Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Byłem w wojsku jeszcze w czasach obowiązkowej służby. Razem ze mną od…

Byłem w wojsku jeszcze w czasach obowiązkowej służby. Razem ze mną od pierwszych dni był m.in. kolega Klemens (imię zmienione) – osobistość na tyle wyjątkowa, że postanowiłem o nim opowiedzieć.

Kilka słów o aparycji Klemensa: 1,80 m wzrostu, budowa ciała w normie. W tym punkcie zagadnienia normy zostały wyczerpane i przechodzimy do ciekawostek: twarz poorana bruzdami jak u 50-letniego wilka morskiego, wzrok lekko rozbiegany wypatrujący niespodziewanych zagrożeń zewsząd, bardzo duża głowa, wielkie opuszki palców (jakby mu drzwi przytrzasnęły) i wielkie stopy. Nie jest moim zamiarem jakiekolwiek szkalowanie Klemensa ze względu na wygląd, lecz jest ważny w celu zrozumienia niektórych aspektów poniższych historii. Do wojska dotarł z malutkiej wioseczki gdzieś pomiędzy Przemyślem, a Zamościem. Jego mowa była mocno prosta z kresowym zaśpiewem i przekręcaniem słów.

Od pierwszych dni Klemens dał się poznać jako dobry kolega, obdarzony sporym zasobem tolerancji dla rzeczy, których nie ogarniał. A nie ogarniał wielu...

1. Pierwszą czynnością MSW w stosunku do rekruta za bramą jest jego rejestracja, fryzjer, ważenie i mierzenie w celu wydania odpowiedniego sortu mundurowego. I tu wojsko po raz pierwszy zorientowało się, że z Klemensem to mu tak łatwo nie pójdzie. On się w tłum lemingów wcisnąć nie da. Obwód głowy 68 cm, rozmiar buta 12,5. W magazynie brak takiej rozmiarówki. Wypisali zamówienie specjalne, a zanim dotarło, Klemens śmigał w klapkach ogólnowojskowych i z gołą głową (niezgodnie z regulaminem) 2 tygodnie.

2. Musztra to była masakra dla naszych kaprali i dla nas. Koordynacja kończyn była dla Klemensa abstrakcją, a rozpoczęcie marszu lewą nogą i lewą ręką jednocześnie – normą. Kaprale dostawali białej gorączki, a my pęcherzy na stopach. Ktoś wpadł na pomysł, żeby naszego przyjaciela umieścić wewnątrz kolumny, to przynajmniej z zewnątrz nie będzie widać tej kompromitacji na przysiędze. Oooo jakże się mylił! To był koń trojański! Rozpieprzał formację od środka myląc swój krok, kolegów i wywołując salwy śmiechu swymi komentarzami.

Ktoś inny zaproponował: - Niech Klemens maszeruje w ostatnim szeregu, tam ma najmniejszy wpływ na koordynację kolumny, nie będziemy go widzieć, a jakby co - to go nie znamy. I tak też się stało w dniu przysięgi. Spróbuję to opisać choć łatwo nie będzie.

Defilada po przysiędze. Maszeruje kilka kompanii w zwartym szyku, popisując się przed sztabem i rodzinami. Każdy pilnuje powagi na twarzy. W ostatnim rzędzie naszego pododdziału idzie sobie nasza gwiazda w olbrzymich butach i kolosalnej czapce. Jego krokami rządzi zupełny przypadek, uśmiechnięty od ucha do ucha, wypatruje w tysięcznym tłumie swojej rodziny. Od czasu do czasu orientuje się, że się zagapił i został trochę w tyle więc podbiega powabnym truchcikiem... Miazga!

3. Przygotowanie do strzelania. Najpierw poznanie komend i procedur, potem wdrożenie tego w życie bez amunicji. Kolejnym krokiem było strzelanie „ślepakami” na łące obok koszar. 5 stanowisk strzeleckich, a na wprost w odległości 50 m 5 celów-atrap.
- Na stanowiska ogniowe marsz!

