Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielność bywa jak oczyszczenie. Każdy czasem ma prawo pokazać rogi. Czasem nie…

Piekielność bywa jak oczyszczenie. Każdy czasem ma prawo pokazać rogi. Czasem nie ma wyjścia.

W naszym Wesołym Warsztacie pracował Andrzej. Postać nietuzinkowa. Andrzej jest wielkoludem. Spokojnie mógłby startować w zawodach strongmanów. Jest miłym, dobrodusznym człowiekiem, nie przeklina. Nie lubi naprawiać silników i innych drobnych rzeczy, bo ma wielkie ręce i ciężko mu nimi operować w zakamarkach nowoczesnych mechanizmów. Andrzeja specjalnością są zawieszenia. Wszędzie tam, gdzie potrzeba siły - nie ma sobie równych. Siły i precyzji. Andrzej obsługuje komputerową aparaturę do geometrii nawet przez sen. Nastawy geometrii i punkty pomiarowe dla większości popularnych samochodów zna na pamięć.

Czasem zdarzają się oporne śruby i gwinty. Pochłaniacze czasu. A na warsztacie liczy się też czas. Zazwyczaj, jeśli coś nie daje się odkręcić, urywamy, tniemy palnikiem, ucinamy. W zamian dajemy nowe. Nie ma sensu tracić godziny na odkręcenie końcówki drążka, kiedy nowa leży w pudełku obok i czeka na założenie. Uporczywe reanimowanie starych elementów nie zawsze ma sens, ze starości stają się kruche, często serwisówki mają zaznaczone, że elementy montażowe są jednorazowego użytku. Auto wyjeżdża z warsztatu z nowymi, błyszczącymi, my oszczędzamy czas i siły. Everybody wins, jak mawiał Walter White.
Wszystko pięknie, dopóki klient nie widzi, jak krzywdzimy jego "maleństwo".

Niestety, pewnego razu trafił nam się Pan Emeryt. Z niemieckim autem, chyba z powodzi.
Pod spodem było rudo. Rdza atakowała wszystkie elementy zawieszenia. A na remont zawieszenia auto do nas trafiło.
Już po pierwszych próbach stało się jasne, że nic się nie da odkręcić "po dobroci".
A Pan Emeryt nie zostawił nam auta. Był w pobliżu, krążył po warsztacie, wydając gdaczące odgłosy kwoki, baczącej swego pisklęcia, patrzył nam na ręce.
Gdy Andrzej spróbował użyć młotka, by zachęcić śruby do odkręcenia - Pan Emeryt podniósł wrzask. Że to nie traktor, że tak nie można... Już wiedziałem, że nie będzie lekko.

Gdy zobaczył, że zbliżamy się z palnikiem, zaczął się zachowywać, jakbyśmy chcieli oskalpować jego wnuczkę.
Pomimo moich, Andrzeja i w końcu Szefa perswazji - nie chciał się ugiąć. To nic, że wszystkie śruby i inne elementy, które chcieliśmy zbezcześcić, nowe, leżały już na wózku obok auta. Żadnej siły, delikatnie.
Nie po to Niemiec przez dziesięć lat garażował (w jeziorze?) to kombi, żeby teraz krzywdzić je brutalną siłą.

Tak oto spędziliśmy cały dzień czyszcząc, napuszczając modyfikatorami korozji i innymi tajnymi substancjami oraz próbując odkręcać delikatnie, totalnie skorodowane i zapieczone na amen elementy, które i tak były do wyrzucenia. Bez skutku.

Minęło dużo czasu. Pan Emeryt nie opuścił swego stanowiska ani na chwilę. Andrzej zaczynał przeklinać. A robi to tylko wtedy, gdy jest już źle. Zacząłem się obawiać, że Pan Emeryt zaraz zginie, uduszony wielkimi łapami Andrzeja.

Uratowała nas żona. Pana Emeryta ma się rozumieć. Kazała mu przyjść do domu, na chwilę, bezwzględnie i już.
Zabraniając nam dotykać auta, zanim wróci, poszedł.
Jaką scenę zastał gdy wrócił po piętnastu minutach?
Auto było na podnośniku.
Na podłodze pod nim leżały, dymiąc się jeszcze, liczne, poucinane palnikiem, wręcz rozdrobnione, fragmenty elementów zawieszenia.
Pośród pobojowiska, w szerokim rozkroku, z palącym się palnikiem i niewyobrażalnym uśmiechem stał Andrzej. Jak Jack Nicholson z siekierą w Lśnieniu.
Żaden kot jak internet długi i szeroki nie jest w stanie zainscenizować miny szoku i przerażenia Pana Emeryta, po ujrzeniu tej sceny.

