że żaden Maniak nie zostanie odprawiony z kwitkiem, a wręcz zostanie przyjęty ze zrozumieniem ;) Masz silnik 6G72?

Odpowiedz
avatar hamsterod
1 1

@Grav: Jak tam pompa paliwa?

Odpowiedz
avatar krolJulian
0 2

@hamsterod pompa już pękła... :D

Odpowiedz
avatar Grav
4 4

@arai: Nie wiem dokładnie jakie oznaczenie - 1.8GDI z mojej, laika, perspektywy ;) @hamsterod: pompa akurat odpukać ciągnie dobrze, przepustnicy nieco odbija - odpuszcza gaz z opóźnieniem w stosunku do puszczenia pedału i chyba generalnie dolot jest zawalony nagarem, bo podejrzanie dużo paliwa ciągnie, no ale to się zobaczy po rozrządzie i filtrach, bo póki co to niedawno ślicznotę kupiłem :P

Odpowiedz
avatar arai
6 6

@Grav: 1.8GDI to 4G93, czyli witajcie w świecie bezpośredniego wtrysku benzyny. Przełomowy silnik. Moim niespełnionym marzeniem jest 6G72T, czyli 3.0 V6 biturbo. Ten silnik jest w Mitsubishi 3000GT. Najbardziej maniackim Mitsubishi w historii tej marki.

Odpowiedz
avatar hamsterod
0 0

@arai: Obstawiałem 1,8GDI i trafiłem. Pompa potrafi sięgnąć strasznie po kieszeni - do 3k złociszy.. Silnik nie był przełomowy, ale był ciekawym polem doświadczalnym. Jak dla mnie znamienite było to, że Mitsubishi się z bezpośredniego wtrysku wtedy wycofało. Mitsubishi było pełne sprzeczności pod koniec lat 90 - ciekawa, agresywna stylistyka, silniki z innowacyjnymi rozwiązaniami, ale też i problemami z tego wynikającymi oraz rdza. Widziałem kilka zdjęc Galantów.. od spodu. Piękne auto, ale już Polonezy były chyba lepiej zabezpieczone.

Odpowiedz
avatar Grav
2 2

@arai: Ano, zobaczymy czy nie nazbyt przełomowy. Ma mi jeszcze kilka lat posłużyć, potem marzy mi się hybryda Toyoty - może C-HR wypuszczą do tego czasu :) @hamsterod: Jak już pisałem - odpukać, działa. A rdza... jak na samochód w tym wieku nie ma większych problemów. 2 malutkie plamki na masce i jedna na dachu, 3 drobne miejsca przy nadkolach, podwozie... no jak to podwozie, "rdzawe", ale nie przeżarte ;) A sam silnik... zobaczymy, jak coś poważnego się rozwali to najwyżej się pozbędę i kupię innego "tymczasowego" złomka :)

Odpowiedz
avatar Wredzma
16 18

Taki Maniak pewnie i jest zmorą warsztatów, ale dobrze rozumiem ten typ. Nowe samochody mogą tylko pomarzyć o charakterze niektórych staruszków - sama byłam posiadaczką takiego "auta z duszą" do dziś nie mogę go odżałować. Gdyby było mnie wtedy na to stać, zapłaciłabym każde pieniądze byleby je zatrzymać i nie pozwolić mu zgnić na jakimś szrocie, gdzie pewnie w końcu wylądował. Kiedy o tym pomyślę czuje się, jakbym oddała dobrego przyjaciela do domu starców. Jeśli faktycznie u Was da się coś czasem "dorobić" lub "zregenerować", to chwała Wam za to.

Odpowiedz
avatar arai
11 11

@Wredzma: Pozostaje dać sobie drugą szansę i przygarnąć kolejnego youngtimera. Żyjemy w ciekawych czasach. Samochody będące topem inzynierii sprzed ery plastiku, pseudo-ekologii, ekonomii kryzysu i sztucznego postarzania, czyli mniej więcej z połowy lat 90-tych, są teraz śmiesznie tanie. Można niedrogo znaleźć całkiem kultowy model. Części jeszcze są, mechanicy, którzy pamiętają, jak się je naprawiało - ciągle są do namierzenia.