Podążamy w pięciu, tuż za nami nasz oficer „Jędza”. Zajmujemy pozycje, ustawiamy broń, celownik, odbezpieczenie, przeładowanie, wycelowanie, uspokojenie oddechu i chwila skupienia przed pierwszym strzałem. Akurat tu celowanie ma najmniejsze znaczenie bo i tak nic do celu nie doleci. Widzę kątem oka, że Klemens na sąsiednim stanowisku rozgląda się nerwowo. Patrzy na mój karabin, na kolegi. Zamiast celować to się rozgląda z zagubieniem malującym się na twarzy. W końcu odwraca się do Jędzy i pyta:
- Panie poruczniku. A do którego chopka ja mam strzyloć ?
Nie ogarnął, a na szkoleniu zapomnieli powiedzieć.

4. Po naszej „defiladzie” na przysiędze Klemensa znali w jednostce już wszyscy. Nie dało się go ukryć w tłumie. Zdarzyło się, że złamał rękę. Nosząc ją w gipsie dodatkowo rzucał się w oczy.

Szykowała się jakaś mega ważna wizytacja w jednostce i wszyscy zostali zapędzeni na odpowiednie szkolenia, żeby dobrze wypaść. Pomiędzy koszarami żywego ducha nie było. Klemens wymknął się z sali szkoleń i udał się do palarni położonej w centralnym miejscu obok placu apelowego. Zauważył go tam przechodzący w pobliżu oficer dyżurny „Klaus”. Widzi jawną niesubordynację.
- Żołnierzu! Biegiem do mnie!
Klemens odruchowo spojrzał w tym kierunku, dzięki czemu pokazał kilka swoich cech szczególnych z gipsem włącznie, a następnie wzorowo wykonując „lotnik, kryj się!” zaczął uciekać biegiem w przeciwną stronę!
Klaus spokojnym krokiem wrócił do siebie i rozkazał pomocnikowi:
- Zadzwoń na 3 kompanię, niech przyprowadzą mi tego idiotę z gipsem.

5. Późna jesień, godz. 20.00, ciemno, na placu apelowym odbywa się odprawa służby wartowniczej w obecności oficera dyżurnego „Dzikusa”. Wszystko odbywa się z pełną powagą i służbistością. Nikt niepowołany nie ma prawa przebywać na placu ani w pobliżu. A przy Dzikusie to czyste samobójstwo. Nagle widzimy w półmroku cień idącego żołnierza, który najwyraźniej skracał sobie drogę z kuchni do naszego bloku, idąc przez plac. Zauważył go również Dzikus.

- Żołnierzu! Do mnie!
Cień lekko się zgarbił, schylił i kroku przyspieszył, ale pewnych swoich cech szczególnych ukryć nie zdołał.
- Klemens ku...rteczka twoja na wacie, co ty odp... tępy tłumoku! Przecież ja tu mam całą wartę z ostrą amunicją! Mam cie kazać zapie... żebyś zrozumiał?
Zawsze podziwiałem Dzikusa za jego niezwykle szeroki repertuar ogólnowojskowych dynamizatorów wypowiedzi. Proste, cięte, zrozumiałe dla każdego. I nigdy się nie powtarzał.

Cień zwolnił i z wyraźnym zawahaniem rozglądał się poszukując drogi ucieczki. Najwyraźniej jeszcze nie wyciągnął wniosków z poprzedniej przygody z majorem Klausem.
- Wy trzej – tu wskazał trzech z brzegu wartowników – przyprowadzić mi go. Biegiem!
Podbiegli. Przyprowadzili pod bronią.
...i oczom naszym ukazał się Klemens. W trampeczkach rozmiar 12,5, w dresiku niosąc na plecach termos spożywczy o pojemności 15 litrów (o ile mnie pamięć nie myli).
- Co tam masz? – pyta Dzikus.
- A... ale gdzie? – Klemens jest sprytny, gra na zwłokę, ale nie z Dzikusem takie numery.
- Jak ci zaraz przypie... w tył głowy, to ci się oczy od ziemi odbiją! Nie graj ze mną w ch... Na plecach co masz?
- Aaaaa to! – pełny uśmiech - No termos niosę.
- Co jest w środku?
My już się domyślamy.

