Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia świeżutka jak bułeczka. Organizacja wesela: rzecz niełatwa i dla cierpliwych, ale…

Historia świeżutka jak bułeczka.

Organizacja wesela: rzecz niełatwa i dla cierpliwych, ale jak większości dziewczyn marzy mi się ta sukienka, kościół i rodzinny spęd (wbrew pozorom zawsze miło je wspominam!)

Z kilku sal wybraliśmy jedną, ze względu na lokalizację i miejsca noclegowe. Kontakt telefoniczny: właścicielka potwierdza, termin jest, wszystko cacy, zapraszamy.

Rodzice pojechali, obejrzeli, chcą. Właścicielka zmienia zdanie: w lecie na taką ilość osób jej się nie opłaca. Jednak nie, sorry.

Na następny dzień dzwoni: no jednak może być, ale jak podniesiemy liczbę gości.

Przemyśleliśmy dość szybko: miejsce ok, wszytko jak chcemy, najwyżej zaprosimy dalszą rodzinę. Niech będzie. Właścicielka zaprasza na następny dzień na podpisanie umowy.

Rodzice koperta w dłoń, jadą na miejsce, ale właścicielka jednak zmienia zdanie. Bo kalkulowała, no i nie opłaca się. Dopytujemy czy pewna, bo umowa przygotowana, długopis w dłoni, koperta na stole, wesele dwudniowe, skoro to nie odpowiada, to czego jeszcze żąda?

No nie da rady. Ona na brak gości nie narzeka, a nuż trafi jej się większe wesele. Ale proponuje nam piątek, tylko trzeba by szybciutko uciekać w sobotę, bo ona zapisze kogoś następnego. Albo zadzwoni za kilka miesięcy, jak nikt jej się nie trafi, to nas zapisze.

Podziękowaliśmy, powiedzieliśmy, że szkoda, bo wszyscy goście chcą zostać, połowa zza granicy, więc wynajmują na ponad tydzień. Ale skoro w dworze taki ruch, to nie będziemy przeszkadzać.

Właścicielce mina zrzedła, ale nie odezwała się ani słowem, więc rodzice zabrali manatki i wyszli.

Dziś telefon: właścicielka przemyślała. Lipiec chciałaby sobie zatrzymać, ale co powiemy na grudzień?

Nic nie powiedzieliśmy.

by Wdowapoleninie
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PiekielnyDiablik
23 25

to nic nowego, że łatwiej zmienić narzeczonego, niż znaleźć wolny termin rezerwacji w domu weselnym; zatem kto dyktuje warunki?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2015 o 3:47

avatar misiafaraona
15 45

@xpert17: Odwieczną tradycją bylo, że wesele opłacają rodzice narzeczonej a wódkę rodzice narzeczonego.

Odpowiedz
avatar Darrjus
21 37

@xpert17 nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować ci majątku.

Odpowiedz
avatar elda24
16 28

Troche się zagalopowałeś chyba. Rodzice tylko jechali sale oglądać i ewentualna zaliczkę wpłacić, bo zapewne dziecko ich nie może tego samo zrobić, bo pewnie jak wiele par teraz - siedzą za granicą i nie moga wszystkiego sami załatwić. Tez to przechodziłam wiele razy a potem takie głupoty osoby trzecie gadaly.

Odpowiedz
avatar cija
37 41

@xpert17: a dla innych dziwne jest emocjonowanie się treścią cudzych portfeli...

Odpowiedz
avatar no_serious
21 25

@xpert17: Jeśli tego chcą to ich sprawa.

Odpowiedz
avatar drumm
1 55

@xpert17: mi tez rodzice oplacali wesele, mimo ze stac mnie bylo na wyprawienie nawet 5 wesel. Dla moich rodzicow bylo to bardzo wazne , uszczesliwilo ich to i nie chcieli slyszec odmowy wiec czemu nie? Finansowo tego za bardzo nie odczuli gdyz odkladali na to od dawna, a przeciez nie dali na wesele sasiadce tylko swojemu dziecku, prawda? Ja rowniez kiedys zorganizuje wesele swojemu dziecku. Jesli twoich rodzicow nie stac badz nie mysla aby ci pomoc, to pozostalo ci jedynie rzucac jadem na prawo i lewo. Zeby cie troszke dobic to powiem ci ze rodzice rowniez dolozyli nam sie do mieszkania mimo ze mnie stac na nie a takze raz w miesiacu mama kupuje mi ubrania i robi zakupy mimo ze wie ze mam dostatecznie duzo pieniedzy, ale ja to uszczesliwia, wiec co poradze?

Odpowiedz
avatar kalulumpa
16 26

@xpert17: pomijając wszystko, co powiedziano za mnie powyżej - nie przyszło Ci do głowy, że na przykład młodzi mogą nie mieć zdolności kredytowej i rodzice płacą, a oni sukcesywnie im spłacają?

