O tym jak na 5 roku studiów potraktowano mnie jak kompletnego debila.
Ukochaną formą sprawdzania wiedzy na moim uniwersytecie jest test wielokrotnego wyboru. Uważam, że jest to najbardziej idiotyczna forma egzaminu jaką kiedykolwiek ktoś wymyślił.
Mam przedmiot, taka "zapchajdziura". Przerost formy nad treścią. Takie pier... o szopenie rodem z jakiejś socjologii albo politologii (bez urazy dla osób, które studiują te kierunki). Szanowna Pani profesor stworzyła nawet 500 stron podręcznika na ten temat, gdzie w kółko powtarzane jest to samo.
Dziś odbyło się zaliczenie. Pytaniem, które sprawiło, że uznałam, iż ktoś tu traktuje mnie jak idiotę było: "Które z wymienionych zalet globalizacji znalazły się w podręczniku?" W odpowiedziach znajdywały się same zalety globalizacji, jednak żeby zdobyć punkt trzeba było zaznaczyć tylko to co dokładnie było opisane na konkretnej stronie w tabelce.
No ja pierdziele... czy to jest egzamin z wiedzy o przedmiocie czy ze znajomości książki? Poczułam się tak, jakbym była kompletnym debilem i na 5 roku studiów nie potrafiła sama wymienić zalet tego jakże fascynującego i istotnego zagadnienia. Co z tego, że wiem jakie są zalety. Mogę sobie to wsadzić, bo w podręczniku były opisane inne.
Może dla Was nie jest to Piekielne, ale dla mnie bardzo. Cały system edukacji wyższej (Uniwersytety, a mój szczególnie) to jedno wielkie pasmo pomyłek i przerost formy nad treścią. Macie wkuć 500 str podręcznika i zaliczyć, a to, że nikomu nie jest to do niczego potrzebne.. .no cóż... studia kształcą!
Uniwerystet
Bo uczelnie istnieją nie dla studentów tylko dla profesorów.
OdpowiedzTo ty będąc na 5 roku studiów jeszcze nie wiesz, że na studiach obowiązują (niezależnie od kierunku i przedmiotu) następujące zasady: 1. Nie to ważne, co ważne tylko to co ważne dla wykładowcy/egzaminatora. 2. Nie jest prawdą to co jest prawdą, lecz to co mówi wykładowca/egzaminator. 3. Jeśli wykładowca/egzaminator popełnił podręcznik do wykładanego przedmiotu jest to biblia każdego studenta i musi być obowiązkowo obkuta na blachę niezależnie od tego, czy tezy w niej zawarte są aktualne czy nie. 4. pkt. 1 Wykładowca/egzaminator ma zawsze rację. pkt 2. Jeśli wykładowca/egzaminator nie ma racji patrz pkt. 1. Jakim cudem, udało ci się w tak błogiej nieświadomości przetrwać pięć lat?
Odpowiedz@reinevan: Wiem wiem, świadomości takiej nabyłam już na 1 roku ale miałam nadzieję, że z czasem zaczną traktować mnie poważnie. I to nie jest do końca tak, że każdy profesor taki jest. Spotkałam wielu w swoim życiu i dużo było przypadków, że poprawialiśmy profesora. Ale to byli Prawdziwi PROFESOROWIE, którzy posiadają ogromną wiedzę (zazwyczaj z przedmiotów związanych z matematyką, liczeniem itp) a nie "profesorowie" od globalizacji :)
Odpowiedz@reinevan: Dlatego w tym kraju magistrzy po swoich specjalistycznych studiach nadają się do rozdawania frytek w Macu a nie pracy w tak "wyuczonym" zawodzie, bo niestety rzeczywiste projekty wymagają tworzenia opracowań i korzystania z wielu źródeł informacji. Taką patologię stworzyła profesura, wepchana na stołki profesorskie, za zasługi w machlojach przetargowych i za kapowanie kolegów podczas studiów do ubecji podczas przemian ustrojowych. Na 20 "naukowców" z państwowej uczelni z instytutu, może "5-7" ciągnie prawdziwy rozwój naukowy swojej katedry, reszta to ustawiane kompilacje z artykółów z źródeł zagranicznych, finansowane z grantów fundowanych przez podstawione w tym celu firmy. Układy, układziki, w papierkach ładnie wsio wygląda.