„Dziadki” po kolacji często wysyłają młodego do zaprzyjaźnionego kucharza i ten zawsze coś na dodatkową kolację im dośle. W tym momencie Klemens zmienił linię obrony. Stanął wzorowo na baczność i głośno zameldował:
- W termosie jest gulasz panie poruczniku!
Po tych słowach wzorowo jak na inspekcji otworzył termos ukazując zawartość Dzikusowi i nam. Było tego jakieś 5 litrów.
- Po co to niesiesz żołnierzu?!

Ups. Jak się wygada, że dla „dziadków” będzie dym na całego.

- Jestem głodny panie poruczniku!

Nasz dwuszereg zachwiał dotychczasowy, równy szyk! Łzy przyćmiły ostrość widzenia, krztusimy się wewnątrz siebie usiłując zachować pozory powagi. Tylko dowódca warty „Ciapciak” (podporucznik, kolega Dzikusa) pozwolił sobie na pełnego rotfla.

- Głodny – powiadasz. To jedz!

Tu co niektórzy ze śmiechu dołączyli do Ciapciaka, który właśnie zataczał drugi krąg.
Klemens zrozumiał, że innego wyjścia nie ma. Wyjął niezbędnik, usiadł po turecku obejmując termos, westchnął i rozpoczął konsumpcję. Dzikus ogarnął naszą wartę i kontynuował odprawę łypiąc co chwilę na opróżniane naczynie. Puścił nas po 20 minutach. Klemensowi też pozwolił łaskawie odkulać się do swojego bloku.

by kerownik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Altania
3 29

Nie az tak piekielne, ale smieszne, wiec jest mocne;) Ciekawe jak go sobie na wojnie wyobrazano...

Odpowiedz
avatar kerownik
2 36

@TheJoker: Ok. W takim razie poproszę o definicję piekielności, żebym mógł ją spełnić. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar jass
13 35

@TheJoker: nie jest piekielne to, że Klemensa przyjęto do wojska?

Odpowiedz
avatar mesing
16 26

@jass: Masz całkowitą rację. Największą piekielnością wykazała się komisja kwalifikacyjna, która przyznała temu chłopakowi kategorię zdrowia "A". Z opisu wynika, że był nie tylko do końca sprawny fizycznie ale również intelektualnie. On nigdy nie powinien trafić w "kamasze".

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-5 21

@Altania: A moim zdaniem historia jest jak najbardziej piekielna. Po pierwsze do wojska trafił człowiek ewidentnie upośledzony. Jak to się stało? Na czym polegają te badania, skoro niepełnosprawny intelektualnie nie dostaje kategorii D? Po drugie cała banda ludzi przez miesiące nabijała się z tego niepełnosprawnego, a jeden z tych ludzi z "banankiem" na twarzy, wielce zadowolony z siebie opisuje to nie widząc w swojej postawie nic niewłaściwego.

Odpowiedz
avatar kerownik
19 27

@KoparkaApokalipsy: Twoja ocena jest trochę przesadzona i napisana z innej perspektywy. Spieszę wyjaśnić. 1. Klemens nie był upośledzony. Występowały u niego pewne ograniczenia - tak bym to nazwał. 2. Jak trafił do wojska? A może stawił się na ochotnika? 3. Nabijaliśmy się - owszem, często razem z nim. I cząstkę tego opisałem, ale zawarłem również informację, że był z niego dobry kolega. Z naszej strony nie spotykał się z wiecznym ostracyzmem, a wręcz przeciwnie. Wspieraliśmy się nawzajem. Nie znasz tego środowiska, bo nie odbyłaś 2-letniej służby. Przed następnym komentarzem proszę zastanów się dobrze, czy powinnaś się wypowiadać bez znajomości tematu. Twój punkt widzenia ma się nijak do klimatu historii.

