Niestety trafiło się, że ja też muszę coś opisać...
Mieszkam w Berlinie ale zdarzyło się, że musiałem wyjechać w okolice Monachium. W tym celu postanowiłem wynająć samochód. Z wyprzedzeniem dokonałem rezerwacji, opłaciłem kartą kredytową i w sumie powinno być w porządku. Dla pewności mimo potwierdzeń na mail i sms, że jest ok, wybrałem się do biura (po części żeby je znaleźć za dnia) i dopytałem, czy wszystko jest w porządku - pani z uśmiechem stwierdziła, że tak. Sprawdziłem stan konta i zobaczyłem, że "skasowali" ok. 200€ z karty, więc spokojnie czekałem do dnia wyjazdu. Auto miałem odebrać w poniedziałek o 6 rano.
W stosownym dniu pojawiłem się chwilę przed czasem (nie lubię się spóźniać) ale kobita widząc, że próbuję się dostać o 5:50 odwracała wzrok. No nic, odsiedziałem na pobliskim przystanku i pojawiłem się punkt 6. Zaczęło się.
Najpierw dowiedziałem się, że zmienili auto na większe ale w tej samej cenie. Niby fajnie ale dla jednej osoby nie potrzebuję ciężarówki, a spalanie stosownie większe. Nieważne. To był tylko zwiastun ciekawostek.
Następna informacja to nakaz opłacenia ubezpieczenia. Tak, na stronie są takie opcje ale wyraźnie oznaczone jako "opcje" a nie wymóg. Przy odbiorze okazało się jednak, że to mus. No nic, naprawdę musiałem jechać więc uznałem, że dopłacę te 40€...
Nie koniec. Okazało się, że muszę jeszcze wpłacić depozyt na wypadek gdybym się spóźnił ze zwrotem. Niby spoko - zrozumiałe, że firma charytatywnie nie działa. Nie rozumiem tylko dlaczego dostałem 3 oddzielne potwierdzenia, że wszystko jest w porządku. Potrafili ściągnąć należność za wynajem z karty, ale już nie pobrali tego depozytu.
Tu dodam, że na karcie kredytowej środków nie trzymam jak nie muszę, bo często płacę przez Internet w różnych serwisach a wiem, że dane karty "lubią wyciekać". Dlatego pytałem, czy wszystko ok kilka dni wcześniej (mógłbym zrobić przelew w razie czego).
Spoko, dopłacę ten depozyt (naprawdę wyjazd był ważny). Wyciągnąłem 150€ w gotówce - nie da się, nie przyjmują gotówki. Już mnie nerwy brały ale podałem drugą kartę (zwykłą płatniczą, gdzie środków mam znacznie więcej i nie korzystam online). Niespodzianka: nie da się - muszę zapłacić kredytówką. Tyle, że przelew z jednej karty na drugą może iść ze 2 dni.
Robi się "wesoło" ale szukam rozwiązania. Mogą mi łaskawie anulować rezerwację (na zwrot mam czekać do 5 dni roboczych) i zrobić nową używając drugiej karty. Tylko, że cena ze 190€ nagle podskoczyła do 240€... No nic, trudno, niech będzie.
Ale nie! Dowód osobisty, paszport, prawo jazdy i karta* to nagle za mało! Mam jeszcze dać potwierdzenie, że mieszkam w Berlinie. Tu wyjaśnię, że w przypadku obywateli UE jest to kartka z tzw. Burgeramt podobna do jakiegokolwiek dokumentu urzędowego i zwyczajnie się tego przy sobie nie nosi jak nie trzeba - choćby dlatego, że to ważny dokument, a zwykła kartka A4 łatwo się niszczy.
Co do wspomnianej karty dodam, że jest wystawiona przez Deutsche Bank (podobnie jak kredytówka) a w tym banku bez niemieckiego meldunku nie da się otworzyć konta (w sumie to nic się bez tego nie da).
W efekcie, mimo szczerej chęci wyjazdu, chęci dopłaty, błyskawicznie rosnących kosztów, auta nie dostałem. Na spotkania nie dotarłem i jestem kilka tysięcy w plecy - nie chodzi nawet o to, że trzymają moje pieniądze dobre 2 tygodnie ale opuszczone spotkania mnie będą kosztować...
Uzasadnienie babiszona w biurze w sumie mnie wręcz bawi teraz (ochłonąłem):
- No przecież zawsze wymagamy.
- To jest w regulaminie (i tu wręcza 30-stronicową książeczkę po niemiecku - rozmawiałem po angielsku akurat).
Teraz wyobraźcie sobie sytuację, gdy jakiś biznesmen (powiedzmy, że z Hiszpanii) przyjeżdża. Trafia do centrum obcego miasta (biuro naprawdę w centrum), przed wyjazdem wszystko opłaca, bo musi dotrzeć gdzie indziej i na miejscu dowiaduje się, że dupa "bo oni zawsze tak robią"...
Trochę się rozpisałem ale unikajcie jakiejkolwiek styczności z tą firmą (nie wiem, czy w innych krajach też tak działają ale lepiej uważać). A ja jak dzisiaj nie dostanę zwrotu (nie interesuje mnie, że niby sobie zaklepali czas do piątku) to jadę do prawnika...
Jakkolwiek wydawałby się ten opis niewiarygodny, to jest prawdziwy. Nie ma na celu "hejtu" tylko ostrzeżenie Was na co uważać w takich sytuacjach...
zagranica Berlin
To chyba jakis niemiecki wymysł. Korzystałam wielokrotnie z Sixta w UK i nigdy w życiu nie miałam problemów.
Odpowiedz@Wizardess: Jak pisałem, może w innych krajach działają w sposób cywilizowany ale w Niemczech mnie zwyczajnie pokonali...
