Od kilku lat mamy na osiedlu własną galerię handlową. Przynajmniej z nazwy. Znajduje się w niej market spożywczy reklamujący się jako delikates. Sklep jak sklep, jednak dla niektórych ludzi jest to świątynia luksusu i śmietana kupiona w osiedlowym spożywczaku nie może się nawet równać z tą samą śmietaną kupioną w delikatesach. To przekonanie udziela się też obsłudze sklepu, co czyni go kopalnią drobnych piekielności.
Jedną z nich postanowiłam się dzisiaj podzielić.
Jakiś czas temu moja rodzicielka gotując bigos, uświadomiła sobie, że nie ma do niego przyprawy. Niedzielne popołudnie, jedyny czynny sklep w okolicy to delikatesy. No to idę. Szukam na półce z przyprawami - nie ma. Wiedząc, że sklep ma dziwny system układania produktów, pomyślałam że może powinnam poszukać w innej alejce. Zapytałam więc pani z obsługi gdzie powinnam szukać przyprawy do bigosu.
- Proszę pani, to są DELIKATESY. Tu kupują ludzie kulturalni i wykształceni. Tutaj NIE MA i NIE BĘDZIE przyprawy do bigosu. - odpowiedziała oburzona pani
- To ludzie kulturalni i wykształceni nie jedzą bigosu? - zapytałam.
- Nie.
- A co jedzą?
- Małże.
- A są małże?
- Dzisiaj akurat nie ma.
I wszystko jasne.
delikatesy
Skoro dzisiaj nie ma małż, to dziś nie są wykształceni? Logiczne :D
OdpowiedzMalze i ostrygi = kultura + wyksztalcenie, a bigos = nix kultur?
OdpowiedzZnam takich ludzi, którzy na co dzień piją mleko sojowe, jedzą tylko ekologiczne produkty z najdroższych sklepów i są "ą i ę" dopóki nie pojadą do rodziców na bigos albo gołąbki.
Odpowiedz@Shineoff: Oni nie jedzą gołąbków - oni jedzą "pigeony" ;)
Odpowiedz@Shineoff: A największe jaja są, gdy poinformujesz takie osoby, że wiele z tych ich eko produktów, to można od rolnika na bazarze kupić za ułamek ceny którą oni płacą. Kiedyś nawet myślałem, żeby taki ekosklep otworzyć, bo ceny można zawyżać bardzo wysoko, ale wizja popierdzielonych klientów mnie odstraszyła. Do tego oni często się znają (nawet tylko z internetu) i wystarczy jedna zła opinia ze strony jakiegoś "eko guru" i sklep można zamykać.
Odpowiedz@Shineoff: Tylko takie zachowanie nie jest aż tak bezsensowne. Mają swoje zasady, trzymają się nich jednak potrafią się ugiąć. Mieliby w ogóle nic nie jeść robiąc tym samym przykrość gospodarzom czy zmusić ich do przygotowania super ekologicznych i drogich potraw? Gorzej, jakby 'zdrowe odżywianie się' było tylko na pokaz, by udowodnić, że są lepsi od reszty społeczeństwa jednocześnie zamawialiby hamburgera z McDonalds.
Odpowiedz@sla: Pod koniec miesiąca i maca wsuwają aż im się uszy trzęsą. Generalnie te eko akcje, orzechy piorące i bułki orkiszowe są w co najmniej 80% na pokaz. Najbardziej jest to widoczne u ludzi, którzy przyjechali do dużego miasta i żyją w przekonaniu, że jeśli się nie kupuje w modnych eko-sklepach, nie jeździ na modnym rowerze i nie pije kawy z modnej sieciówki (bo przecież kawa za 15 zł to jedyna słuszna kawa) to nie można mieć znajomych, bo przecież wszyscy tak robią, a jak ktoś tak nie robi to jest gorszy. W dużym mieście są też wege-frui-kupotarianami, ale jak tylko przekroczą próg domu o XX kilometrów stąd, to i schabowego chętnie zjedzą.
Odpowiedz@Shineoff: A co daje mi prawo do wyśmiewania się z całej grupy ludzi tylko dlatego, że zdrowo się odżywiają?