Odpowiedz
avatar Kosiciel
3 3

@TheJoker: Nie ma w niej piekelności? Przeczytaj jeszcze raz, ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar Little_ann
6 8

@KoparkaApokalipsy: Wytykasz brak matury, jakby to był największy wyznacznik człowieczeństwa i informację, czy ta osoba zasługuje, lub nie, na szacunek.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
18 30

"Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas Wojny Światowej" aż się same przypominają ;)

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
27 41

Od razu się człowiek czuje bezpieczniej wiedząc, że ma takie asy w polskiej armii ;)

Odpowiedz
avatar kerownik
17 23

@Grejfrutowa: odsyłam do pierwszego zdania historii: "jeszcze w czasach obowiązkowej służby" czyli w czasach minionych.

Odpowiedz
avatar Lusterko
1 1

Dostanie póki jest w pełni sprawny

Odpowiedz
avatar motomysza
32 40

No to zjadł czy nie zjadł te 5 litrów gulaszu?

Odpowiedz
avatar kerownik
39 51

@motomysza: Zjadł około połowy tego. Dzikus był groźny, ale nie był sadystą.

Odpowiedz
avatar archeoziele
28 32

@kerownik: To i tak wyczyn...

Odpowiedz
avatar Wilczyca
40 48

Przy opisie defilady na przysiędze wyobraziłam sobie, że Klemens znajdując wzrokiem swoją rodzinkę jeszcze macha do nich:D

Odpowiedz
avatar 2night
21 27

rozmiar buta 12,5 to jakaś rozmiarówka wojskowa? Ile to z polskiego na nasze? :)

Odpowiedz
avatar Agness92
23 27

@2night: na nasze to jakieś 48

Odpowiedz
avatar bronksiu
23 25

@2night: Nie wiem w jakiej rozmiarówce to było, ale: 1. Jeżeli w amerykańsko-kanadyjskiej to na nasze będzie to 44,5. 2. Jeżeli w brytyjskiej - 45,5. 3. Jeżeli w calach - będzie to jakieś 47 na "nasze". A w centymetrach to będzie 27 do 32 cm.

Odpowiedz
avatar Songokan
12 12

@bronksiu: Obstawiałbym 47. Z historii wynika, że był to rozmiar "problematyczny". A z tego co mi wiadomo, 44 i 45 mieszczą się jeszcze w standardzie. Ale ekspertem nie jestem ;)

Odpowiedz
avatar korbalodz
3 3

@2night: Uczyłem się na obuwnika. Było to prawie 30 lat temu, ale po kilku latach zmieniłem branżę. Mimo tego pamiętam, że są rozmiarówki: metryczna, sztychowa i calowa. Daję link do cioci wiki: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozmiar_obuwia .

Odpowiedz
avatar kitusiek
15 23

Nie zdziwiłbym się, gdyby Klemens skończył jako generał..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 25

@EllaSalmonella: Twój komentarz jest zabawny, więc dam Ci plusa. Ale nie zgadzam się z obiekcjami co do autentyczności historyjki.

Odpowiedz
avatar kerownik
23 29

@marcinn: "Nie znacie życia, którzy nie byliście w armii". Nie znając realiów ówczesnego życia jesteście w stanie zakwestionować wszystko. Anonimowy hejt jest taki łatwy. Czekam na szczegóły, które wydają wam się oderwane od rzeczywistości.

Odpowiedz
avatar LTM87
21 21

@EllaSalmonella mnie co prawda ominęła zaszczytna służba w wojsku, jednak mam paru starszych kolegów, którzy zdążyli się na nią załapać. I wszyscy, niemal chórem mówią jedno - tam gdzie zaczyna się MON, kończy się logika. Były takie czasy, kiedy do armii wcielano praktycznie wszystkich. Komisje poborowe pracowały szybko i sprawnie - ma dwie ręce, dwie nogi i głowę, coś mu tam dynda gdzie trzeba, znaczy zdolny. A skoro zdolny, prędzej czy później dostał powołanie. I dopiero w koszarach okazywało się, czy gość faktycznie jest zdolny, czy "mniej" zdolny.

