Odrobinę o różnych standardach obsługi klienta w sklepach.
W pobliżu mojego miejsca zamieszkania znajdują się dwa markety (paręnaście metrów różnicy) - dyskont z owadem w nazwie i sklep z białym kwiatkiem. Ze względów oszczędnościowych robię zakupy głównie w tym pierwszym, jednak czasem zdarza się, że w dyskoncie odrzuca mi kartę (co około cztery razy), a bank twierdzi, że to wina przeciążenia terminali płatniczych. Co dziwne pieniędzy nie można też wybrać z bankomatu przed dyskontem (to obszerny materiał na inną historię), a nie zawsze mam odpowiednią ilość gotówki - wtedy kasjerzy (którzy mnie już w większości znają) z uśmiechem, a przynajmniej uprzejmie stornują cały rachunek lub zmieniają formę płatności.
Gdy z jakiegoś powodu nie mogę pójść do dyskontu, odwiedzam kwiatkowy sklep. Nie zdarzyła mi się wizyta bez jakiegoś problemu. Jakąś praktyką jest podwójne naliczanie produktów - nic drogiego, ot, dwa koncentraty zamiast jednego albo trzy zapalniczki zamiast dwóch. Ze zwrotem tego zawsze są cyrki - osoba obsługująca kasę nabiera wody w usta, mówi, że musi iść po kierownika, wstaje od kasy, biega po sklepie w poszukiwaniu kogoś, kto może wycofać coś na kasie, ja czekam 15 minut, w końcu kasjerka robi to sama i z wyrzutem daje mi moje upragnione 2 złote. Że jak mała kwota to za piątym razem nie będzie chciało mi się czekać i zrezygnuję? Notoryczna pomyłka? Nie wiem. Hitem było, gdy parę plasterków szynki w promocji (jakaś mielonka, nic ciężkiego) ważyło prawie pół kilograma - niestety zauważyłam dopiero w domu. Nie chodziłabym tam, gdyby nie to, że coś trzeba jeść (choćby to był makaron trzy razy droższy niż w dyskoncie).
Parę razy natomiast byłam świadkiem, gdy ktoś przede mną miał problem z płatnościami. To kasjerka się drze (nie prosi) o drobne, to zaznaczy złą płatność i musi coś klikać (zła), ogólnie cyrk.
Moja ulubiona historia wydarzyła się w listopadzie - pewien starszy pan usiłował zapłacić za produkty warte nieco ponad 10 złotych kartą, jednak źle wpisał PIN.
(K)asjerka: No i co karty używa, jak PIN-u nie zna?
(P)an: Przepraszam, proszę o użycie drugiej karty, tym razem zbliżeniowo.
(K): Wymyśla, 12 złotych kartą płacić będzie! Gotówka!
(P): Nie mam przy sobie takiej ilości, proszę o płatność kartą.
(K): Wymyślate to takie...
10 sekund później
(K): NO I TERMINAL MI ZAWIESIŁ.
Klika coś przez parę minut, macha terminalem i mamrocze niezbyt przyjemne słowa pod nosem.
W końcu mówi
(K): Wyciąga z torby produkty, skasuję na nowo, płatność tylko gotówką.
(P): Nie mam gotówki, proszę o kontakt z kierownikiem sklepu.
(K): KIEROWNIKA NIE MA.
Po chwili zwabiony krzykami z jakiegoś zaplecza wyłonił się kasjer (kierownik? nie wiem, nie miał plakietki) ze słowami
(K2): Kasiu, nie denerwuj się, nie warto, idź na zaplecze...
i obsłużył w końcu (P), informując, że możliwość złożenia skargi jest tylko listownie do centrali i "życząc miłego dnia" wyraził nadzieję, że "wrócimy do sklepu ponownie". To był pierwszy raz, gdy słyszałam, by po odejściu od kasy klient otrzymał jakieś pożegnanie. Na ogół na uprzejme "do widzenia" otrzymuje się tylko łypnięcie. Czas? Pół godziny, jeśli nie więcej. Jedna kasa otwarta na cały sklep, kolejka na metry, część klientów odłożyła zakupy i wyszła.