Odpowiedz@Shineoff: Czasem się zastanawiam skąd wiecie takie rzeczy... No chyba, że sami obracacie się w takim środowisku a później krytykujecie je w necie. Ja nie mam pojęcia, co ludzie robią na pokaz a nie - nie interesuje mnie to. Chce bawić się w orzechy piorące, eko żywność i drogie kawy? Proszę bardzo, będę gryźć dopiero jak zaczną mnie nawracać. Chociaż... kawę za 15 zł sama piję, taki ze mnie burżuj. Akurat umiejętność dostosowania się na chwilę do warunków panujących w domu rodzinnym to dobra cecha. Jak napisałam niżej - nie lubię większości potraw wigilijnych, czy więc powinnam wymagać, by wszystko było tak jak ja chcę? Najlepiej z tego sklepu, w którym codziennie kupuję? Nawet jeśli ta cała zabawa jest na pokaz - i co z tego? Chyba dobrze, że część społeczeństwa odżywia się względnie zdrowo niezależnie od motywacji.
Odpowiedz@sla: Owszem, obracam się w takim towarzystwie i szczerze naśmiewam się z życia na pokaz, co więcej robię to ludziom prosto w oczy. Nie ważne czy moda każe im jeść w mc donaldzie, czy się zdrowo odżywiać. Robią to, co akurat jest modne i wcale nie chodzi o to, że im smakuje czy dbają o zdrowie. Z apetytem wciągają słoiki od rodziców, ale wtedy, kiedy nikt nie widzi (albo świadkiem jest ktoś, kto nie jest taki wylansowany i modny), bo to wstyd. I to jest z jednej strony zabawne, z drugiej dość załamujące. Też mi się zdarza pić tę jedyną słuszną kawę, ale nie paraduję z kubkiem po ulicy i nie trzymam zapasu w samochodzie (żeby wszyscy widzieli, że jestem taka fajna i modna i nigdy w życiu nie wypiję zwykłej kawy ze stacji benzynowej). Poza tym, abstrahując od tego czy chodzi o ekologię czy inne przekonania - czy małże są zdrowsze od naszego swojskiego buraka? Nie są. Ale są bardziej modne niż jakieś tam pospolite danie z burakiem w roli głównej.
Odpowiedz@Shineoff: Tylko zawsze jakaś moda będzie panować, wpływać na nasze życie (chociażby przez dostępność danych towarów w sklepie, no chyba, że jesteś aż tak niemodna by robić wszystko na przekór). Czy nam się to podoba, czy nie. Poza tym, teraz popularne jest bieganie - i nawet jeśli ktoś to robi tylko na pokaz, by zaimponować komukolwiek, by móc pokazać się w towarzystwie - to bardzo dobrze! Przynajmniej ruszył tyłek z kanapy i zrobił coś dobrego dla siebie. To samo ze zdrową żywnością - nieważna motywacja, liczy się fakt, że spora część osób przestała kupować wędliny gorsze niż psia karma, nafaszerowane chemią i zaczyna patrzeć na skład. Buraka? Nie wiem, raczej nie. Ale gdybyś zapytała o bigos - miałabym wątpliwości. Zresztą, buraki też zaczynają (chyba) być modne.
Odpowiedz@sla: Moda na bycie niemodnym też już była ;)
Odpowiedz@Mirame: a słyszałaś o jednostce chorobowej (sic!) zwanej ortoreksją ?
Odpowiedz@sla: Z tymi produktami ekologicznymi to też nie jest tak... "Lanserzy" kupią byle gówno, wcale nie patrzą na skład - ważne, żeby był wielki napis "eko", albo "jedyne słuszne" opakowanie, marka, etc... Przeceniasz tych lanserów, oni wcale nie myślą - nimi kieruje ktoś inny :) Ale masz rację - ich życie, jak chcą, tak robią. A z bieganiem to rzeczywiście, chyba jedyna moda która rzeczywiście nie jest aż tak głupia. :)
Odpowiedz@sla: Dokładnie tak, przecież pośród kręgów osób zdrowo odżywiających się jest moda na rodzime i lokalne produkty. Mam na myśli wegetarian, którzy przecież małży nie skonsumują.
