Historia może nie jakaś szokująco ciekawa, ale czasem człowiek musi coś z siebie wyrzucić.
Chodzę ja sobie na studia: zaoczne, uczelnia prywatna w stolicy. Jestem oczywiście w grupie dinozaurów, czyli tej małej złożonej z osób starszych dużo niż pomaturalna reszta. O jakieś 14 lat. Ktoś zaraz powie, że marudzę ale "ta dzisiejsza młodzież" jest naprawdę inna.
Chłopców mamy kilku - wszyscy na wykłady przybywają w dresach - spodnie wiszą, majty wystają, bluza ledwie brzuch przykrywa - sam smak. Dziewczątka niczym chodzące kopie szafiarek - zachwycone skaczą dookoła panów w dresach - ponoć studia to ostatni moment żeby złapać męża. Grupa duża, więc jak przyjdzie większość to wykład stracony. Drą się do siebie, gadają, śmieją, impreza po całości. Rozmowy przez telefon w trakcie wykładu - norma. W tym darcie się "No k.. słyszysz mnie?" Próba wejścia czy wyjścia z sali to lepiej stanąć z boku i przeczekać - panowie wychodzą pierwsi taranem depcząc po pantofelkach niezrażonych szafiarek.
Na każdą uwagę wykładowcy i prośbę o ciszę mają zawsze coś chamskiego do powiedzenia - oczywiście cała sala rży. Kolokwia czy zaliczenia to orgia ściągania, a jakże nowocześnie, telefonem oczywiście. Nie wiem, może to nie jest piekielne, ale mnie to przeraża.
studia
A prosty sposób wykładowców - wywalać z sali, pisac nieobecnosc- brak obecność to brak zaliczenia - wywalenie ze studiów. A nie, sorry. To prywatna uczelnia, wiec "kochane pieniążki dawajcie studenci" a reszta jest nieważna. Przykre.
OdpowiedzHmmm... ja studiuję na prywatnej uczelni (nie w Polsce ale jednak) i u nas jest rygor większy niż w polskim liceum, a z tego co wiem z rozmów ze znajomymi, większy niż na publicznych polskich renomowanych uczelniach. Robią nam naloty, żeby sprawdzić, czy chodzimy na zajęcia (mała grupa to gołym okiem widać jak brakuje paru osób) i zdarza się- przykład z wczoraj- ze nieobecni nie mają prawa podejść do zaliczenia. Fakt, może jest to przesada druga stronę, ale uwielbiam, jak ktoś wrzuca do jednego wora wszystkie prywatne placówki, nie wiedząc na ten temat nic więcej niż historie zasłyszane o jakichś Wyższych Szkołach Mieszania Bigosu w Biłgoraju.
OdpowiedzNo właśnie, wszystko zamyka się w stwierdzeniu "uczelnia prywatna". Gdyby ktoś spróbował takich numerów jak chamskie odpowiedzi lub rozmowy przez telefon na wykładzie na uczelni państwowej, gdzie to prowadzący przedmiot dyktuje warunki, to podejrzewam, że albo profesor by go porządnie przewiózł zanim dany delikwent ukończyłby dany przedmiot, albo też nie ukończyłby go wcale.
Odpowiedz@bolsik5: Niestety na uczelniach państwowych również coraz częściej można się spotkać z tego typu zachowaniem. Obecnie uczelnie i uniwersytety walczą o studentów, stąd coraz niższe wymagania w rekrutacji i przymykanie oczu na wiele zachowań, które dawniej by nie przeszły. Ja studia na uniwersytecie kończyłam parę lat temu i już wtedy uważano, że zaczyna się robić coraz gorzej. Jakiś czas później dobra znajoma, po ukończeniu bardzo dobrego liceum (jednego z najlepszych w Polsce) poszła na studia na UJ i była po prostu załamana, nie tylko olewactwem wykładowców, ale również zachowaniem innych studentów, którzy potrafili otwarcie profesorom pyskować i nie byli w stanie przeczytać na kolejne zajęcia 4-stronicowego artykułu, bo uznawali, że jest za długi. Jeżeli w dzisiejszych czasach to właśnie jest "elita", to nie można dziwić się, że uczelnie wyższe tracą swój prestiż.