Odpowiedz@Wizardess: Też korzystam z Sixta, tyle że w Austrii. Fakt, mają dodatkowe opłaty, których nie widać przy składaniu zamówienia online (chociażby za wyjazd samochodem poza granicę kraju), ale nigdy nie miałam żadnych problemów ani z wypożyczeniem ani oddaniem samochodu i zdecydowanie nikt nigdy nie chciał ode mnie meldunku. Więcej, nie miałam problemu dając prawo jazdy jeszcze z panieńskim nazwiskiem gdy paszport już miał nowe.
OdpowiedzDla mnie cała ta historia brzmi jak wymysł. Z małymi lokalnymi wypożyczalniami może być problem ale z sieciówką? I to żeby aż taka cała masa dziwnych problemów? "W stosownym dniu pojawiłem się chwilę przed czasem" - pojawiaj się wtedy kiedy są godziny otwarcia, a nie przed czasem i nie będziesz miał problemu. "Tu dodam, że na karcie kredytowej środków nie trzymam jak nie muszę, bo często płacę przez Internet" - ale bzdura, na karcie kredytowej masz dostępny kredyt, a nie środki i o to w tym chodzi. Jeżeli ktoś wejdzie w posiadanie danych do twojej karty to może zrobić zakupy na cały dostępny kredyt na twojej karcie. Albo nie wiesz jak to działa albo zmyślasz. Już to z bankiem i kartą kredytową brzmi tak głupio, że reszty nie chce się komentować.
Odpowiedz@I_Human: chyba, ze jest to wirtualna karta kredytowa pre-paid - wtedy musisz na nią najpierw wpłacić środki, żeby z nich skorzystać.
Odpowiedz@Wizardess: Tu nie wiem, bo nie używam tego. Ale czy nie jest tak, że to służy tylko do płatności internetowych i do tego typu narzędzia w ogóle nie wydaje się fizycznej karty? Ani hotel, ani wypożyczalnia by przecież tego nie zaakceptowały. Zakładam ze autor tej historyjki używał normalnej, klasycznej karty kredytowej tak, jak się to przyjęło rozumieć
Odpowiedz@I_Human: nofakt to jest karta wirtualna, w Polsce przynajmniej. Mam ją w postaci cyfrowej, do płatności. Może w innych krajach wydaje się ją jako normalny plastik, bo w sumie jaka różnica, chodzi tu tylko o zasadę działania.
Odpowiedz@I_Human: Zjawiłem się przed czasem bo jak mówiłem staram się nie spóźniać. Mogę odczekać parę minut w okolicy i nie ma sprawy. Tak. Wiem, że mam limit kredytowy ale wolę mieć te środki na koncie do którego nikt nie ma wjazdu niż na karcie, z której mogą pociągnąć kiedy chcą. To, że to "kredyt" mnie nie interesuje bo zgadnij kto będzie musiał go spłacić. Co do reszty to mogę zapewnić, że ściemy nie ma. Dokumenty z potwierdzeniem, świadkowie z którymi byłem w biurze (nie mówię po niemiecku więc poprosiłem koleżankę), potwierdzenie spotkania... da się znaleźć ale po co? 1. I tak nie uwierzysz. 2. Nie Twoja sprawa w sumie...
Odpowiedz@I_Human:"Tu dodam, że na karcie kredytowej środków nie trzymam jak nie muszę, bo często płacę przez Internet" - ale bzdura, na karcie kredytowej masz dostępny kredyt, a nie środki i o to w tym chodzi. Jeżeli ktoś wejdzie w posiadanie danych do twojej karty to może zrobić zakupy na cały dostępny kredyt na twojej karcie. Albo nie wiesz jak to działa albo zmyślasz." Raczej nie masz pojęcia jak działa taka karta. Używam na co dzień karty kredytowej przedpłaconej (pre-paid). Na takiej karcie nie masz dostępnego kredytu. Możesz dokonywać płatności tylko do wysokości środków dostępnych na karcie czyli tyle ile wpłacisz. Przy płatnościach internetowych używam jej jako karty kredytowej, ale płacąc np. w supermarkecie używam jej jako normalnej karty płatniczej, a nie kredytowej. "Już to z bankiem i kartą kredytową brzmi tak głupio, że reszty nie chce się komentować." Lepiej nie komentuj.
Odpowiedz@lelebr: "Jeżeli ktoś wejdzie w posiadanie danych do twojej karty to może zrobić zakupy na cały dostępny kredyt na twojej karcie" A z czyjego konta Twoim zdaniem ściągną kasę na spłacenie tego kredytu?
Odpowiedz@Moby04: Przepraszam ale w komentarzu odniosłam się do wypowiedzi @I_human. Teraz dopiero zwróciłam uwagę, że chodziło mi dokładnie o komentarz: "Tu nie wiem, bo nie używam tego. Ale czy nie jest tak, że to służy tylko do płatności internetowych i do tego typu narzędzia w ogóle nie wydaje się fizycznej kart" Jeszcze raz przepraszam, ale jak odp. z telefonu czasami coś pokręcę a już nie mam możliwości edycji poprzedniego komentarza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2015 o 11:53
@Moby04: Przecież jeżeli jest jakaś transakcja której sam nie zatwierdziłeś to każdy pożądny bankoddaje tobie poeniądze, po czym należność ściąga skąd potrzeba na własną rękę. Działa to tak smao jak z jakimikolwiek kradzieżami z konta bankowego... Na dobrą sprawę, mogliby Ci się podpiąć pod to drugie konto. Czy to przypadkiem nie przesada?