Odpowiedz@Shineoff: moda ma to do siebie, że się powtarza :P
Odpowiedz@katem: słyszałam, nawet znam jej przedstawicieli. Znam też osoby, które dzięki zdrowemu odżywianiu pozbyły się poważnych dolegliwości, ograniczyły liczbę przyjmowanych leków, czy pozbyły się "nieuleczalnych" chorób. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile chemii codziennie spożywają. Nie rozumiem, dlaczego wyśmiewać kogoś tylko dlatego, ze przykłada uwage do tego, czy odżywia swoje ciało, czy je dobija.
OdpowiedzPatrz kurna, a ja taka żem wykształcona, studia pokończyła, kursy porobiła, a jak babcia bigos zrobi, to z garnka zajadam.
Odpowiedz@zegarka: Widać jesteś za mało wytworna i wykształcona i kulturalna do DELIKATESÓW, a że nie mają dziś małży, to głoduj, o niegodna :P
Odpowiedz@zegarka: Nie zwykłem prowadzić konwersacji z osobą tak niegodną zakupu ekskluzywnych produktów spożywczych. Jak można spożywać tak niewytworne danie jakim jest bigos. Wykształcone i kulturalne osoby nie konsumują takich potraw dlatego nie zasilają szeregów tzw. plebsu.
OdpowiedzSzlachta bigosem się raczyła a tu jakaś pipa leśna obraża tak zacne danie... Nie zauważyliście, kuchnię polską stara się zastąpić tą zagraniczną? Dlatego polskie potrawy są traktowane jako wieśniackie.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Stara się zastąpić dlatego, że jest mniej zdrowa od np. śródziemnomorskiej.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ta moda na zagraniczną kuchnię mnie zazwyczaj śmieszy. Nie mówię, że każdy ma jeść tylko swoje narodowe potrawy i niczego nowego nie próbować ale trzeba też brać pod uwagę, że w różnych krajach panują różne warunki, klimatyczne chociażby. To z kolei zmienia jakość i dostępność produktów, że o większym zapotrzebowaniu na kalorie w przypadku chłodniejszych klimatów nie wspomnę. Weźmy np takie małże, w Polsce najczęściej są mrożone czyli, jak by nie patrzeć, martwe. Jedynym pewnym i znanym mi sposobem na uniknięcie nieświeżej małży jest wrzucenie ich na patelnie póki jeszcze żyją, wtedy te martwe się nie otworzą a reszta jest siłą rzeczy dobra. Kupując mrożone, muszę wierzyć, że producent faktycznie zamroził tylko te, których ja bym nie wyrzuciła i że, gdzieś po drodze ktoś ich nie rozmroził i nie zamroził z powrotem. W tym konkretnym przypadku, jakoś nie mam ochoty zdawać się na kogoś i nigdy mrożonych małży bym nie kupiła, niezależnie od tego jakie by nie były modne i "wyszukane".
Odpowiedz@chiacchierona: Mnie zaś śmieszy upieranie się przy 'narodowych zwyczajach', najlepiej z czasów, kiedy to świat wyglądał zupełnie inaczej. Żyjemy w erze globalizacji i szybkich podróży, prawie każdą żywność można teraz bez problemu przewieźć i na drugi koniec świata. Banany u nas nie rosną a bez większych problemów są dostępne cały rok, w niskiej cenie i chyba nie aż tak beznadziejnej jakości. Cytrusy stały się niemal narodowym, świątecznym zwyczajem. Pomidory czy nawet ziemniaki też nie są stąd. Jeśli komuś dana rzecz smakuje i ma na nią pieniądze to dlaczego ma nie zrobić z tego nawet podstawy swojej diety? Mam wybierać na siłę polskie jabłka zamiast na przykład tych australijskich? A małże? Można bez problemu kupić świeże.
Odpowiedz@sla: Dobrze. Niech każdy je co chce, nikomu w talerz się nie zagląda. Tylko niech mi nie wmawiają, że jestem głupia, niekulturalna i wieśniacka, bo uwielbiam bigos i pierogi. Jedzenie małży nie czyni nikogo bardziej kulturalnym i wykształconym, a o takie myślenie chodzi w tej historii.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2015 o 22:01
@Shemhazai: Ani jedzenia małż nie czyni cię bardziej kulturalną i wykształconą, ani pierogów czy bigosu. I o to mi chodzi bo krytykując zachowanie sprzedawczyni niektórzy zaczynają robić to samo, co ona - tylko w drugą stronę. No chyba, że faktycznie jestem nudna przez to, że nie lubię ryb.