Odpowiedz@e4rs44: Podpisuję się niestety pod tym. W chwili obecnej jestem w trakcie studiów i takie zachowania, niestety, są dość częste. Może nie przejawia ich większość studentów, ale kilku gagatków takich mamy i mają się oni świetnie. Gadają, pyskują, jak nie mogą zaliczyć biegają do wszystkich i o wszystko "z ryjem", bo przecież fakt, że nie mogą zaliczyć przedmiotu jest związany ze złośliwością prowadzącego, a nie z tym, że było się obecnym na 1/10 zajęć. Powiem szczerze, że przeraża mnie to. No i denerwuje cholernie, kiedy zrywam się z rana na zajęcia, a zamiast skupić się na wykładzie muszę wysłuchiwać marudzenia Iksińskiej, jakiego to ona ma kaca po imprezie. Oczywiście taka zmęczona, ale gadać musi i na prośby o uciszenie się głucha. Nie wiem z czego to wynika, ale niestety coraz rzadziej spotyka się ludzi dobrze wychowanych, kulturalnych i szanujących innych.
Odpowiedz@e4rs44: już teraz trzy litery przed nazwiskiem nie mają tego prestiżu co kiedyś. Dziś na jak ktoś powie, że ma studia wyższe tylko pada stwierdzenie: to fajnie.
Odpowiedz@bolsik5: Niestety, nie mogę się z Tobą zgodzić. Prawie 10 lat temu, chodziłam na wakacyjny kurs językowy ze studentkami prawa z publicznej uczelni. To co te dziewczyny opowiadały o niektórych kolegach i ich zachowaniu głównie w stosunku do doktorantów sprawiało, że się włos na głowie jeżył. Przyszły pan prokurator bawiący się, mimo upomnień prowadzącego zajęcia, zapalniczką i próbujący podpalić ławkę, chamskie odzywki, wychodzenie z zajęć trzaskając przy tym drzwiami - to tylko niektóre wyczyny synków sędziów, wziętych adwokatów i innych prokuratorów...
Odpowiedz@bolsik5: Prowadzę zajęcia zarówno na Prestiżowej Państwowej Uczelni, jak i na prywatnej (jednej z lepszych w regionie). Nie widzę wyraźnej różnicy w poziomie kultury osobistej. Najbardziej chamskiego maila dostałam od studenta dziennego PPU. Prywatnych "ustawiam" dokładnie tak samo jak państwowych. Trudno, mój honor i autorytet są warte więcej niż czesne jednego czy dwóch uwalonych studentów. Uczelnia przyjmuje to do wiadomości. Wiele zależy tu od uczelni - niektóre stawiają na ilość i przyjmują każdego kandydata, inne (jak "moja") uznają, że wysoki poziom zajęć i dyscyplina przyciągną studentów, którzy są gotowi płacić czesne za uzyskanie konkretnej wiedzy i umiejętności a nie bezwartościowy dyplom. Ale na to może sobie pozwolić niewielka grupa najlepszych uczelni prywatnych i państwowych. Należy pamiętać, że przy obecnym systemie finansowania uczelni (pieniądze idą za studentem, aby się utrzymać, trzeba przyjmować więcej niż można solidnie wykształcić), także te publiczne są zmuszone do akceptowania takich zachowań. Z najnowszych obserwacji - studentki nie odróżniają stroju eleganckiego od wieczorowego. Gołe ramiona i plecy, cekiny, satyna, szyfon i mini to teraz standard na egzaminach.