Odpowiedz@Moby04: Ostatnie moje wyjaśnienie, w odpowiedzi zasugerowałam się fragmentem, że na karcie trzymasz tyle środków ile w danym momencie potrzebujesz, co ma sens przy karcie pre-paid, ale nie przy klasycznej karcie kredytowej. Dopiero z twoich komentarzy poniżej zauważyłam, że używasz normalnej karty kredytowej. Co nie zmienia faktu, że użytkownik @I_human nie ma pojęcia jak działa karta pre-paid, co wynika z tego komentarza: "Tu nie wiem, bo nie używam tego. Ale czy nie jest tak, że to służy tylko do płatności internetowych i do tego typu narzędzia w ogóle nie wydaje się fizycznej karty? Ani hotel, ani wypożyczalnia by przecież tego nie zaakceptowały." Karta pre-paid, której używam jest kartą kredytową, płatniczą i bankomatową.
Odpowiedz@lelebr: Tylko... istnieje taki twór jak 'karta kredytowa prepaid? Zawsze myślałam, że kredytowa to ta z kredytem, są jeszcze debetowe, prepaid, wirtualne i inne, dziwne rzeczy. To, że kartą można płacić przez internet nie oznacza jeszcze, że zasługuje na miano kredytowej.
Odpowiedz@sla: Hehe no właśnie nie istnieje, ale spróbuj się przyznać że czegoś nie używasz to ło ho ho. Ale aż se przeczytałem co to ten pre-paid (przynajmniej taki pożytek z tego) i to jest po prostu normalna karta przedpłacona. Jak widać jednak ignoranctwo ekonomiczne ma tutaj priorytet. Co lepsze wypowiedzi co mnie pobawiły :) @Moby04 "A z czyjego konta Twoim zdaniem ściągną kasę na spłacenie tego kredytu?" Heh nie masz pojęcia jak działa karta kredytowa @lelebr "Raczej nie masz pojęcia jak działa taka karta. Używam na co dzień karty kredytowej przedpłaconej (pre-paid). Na takiej karcie nie masz dostępnego kredytu." Raczej mam pojęcie :) Masz kartę kredytowa bez dostępnego kredytu :D Mistrzostwo @lelebr "Karta pre-paid, której używam jest kartą kredytową, płatniczą i bankomatową." No chyba raczej nie :) Taka ciekawostka, każda karta jest karta płatniczą, nie każda karta płatnicza jest debetową czy pre-paid
Odpowiedz@I_Human: nie produkuj się ;) z doświadczenia (na piekielnych) sama wiem, że niektórym nie przemówisz, że karta płatnicza =/= karcie kredytowej. Trzeba by im narysować "drzewko", gdzie u góry byłby napis "karta płatnicza" i od tego ogonki z "kartą kredytową", "kartą debetową", "kartą pre-paid" itd.
Odpowiedz@I_Human: Może nie mam pojęcia. Przyjmij, że jestem debilem ekonomicznym. Albo i debilem ogólnie. Niemniej jednak polecam spłatę pewmek kwoty i walkę z bankiem to, że to nie Twoje. Zabawa przednia, przerabiałem.
Odpowiedz@Moby04: No już się tak nie dąsaj. Niezwykłym wyzywać ludzi także co najwyżej mogę przyjąć, że brak ci wiedzy. A teraz już zupełnie bez złośliwości, w takim świecie kart kredytowych, debetowych, kont, polis, lokat i innych bzdur przyszło nam żyć. Zainteresuj się dokładnie i poznaj jak co działa i do czego służy, a oszczędzisz sobie dużo nieprzyjemnych sytuacji w przyszłości. A i czytaj regulaminy ;)
Odpowiedz@I_Human: Nie, karta prepaid to normalna karta. Może być wirtualna, owszem, ale debetowa też może być. Co nie zmienia faktu że albo kredytowa albo prepaid. To są przeciwieństwa, a określenie "kredytowa prepaid" to oksymoron.
Odpowiedz@Wizardess: Deutsche Bank nie wydaje kart pre-paid
Odpowiedz@Moby04: kazda karta kredytowa, a tym bardziej twoja z Deutsche Bank jest ubezpieczona, co sie z tym wiaze jesli zostaniesz okradziony nikt cie nie zmusi do splacenia nie swojego kredytu, takie rzeczy pokrywa bank.
Odpowiedz@anonimek94: W sumie to się podpięli i 5 setek zniknęło ale wyjaśniał będę. Ogólnie niemiecka bankowość to istne średniowiecze... :)
Odpowiedz@asmok: Znam różnice między kartą debetową (w Niemczech to się SOFA nazywa jak dobrze pamiętam), kredytową a prepaid. Wiem, że zniknięcie kasy z konta można reklamować ale bank daje sobie min. 30 dni na rozpatrzenie a i tak zwykle stwierdzą, że jak transfer był przed zastrzeżeniem karty to sobię mogę pogadać. Niestety ale mam takie doświadczenia. A zablokowanie kilkuset euro na miesiąc mi jakoś nie leży - nawet jak w końcu odzyskam. Wolę dać na lokatę krótkoterminową. Podsumowując: nie mów, że "się nie znam" tylko wyjaśnij mi gdzie się mylę jak taki pewny jesteś. Może się coś nauczę.
Odpowiedz@I_Human: Nie ma opcji edycji, więc dodam kolejny komentarz. Czytam regulaminy. Ale jeśli nie znam języka (niestety, jeszcze się uczę) niemieckiego i komunikuję się wręcz wyłącznie po angielsku to trochę trudno ogarnąć jakieś 30 stron tekstu (krótsze listy wrzucam w translator). Pomijam już to, że zgodnie z regulacjami z naszej cudownej Brukseli powinni ten regulamin dostarczyć w dowolnym języku UE a jakoś nie dali rady... Dla porównania, byłem w szpitalu niedawno i się pielęgniarka (Polka, pozdrawiam pani Bożeno jeśli pani to czyta: Wrocław dalej jest ładniejszy niż Kraków :) ) zdziwiła jak zobaczyła, że opis i zgodę na jakiś zabieg dostałem po angielsku a nie po polsku (3 inne papierki tego typu miałem po polsku).