Może tylko mój biały kwiatek ma problemy z podejściem do klienta, ale bardzo zniechęcili mnie do tej sieci. Bo po co mam tam chodzić, skoro za ten sam produkt płacę więcej niż w dyskoncie, a traktują mnie jak jakiegoś śmiecia?
sklepy
W moim mieście jest dokładnie odwrotnie. To właśnie dyskoncie trzeba uważać czy paragon zgadza się z zawartością koszyka, czy cena jest taka jak na półce, poza tym klienci są traktowani jak potencjalni złodzieje (zdarza się, że obsługa żąda pokazania zawartości torebki). Do tego często słychać jak kierowniczka ubliża szeregowym pracownikom. Co sklep to inaczej.
Odpowiedz@kala289: Przypominam, gdyby ktoś tego jeszcze nie wiedział. Żądać okazania zawartości torebki, kieszeni oraz prawo do przeszukania ma tylko policja, a i to w przypadku "uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa". Kasjerka, a nawet sklepowa ochrona moze sobie żądać, ale wy nie musicie takich żądań spełniać. W przypadku tego typu sytuacji należy stanowczo żądać (tak, tu mają obowiązek twoje żądanie spełnić) wezwania policji. Zdaję sobie sprawę z tego, że policja często bywa nierychliwa, ale uwierzcie mi, to się na dłuższą metę opłaci. Seria nieuzasadnionych wezwań policji (oczywiście zakładam, że rzeczywiście nie kradniecie w sklepach) przyniesie skutek w postaci ochłonięcia nadgorliwych kasjerek, czy ochroniarzy. Ja wiem, że pilnowanie sklepu przy sporej liczbie klientów to niewdzięczne zajęcie, ale nie moze ono polegać na losowym wybieraniu i upokarzaniu ofiar.
Odpowiedz@Fomalhaut: Ochroniarz z licencją ma prawo zażądać pokazania zawartości torby. A zachowanie ochroniarzy to kwestia ich kultury osobistej i można złożyć skargę do szefa ochrony (są z firmy zewnętrznej, nie ze sklepu)
OdpowiedzNigdy o ode mnie w Biedrze niczego nie żądano, raz poproszono o pokazanie zawartości siatki. Ja też problemów nie robiłam, uśmiechnęłam się i pokazałam. Gdyby kasjer był nie uprzejmy, możliwe, że zachowałabym się inaczej.
OdpowiedzDo co sklepu z białym kwiatkiem, to ten Tczewski też ma ciągłe problemy z obsługą. Pomijając już fakt, że stoisko z serem i wędlinami jest zaraz obok chemii... Wielokrotnie już zdarzało mi się dowiedzieć, że towar który wg ceny na półce kosztował x, kosztuje jednak więcej. Często nawet zmieniają opakowania [np. z 300 na 200 gram itp] nie zmieniają wywieszonych cen itd. Gdy klient zapomni czegoś zważyć (towary na wagę waży się samemu. nie jestem pewien czy jest na ten temat wystarczająco czytelna informacja przy stoisku), to po prostu jest odsyłany. Co ciekawe - kolejka może wtedy spokojnie poczekać aż zapominalski załatwi co trzeba... Bo instalacja wagi przy kasie jest za droga ;< Zdarzyło mi się też, że towar nabity na kase został 2x. Generalnie kupuje tam tylko wtedy, gdy nie ma już otwartego nic innego w całej okolicy... :|
Odpowiedzskoro płacę drożej niż w dyskoncie Ile płacisz za zapłacenie?
Odpowiedz@ryli: Dziękuję, poprawione... Chyba.
Odpowiedz@Hancia: Nadal nie tak. W sklepie może być drożej, może być taniej, ale płaci się więcej lub mniej.
Odpowiedz@ryli: rzadko ale czasami płacenie też kosztuje :)
Odpowiedz@ryli: Codziennie uczymy się czegoś nowego. Dziękuję, poprawione.
OdpowiedzJeżeli wiesz,że możliwość odrzucenia karty w dyskoncie jest bardzo prawdopodobna,czy nie lepiej już wcześniej przygotować sobie gotówkę? Uparciuch z ciebie który szkodzi tylko sobie, bo widzę iż obsłudze obu sklepów to zwisa i powiewa czy przyjdziesz do nich następnym razem czy nie. Obsługa w moim dyskoncie jest bardzo profesjonalna, tylko klienci są dla nich paskudni. Co do pożegnań... Pierwsza mówię dziękuję i do widzenia. Pewnie mój sposób myślenia jest durnowaty, ale wychodzę z założenia,że to ja powinnam użyć jako pierwsza tych zwrotów grzecznościowych. Bo to ja wchodzę do sklepu a nie obsługa sklepu do mnie.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Wiesz, gdyby bankomaty na przykład wydawały 20, a nie tylko 50, mogłabym wybrać pieniądze. A jeśli wiem, że na koncie mam 90 złotych, a zakupy na pewno będą kosztowały więcej niż 50... W większości wypadków mam gotówkę na wypadek W, ale czasem zdarza się, że po prostu zapomnę albo z jakiegoś innego powodu jej jednak nie mam. Też zawsze witam się i żegnam, tak mnie mamusia nauczyła. Stąd też wiem, że obsługa białego kwiatka nie odpowiada na tego typu grzeczności.