Nie znam horroru, w którym dało by się słyszeć tak przerażający śmiech seryjnego mordercy, jakim wybuchnął Andrzej.
Na pytanie Szefa, czy ma zawał i czy dzwonić po pogotowie, Pan Emeryt wyszedł.
Wymieniliśmy co trzeba, ustawiliśmy geometrię. Wszystko jak nowe, w sumie większość faktycznie nowe.
Pan Emeryt odebrał auto następnego dnia, zapowiadając, że poda nas do sądu. Ale więcej o nim nie słyszeliśmy.

To nie był łatwy dzień, ale scena z palnikiem wynagrodziła mi wszystkie trudy i cierpienia. W końcu jak piekielnie, to z ogniem.

warsztat samochody motoryzacja klient

by arai
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Tomek1212
28 28

Znam ten typ ludzi, w takich sytuacjach najczęściej powołuje się na przepisy BHP, jeżeli klient nie posiada aktualnego szkolenia BHP nie ma prawa przebywać na terenie hali napraw.

Odpowiedz
avatar arai
32 38

@Tomek1212: Żadne sposoby pozbycia się gościa z hali nie skutkowały. Prośby, tłumaczenia, BHP, egzorcyzmy - nic. Można było zwyczajnie zrezygnować z roboty, wystawić auto na zewnątrz i kazać spadać. Ale. Kolega pracujący w innym warsztacie zdradził mi ich sekretny sposób na pozbywanie się podobnych gości. W każdym warsztacie jest wielka metalowa strzykawa, służąca do wtłaczania oleju np do skrzyni biegów. Najpierw ostrzegają natręta, że przebywanie na warsztacie może się skończyć pobrudzeniem. Jeśli nie pomaga, napełniają strzykawę przepracowanym olejem, snajper zajmuje strategiczną pozycję pod autem i następuje celny strzał czarną mazią po spodniach delikwenta. Zawsze działa.

Odpowiedz
avatar airedd
14 14

@arai: Nie zawsze działa. Mieliście kiedyś taką akcję, że klient po podstawieniu pojazdu przebiera się w ciuchy robocze,wyjmuje z bagażnika zestaw narzędzi marki YATO, TOYA lub inne MODECO, i oświadcza że pomoże przy naprawie "bo to taniej będzie jak pomogę"?

Odpowiedz
avatar arai
5 5

@airedd: Na taką akcję, pomimo swojego liberalnego podejścia do klientów Szef już by się nie zgodził. Kiedyś jednak mieliśmy akcję, że pomagał nam właściciel. Remontowaliśmy silnik w... motorówce! O ile na silnikach się znamy, to nie mieliśmy zielonego pojęcia jak się obchodzić z motorówką. Jej właściciel musiał nam pomóc wybudować silnik.

Odpowiedz
avatar airedd
8 8

@arai: U nas klient nie ma prawa wstępu na warsztat, a jak się kłóci to się żegnamy. Wolę stracić klienta, niż mieć problemy z Państwowymi Aparatami Ucisku gdyby zdarzył się wypadek osobie nieuprawnionej. Trafiła się Wam motorówka z pionowym silnikiem V6?

Odpowiedz
avatar arai
5 5

@airedd: Rzędowy, czterocylindrowy, poziomy, włoskiej firmy, która już nie istnieje. Trzeba było rozebrać część pokładu i wspornik, trochę instalacji. Całkowity brak części, wszystko dorabiane na zamówienie, albo dopasowywane na wymiar. Robili nam na zamówienie panewki i uszczelkę pod głowicę. Nie wiem, jak ten silnik pracował, kiedy był nowy, ale po remoncie pracował wyśmienicie. Frajda pracować przy takim unikacie.

Odpowiedz
avatar Wiewior84
3 9

Wystarczy tabliczka, że na do pomieszczeń warsztatowych klientom wstęp wzbroniony. Niech czeka w jakimś biurze czy kantorku i tyle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
36 36

Cennik: robocizna 100% jeśli klient patrzy - robocizna 150% jeśli klient komentuje - 200% jeśli pracownik tłumaczy naprawę klientowi - 300% i jest błogi spokój.