Odpowiedz@Moby04: Polecam Jugendpsychiater na Karl Marx Strasse, może Oma będzie za Dolmetschera. Chyba, że już wróciłeś z ferii.
Odpowiedz@Moby04: Nie odnosiłem się do Twojej wypowiedzi tylko osób które w powyższych komentarzach pomieszały pojęcia "prepaid" "kredytowa" i "wirtualna".
OdpowiedzHistoria kompletnie z d... 1. Na karcie kredytowej nikt nie trzyma środków bo jak nazwa wskazuje jest kredytowa i ma się na niej limit kredytowy a nie środki 2. Każda wypożyczalnia blokuje depozyt na karcie kredytowej nie tylko Sixt. Chociażby dlatego, że samochód można zwrócić o każdej porze - np. kiedy wypożyczalnia nie działa i jak mieliby Ci oddać tę gotówkę? 3. Zapewniam Cię, że każdy biznesmen który trafia do obcego miasta po pierwsze ma kartę kredytową a po drugie zna procedury wypożyczania samochodów, które są w sieciówkach uniwersalne.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2015 o 8:24
@mariamasyna: patrz wyżej jeśli chodzi o karty kredytowe - jest typ kart pre-paid, gdzie nie masz limitu, ale musisz wpłacić środki, żeby jej użyć. Mam taką kartę w ING - fajna sprawa do płatności internetowych - tuż przed dokonaniem płatności przelewasz potrzebną sumę na kartę kredytową i dalej karta działa jak każda inna - ma 16 cyfrowy numer, CVV, datę ważności. Różnica jest tylko taka, że gdyby ktoś wszedł w posiadanie jej danych a nie będzie na niej środków - no to może sobie te dane wsadzić.
Odpowiedz@Wizardess: W takim razie warto wyrażać się precyzyjnie - płatności online można dokonać każdą kartą wypukłą, także debetową, więc w zasadzie ciężko stwierdzić o co chodzi autorowi. BTW. Ja się zawsze cieszę jak nie ma tego co rezerwowałam i dostaję klasę wyżej, nie przyszło mi do głowy, że można mieć o to pretensje..
Odpowiedz@mariamasyna: No to po kolei ad1. Tak, nie trzymam kasy na kredytówce. Ale ściągam możliwy kredyt jak tylko to możliwe. Nie chcę płacić tysiąca euro dlatego, że np. z Playstation Network ktoś podpieprzył dane. A że reguluję dług co miesiąc to inna sprawa. ad2. Nie ma sprawy z depozytem. Problem polega w 3 potwierdzeniach (w tym jednym w biurze na kilka dni wcześniej), braku możliwości zapłaty w inny sposób i nagle rosnącej cenie przy użyciu innej karty. ad3. Zapewniam Cię, że nie każdy biznesmen mówi w języku niemieckim i na zapewnienia, że jest cacy wierzy, że nie będzie miał problemu. Nieważne, czy chodzi o auto, hotel czy restaurację. @Wizardess: Ja akurat mam faktyczną kredytową ale... patrz punkt 1. :)
Odpowiedz@mariamasyna: Co do gotówki to raz, że w sumie nawet nie musieli mi oddawać - przeżyję bez tej kwoty. Dwa, że mogą spokojnie zwrócić na rachunek karty, z której i tak ściągnęli więcej. Trzy, że spokojnie chciałem dopłacić drugą kartą. Cztery (już dyskusyjne, bo to kwestia zaufania) z pewnością nie oddałbym za późno, bo planowałem wyjazd jednodniowy a auto zaklepałem na 2 dni (i tyle opłaciłem).
Odpowiedz@Moby04: nie rozumiem w takim razie czegoś. Zwykła karta kredytowa to kredyt, limit kredytowy, do którego masz dostęp dzięki kawałkowi plastiku lub znajomości kombinacji cyfr, kodu CVV i odpowiednich danych. O jakim trzymaniu środków na karcie mówisz, bo się zgubiłam.
Odpowiedz@Moby04: ok, kapuję, zerujesz limit i oddajesz co miesiąc i zerujesz... Ale bzdura... To wystaraj się o pre-paid. Wygodniejsza.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2015 o 9:55
@Wizardess: Kartę wziąłem z różnych względów kilka miesięcy temu. Powiedzieć, że byłem w dołku to mało i potrzebowałem tego kredytu - teraz wyszedłem ale jak mi kilka serwisów (alledrogo, amazon, psn) na klik (nie pytają o nic) to wolę tam kasy nie trzymać. Proste?
Odpowiedz@Moby04: No właśnie nie proste, ponieważ to na 'klik' możesz sobie wyłączyć. Już nie mówiąc o tym,że w takim wypadku bank spokojnie oddałby pieniądze bez pytania a pomyłki z tego typu serwisów wcale się tak często nie zdarzają, bo inaczej przynajmniej wszyscy musieliby jakieś większe środki ostrożności zachowywać. awsze możesz też płacić przez pypal albo zlikwidować kartę kredytową, mam dziwne wrażenie, że sobie utrudniasz życie...
Odpowiedz@Wizardess: Polecam słownik. Chyba nie do końca rozumiesz znaczenie słowa kredyt. Karta prepaid to po polsku "przedpłacona", czyli wpłacasz na nią pieniądze przed wydaniem. Kredyt oznacza z kolei pożyczenie cudzych pieniędzy, czyli całkiem odwrotnie - najpierw wydajesz, później wpłacasz.