Odpowiedz@reinevan: Nie generalizujmy. Nie wszyscy wykładowcy tacy są. Ja na przykład nie jestem :)
Odpowiedz@reinevan: taaa i jesli wykladowca mowi "tego sie nie uczcie,nie bedzie na egzaminie", tzn., ze tego nalezy sie nauczyc w szczegolnosci...
Odpowiedz@reinevan: Nie byłabym tego taka pewna. Miałam wykładowce, któremu zdarzyło się napisać podręcznik. Ba, nawet go aktualizował! Na początku roku opowiedział nam o swoim podręczniku, polecił, zachęcił do czytania. Napisane bardzo nieprzystępnym, ale niektórzy zebrali się w sobie i przeczytali. Po egzaminie okazało się, że nie zaliczyli, zatem poszli do wykładowcy pytać jak to się stało, że nie zaliczyli mimo opierania się na podręczniku wydanym wówczas dwa lata wcześnie. Odpowiedź? Profesor oznajmił, że w podręczniku są powypisywane same bzdury, on od tamtego czasu zmienił zdanie. A to tylko część z rzeczy, które nam, biednym studentom, zrobił :)
Odpowiedznieprzystępnym językiem* wcześniej* Człowiek czyta 5 razy a i tak coś przegapi.
Odpowiedz@osiecczanka: Czyli jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę. :D
Odpowiedz@Atropos: Miał niezłe poczucie humoru xD
Odpowiedz@fishy222: Ja raczej podejrzewam go o sadyzm :P Uwalał też studentów za zbyt duży stres na egzaminie (bo jesteśmy dorośli, a dorosły ma się nie stresować!), jak ktoś rzucił kiedyś jakiś żart, jak ktoś był w środku lub na końcu kolejki...
OdpowiedzPamiętam pierwszy dzień na pierwszych zajęciach: "Jesteście państwo czołową grupą czołowego wydziału na Śląsku, nie jakiegoś górniczego dlatego też wszyscy na początek macie wylot z laborek do odrobienia na dyżurach a ja idę sobie kupić spodnie. I żeby nie było że jestem skończonym chamem to pan na końcu ma -dst." Takiż jest porządek dziobania na uczelniach w przywiślańskim kraju, dopóki się nie habilitujesz to sam jesteś dziobany, piszesz bzdurne testy, robisz kawę samodzielnym pracownikom naukowym czy też piszesz im artykuły jako murzyn które potem stary dziadek profesor włącza do książki pisanej pod swoim nazwiskiem. Normalnie w jakiejś tam Szwecji możesz mieć i podręcznik na egzaminie, ważne żebyś umiał posłużyć się zagadnieniem, w Polandii natomiast musisz umieć definicję przedmiotu według 50 kolesi, umieć zrobić podziały przedmiotowo-podmiotowe, formalne i materialne i na wstępie nauczyć się różnorakich klasyfikacji-wyliczanek, a co jeden autor to wymyśla sobie inną. I uważaj na teściki wielokrotnego wyboru bo hak tkwi w przecinkach albo w zaprzeczeniu w pytaniu, może to być zaprzeczenie podwójne lub pojedyncze więc nigdy nie wiesz kiedy na kolosie wpadną ujemne punkciki. U nas jak zaliczyłeś kolosa na przykład z PUC-a (Projektowanie Urządzeń Cyfrowych), czy też z PiFE (Pola i Fale Elektromagnetyczne) albo też z CKiUa (Centrale Komutacyjne i Urządzenia Abonenckie) to dopiero dopuszczali cię na ustny ale jak nie zdałeś ustnego to cię cofali z powrotem na kolosa. Jeden koleś od nas zdawał PUCa chyba 40 razy i inni już byli na doktoratach to on dalej chyba na 2 roku, już był z wykładowcami na ty ale dalej go uwalali bo fajnie się z nim kawę piło podczas zaliczenia.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 14:45
@Drill_Sergeant: pozdro dla EiT na AEiI. Teraz podobno po latach się już trochę pozmieniało (mam nadzieję, że na lepsze). A laborki pewnie z PTC?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2015 o 14:58
@I_Human: Laborki z PTC u pewnego niespełnionego pastora i jego pieska o ksywce SS-man. Nie wiem co gorsze, to czy PPS z Grabarzem. Chociaż Pułka to też był kawał dziada. W sumie mało kto z nich nie był skończonym ch*jem.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: muszę przyznać, że powoli i u nas wprowadzają zasadę z możliwością posiadania notatek / podręczników na egzaminie.