Odpowiedz
avatar archeoziele
25 25

@EllaSalmonella: Kiedy ojciec służył mieli na kompanii gościa z wadą wzroku jak Stępień. Komisja uznała, że jest absolutnie zdolny do odbycia służby wojskowej. Zmienili zdanie po pierwszym nocnym alarmie. Gość na ślepo biegnąc przez salę tak przyrżnął w metalową szafkę że do szpitala trafił. O tym, ilu służyło totalnych kretynów też wspominał. Po prostu kiedyś brali jak leci. Mama też co nieco opowiadała. Jako pielęgniarka musiała co roku zaliczyć kilkudniowe szkolenie (zazwyczaj przy okazji manewrów na poligonie, spędzano tam pielęgniarki do szpitala polowego). Tłum dziewczyn z których 90% nie odróżniało lewej od prawej sprawiał, że odpowiedzialny za nie oficer zazwyczaj siwiał w kilka dni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@kerownik - ja Ci wierzę, po prostu niedorzecznie rozśmieszyła mnie treść komentarza EllaSalmonella. Zresztą napisałem wyżej, że NIE zgadzam się z obiekcjami odnośnie autentyczności. Sam widziałem w swoim krótkim życiu wielu specyficznych ludzi i wiem, że jeszcze ciekawsze przypadki chodzą po tym świecie :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2015 o 22:24

avatar mesing
10 10

@kerownik: Jak to leciało? Gdzie kończy się sens i logika zaczyna się MON :)

Odpowiedz
avatar kerownik
7 9

@marcinn: ok. zrozumiałem na opak. sorry.

Odpowiedz
avatar kerownik
10 12

@Massai: To wrzucaj co smakowitsze. Ze sprzętem u mnie było podobnie. Miałem na stanie 2 pojazdy, ale żaden nie był w pełni kompletny. Metodą wojskową wszelkie wizytacje przechodziłem wzorowo ;-).

Odpowiedz
avatar airedd
1 1

@kerownik: Dobrze powiedziane, gdyby człowiek opowiedział połowę tego co w wojsku przeżył i zobaczył to by go za idiotę i mitomana uznali. Dlatego ja czasy wojska wspominam tylko przy piwku z kolegami którzy też mają wesołe wspomnienia z armii.

Odpowiedz
avatar Rammaq
9 21

Napisane ze swadą i zacięciem. Czytało się lekko i przyjemnie. Wielki plus.

Odpowiedz
avatar Johann1987
7 7

MSW, czyli albo jednostki nadwiślańskie albo ówczesne WOP-Wojska Ochrony Pogranicza, w której byłeś?

Odpowiedz
avatar Rak77
6 6

@Johann1987: Musi że nadwiślani, WOP jak przeszedł pod MSW zmienił nazwę na Straż Graniczna

Odpowiedz
avatar Johann1987
6 6

@Rak77: Masz rację, choć w chwili transformacji ustrojowej WOP nie zmienił podległości, tylko rozformowane jednostki WOP przyjęły nazwę Straży Granicznej, tak rzecz ujmując;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2015 o 22:08

avatar WilliamFoster
16 20

Historia świetna i zgadzam się, że największą piekielnością było posłanie Klemensa "w kamasze". Choć może to pomogło mu się trochę życiowo ogarnąć. Ja jednakowoż, umieściłbym go na Wspaniałych. Zwłaszcza za akcję z gulaszem. Szacun!

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
6 12

Według mnie nie jest to śmieszne, ale zapewne piekielne i to ze strony WKU. Facet ewidentnie chory na akromegalię. Czy lekarz decydujący o wysłaniu go do armii miał przysłowiowego "kurka" na oczach i nie dowidział?

Odpowiedz
avatar mesing
11 11

@Toyota_Hilux: Lekarz być może widział, ale zbyt dużo ludzi dostało kat. "E" za "korzyści" i w związku z tym już nie mógł dać stosownej kategorii. Słupki by nie pasowały :)

Odpowiedz
avatar Toyota_Hilux
1 7

@mesing: to co to za lekarz, który nie umie odróżnić zdrowego człowieka o faceta w typie Wałujewa? Wniosek z tego, że nie pracują tam lekarze tylko biurwy, którym muszą się zgadzać słupki, a człowiek - nieistotny szczegół w układance.