Odpowiedz@mariamasyna: Niekoniecznie musi to być karta embosowana, wystarczy jakakolwiek karta, jej numer, data ważności i numer CVV, no i oczywiście środki na rachunku.
Odpowiedz@Krzysztof: Autorowi na pewno chodziło o kartę z wypukłymi cyferkami co nie czyni jej automatycznie kredytową.
Odpowiedz@funmilayo: Znam różnice między kartą kredytową a tzw. "wypukłą". Chodziło o kredytową.
OdpowiedzSkoro straciłeś kilka tysięcy to dlaczego nie wziąłeś po prostu taksówki? OK, może kosztowałaby połowę tych "kilku tysięcy", które spodziewałeś się zarobić, ale mimo wszystko zostałbyś z drugą połową w kieszeni.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: 600km w jedną stronę taksówką? Jak dodasz powrót to się okaże, że by nie starczyło. W sumie może nie zachowałem się racjonalnie po godzinnej scenie w biurze Sixt ale mniejsza o to. Poza niekompetencją debili pracujących w Niemczech ważniejsze jest, żeby choć jedna osoba dowiedziała się na co uważać... :)
Odpowiedz@Moby04: W Anglii również złapano nas w pułapkę ukrytych kosztów. Zarezerwowałam wcześniej, powiedzieli tylko o zaliczce, chociaż chciałam zapłacić od razu. Płacąc dzień przed wyjazdem nagle się okazało, że mam zapłacić więcej, bo nie zapłaciłam całej kwoty i cena jest jak za rezerwacje ,,dzień przed". Niewielka różnica 15 funtów, ale jednak. W dniu wyjazdu, przy podpisywaniu umowy znowu nas wykiwali, musieliśmy dopłacić, gdyż umowa nie była podpisana. Był tylko dowód płatności i rezerwacji, więc brak ubezpieczenia itp. Niestety nie mogliśmy zrezygnować, zmienić firmy. Koszty zmiany byłyby większe niż te extra ukryte. Firma Europcar. Może to stała praktyka wobec obcokrajowców.
Odpowiedz@Lula_Bzdura: Ja zawsze walczę z ukrytymi kosztami u przewoźników lotniczych. Ostatnio zrobiłam im przez to całkiem niezłą awanturę. Żeby nie dopłacać za siedzenie, trzeba się odprawić online o dość konkretnym czasie. Oczywiście, link do odprawy bezpłatnej nie działał, za to do płatnej śmigał jak trzeba. Po moim telefonie i lekkiej aferze wszystko się "magicznie" naprawiło, podobno akurat wtedy Aer Lingusowi coś się zepsuło i nie zdążyli naprawić. Jasne.
Odpowiedz@Lula_Bzdura: Depozyt nie jest ani ukrytym ani kosztem. Jest w pełni (o ile nie uszkodzi się samochodu i odda zatankowany) zwracany i wyraźnie zakomunikowany.
Odpowiedz@Moby04: Chyba wazne bylo, zebys tam dotarl? Wracac mogles pociagiem, na trasie Monachium Berlin jada calkiem fajnie. Nie chce Cie tu atakowac, prosze, nie odbieraj tego tak, ale troche nie doplanowales wyjazdu :)
Odpowiedz@mariamasyna: Zdaję sobie z tego sprawę. Zaliczka czyli jakiekolwiek pieniądze na poczet wynajmu, potem wyrównałam do pełnej płatności. Depozyt oddany, nie pamiętam ile czekałam. Ukryte koszty w sensie brak informacji, albo może chęci do załatwienia wszystkich formalności od razu. Przeciąganie sztucznie sprawy, aby naciągnąć na extra kasę.
Odpowiedz@Moby04: Prościej Flugzeugiem albo Zugiem, choć zdecydowanie dłużej. Ostatecznie mogłeś zadzwonić po taryfę np. do Sosnowca i dogadać się na kurs "bez licznika". Byłoby jeszcze durniej, śmieszniej, w klimatach Franza Kafki. Sorry, ale te twoje wywody są również mocno absurdalne. Opisujesz prozaiczną czynność wynajmu samochodu w cywilizowanym europejskim kraju, pełną zawiłości, niczym procedurę wynajmu tragarza z mułem w Dagestanie - za 0,5 samagona.
Odpowiedz@vonflauschig: czyli krotko mowiąc; biznesmen jak z koziej d.py trąba...
Odpowiedz@vonflauschig: pociągi są, ale wymaga to dogadania z paroma osobami ze względu na dojazd z Monachium w okolice Todtenweis. W celu "doplanowania" wyjazdu byłem kilka dni wcześniej w biurze, żeby wiedzieć, gdzie konkretnie jest i dopytać, czy wszystko jest w porządku. @mariamasyna: Nie chodzi nawet o ukryte koszta (np. ubezpieczenie). Nie kwestionuję depozytu. Chodzi o wymóg dopłacenia po TRZECH potwierdzeniach i brak możliwości zapłaty innym kanałem.
Odpowiedz@Moby04: Po godzinnej scenie? Dziwne, że nie wezwali Policji, chyba, że masz "żółte papiery" i jesteś znany w okolicy. Mogli też zadzwonić do Jugendamtu, to raczej najwłaściwsza opcja w twoim trudnym przypadku.
Odpowiedz@vonflauschig: To był wyjazd stricte wirtualny, planował jedynie na Google Maps. I nie doplanował. Mógł porozmawiać z kimś dorosłym, np. zaczepić jakiegoś kierowcę Tira. Pomijając totalne bzdury na temat kart płatniczych i Sixt, może historia była by bardziej prawdopodobna.Młodzież zawsze miała pęd do motoryzacji.Mój kolega z Bytomia ukradł w młodości Syrenę Bosto, czyli wersję dla small bussinesu.Biedak trafił do poprawczaka, ale wyszło mu to na dobre. Obecnie jezdzi klimatyzowanym Bentleyem i nic nie kradnie, bo nie musi.