Odpowiedz
avatar Wredzma
5 5

@arai: Moje obecne skończyło właśnie dwadzieścia lat, więc się "mieści". Tamten samochód (rocznik 1980, trafił do mnie jak miał 14) to kawał życia, podróże, wspomnienia, takie tam - to se ne vrati...

Odpowiedz
avatar arai
4 4

@Wredzma: Moje też ma dwadzieścia :) Czym jeździsz?

Odpowiedz
avatar Wredzma
2 2

@arai: "Prawiewszystkomającym" Fordem Probe. Automatem w dodatku. To pierwsze, najstarsze, to też był ford, ale z innej bajki: dwudrzwiowa Granada z silnikiem V4. "Gadała" tak charakterystycznie, że z zamkniętymi oczami można ją było rozpoznać. Miała ducha i charakter, coś czego nowoplastikowe pudełka nie mają. Wielka, dostojna i niezawodna. Niestety, do czasu. Potem jeszcze kilka okazów się przewinęło, ale żadnego tak dobrze nie wspominam.

Odpowiedz
avatar arai
5 5

@Wredzma: Kochaj go i nigdy nie sprzedawaj! To jeden z najfajniejszych samochodów tej klasy swojej ery! Granady szkoda, ale Probe z tego rocznika ma "to coś", jeśli chodzi o frajdę z jazdy, ubiłaś dobry interes. Może to moja subiektywna opinia, ale wyjątkowo przyjemnie się tym modelem jeździ.

Odpowiedz
avatar Face15372
4 14

wiadrowydech - urocze :)

Odpowiedz
avatar Dominika
22 22

Przepięknie napisany tekst. Bardzo proszę o więcej. Ja sama mieszczę się chyba pomiędzy kobietą a blondynką, zdarza mi się moje auto przyprowadzić do warsztatu ze słowami - coś się dzieje panowie, tu mi tak stuka/szumi/trzęsie i czuję że coś jest nie tak, ale ja moje auta serwisuję w tym samym warsztacie od lat i tam zawsze wiedzą, że jak tak mówię, to pewnie coś się dzieje. Być może jednak ma z tym coś wspólnego również fakt, że mam doświadczenie jako kierowca, przejeżdżając powyżej 40 tysięcy km rocznie. Ale jakby mi auto stanęło w środku lasu, tobym nawet nie próbowała szukać przyczyny, od tego mam mechaników.

Odpowiedz
avatar InuKimi
2 2

@Dominika: Ja to też tak pomiędzy... Ale ja się po prostu kompletnie nie znam na mechanice samochodowej, więc naprawdę wolę pozostawić to fachowcom. :D Zwłaszcza że staż jako kierowca mam zabójczy - pół roku - więc doprawdy... Jak tylko czuje że coś klekocze, moc mniejsza czy cokolwiek - do warsztatu raaaz! :D Ostatnio sama z siebie się śmiałam, że dla mnie cylinder to takie nakrycie głowy... ;)

Odpowiedz
avatar Muszkins
-1 5

Do tych tunerów to bym dodał: Szkoda że tak szybko odchodzą... :)

Odpowiedz
avatar wonsik
18 18

Najlepsze i tak są miksy klientów, taki janusz tuningowiec, to jest dopiero klient. Zwłaszcza, jak dopiero co maturę zdał ;)

Odpowiedz
avatar arai
10 10

@wonsik: Tunningowiec Janusz Darmoszka, widziałem i takiego. To już maksimum gore. W jednej z wcześniejszych historii opisałem jeszcze jeden wybitny typ : Wczasowicz.