Odpowiedz
avatar archeoziele
8 8

@Toyota_Hilux: W sumie to tak, tak działali lekarze w WKU. Kategoria zależała często nie od stanu zdrowia tylko widzimisię lekarza. Tak samo wpisy w książeczkach. Kiedy mój brat stawił się na komisji lekarz miał fantazję wpisywania wszystkim płaskostopia. Każdemu jak leci, nawet bez badania.

Odpowiedz
avatar LTM87
8 8

@Toyota_Hilux z lekarzami na komisjach naprawdę różnie bywało. Ciekawostka w moim przypadku była taka, że mam pod stopą i na piszczelu dwie wyraźne blizny. Doktor z komisji wypytał o ich pochodzenie. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą - piszczel to wynik nieostrożnej gry w piłkę, stopa - stłuczona butelka plaży. Dodatkowo na komisję przyszedłem zakatarzony, mówiłem więc tak, jak zwykle mówi się przy zatkanym nosie. Jakie dostałem "paragrafy" do kategorii? "Blizny cięte po samouszkodzeniach" i "wada wymowy". Razem ze mną wszedł do sali chłopaczek z całym stosem papierków, zapewne poświadczających jakieś choroby. Widać było, że kandydat na Rambo to on raczej nie jest, bo ja mam szersze przedramię niż on miał udo. Lekarz przejrzał jego świstki, coś pomruczał do kolegi obok, a następnie dwoma sprawnymi ruchami obu nam przybił piękne, czerwone "A". Był to rok 2006, ale z tego co mi wiadomo, komisje w ten sposób pracowały od zawsze, w PRL to była norma. Wiązała się z tym również masa tragedii, bo niejednokrotnie dopiero w wojsku okazywało się, że człowiek nie powinien się tam w żadnym wypadku znaleźć.

Odpowiedz
avatar A_W
9 15

Kerownik, świetna historia, masz dar pisania :) Tylko kto to te "dziadki"?

Odpowiedz
avatar kerownik
2 10

@A_W: Dziadki to najstarsze falą (stażem) wojsko. Nie wiem czy to funkcjonuje obecnie.

Odpowiedz
avatar PooH77
5 5

@kerownik: Teraz dziadków zastępują najstarsi służbą podoficerowie (tyle że nie jest to zjawisko patologiczne), a bywają tacy z 40-letnią wysługą... Nie ma jako takiej fali, ale wśród żołnierzy zawodowych też funkcjonuje swoisty przydział obowiązków.

Odpowiedz
avatar Velvi
3 5

@A_W: No właśnie to samo miałam pisać :) Dawno mi się tak lekko i przyjemnie nie czytało! :) Panie Kerownik, proszę pisać książkę, i to już! :D

Odpowiedz
avatar Przemek77
2 6

Normalnie wojak Szwejk :)

Odpowiedz
avatar inmymind
6 12

Napisałeś to tak świetnie, że powinni to zekranizować!:)

Odpowiedz
avatar Draco
10 14

WKU dawniej wszystkich brało więc to że dali mu kategorię "A" jest piekielne, ale nie jest dziwne. Mnie bardziej zastanawia fakt, że dowódcy nie wnioskowali o badania dla Klemensa i wcześniejsze odesłanie do rezerwy z przyczyn zdrowotnych. To jest bardzo dziwne, że woleli się z nim męczyć i ryzykować, bo przecież w końcu dostał chyba ostrą amunicję na strzelnicy i na warcie też z bronią i ostrą amunicją stał. A wcześniejsze odesłanie do rezerwy to nie było nic wyjątkowego. Potem taka osoba odrabiała pozostały czas służby np. w szpitalach.