OdpowiedzNiestety, czasy niemieckiego "Ordnung muss sein" mineły bezpowrotnie. Sam nie raz rwałem włosy z głowy kiedy słyszałem ich pokrętne tłumaczenia będące synonimem zwyczajnego "weź pan spier..." wypowiadanego z szerokim uśmiechem na ustach.
OdpowiedzMy czasem korzystamy z Avisa. Bez karty kredytowej, wszystko dogadujesz przez telefon, płacisz gotówką przy odbiorze auta, za ewentualne przetrzymanie i uszkodzenia płacisz przy zwrocie. Naprawdę polecam. Nigdy nie robili problemów, a potrzebowaliśmy samochodu na dwie długie trasy - do Polski i Chorwacji.
OdpowiedzZabezpieczenie późnego zwrotu i podpisywanie w związku z nim oświadczenia to faktycznie jakiś kosmos. Wymuszanie ubezpieczenia też wydaje mi się wymysłem obsługi - podobno wypożyczalnie żyją z ubezpieczeń a nie wynajmu, może pracownicy mają prowizję. Tak czy owak właśnie pod kątem podróży dobrze jest mieć "normalną" kredytówkę. Wszelkie dodatkowe opłaty można później kwestionować w centrali, a sytuacja bywa czasem nagła lub gardłowa i wbrew pozorom "normalna" kredytówka zwiększa poczucie bezpieczeństwa.
Odpowiedz@pooma: W każdym lokalu w jakim byłem akceptują kartę płatniczą (Maestro). Z kartami kredytowymi gorzej. A środki na "normalnym" koncie na wszelki wypadek mam.
Odpowiedz@Moby04: Jest jeszcze jedna opcja: wcześniejsze nabycie Nysy, Syreny, najlepiej w dieslu, ewentualnie moplika, i zapychanie tym nach Bayern. Viel Spass. Tak przy okazji - ta Kreditkarta to mo twojo Oma z Reichu, że tak fanzolisz i ni mosz o temacie pojęcia?
Odpowiedz@Krzysztof: Auta nie mam bo nie chcę mieć. Ostatnie (Honda Accord kombi z 2005 roku w wersji 2,4 litra w benzynie) sprzedałem jakoś koło 2009 jeszcze w Polsce bo wyszło mi, że ubezpieczenie kosztuje mnie więcej niż benzyna. A miałem już najwyższe zniżki. W Niemczech dochodzą dodatkowe koszta więc się tymbardziej nie opłaca. Co do "pojęcia" to zapewniam Cię, że coś tam wiem. A gadki po pseudośląsku i wjazdy na moją Babcię to sobie daruj.
Odpowiedz@Moby04: Tak, chyba na koncie ciotki von Eckendorf. J-23 znowu nadaje.
Odpowiedz@Moby04: No przepraszam, to było ino zum Spass.
Odpowiedz@Moby04: Jeżeli ktoś bierze na poważnie tekst o Syrenie Diesel, jako środku transportu na trasie Berlin - Bawaria, to naprawdę Jugendpsychiater pinie potrzebny.
Odpowiedz@Moby04 A wiesz jakie dodatkowe koszta dochodzą np. w Czeczenii? Paliwo tanie, krysza droga.
Odpowiedz@Moby04: Jak nie posiadasz karty kredytowej, to jak mają zaakceptować. Obsztaluj sie książka "Plastikowe pieniądze", Michał Kobosko, Wydawnictwo Muza SA, info@muza.com.pl Tam mosz pięknie napisane wszystko o wszelakich kartach plastikowych, służących rozmaitym transakcjom. Jak chcesz się dowartościować jako "Berlińczyk", "posiadacz" prawa jazdy i "klient" Autovermietungu, włóż w to nieco intelektualnego wysiłku. Gdyby figuranci tak legendowali, dawno upadł by BND, GRU i tym podobne instytucje. Historia dobra na przerwę międzylekcyjną w początkowej klasie Gimbus.
Odpowiedz@Moby04: A "nienormalne" konto gdzie? Na leczeniu?
OdpowiedzMyślałam, że Sixt jest uniwersalny? Samochód dostawczy wypożyczyłam w Sixt w Bonn. Zanim tego dokonałam, przeczytałam jednak regulamin - nudny jak flak, długi, ale było tam dokładnie wszystko, o czym piszesz... Pobrali mi środki z konta - za wypożyczenie oraz za depozyt (zwrócili depozyt po dwóch tygodniach). Depozyt jest nie tylko po to, że możesz auto oddać później - służy do pokrycia kosztów w razie, gdyby ktoś auto oddał po godzinach pracy filii, a się okazało, że np. zniszczył wnętrze. Historia jest denerwująca, ale byś jej uniknął, gdybyś przeczytał AGB...
Odpowiedz@vonflauschig: Nie kwestionuję depozytu! Dziwię się, czemu nie ściągnęli tego z karty tak jak mówisz czyli razem z opłatą. No i czemu 3 razy potwierdzili, że jest ok. Dziwi mnie też, że nawet z tymi niespodziankami nie mogłem dopłacić inaczej... A AGB bym przeczytał jakby udostępnili w języku dla mnie zrozumiałym. W szpitalu (Spandau w Berlinie) potrafili dać mi informacje o zabiegach w języku polskim (raz dali po angielsku ale to jeden pies dla mnie) a w wypożyczalni w centrum 3. największego miasta Europy nagle się nie da nawet po angielsku napisać? No bez jaj...