Odpowiedz@pandora: Szczerze to posiadanie notatek/podrecznikow praktycznie nic nie daje. Mialem probke na egzaminach profesjonalnych. Egzaminy otwarte, mozna bylo przyniesc sobie kazda ksiazke czy notatki. Niby fajnie, tylko prawda jest taka ze jest tyle materialu do przerobienia, ze nie ma po prostu czasu aby do czegokolwiek zagladac. Albo wiesz albo nie zdales.
Odpowiedz@Pennywise: Tylko ten podręcznik nie jest po to, byś całość z niego spisał, lecz by przypomnieć sobie trudniejsze zagadnienia czy bardziej skomplikowane wzory. Jeśli cały rok pracujesz z książką albo przynosisz na egzamin własne notatki to wówczas nie spędzasz całego czasu przeznaczonego na pisanie na szukaniu.
Odpowiedz@sla: Nie zrozumialas. Podczas tego egzaminu ilosc materialu, ktory nalezy napisac nie pozostawia ani chwili czasu na spogladniecie do ksiazki. Bo kazde oderwanie sie od pisania to strata cennych punktow. A na tym poziomie to juz nie jest jak na studiach gdzie to umiesz 40% i dostajesz zaliczenie.
Odpowiedz@Pennywise: Co to za studia, na których za 40% punktów dostaje się zaliczenie? :D
Odpowiedz@marcinn: Wiekszosc egzaminow pisemnych z jakimi sie spotkalem ma prog zaliczenia 40-50%.
Odpowiedz@marcinn: U mnie Uniwerek takie odgórne zasady narzuca, że od 40% zaliczenie i tyle, więc każdy możliwy test ma taki próg.
Odpowiedz@Zmora: 40%? A ja myślałam ze na każdym Uniwerku obowiązują te same progi - 50+1 na zaliczenie.
Odpowiedz@rudy_rudzielec: Ja studiuję za granicą, więc rzeczy typu „wszystkie polskie uniwerki robią tak...” mnie specjalnie nie dotyczą. Marcinn się spytał co to za studia, które zaliczają za 40%, więc ja jedynie próbowałam wskazać, że nie jest to takie rzadkie/głupie itp.
OdpowiedzDlatego osoby które to czytają i są jeszcze w liceum/gimnazjum i myślicie nad pójściem na studia to zastanówcie się czy naprawdę chcecie gonić za modą bo w dzisiejszych czasach to w większości uczelni nie jest nauka, jest to trend coś co sprawa że jesteś cool ziomek/ziomica. Fakt są uczelnie w których przekażą ci wiedze potrzebną ale w większości zaczyna się robić cyrk na kółkach, no ale to też wina edukacji. Technika/zawodówki czy profilowane zostały zredukowane do tego że "jak tam idziesz to jesteś debilem/frajerem (tu wstaw coś obrażalskiego)" a studia zostały wywyższone do miana świętego grala bez którego skończysz jako nieudacznik życiowy. Ja na to mówię G... prawda, nie wierzycie? na przykład zerknijcie sobie na to kogo przeważnie szukają do pracy.