Odpowiedz
avatar Wiewior84
4 6

To ja nie wiem jakim typem jestem... Mężczyzna. Na pewno też maniak - volvo 480T, jego konstrukcja, dostępność i ceny niektórych części to po prostu koszmar... Do tego trochę tunera. A jeszcze brakuje mi określenia klienta, który nie dość, że swoje części przywozi często to jeszcze sam na warsztacie je wymienia (nie jestem mechanikiem ale mam mózg i umiem z niego korzystać). O tyle mam fajnie, że warsztat prowadzi mój kolega i po prostu mam dostęp do sprzętu i jego fachowych porad w razie czego. A on w tym czasie może naprawiać auta innym klientom.

Odpowiedz
avatar deepolice
5 7

To może i ja siebie podsumuję: na pewno Kobieta, bo jak się nie znam, to się nie pcham. Dzięki temu mam od wielu lat jeden zaufany warsztat, a i z głównym mechanikiem się zaprzyjaźniłam ;) Dalej - do niedawna byłam dumnym ciulem w golfie (II GTS), teraz pojawił się Misio... Więc chyba coś z Maniaka też jest :) Z Blondynki na pewno też trochę, bo problemy z parkowaniem są :( Świetny tekst. Dzięki!

Odpowiedz
avatar Arnika
4 4

Świetny tekst! :D Zabawny i pięknie napisany :)

Odpowiedz
avatar kreska180
3 3

Bardzo miło się czyta prosimy o więcej

Odpowiedz
avatar kudlata111
10 10

Fantastyczny tekst, masz dar pisania. Jeśli ktoś Ci napisze że w tym nic piekielnego, ignoruj to. Dawaj więcej, miło czytać. (plusik:)

Odpowiedz
avatar wumisiak
9 9

Nie jestem kierowcą i w gruncie rzeczy o samochodach wiem tyle, co o fizyce kwantowej... dlatego nie sądziłam, że ten tekst sprawi mi tyle radości, ile sprawił. Pięknie napisane! :D

Odpowiedz
avatar reinevan
7 7

Świetny tekst, świetnie się czyta i można się uśmiechnąć. Z premedytacją i dumą pozwolę sobie zaliczyć własną, skromną osobę do grupy maniaków (w dużym stopniu własnoręcznie odrestaurowany Ford Capri MK II 2.0 GL z 1981 r.) :D

Odpowiedz
avatar arai
4 4

@reinevan: Piękne auto! Gratuluję i zazdroszczę. Silnik 2.0 V6, pikantny smaczek każdego spalinowego fetyszysty ;)

Odpowiedz
avatar reinevan
4 4

@arai: Jak to znajomy kiedyś stwierdził: ten wóz sam dziewczynom sukienki ściąga. I drobne sprostowanie, oczywiście MK III nie II (gdzieś mi się jedna kreska zapodziała) bo dwójkę produkowali do 1977 r.

Odpowiedz
avatar Rammaq
11 13

Czyta się jednym tchem. Aż człowiek ma ochotę zaśpiewać. Historia błyszczy niczym diament, na żwirowisku wszelkich "autobusówek", "gimnazjałekbanałek", lekarzy-morderców i innego "szokuorazniedowierzania" z karpiem, okraszonego "dysmózgowiem". Ani razu nie użyłeś słowa autko!! Drogi autorze, twoja historia, wywołuje uśmiech na mordzie, a nie rządzę mordu, jak co niektóre piekielne wymysły.

Odpowiedz
avatar Pulpecik
1 5

Fajny tekst. Przypomniał mi wizytę taty w warsztacie. Tata miał usterkę w aucie mianowicie przy 160 albo wyżej słyszał jakiś dziwny dźwięk z silnika. A miał Sienę z silnikiem 1,2 albo 1,4, najmniejszy jaki występował w tym aucie więc taką prędkością przekraczał maksymalną prędkość przewidzianą przez producenta. I był krótki dialog: T: Coś mi w silniku puka przy prędkości 160. M(echanik): w łeb się puknij.