Odpowiedz
avatar Wdowapoleninie
7 11

Rację ma Elda, finansujemy sobie sami, może nie takie huczne, ale wystarczające. Rodzice nalegali żeby pomóc, ale domyślam się, że chcą mieć po prostu coś do powiedzenia, ale i tak daje im dużą swobodę i bez tego (w końcu to i dla nich ważne wydarzenie). Ale żeby tradycji stało się zadość, my płacimy, a oni pomagają w załatwianiu. W każdej rodzinie to sprawa indywidualna.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
13 15

@xpert17: Dlaczego piekielne? Mogą być różne powody wymienione powyżej przez innych użytkowników. My chcieliśmy sami opłacić wesele, skromne, ale własnym kosztem. Rodzice moi mają jedną córkę i jednak marzy im się rodzinne wesele. Zgodnie z tradycją i własnym sumieniem zaproponowali opłacenie wesela, rodzice narzeczonego wódki, pieniądze z kopert dla młodych, żeby życia wspólnego z pustym portfelem nie zaczynać. W ten sposób będzie możliwość zaproszenia całej rodziny, co mi nie przeszkadza, a dla rodziców było istotne, a z kolei rodzice czują się ważni i potrzebni. Inna sprawa, że od zawsze było tak, że rodzice pomagali dzieciom, a po latach dzieci pomagały rodzicom. Moi rodzice ułatwiając start w życiu - mowa nie tylko o weselu - wiedzą, że my pomożemy z całych sił naszym dzieciom i wszystko im oddamy. Sami też będą mieć naszą opiekę, bo wszystko włożyli w naszą przyszłość. Nie rozumiem tego, że nagle wszyscy są tak cudownie niezależni, choćby się zesrać mieli. I to poczucie wyższości nad ludźmi, którzy przedstawiają inny schemat... Niech każdy działa według własnego sumienia i będzie dobrze, nie trzeba się bawić w sędziego, które zachowanie lepsze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2015 o 16:30

avatar Darrjus
5 19

Chytry dwa razy traci :)

Odpowiedz
avatar cija
-5 5

@xpert17: a dla innych dziwne jest emocjonowanie się treścią cudzych portfeli...

Odpowiedz
avatar jass
-3 5

@cija: raczej zawartością, no chyba że człek wiersze w portfelu nosi

Odpowiedz
avatar no_serious
10 10

Powiem tylko tyle: co za głupia baba i dobra antyreklama..

Odpowiedz
avatar falka_85
17 17

W naszym przypadku aż tak piekielnie nie było, ale właścicielkaze smutną miną wyraziła zdumioną opinię, że taaakie małe wesele robimy (97 osób było ;-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 20

Zastanawia mnie zawsze, gdy czytam takie historie, jak ludzie z takim podejściem do klientów utrzymują się na rynku...

Odpowiedz
avatar aika
16 18

W zeszłym roku razem z narzeczonym szukaliśmy sali weselnej. Jedna z sal bardzo nam się spodobała, więc umówiliśmy się na konkretny dzień i godzinę. Na miejscu okazało się, że właścicieli nie ma, za to kelnerka przywitała nas słowami "Dzień dobry to jest sala" i szeroko rozłożyła ręce. Wszystkie interesujące nas informacje dotyczące ceny, menu, pokoi, stołu wiejskiego, baru musieliśmy wyciągać z Pani niemal siłą. Kelnerka nie oprowadziła nas po obiekcie tylko cały czas staliśmy przy wejściu. Spędziliśmy tam około 15 minut podczas, których czuliśmy się jak intruzi. Dodatkowo tego dnia była tam organizowana stypa więc wyobraźcie sobie jaka panowała tam atmosfera.

Odpowiedz
avatar butelka
11 13

cieszcie sie zrezygnowaliscie z tej sali, jak baba ma takie podejscie to pozniej mogloby sie okazac ze wszystko jest inaczej niz mialo byc. warunki powinien dyktowac klient, no i kto slyszal o domu weselnym dla ktorego 97 osob to malo? jak jest duzy dw to ma pare sal. ja miala, wesele w takim miejscu gdzie byly 3 wieksze sale i tak z 5 mniejszych wiec mozna bylo robic imprezy od 10 osob do 1000. tak raz wlasnie takie wesele bylo na 1000 osob.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2015 o 11:51

avatar Bydle
12 26

„Właścicielka zmienia zdanie: w lecie na taką ilość osób jej się nie opłaca.” Nie rozumiem (bo takich ślubów nie urządzałem w życiu): To nie jest tak, że zamawiam salę, jedzenie dla XX osób, i płacę za to tyle i tyle? W czym tkwi problem z przybiciem ceny? Kto chce 15 000 zł, zgadzam się, płacę - przecież równie dobrze (IMO) może nikt nie przyjść – jakie to ma znaczenie, skoro zapłacę (zapłaciłem) umówioną cenę?