Odpowiedz@Kecaw: Jako osoba po szkole zawodowej i student pozwole się z Tobą nie zgodzić w kwestii wymagań pracodawców. Ze względu na prawo podatkowe najczęściej szuka się studentów, poza tym zarabiam o wiele lepiej w branży niezwiązanej z moim zawodem niż zarabiałem w zawodzie (mimo, iż pracy w moim zawodzie jest mnóstwo). Więc to zależy, ale oczywiście pójście do szkoły zawodowej nie świadczy o niskiej inteligencji czy braku ambicji :)
Odpowiedz@teleman: ale jesteś aktualnym studentem czy już po studiach? Wiesz, do końca życia studentem się nie jest. Gdy skończysz studia, już ta zniżka studencka taka atrakcyjna dla pracodawców,nie będzie ciebie dotyczyła. Z drugiej strony, masz praktycznie dwa zawody, w razie W możesz wrócić do tego wyuczonego w zawodówce wrócić. Choćby "na chwilę"
Odpowiedz@Kecaw: studia nie są od nauki tylko od studiowania. uczą cię w szkole. a na studia idziesz po to żeby na bazie tego czego nauczyłeś się w szkole pogłębiać dane zagadnienia (coś na zasadzie: nauczyłeś się że istnieje coś tam więc na studiach to konstruujesz debatujesz o tym porównujesz opinie mądrych ludzi na ten temat itp). a przynajmniej z takiego założenia wychodzi moja uczelnia (z tego co wiem najlepsza w Polsce) i wykładowcy nam cały czas o tym przypominają
Odpowiedz@poetka91: Na mojej byłej uczelni (pierwszej w rankingu w swojej specjalności)też powtarzali, że na studiach się studiuje, a nie uczy! Szkoda tylko, że 5 lat zmarnowałam na wkuwanie wykładów (bo i tak nic innego nie było potrzebne) i 80% treści powtarzało się w kółko przez te 5 lat.
Odpowiedz@funmilayo: a przynajmniej było to coś co cię interesowało i było pasją czy niekoniecznie?
Odpowiedz@poetka91: Nie było i nigdy tego nie wykorzystam, popełniłam życiowy błąd. Ale na szczescie mialamm mozliwosc skonczyc kolejne studia, ktore byly trafnym i swiadomym wyborem.
Odpowiedz@Kecaw: Albo magiczne rozwiązanie - studia poza granicami naszego pięknego kraju ;) gdzie wykładowcę będzie obchodzić twoje zdanie a na uczelni spędzisz tylko kilka godzin w tygodniu. Wykłady dostępne w internecie, żeby móc w każdej chwili zajrzeć między pracą a studiowaniem.
Odpowiedz@funmilayo: Nigdy nie zrozumiem, jak możana iść na studia, które cię nie pasjonują, przecież to zupełna głupota. Takie studiowanie dla studiowania. PS. Polskie znaki ci się zjadły w niektórych miejscach.
Odpowiedz@Kejt: Jasne, że za granicą wykładowcę obchodzi twoje zdanie i są materiały dostępne w internecie. To jest tak magiczne, że materiały są wstawiane do neta przez wykładowców i jak wykładowca sobie uwidzi wstawić tylko obrazki bez podpisów, to masz obrazki bez podpisów, które i tak są nieużyteczne, a jak wykładowca zainteresuje się twoim zdaniem to poprawi sprawę dla następnego rocznika, więc ty i tak różnicy nie zauważysz, za to twoi potencjalni konkurenci owszem. A do tego wszystko jest tak sformalizowane, że nie ma przesuwania teścików, co jest tak lubiane na polskich uczelniach, nie ma dogadywania się z wykładowcą o jeszcze jedną szansę, nie ma poprawiania 20 razy. Jak za pierwszym razem nie zdasz, to sorry, musisz wyłożyć kasę, żeby móc poprawić. Jak za drugim razem nie zdasz, no to sorry, ale jesteś w d*pie. Jak masz farta, to dadzą ci rok poprawić. Jasne, studia za granicą mają swoje plusy, ale mają też minusy. Więc sugeruję nie gloryfikować bez sensu.