Odpowiedz@Moby04: no bez jaj. Na stronie sixt kropka de zaraz pod haslem ag b (Allgemeinegescheftbedinungen) jak byk stoi: general terms and condition to rental sixt germany. Nawet jako plik pdf można ściągnąć i wydrukować.
Odpowiedz@Moby04: Przeciez jest regulamin na stronie, po angielsku w pdf.
Odpowiedz@vonflauschig: mieszkam w Berlinie... nozeszkuzwa, tylko jezyka sie jakos tak nie za bardzo chcialem uczyc...moj ojciec zawsze powtarzal: jezyk wroga czeba znac ;)
Odpowiedz@motomysza: Algemeine Geschaeftsbedingungen, jeżeli nie masz Umlautów. Ale trotzdem plus za treść.
Odpowiedz@umpaloompa: To się przeprowadz na Chebzie Pyntla i problem językowy rozwiązany!
Odpowiedz@motomysza: Bardzo przepraszam, literówka. Oczywiście "Allgemeine".
OdpowiedzA takie ukryte koszty to legalna praktyka? Nie jest czasami tak, że sprzedający ma obowiązek poinformować o całkowitym koszcie usługi przed zawarciem umowy lub dokonaniem płatności? Autor zapłacił za auto (więc transakcja została zawarta, dobrze kombinuję?), możliwe, że wymieniał maile z przedstawicielem firmy. Nie powinno być tak, że pracownik w e-mailu dopisuje formułkę "Informujemy, że dopłata za to wynosi tyle a za tamto tyle"? Jeśli mamy do czynienia z firmą z powiedzmy Węgier a świadczącą usługi międzynarodowe to czy ja mam obowiązek dogrzebywać się do ich regulaminów po węgiersku czy oni mają mi go przedstawić w języku polskim bądź angielskim?
Odpowiedz@A_W: Rzecz dzieje się w DE, ich regulamin (tzw. AGB) jest na stronie, po niemiecku. Tam jest wszystko. Zawierając z nimi umowę (rezerwując auto) zaznaczasz, że zapoznałeś się z regulaminem. UPDATE: na niemieckiej stronie sixta jest też regulamin na Niemcy po angielsku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2015 o 12:14
@vonflauschig: To zmienia postać rzeczy całkowicie. W takim razie to poważne niedopatrzenie autora, że jednak w ten regulamin nie zerknął. Mimo to firma powinna o takich kosztach poinformować zawczasu, żeby oszczędzić sobie sytuacji jak w historii. P.S. Dzięki za odpowiedź :)
OdpowiedzUbezpieczenie jest wliczone w cenę. Obsługa mogła Ci najwyżej zaproponować dodatkowe ubezpieczenie wkładu własnego, które nie jest obowiązkowe. Chyba, że masz poniżej bodajże 25 lat, wtedy są dodatkowe obowiązkowe opłaty (patrz regulamin). Przychodzenie do wypożyczalni bez dostępnych środków na karcie kredytowej to jakaś gigantyczna pomyłka z Twojej strony. Jako potwierdzenie zameldowania wystarczy mieć przy sobie dowolny list z publicznej instytucji. Nigdy nie miałem z tym problemu. Krótko mówiąc, moim zdaniem, totalnie zawaliłeś.
Odpowiedz@poincare_duality: Dlaczego pomyłka? Czy w każdej sytuacji trzeba spodziewać się dodatkowych kosztów, zwłaszcza, jeśli podobno wszystko jest opłacone? W dodatku autor miał pieniądze - tyle, że na innej karcie. To samo z dowodem zameldowania. Ja nie noszę przy sobie listów 'z dowolnej publicznej instytucji'. Jeśli takie papierki są potrzebne to wypada o nich jasno poinformować, nie tylko wspomnieć o tym w 30 stronicowym regulaminie.
Odpowiedz@sla: Sorry, ale jak można się nie domyślić, że przy wypożyczaniu samochodu karta kredytowa potrzebna jest między innymi do zablokowania depozytu? Tak samo potwierdzenie zameldowania - nie twierdzę, że masz go mieć przy sobie cały czas, ale z tej okazji można coś ze sobą wziąć. Autor żyje w cywilizowanej części świata, i korzysta z dość zaawansowanej cywilizacyjnie usługi, więc pewnych standardowych procedur mógłby się spodziewać. Tym bardziej, że wszystko jest wyjaśnione nie w jakiejś 30-stronnicowej księdze, tylko w regulaminie dostępnym na stronie wypożyczalni. Ja też mówię i czytam po niemiecku kiepsko a nawet prawie wcale, ale nigdy bym się nie tłumaczył w Niemczech argumentem "nie zrozumiałem niemieckiego regulaminu na niemieckiej stronie waszej niemieckiej firmy w Niemczech".
Odpowiedz@poincare_duality: Depozyt - ok. Lecz też wypada o nim wspomnieć. Jednak dowód zameldowania? Nie mam pojęcia, czemu miałby służyć w wypożyczalni - przecież chyba mogę pożyczyć auto w Warszawie mieszkając w Krakowie. Z nudów sprawdziłam pierwszą lepszą tego typu usługę w Polsce i nic takiego nie jest wymagane.
Odpowiedz@sla: Ale biorąc auto musisz pokazać między innymi dowód albo paszport. Nikogo nie zdziwi, że masz polskie dokumenty i deklarujesz, że mieszkasz w Polsce. Ale jeżeli autor albo ja chcemy wypożyczyć auto na swój niemiecki adres a mamy tylko polskie dokumenty, to moim zdaniem wypożyczalnia ma prawo domagać się jakiegoś potwierdzenia deklarowanego adresu. Gdyby autor wypożyczając auto podał swój polski adres i użył polskiej karty, to nie byłoby żadnego problemu - nikt nie musiałby nawet wiedzieć, że ma też adres w Niemczech. Co więcej (sprawdzone w jednej wypożyczalni) musiałby wtedy rezerwować przez polską wersję strony, na której cena za to samo auto byłaby prawdopodobnie nieco niższa.