Odpowiedz
avatar Songokan
23 25

@zmywarkaBosch: jeśli klient udziela porad - 400%

Odpowiedz
avatar burninfire
16 16

@zmywarkaBosch: dosyć znane :) jeżeli klient zna się lepiej od mechanika - 500% :)

Odpowiedz
avatar Wafeko
5 5

@burninfire: Jesli klient odsuwa mechanika i sam zaczyna naprawiac - 600% :D

Odpowiedz
avatar PewnaTaka
-4 22

Ja rozumiem, że każdy klient to potencjalny pieniążek do skarbonki. Ale jeśli facet nie kce aby jego święte śruby palnikować, nie mogliście odesłać go gdzie indziej?

Odpowiedz
avatar Tomek1212
23 23

Przypomniał mi się jeszcze jeden sposób jaki zastosował mój ówczesny współpracownik Rysiek. Przyjechał klient starą felicją na wymianę szczęk hamulcowych. Gość mega upierdliwy, nie odstępował Ryśka dalej jak na krok. Rysiek podnosi samochód, klient pierwszy jest pod spodem i ogląda podwozie, Rysiek odkręcił koło, klient od razu przyszedł ze szmatką i zaczął wycierać stare bębny hamulcowe. Gdy bęben hamulcowy został zdemontowany klient oczywiście pierwszy wsadza swoje łapy. Rysiek jak to Rysiek nie wzruszony niczym zabiera się za rutynową czynność przy wymianie szczęk hamulcowych, mianowicie wyczyszczenie wszystkiego za pomocą sprężonego powietrza. Możecie sobie wyobrazić jak pył ze startych okładzin pod ciśnieniem 8bar wznosi się w powietrze i osiada wprost na śnieżnobiałej koszuli klienta. Gość chyba zrozumiał aluzję bo resztę czasu spędził na zewnątrz hali.

Odpowiedz
avatar krzysieks
5 11

Okejka za Jacka Nicholsona! :)

Odpowiedz
avatar sapphire101
18 20

Duży plus, za historię, za styl i za 'kwokę baczącą swego pisklęcia' :D!

Odpowiedz
avatar Rammaq
27 27

Historia branżowa(mój ulubiony rodzaj) i do tego napisana, polszczyzną, a nie pomieszaniem języka "bezpolskoznakwego" z "dysmózgowym". Jak najbardziej plus.

Odpowiedz
avatar Meliana
16 16

Gdyby można, dałabym mocne dwa razy - pierwszy raz za piekielność właściwą, a drugi raz za piekielnie dobry styl :) Już dawno się tak nie uśmiałam na tym portalu, dzięki! :)

Odpowiedz
avatar EmerytowanaTruskawka
1 7

A masz może zdjęcie Andrzeja lub emeryta? Może chociaż urywek z monitoringu?

Odpowiedz
avatar arai
10 10

@EmerytowanaTruskawka: Zdjęć chyba nie powinienem udostępniać, ale wyobraź sobie Errola Childress`a z True Detective. Ubrany w roboczy kombinezon stoi w obłokach dymu, z odsuniętymi na czoło okularami spawalniczymi, u stóp ma rozrzucone kawałki rozżarzonej stali. W rękach trzyma palnik, skręcił dopływ tlenu i płomień z małego niebiesko-białego jądra żaru zmienił się w półmetrowy, kopcący na czarno jęzor ognia, którego blask nadaje jego twarzy demoniczny wygląd. I ten śmiech, gargantuiczny, basowy, niosący się po hali warsztatu. Carcosa.

Odpowiedz
avatar arturion37
18 18

Niemiec garażował w jeziorze! - padłem!!!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Trzeba było się z tym bawić... a potem tak zgolić za robociznę, żeby się dziadzio zesrał.

Odpowiedz
avatar Patapon
-2 4

Klient upierdliwy i z rodzaju tego co się nie zna ale i tak wie lepiej. Jednakże jeśli klient sobie coś zażyczy to powinniście postępować tak jak chce. A jak nie chcecie to należało odmówić niewykonana usługi ze względu na niemożność jej wykonania na warunkach właściciela pojazdu.

Odpowiedz
Udostępnij