Odpowiedz@sla: Zacytyje pewnego raper "a ty jedz zbożowe jogurty po śmierci i tak zgnijesz jak te przydrożne kur@y"
Odpowiedz@sla: widzę ze mało wiesz o zdrowym gotowaniu. Kuchnia polska jest jedną z najzdrowszych kuchni ma świecie. Nie ma zdrowszych potraw niż zupy. Polska ma och najwięcej. Kapusta jest jednym z najzdrowszych warzyw na świecie. Zarówno na surowo jak i ukiszona. Kiszona ma nawet więcej dobrych składników. Spokojnie można kapustę uznać za naturalny probiotyki i używać ja podczas brania antybiotyków. Wiesniaka z polski zawsze po zna się po tym ze nie lubi tego co polskie. W żadnym kraju nie ma takiej ignorancji. Ale to wina wyksztalcenia. Rodziców. I twoja. Tak tłuszcze są zdrowe. Nawet majonez czy ketchup są zdrowe. Tylko ketchup z dużej ilości pomidorów. A jeżeli chodzi np o majonez to jest w nim olej rzepakowy który ma bardzo zbliżony skład do tej twojej śródziemnomorskiej oliwy z oliwek. Tak ma w sobie kwasy omega i to bardzo dużo.
Odpowiedz@sla: Małże, jest to rodzaj męski. W liczbie pojedyńczej jest to ten małż. Sprawdź w słowniku, jak nie wierzysz.
OdpowiedzDobry bigos nie jest zly (!), jasna sprawa.
OdpowiedzDobry bigos nie jest zły :)
OdpowiedzTak czytam i widzę, że niezły bałagan mają niektórzy ludzie w głowach (nie piję teraz do piszących tu). Za produkty ekologiczne uważa się wyprodukowane w odpowiedni sposób - głównie chodzi o całą tę chemię rolniczą - tak w skrócie. Są one odpowiednio certyfikowane - są i takie certyfikaty, które są guzik warte. Poważne sklepy ekologiczne dbają o żywność odpowiednio certyfikowaną. Kupowanie na targu i sprzedawanie jako eko to oszukiwanie klientów. Na targu też jest sprzedawana żywność produkowana na chemii. Tyle, że często kupuje ją się od producenta, a nie pośrednika. Na tę eko rzadko można trafić. Inną kwestią jest tzw. zdrowe żywienie - tu mowa o tych różnych dietach, mlekach sojowych itd. Niezły biznes i ogłupianie ludzi ;) Sama czasem czytam etykiety takich niby zdrowych, np. sok aloesowy czy batonik pełnoziarnisty, a tam od cukru/fruktozy i innych aż gęsto ;) Dla mnie żywność eko i zdrowa to ta bez chemii. Dołączyłam do tego także to czego nie da się wyhodować w Polsce. Po pierwsze dlatego, że wiele rzeczy konserwuje się chemią na czas transportu i przechowywania, po drugie na transport spala się ogromne ilości ropy i zanieczyszcza powietrze, ziemię i wodę. Skoro nasi przodkowie przeżyli na tej ziemi setki i tysiące lat to znaczy, że to co tu urośnie jest wystarczająco bogate we wszystkie składniki. I dodatkowo daję zarobić polskim rolnikom, a nie zagranicznym ;) Bigos jest mniam :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2015 o 18:01
@Eko: Jakbyśmy mieli tak podchodzić do życia to nadal żylibyśmy w jaskiniach 'bo przecież nasi przodkowie przeżyli w ten sposób setki i tysiące lat to znaczy, że jest to dobre'.