Odpowiedz@Zmora: Można, jak się jest naiwną 19-latką :) Nie odczuwam potrzeby tłumaczenia się z mojego błędnego wyboru, tak się stało i swoją cenę za to zapłaciłam. Aczkolwiek, gdyby kierunek był porządnie prowadzony to nawet z tego kierunku mogłabym wynieść wiedzę przydatną w moim obecnym zawodzie. Niestety, nawet wykładowcy się nie przykładali..
OdpowiedzCoś jest nie tak z tą uczelnią jeżeli na 5 roku robią wam egzaminy pisemne, a już tym bardziej w formie testu. Na 5 roku to jest normalnie max. 10 osób na przedmiocie i wykładowca dobrze wie kto umie a kto nie i tylko potwierdza to w czasie przyjemnej pogawędki szumnie zwanej egzaminem ustnym.
Odpowiedz@poincare_duality: A wedlug mnie testy powinny byc caly czas, na kazdym roku studiow. Wlasnie po to aby nie bylo sytuacji do ktorych nawiazujesz i zeby nie nastepowalo 'rozluznienie' wsrod studentow.
OdpowiedzStudiując na politechnice zauważyłem takią ciekawą zależność. Im mniej związany przedmiot ze studiowanym kierunkiem, tym bardziej absurdalne zasady zaliczenia lub egzaminu.
Odpowiedz@rodzynek2: Dokładnie tak! Studiowałam kierunek ścisły i miałam kilka "Przedmiotów humanistycznych", problemy były z zaliczeniem i to wielkie. Łatwiej było zaliczyć mechanikę płynów niż ten przedmiot do niczego nie potrzebny.
Odpowiedz@rodzynek2: Ja na polibudzie miałam zajęcia z księdzem "Etyka w biznesie" i ksiądz mówił o aborcji...
Odpowiedz@Aniela: my mieliśmy Akademickie dobre wychowanie, byłam na pierwszych dwóch wykładach licząc że na coś mi się to przyda. Potem już zwątpiłam, kiedy mieliśmy odstawiać scenki pod tytułem "jak zachować się na randce".
OdpowiedzNie tylko na studiach, ja obecnie jestem w drugiej klasie technikum logistycznego, na geografii (którą mamy rozszerzoną) zamiast uczyć się na mapach czy jakichkolwiek innych rzeczy potrzebnych logistykowi uczymy się o... lawach, wulkanach (dokładne opisy, rodzaje, zagłębianie się w te pierdoły)czy rodzajach skał lub o tym co działo się kilka milionów lat temu (dokładne opisy er, kolejność bla bla bla) Mało tego, na pierwszych lekcjach są zazwyczaj lekcje takie jak: wf, religia, godzina wychowawcza a taka matematyka jest wywalona na koniec dnia, wyobraźcie sobie jacy styrani jesteśmy po 6 godzinach np przedmiotów zawodowych i idąc jeszcze na matematyke... to już trochę wynika z polityki szkoły, wiem ale na pewno nie tylko u nas tak jest. I ostatnia rzecz: priorytety. Niestety ale przedmioty nie mieszczą nam się w planie. Do naszej szkoły jest masakryczny dojazd, większość uczniów po 7 lekcji nie ma odjazdu i jak myślicie jakie przedmioty są na tej 8 lekcji? religia? wdż? nie! same zawodowe - czyli ważniejsza jest religia od wykształcenia zawodowego. Ponieważ nie ma po 8 odjazdu uczniowie się zwalniają i tyle. Godzina ważnego przedmiotu idzie do lamusa bo ksiądz musi przekazać nam po grecku/hebrajsku/łacinie notatke (na serio nam w takich językach podaje) i zaś się wszyscy dziwią że ludzie nieumiejętni, nie wiedzą o wielu rzeczach dotyczących ich zawodu...