Odpowiedz@e4rs44: Masz rację, niestey. Takich zachowań jest dużo mniej na studiach gdzie jest bardzo dużo kandydatów. Czyli jednak na medycynie czy informatyce AGH. ale np taka chemia UJ praktycznie przyjmuje kogo się da, żeby tylko byli studenci. Na kierunkach gdzie każdy sie dotanie to jest już tragicznie. Nie to, żeby w V LO nikt nie pyskowałczy nie kłócił się z nauczycielem ,nao ale jednak było to na pewnym poziomie. Teoretycznie to nawet sandałów nie było wolno nosić - bo strój zbyt swobodny do szkoły
Odpowiedz@e4rs44: Takie komentarze mnie przekonują, że bardzo dobrze zrobiłam, wyjeżdżając na studia do UK i nie powinnam nawet myśleć o przeniesieniu się na studia do PL (a zwykle takie pragnienia właczają się przy okazji wizyt w domu:)).
Odpowiedz@bolsik5: Niestety-prawda. No ale "uczelnia prywatna" więc student nasz pan. Nie chcę przez to powiedzieć, ze na państwowych wszyscy są cacy, grzecznie się uczą i są wzorem kultury osobistej, ale takie ekscesy, jak te przedstawione w historii nie miałyby szans zaistnieć. "Gadacze" wylecieliby z sali z hukiem a na egzaminie popłynęliby jak Titanic.
OdpowiedzPiekielni "studenci" i piekielni wykładowcy, którzy nie potrafią sobie poradzić z debilami. I jeszcze ich przepuszczają z roku na rok.
OdpowiedzNie tylko młodzi uczniowie rozrabiają. Również studiuję zaocznie i obserwuję podobne zachowanie, jednak niezależne od płci i wieku. Gadanie na zajęciach, chichotanie za plecami, głupie i głośne komentowanie wszystkiego... W zasadzie ludzi tych łączy wyłącznie brak szacunku do prowadzących i innych studentów, bo pochodzą z różnych środowisk i lat. Chociaż przyznaję, najwięcej wśród nich jest ludzi w wieku ok. 20 lat. Mam nadzieję, że im to minie. Hitem jest pan, który ma dzieci w moim wieku, ale nie zna podstawowych zasad kultury, czyli niepalenie w zamkniętym pomieszczeniu. I nieistotne, że to e-papieros. Co ciekawe, człowiek ten pali zarówno e-papierosy, jak i zwykły tytoń. E-papieros służy właśnie do dymka kiedy się nie chce/nie ma czasu wyskoczyć do palarni. Dla mnie to czysta błazenada...
Odpowiedz@RudaMaupa: No co Ty z tym e-papierosem? To nie wiesz, że Największe Autorytety III RP wyznaczają nowe trendy kultury i savoir vivre? Na przykład pan Michnik Adam w niedawnym programie Lisa palił w studiu telewizji publicznej, na żywo, na antenie. Więc jak to ma się do jakiegoś tam studenciaka na uczelni?
Odpowiedz@sixton: I tutaj wszystko zależy od tego, kogo traktuje się jak autorytet. Bo jeśli do takich akcji jeszcze celebrytów i innych "szafiarzy" dorzucisz jako autorytet, to ja nie wiem, do czego dojdziemy. Wydaje mi się, że to jakiś kryzys u niektórych "dojrzałych" mężczyzn, który sprawia, że mylą szczeniacką bezczelność z nonszalancją.
Odpowiedz@RudaMaupa: Niestety obawiam się, że jest jeszcze gorzej niż piszesz - że po prostu pewne osoby w ogóle nie widzą w swoim zachowaniu niczego niestosownego. Lub też uważają, że "im wolno", bo "są lepsi" (czy jakikolwiek inny powód się tu postawi).
OdpowiedzCóż, ja osobiście spotkałam się z sytuacją wręcz odwrotną. Pan, wiek ok. 45, krzyczy na nauczycielkę, że metoda oceny ryzyka jest durna, bo tokarz nie jest narażony na wibracje, na głowę w pomieszczeniu nic mu spaść nie może, a ostre krawędzie to nie ryzyko duże, bo przecież łapę mu utnie od razu... I tak przez cały dzień, bo następnej prowadzącej też musiał udowodnić, że ma rację. Oraz Pani, wiek ok. 50. Tłumaczymy jak krowie na rowie jak uzupełnić tabelę, bo ona nie wie. Co z tego, że na zajęciach nie słucha, jak już się pojawi, bo przerywa, ona nie potrafi, ponieważ cyt.: Ma już pięćdziesiąt lat i ona dawno w szkole była...