Odpowiedz@sla: A przy obecnie powszechnym myśleniu zatruwamy siebie na potęgę. Oddychanie czystym powietrzem zamieniliśmy na przyjemność wypicia kawy, zjedzenia banana, mandarynki czy wspomnianych małży. Bez tych rzeczy żyć można, ale bez czystego powietrza, czy w ogólności środowiska, nie przeżyjemy. Globalizacja nas wykończy. Niby skąd taki "wysyp" alergików, astmatyków, autystyków, cukrzyków i chorób cywilizacyjnych wszelakich oraz różnych dys-? To cały ciąg przyczynowo - skutkowy obejmujący ekonomię, politykę i środowisko naturalne i kulturowe. Poczytaj Orwella "1984" i Haxley'a "Nowy wspaniały świat", a w obecnym świecie odnajdziesz ich skrzyżowanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2015 o 23:12
@Eko: Ciekawe więc jakim cudem w obecnych czasach żyjemy najdłużej. Ta zła cywilizacja, mimo jej ewidentnych minusów - ratuje nam tyłki.
Odpowiedz@sla: No tak, stary argument o średniej życia. Niska średnia wynikała m.in. kiepskich warunków sanitarnych, z niewiedzy np. o bakteriach czy wirusach i niższym rozwoju medycyny. Na skutek tego wysoka była śmiertelność noworodków czy dzieci, a byle skaleczenie i nie zabezpieczenie rany mogło się skończyć sepsą i śmiercią. Nie mówiąc o walnięciu toporem ;) To wszystko bardzo obniżało średnią życia. Jak się komuś udało tego wszystkiego uniknąć to tak samo dożywał setki lub więcej jak dziś. Nie twierdzę, że wszystko dziś jest do d..., ale, że obecnie mamy wszystko, a nawet dużo więcej, żeby żyć komfortowo, a to co się dzieje to czysty konsumpcjonizm napędzany ekonomią "zbitej szyby", a to nas zatruwa.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2015 o 23:43
@Eko: Tylko to wszystko się ze sobą łączy, czy chcesz tego, czy nie. Nie możesz sobie wybrać z całej tej układanki jednego elementu i powiedzieć 'medycyno istniej, reszta sobie umrzyj'. Jedno bez drugiego by nie istniało. Właśnie konsumpcjonizm napędza gospodarkę, rozwija naszą wiedzę. Korzystajmy z tego, co nam dano, tylko nie pogubmy się w tym wszystkim. No i ja wolę jednak życie i z medycyną, i z bananami.
Odpowiedz@sla: Konsumpcjonizm to efekt mitu zbitej szyby https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&x-yt-ts=1421914688&v=jU5etO6uaEw&x-yt-cl=84503534 Stworzył "kulturę jednorazówek", który ma na celu wyciąganie nam pieniędzy z kieszeni na rzeczy, których nie potrzebujemy. Co prowadzi to paradoksu: "Chodzisz do pracy, której nienawidzisz,żeby kupić rzeczy, których nie potrzebujesz,żeby zaimponować ludziom, których nie lubisz". Produkcja tych niepotrzebnych rzeczy nie tylko zatruwa środowisko, ale też wyczerpuje jej zapasy. Przede wszystkim ropę naftową, na której oparta jest praktycznie cała nasza produkcja, łącznie z żywnością! Polecam Dzień Po Zagładzie - Świat bez Ropy https://www.youtube.com/watch?v=ObBNrGhbZrg To co piszę jest bardzo nieprzyjemne i o tym nie usłyszysz w TV ( z drobnymi wyjątkami). Za to dowiesz, się co jeszcze powinnaś kupić ;)
Odpowiedz@Eko: Widzę enty raz ten tekst, nudzi już mnie. I przykro mi - nie sprawdza się. Nikomu nie chce zaimponować, nie kupuję czegoś, co 'wmuszają' mi złe media. Czy moje zakupy są 'niezbędne' do życia? Nie. Ale twój internet, ciepły domek, wygodne łóżko, woda w kranie też nie. Możesz wrócić do jaskini - ja wolę cywilizację.
Odpowiedz@sla: To, że zniekształcisz moje wypowiedzi odsyłając mnie do jaskini niczego nie zmieni, bo nie o to chodzi, a o świadome i rozsądne wykorzystywanie tego co jeszcze mamy. Bo albo się wytrujemy albo ropy zabraknie i wtedy faktycznie wszyscy hurtem do jaskiń wrócimy ;) Większość historii opisywanych na piekielnych to właśnie skutek uboczny konsumpcjonizmu.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2015 o 0:58
@Eko: No tak, całe zło, głupota człowieka to tylko i wyłącznie efekt konsumpcjonizmu. Bez niego każdy był mądry i inteligentny, dobry, altruistyczny, przwidujący... Kocham takie fałszowanie historii i natury ludzkiej, podciąganie wszystkiego pod swoją 'jedyną prawdziwą historię'. Jeśli faktycznie chcesz kogoś nawracać to trafiłeś pod najgorszy możliwy adres.