Odpowiedz@welcomeTOmyWORLD111: Zdradź mi tajemnicę : po co chodzisz na religię jeżeli uważasz, że to jest nieważne?
Odpowiedz@zendra: nie chodzę, dawno temu się wypisałam właśnie przez takie coś :) ale jeżeli uważasz że zamiast ważnego przedmiotu lepiej mieć religię to gratuluje
OdpowiedzOj dzieciaczka jeszcze nie nauczyli czytać ze zrozumieniem, to na co mu ważne przedmioty zawodowe. Gratulacje... przy takich logistykach, nie dziwę się, że kurier dostarcza moją paczkę dwie ulice dalej... :P
OdpowiedzDzięki Ci, Boże, że studiuję za granicą. Amen.
OdpowiedzJak to powiedziała moja znajoma z liceum: Studia to głupota i marnowanie hajsu. Po maturze, dołączyła do rodziców w Holandii.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Co ma wspólnego ze studiami dołączenie do rodziców w Holandii?
Odpowiedz@zendra: Ano to, że przynajmniej ma sensowne życie za granicą i nie skończyła jako kolejny modny socjolog czy politolog.
Odpowiedz@zender: Może tam pójść na studia, gdzie zrobią z niej profesjonalistkę, a nie zmarnuje 5 lat, na naukę przypadków, które nie występują w rzeczywistości, lub udowodniono, że nie mają ekonomicznego sensu wiele lat temu. Po studiach w Polsce, pracodawcy musieliby w nią jeszcze sporo zainwestować, żeby fakt posiadania papierka zawodowo-naukowego, pokrywał się z umiejętnościami, w przypadku studiów technicznych. W Polsce doszło do takiej patologi, że facet - mój kumpel, który założył i prowadzi firmę odnoszącą sukcesy w danej dziedzinie przemysłu, sam jeszcze projektuje, nie może ukończyć ze studiów o specjalizacji, w której działa jego firma, przez p_zd(_)siów, doktorantów, doktorów i profesorów..., którzy jeszcze nie są w stanie spłacić kredytu za mieszkanie czy dom, mimo, dorobku naukowego, o którym pieją w około...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2015 o 12:22
@Painkiler: "ano"? proszę cię nie pisz gwarą
Odpowiedz@poetka91: A z jakiej to gwary? SJP PWN podaje, że jest to słowo potoczne: http://sjp.pwn.pl/sjp/ano;2440452.html
Odpowiedz@marcinn: a słowa potoczne są czym? gwarą. np. gwarą podwórkową
OdpowiedzKiedy byłam młoda i głupia to myślałam, że studia mnie czegoś nauczą...Poszłam na kierunek wymarzony, związany z pracą, którą już jakiś czas wykonywałam. Myślałam, że wzbogacę swoją wiedzę, zdobędę więcej doświadczenia i ogólnie będę wykonywać swoją pracę lepiej. No i zderzyłam się z rzeczywistością...W sumie to niczego nowego się nie nauczyłam, a hitem było wciskanie nam informacji sprzed jakichś 15 lat (akurat w związku z pracą byłam na bieżąco). Studiów nie skończyłam z innych powodów, dalej wykonuję swoją pracę, papieru nie mam, ale za to mam spore doświadczenie i jestem dobra w tym co robię.
Odpowiedz@Bryanka: Wciskanie informacji sprzed 15 lat to nie jest jeszcze taki problem - gorzej, gdy np. prawo od tego czasu zmieniło się o 180 stopni. Jeden z moich wykładowców miał w swoich (udostępnionych) materiałach coś w stylu 'azbest jest bardzo dobrym ogniotrwałym (?) materiałem budowlanym'. Bez słowa o tym, że od '93 jest w Polsce zakazany.
Odpowiedz@sla: Dlatego napisałam "wciskanie". U mnie akurat wykładowczyni mówiła o pewnej zwierzęcej chorobie, ale dane sprzed jakichś 10-15 lat przedstawiała jako obecne - że nie ma lekarstwa, diagnostyki i w ogóle nie wiadomo skąd toto się wzięło.