Odpowiedz
avatar smeg
8 8

@Bydle: Bo płacisz zazwyczaj cenę uzależnioną od ilości gości, nie stałą kwotę za wynajęcie sali, więc sprytna właścicielka liczyła na to, że trafi jej się większe wesele i zarobi więcej. Zwłaszcza latem, kiedy ślubów jest największe natężenie.

Odpowiedz
avatar Wdowapoleninie
9 9

Ja również nie rozumiałam tego toku myślenia: w końcu to ja klient, chcę skorzystać z oferty, o co chodzi? Właścicielka okazała się po prostu łasa na pieniądze wręcz ponad normę. Wiadomo, że sezon letni to jeden z najlepiej obleganych i musisz rezerwować terminy nawet dwa lata na przód. Ja nawinie próbowałam zarezerwować liczbę 80 osób, która później wzrosła do 100. Właścicielka twierdzi, że w lecie może znaleźć sobie wesele nawet na 120 lub 150 osób, więc mniejsza ilość jej się nie opłaca. Ale jak nie znajdzie, to da znać.

Odpowiedz
avatar Bydle
3 3

@smeg: @Wdowapoleninie: Popytałem wśród nowożeńców, niedawnych nowożeńcówi dość dawnych nowożeńców. Faktycznie - organizatorzy są ograniczeni umysłowo do liczby talerzyków, czyli gości - wszyscy przeze mnie odpytani to potwierdzili - cóż, muszę odnotować, przyjąć do wiadomości - ale z ubolewaniem, że właściciele sal nie są elastyczni i poza talerzem świata nie widzą. ;(

Odpowiedz
avatar gburia
-3 7

Nie ma to jak profesjonalni menadżerowie takich miejsc! Nam się podobała jedna sala. A tam, podobala, to była !TA! sala. I chcieliśmy slub nie w sezonie. Ale menadżer mowi, że w tym miesiącu ma już wszystkie zajęte ale proponuje wielkanoc! Zgodzilismy się i zarezerwowalismy termin. Da dni później dzwonilam do USC, żeby zarezerwować termin. Okazalo sie ze od wielkiego piątku do poniedziałku nie ma ślubów. ja mogłam nie wiedzieć ...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

Zaskoczyly mnie wasze komentarze. Myslalam, ze tu nagonka jest na ciagle zmieniajaca babe od sali, a tu niespodzianka, na mloda pare. Osobiscie nie znam nikogo, kto sam oplacal by swoje wesele. Jak ktos kto ma dwadziescia pare lat moze zaplacic z wlasnej kieszeni kilkadziesiat tys.? No chyba ze rodzice wczesniej dali mu tyle...

Odpowiedz
avatar kasiunda
10 12

Kobieta chytra, ale przynajmniej nie owijała w bawełnę. My mieliśmy przy organizacji taką sytuację: piękna, nowa sala ślubna, spokojnie mieszcząca dwa razy tyle osób, ile mieliśmy zamiar zaprosić. Właścicielka trochę kręciła nosem, ale nagle zgodziła się. Przygotowałą dla nas umowę, a tam jak byk zapis, że jeśli my odwołamy wesele, płacimy i tak za całe wesele (około 20 tysięcy), a jak ona odwoła - płaci nam oszałamiającą kwotę 2000. Doamagaliśmy się, żeby obie strony umowy potraktowane były równoważnie, o czym pani nie chciała słyszeć. Dlaczego nie? Bo nie. Z bólem serca, ale zrezygnowaliśmy z tej sali, żeby potem z jeszcze większym bólem nie musieć na kilka miesięcy przed ślubem szukać nowej, gdyby pani trafił się lepszy klient.

Odpowiedz
avatar tollat
1 1

ma tupet baba!

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
2 4

Żeby się potem nie zdziwiła, jak jej nagle termin zostanie wolny i nie zarobi :P Jak tak kombinuje z każdym "mniejszym" weselem to niedługo może sama sobie skutecznie gości odstraszyć. Kierowniczka naszej sali jeszcze nam specjalnie z liczby gości "spuściła", bo najmniejsza sala jaką mieli była od 50 gości a my mieliśmy na liście chyba 42 osoby. A miejscówka znana i popularna, więc ktoś na nasz termin mógłby im się trafić.

Odpowiedz
avatar arturion37
0 0

Ja bym się jej zapytał, czy lekarz jej prawdę mówi ...

Odpowiedz
avatar andzia_
-2 2

Nasze wesele oplacili mi rodzice. Mój mąż wódkę. Teściowie nie pomogli totalnie w niczym....:) teściowa na wesele przyszła ubrana jak na pogrzeb. Jak ja się cieszę ze nie mamy z nimi kontaktuuu:)

Odpowiedz
avatar anahella
0 0

Trochę jak w tym dowcipie: Szef pyta: - Panie Kowalski, lubi pan spocone kobiety i ciepłą wódkę? - Ależ skąd - odpowiada Kowalski - To dobrze, bo w planie urlopów przeniosłem pana z sierpnia na listopad.

Odpowiedz
Udostępnij