Odpowiedz@sla: A ja bardzo kocham taki argument bez argumentu, który ma tylko na celu wyśmianie drugiej strony, bo brak tych prawdziwych. Ludzie nie są źli i głupi tylko ogłupieni, niedoinformowani i nieuświadomieni, a w związku z tym nieszczęśliwi. I potem mamy takie historie jak to ktoś nawrzeszczał na kasjerkę albo wykorzystał dla zysku. Między uświadamianiem, a nawracaniem jest spora różnica. Nie oczekuję, że ktokolwiek przyjmie cokolwiek na wiarę, odsyłam do różnych źródeł i każdy może sam przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Nie chcesz tego robić - nie rób, ale dopóki nie zdobędziesz wiedzy na zdobywanie, której poświeciłam ostatnie 5 lat, nie masz podstaw, by twierdzić, że to ja się mylę ;) I nie , nie są to stronki w necie poświęcone teoriom spiskowym i reptilianom, ale studia na kierunku związanym ściśle ze środowiskiem, i tym naturalnym i tym kulturowym. I to właśnie one otworzyły mi oczy na to jak ludzie niszczą środowisko. Dopiero wtedy sięgnęłam do ekonomii, polityki, żywienia, a nawet fizyki kwantowej. I zrozumiałam jak bardzo dla zysku niszczymy siebie: fizycznie i psychicznie. I tak na marginesie - jestem kobietą - choć najbardziej wolę być człowiekiem i staram się być takim pisanym z wielkiej litery C niż z tych co to "człowiek człowiekowi wilkiem".
Odpowiedz@Eko: "I tak na marginesie - jestem kobietą - choć najbardziej wolę być człowiekiem". Czyli mamy potwierdzenie - kobieta i człowiek to dwie rożne sprawy
Odpowiedz@PizzaPlease: Moje "na marginesie" dotyczyło formy gramatycznej niewłaściwie użytej w związku z moim nickiem, który utrudnia identyfikację płci. Tak to się jakoś złożyło, że natura podzieliła gatunek jakim jest człowiek na 2 płcie. Dla mnie to akurat kwestia drugorzędna, bo przede wszystkim czuję się człowiekiem, a dopiero potem kobietą. Podobnie patrzę na innych.
Odpowiedz@sla: Ogólnie zostałaś moją osobistą boginią. @eko: Jakby to ująć... Średniowiecze trwało jakieś 1000 lat. Przez ten czas zużywano masę węgla (i produkowano zły dym!), rudy metali wszelkich odkrytych rodzajów (znów zły dym robiący dziurę ozonową!), wycinano całe bory dla chuci założenia grodu (i te wiewiórki i ptaszki, co nie mają gdzie mieszkać, bo ludzie są bebe). Przez taki cas, to współczesne zniszczenia są wręcz znikome. Nie zapominajmy też, że człowiek, kiedy tylko odkrył, że da się dopasować świat do siebie, to to robił. Dzięki temu mamy cieplutkie jaskinie tam, gdzie my chcemy (zwane domkami), przemieszczamy się szybciej i wydajniej, niż biegnąc, unikamy ryzyka zamiany z myśliwego w zwierzynę podczas polowania, wiemy też, kiedy będzie ciemno. Przykładów można mnożyć i mnożyć.
Odpowiedz@Eko: To co opisał Orwell dzieje się już teraz (tylko w troszkę mniejszym natężeniu niż w książce pokazał). Ale w Nowym, wspaniałym świecie Huxleya nie ma chorób jako takich. Przy produkcji ludzi dba się o to aby Alfy i Bety miały idealne geny, natomiast reszta społeczeństwa jest specjalnie zatruwana aby byli głupsi i aby ta głupota w niczym im nie przeszkadzała. Natomiast my jako społeczeństwo rozmnażamy się całkowicie nienaturalnie, ponieważ dzieci z wadami genetycznymi są ratowane/leczone i dalej się rozmnażają przekazując złe geny. W naturalnym środowisku nie przeżyłyby, a gdyby nawet przeżyły to nie miałyby szans na znalezienie partnerki/partnera. I wady te typu dys- albo bezglutenowcy, autystycy to w dużej mierze wady genetyczne, pośrednio związane ze skokiem cywilizacji.