Odpowiedz
avatar kerownik
4 8

@Draco: Na 120 rekrutów było kilku z podobnymi wątpliwościami. Był n.p. kolega w okularach z tak grubymi szkłami, że bez nich nie mógł funkcjonować lub inny nadmiernie otyły. Nie było dla nikogo taryfy ulgowej. Doktryna Układu Warszawskiego stawiała na ilość :-).

Odpowiedz
avatar Draco
0 8

@kerownik: O wojsku z czasów PRLu można powiedzieć wiele złego, ale tam nikt nie ryzykował posiadania w oddziale debila, albo osoby chorej. Jeżeli jakiś idiota stanowił zagrożenie do pozostałych to albo wywalali go do cywila, albo dostawał specjalizacje "obieracz ziemniaków". Podobnie jak ktoś był chory (choroba nie wykryta w WKU, albo powstała w trakcie służby) to też najczęściej wysyłali do cywila. To co piszesz jest dziwne, bo Klemensa i gościa mającego bardzo poważną wadę wzroku powinni od razu odesłać. Dziwne, że jakikolwiek dowódca ryzykował, że Klemens przypadkowo zacznie do kogoś strzelać, albo że niedowidzącemu żołnierzowi okulary spadną na poligonie i będzie problem. Jak ktoś był otyły to z tego co wiem miał dodatkowe ćwiczenia. W wojsku nie byłem, bo w moim roczniku to już była końcówka poboru i brali tylko najlepszych z najlepszych. Ale rozmawiałem z ludźmi, którzy byli w wojsku za PRLu i z kilkoma byłymi i obecnymi oficerami. Wtedy nie było taryfy ulgowej i nikt się z żołnierzami nie pieścił, ale nikt nie ryzykował posiadania w oddziale osób, których działanie mogło zagrozić życiu innych, albo ich. Przecież to niewiele trzeba, żeby idiota posłał do św. Piotra kilkanaście osób, gdy np. rzuci granat w niewłaściwym kierunku. Wielu dowódców działało też z myślą o późniejszej mobilizacji i wojnie. Zadawali sobie proste pytanie: "Czy chciałbyś mieć takich ludzi w oddziale i żeby twoje życie od nich zależało?"

Odpowiedz
avatar kerownik
8 10

@Draco: Opisałem to co widziałem osobiście. Nie potrafię odnieść się do Twoich - słusznych zresztą - wątpliwości: jak było, co myśleli, jak sobie z tym radzili tam gdzie mnie nie było. Nawet nie będę z tym polemizował. Przypomniałeś mi natomiast historię, jak dwóch wartowników do siebie strzelało. Pewnie wkrótce ją tu umieszczę.

Odpowiedz
avatar Songokan
5 7

Czekałem, przeczytałem i nie zawiodłem się. Pozdrowienia od pierwszego fana :D

Odpowiedz
avatar butelka
7 7

@Songokan: tu fan nr 2. wreszcie bedzie glowna. hip hip hura.

Odpowiedz
avatar kerownik
5 5

@butelka: Nie mów hop póki siup ;-) A tak a'propos: od ilu osób zakłada się fanclub? ;-)

Odpowiedz
avatar Songokan
3 5

@kerownik: Myśle że od dwóch już można. Czekam na zdjęcie z autografem :) PS. też myśle że główna się szykuje

Odpowiedz
avatar nemo333
4 4

@Songokan: Mogę też się dopisać? ;) Skoro jest nas 3 to najwyższy czas chyba robić FanPage na FanBooku :D

Odpowiedz
avatar Songokan
2 4

@butelka: No i udało się! Zasłużona główna :)

Odpowiedz
avatar butelka
0 0

@Songokan: bylo siup wiec mowie hop!

Odpowiedz
avatar Rukasu
3 7

Aż się łezka w oku kręci. A prawda jest taka, że mało gdzie takie ciekawe przypadki można spotkać jak na Służbie Zasadniczej. Ja na przykład służyłem z jednym niepiśmiennym, z jednym chłopaczkiem który mieszkał z ojcem w lesie i ludzi innych pierwszy raz od dawna widział, z nałogowym kleptomanem który brał wszystko co się pod rękę nawinęło ("to chyba moje") itp. I wszyscy z pomocą kolegów i 'perswazją' podoficerów swoje odsłużyli, na szpitale i podobne ściemy uciekali tylko kapusie i społecznie nieprzystosowani.