Odpowiedz@AZ_: Zupełnie jak moja ciotka. Ona nie zna się na podstawowej obsłudze komputera i pracodawca ma od niej tego nie wymagać bo za JEJ CZASÓW TEGO NIE BYŁO. Ciekawe kiedy ją zwolnią bo nie chcę się niczego nowego nauczyć i ani trochę przystosować do nowych realiów.
OdpowiedzTo co napisałaś bardzo źle mówi o szkole i kierunku. Nawet do prywatnej szkoły wyższej na kierunek z dupy trzeba mieć zdaną maturę. Czyli te ziomki w dresach i te laski jakoś ją zdały. Proponuje zmienić szkołę. Bo na tej i tak się za wiele nie nauczysz, a i dyplom z niej będzie niewiele wart. Bo jeżeli tacy studenci są co roku, to już opinię o szkole wśród pracodawców zrobili.
Odpowiedz@Draco: Maturę teraz może zdać każdy. Jeszcze nie wszystko stracone na tej uczelni - zależy jaki to semestr. Nawet na niektórych prywatnych po pierwszym jest 'odsiew', może wówczas takie osobniki zostaną siłą nauczone podstaw kultury. Jeśli jednak zostaną to masz rację - zmiana miejsca nauki to najlepsze wyjście.
Odpowiedz@sla: Ja bym nie powiedział, że maturę może zdać każdy. Co roku sporo osób jej nie zdaje. Właśnie takie ziomki i laski są najczęściej w tej grupie. Spadł poziom trudności matur, ale spadł też poziom wiedzy posiadanej przez licealistów.
Odpowiedz@Draco: Tylko teraz wiedza na maturze nie jest w ogóle potrzebna. Mimo, że uważam to za lepsze rozwiązanie od bezmyślnego wkuwania, to jednak jej poziom za bardzo spadł. Nie wiem i nie rozumiem jak można nie zdać matury - moim zdaniem ten, który tego nie potrafi, nie powinien w ogóle zostać dopuszczony do nauki w liceum ani tym bardziej go ukończyć.
Odpowiedz@sla: Pamiętaj tylko, że ukończenie liceum to zupełnie inna sprawa niż zdanie matury. Liceum można przejść bez większych problemów, a na potwierdzenie tego dostać świadectwo.
Odpowiedz@Draco: Z tego co zauważyłam to sporo inteligentnych osób uwala nową maturę, bo szukają haczyków w prostych pytaniach. Zdają, owszem, ale na minimum.
OdpowiedzPostępująca proletaryzacja obyczajów. Tylko, że przykład często idzie z góry, bo sami wykładowcy wysokimi standardami kultury osobistej nie grzeszą. Spóźniają się, nie pojawiają na umówionym spotkaniu, prowadzą wykłady w powyciąganych swetrach, jeden podczas wykładów palił ciągle e-papierosa, odpisują na maile półsłówkami, nie wywiązują się z danych obietnic i nawet później nie przeproszą. Założenie garnituru dla wielu jest chyba karą zamiast podstawowym strojem w jakim powinni się pojawiać na sali wykładowej. Z każdym rokiem coraz bardziej popieram ideę lekcji Savoir-Vivre na uczelniach wyższych i wymóg przestrzegania tych zasad na poziomie dawnej klasy średniej. A jak ktoś się nie będzie chciał przystosować to wypad. Chamów i prostaków na uczelniach nikt nie potrzebuje bo studentów i tak mamy już za dużo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2015 o 10:39
@MyCha: Według mnie garnitur to trochę za dużo. Jeśli tak ktoś chce przychodzić - proszę bardzo. Mi jednak nic się nie stanie jak wykładowca pojawi się całkowicie odmiennym, lecz estetycznym i czystym stroju.