Odpowiedz@Bryanka: musi być to bardzo ambitna praca skoro przyjęli cię bez studiów
Odpowiedz@poetka91: A dziękuję nie narzekam, właściwie jest to praca, o której marzyłam od małego. I Tobie również życzę, żeby Twoja praca była jednocześnie Twoją pasją :)
OdpowiedzZnam ten ból. ;) Mam panią od angielskiego, która robi sprawdziany ze słówek z tabelki i chociaż rozumiem, że chodzi o znajomość tego właśnie słówka, to sądzę, że za synonimy powinno być choćby pół punktu, za samą znajomość słówka, które ma TO SAMO znaczenie (u innych nauczycieli tak właśnie jest). Natomiast tu mogłabym wypisać 10 słówek, które po przetłumaczeniu dają to samo (mówię poważnie, zawsze wypisuję wszystkie, które przyjdą mi do głowy, w nadziei, że trafię ;) ), ale zabraknie tego jednego, który był w tabeli i oczywiście ładne zero "bo nie było w tabelce" . :)
OdpowiedzMnie na szczęście takie piekielności ominęły. Bodaj najbardziej bzdurnym pytaniem, jakie mi się zdarzyło było: w którym roku za dane odkrycie była przyznana Nagroda Nobla. Ja rozumiem, że w środowisku naukowym po prostu wypada wiedzieć takie rzeczy, ale dla studenta szaraczka najważniejsze powinno być zrozumienie zachodzących procesów, a nie znajomość kalendarium.
Odpowiedzciesz się że to studia, a nie to że kapralowi pomieszało się: 90st. wrzenie wody i 100st. kąt prosty i cała drużyna musiała to przełknąć
OdpowiedzSłodkie te komentarze o braku pracy po - chyba przysłowiowych już - politologii i socjologii. Dziwne, ale wśród moich znajomych są osoby, które skończyły niby fajne, przyszłościowe kierunki na politechnice i nie mogą znaleźć pracy. Są też tacy, którzy po ogólniejszym kierunku typu historia i europeistyka znalazły dosyć szybko pracę. To nie jest tak, że teraz spojrzy się na rubryki ogłoszeń o pracę i za 5 lat będą takie same. A może osoby, które wybrały nietypowe studia, wstrzelą się w niszę i będzie boom na pracowników z takimi studiami? Co do historii: u mnie czegoś takiego nie było, ale w innych instytutach owszem. Na jednej z politechnik wykładowca życzy sobie napisania na kolokwium literka w literkę jego wykład - co niestety wiąże się ze ściąganiem, bo nikt nie wkuje na pamięć iluś stron wykładu. A z tymi testami wyboru... Oj, zdziwiłabyś się, jak trudny może być taki test :) Ostatnio zrobiłam taki test w ramach powtórzenia rozdziału - ale mieli zdziwione miny :)
Odpowiedz@Notorious_Cat: Takie słodkie, że aż ani jednego komentarza nie zauważyłem w tym temacie. Nie wywołuj hejtu na "politologie i socjologie" bo wszyscy normalni mają już tego powyżej uszu.
OdpowiedzU mnie był jeden profesor który oczekiwał definicji ściśle według jego własnej książki... Standard. Ale skarg było tyle, że w tym roku już go na uczelni nie ma. :P
OdpowiedzKoleżanka kiedyś musiała zdawać egzamin we wcześniejszym terminie (normalny termin kolidował jej z jakimś bardzo pilnym wyjazdem). Pani profesor z łaską się zgodziła. Dziewczyna stawiła się na egzamin obryta na blachę. Znała odpowiedzi na wszystkie pytania. A było ich wiele- po pewnym czasie dziewczyna zorientowała się, że egzaminatorka szuka tylko pretekstu żeby ją oblać. No i oblała. Bo nie znała odpowiedzi na jedno pytanie. A brzmiało ono- w którym roku wydałam moją książkę taką a taką.