Odpowiedz
avatar Draco
4 8

@Rukasu: Oraz ci których działania zagrażały pozostałym żołnierzom i osoby chore. Ty wymieniasz całkiem normalnych ludzi. Dziwnych ale normalnych. W historii mamy gościa, któremu ja bym do ręki nie dał broni palnej, ani niczego ostrego.

Odpowiedz
avatar Rukasu
2 4

@Draco: Nie no ja się zgadzam, że tacy nie powinni służyć, mówię jak było, nie jak powinno być. A ja całkiem niedawno (2006) służyłem, kiedyś na pewno było jeszcze o wiele gorzej. Dodatkowo należy nadmienić, że chociaż podstawowe szkolenie z użycia broni palnej prawie każdy przechodził, to testy psychologiczne do pełnienia służby z bronią przeszło zaledwie jakieś 30%, więc to nie jest tak, że każdego puszczali.

Odpowiedz
avatar czesiuwisniak
10 10

Aż szkoda, że historyjka się nie zaczyna od słów: "A u nas w Pardubicach..." Szeregowy Klemens to nie tyle Szwejk, co Chudiej z CK Dezerterzy :)

Odpowiedz
avatar glorianpiekielny
1 1

@czesiuwisniak: Chudej, to głupiego tylko udawał, tym bardziej książkowy pierwowzór u Sejdy, Hładun.

Odpowiedz
avatar bardzodziwnyNick
5 5

Czułem się jakbym czytał Paragraf 22, tak dobrze napisane!

Odpowiedz
avatar Mithrella
0 0

@bardzodziwnyNick: Paragraf gorszy:D

Odpowiedz
avatar korbalodz
5 7

Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku byłem w wojsku. Jak przyszedł młodszy pobór to też byliśmy zdziwieni. Chłopak miał okulary prawie jak Stępień. Niewysoki, chudy i z tikami nerwowymi. Dowództwo jednak wszczęło procedurę weryfikacji i po dwóch, trzech tygodniach wrócił do domu. Z tych faktycznie zdrowych wielu jednak miało problemy z marszem (lewa noga i lewa ręka) i innymi sprawami. Klemens był właściwie typową ofermą kompanijną z prawie pełnoprawną kategorią A.

Odpowiedz
avatar airedd
4 4

@korbalodz: Bez takich Klemensów wojsko nie byłoby w stanie funkcjonować, aż mi się pewien Czesiek z Łodzi przypomniał, tylko że Czesiek celowo odp...lał. Raz zapytany przez kaprala co by kompania bez niego zrobiła Czesiek powiedział że umarliby z nudów.

Odpowiedz
avatar Yvone
5 5

Już dawno tak się nie uśmiałam czytając historię na piekielnych :) Świetny opis!

Odpowiedz
avatar Lowczy
5 5

Popłakałem się ze śmiechu. Plusik poleciał. Faktem jest jest że były czasy gdy jak rekrut miał dwie nogi, dwie ręce i wszystko między nogami na miejscu to dostawał "A"... A że do dwóch zliczyc nie umiał...

Odpowiedz
avatar VAGINEER
-4 6

Ale o co chodziło z tym gulaszem? Czemu za niego taki ochrzan zebrał?

Odpowiedz
avatar miczulin
6 6

Chyba każdy kto był w wojsku znał takiego "Klemensa" U mnie np. byli pewni bracia bliżniacy. Jeden rozgarnięty, wszystko ok, a jego blizniak totalna klapa. Na strzelnicy odwrócił sie w "naszą" strone z kałachem który mu sie zaciął. I to było jego pierwsze i ostatnie strzelanie z ostrej.Inny kolega przez całe "wojsko" moczył w nocy łóżko. Oczywiście lekarze i tak mówili że jest zdrowy.

Odpowiedz
Udostępnij