Odpowiedz@sla: Mnie też nic się nie stanie. W sumie to nawet jak przyjdzie w dresie to nic się nie stanie. Tylko czy o to w tym wszystkim chodzi?
Odpowiedz@MyCha: To o co chodzi, o zabawę na siłę w elity intelektualne? Myślałam, że najważniejsza jest przekazywana wiedza. Może jeszcze mundurki dla studentów?
Odpowiedz@sla: "To o co chodzi, o zabawę na siłę w elity intelektualne?" Właśnie chodzi o te elity intelektualne. Kadra naukowa to są właśnie elity intelektualne. Studenci to przyszłe elity intelektualne. "Myślałam, że najważniejsza jest przekazywana wiedza." Wiedza owszem jest ważna ale to co reprezentuje sobą dana osoba, również. " Może jeszcze mundurki dla studentów?" Żadne broń boże mundurki. To dobre dla dzieciaków. Tylko normalny ubiór jaki nakłada dobrze wychowana i kulturalna osoba udając się na uczelnię. Wykładowcy zaś powinni świecić tutaj przykładem.
Odpowiedz@MyCha: Przecież napisałam wyraźnie - zabawa. O przynależności do 'elity intelektualnej' nie świadczy Twój strój a to, co sobą reprezentujesz. Jaka jest Twoja wiedza i umiejętności. Garnitur czy kostium to tylko zbędny dodatek. Strój ma być schludny, to wszystko. Tak samo w biznesie - obowiązek noszenia garnituru ma miejsce głownie w przypadku średniego szczebla. Jeśli na spotkaniu zauważysz jedna osobę w mniej formalnym wdzianku to uważaj - albo coś chce w ten sposób osiągnąć, albo jest ważniejsza niż pozostali. Według mnie wymaganie garnituru od wykładowców to spora przesada. Te dobre kosztują majątek, ich utrzymanie także jest drogie - zwłaszcza przy ciągłym kontakcie z kredą. Tanie, niedopasowane do sylwetki lub ciągle te same prezentują się gorzej od nieformalnego stroju. Tak, wykładowca ma świecić przykładem. Lecz do tego wystarczy estetyczne, czyste ubranie.
Odpowiedz@sla: Mając na myśli garnitur na co dzień nie miałam na myśli czegoś takiego: http://najlepszesklepyodziezowe.pl/wp-content/uploads/2013/11/czarny-garnitur.jpg Tylko raczej coś w tym stylu: http://blog.stilago.pl/wp-content/uploads/2012/10/17310779788150216_8tKKP1jB_c.jpg http://shehalpk.com/wp-content/uploads/2013/02/business-casual-suit-without-tie.jpg http://img04.taobaocdn.com/bao/uploaded/i4/T11NyGXc4tXXc1EII._111541.jpg http://www.honeybuy.com/image/Casual_Two_buttons_Should_Pad_Fitted_None_Vents_Notch_Laple_Classical_2012_Mens_Black_Suit_2__6741293826157541.jpg Są różne garnitury. Mniej lub bardziej formalne. Dzienne, wieczorowe.
Odpowiedz@MyCha: Wiem, lecz dla mnie jest to zbędna zabawa. Jeśli ktoś potrzebuje umocnić swoją samoocenę takim strojem - proszę bardzo. Jednak mi nie będzie przeszkadzać nawet bluza z kapturem o ile jej właściciel będzie reprezentował jakiś poziom umysłowy. Serio? Ostatnia marynarka i kreda?
OdpowiedzNajgorsze jest to, że to bydło za chwile dostanie tytuły magistrów. Kiedyś bycie magistrem coś znaczyło i do czegoś zobowiązywało. Dziś ma taką wartość, jak 40 lat temu ukończona szkoła podstawowa. I nie, nie przesadzam - dobry fachowiec po zawodówce (która według tej "elity" z prywatnych uczelni jest dla plebsu i głąbów) jest na rynku pracy znacznie więcej wart, niż głupi "magister" po "wyższej szkole gotowania na gazie". Zastraszająca jest dewaluacja stopnia naukowego magistra :(
Odpowiedzz moich obserwacji wynika, że jeśli prowadzący jest lubiany i prowadzi zajęcia w ciekawy sposób to nie ma takich problemów na zajęciach (oczywiście zdarzają się "studenci" niereformowalni). Jeśli przedmiot jest typową zapchajdziurą to studenci oraz wykładowca mniej się starają.