Odpowiedz@sla: Ale z drugiej strony takie egoistyczne myślenie jest bardzo krótkowzroczne. Aktualnie technologia jest nastawiona na eksploatację natury, zamiast na życie z nią w pewnej harmonii - i to byłby prawdziwy postęp, technologia, która nie jest destrukcyjna.
Odpowiedz@ParanoicznyKomentator: No i do czego to doprowadziło? Ludzie rozprzestrzenili się jak szczury po tej planecie, plądrując i niszczac naturalne dobra. Natura to troche reguluje - nie opuszczasz klimatu optymalnego do życia, bo zamarzniesz. Nie możesz plądrować wszystkiego jak leci, więc kierujesz swoją uwagę do wewnątrz. Podejście do rozmnażania też jest inne, kiedy wiesz jaką masz ilość dostępnego pożywienia. A człowiek - tylko więcej i więcej, nigdy mu nie wystarcza i nikt nie dostrzega, że to wręcz problem psychologiczny.
Odpowiedz@fishy222: Doprowadziło do tego, że siedzisz w cieplutkim domku, przed kompem z dostępem do neta, masz pełną lodówkę, miękkie łóżko i nie boisz się, że jakiś misio, czy inny zwierz cię zje w czasie snu. Nie martwisz się codzień o przetrwanie... bo to własnie daje cywilizacja. Nie musisz polować, żeby jeść. Nie musisz szukać odpowiedniej jaskini, żeby nie zamarznąć. Nie musisz też iść dwa tygodnie znad morza w góry, jak masz taki kaprys, nie wspominając o zgubieniu się gdzieś po drodze. Tak więc - nadal uważasz, że ci źle?
OdpowiedzCiekawe, co jedzą ci kulturalni i wykształceni ludzie na wigilii u babci. :D
Odpowiedz@wumisiak: Pewnie małże... może nawet z bigosem xD
Odpowiedz@wumisiak: Ja praktycznie nic nie jem. Od dziecka nie lubiłam wigilijnych potraw i mimo upływu lat to się nie zmienia. W wigilii najważniejsze jest samo spotkanie, a nie ile karpia pochłoniesz.
Odpowiedz@wumisiak: Na pewno nie bigos, bo tradycyjnie na Wigilii powinno się podawać potrawy postne, czyli bezmięsne. Szach mat :)
Odpowiedz@sla: nudna strasznie jesteś.
Odpowiedz@sla: mam ten sam problem. U mnie na wigilię są same ryby i potrawy z grzybami. Nie lubię smaku ryb, a od jakichkolwiek grzybów słabo mi się robi. Dla mnie zawsze z mamą robimy pierogi ruskie na wigilię. I zgadzam się, że najważniejsze jest bycie ze sobą, radość, że możesz komuś pomóc i porozmawiać z bliskimi :)
Odpowiedz@lady0morphine: Bigos bez mięsa też jest dobry.
Odpowiedz@VAGINEER: Nie
OdpowiedzA wydawało mi się, że trend na tradycyjne polskie jedzenie, samodzielne gotowanie, robienie własnych kiełbas, kiszenie żuru i pieczenie chleba na własnym zakwasie wraca w kręgach ąę. A tu niespodzianka :D Często widuję takich klientów w sklepie najbliżej mojego domu (tak się składa, że to Sklep Dla Koneserów). Kupują reklamowane eko-jajka bez GMO (za to z chowu klatkowego ;), wędliny marki własnej "wytwarzane jak przed wiekami" z zagęszczaczami i wzmacniaczami smaku/aromatu i mnóstwo wyrobów z trzeciego końca świata, które niczym - oprócz ceny - nie różnią się od tych sprzedawanych w Lidlu w ramach akcji tematycznych ;)
OdpowiedzMogłaś zapytać ją, czy ona je bigos. Bo skoro jest sprzedawcą w sklepie to idąc jej tokiem rozumowania, raczej wykształcona jakoś szczególnie nie jest...