Odpowiedz@Hancia: myślałam,że nie mówisz. Przepraszam, źle zinterpretowałam tekst. Skoro na grzeczność nie potrafią odpowiedzieć, to przestaw się na tryb buraka. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. A w bankomacie twojego banku nie da rady wybrać mniejszej kwoty? Dobrym pomysłem jest odliczenie sobie pewnej kwoty i zrobienie zakupów na miesiąc.
Odpowiedz@Hancia: Po pierwsze, to nie problem zarządzać zakupami by MIEĆ możliwość wypłacenia gotówki z bankomatu, nie bankomatów wina, że tego nie umiesz. A po drugie, jak najbardziej SĄ bankomaty wydający w nominale 20 złotych, tylko trzeba znaleźć (1 na 4 w mojej okolicy na przykład, ale jak najbardziej jest). No ale jak musi się ktoś zainteresować zamiast oczekiwać, że świat poda pod mordkę, to już złe bankomaty i złe sklepy. Na pewno lepiej narzekać.
Odpowiedz@Shakkaho: Nie każdy ma czas na to żeby szukać specjalnie bankomatu, który będzie wydawał w "20", ja zawsze jeśli biorę pieniądze to z tego który jest akurat najbliżej.
Odpowiedz@Shakkaho: Po to jest możliwość płacenia kartą w sklepie by z niej korzystać a nie latać po mieście szukając bankomatu.
Odpowiedz@sla: Odpowiadam wszystkim po kolei. W grę wchodzą tylko bankomaty Euronetu, bo swój 'bankowy" mam dość daleko, a za jedną wypłatę z jakiegokolwiek innego muszę płacić - bodaj dwa złote kary. Mówcie, co chcecie, ale dla mnie to dużo. Poza tym nie napisałam tej historii po to, żeby wywiązała się dyskusja na temat tego, że nie umiem korzystać z bankomatów. Fakt, powinnam mieć zawsze gotówkę przy sobie, ale jej nie mam - tak, jest mi przykro w związku z tym, że przysparzam pracy kasjerom dyskontu, ale to wina mojego banku/przeciążonych terminali/cokolwiek - tak, dzwoniłam do banku w tej sprawie, nic się nie da zrobić. Nie narzekam, że świat jest be, więc nie wiem, skąd tyle jadu w komentarzach. TEMATEM jest podejście do klienta w pewnym sklepie pewnej sieciówki.
Odpowiedz@Hancia: Absolutnie nie masz obowiązku mieć gotówki w portfelu, bo niby dlaczego? Wygodnie jest mieć trochę drobnych, ale tylko to.
OdpowiedzW momencie w którym zorientowałbym się, że ceny są tak kretyńsko zawyżone, znalazłbym ciekawszą alternatywę dla Biedronki. Na pewno jest jakiś sklep relatywnie blisko.
Odpowiedz@PooH77: Jest monopol (nie ma nic poza podstawowymi produktami), dwie budki z pieczywem i podstawowymi produktami (brak możliwości zapłaty kartą, drogo) i SPOŁEM (ceny z kosmosu)...
Odpowiedz@Hancia: Oj tam, dla chcącego... Po drodze z/do pracy, dwa skrzyżowania dalej - obojętnie, byle nie w Stokrotce.
OdpowiedzHistoria piekielna, jednak mam jedną uwagę. Nie można po prostu podać nazw dyskontów/sklepów? Co do pierwszego, wiadomo, że to Biedronka, ale co do drugiego nie mam pewności. Chodzi o Stokrotkę?
Odpowiedz@Astarte25: Piekielni.pl > Zasady > "Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za (...) naruszenie dobrego imienia firmy (...). Archanioł Gabriel, Dobromir i Mistrz Yoda polecają w takich przypadkach odrobinę zmienić nazwę i pozostawić czytelnika w sferze domysłu i kalamburów".