Odpowiedz@sla: Jesli kolega mieszka w Berlinie, a nie mowi po niemiecku, to pewnie nie ma obywatelstwa. Wiec ma polskie. Wiec pewnie ma dowod osobisty z polskim adresem, do tego niemiecka karte platnicza, czy zdrowotna - maja mu na gebe uwierzyc, ze mieszka w Niemczech? Sama mam czesto ten problem, bo nie mam jeszcze obywatelstwa, a w Polsce nie jestem juz zameldowana, wiec mam polski dowod bez adresu. I mieszkajac tu od jakiegos czasu wiem, ze przy takich okazjach czasem warto miec to pisemko z urzedu, ktore nota bene wazne jest przez 3 miesiace od wystawienia.
OdpowiedzTo jest normalne, ze potrzebują jakiegoś potwierdzenia, ze mieszkasz w Niemczech mi się wydaje ze by wystarczyło karta AOKa. A z tym ubezpieczenie to Cie ładnie zrobili auto musi być ubezpieczone przed jego rejestracja.
Odpowiedz@pawcio9218: Na karcie z AOKa nie ma adresu, a poza gabinetami lekarskimi i szpitalami nikt nie ma mozliwosci sczytania danych. Poza tym, te auta sa ubezpieczone. Klient doubezpiecza, wymagaja tego ubezpieczalnie ;)
Odpowiedz@vonflauschig: Polizei bez problemu sczyta.
OdpowiedzOjej. Fszczonsajomca tragedyja. 1. karta kredytowa, która nie jest kredytowa 2. byzness życia i dlatego byznesmen nie zostawia sobie żadnego marginesu na nieprzewidziane wydarzenia 3. likwidacja połączeń kolejowych na tej trasie (to musi być jakaś terapia wydłużająca penisy byznesmenom, którzy tylko samochodem mogą) 4. zniknięcie całej sieci (auto)busów jeżdżących na tej trasie Po prostu grecka tragikomedia. Tfu! Polsko-germańska tragedia. (ale rozumiem, że olałeś byzness - mieliby partnerzy zobaczyć, że podjechałeś, jak ostatni wsiok, taksówką, to już lepiej wystawić sobie opinię niewiarygodnego partnera)
Odpowiedz@Bydle: Dodałbym jeszcze punkt 5 - połączenia lotnicze Berlin - Monachium, koszt w przeliczeniu na złotówki to 450-600 zł, czas lotu 70 minut. Przy ubijaniu interesu za kilka tysięcy powinno się zwrócić.
Odpowiedz@Bydle: Dobrze,że ferie się kończą. Oma zaprosiła do Reichu, polazła z rana do Kirchy, bajtlowi się nudziło i robił bekę na necie. Może wstydził się skorzystać z linii lotniczych. Zapewne- podróżowanie z identyfikatorem "Young Flyer" to siara w gimbazie. Chociaż nie, Lufthansa ma niezły program dla takich pasażerów - "JetFriends".
Odpowiedz@ee_el: kolega mieszka niby w Berlinie wiec placi w euro, rzeczywiscie jakos wylecialo mu z glowy, ze z Tegla na Straussa sa polaczenia srednio co godzine, czas lotu 55-60 min, bilet w obie strony od 98 euro. Bardzo mu musialo na tym spotkaniu zalezec...
Odpowiedz@umpaloompa: Tak mieszka w Berlinie, jak ja jutro lecę z Obamą do Rady Ministrów na flaszkę.
OdpowiedzZadzwon moze do centrali Sixt, bo to jakieś dziwne. Wielokrotnie mąz korzystał, pożyczał auto w jednym mieście oddawał w całkiem innym albo tym samym i nigdy nie było problemów.
OdpowiedzSixt we Francji działa sprawnie. Wynajowłem tam samochód kilka razy i nigdy żadnego zgrzytu.Aż dziwne że żabojady są w tym lepsi od Niemców.
Odpowiedz@JanAlek: Nie generalizowałabym że "w Niemczech nie działa" Może berliński oddział ma jakichś dziwnych pracowników? Wypozyczalismy i oddawaliśmy auta w Sixt Niemcy wielokrotnie. Problemów nie było nigdy. Nawet przy wjeżdzaniu autem do PL. Sixt wyrażnie zawsze dopytywał czy będziemy tym autem wyjeżdzać za granicę i czy do Polski - wtedy potrzebna jest zgoda Sixt no i nie kazdym autem pozwolą wjechać. Winne temu są nasze polskie drogi.
OdpowiedzZ usług tej firmy korzystałem w czterech krajach: w Niemczech, Irlandii, Rumunii i Peru. Zawsze były jakieś problemy niewystępujące w innych wypożyczalniach, ale przynajmniej mnie bez samochodu nie zostawili (ani oni, ani żadna inna wypożyczalnia). I tylko w Peru udało się sprawę rozwiązać natychmiast (choć, gdybym nie mówił po hiszpańsku, to bym się nie dogadał). W Niemczech odzyskałem niesłusznie pobrane pieniądze po walce, a w Rumunii i Irlandii nic się nie udało wywalczyć, ale tam sprawy nie były tak oczywiste.
Odpowiedz@Jorn: W Rumunii to chyba lekka przesada, tam jedynie kozę możesz wypożyczyć za kielona cujki /na godzinę/.
Odpowiedz