Odpowiedz@ekstramocne: Ale pocisk! Polać temu użytkownikowi! :)
OdpowiedzA mi się jakoś delikatesy zawsze kojarzyły ze sklepem, do którego się chodzi głównie w razie sytuacji awaryjnej, np. kończąca się o drugiej w nocy wódka.
OdpowiedzA co to za specjalna przyprawa do bigosu, że ma słowo "bigos" w nazwie?
Odpowiedz@Zmora: 'Przyprawa do bigosu'.
Odpowiedz@sla: Wygooglowałam i rzeczywiście taka jest, ku mojemu zaskoczeniu. A ja głupia tradycyjnie kupowałam każdą przyprawę osobno... Jeszcze trochę i będą sprzedawać bigos w proszku.
Odpowiedz@Zmora: Bez przesady, o ile to mieszanka przypraw a nie jakaś chemia, to nie ma tragedii. Nie wszyscy potrafią tak dobrać proporcje żeby efekt był zadowalający a skoro taki gotowy miks stworzony przez kogoś im pasuje, to czemu nie? Przecież teraz prawie każdy używa choćby gotowej przyprawy do piernika zamiast kupować po torebce wszystkiego. Gorzej już było jak kiedyś chciałam się nauczyć robić sos z mięsa i w 3/4 przepisów w internecie były jakieś gotowe świństwa w torebkach. Ja wstydziłabym się podpisać pod takim przepisem ale co kto lubi...
OdpowiedzZa to słomę do butów dla szanownych klientów mają w stałym asortymencie...
OdpowiedzJak rozumiem, jeśli nie ma małży, to aby nie stracić na wykształceniu i kulturze dopóki nie dowiozą, to głodują? Idąc tym tokiem rozumowania, w Oświęcimiu, Sztutowie i na Majdanku znajdowała się sama śmietanka towarzyska, z większą ilością liter przed nazwiskiem, niż większość nazw statków?
Odpowiedzwprost genialna polityka firmowa, już z to widziałem: żeby zrobić delikates bierzemy przekrój cenowy towarów danego typu, wyciągamy średnią i zamawiamy tylko to co kosztuje powyżej; a póxniej mamy pretensje do całego świata, że tracimy klientów
OdpowiedzOjej, znaczy jak ja od małż, krewetek i sushi uciekam jak najdalej za to rosół i bigos zjem zawsze to znaczy że nie jestem kulturalna i wykształcona? Jak to mawia moja koleżanka, "smutna buzia". I nawet do jedynej słusznej kawiarni nie chodzę - raz byłam, nie smakowało mi. Za tamtejszą cenę jednego kubka cienkiej kawy można by kupić całe opakowanie porządnej i pić sobie spokojnie w domu.
Odpowiedz@nighty: Ja zauważyłem raczej w społeczeństwie myślenie w drugą stronę. Nie znoszę kapusty, wobec czego spora część polskiej kuchni jest dla mnie niedostępna i chyba tylko widmo śmierci głodowej zmusi mnie do spożycia bigosu czy pierogów z kapustą i grzybami, a ludzie twierdzą, że jestem hipsterem i nowobogackim co jak wróci do domu do mamusi to wszystko zjada ze smakiem.
OdpowiedzKiedyś nie było czegoś takiego jak przyprawa do bigosu i jakoś się ten bigos przyprawiało, a teraz to już niektóre osoby, to już nawet sosu do mięsa nie potrafia zrobić bez bulionetki.
Odpowiedz@miczulin: Bulionetka to jeszcze pikuś. Gorszy jest kwadratowy rosół. To jest dopiero chemioterapia!
OdpowiedzA czy przypadkiem na drzwiach tych delikutasów nie ma wywieszki że wpuszczają tylko w krawacie? Bo jak wiadomo klient w krawacie jest mniej awanturujący się. I przez to kulturalniejszy.
OdpowiedzBo małże poszły się dziś uczyć i ukulturalniać
OdpowiedzZawsze wierzyłam, że delikatesy to nieduży sklep, w którym się prosi o towar i właśnie tam kupują niewykształceni i chamscy.
OdpowiedzRany boskie
Odpowiedz