Odpowiedz@Agness92: Trochę się zgodzę, ale nie do końca. Jeśli wykładowca przegina w drugą stronę, tzn. "koleguje się" ze studentami za bardzo, nagina zasady, żeby im wszystko ułatwić, daje pięćset dodatkowych terminów dla gap które nie mogą zdać zwykłego kolokwium i ogólnie daje zbyt duży luz, to również będzie miał problemy na zajęciach. Osoby którym zależy i się starają zaczynają się irytować, że jest niesprawiedliwie, bo oni się uczyli i zdali od razu, a taki Stefan miał już 5 poprawek i w końcu wykładowca wpisał mu "za starania" tróję. Ludzie którym nie zależy też mają już w nosie takiego wykładowcę, bo wiedzą, że tak czy siak uda im się zdać, nawet jeśli nie będą mieć wiedzy i frekwencji, bo wykładowcy zależy na ich sympatii. I tak oto wykładowca traci szacunek w oczach obu grup. Aczkolwiek wykładowca sprawiedliwy i wymagający, ale prowadzący zajęcia w ciekawy sposób, potrafiący zainteresować ludzi danym tematem, to naprawdę najlepsze co może spotkać studenta.
Odpowiedz@lady0morphine: "wykładowca sprawiedliwy i wymagający, ale prowadzący zajęcia w ciekawy sposób, potrafiący zainteresować ludzi danym tematem, to naprawdę najlepsze co może spotkać studenta" ten typ miałam na myśli :) Ja mam takiego jednego profesora w typie Pana Samochodzika. U niego na wykładach zawsze jest największa frekwencja.
OdpowiedzKurcze... skończyłam już studia i nie znalazłam męża, już po mnie! Tylko, że studia kończyłam nie tak dawno (2,5 roku temu) i nie zauważyłam zachowań, o których piszesz. To chyba faktycznie wina prywatnej uczelni, a nie "dzisiejszej młodzieży" samej w sobie...
OdpowiedzZ tym mężem, żoną to trochę prawda. Jak człowiek wpadnie, w matnię roboty po 8-12h dziennie, to nie ma zbyt wiele czasu na amory. Najgorsze jest to jak musi dodatkowo pracować/douczać się poza ustawowym czasem pracy, wtedy to życie prywatne ląduje daleko w tyle. Urlop natomiast, to okres kiedy człowiek też jest ciągle zajęty, a to rodzinę trzeba odwiedzić, a to w domu w końcu coś zrobić i tak jakoś czas leci. Zawsze można powiedzieć, że brak pary to efekt lenistwa i jest to w pewnym sensie prawda, życie samemu jest często wygodne. Nie ma co się dziwić tym dziewczynom i facetom w dresach.