Odpowiedz
avatar arturion37
1 1

Boski tekst! Ale wyszło z niego, że u mechanika zachowuję się jak ,,kobieta,,. Ciekawe.

Odpowiedz
avatar arai
9 9

@arturion37: Kobiety właśnie zazwyczaj zachowują się konkretnie i ...pozwalają pracować. Kobieta przyjeżdża i mówi : "silnik przerywa i szarpie jak jest zimny, świeci się lampka na desce", my robimy swoje, szukamy powodu, używając sprzętu, doświadczenia i dostępu do danych serwisowych, za które Szef płaci. Zamawiamy części, które przywożą nam zazwyczaj tego samego dnia. Naprawiamy/wymieniamy, dzwonimy, że gotowe, dopiero jak sprawdzimy, że wszystko ok. Kobieta odbiera, płaci, jeździ, gwarancję ma, nie martwi się. Przyjeżdża facet i mówi, że zepsuł się czujnik temperatury wody, ten zielony za termostatem. Ma w ręku wydruki z forów i ten czujnik, kupiony w necie po super cenie. On już wie, sprawdzać nie pozwoli, bo jeszcze byśmy chcieli za to pieniędzy. Wymieniamy, bo kazał, okazuje się, że nie pomogło, zaczynają się schody. I kto tu jest bardziej pozytywnym bohaterem?

Odpowiedz
avatar basso
5 5

To ja jestem mieszanką kobiety i mężczyzny, ale bardziej kobiety. Co najlepsze, większość moich kolegów pasowałoby w 100% pod opis kobiety - nie wtrącają się, nie kupują własnych części, nie "wiedzą lepiej", ale jeśli trafią na solidne miejsce to są wierni i polecają dalej. W ten właśnie sposób poznałam mojego ulubionego mechanika, wcześniej borykając się z kilkoma, którzy mnie zwyczajnie oszukiwali. Świetnie piszesz, zamieść więcej! :)

Odpowiedz
avatar samezrp
1 7

To ja teraz proszę o taki sam tekst, z opisami zachowań serwisów. Na początek: -dogadamy się; -nie będzie pan stratny; -to musi tak stukać, 200 się należy; Kto się podejmie? ;)

Odpowiedz
avatar egow
2 2

@samezrp: - tego się nie opłaca robić (w końcu zakup wycieraczki do starego auta to już inwestycja przesadzona) - tutaj to same czenści pińcet złoty (za komplet wycieraczek i filtr powietrza) - panu się wydaje (tu nic nie stuka, wszystko naprawione picuś glancuś) - to tak było (jak pan przyjechał, to już było tu wgniecione)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

Nie mówi sie maniak tylko właściciel alfy

Odpowiedz
avatar arai
2 2

@nanab: Właściciele Alf to osobny gatunek. Alfy nie są maniackie. Maniackie, przy odrobinie myślenia i fachu w rękach daje się zazwyczaj tak ogarnąć, że potem fajnie jeżdżą. Alfy po prostu się psują...

Odpowiedz
avatar BlymV8
3 3

Dawno nie czytałem tutaj tak świetnego tekstu, o motoryzacji mogę czytać godzinami. Ja jestem chyba maniakem bo uwielbiam klasyczne i najlepiej nietypowe samochody. Pierwszym takim samochodem było daihatsu applause kupione przez przypadek. Zaskoczyło mnie swoją dynamiką przez co po jakimś czasie przerobiłem go na amatorskie rajdy. W zeszłym roku jeździłem byłą rządową limuzyną ale każdy warsztat odsyłał mnie z kwitkiem. Teraz jeżdżę amerykańskim vanem również mało znanym. Oprócz wspomnianego vana posiadam jeszcze 31 letnie Audi. Niezawodne jak żaden mój poprzedni samochód. Takie samochody mają w sobie to coś :)

Odpowiedz
avatar andrew78
1 1

Jeszcze ze dwa akapity a portki bym zmieniał! Dobre! Dobrze napisane! :-D :-D :-D

Odpowiedz
Udostępnij