OdpowiedzPamiętam pewien egzamin, na który nie dość, że trzeba było kuć na pamięć, to jeszcze w takiej kolejności, w jakiej podano w podręczniku. Zatem nie wystarczyło wymienić np. wszystkich zalet czegoś. Trzeba było to zrobić wg kolejności autora podręcznika. Inaczej był punkt mniej. Ale jest druga strona medalu. Mam do czynienia z młodzieżą studencką. Wpadają czasami na "dopytanie". Zadaję pytanie, nad którym trzeba chwilkę pomyśleć, ale w gruncie rzeczy proste i słyszę: ale tego nie było w notatkach.
Odpowiedz@Grejfrutowa: czyli można uznać,że dzisiejsze studiowanie to to samo co w liceum,tylko trudniejsze. Obryć temat na pamięć,zero praktyki i heja ho
OdpowiedzWeterynaria pozdrawia !!! ;D
OdpowiedzNie przejmuj się, ja na kierunku Turystyka i Rekreacja miałam przedmiot Fizjologia i anatomia człowieka. Przedmiot, za przeproszeniem z dupy, jeszcze za 8 punktów ECTS. 3/4 roku musiało wziąć z tego warunek bo materiał był tak rozległy, że nie dało się tego ogarnąć.
Odpowiedzpiszesz że traktują cię jak kompletnego debila... a jak mają cię traktować skoro nawet wysłowić się nie potrafisz? nie jestem "strażnikiem poprawnej polszczyzny" ale ZNAJDYWAĆ??? i to na 5 roku studiów?
Odpowiedz@poetka91: Odsyłam do wypowiedzi prof. M. Bańko. Znajdywanie jest trzydziestokrotnie rzadsze od znajdowania, ale nie jest niepoprawne. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/znajdowac-czy-znajdywac;3787.html
Odpowiedz@poetka91: Lepiej znajdywać niż kupywać.
Odpowiedz@Grejfrutowa: wiesz dlaczego jest "poprawne"? bo tak duży odsetek społeczeństwa mówi niepoprawnie że w końcu uznano tę formę. na tej samej zasadzie na której zarówno "gyros" jak i "giros" jest poprawnie a tylko dlatego że tak dużo osób mówiło źle że w końcu do słowników wszedł też ten nieszczęsny giros. podobno są też pertraktacje żeby "poszłem" weszło do słowników jako "rzadsza mniej spotykana forma" co nie oznacza że inteligentny człowiek ma jej używać!!!
Odpowiedz@Kosiciel: kupywać psowi i kotowi :P
Odpowiedz@poetka91: Język jest tworem żywym i ma to do siebie, że ewoluuje. Mam nadzieje, że "poszłem" nigdy nie trafi do słowników jako poprawna forma. Niemniej jednak "znajdywać" (niepodkreślone na czerwono :)) nie przyprawia mnie o palpitacje serca.
Odpowiedzdokładnie wykładowca ma zawsze racje
OdpowiedzJa mam w tym roku wspaniałego profesora :) Jest autorem "jedynego i słusznego" podręcznika, wymaga dokładnych cytatów ( dokładnych również pod względem np. przecinków w odpowiednich miejscach), odpowiedzi na tych samych zmiennych, podawania stron na których zostały dane formułki opisane. Jedną z najbardziej dziwnych rzeczy, jest niezaliczanie pewnego typu zadania, jeżeli w tabelce (jest wymagana do rozwiązania), odkreśli się jej składniki kreską za bardzo do nich zbliżoną.. A robi to już od tylu lat, iż była to pierwsza informacja jaką nam prowadzący na ćwiczeniach podał..
OdpowiedzA dla mnie piekielne jest takie generalizowanie. To, że Ty wybrałaś sobie ch*wy wydział, który nie dba o jakość kształcenia jeszcze nie znaczy, że cały "system" (cokolwiek to znaczy) jest do d*.
Odpowiedzale chyba bez jednej poprawej odpowiedzi tez mozna dostac 5 ??? jakas granica bledu musi istniec...
Odpowiedz