OdpowiedzHistoria jak najbardziej na + bo zachowanie tych ludzi poniżej jakiegokolwiek poziomu, tylko takie jedno pytanko: Czy sposób ubierania się / styl ma coś do rzeczy? Też lubię czasem pójść gdzieś w dresach, a spodnie z krokiem niższym niż normalny są u mnie normą, a jakoś nie identyfikuję się z facetami opisanymi w historii
Odpowiedzsą studia zaoczne typu: - dyplom za kasę; albo - super wiedza za dużą kasę;
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2015 o 17:40
Generalnie chodziło mi o to, że kiedyś już w domu uczono tak zwanej kindersztuby czyli elementarnych zachowań pasujących do różnych sytuacji. Dres jest fajny i wygodny ale nie do pracy, nie na uczelnię, nie do teatru itp. Z pomieszczenia najpierw się wychodzi a potem wchodzi. Kobiety wypada przepuścić. Telefon wyciszyć, zjeść w czasie przerwy, wykładowca to nie jest ktoś do kogo piszemy "Pani Basiu" itp. Około 10 lat temu kończyłam inną prywatną uczelnię i absolutnie nic z opisanych przeze mnie zachowań nie zachodziło. Stąd moje twierdzenie, że dziś młodzież jest inna no i domy są inne, nie przekazują ludziom, że mocno łokcie i buta to nie jest metoda na życie. Mnie przeraża to, że kiedyś jak człowiek nie umiał się zachować to czuł się nieswojo nie wychylał się i obserwował co robić - dziś nie umie się zachować i robi z tego swój styl narzucając go otoczeniu. Tyle :)
Odpowiedz@LadyGoth: Też nie uważam dresu za odpowiedni strój do teatru, bo to przegięcie, ale na uczelnię, czy do szkoły - czemu nie? Myślę że w takich miejscach będzie to jeszcze strój do zaakceptowania ;)
Odpowiedz@Michik: No tak, jeśli to uczelnia typu Wyzsza szkoła gotowania na gazie w Pipidówie to oczywiście dres jest jak najbardziej właściwym strojem. Do Oxfordu niestety nie. Podobnie z liceum. Jeśli do liceum chodzą "karki" to nie będziemy się wyłamywać. Jeśli to bardziej elitarne, lepsze liceum to będzie trochę dziwne
Odpowiedz@dorota64: W moim, całkiem dobrym liceum, nie patrzyło się aż tak na wygląd. Były egzemplarze co w piżamie potrafiły przyjść.
OdpowiedzPrzyznam, że studiuję zaocznie, ale takich sytuacji jak w tej historii zauważyłem bardzo mało. Były to nieliczne wyjątki. Nie, nie usprawiedliwiam tego co oni tam wyprawiają, bo to już jest chamstwo. Zawsze mi się wydawało, że na studia idą w miarę normalni ludzie:/
OdpowiedzNa takich ściągających jest sposób: urządzenie do zagłuszania telefonów. Nie wiem ile to kosztuje, ale może by sprawdzić i nauczyć takich, że w życiu internetu nie będzie przez 24/7 by zawsze coś sprawdzić.
Odpowiedz@PablooS: Super sposób jak ktoś ma pdfy pozapisywane w telefonie. Naprawdę.
Odpowiedzciąg dalszy tego co w liceum jest normą
OdpowiedzNie wiem, gdzie studiujesz, ale jak tak się zachowują studenci to Ci współczuję, że musisz się z nimi zadawać. Ja jestem na państwowej uczelni i nie spotykam się z takim zachowaniem. Gadanie na wykładzie skutkuje wyleceniem z sali. Wiadomo, że czasem ktoś coś szepnie do osoby obok czy przypadkiem kopnie stoliczek (a raczej taką podpórkę na siedzeniu przed) i wszystko z hukiem zleci rząd niżej, ale to nie przeszkadza na wykładach. Ubiór raczej normalny, widuję jedynie pojedyncze osobniki w dresach czy szafiarki. Chamstwo do wykładowców też nie występuje.
Odpowiedzmoze pora zainteresowa sprawa wladze uczelni / dziekana/ rektora/itd ? ale z zdrugiej strony jesli to prywatne byle co to czemu sie dziwic...
OdpowiedzTo przypadłość nie tylko prywatnych uczelni. Na zajęciach z zaocznymi studentami pierwszego roku na "renomowanych" państwowych uczelniach jest podobnie. Przeraziłem się jak wpadłem kiedyś na wykład z zaocznymi na polibudzie po latach studiowania dziennie. Najgorsza gimbusiarnia. Prowadzący przyzwyczajony. Zamiast przekrzykiwać, wyciągnął mikrofon.
OdpowiedzNa agh to samo. Wykładowcy przez nich nie słychać. ale czego wymagać tam od uczniów jak większość moich wykładowców ti jednak buraki z wiejskim podejściem. Bo oni są prestiżowi i maja nas w d.
Odpowiedz