Odpowiedz@Astarte25: Dzięki temu historia nie będzie wyszukana po nazwie firmy, i jest mniejsza szansa na bycie pozwanym.
Odpowiedzwszelkie nieprawidlowosci dotyczace zawyzanie lub zlego nabijania cen nalezy ZGLASZAC OSOBISCIE LUB PISEMNIe w najbliszym odziale PANSTWEJ INSPEKCJI HANDLOWEJ - gwarantuje ci ze kilka mandatow z rzedu oduczy sklep takich praktyk!
OdpowiedzTeż mam Stokrotkę obok. Obsługa jest najlepsza jaką znam, ceny najlepsze w okolicy, zero problemów z kartami. Radzę przestać generalizować bo idiotkę z siebie robisz. Mam też Biedronkę, z bankomatem wszystko w porządku ile razy bym nie używała. Łopatologicznie: przestań generalizować bo idiotkę z siebie robisz. No i oczywiście awanturę sobie obserwowałaś, ale dupy nie ruszyłaś by pomóc oczywiście. Lepiej popatrzeć i mieć czym zabłysnąć w internecie... Poza tym, narzekanie na 'złe wstrętne sklepy z kwiatkiem' i kryptoreklama 'tego kochanego tańszego z owadem' jest żałosna...
Odpowiedz@Shakkaho: Teza jaką głosisz jest całkiem w sensowna, ale jad którym plujesz dyskwalifikuje taką wypowiedz wśród kulturalnych ludzi.
Odpowiedz@Shakkaho Nie zauważyłam, by autorka robiła z siebie idiotkę. Idąc Twoim tokiem myślenia - skoro mówisz, że wszędzie jest ok, to również generalizujesz. A ten jad, to żeby zabłysnąć w Internecie, jak mniemam?
Odpowiedz@Shakkaho: Po co dodałam adnotację na końcu historii? NO PO CO? Cytuję: "Może tylko mój biały kwiatek ma problemy z podejściem do klienta, ale bardzo zniechęcili mnie do tej sieci. Bo po co mam tam chodzić, skoro za ten sam produkt płacę więcej niż w dyskoncie, a traktują mnie jak jakiegoś śmiecia?" "Może tylko mój biały kwiatek ma problemy z podejściem do klienta..." "Może tylko mój biały kwiatek ma problemy z podejściem do klienta..." Wcześniej, gdy pojawiałam się w innych sklepach tej sieci w innych miejscach, żadnych piekielności nie zauważyłam - bo jaka piekielność może się zdarzyć przy kupowaniu butelki wody mineralnej albo paczki ciastek? Od kiedy zaczęłam robić tam zakupy (na początku robiłam, bo mają dobry asortyment - genialne sałatki na wagę, dobry i tani keczup, wybór fiksów do dań, niezła półka z ekologicznym jedzeniem, sałatka z czerwonej kapusty, której nie ma w dyskoncie...), bo zmieniłam miejsce zamieszkania, zaczęły się cyrki. W TYM. KONKRETNYM. SKLEPIE. To przestałam tam chodzić, chyba że w chwili pilnej potrzeby.
OdpowiedzU mnie dokładnie to samo - owad vs francuski express, w owadzie obsługa przesympatyczna, we francuskim nie dość, że ceny z kosmosu, często coś przeterminowane to obsługa wiecznie niezadowolona...
OdpowiedzW Stokrotkach to norma. Plus namolna ochrona plotkująca o kliencie z wykładaczem towaru.
Odpowiedzszczerze? poprosilabym o dane kasjerki i zglosila na policji oszustwo albo chociaz poinformowala co za to grozi :) i spelnila grozbe nastepnym razem. a co.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lutego 2015 o 20:55
U mnie w Stokrotce jest przemiła obsługa, to jedyny sklep, gdzie proszą panie w ciąży na początek kolejki. Bez problu pani mi poleciała skasować warzywa, bo nie wiedziałam, że trzeba. W Biedrze zresztą też są miłe panie albo po prostu obojętne. Ja jako matka z dzieckiem w wózku pakuję zakupy do kosza wózka dziecięcego i nikt mnie nie traktuje jak złodziejki, ochroniarz za mną nie łazi. Jestem zadowolona z obsługi w obu sklepach.
Odpowiedz